środa, 11 września 2013

Chapter IX

O Boże. Ja tu wróciłam. I nawet nic nie mówię. Po prostu miłego czytania, bo rozdział mi się podoba :D

><><><><><><><><><><><><><><><

Minął chyba tydzień, a on wciąż trzymał się ode mnie z daleka. Minął tydzień, a ja w końcu zrozumiałam, że nie powinnam na to czekać, bo on był złem, a ja, mimo, że nie byłam perfekcyjna i święta, powinnam się od takiego zła trzymać z daleka. Nie wiedziałam, czym się właściwie kierował, bo prócz suchych faktów, on mi nic nie dawał. Nie próbował wyjaśnić i w sumie nie dziwiło mnie to za bardzo, bo w końcu jaki poważany terrorysta czy inny psychopata przyznaje się do swoich pobudek? Chyba, że w momencie kulminacyjnym, czym z reguły była śmierć ofiary. Także... Miałam nadzieję, że on nie miał zamiaru mnie wykorzystać, a potem zabić. Ale nie umiałam o to spytać. Właściwie prawie wcale nie rozmawialiśmy. Dla mnie wystarczająco męczące było to, że gdy tylko pojawiał się na horyzoncie, ja zaczynałam obsesyjnie myśleć o seksie. Starałam się przestać, ale nie mogłam. Oni mieli basen. I, do cholery, co niektórzy lubili się tam podtapiać. Kurwa, to była jakaś paranoja. Oni oboje po prostu ociekali... wszystkim, czego kobieta szukała u potencjalnego kochanka. A ja wyraziście zdawałam sobie sprawę, że mam dwadzieścia lat i nigdy jeszcze tego nie zasmakowałam. I wtedy pojawiał się dylemat, całkiem oczywisty – Harry. Byłam szmatą. Nie było innego wyjaśnienia.
Tom przynajmniej starał się zachowywać w stosunku do mnie w cywilizowany sposób. Wydawało mi się nawet, że się o mnie troszczył. A potem przez przypadek podsłuchałam ich rozmowę i mój stabilny stan umysłowy rozsypał się w proch.
Ubrana w za wielkie dresy, które wczoraj wybłagałam od Toma i swoją koszulkę, toczyłam się właśnie po schodach i chyba właściwie sama podsunęłam sobie odpowiedź, dlaczego Bill się mną nie interesuje. Pomijałam stan swoich nóg i innych części ciała, które delikatnie sugerowały, że powinnam zastosować depilację, czy cokolwiek, by usunąć z nich włoski, ja po prostu wyglądałam jak żul. Nawet nie miałam na sobie makijażu. Ale, kurwa, dlaczego miałam się ogarniać?
I to byłam ja – mistrzowskie zagranie sprzeczności. Z jednej strony go chciałam pomimo kurewstwa, które się we mnie najwyraźniej rodziło, a z drugiej strony wiedziałam, że muszę się trzymać od niego z daleka. Nie wiedziałam, dlaczego w ogóle podejmowałam ten temat. Mój mózg za nic nie chciał przyswoić faktu, że Bill Kaulitz mnie więził wbrew mojej woli, co z dnia na dzień okazywało się być jedną wielką bzdurą. Jak bardzo chore było to, że z każdą dobą zaczynałam się tu czuć tak, jakbym miała wakacje? Przecież to był jakiś żart. To było złe.
-... obchodzi? Ty ją kupiłeś, czy ja?
Moje oczy rozwarły się szeroko i wkleiłam się w ścianę, udając, że wcale nie usłyszałam zirytowanego głosu psychola, niosącego się z biblioteki, do której właśnie zmierzałam. Dlaczego oni gadali tak swobodnie, kiedy ja się kręciłam dosłownie wszędzie, żeby unikać młodszego bliźniaka? Z resztą, lepiej dla mnie.
- Uznaję to za pytanie retoryczne. – znudzenie wyzierało od Toma, ale gdzieś między wierszami wyczułam napięcie. Zaraz się pokłócą. To nie była nowość w ciągu tego tygodnia i chyba wiedziałam wcześniej, kiedy wybuchnie wojna, niż oni. Bez sensu. To wszystko było takie głupie... – Ja się na to nie godziłem, więc nie muszę ją traktować jak ścierwo w przeciwieństwie do ciebie. Mogę być dla niej dobry, bo dom jest także mój, więc jest moim gościem, pomimo tego, że, jak to ująłeś, kupiłeś ją i możesz robić z nią co zechcesz. Prawda jest taka, że od pierwszego dnia, nie robisz nic, co sobie zaplanowałeś, więc oboje zdajemy sobie sprawę, że to tylko czcze gadanie.
Słucham...?
- Robisz wszystko, żeby mi ją obrzydzić.
- A ty nie robisz nic, by mi w tym przeszkodzić. Bill, jakie to smutne, że nie potrafisz się przyznać, że chcesz jej dać czas, by się przyzwyczaiła. Jesteś idiotą, jakich mało. Możesz ją oszukiwać, ale chyba nie sądzisz, że uda ci się to ze mną?
Nic z tego nie rozumiałam. Ale spojrzałam na dół, na swoje stopy niemal znikające pod zbyt długimi nogawkami i wtedy mnie olśniło.
- Ah więc tak? Więc próbujesz się we mnie doszukać dobra? Zabawne. Życzę powodzenia i właśnie tego dowiodę.
Serce stanęło mi w gardle i ciśnienie natychmiast mi podskoczyło, gdy usłyszałam stanowcze kroki kierujące się w moją stronę. Rozejrzałam się na boki, ale nie miałam, gdzie się ukryć. Kurwa!...
- Więc teraz zrobisz mi na złość. Sądzisz, że to sprawi, że cały tydzień zniknie? Nie uderzyłeś jej, nie sprowokowałeś, nie obraziłeś. Przyznaj się, że gdy plan się urzeczywistnił, ty po prostu nagle odkryłeś, że nie potrafisz jej krzywdzić tak, jak to sobie uroiłeś w tym popieprzonym mózgu.
- Tom, jeszcze trochę twojego pierdolonego robienia z siebie dyplomowanego psychologa, a ci przyłożę.
- Bo nie potrafisz inaczej?
Usłyszałam głuchy dźwięk, który natychmiast dopasowałam do uderzenia pięści w twarz. Wzdrygnęłam się. Byłam bliska paniki i to zdecydowanie dlatego, że byłam niebezpiecznie blisko dwóch facetów, którzy mieli po stokroć więcej siły ode mnie i potrafili się bić. A ja... Ja byłam marionetką.
- Prawda w oczy kole. Biedny Bill, któremu spodobała się ofiara bardziej, niż by przypuszczał. Oh, biedny Bill.... Biedny, bie... – urwał, gdy najwyraźniej znowu dostał cios w szczękę, a ja poczułam, że w oczach zbierają mi się łzy. Co to znaczyło? To, co on mówił?
- Nie wypowiadaj się o rzeczach, o których nie masz żadnego pojęcia, człowieku. Nie miałem zamiaru ci się tłumaczyć, ale jeśli naprawdę cię to tak, kurwa, interesuje, to wybacz, że odebranie jej dziewictwa jest wisienką na pierdolonym torcie. Przez ciebie odechciało mi się poczekać. Dzięki, kurwa. Potrafisz spierdolić każdą zabawę.
- Kurwa, ale ty masz najebane. Nie wierzę, że naprawdę jesteś moim bratem... – BACH! I usłyszałam, jak ciało upada na ziemię. Czyje? Toma? Billa?
Nie wiedziałam, skąd nagle znalazłam w sobie minimalną krztę racjonalizmu, ale nie oponowałam. Rzuciłam się na schody i popędziłam na górę jak na złamanie karku, nie bacząc na to, że oni mogli mnie usłyszeć. Choć gdyby usłyszeli, nie skończyłoby się dla mnie to za dobrze. Ale kogo to, kurwa, obchodziło? I tak byłam tu więziona. A Billa Kaulitz zrobił sobie rozrywkę z mojego życia. Poczułam się gorzej, niż wtedy, gdy mi przyłożył. Gorzej, niż za każdym razem, gdy czytałam o sobie na jakichś forach, że wykorzystuję One Direction, by coś zyskać. Gorzej, niż wtedy, gdy widziałam, jak Harry całował się z jakąś dziewczyną. Gorzej, niż wtedy, kiedy mój ojciec mnie uderzył. Gorzej, niż skumulowane niepowodzenia.
Dlaczego...?
Nawet nie mogłam się zemścić. Jak mogłam się zemścić, będąc zdana na łaskę wroga?
Zamknęłam drzwi od jego sypialni i oparłam się o nie, dysząc ciężko. Nie będę płakać. Jestem dużą dziewczynką, do cholery. Musiałam się wziąć w garść, musiałam coś zrobić, coś wymyślić. Cokolwiek, kurwa.
Patrzyłam na siebie i nie wierzyłam, że nagle już nie mogłam nosić dresów. To było takie żałosne. Postępowałam zgodnie z jego planem i nie potrafiłam się przeciwstawić. Sama bez większych oporów kierowałam się ku samozagładzie. Co ze mną było, do cholery? Czy on właśnie tego szukał? Kogoś, kto mu się z taką łatwością odda? Fantastycznie.
Zagryzłam wargę, gdy zaciskanie powiek nic nie dało, a z oczu spłynęły łzy. Byłam żałosna. Byłam zwykłą szmacianą (idealne dopasowanie słów) laleczką. A on po prostu podniósł mnie z ziemi i zaczął się mną bawić. A właśnie dotarłam do punktu, gdzie moje życie zaczynało się robić takie piękne. Byłam laleczką, która znalazła się w dobrych rękach. Zgubił mnie po drodze? Może Kaulitz wcale mnie nie zabrał z ziemi, tylko ukradł? Tak, ukradł. Dobre porównanie do rzeczywistości. Bardzo adekwatne. Dlaczego nie miałam wystarczająco dużo odwagi w sobie, by się zabić? Miałam tyle wariacji, tyle możliwości. Przecież nawet noże kuchenne by się nadawały. A jak nie noże, to mogłam skoczyć z dachu, utopić się w wannie, albo udusić poduszką, albo pewnie znalazłabym jakieś leki, albo wrzucić coś do wody, co jest pod napięciem... Dlaczego nie byłam silna? A może to, że nic sobie jeszcze nie zrobiłam, świadczyło o mojej sile? Nie. To Katarina była moją siłą. Ja tylko się o nią opierałam. Kurwa, tęskniłam za nią... Ona by wiedziała, co robić.
Nie wiedziałam, jak długo stałam przy drzwiach. Łzy zaczęły powoli wysychać, a w mojej głowie myśli powoli zaczęły powracać do swojego normalnego trybu przeskakiwania z jednej na drugą. I wtedy twarde drewno naparło na mnie, aż tylko cudem uniknęłam spotkania z podłogą. Kaulitz z ponurą miną wszedł do środka, a mnie nagle ścisnął się żołądek, gdy dostrzegłam krew spływającą z jego skroni. Zignorowałam panikę, która chciała wybuchnąć ze względu na przerażającą świadomość, że chciałam się rzucić na pomoc, opatrzyć go i odebrać mu ból, który na pewno musiał czuć. Byłam pierdoloną masochistką.
Minął mnie bez słowa i ruszył do łazienki, zapewne chcąc znaleźć apteczkę. Zacisnęłam zęby, walcząc z potrzebą pójścia tam. Usłyszałam otwierającą się szafkę. Zacisnęłam powieki, oplatając się ramionami, ale to było silniejsze ode mnie.
- Kurwa mać. – mruknęłam pod nosem i ignorując jakąś część mojego mózgu, która mówiła mi, że jeszcze się to na mnie odbije, otworzyłam drzwi do łazienki, by stanąć naprzeciw Kaulitza bez koszulki i sapnęłam bezgłośnie, gdy z wrażenia zakręciło mi się w głowie. Psychol spojrzał na mnie spod uniesionych brwi, ale ja bez słowa zabrałam mu z rąk apteczkę i wyciągnęłam z niej gazę i wodę utlenioną. Byłam chora. I trudno.
Kaulitz pochylił głowę w moim kierunku, opierając się jedną ręką o zlew i przez ten jeden jedyny moment poczułam się tak, jakbyśmy byli równi sobie, jakby on nie miał nade mną dosłownej władzy. Jakbym była ważna. I w jakiś sposób mi zaufał, bo przecież mogłam teraz wyciągnąć nożyczki i go zaatakować. Ale może on wiedział, że tego nie potrafiłam. Syknął, gdy starłam krew z rany. Wyglądało to tak, jakby uderzył się w coś ostrego, w jakiś kant. Tom go tak załatwił? Nie rozumiałam irracjonalnego wzburzenia, które się we mnie narodziło. Idiotyzm z mojej strony. Powinnam się cieszyć, że dostał za to, jak o mnie mówił. A mi było z tego powodu źle.
Przemyłam ranę, a potem ją opatrzyłam, choć nigdy tego nie robiłam. Przynajmniej komuś innemu, a nie sobie. Ale pamiętałam to z lekcji o pierwszej pomocy i byłam z siebie dumna, bo to wyglądało naprawdę dobrze. Miał opuchnięty policzek. U mnie już tego nie było. Może to była czysta karma? On mnie uderzył, to tym razem on dostał? Wątpiłam, by tak to odebrał.
Obserwował mnie spod półprzymkniętych powiek i nie zdążyłam nawet ogarnąć, co to oznacza, gdy nagle apteczka została zwalona na podłogę, a ja pojawiłam się na zlewie zamiast niej. Byłam z nim równa. Ale nie miałam czasu, by się mu przyjrzeć, gdy znalazł się niespodziewanie tak blisko mojej twarzy, bo jego dłonie mocno ścisnęły moje uda, rozchylając je i stanął między nimi. Poczułam, że w nie tym miejscu, co trzeba, robi mi się ciepło, a wtedy jego usta opadły na moje i motylki w moim brzuchu odpaliły arsenał fajerwerków, które eksplodowały z głośnym hukiem. Nie umiałam nawet zapanować nad własnymi reakcjami. Poczułam się tak, jakbym znalazła się na znanym i niebezpiecznym gruncie, ale musiałam pójść tak daleko jak to możliwe, bo on mnie pociągał w niemoralnie podniecający sposób. Wsunęłam dłoń w jego włosy i przyciągnęłam go do siebie bliżej, a on uśmiechnął się szeroko, tryumfując. Jego bliskość była odurzająca, ale gdy się całowaliśmy... To było tak, jakby on nagle wszedł w moją głowę, zrobił spustoszenie, a potem rozprzestrzenił się po całym organizmie przez żyły, rozgrzewając krew tak, że zaczynała mnie wypalać od środka. I nie potrafiłam się odsunąć. Uwielbiałam ten ból.
Puścił jedną nogę, by wsunąć dłoń pod moją koszulkę i znaleźć się na moich plecach, które automatycznie wygięły się w łuk. Jego język swobodnie, acz natarczywie wsuwał się do moich ust, synchronizując się z napieraniem warg i całego ciała na moje ciało. Ocierał się o mnie i znów zaczęłam się robić mokra. On nie potrafił mnie całować tak po prostu. Wkładał w to tyle zaborczości i namiętności, że nie mogłam tego znieść. Pożerał mnie. W całości.
Nagle oderwał się ode mnie i na kilka krótkich sekund oszacował mnie od góry do dołu. Dyszałam głośno i nieregularnie, a moje policzki wyraźnie dawały znak, że mi gorąco i że naprawdę mi się spodobało, co przed chwilą robiliśmy. A potem wytrzeszczyłam oczy, gdy on chwycił obiema dłońmi za brzeg mojej koszulki, by pociągnąć ją do góry tak mocno, że gdybym nie zorientowała się, że powinnam podnieść ręce do góry, prawdopodobnie rozerwałaby się gdzieś na szwach.
- Co... C-co... – chciałam się spytać o jego zamiary, ale nie byłam w stanie. Jedna z dłoni zawędrowała znowu na moje plecy, sprawnie rozpinając mój stanik... Zaraz! Zaraz, do cholery! – Nie, nie możesz...
- Milcz. Mogę. – poczułam usilną potrzebę zaciśnięcia nóg, gdy podniecenie skumulowało się między nimi, ale on tam stał i nie mogłam. Pulsowałam i nie miałam zielonego pojęcia, jak to się stało, że on zrobił mi coś tak... Takie rzeczy miał mi robić Harry, a nie ten człowiek.
Zdjął ze mnie stanik i odrzucił za siebie i uśmiechnął się w tak zepsuty sposób, że nie udało mi się powstrzymać westchnięcia. Harry nie był zepsuty. A przynajmniej nie aż tak. Więc o to chodziło? O to, że Kaulitz brał, co chciał, a Harry liczył się z tym, co ja czuję? Co było w tym, kurwa, złego? No co?...
Przełknęłam głośno ślinę i jęknęłam, protestując, gdy pochylił się nade mną, a jego usta znalazły się na lewej piersi. Zagryzłam wargę, gdy fala podniecenia znowu przewinęła się przez moje ciało i odchyliłam głowę do tyłu, przywalając nią w lustro za sobą. Usta zacisnęły się na sutku, język zaczął go pieścić, a ja znowu jęknęłam, lecz tym razem z czystej aprobaty. Dłoń zacisnęła się na drugiej piersi. Byłam mokra. Cholernie mokra. I chciałam, żeby zrobił coś więcej, niż tylko pieszczenie górnej partii mojego ciała, ale, kurwa, nie mogłam mu się oddać, bo nie byłam wydepilowana. Poczułam wściekłość na samą siebie i na te wszystkie przyziemne rzeczy, które mnie odsuwały od tego fenomenalnego ciała między nogami. Dlaczego ja od tego uciekałam? Nie pamiętałam ani jednego powodu.
Zassał sutek, a ja sapnęłam z wrażenia, a potem delikatnie go przygryzł. Oh, kurwa. Byłam w niebie. Nieskończonym i absolutnym i ten psychol mnie tam zaprowadził za rączkę jak małe dziecko, a robił mi rzeczy, które czyniły ze mnie kobietę.
Usta przesunęły się na prawą pierś, a lewa dłoń powoli zaczęła się zsuwać w dół. Spanikowałam, że zechce włożyć ją w dresy i już miałam zamiar ją złapać, gdy minęła gumkę i zsunęła się niżej. Niemal odetchnęłam z ulgą, ale wtedy zaczęła mnie gładzić po wzgórku łonowym, co poczułam dobitnie, choć był zakryty bielizną i spodniami. Zadrżałam. Język polizał pierś, usta dmuchnęły na nią zimnym powietrzem. Dłoń zsunęła się jeszcze niżej, zaczynając mnie pocierać w miejscu, gdzie jeszcze trochę i zamoczę koronkę. Kręciło mi się w głowie i było mi tak cholernie gorąco, że nie mogłam. Budował we mnie napięcie tak silne, że chciałam wybuchnąć. Naprawdę chciałam. Oparłam się rękoma o zlew i oplatając go nogami, wysunęłam biodra w stronę dłoni. Znów się uśmiechnął. Co w tym złego, że chciałam, żeby mi dał orgazm? Jeśli już się zdecydował na taką sytuację, mogłam z niej wyciągnąć coś dla siebie, prawda? Dlaczego myślałam o tym w takiej kategorii?
Usta przeniosły się na szyję. Ręka z lewej zmieniła się na prawą. Prawa narzuciła szybsze i mocniejsze tempo pocierania. Nie potrafiłam nawet kontrolować odgłosów, jakie z siebie wydawałam. Nie obchodziło mnie to. Przekroczyłam granicę przyzwoitego zachowywania się i miałam wszystko gdzieś. Liczyło się tylko to, że on sprawiał, że było mi dobrze.
- Więc powiedz mi. Uda mi się doprowadzić cię do kilku orgazmów? – spytał nagle, a mi coś gwałtownie ścisnęło się w dołku i nagle poczułam, że chyba zaczynam być blisko.
- Sam sprawdź. – odparłam zduszonym głosem, otwierając oczy, które jakimś cudem były zamknięte i moja twarz skonfrontowała się z zaróżowionymi policzkami Billa. Ekscytacja. Widziałam ją wyraźnie w nim całym. Podobało mu się sprawianie mi przyjemności.
- Obiecuję ci, że to zrobię. Tak często, jak mi na to pozwolisz. – wymruczał, chwytając moją dolną wargę między zęby. – Pozwolisz mi? – spytał, ocierając się ustami o moje. – Bo ja mógłbym to sprawdzać codziennie. – Spojrzał mi w oczy, naciskając dłonią mocniej, a moja wyobraźnia pofrunęła do miejsc, gdzie żadne z nas nie miało na sobie ubrań. Znów zadrżałam, tym razem zreflektowałam, że jeszcze trochę i eksploduję. – Pozwolisz mi? – spytał cicho, nie przerywając kontaktu wzrokowego i wiedziałam, że to było nie fair, że w takim momencie zgodzę się na wszystko, o co tylko poprosi. Dlaczego prosił, skoro mógł to wziąć tak czy siak?
- Pozwolę. – odparłam chyba sekundę przed tym, jak moje ciało wkleiło się w jego ciało tak, że między moimi piersiami, a jego klatką piersiową nie było ani milimetra przerwy, a ja otworzyłam usta, zamykając oczy, doświadczając pierwszego orgazmu z jego rąk. Usłyszałam jego dumny śmiech, zanim wpił się w moje wargi, dobitnie przedstawiając mi obraz tego, co jego język mógłby zrobić między moimi nogami. Co on mógłby tam robić. Gdyby ściągnął moje dresy. I mokrą bieliznę. Boże, Boże, Boże. O ja pierdolę. Przestałam oddychać, drgając spazmatycznie, dławiąc się ekstazą, emocjami, które zalały mnie tak, że nie widziałam opcji, by się z niej wydostać. Pierwszy raz zgarnęło mnie to tak bardzo i wiedziałam, że to nie koniec, ale on chciał już zabrać rękę. Oderwałam się od niego z jękiem. – Nie. Nie, nie, nie, nie waż się. – wydyszałam, dociskając do siebie jego rękę, otwierając oczy, mrugając nimi, czując nadciągającą kolejną falę. Kaulitz roześmiał się gardłowo, patrząc na mnie wciąż w ten sam, samczy i zepsuty sposób. Czytałam kiedyś o jakiejś pierdolonej fazie plateau, która dzięki stałemu poziomowi pozwalała ci dochodzić raz po raz i, kurwa, gdy na niego patrzyłam, byłam święcie przekonana, że nie musiałby nic robić, tylko patrzeć i ta faza plateau wciąż by była w tym samym miejscu. Boże, co on ze mną robił?!... – Oh, kurwa!... – tym razem moja głowa wpadła w idealne zagłębienie jego szyi i niemal zakwiliłam, mając ochotę przywalić sobie czymś ciężkim, bo z wrażenia zrobiło mi się ciemno przed oczami. Mój mózg był o krok od eksplozji. Znów przestałam oddychać, a jednak jakimś cudem jęczałam w jego skórę, nie potrafiąc poradzić sobie z nadmiarem rozpierdolu w moim ciele. Moja dłoń automatycznie zsunęła się po jego klatce piersiowej i nawet nie wiedziałam, co ja wyprawiam. Ale chciałam go dotknąć, bo to wydawało mi się właściwe i podniecające i udało mi się włożyć dłoń do jego spodni, ledwo przedostając się przez pasek. Ale udało mi się. Prosto pod bokserki. Gładki i gorący wzdłuż lewej nogawki, osz kurwa mać!... Moje usta wygięły się w Kaulitzowym uśmiechu, gdy on jęknął gardło. Kurwa, tak.  Zaraz złamię sobie rękę, ale dotknęłam go. Kurwa, kurwa, kurwa tak!
- Nie. – nagle moje dłonie znalazły się na moją głową, plecy na zimnym lustrze, a zamglone brązowe tęczówki spojrzały na mnie ostro. – Jeśli będziesz mnie dotykać, gwarantuję ci, że skończę w tobie, a tego nie chcesz. – dodał, a w po mojej głowie zaczęła odbijać się jak piłeczka ping-pongowa tylko jedna część zdania. „Skończę w tobie”. Chciałam, żeby we mnie skończył. Co w tym złego? – Chyba to do ciebie nie dociera. – zauważył, gdy nogami przysunęłam go do siebie bliżej. Potrząsnął głową. – Lena. Kosmetyczka będzie po południu. Wieczorem cię przerżnę, obiecuję. – dodał, a ja poczułam, że robi mi się gorąco od wstydu, który mnie nagle ogarnął. Puściłam go natychmiast, a on się roześmiał. Całkowicie naturalnie, bez złośliwości. – Jesteś niemożliwa. – mruknął i całując mnie szybko w usta, wyszedł z łazienki tak, jakby wcale nie miał twardego problemu w spodniach. I mokrej ofiary na zlewie.
Pierdolony idiota.


><><><><><>><><><><><><><><><><

Mam nadzieję, że się chociaż podobało... trochę :D


7 komentarzy:

  1. W sumie to mnie też się podoba. Kurwa, mam tak zrytą banię... I weź pod uwagę, że to mój pierwszy komentarz na tym blogu. Nie sądzę, że będzie inteligentny, bo dalej mam...pustostan w mózgu, ale... to co napisałaś teraz jest genialne. Nasz projekt Ci dobrze działa. Te, to dorasta. buahahahahaha.
    Ile ja bym dała, żeby mnie drugi Kaulitz przerżnął w tym momencie. W ogóle Hazza. Tak jak sama o nich piszę, tak w tym momencie to wydaje mi się jedną wielką bujda na resorach i nieporozumieniem.
    Brakuje mi Katariny.
    I wypierdol z linków kubek i wstaw modest (ładnie prosi).
    Chyba ogarnę to od początku i w końcu zostawię Ci opinię taką, ze kopara Ci zaryje o glebę.
    Ta no. Warzywko idzie wegetować.
    Kocham Cię! (i oby więcej wpisów tu. wierzę w Ciebie, robaczku. :D)

    OdpowiedzUsuń
  2. Brak mi słów po tym odcinku. Jest po prostu idealny! Czytałam go z wypiekami na twarzy chłonąc każdą literę,głoske, znak interpunkcyjny. I chcę więcej. Dużo więcej.
    Kiedy opisywałaś tą scenę w łazience dosłownie zrobiło mi się mokro między nogami tak jak bohaterce, w uszach zaczęło mi szumić, a w głowie zobaczyłam tą scenę z każdym detalem, a dochodząc do ostatniego zdania pomyślałam: kurwa,tylko tyle?
    Nie mogę doczekać się następnego odcinka!
    Pozdrawiam i życzę weny.

    OdpowiedzUsuń
  3. gorąco i mocno ;P gratuluje

    OdpowiedzUsuń
  4. Witamy nareszcie:) Strasznie tęskniłam za tym opowiadaniem i już się bałam, że nie wrócisz... a notka jak zawsze ciekawa, tylko jeszcze jedna będzie potrzebna abym znowu się uzależniła od tego opowiadania ^^ w szczególności z tego powodu, że następna notka zapowiada się niezwykle gorąca :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Po prostu brak słów. Pokazalas prawdziwa siebie w tym rodziale. Był baaardzo sugestywny:-) uwielbim takiego Kaulitza i uwielbiam Ciebie. Ciesze się ogromnie, że już jesteś. Patrycja

    OdpowiedzUsuń
  6. Mam czerwone policzki <3 Działasz ludziom na wyobraźnie XD Odcinek jest jakby to powiedzieć... HOT HOT HOT ! ^^ Podoba mi się Bill. Ciekawi mnie tylko czy spełni swoją obietnicę odnośnie 'przerżnięcia wieczorem' ? Emmmm... chyba jestem za bardzo dociekliwa :D
    Powiem tak: Cholernie się cieszę, że wróciłaś!!! Łuhu! Czekam na jak najszybszy nowy odcinek ;D

    P.S. Nieee, ja wcale nie próbuje nic wymuszać jakby co :P

    OdpowiedzUsuń
  7. No nie mów, że Lena tak szybko podda się jego urokowi:) tak czy inaczej to porywacz, obcy facet, poza tym ma tego swojego Harrego. Możesz przedluzyc moment cudownego oczekiwania ale i tak bosko piszesz. Czy wena wróciła na dłużej? Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń