O Boże. Ja tu wróciłam. I nawet nic nie mówię. Po prostu miłego czytania, bo rozdział mi się podoba :D
><><><><><><><><><><><><><><><
Minął chyba
tydzień, a on wciąż trzymał się ode mnie z daleka. Minął tydzień, a ja w końcu
zrozumiałam, że nie powinnam na to czekać, bo on był złem, a ja, mimo, że nie
byłam perfekcyjna i święta, powinnam się od takiego zła trzymać z daleka. Nie wiedziałam,
czym się właściwie kierował, bo prócz suchych faktów, on mi nic nie dawał. Nie
próbował wyjaśnić i w sumie nie dziwiło mnie to za bardzo, bo w końcu jaki
poważany terrorysta czy inny psychopata przyznaje się do swoich pobudek? Chyba,
że w momencie kulminacyjnym, czym z reguły była śmierć ofiary. Także... Miałam
nadzieję, że on nie miał zamiaru mnie wykorzystać, a potem zabić. Ale nie
umiałam o to spytać. Właściwie prawie wcale nie rozmawialiśmy. Dla mnie
wystarczająco męczące było to, że gdy tylko pojawiał się na horyzoncie, ja
zaczynałam obsesyjnie myśleć o seksie. Starałam się przestać, ale nie mogłam.
Oni mieli basen. I, do cholery, co niektórzy lubili się tam podtapiać. Kurwa,
to była jakaś paranoja. Oni oboje po prostu ociekali... wszystkim, czego
kobieta szukała u potencjalnego kochanka. A ja wyraziście zdawałam sobie sprawę, że mam dwadzieścia lat i nigdy
jeszcze tego nie zasmakowałam. I wtedy pojawiał się dylemat, całkiem oczywisty
– Harry. Byłam szmatą. Nie było innego wyjaśnienia.
Tom przynajmniej
starał się zachowywać w stosunku do mnie w cywilizowany sposób. Wydawało mi się
nawet, że się o mnie troszczył. A potem przez przypadek podsłuchałam ich
rozmowę i mój stabilny stan umysłowy rozsypał się w proch.
Ubrana w za
wielkie dresy, które wczoraj wybłagałam od Toma i swoją koszulkę, toczyłam się
właśnie po schodach i chyba właściwie sama podsunęłam sobie odpowiedź, dlaczego
Bill się mną nie interesuje. Pomijałam stan swoich nóg i innych części ciała,
które delikatnie sugerowały, że powinnam zastosować depilację, czy cokolwiek,
by usunąć z nich włoski, ja po prostu wyglądałam jak żul. Nawet nie miałam na
sobie makijażu. Ale, kurwa, dlaczego miałam się ogarniać?
I to byłam ja
– mistrzowskie zagranie sprzeczności. Z jednej strony go chciałam pomimo
kurewstwa, które się we mnie najwyraźniej rodziło, a z drugiej strony
wiedziałam, że muszę się trzymać od niego z daleka. Nie wiedziałam, dlaczego w
ogóle podejmowałam ten temat. Mój mózg za nic nie chciał przyswoić faktu, że
Bill Kaulitz mnie więził wbrew mojej woli, co z dnia na dzień okazywało się być
jedną wielką bzdurą. Jak bardzo chore było to, że z każdą dobą zaczynałam się
tu czuć tak, jakbym miała wakacje? Przecież to był jakiś żart. To było złe.
-... obchodzi?
Ty ją kupiłeś, czy ja?
Moje oczy
rozwarły się szeroko i wkleiłam się w ścianę, udając, że wcale nie usłyszałam
zirytowanego głosu psychola, niosącego się z biblioteki, do której właśnie
zmierzałam. Dlaczego oni gadali tak swobodnie, kiedy ja się kręciłam dosłownie
wszędzie, żeby unikać młodszego bliźniaka? Z resztą, lepiej dla mnie.
- Uznaję to za
pytanie retoryczne. – znudzenie wyzierało od Toma, ale gdzieś między wierszami
wyczułam napięcie. Zaraz się pokłócą. To nie była nowość w ciągu tego tygodnia
i chyba wiedziałam wcześniej, kiedy wybuchnie wojna, niż oni. Bez sensu. To
wszystko było takie głupie... – Ja się na to nie godziłem, więc nie muszę ją
traktować jak ścierwo w przeciwieństwie do ciebie. Mogę być dla niej dobry, bo
dom jest także mój, więc jest moim gościem, pomimo tego, że, jak to ująłeś,
kupiłeś ją i możesz robić z nią co zechcesz. Prawda jest taka, że od pierwszego
dnia, nie robisz nic, co sobie zaplanowałeś, więc oboje zdajemy sobie sprawę,
że to tylko czcze gadanie.
Słucham...?
- Robisz
wszystko, żeby mi ją obrzydzić.
- A ty nie
robisz nic, by mi w tym przeszkodzić. Bill, jakie to smutne, że nie potrafisz
się przyznać, że chcesz jej dać czas, by się przyzwyczaiła. Jesteś idiotą,
jakich mało. Możesz ją oszukiwać, ale chyba nie sądzisz, że uda ci się to ze
mną?
Nic z tego nie
rozumiałam. Ale spojrzałam na dół, na swoje stopy niemal znikające pod zbyt
długimi nogawkami i wtedy mnie olśniło.
- Ah więc tak?
Więc próbujesz się we mnie doszukać dobra? Zabawne. Życzę powodzenia i właśnie
tego dowiodę.
Serce stanęło
mi w gardle i ciśnienie natychmiast mi podskoczyło, gdy usłyszałam stanowcze
kroki kierujące się w moją stronę. Rozejrzałam się na boki, ale nie miałam,
gdzie się ukryć. Kurwa!...
- Więc teraz
zrobisz mi na złość. Sądzisz, że to sprawi, że cały tydzień zniknie? Nie uderzyłeś
jej, nie sprowokowałeś, nie obraziłeś. Przyznaj się, że gdy plan się
urzeczywistnił, ty po prostu nagle odkryłeś, że nie potrafisz jej krzywdzić
tak, jak to sobie uroiłeś w tym popieprzonym mózgu.
- Tom, jeszcze
trochę twojego pierdolonego robienia z siebie dyplomowanego psychologa, a ci
przyłożę.
- Bo nie
potrafisz inaczej?
Usłyszałam
głuchy dźwięk, który natychmiast dopasowałam do uderzenia pięści w twarz.
Wzdrygnęłam się. Byłam bliska paniki i to zdecydowanie dlatego, że byłam
niebezpiecznie blisko dwóch facetów, którzy mieli po stokroć więcej siły ode
mnie i potrafili się bić. A ja... Ja byłam marionetką.
- Prawda w
oczy kole. Biedny Bill, któremu spodobała się ofiara bardziej, niż by
przypuszczał. Oh, biedny Bill.... Biedny, bie... – urwał, gdy najwyraźniej
znowu dostał cios w szczękę, a ja poczułam, że w oczach zbierają mi się łzy. Co
to znaczyło? To, co on mówił?
- Nie
wypowiadaj się o rzeczach, o których nie masz żadnego pojęcia, człowieku. Nie
miałem zamiaru ci się tłumaczyć, ale jeśli naprawdę cię to tak, kurwa,
interesuje, to wybacz, że odebranie jej dziewictwa jest wisienką na pierdolonym
torcie. Przez ciebie odechciało mi się poczekać. Dzięki, kurwa. Potrafisz
spierdolić każdą zabawę.
- Kurwa, ale
ty masz najebane. Nie wierzę, że naprawdę jesteś moim bratem... – BACH! I
usłyszałam, jak ciało upada na ziemię. Czyje? Toma? Billa?
Nie
wiedziałam, skąd nagle znalazłam w sobie minimalną krztę racjonalizmu, ale nie
oponowałam. Rzuciłam się na schody i popędziłam na górę jak na złamanie karku,
nie bacząc na to, że oni mogli mnie usłyszeć. Choć gdyby usłyszeli, nie
skończyłoby się dla mnie to za dobrze. Ale kogo to, kurwa, obchodziło? I tak
byłam tu więziona. A Billa Kaulitz zrobił sobie rozrywkę z mojego życia. Poczułam
się gorzej, niż wtedy, gdy mi przyłożył. Gorzej, niż za każdym razem, gdy
czytałam o sobie na jakichś forach, że wykorzystuję One Direction, by coś
zyskać. Gorzej, niż wtedy, gdy widziałam, jak Harry całował się z jakąś
dziewczyną. Gorzej, niż wtedy, kiedy mój ojciec mnie uderzył. Gorzej, niż
skumulowane niepowodzenia.
Dlaczego...?
Nawet nie
mogłam się zemścić. Jak mogłam się zemścić, będąc zdana na łaskę wroga?
Zamknęłam
drzwi od jego sypialni i oparłam się o nie, dysząc ciężko. Nie będę płakać.
Jestem dużą dziewczynką, do cholery. Musiałam się wziąć w garść, musiałam coś
zrobić, coś wymyślić. Cokolwiek, kurwa.
Patrzyłam na
siebie i nie wierzyłam, że nagle już nie mogłam nosić dresów. To było takie
żałosne. Postępowałam zgodnie z jego planem i nie potrafiłam się przeciwstawić.
Sama bez większych oporów kierowałam się ku samozagładzie. Co ze mną było, do
cholery? Czy on właśnie tego szukał? Kogoś, kto mu się z taką łatwością odda?
Fantastycznie.
Zagryzłam
wargę, gdy zaciskanie powiek nic nie dało, a z oczu spłynęły łzy. Byłam
żałosna. Byłam zwykłą szmacianą (idealne dopasowanie słów) laleczką. A on po
prostu podniósł mnie z ziemi i zaczął się mną bawić. A właśnie dotarłam do
punktu, gdzie moje życie zaczynało się robić takie piękne. Byłam laleczką,
która znalazła się w dobrych rękach. Zgubił mnie po drodze? Może Kaulitz wcale
mnie nie zabrał z ziemi, tylko ukradł? Tak, ukradł. Dobre porównanie do
rzeczywistości. Bardzo adekwatne. Dlaczego nie miałam wystarczająco dużo odwagi
w sobie, by się zabić? Miałam tyle wariacji, tyle możliwości. Przecież nawet
noże kuchenne by się nadawały. A jak nie noże, to mogłam skoczyć z dachu,
utopić się w wannie, albo udusić poduszką, albo pewnie znalazłabym jakieś leki,
albo wrzucić coś do wody, co jest pod napięciem... Dlaczego nie byłam silna? A
może to, że nic sobie jeszcze nie zrobiłam, świadczyło o mojej sile? Nie. To
Katarina była moją siłą. Ja tylko się o nią opierałam. Kurwa, tęskniłam za
nią... Ona by wiedziała, co robić.
Nie
wiedziałam, jak długo stałam przy drzwiach. Łzy zaczęły powoli wysychać, a w
mojej głowie myśli powoli zaczęły powracać do swojego normalnego trybu
przeskakiwania z jednej na drugą. I wtedy twarde drewno naparło na mnie, aż
tylko cudem uniknęłam spotkania z podłogą. Kaulitz z ponurą miną wszedł do
środka, a mnie nagle ścisnął się żołądek, gdy dostrzegłam krew spływającą z
jego skroni. Zignorowałam panikę, która chciała wybuchnąć ze względu na
przerażającą świadomość, że chciałam się rzucić na pomoc, opatrzyć go i odebrać
mu ból, który na pewno musiał czuć. Byłam pierdoloną masochistką.
Minął mnie bez
słowa i ruszył do łazienki, zapewne chcąc znaleźć apteczkę. Zacisnęłam zęby,
walcząc z potrzebą pójścia tam. Usłyszałam otwierającą się szafkę. Zacisnęłam
powieki, oplatając się ramionami, ale to było silniejsze ode mnie.
- Kurwa mać. –
mruknęłam pod nosem i ignorując jakąś część mojego mózgu, która mówiła mi, że
jeszcze się to na mnie odbije, otworzyłam drzwi do łazienki, by stanąć
naprzeciw Kaulitza bez koszulki i sapnęłam bezgłośnie, gdy z wrażenia zakręciło
mi się w głowie. Psychol spojrzał na mnie spod uniesionych brwi, ale ja bez
słowa zabrałam mu z rąk apteczkę i wyciągnęłam z niej gazę i wodę utlenioną.
Byłam chora. I trudno.
Kaulitz
pochylił głowę w moim kierunku, opierając się jedną ręką o zlew i przez ten
jeden jedyny moment poczułam się tak, jakbyśmy byli równi sobie, jakby on nie
miał nade mną dosłownej władzy. Jakbym była ważna. I w jakiś sposób mi zaufał,
bo przecież mogłam teraz wyciągnąć nożyczki i go zaatakować. Ale może on
wiedział, że tego nie potrafiłam. Syknął, gdy starłam krew z rany. Wyglądało to
tak, jakby uderzył się w coś ostrego, w jakiś kant. Tom go tak załatwił? Nie
rozumiałam irracjonalnego wzburzenia, które się we mnie narodziło. Idiotyzm z
mojej strony. Powinnam się cieszyć, że dostał za to, jak o mnie mówił. A mi
było z tego powodu źle.
Przemyłam
ranę, a potem ją opatrzyłam, choć nigdy tego nie robiłam. Przynajmniej komuś
innemu, a nie sobie. Ale pamiętałam to z lekcji o pierwszej pomocy i byłam z
siebie dumna, bo to wyglądało naprawdę dobrze. Miał opuchnięty policzek. U mnie
już tego nie było. Może to była czysta karma? On mnie uderzył, to tym razem on
dostał? Wątpiłam, by tak to odebrał.
Obserwował
mnie spod półprzymkniętych powiek i nie zdążyłam nawet ogarnąć, co to oznacza,
gdy nagle apteczka została zwalona na podłogę, a ja pojawiłam się na zlewie
zamiast niej. Byłam z nim równa. Ale nie miałam czasu, by się mu przyjrzeć, gdy
znalazł się niespodziewanie tak blisko mojej twarzy, bo jego dłonie mocno
ścisnęły moje uda, rozchylając je i stanął między nimi. Poczułam, że w nie tym
miejscu, co trzeba, robi mi się ciepło, a wtedy jego usta opadły na moje i
motylki w moim brzuchu odpaliły arsenał fajerwerków, które eksplodowały z
głośnym hukiem. Nie umiałam nawet zapanować nad własnymi reakcjami. Poczułam
się tak, jakbym znalazła się na znanym i niebezpiecznym gruncie, ale musiałam
pójść tak daleko jak to możliwe, bo on mnie pociągał w niemoralnie podniecający
sposób. Wsunęłam dłoń w jego włosy i przyciągnęłam go do siebie bliżej, a on uśmiechnął
się szeroko, tryumfując. Jego bliskość była odurzająca, ale gdy się
całowaliśmy... To było tak, jakby on nagle wszedł w moją głowę, zrobił
spustoszenie, a potem rozprzestrzenił się po całym organizmie przez żyły,
rozgrzewając krew tak, że zaczynała mnie wypalać od środka. I nie potrafiłam
się odsunąć. Uwielbiałam ten ból.
Puścił jedną
nogę, by wsunąć dłoń pod moją koszulkę i znaleźć się na moich plecach, które
automatycznie wygięły się w łuk. Jego język swobodnie, acz natarczywie wsuwał
się do moich ust, synchronizując się z napieraniem warg i całego ciała na moje
ciało. Ocierał się o mnie i znów zaczęłam się robić mokra. On nie potrafił mnie
całować tak po prostu. Wkładał w to tyle zaborczości i namiętności, że nie
mogłam tego znieść. Pożerał mnie. W całości.
Nagle oderwał
się ode mnie i na kilka krótkich sekund oszacował mnie od góry do dołu.
Dyszałam głośno i nieregularnie, a moje policzki wyraźnie dawały znak, że mi
gorąco i że naprawdę mi się spodobało, co przed chwilą robiliśmy. A potem
wytrzeszczyłam oczy, gdy on chwycił obiema dłońmi za brzeg mojej koszulki, by
pociągnąć ją do góry tak mocno, że gdybym nie zorientowała się, że powinnam
podnieść ręce do góry, prawdopodobnie rozerwałaby się gdzieś na szwach.
- Co...
C-co... – chciałam się spytać o jego zamiary, ale nie byłam w stanie. Jedna z
dłoni zawędrowała znowu na moje plecy, sprawnie rozpinając mój stanik... Zaraz!
Zaraz, do cholery! – Nie, nie możesz...
- Milcz. Mogę.
– poczułam usilną potrzebę zaciśnięcia nóg, gdy podniecenie skumulowało się
między nimi, ale on tam stał i nie mogłam. Pulsowałam i nie miałam zielonego
pojęcia, jak to się stało, że on zrobił mi coś tak... Takie rzeczy miał mi
robić Harry, a nie ten człowiek.
Zdjął ze mnie
stanik i odrzucił za siebie i uśmiechnął się w tak zepsuty sposób, że nie udało
mi się powstrzymać westchnięcia. Harry nie był zepsuty. A przynajmniej nie aż
tak. Więc o to chodziło? O to, że Kaulitz brał, co chciał, a Harry liczył się z
tym, co ja czuję? Co było w tym, kurwa, złego? No co?...
Przełknęłam
głośno ślinę i jęknęłam, protestując, gdy pochylił się nade mną, a jego usta
znalazły się na lewej piersi. Zagryzłam wargę, gdy fala podniecenia znowu
przewinęła się przez moje ciało i odchyliłam głowę do tyłu, przywalając nią w lustro
za sobą. Usta zacisnęły się na sutku, język zaczął go pieścić, a ja znowu
jęknęłam, lecz tym razem z czystej aprobaty. Dłoń zacisnęła się na drugiej
piersi. Byłam mokra. Cholernie mokra. I chciałam, żeby zrobił coś więcej, niż
tylko pieszczenie górnej partii mojego ciała, ale, kurwa, nie mogłam mu się
oddać, bo nie byłam wydepilowana. Poczułam wściekłość na samą siebie i na te
wszystkie przyziemne rzeczy, które mnie odsuwały od tego fenomenalnego ciała
między nogami. Dlaczego ja od tego uciekałam? Nie pamiętałam ani jednego
powodu.
Zassał sutek,
a ja sapnęłam z wrażenia, a potem delikatnie go przygryzł. Oh, kurwa. Byłam w
niebie. Nieskończonym i absolutnym i ten psychol mnie tam zaprowadził za rączkę
jak małe dziecko, a robił mi rzeczy, które czyniły ze mnie kobietę.
Usta
przesunęły się na prawą pierś, a lewa dłoń powoli zaczęła się zsuwać w dół.
Spanikowałam, że zechce włożyć ją w dresy i już miałam zamiar ją złapać, gdy
minęła gumkę i zsunęła się niżej. Niemal odetchnęłam z ulgą, ale wtedy zaczęła
mnie gładzić po wzgórku łonowym, co poczułam dobitnie, choć był zakryty
bielizną i spodniami. Zadrżałam. Język polizał pierś, usta dmuchnęły na nią
zimnym powietrzem. Dłoń zsunęła się jeszcze niżej, zaczynając mnie pocierać w
miejscu, gdzie jeszcze trochę i zamoczę koronkę. Kręciło mi się w głowie i było
mi tak cholernie gorąco, że nie mogłam. Budował we mnie napięcie tak silne, że
chciałam wybuchnąć. Naprawdę chciałam. Oparłam się rękoma o zlew i oplatając go
nogami, wysunęłam biodra w stronę dłoni. Znów się uśmiechnął. Co w tym złego,
że chciałam, żeby mi dał orgazm? Jeśli już się zdecydował na taką sytuację,
mogłam z niej wyciągnąć coś dla siebie, prawda? Dlaczego myślałam o tym w
takiej kategorii?
Usta
przeniosły się na szyję. Ręka z lewej zmieniła się na prawą. Prawa narzuciła
szybsze i mocniejsze tempo pocierania. Nie potrafiłam nawet kontrolować
odgłosów, jakie z siebie wydawałam. Nie obchodziło mnie to. Przekroczyłam
granicę przyzwoitego zachowywania się i miałam wszystko gdzieś. Liczyło się
tylko to, że on sprawiał, że było mi dobrze.
- Więc powiedz
mi. Uda mi się doprowadzić cię do kilku orgazmów? – spytał nagle, a mi coś
gwałtownie ścisnęło się w dołku i nagle poczułam, że chyba zaczynam być blisko.
- Sam sprawdź.
– odparłam zduszonym głosem, otwierając oczy, które jakimś cudem były zamknięte
i moja twarz skonfrontowała się z zaróżowionymi policzkami Billa. Ekscytacja.
Widziałam ją wyraźnie w nim całym. Podobało mu się sprawianie mi przyjemności.
- Obiecuję ci,
że to zrobię. Tak często, jak mi na to pozwolisz. – wymruczał, chwytając moją
dolną wargę między zęby. – Pozwolisz mi? – spytał, ocierając się ustami o moje. –
Bo ja mógłbym to sprawdzać codziennie. – Spojrzał mi w oczy, naciskając dłonią
mocniej, a moja wyobraźnia pofrunęła do miejsc, gdzie żadne z nas nie miało na
sobie ubrań. Znów zadrżałam, tym razem zreflektowałam, że jeszcze trochę i
eksploduję. – Pozwolisz mi? – spytał cicho, nie przerywając kontaktu wzrokowego
i wiedziałam, że to było nie fair, że w takim momencie zgodzę się na wszystko, o
co tylko poprosi. Dlaczego prosił, skoro mógł to wziąć tak czy siak?
- Pozwolę. –
odparłam chyba sekundę przed tym, jak moje ciało wkleiło się w jego ciało tak,
że między moimi piersiami, a jego klatką piersiową nie było ani milimetra
przerwy, a ja otworzyłam usta, zamykając oczy, doświadczając pierwszego orgazmu
z jego rąk. Usłyszałam jego dumny śmiech, zanim wpił się w moje wargi, dobitnie
przedstawiając mi obraz tego, co jego język mógłby zrobić między moimi nogami.
Co on mógłby tam robić. Gdyby ściągnął moje dresy. I mokrą bieliznę. Boże,
Boże, Boże. O ja pierdolę. Przestałam oddychać, drgając spazmatycznie,
dławiąc się ekstazą, emocjami, które zalały mnie tak, że nie widziałam opcji,
by się z niej wydostać. Pierwszy raz zgarnęło mnie to tak bardzo i wiedziałam,
że to nie koniec, ale on chciał już zabrać rękę. Oderwałam się od niego z
jękiem. – Nie. Nie, nie, nie, nie waż się. – wydyszałam, dociskając do siebie
jego rękę, otwierając oczy, mrugając nimi, czując nadciągającą kolejną falę. Kaulitz
roześmiał się gardłowo, patrząc na mnie wciąż w ten sam, samczy i zepsuty sposób.
Czytałam kiedyś o jakiejś pierdolonej fazie plateau, która dzięki stałemu
poziomowi pozwalała ci dochodzić raz po raz i, kurwa, gdy na niego patrzyłam,
byłam święcie przekonana, że nie musiałby nic robić, tylko patrzeć i ta faza
plateau wciąż by była w tym samym miejscu. Boże, co on ze mną robił?!... – Oh,
kurwa!... – tym razem moja głowa wpadła w idealne zagłębienie jego szyi i
niemal zakwiliłam, mając ochotę przywalić sobie czymś ciężkim, bo z wrażenia
zrobiło mi się ciemno przed oczami. Mój mózg był o krok od eksplozji. Znów
przestałam oddychać, a jednak jakimś cudem jęczałam w jego skórę, nie potrafiąc
poradzić sobie z nadmiarem rozpierdolu w moim ciele. Moja dłoń automatycznie
zsunęła się po jego klatce piersiowej i nawet nie wiedziałam, co ja wyprawiam.
Ale chciałam go dotknąć, bo to wydawało mi się właściwe i podniecające i udało
mi się włożyć dłoń do jego spodni, ledwo przedostając się przez pasek. Ale
udało mi się. Prosto pod bokserki. Gładki i gorący wzdłuż lewej nogawki, osz
kurwa mać!... Moje usta wygięły się w Kaulitzowym uśmiechu, gdy on jęknął
gardło. Kurwa, tak. Zaraz złamię sobie
rękę, ale dotknęłam go. Kurwa, kurwa, kurwa tak!
- Nie. – nagle
moje dłonie znalazły się na moją głową, plecy na zimnym lustrze, a zamglone brązowe
tęczówki spojrzały na mnie ostro. – Jeśli będziesz mnie dotykać, gwarantuję ci,
że skończę w tobie, a tego nie chcesz. – dodał, a w po mojej głowie zaczęła
odbijać się jak piłeczka ping-pongowa tylko jedna część zdania. „Skończę w
tobie”. Chciałam, żeby we mnie skończył. Co w tym złego? – Chyba to do ciebie
nie dociera. – zauważył, gdy nogami przysunęłam go do siebie bliżej. Potrząsnął
głową. – Lena. Kosmetyczka będzie po południu. Wieczorem cię przerżnę,
obiecuję. – dodał, a ja poczułam, że robi mi się gorąco od wstydu, który mnie
nagle ogarnął. Puściłam go natychmiast, a on się roześmiał. Całkowicie
naturalnie, bez złośliwości. – Jesteś niemożliwa. – mruknął i całując mnie
szybko w usta, wyszedł z łazienki tak, jakby wcale nie miał twardego problemu w
spodniach. I mokrej ofiary na zlewie.
Pierdolony
idiota.
><><><><><>><><><><><><><><><><
Mam nadzieję, że się chociaż podobało... trochę :D
W sumie to mnie też się podoba. Kurwa, mam tak zrytą banię... I weź pod uwagę, że to mój pierwszy komentarz na tym blogu. Nie sądzę, że będzie inteligentny, bo dalej mam...pustostan w mózgu, ale... to co napisałaś teraz jest genialne. Nasz projekt Ci dobrze działa. Te, to dorasta. buahahahahaha.
OdpowiedzUsuńIle ja bym dała, żeby mnie drugi Kaulitz przerżnął w tym momencie. W ogóle Hazza. Tak jak sama o nich piszę, tak w tym momencie to wydaje mi się jedną wielką bujda na resorach i nieporozumieniem.
Brakuje mi Katariny.
I wypierdol z linków kubek i wstaw modest (ładnie prosi).
Chyba ogarnę to od początku i w końcu zostawię Ci opinię taką, ze kopara Ci zaryje o glebę.
Ta no. Warzywko idzie wegetować.
Kocham Cię! (i oby więcej wpisów tu. wierzę w Ciebie, robaczku. :D)
Brak mi słów po tym odcinku. Jest po prostu idealny! Czytałam go z wypiekami na twarzy chłonąc każdą literę,głoske, znak interpunkcyjny. I chcę więcej. Dużo więcej.
OdpowiedzUsuńKiedy opisywałaś tą scenę w łazience dosłownie zrobiło mi się mokro między nogami tak jak bohaterce, w uszach zaczęło mi szumić, a w głowie zobaczyłam tą scenę z każdym detalem, a dochodząc do ostatniego zdania pomyślałam: kurwa,tylko tyle?
Nie mogę doczekać się następnego odcinka!
Pozdrawiam i życzę weny.
gorąco i mocno ;P gratuluje
OdpowiedzUsuńWitamy nareszcie:) Strasznie tęskniłam za tym opowiadaniem i już się bałam, że nie wrócisz... a notka jak zawsze ciekawa, tylko jeszcze jedna będzie potrzebna abym znowu się uzależniła od tego opowiadania ^^ w szczególności z tego powodu, że następna notka zapowiada się niezwykle gorąca :D
OdpowiedzUsuńPo prostu brak słów. Pokazalas prawdziwa siebie w tym rodziale. Był baaardzo sugestywny:-) uwielbim takiego Kaulitza i uwielbiam Ciebie. Ciesze się ogromnie, że już jesteś. Patrycja
OdpowiedzUsuńMam czerwone policzki <3 Działasz ludziom na wyobraźnie XD Odcinek jest jakby to powiedzieć... HOT HOT HOT ! ^^ Podoba mi się Bill. Ciekawi mnie tylko czy spełni swoją obietnicę odnośnie 'przerżnięcia wieczorem' ? Emmmm... chyba jestem za bardzo dociekliwa :D
OdpowiedzUsuńPowiem tak: Cholernie się cieszę, że wróciłaś!!! Łuhu! Czekam na jak najszybszy nowy odcinek ;D
P.S. Nieee, ja wcale nie próbuje nic wymuszać jakby co :P
No nie mów, że Lena tak szybko podda się jego urokowi:) tak czy inaczej to porywacz, obcy facet, poza tym ma tego swojego Harrego. Możesz przedluzyc moment cudownego oczekiwania ale i tak bosko piszesz. Czy wena wróciła na dłużej? Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuń