czwartek, 26 września 2013

Chapter XI

Ujmę to w ten sposób - kurwa, ale mi gorąco. I to nie ma nic wspólnego z rozdziałem. Masakra.
Miłego czytania XD

><><><><><><><><><><><><><><><

Językiem zlizałam strużkę spermy z twarzy, gapiąc się tępo w podłogę, unikając nawet widoku spuszczonych spodni Kaulitza, który oparł się o przeciwległą ścianę, próbując chyba dojść do siebie. Nie miałam pojęcia i chyba mnie to nie interesowało. Rzeczywistość z powrotem do mnie przyszła, niszcząc cały akt w tak genialny sposób, że poczułam obrzydzenie do samej siebie.  Chciałam zniknąć.
Kątem oka dostrzegłam, że Kaulitz zakłada bokserki i spodnie jak gdyby nigdy nic. Nie wiedziałam nawet, czy ma zamiar coś powiedzieć na temat tego, co się właśnie stało. Ja sama chyba nie miałam nic do powiedzenia. Prócz tego, że wolałabym, żeby zamiast pieprzenia, po prostu mnie zabił. Ale chyba potrzebowałam jakichś słów z jego ust. Palący ból, który rozprzestrzeniał się po klatce piersiowej, dawał mi znać, że jeszcze trochę, a zacznę robić wszystko, byleby się go pozbyć. Nieważne, czy to będzie histeria, czy potrzeba zniszczenia wszystkiego wokół siebie z sobą włącznie. Chciałam, żeby chociaż jednym słowem potwierdził, że to nie było po prostu pieprzenie. Choć wiedziałam, że było. Zrobiłam coś, co miałam zrobić z mężczyzną, którego kocham. Boże, dlaczego...?
Przełknęłam ślinę, wciąż mając w ustach smak nasienia i zacisnęłam powieki, wstając z podłogi. Żadnych słów. Nie chciałaś żadnych słów, które miałby sprawić, że poczujesz się lepiej. Jesteś szmatą, więc się tak czuj.
Nie zaszczyciłam Kaulitza ani jednym spojrzeniem. Wstałam na chwiejnych nogach i szczerze, to nawet nie interesowało mnie to, że mam związane ręce. On nie kwapił się, by mnie oswobodzić, więc pójdę do kogoś, kto mi w tym pomoże. A jakim cudem otworzyłam drzwi od łazienki łokciem, to już nie miałam pojęcia.
- Co ty robisz? – wzdrygnęłam się, gdy w bibliotece rozległ się głos debila, który miał zostać w łazience, a wlókł się za mną.
- Idę. Gdybyś tego nie zauważył. Daj mi spokój. – burknęłam, zastanawiając się, gdzie może być Tom. Próbowałam nie myśleć, że mógłby coś słyszeć, bo, do kurwy nędzy, nie wiem, jak Kaulitz to zrobił, ale seks był niesamowity. Nie podobało mi się to. Znaczy... podobało po skurwysynie. Ale... Oh, kurwa no...
- Możesz chociaż dać mi się rozwiązać?
- Odwal się. Nie waż się mnie dotykać. – warknęłam, przyspieszając kroku. Dławiłam się oddechem i bólem w klatce piersiowej, a on swoim gadaniem to wzmagał. Czego on teraz wymagał? Chciał, żebym mu się po tym wszystkim rzuciła w ramiona i przyrzekła dozgonną miłość? Po moim trupie. Po moim trupie, do cholery. Mógł mieć nade mną przewagę w uwodzeniu mojego ciała. Ale nie przejmie mojego umysłu.
- Śmiesznie to brzmi w twoich ustach w obecnym momencie. – zauważył drwiąco, a ja zatrzymałam się gwałtownie. Znowu policzek. I to konkretny. Ten facet wiedział, gdzie uderzyć. Po prostu unosił rękę i BACH! Parsknął śmiechem, gdy wyciągnęłam do niego jeszcze bardziej ręce, czując, jak bardzo mnie od tego bolą. Ale czym był ból fizyczny w porównaniu do tego, co działo się wewnątrz? Niczym. Ręcznik zniknął z moich rąk, więc natychmiast złapałam za nadgarstki, by je rozmasować. Odwróciłam się do Kaulitza, zanim zdążył dodać jeszcze jedno słowo. Powinnam była się domyślić, że dla niego to był po prostu zwykły akt. Nie mogłam uwierzyć, że mogłam być tak naiwna.
- Wiesz co? – oblizałam ostentacyjnie wargi i westchnęłam głośno. – Wybacz, powinnam chyba zareagować na to odrobinę inaczej. Przepraszam. – uniosłam dłonie, by przyciągnąć do siebie jego twarz. Jego wargi wygięły się w dumnym uśmieszku, a mnie wewnątrz skręciło. – Seks był fenomenalny. I pokażę cię jak. – puściłam jego twarz i zamrugałam oczami. – Właśnie tak. – moje palce zacisnęły się w pięść i poszybowały w kierunku jego policzka, by zderzyć się z nim z całej siły. – Taki był, kurwa, fenomenalny, że, kurwa, mam ochotę cię zabić na miejscu! – wrzasnęłam, patrząc, jak przez zachwianie równowagi, Kaulitza zatoczył się do tyłu, trzymając się za policzek. – Mam nadzieję, że jesteś dumny z tego, jak potraktowałeś dziewczynę, dla której to był pierwszy raz! W łazience! Ze związanymi rękoma! – podeszłam do niego i kopnęłam go w piszczel, nie przejmując się tym, że zaskoczenie zmyło się z jego twarzy, a jego resztki pokryły się porządnym wkurwem, który prawdopodobnie za chwilę mnie zniszczy. Kiedy ja przestałam się go tak bać, jeśli minął tylko tydzień?
- Nie wmówisz mi, że ci się to nie podobało, więc przestań się zachowywać jak rozhisteryzowany bachor, kiedy jest już po wszystkim! Każda twoja jebana reakcja mówiła mi wyraźnie, że mam nie przestawać! A teraz mi mówisz, że zrobiłem coś źle?!
- A zastanawiałeś się nad jakimkolwiek komfortem psychicznym, a nie tylko fizycznym?! Jesteś, kurwa, pojebany! – odwróciłam się na pięcie, odmaszerowując z biblioteki twardym krokiem. Nie chciałam się nawet zastanawiać, dlaczego mnie nie uderzył i dlaczego starał się siebie wytłumaczyć, kiedy nigdy tego nie robił.

Być może zawali studia. Właściwie to była tego całkiem pewna. Nie ogarniała nawet, co się działo na zajęciach, gdy już w końcu postanowiła na nie uczęszczać. Człowiek by pomyślał, że to tylko przyjaciółka. Nie miłość życia, nie rodzina. Ale ona czuła się tak, jakby ktoś jej wyrwał poważną część jej duszy. Zaczęła się zastanawiać, co z nią było nie tak, jeśli nawet Louis nigdy nie przysporzył jej czegoś takiego. To chyba było gorsze, niż każde jedno załamanie nerwowe, jakie przeżyła. Non stop myślała, co ma zrobić. Coś musiała, a miała związane ręce. Może nie dosłownie, ale... ale...
Nigdzie nie znalazła informacji, gdzie ten psychopata mógł mieszkać. Znalazła stare adresy, ale obecni mieszkańcy jego byłej posesji nie mieli pojęcia, gdzie obecnie może przebywać. Kręciła się bezsensownie w kółko. Nie spała po nocach tak długo, aż w końcu raczyła się tabletką nasenną, którą podbierała swojej matce. W nocy było najgorzej, bo gdy przychodziło jej do głowy, co jej przyjaciółka mogła przeżywać, było jej niedobrze i niejednokrotnie moczyła poduszkę łzami, które nie chciały przestać płynąć.

- Tak, tak, tak, właśnie tak. – moja głowa wcisnęła się w poduszkę, a ciało wygięło w łuk. Zamknęłam oczy, nie mogąc znieść tego, co on ze mną robił. – Boże, Bill...

Minęły dwa tygodnie i zaczęła porządnie świrować. Może ją gwałcił. Może ją trzymał gdzieś zamkniętą o chlebie i wodzie. Może ją maltretował, bił do krwi. Może ją niszczył psychicznie. Mógł robić z nią, co chciał. Przecież ją kupił, była więc na jego łasce. Obiecała sobie, że jeśli go znajdzie, zabije go. Ukryje scyzoryk w kieszeni i w kulminacyjnej sytuacji go wyciągnie i zrobi z niego pożytek. Nie wiedziała, że można nienawidzić osoby, której się nie znało. Ale potem odkryła, że to jednak było możliwe. Gdyby tylko znalazła jakąkolwiek wskazówkę. Gdyby tylko wiedziała, jak dotrzeć do Leny. Żeby mogła powiedzieć, gdzie są. Cokolwiek. Nie mogła znieść myśli, że może do tego czasu ona już była... martwa.

- Jedz.
- Nie jestem głodna.
- Lena, czy ciebie już do reszty pojebało? Nie będę cię niańczyć.
- Więc się odpierdol.
- Kurwa, jeśli chcesz, żebym cię karmił, to trzeba było to powiedzieć wcześniej.
- C-co?! No chyba... – urwałam, gdy między moje wargi został wepchnięty widelec z ziemniakami.
- W tym domu nie urządza się strajków głodowych, nieważne, czy ktoś się obraża, czy nie. Przestań się zachowywać jak głupi bachor, do cholery.

- Coś musisz wiedzieć! Rozmawiałaś z tym człowiekiem!
- Harry, nic nie wiem! To ty dostałeś list, przy czym nawet mi nie chcesz powiedzieć, co w nim było! To ty masz przede mną jakieś tajemnice i może ty trzymasz klucz do sprawy, do cholery! Myślisz, że mi jest łatwo?! –zagryzła wargę, próbując powstrzymać cisnące się do oczu łzy. Jebany szczeniak. Jak mógł ją posądzać o to, że coś zatajała?
Brązowowłosy kręcił się po jej pokoju i widziała wyraźnie po jego twarzy i ciele, że jest zmęczony i przerażony. Nie mogli zadzwonić po policję, bo ten psychol miał na nich wszystkich haczyk. Wiedziała więc, że o Harrym też coś wiedział, a ten nie chciał nic powiedzieć. Więc znalazł na niego coś konkretnego. Ale Styles wszystko skrzętnie ukrywał, bo był tego nauczony jako jeden z najbardziej znanych wokalistów na całym świecie. Wkurwiało ją jednak, że wymagał od niej, by mówiła mu wszystko, kiedy on milczał. I śmiał jeszcze jej wytykać, że coś zostawiała dla siebie.
- Przepraszam, Kat. Nie radzę sobie. – opadł z impetem na jej łóżko i przeczesał nerwowo swoje kręcone włosy. Był już tutaj ponad tydzień. O tydzień więcej, niż pozwalał jego grafik. To było wystarczającym dowodem, że naprawdę mu zależało. Wszyscy się na niego wściekali, ale on uparcie im mówił, że to wyjątkowa sytuacja i nie może wrócić. Odwołali sesje zdjęciowe i wywiady. Zbliżał się występ na żywo, który prawdopodobnie też ominie. Nawet go nie interesowało, czy zostanie wyrzucony. Chciał mieć przy sobie z powrotem Lenę. A gdy już będzie miał ją w swoich ramionach, zacznie się zastanawiać, co zrobić ze sobą dalej.
- Musimy się wspierać. Nie możemy działać przeciw sobie, bo to nic nie da. Starzy Leny odwrócili się plecami, gdy tylko dostali pieniądze. Jesteśmy tylko my dwoje. – wymamrotała Katarina, wciąż walcząc ze łzami. Harry w końcu wyciągnął ramię, by ją do siebie przyciągnąć. Musiał być silniejszy od niej. Musiał coś wymyślić. Nie potrafił nawet przyjąć do wiadomości, że jego ukochanej coś mogło się stać. Że ten człowiek mógł ją tknąć nawet jednym palcem. Tak bardzo, jak był przerażony, tak bardzo zżerała go wściekłość. List, który leżał na dnie jego walizki ciążył mu na sercu jak jeszcze nic nigdy. Wyraźnie pamiętał linijki, które ubodły go najbardziej.
„Proponowałbym z niej zrezygnować, bo uwierz mi, jeśli zdecyduję się ją wyrzucić, będzie jak te wszystkie szmaciane lalki, które były tak wiele razy użytkowane, że są porozrywane w wielu miejscach, a niektóre części muszą zostać doszyte, by wciąż się trzymały całości. Zużyta. Rozumiesz, co mam na myśli?”
Gdyby mógł szukać pomocy, już dawno by to zrobił. Ale nie mógł.
„Pamiętasz może listopad 2007? Cóż, jakoś tak się stało, że niby nikt nie wie, co się wtedy wydarzyło, a ja owszem. A wrzesień 2009? A kwiecień 2011? A grudzień 2012? Niegrzeczny z ciebie chłopczyk, Styles.”
Wiedział o wszystkim. Wszystkich rzeczach, o których chciał zapomnieć, które, jeśli wyjdą na jaw, będzie skończony jako artysta i jako człowiek. Wiedział, że dla swojego dobra powinien zrezygnować z Leny Howard. Ale jego serce chciało ryzykować. Chciał zrobić dla niej wszystko, co tylko może. Miłość kierowała się własnym, nielogicznym i absurdalnym kodeksem prawnym.
- Może powinniśmy znaleźć kontakt z tymi dwoma, co byli w zespole, zanim się rozpadł. – zauważyła Katarina w nagłym olśnieniu. – Powinni wiedzieć, gdzie on jest, prawda? W końcu egzystowali ze sobą naprawdę długo i chociaż zespół się rozpadł, oni powinni coś wiedzieć. Cokolwiek. – wyplątała się z objęć Harry’ego i zsunęła się z łóżka, by chwycić laptopa leżącego na biurku. – Tylko musimy znaleźć jakąkolwiek informację, gdzie oni teraz są. Jeśli są w Niemczech, to ty się do nich dostaniesz. – spojrzała na brązowowłosego znacząco, a on pokiwał bezwiednie głową.
„Nikt nie wie, gdzie mieszkam. Naprawdę nikt. A jeśli myślisz, że ktoś z mojej przeszłości ci pomoże w poszukiwaniach, to cóż... jak zwykle jesteś w błędzie. Biedne dziecię.”
Znał każdą jego wadę. Nie miał pojęcia, jak to zrobił, jak to odkrył.Wydrwił wszystko, co sobą reprezentował. Dał mu do zrozumienia, że jest niczym. Nie rozumiał, jakim cudem istniały osoby, które mogły być tak... amoralne, zdegenerowane, tak złe. Czym on mu zawinił? Czym Lena mu zawiniła? I czemu nikt go nie zamknął w psychiatryku, kiedy był na to czas? Jego brat najwyraźniej nie był lepszy, skoro z nim mieszkał i godził się na to, by ten wariat wywalił dziesięć milionów lekką ręką na dziewczynę. Nienawidził psycholi. Nienawidził ludzi, którzy nie potrafili utrzymać siebie w ryzach. Nienawidził ludzi, którzy zagrażali Lenie. Nienawidził siebie, że nie mógł nic zrobić.
Jak niby miał teraz wrócić do swojej pracy? Szczerze, każde pieprzone piosenki o miłości były skierowane do niej. Nie miał zamiaru się rozkleić przy milionach widzów. A teraz był pewien, że tak by się to skończyło. Człowiek nie mógł żyć bez serca, które pompowało krew, które dawało życie. Więc on... Więc on nie żył, tak?


Jak ja mogłam mu się poddawać bez żadnej walki? Wystarczy, że mnie dotknął, a ja ulegałam jak pierwsza lepsza napalona dziwka. Gdybym chociaż brała za to pieniądze. Ale nie, ja po prostu brałam to, co on mi dawał. I to w jakim stylu. Dziwiłam się, że Tom ze mną rozmawiał. Byłam gorsza, niż wszystko to, co jest warte poniżania. Ale Tom nie był tym wszystkim zaskoczony i to mnie bolało. Co bardziej pokręcone, wydawało mi się, że od tego dnia, tydzień temu, kiedy straciłam dziewictwo, zaczęłam się z nim jakoś lepiej dogadywać. To nie miało za grosz sensu.
Chyba, że patrzeć na to, jak zachowywał się jego brat.
Ale to nieważne, czy rozmawiałam z nim, czy się z nim kłóciłam, czy unikałam go przez cały dzień – noc zawsze kończyła się tak samo. Czasami udawało mi się zasnąć. Ale nie na długo. Przynajmniej tak sądziłam, bo nigdy nie byłam w stanie dojrzeć godziny w ciemnej sypialni. I nie rozumiałam, dlaczego przy zapalonych światłach Kaulitz zachowywał się jak dziki, napalony zwierz, a przy zgaszonych – tak jak teraz.
Obudziły mnie delikatne pocałunki na moim dekolcie, błądzące raz w stronę piersi, raz w stronę szyi, jakby usta nie wiedziały, dokąd chcą podążać tym razem. Uchyliłam powieki tak, by nie widział, że już nie śpię. Ciężko było mi się przyzwyczaić do ciemności na samym początku, ale w końcu wszystko stało się wystarczająco wyraźne, by odebrało mi dech. Kaulitz wisiał nade mną, opierając się rękach tak, że widziałam jego umięśnione barki i zarys jego opalonych pleców. Nagich pleców. Tak nagich jak reszta jego ciała.
- Czy ty nigdy nie masz dość? – spytałam, gdy usta w końcu zdecydowały się na szyję i zaczęły ją całować tuż pod moim uchem. Przeszyły mnie dreszcze i zagryzłam wargę.
- A czy ty masz kiedykolwiek dość? – usłyszałam wyjątkowo niski i zachrypnięty głos i przełknęłam głośno ślinę. Prawa dłoń złapała brzeg kołdry i zsunęła ją niżej, aż poczułam na brzuchu chłodne powietrze. Nie ubrałam się po ostatnim razie. Jakoś nie sądziłam, że w ogóle była taka potrzeba i najwyraźniej miałam rację.
- Rozumiem, że odpowiedzią jest po prostu „nie”. – mimowolnie się uśmiechnęłam, a jego gorące wargi przeniosły się na mój policzek i podbródek.
- Miałem wyjątkowo obrazowy sen. – wydyszał, a jego zęby zaczęły lekko kąsać moją dolną wargę, by po chwili otrzeć się o nią ustami. – I myślałem, że jest taki, jak często ostatnio miewam. Ale był inny. Obudziłem się nie do końca usatysfakcjonowany. – magicznie całował moje usta, jakby chciał z nich spić coś, co tylko on widział. Nie było w nim typowej dla niego agresji, ale pozostawił mnie nienasyconą, rozgrzał w ciągu kilka sekund, odkąd tylko dotknął moich warg. Westchnęłam prosto w jego rozchylone usta.
- O czym ty mówisz?
- O tobie. O tobie w moim śnie. – palce zaczęły łagodnie wędrować wzdłuż talii i nagle do mnie dotarło, że to było złe. Namiętny dotyk z jego strony robił z moją duszą znacznie gorsze rzeczy, niż to, co się działo zazwyczaj. Pieprzenie się było czymś, w czym mogłam utonąć. Mogłam sobie wmówić, że to tylko cholerne pieprzenie. Ale to, co on miał zamiar zrobić, wykraczało poza bezpieczne ramy seksu. W ciągu tygodnia zdążyłam rozróżnić jedno od drugiego. I nie chciałam, żeby on robił mi to specjalnie. Nie chciałam. Dlaczego dopiero teraz to do mnie dotarło, skoro to się działo za każdym razem, kiedy było ciemno? Co on mi robił?
- Rozumiem, że to był jeden z tych snów, kiedy ja próbuję udać, że cokolwiek byś nie próbował zrobić, mnie to nie tknie, a ty się nakręcasz i kończymy w jakiejś średnio wygodnej pozycji i... – urwałam, gdy ponownie zaczął mnie całować w ten sam sposób, który rozwalał mnie na łopatki. Co jest, kurwa?
- Pudło. Ale jeśli będziesz grzeczna, to kiedyś ci powiem. – uciął temat i zsunął się niżej, wytyczając sobie szlak do moich piersi. Na chwilę tylko się wyprostował, by odsunąć kołdrę na bok, pozbawiając mnie jakiejkolwiek osłony. Ułożył się między moimi nogami i z zadowolonym uśmieszkiem na twarzy pochylił się nade mną, by muskaniem piersi rozpocząć oblężenie mojego ciała.
Za późno zdałam sobie sprawę z tego, jak to na mnie działa. Ale on zdawał się wiedzieć o tym już znacznie wcześniej. Nie potrafiłam się już przeciwstawić takiemu czemuś. A on najwyraźniej uznał, że wszystkie chwyty są dozwolone.
Zaczęło mi się robić coraz cieplej i coraz bardziej czułam pulsowanie między nogami i przysięgam, że miałam ochotę zacząć przeklinać z bezsilności. To nie tak miało być. On miał uwodzić tylko moje ciało. Nie moją chorą i pojebaną duszę, do kurwy nędzy!
Wessał sutek, a ja westchnęłam głośno, zaciskając powieki. Uh, cholera. On mnie zabije. A jeśli jakimś cudem przeżyję, to nie wiem, co ze mnie zostanie. Dłoń gładziła udo, biodro, wgłębienie pleców, przyciągając moje ciało do jego gorącego ciała i płonęłam. Nie byłam w stanie powstrzymać ckliwych emocji, które zaczęły ściskać moje gardło. Byłam bliska paniki, a on nie przerywał delikatnych pieszczot, łamiąc jedną ścianę za drugą, jakby był w tym perfekcjonistą. I mimo, że doskonale wiedziałam, jaki będzie jego kolejny ruch, nie potrafiłam przestać czuć. To był jakiś koszmar. Koszmar, który przerażał, ale nie można było się z niego wybudzić. A nawet się tego nie chciało.
Dłoń zniknęła z pleców, by opuszkami palców powędrować między moje nogi i znowu przełknęłam nagromadzoną ślinę. Usłyszałam, że się uśmiecha, gdy gładząc mnie tam, najwyraźniej zauważył, że jestem już na niego gotowa. Nie byłam nawet zdziwiona. Nie miałam pojęcia, jak on to robił, ale każdy dotyk z jego strony sprawiał, że coś mi się ściskało w dołku, a mój mózg stawał się zamroczony od podniecenia. Gdy Harry mnie dotykał, byłam w stanie się odsunąć. Od niego nie potrafiłam uciec w żaden możliwy sposób.
Po moim pierwszym razie zawsze używał prezerwatywy. Ale nigdy w nocy. W nocy zawsze musiał mnie czuć. Tak przynajmniej sądziłam. Tym razem było dokładnie tak samo. Językiem sunął po moich piersiach, zahaczając zębami, drażniąc kolczykami. Moje dłonie drżały, gdy wsunęły się w jego rozpuszczone włosy. Kosmyki łaskotały moją rozpaloną skórę. Moje gorące policzki dawały mi do zrozumienia, jak bardzo roztapiałam się pod jego dotykiem. Oddychałam płytko.
Objęłam go nogami, a moje dłonie przeniosły się na jego barki. Uwielbiałam czuć pod palcami siłę tego mężczyzny. I choć obracała się ona przeciw mnie, wciąż mnie pociągała. Przyciągnęłam go do siebie bliżej, dając mu do zrozumienia, że nie chcę więcej czekać. Uśmiechnął się ponownie, łapiąc zębami wargę i patrząc na mnie spod półprzymkniętych oczu, zaczął ją lizać, by potem musnąć ją swoimi ustami. I znów lizał. I znów muskał, drażniąc mnie kilkudniowym zarostem. Ręka między moimi nogami złapała za męskość, którą nakierowała do mojego wejścia. I po chwili westchnęłam głęboko prosto w jego usta, gdy Bill się we mnie w końcu wsunął. Spomiędzy jego warg wyrwało się krótkie „oh”, gdy z podniecenia zacisnęłam się na nim, a potem, opierając się na łokciach, zaczął się we mnie poruszać, ocierając się ciałem o moje ciało. Jego oczy bacznie obserwowały moje oczy i wiedziałam, że on doskonale zdawał sobie sprawę, że może w nich coś zobaczyć, gdy kochał się ze mną w ten sposób. Bo kochał się ze mną. Nie było żadnego innego wytłumaczenia na to, co się właśnie z nami działo. Nie można było robić to w tak emocjonalny sposób i udawać, że to po prostu kolejny seks na liście. W tym było coś, czego ja nie potrafiłam zdefiniować, ale ilekroć patrzyłam na niego, wiedziałam, że on to wie i że robi to celowo. Nie umiałam uciec przed tym spojrzeniem. Tak samo jak nie umiałam uciec od jego dłoni, która splatała się z moją dłonią tak, jakby nie chciała, bym odsuwała się od niego ani o milimetr. Nie rozumiałam go. I nawet jeśli z nim walczyłam, w tym jednym momencie wiedziałam, że stałam po jednej stronie, bo każde z nas dawało coś od siebie i mimo, że nie padły żadne słowa, jego poczynania, jego mina, jego dotyk – to wszystko mówiło samo za siebie. I dlatego się tak tego panicznie bałam. Bo jeśli on wtedy stawał się taki otwarty, ja musiałam być dokładnie taka sama. Nie chciałam, żeby wiedział, co czuję. A czułam już zbyt wiele.
Nie rozumiałam też tej bliskości. I tego, że to było... Że tu już nie chodziło o to, żeby przeżyć kolejny z miliona orgazmów. Coś we mnie mówiło mi, że to jedyny sposób, by zbliżyć się do niego. By odkryć, że posiada drugą stronę, tę czułą. By odkryć, że nie jest egoistyczny, bo gdyby był, liczyłby się tylko ze swoją własną przyjemnością.
Zamknęłam oczy, gdy rozkosz powoli zaczęła obejmować mnie w coraz mocniejszym uścisku w akompaniamencie głębokich i tak nieziemsko dopracowanych pchnięć. Nasze oddechy mieszały się ze sobą tak długo, aż Bill złączył nasze usta w kolejnym uderzającym w struny mojego umysłu pocałunku. Ciała mokre od potu. Głośne westchnięcia, ciche jęki, szelest prześcieradła pod nami. Druga ręka dotknęła mojego policzka i pogładziła go w taki sposób, że nie rozumiałam, jak to się stało, że dokładnie w tym samym momencie doszłam gwałtowanie, przestając oddychać na długi czas, zaciskając się na nim spazmatycznie, aż jego jęk w moje usta przeszył pokój. Ale nie zaprzestał wahadłowego ruchu. Wciąż go w sobie czułam i wciąż walczyłam z tym, by ponownie zacząć oddychać i wbiłam głowę w poduszkę, otwierając oczy. Wtedy napotkałam jego wzrok i przepadłam. Przez myśl mi przeszło, że może to był właśnie powód zgaszonych świateł. Ale to była tylko pusta myśl, która nie miała żadnego odzwierciedlenia w rzeczywistości.

Bo rzeczywistość nie była nocą.

11 komentarzy:

  1. Wiedziałam, po prostu wiedziałam, że Bill nie jest tylko bezdusznym człowiekiem nastawionym na brać, ale ma w sobie również jakiś pierwiastek człowieczeństwa, coś, co Lena dostrzega i mam nadzieję, że wykorzysta, by do niego dotrzeć. Cokolwiek by o sobie nie mówił, jaki zły by nie był to troszczy się o Lenę, np. zmuszając ją do jedzenia (niby nic a jednak...). Zastanawiam się, co Lena zobaczy, kiedy młody Kaulitz odkryje swoją prawdziwą twarz. Co sprawiło, że stał się tym, kim jest teraz?
    Nie mogę doczekać się kolejnego chaptera ;)
    Pozdrawiam i życzę weny ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja chce więcej !!!!! <3 tak mnie to chłonie taka ciekawość że szok uff :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Lubię Billa. Lubie tego pierdolonego psychopatę, ponieważ... No cóż, mamy coś wspólnego ze sobą.
    Powinnam współczuć Lenie, ale tego nie zrobię. Nie zrobię, ponieważ ona nawet tego nie chce najwyraźniej. Ciągnie ją do niego. Fizycznie i nie tylko. Zresztą, no nie ukrywajmy. Oni są siebie warci.
    Hazza nabroił. I sądzę, że on nie zasługuje na nią. Poza tym powinien trochę pomyśleć o tym, że Katarina jest dla niej jak siostra.
    I to właśnie Kat jest mi żal, ze względu na to, że Lena była dla niej jedyną osobą, która jako tako ją trzymała. A teraz Kat została sama. A głupi Harry nic nie potrafi ogarnąć. I nie pomaga jej. A w ogóle to powinien sam odpuścić, zanim zrobi mu się coś złego.
    Dobra, bredzę, więc się zmywam. Mam nadzieję, że tym razem wyszło mi to znacznie treściwiej niż ostatnio.
    Ach! Zapomniałabym. Ostatni opis aktu. Kłaniam Ci się :D (Tak, możesz to traktować jako wskazówkę).
    I to czego nie powiedziałam dopowiedz sobie sama. I tak dobrze wiesz co ja myślę.
    Weny Robaczku.
    Kocham Cię!

    OdpowiedzUsuń
  4. Ahhh, kurcze kocham to opowiadanie i twój sposób pisania. I ubolewam nad moim brakiem cierpliwości, bo skręca mnie żeby przeczytać kolejny odcinek...

    K.

    OdpowiedzUsuń
  5. Dostałam adres Twojego bloga od znajomej i odkładałam czytanie na "później". Aż w końcu wczoraj wieczorem wzięłam się za tych jedenaście części. Jedna myśl: dlaczego czas tak szybko płynie?! Musiałam odłożyć półtora odcinka na dzisiaj, aż w końcu skończyłam. TO JEST NIESAMOWITE! Tyle jestem w stanie napisać. Najpierw myślałam, że to będzie blog o One Direction (bo Harry). Po prologu mogłam stwierdzić, że to FFTH, ale zmylił mnie potem Styles... Jednak to jest o TH. Boże, jakie to jest cudowne! Zdecydowanie za mało jest tych odcinków! Uczucia, jakie towarzyszą mi podczas lektury tego opowiadania są nie do opowiedzenia.
    Zakochałam się w tym świrze. Nienormalny, napalony Kaulitz to chyba jedno z tych oblicz, jakie lubię w nim najbardziej. Byłam wściekła na niego, kiedy przyszedł ot tak po prostu do domu Leny i powiedział jej, że ją kupił. Co to w ogóle było?! Nie można kupić sobie człowieka! Ale... Ale teraz już nie wiem, co mam o tym myśleć. Może Bill naprawdę szuka miłości? Popieprzona ta sytuacja.
    Czekam na kolejny rozdział!
    Czy wysyłasz powiadomienia? Jeśli tak, to proszę o informowanie mnie na gg: 2961493, albo na moim blogu: http://in-your-fantasy.blogspot.com/
    Z góry dziękuję i pozdrawiam! ;)
    Dodaję Cię też do linków.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ależ nie ma za co:D A teraz przechodzę do rzeczy, całkowicie popieram poprzedniczkę, dlaczego czas tak szybko płynie przy czytaniu Twoich opowiadań? To jakaś masakra. Ten rozdział był inny, bardziej refleksyjny. Tylko nie rozumiem dlaczego Lena za każdym razem oddaje mu się? Ja wiem, że wystarczy, że Bill na nią spojrzy, ale dziewczyno opanuj się!:) Jak tak dalej pójdzie to Lena wykończy się i psychicznie i fizycznie.
      Pozdrawiam Patrycja

      Usuń
  6. Już nie mogę doczekac się kolejnego rozdziału, coś czuję że będzie swietny:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Kiedy kolejna notka? Czekamy:)

    OdpowiedzUsuń
  8. Hej. My chcemy nowy rozdział! Prooooszę:)

    OdpowiedzUsuń
  9. Cudowne opowiadanie :)
    kiedy możemy spodziewać sie następnego odcinka?

    OdpowiedzUsuń