Chyba mnie poryło, że dodaję nowy rozdział, ale dobra, wytnie się. xD
Tak czy siak... Zaczyna się dziać!
(tak, dopiero zaczyna cię dziać, serio xD)
><><><><><><><><><><><><><
Myślałam, że
spieprzę wszystko. A nie spieprzyłam nic. Myślałam, że będzie się teraz do mnie
odnosił z rezerwą, bo w końcu przyznałam się, że go kocham. A było zupełnie na
odwrót. Miałam idiotycznie wrażenie, że jemu się to podobało i że dzięki temu
czuł się przy mnie swobodniej. Przynajmniej miałam takie poczucie, gdy, leżąc w
łóżku, długo mi się przyglądał z lekkim uśmiechem na twarzy, podczas gdy jego
palce wędrowały po mojej nagiej skórze tam, gdzie tylko chciały. Powinnam była
się peszyć. Myślałam, że będę się peszyć następnego dnia. Ale nie. Jakimś cudem
sprawił, że czułam się dobrze ze swoim uczuciem do niego. Jakby właśnie to
uczucie otworzyło mi furtkę do jego zagmatwanego świata. I kiedy myślałam, że
wiem o nim wiele, okazało się, że pozostało znacznie więcej rzeczy, których
mogłam się nauczyć. I mówił więcej, niż wcześniej.
- Jak mam go
przeprosić po tych dwóch latach? – spytał nagle, gdy znalazłam go na tarasie,
palącego papierosa. Serce roztłukło mi się radośnie, gdy okazało się, że jakimś
cudem udało mi się przemówić mu do rozumu. Na początku myślałam jednak, że
stroi sobie ze mnie żarty, bo nie od dziś było wiadomo, że miał wyjątkowo
dziwaczne poczucie humoru. Ale nie, on nawet na mnie nie spojrzał, zapatrzony
gdzieś w dal. – Ty nawet nie masz pojęcia, jak ja go traktowałem, zanim się
tutaj pojawiłaś... – podeszłam do niego i wtuliłam się w jego bok, choć nie
miałam pojęcia, skąd znalazła się we mnie odwaga, by to zrobić, ale on nie
oponował. Gdy tylko oplotłam go rękoma, jego lewe ramię przyciągnęło mnie do
siebie bliżej. Dziwne. Ale przyjemne. Wtuliłam policzek w jego ciało,
delektując się męskim zapachem.
- Ale on ci
wybaczył. – zauważyłam spokojnie. Było mi tak dobrze w jego towarzystwie, że
czasami chciałam aż parsknąć śmiechem z idiotyzmu sytuacji. Było mi dobrze z
facetem, który mnie kupił. Kto to widział?
Bill zastygł w
bezruchu i dotarło do mnie, że pewnie ten cymbał nie miał o niczym pojęcia. No
jasne, że nie. Kto go miał uświadomić?
- Jak to
wybaczył? – w jego głośnie wyraźnie było słychać dezorientację, a ja nawet nie
wiedziałam dlaczego. Żyli w jednym domu, wiedzieli o wszystkich swoich
poczynaniach, znali swoje plany, znali siebie... a jednocześnie wszystko było
na odwrót. Z resztą mówiłam mu o tym dwa dni temu, kiedy się kłóciliśmy. Skoro
tego nie pamiętał... Ale pamiętał, że mu powiedziałam, że go kocham... prawda?
- Powiedział
mi, że ci wybaczył już tego samego dnia, gdy go oskarżyłeś o te rzeczy, których
nigdy nie zrobił. – odparłam, przymykając oczy. – Wiesz co? Może pokaż mu teksty,
jakie napisałeś. To zawsze może być pretekst do rozmowy.
Co było
najbardziej zaskakujące w Billu Kaulitz? To, że robił wszystko z marszu. Nie
zastanawiał się, nie spierał sam ze sobą, nie próbował się zdemotywować
ponurymi myślami. Po prostu ruszał do działania. Natychmiast.
- Jesteś
genialna. – wydyszał i gdy podniosłam głowę, by się do niego uśmiechnąć, on
pochylił się nade mną, by mnie mocno pocałować. – Po prostu genialna. – dodał,
a ja go puściłam, żeby przypadkiem nie wyrwał mi rąk, gdy tak postanowił
wystartować do sypialni. Cóż, miałam przynajmniej nadzieję, że nie ma u Toma
Katariny, bo mogłoby być trochę niekomfortowo.
To może ja
pójdę w końcu sprawdzić, jak się pływa w tym basenie, skoro inna rozrywka
właśnie zeszła mi z oczu? Wzruszyłam ramionami i podążyłam za Billem do pokoju,
gdzie właśnie przewalał szafkę naprzeciw łóżka, gdzie stał telewizor. Ach, więc
tutaj trzymał wszystkie swoje teksty. Udałam, że nic nie zauważyłam, gdy
zmierzył mnie podejrzliwym spojrzeniem i skierowałam się do garderoby, by
sprawdzić, czy miałam coś takiego jak kostium kąpielowy. Skoro dostałam mnóstwo
kompletów bielizny, to mogłam dostać coś takiego jak bikini, prawda? Nie
chciałam moczyć czegoś, co miało metkę od Agent Provocateur i nie było
kostiumem kąpielowym. Boże, ten świr wydawał na moją bieliznę mnóstwo
pieniędzy. Przecież, gdy kiedyś w Londynie przechodziłyśmy obok butiku, to
myślałam, że się popłaczę, gdy zobaczyłam ceny. Jeden komplet kosztował koło
tysiąca funtów, do cholery. A ja kompletów miałam... Cóż, ponad dziesięć. A
dokładnie to piętnaście. W związku z tym, nie dość, że wydał na mnie dziesięć
milionów, to kupił mi bieliznę za ponad piętnaście tysięcy dolarów. To świr,
który ewidentnie nie ma na co wydawać pieniędzy. A przecież ten czubek nie
zarabia, więc w końcu mu się skończą fundusze, prawda? Chyba, że o czymś nie
wiem. A cała ta faza ze śledzeniem mnie? Ktoś musiał to robić, a za darmo na
pewno by się nie zgodził na podglądanie dwudziestoletniej dziewczyny.
Potrząsnęłam głową, nie chcąc nawet próbować się zastanowić nad tym, co ludzie
musieli zrobić, żeby się dowiedzieć, kiedy mam okres i jaki mam rozmiar
bielizny. Moje oczy rozszerzyły się znacznie, gdy przypomniało mi się, że w
takim razie rozerwał już pięć tysięcy dolarów ot tak. Tak po prostu zniszczył
komplet bielizny. Tak po prostu, jakby były ze zwykłego sieciowego sklepu. O,
jest!
Wyciągnęłam z
szuflady wyjątkowo skąpe czarno-czerwone bikini akurat w momencie, gdy w
drzwiach garderoby pojawił się Bill z zeszytem w ręku. Poczułam, że robi mi się
dziwnie ciepło, choć nie miałam pojęcia czemu, bo w końcu nie dość, że widział
mnie w bieliźnie, to jeszcze i bez niej, co ostatnio zdarzało się znacznie
częściej. Nie miałam pojęcia, czemu myśl, że zobaczyłby mnie w tym czymś, co
przypominało bikini aktorek porno, sprawiła, że między nogami odczułam radosne
pulsowanie. Jego wzrok, który dokładnie przeskanował, co trzymałam w dłoniach,
wcale mi tego nie ułatwił. Szybki numerek w garderobie?... Nie, zaraz. Ich
pogodzenie się było ważniejsze. Wynocha, Kaulitz.
- Basen? –
spytał, gdy jego oczy w końcu oderwały się od stroju i zaczęły sunąć po moich
skrzyżowanych po turecku nogach przez talię, piersi, aż do twarzy. Boże, ten
facet był po prostu niemożliwy. Jakim cudem w spojrzeniu można mieć tyle seksu?
Pytanie było bezsensowne. Wystarczyło być Kaulitzem z wysokim libido.
- Uznałam, że
muszę się jakoś sobą zająć. – wzruszyłam znowu ramionami, zasuwając szufladę i
wstałam. Bill zrobił krok w moją stronę, ale się zatrzymał, marszcząc czoło. –
Coś się stało?
- Cóż,
chciałem ci pomóc, ale jeśli cię dotknę, to cię tutaj przelecę, a mam wrażenie,
że powinienem iść do Toma. Kurwa. – burknął, cofając się do tyłu. Na jego
twarzy widziałam wyraźne oburzenie, które mnie dziwnie rozbawiło. – Dlaczego ty
jesteś taka seksowna? – spytał, a mi zrobiło się grzesznie dobrze z idiotycznej
kobiecej dumy.
- Zaprowadzić
cię za rączkę do pokoju Toma? – zmrużył morderczo oczy i mimowolnie parsknęłam
śmiechem, szybko pokonując dzielącą nas odległość. Stanęłam na palcach, by w
miarę się z nim zrównać wzrostem. Przysunęłam się tak blisko, że ustami prawie
ocierałam się jego ustami, a jego wolna dłoń umieściła się na mojej talii. – Co
ty na to, że jeśli załatwisz sprawę ze swoim bratem pomyślnie, ja przyjdę do
ciebie prosto z basenu i zrobię wszystko, co będziesz tylko chciał? –
wymruczałam, chwytając zębami jeden z kolczyków w jego wardze, a moja ręka
dotknęła jego klatki piersiowej, by powoli zsunąć się niżej i niżej, aż pod
pasek, gdzie delikatnie zacisnęła się na zawartości bokserek, aż z ust Kaulitza
wyrwało się ciche westchnienie. – W każdym miejscu, jakie zapragniesz, w każdej
pozycji, jakiej zapragniesz, a ja udostępnię ci każde wejście, jakiego
zapragniesz. Co ty na to? Odpo... – kolejne pytanie zginęło w jego ustach,
które nagle dossały się do moich, a ręka, która zniknęła z mojej talii,
pojawiła się na policzku, odgarniając moje włosy. Zadrżałam, gdy podniecenie
zalało mnie od środka i zamruczałam między jego wargi, przyjmując do siebie
jego język. Przemknęło mi przez myśl, że nigdy nie byłam szczególnie święta,
ale on wyciągnął ze mnie wszystko, co miałam w sobie wyuzdanego. Pierwszy raz w
życiu byłam aż tak świadoma swojej własnej seksualności i tego, jak mogę
działać na kogoś innego. Tylko ja nie chciałam działać na kogoś innego. Tylko
na tego mężczyznę, który całował mnie coraz zachłanniej, jakby chciał mnie
pożreć. Oderwałam się od niego, by nie doprowadził nas do sytuacji, gdzie
zdzieranie z siebie ubrań stałoby się koniecznością. Choć nie przeczę, że bardzo
by mi to odpowiadało. Dlaczego wciąż go chciałam, choć dzisiaj uprawialiśmy
seks pod prysznicem? Och, cholera, przez niego chyba uzależniłam się od tego,
co ze mną robił.
- Wszystko, co
będę chciał?
- Wszystko.
Uśmiechnął się
szeroko, choć na jego twarzy wyraźnie odmalowało się jego zepsucie i mięśnie w
podbrzuszu spięły mi się tak, że aż mnie zabolało. Nie mówiąc nic więcej,
puścił mnie i zostawił podnieconą w garderobie. Usłyszałam szczęk zamykanych
drzwi w sypialni i zaczęłam się zastanawiać, dlaczego pozwoliłam mu odejść, nie
zaspokajając mnie. Mój mózg przy nim chyba tracił jakąkolwiek logikę.
Spotkałam Kat
akurat, gdy miała zamiar wchodzić do swojego pokoju, a jej zaróżowione policzki
wyjaśniły mi dosłownie wszystko i jeszcze więcej. Najwyraźniej jednak Kaulitz
im w czymś przeszkodził, a ja złośliwie pomyślałam sobie, że przynajmniej ja
nie zostałam tak paskudnie zostawiona sama sobie. Nie chciałam wnikać, jak to
się stało, że miałyśmy tak bogate życie erotyczne i to w miejscu, gdzie obie
powinnyśmy płakać i rozpaczać z powodu sytuacji, w jakiej się znalazłyśmy.
- Czy ja
wkrótce zobaczę cię tutaj nago? – spytała, gdy zlustrowała mnie od góry do
dołu. Uśmiechnęłam się szeroko, radosnym krokiem podchodząc do niej.
- Ten cymbał
mi to kupił, więc te sznurki zwane bikini, które tak biją po oczach swoją
niewidzialnością, są jego sprawką. Nie mam innego. – odparłam, nie czując się
ani odrobinę zażenowana. W końcu chodziłam tu już bez bielizny. Więc hej, teraz
przynajmniej coś zakrywało mi eee... rowek. I piersi. I wzgórek łonowy. Dobrze,
że chociaż to. Ostatnio paradowałam w koszulce, a pod nią nic nie miałam, więc
jak się pochylałam, to wszystko było widać. Powinnam się była wstydzić swojego
zachowania. – Nie chcesz popływać ze mną w basenie? Nigdy w sumie go nie
używałam, a zapowiada się długa rozmowa w pokoju, z którego zostałaś wyrzucona.
I w taki oto
sposób – ja w bikini, Kat w bieliźnie – parę minut później wylądowałyśmy na
dworze i z głośnym piskiem wskoczyłyśmy do basenu, mając gdzieś to, że pewnie
nas usłyszeli. W końcu to z tarasu Toma chciałam wskoczyć do wody, w której
właśnie się taplałam. I psy chyba też chciały do nas dołączyć, bo tylko
patrzyły na nas wyczekująco, ale żadna z nas nie dała im na cokolwiek
pozwolenia.
- Myślisz, że
się pogodzą? – spytała Katarina, gdy wynurzyłam się z kilkusekundowego
nurkowania dla zmoczenia całego ciała. Woda była cieplejsza, niż sądziłam, że
będzie. Odgarnęłam włosy do tyłu, czując jak całe spięcie schodzi ze mnie niemal
natychmiast. Boże, woda to taka ulga dla organizmu. Spojrzałam na przyjaciółkę,
a potem na taras i uśmiechnęłam się głupkowato.
- Powiedziałam
Billowi, że jeśli się z nim pogodzi, to zrobię wszystko, co będzie chciał. –
odparłam powoli i zaraz po tym zostałam ochlapana przez kretynkę, która gapiła
się na mnie z wielkimi oczyma. – Kat, cholera, przestań się zachowywać, jakbym
mówiła jakieś sprośne rzeczy! – rzuciłam, parskając śmiechem, za co znów
oberwałam. – Hej!
- Przez ciebie
zaczynam myśleć o tym, co wy tam robicie!
- Wystarczy
zapytać. – mruknęłam, podpływając do niej bliżej. – Myślisz, że oni o tym
właśnie nie gadają? Po tym, jak cię Kaulitz zobaczył? – prychnęłam, potrząsając
głową. Kat zaróżowiła się i zacisnęła wargi w cienką linię, jakby ktoś jej
zniszczył ulubioną zabawkę. – Ty tak na poważnie? To ty masz więcej
doświadczenia ode mnie. Nie powinnaś...
- Wiesz,
właściwie to sądzę, że jednak nie mam więcej doświadczenia. – przerwała mi ze
sceptyczną miną. – Jeżeli twój Kaulitz jest w łóżku taki jak ten... drugi, to
ty zdecydowanie jesteś w tym temacie bardziej ogarnięta.
Chciałam
rzucić jakąś ciętą uwagę na temat Tomlinsona, ale powstrzymałam się w ostatnim
momencie. Wolałam nie rozmawiać o życiu na zewnątrz. To nie był szczególnie zbyt dobry pomysł, tym bardziej, że ta dziewczyna miała mnie uratować, a
zamiast tego wylądowała w łóżku z drugą w kolejności osobą, która była na
szczycie listy ludzi, od których należy się trzymać z daleka.
Wzruszyłam
ramionami, przyglądając się swoim włosów, które formowały koło wokół mnie.
- Myślę, że
się po prostu dopasowaliśmy w kwestii seksu. – powiedziałam po prostu i
zerknęłam na Kat. – Pomijając fakt, że ten facet na mnie tak działa, że czasami
mam wrażenie, że mogłabym z nim to robić przez cały dzień i całą noc, gdyby nie
to, że od nadmiaru orgazmów jestem przemęczona. – no i znowu się zarumieniła.
Jezu, ona tak poważnie? Czy może to ja byłam taka dziwna, że mówiłam o tym bez
skrępowania?
- Od nadmiaru
orgazmów? – powtórzyła, a ja uśmiechnęłam się szeroko.
- Sądzę, że wtedy,
kiedy przyjechałaś, pobiliśmy rekord, ale nie jestem w stanie ci powiedzieć,
ile razy doszłam. – zmarszczyłam czoło. – Ale Bill pewnie to wie. On zawsze
wie. – dodałam w zamyśleniu. – Pamiętam,
że na początku była wyjątkowo długa mineta. Potem to... a potem to... – kiwałam
głową, próbując podać chociaż w przybliżeniu poprawną odpowiedź. Zaczęłam
zliczać na palcach i gdy dołączyłam drugą dłoń, by liczyć dalej, oczy Katariny
znów się rozszerzyły. Chwilowo wybiło mnie to z rytmu i doszłam do wniosku, że
Tomlinson musiał być naprawdę beznadziejny, skoro ja uznaję to za coś całkiem
normalnego. W końcu. Po tylu razach zdziwienia. – A potem jeszcze... I jeszcze
to... I znowu... A potem... Taaa... – wydęłam wargi, a Kat prychnęła.
- Dwanaście?!
– wydusiła z dziwną dozą piskliwego tonu, gapiąc się na moje palce. Co w tym
było takiego zaskakującego? Znaczy wcześniej było, ale nie od dziś wiadomo, że
jak Kaulitz sobie coś uroi, to robi wszystko, żeby jego plan wypalił. A on po
prostu w kółko ma plan, żeby mi było dobrze. Boże. Czy to znaczy, że ja
naprawdę znalazłam idealnego kochanka? A raczej on znalazł mnie? Uśmiechnęłam
się leniwie na tę myśl. I miałabym teraz tak po prostu odejść? Kiedy on
zaspokajał mnie w tak zajebisty sposób? Znaczy, może „zaspokojenie” to pojęcie
względne, skoro właściwie ciągle go chciałam, ale... Ale nie potrafiłam sobie
wyobrazić nikogo, kto działałby w równie intensywnym stopniu, co ten człowiek.
Nawet Harry.
- Chyba. Może jednak źle obliczyłam wcześniej i może
było tego więcej... Mam na myśli cały czas, odkąd tu jestem. – wyjaśniłam
szybko, gdy na jej twarzy pojawiło się niedowierzanie. Chyba powinnam była
porzucić ten temat. Ale z drugiej strony to wydawało mi się być
najbezpieczniejszą sprawą do obgadania. Zaczęłam się zastanawiać, o czym my
rozmawiałyśmy w zewnętrznym świecie, kiedy nie mogłyśmy mówić o Hazzie i Lou i
to wydawało mi się być tak odległym czasem, że nie mogłam sobie tego
przypomnieć. Może o szkole... Ale tutaj nie powinnyśmy w ogóle poruszać
tematów, które były związane ze światem zewnętrznym. Nagle to wydało mi się być
skomplikowane.
Niecałą
godzinę później na dworze pojawił się Kaulitz z nieprzeniknioną miną,
maszerując boso w moim kierunku, a moje wnętrzności zaczęły radośnie się
ściskać, przyspieszając tym bicie mojego serca. On nawet nie zwrócił uwagi na
Katarinę, która akurat opierała się o ścianę basenu zaraz obok mnie. A ja znowu
widziałam jego lekko zmrużone oczy, lekko rozchylone usta i odetchnęłam z ulgą.
Więc rozmowa się udała, a Bill przyszedł po swoją zapłatę. Uśmiechnęłam się
drwiąco, gdy kucnął przede mną.
- Więc
wszystko, czego chcę, tak? – spytał w ten swój seksownie niski sposób i
przełknęłam ślinę, czując delikatne mrowienie między nogami. Boże, on naprawdę
podniecał mnie samym głosem. Potrząsnęłam głową, gdy przypomniało mi się, że
obok jest zażenowana po raz setny Kat.
- Tak. Ale...
– zastrzegłam, gdy już wyciągał rękę w moim kierunku. Spojrzał na mnie spod
uniesionej brwi, a ja wyszczerzyłam zęby. – rozmawiałyśmy na temat
zdegenerowanych współmieszkańców... Ile razy sprawiłeś, że doszłam? –
usłyszałam głuchy plask i parsknęłam śmiechem, gdy spojrzałam na rękę Kat,
która zderzyła się z jej czołem. Obydwoje z Billem patrzyliśmy na moją genialną
przyjaciółkę, mając chyba problem z tym, dlaczego ona zachowuje się aż tak
pruderyjnie. Czy w takim razie ja zachowywałam się na samym początku jeszcze
gorzej, niż ona? Boże, byłam straszna.
- Czy mam
liczyć orgazmy, do których sam kazałem ci się doprowadzić? – wymruczał, a ja
zakryłam usta, by nie ryknąć śmiechem na widok Kat, która się poważnie
zaczerwieniła. Mi natomiast zaczęło się robić ciepło na myśl, co my właściwie
wyprawialiśmy w łóżku i poza nim. Kurwa, uwielbiałam seks z nim. Po prostu
uwielbiałam.
- Cóż, to nie
jest dokładnie to samo, co masturbowanie się samemu, więc tak, masz liczyć. –
powoli odwróciłam się w jego stronę, by móc dokładnie się przyjrzeć męskiej
dumie, jaka za chwilę wymaluje się na jego twarzy. Jeszcze chwila, jeszcze
sekunda i... Tak, dzień dobry, samcza świadomości, witamy po długiej przerwie.
Proszę, panie Kaulitz, niech pan się pochwali swoimi osiągnięciami.
- Do dzisiaj siedemdziesiąt
jeden. A zaraz doliczę kolejne. – wyciągnął do mnie rękę i zanim zdążyłam
zauważyć reakcję Kat, zostałam wyemigrowana z basenu. Mój mózg od razu
skierował się do sypialni i zaczął obmyślać, na co takiego mógł wpaść Bill, że
ciągle dopytywał się o to, czy zrobię wszystko, co on ode mnie chce. Pewnie
kolejna perwersyjna rzecz. Może jakieś zabawki z sex-shopu? Moje oczy
rozszerzyły się nieznacznie na tę myśl. Cholera, zrobiło mi się naprawdę
ciepło. Chyba byłam stuknięta, że nie miałam nic przeciw ani jednej rzeczy,
którą chciałby ze mną zrobić. W salonie minęliśmy Toma, który chyba właśnie
szedł do kuchni... a może do Kat? Uśmiechnął się tylko kpiąco w naszą stronę,
ale ja miałam to wszystko gdzieś. Moje ciało już przygotowywało się na wszystko,
co miało mnie czekać w sypialni, że nawet zapomniałam o tym, że właściwie byłam
prawie naga, widział mnie Tom, a Bill nawet nie zareagował. A może jednak...?
Zatrzymał się gwałtownie na korytarzu na piętrze.
- Kurwa. –
rzucił nagle i odwrócił się w moją stronę, nie puszczając mojej ręki.
Spojrzałam na niego pytająco, a on wolną dłonią przeczesał swoje włosy. Z moich
za to skapywała woda. – Nie mogę teraz tak po prostu zaciągnąć cię do łóżka. –
oznajmił i nerwowo zwilżył językiem dolną wargę. Spróbowałam zignorować ścisk w
podbrzuszu na ten widok, choć nie było łatwo. O czym on gadał, do cholery?
- Czemu nie
możesz? – spytałam zdezorientowana. Przestąpiłam zniecierpliwiona z nogi na
nogę i uderzyło mnie to, jak bardzo potrzebuję jego ciała. Tak po prostu.
Bill odetchnął
głęboko i zerknął na mnie dziwnie niezdecydowany, jakby zastanawiał się, czy ma
odpowiadać na to pytanie. Zmarszczyłam czoło, czując, że moje podniecenie
zaczyna opadać, a coś dziwnego w żołądku, co zaczęło się nagle formować, mówiło
mi, że to, co usłyszę, niezbyt mi się spodoba. Jego wzrok przesunął się z mojej
twarzy na drzwi od sypialni, a ja wstrzymałam oddech.
- Powinienem
się zrewanżować za to, co zrobiłaś. – mruknął cicho, a ja pokiwałam szaleńczo
głową.
- I seks byłby
zajebistą formą rewanżu, na którym zgadzam się całą sobą. – odparłam, nie
wierząc, że naprawdę byłam w stanie powiedzieć to osobie, która mnie kupiła.
Osobie, która mnie uderzyła i dusiła i która mnie krzywdziła i... Boże,
wszystko się tak zmieniło, że chyba właśnie przestałam rozumieć.
- Powinienem
ci powiedzieć prawdę.
- Prawdę? Jaką
prawdę? – gdyby tylko na mnie spojrzał, zobaczyłby w moich oczach coś, co
zaczęło się kreować na strach, że mnie odrzuci. Że mi nagle powie, że już mnie nie
chce. Albo powie... Kurwa, nie miałam pojęcia, co mógł powiedzieć, ale jego
twarz mnie przerażała.
- Powinienem
ci powiedzieć, co znalazłem o przeszłości Stylesa. I to jest to, co zamierzam
zrobić. – odpowiedział i pociągnął mnie do sypialni.
Jakieś pięć
minut później siedziałam na sofie, a Kaulitz kręcił się po pokoju, bacznie mnie
obserwując. Ja natomiast byłam blada, mdliło mnie i dusiłam się powietrzem.
Serce tłukło mi tak mocno w klatce piersiowej, że jego dudnienie czułam w
uszach i nie wiedziałam, czy za chwilę nie zemdleję. Gapiłam się szeroko
otwartymi oczami na zdjęcia i jakieś dokumenty, przestawiające sprawozdanie
świadka, czy kogoś... Nie rozumiałam, co widziałam. Nie, to nie tak. Ja nie chciałam tego zrozumieć. Przed
oczami przeleciało mi chyba moje całe życie, a właściwie to cała jego część, od
kiedy znałam Harry’ego. Nie, nie mógłby. Przecież go znałam, wiedziałam, jaki
jest. Wiedziałam? Znałam go? Czułam kwas żołądkowy w przełyku, a moja głowa
prosiła o pozwolenie na eksplozję. Nie chciałam tego widzieć. Nie chciałam wiedzieć.
Wolałam żyć w pieprzonej nieświadomości, niż... niż to.
Oderwałam
zaszokowany wzrok od dokumentów, by spojrzeć na Billa, a on w końcu się
zatrzymał tak, jakby chciał mi dać znać, że jest gotowy odpowiedzieć na
wszystkie moje pytania. Ale ja nie miałam pytań. Chyba. Wolałam podejść do
niego, przytulić się i ubzdurać sobie, że rzeczywistość jest zupełnie inna,
jaka nagle wymalowała się przed moimi oczami. Przecież... Boże, przecież to nie
mogła być prawda. Nie mogła. Nie mogła?
Nie ogarnęłam,
kiedy Bill przysiadł się zaraz obok mnie i chwycił moją twarz w dłonie, patrząc
na mnie ze zmartwieniem. Zaczęło mi dziwnie szumieć w głowie.
- Lena, nie
zemdlejesz mi tutaj, prawda? Lena? – spytał, a ja zaczęłam mrugać oczami,
próbując się pozbyć dziwnych mroczków. Zrobiło mi się jakoś dziwnie zimno i
obraz zaczął mi się jakoś tak zamazywać i... – Lena, hej! Lena!...
I jedyne, co
pozostało mi w głowie to to, że nagle zrozumiałam, dlaczego mój były chłopak
zniknął. I kilku innych znajomych. Ale dlaczego nigdy nie usłyszałam o ich
śmierci? I dlaczego nikt nie wiedział, że zabił ich Harry Styles?...
Fuuuuuuck! xD
OdpowiedzUsuńBtw, to moje ulubione słowo xD
Takiego zakończenia się nie spodziewałam oO
Lena będzie pewnie trochę rozpaczać... tak sądzę... Ale liczę na to, że nie długo. Przecież teraz ten cały Harry może zniknąć z jej życia i tyle. Choć zapewne nie łatwo zapomnieć o czymś takim i zostawić to tak... no... bez rozwiązania? Bo powinien siedzieć w więzieniu, a nie żyć jak normalny człowiek.
Ogólnie, wątki z nim związane są mi raczej obojętne. Więc bardziej interesuje mnie to, co zrobi Brzydal, żeby Lena wzięła się w garść i znów żyła normalnie.
I Kat! Kat! Już prawię ją lubię! xD
Tak długo czekałam na ten odcinek i zdecydowanie było warto xD
Szkoda, że tylko jeden... :(
Pozdrawiam :D
Ale jazda sie teraz zacznie ;d juz jestem ciekawa, choc czekalam z niecierpliwoscia jaka zaplate wymysli Bill. Jestes po prostu genialna !
OdpowiedzUsuńO fuck! Fuck, fuck, fuck! To mnie rozwaliłaś! Po całej linii! Styles zabił byłego Leny?! Ja pierdole! No tego to się nie spodziewałam! On jest jakiś psychiczny! Jaaaaaa... I'm in shock! O.O
OdpowiedzUsuńA pomijając to... odcinek genialny. Lubię to, że jest tak fajnie i, że Tom i Bill się pogodzili. Naśmiałam się! xD
CZEKAM na kolejny odcinek! ;D
BuŹka! ;*
Każdy kolejny odcinek jest coraz lepszy. Uwielbiam to, co jest między Leną a Billem, choć on chyba nie do końca przemyślał jak wyjawienie tych informacji o Stylesie na nią wpłynie. W każdym razie, zdecydowanie zaczęło się dziać! Z niecierpliwością czekam na kolejny odcinek <3
OdpowiedzUsuńK.
o kurka ;/ no to mnie zszokowałaś ze parę razy musiałam czytać to samo zdanie by uwierzyć i sprawdzić czy coś nie pominęłam lub źle przeczytałam xD o kurka toś wymyśliła.
OdpowiedzUsuńCo Ty pieprzysz?! Styles?! Ten lokowany, pięknooki z dołeczkami w policzkach?! To on zabił jakichś ludzi?! Nie no! Leżę i nie wstaję! Jestem w szoku!
OdpowiedzUsuńAle cudownie, że bracia się pogodzili! Co prawda, to Bill nie powiedział o tym Lenie ze szczegółami, ale chyba nie robisz sobie jaj i to nie będzie tak, że to tylko chwilowe, prawda? Prawda?
Musisz koniecznie dodać jak najszybciej nowy odcinek, bo zdechnę z ciekawości, coś Ty takiego nawymyślała :D
Czekam! Czekam! Czekam!
Pozdrawiam :)
Że niby, ten szczyl Harry kogoś zabił? Ale żeś dowaliła:D Harry zabił jej byłego, Byl zabije Harrego(kiwa głową z aprobatą)- to ma sens. Szkoda, że Kaulitz tego nie zrobi. .. To by było zbyt piękne.
OdpowiedzUsuńPodoba mi się atmosfera panujaca między Lena i Billem. Miłość wisi w powierzu:D Urocze^^ Twoje końcowki rozdziałow są świetne, dlaczego Ty to robisz? ! Wstydź się =D A teraz spodziewam się epickiego opisu seksu.
Pozdrawiam Edyta