środa, 4 grudnia 2013

Chapter XVII

Jedna z czytelniczek słusznie zauważyła, że jest środa, czyli koniec tygodnia, więc można dodać rozdział xD
PS, witamy nowe osoby na pokładzie, życzę miłego czytania :)
PS2, nie szukajcie logiki w zachowaniach bohaterów, bo to jest zbyt popieprzone, żeby powiewało zdrowym rozsądkiem.
PS3, wszędzie jest pełno błędów, bo jestem za leniwa, żeby się porządnie skupić na korekcie. Przyznaję się bez bicia!

><><><><><><><><><><><><><><><

Krążyłam po pokoju, próbując jakoś uporać się z histerią, która rozrywała moje płuca na strzępy. Chciałam zdemolować sypialnię, która wciąż pachniała seksem. Dlaczego ja się na to wszystko zgodziłam? Co we mnie wstąpiło? A Harry?... Przestałam o nim myśleć. Przestałam porównywać, bo wiedziałam, że to nie miałoby najmniejszego sensu. Co ja tu robiłam?! Chciałam, żeby Katarina mnie uratowała, a tymczasem wcale jej tu nie chciałam, bo wszystko pogarszała. Ale co pogarszała? Wszystkie ciepłe, dobre rzeczy działy się tylko w mojej głowie. Nie było niczego, czego mogłabym się przytrzymać, żeby pomyśleć, że Kaulitz nie chce mnie tylko dla seksu. Oczywiście, że chciał mnie tylko do tego. I do upokarzania. Rozdzierał mnie na tyle części, że miałam coraz więcej kłopotu, by się uporać ze sklejaniem siebie w jedną spójną całość. A teraz dzięki niemu moja przyjaciółka mnie znienawidziła.

- Gwoli ścisłości. Jesteśmy pod ochroną i gdybyś nas zabiła, musiałabyś zabić całą czwórkę, bo by się wydało, kto to zrobił i poszłabyś do więzienia. – oznajmił blondyn, nawet nie zaszczyciwszy jej spojrzeniem. Jego wzrok wciąż był skierowany na schody, na których zniknęła jej przyjaciółka. Zacisnęła ręce w pięści, mając tak wielki mętlik w głowie, że zaczęła wyzywać się w myślach od idiotek, że się w to dobrowolnie wplątała. Nie. Nie, nie miała wyboru. Robiła słusznie, prawda? Tylko Lena nie chciała jej pomocy... Bo nie chciała?
- Tak bardzo boisz się o swoją skórę, że już na starcie mi to mówisz? – a dlaczego jego brat się nie odzywał? Właściwie milczał od momentu, kiedy zatrzymali się w kuchni, a on zakazał jej ruszać się gdziekolwiek indziej. Na początku nie rozumiała, o co mu chodzi. Z drugiej strony... Sytuacja była wyjątkowo popieprzona, żeby cokolwiek zrozumieć. A potem usłyszała krzyk. Naprawdę usłyszała krzyk i jej umysł wpadłby w panikę, gdyby nie to, że tonacja tego krzyku mówiła sama za siebie. Lena uprawiała seks. A jeśli tu był ten... Tom, ona musiała być z tym psycholem. Zrobiło jej się gorąco, a mężczyźnie, który jak gdyby nigdy nic wyciągnął z lodówki jakieś przyprawione mięso, głupi uśmiech wpełzł na usta. I wtedy do niej dotarło nieporozumienie. Nie uprawiało się seksu z przymusu. To nie był gwałt. Kolejny dźwięki, które dotarły do jej uszu, tylko się z nią dotkliwie zgadzały. A jeśli nie uprawiała seksu z przymusu... Lena nie poszłaby z kimś do łóżka tak po prostu. Gdyby było inaczej, nie byłaby dziewicą, a Harry już dawno miałby ją w swoim łóżku. Kalkulacja była prosta, ale wyjątkowo trudna do przełknięcia. To było nieetyczne. I niezrozumiałe dla niej samej. Dlaczego Lena wysłała jej wiadomość z adresem, jeśli nie chciała pomocy?
- Nie, po prostu podchodzę racjonalnie do sytuacji, w której się wszyscy znajdujemy. – w końcu odwrócił się do niej, drapiąc się kilkudniowym zaroście. Nie mogła zaprzeczyć, że jego aparycja miała w sobie coś przyciągającego uwagę. Mogła zrozumieć zainteresowanie fizyczne. Ale to nie było w stylu Leny. Była wściekła. Jeszcze nigdy nie była tak wkurwiona jak w tym momencie, kiedy wszystko było tak popieprzone, że ona nie wiedziała, co ma zrobić. Czuła się nie na miejscu. To jednak nie był najlepszy pomysł, na jaki kiedykolwiek wpadła. Tak naprawdę, to pomysł był tym najgłupszym. – Wszystko zjebałaś. – dodał, a ona otworzyła usta z oburzenia. ONA wszystko zjebała?! Ona?!
- Kurwa, nie wierzę, że tacy zdegenerowani psychopaci w ogóle chodzą po tym pierdolonym globie! – rzuciła podniesionym głosem, patrząc na niego morderczo. – JA zjebałam?! To TY JĄ KUPIŁEŚ! W ogóle rozumiesz, co ja do ciebie mówię?! Kupiłeś!
- Co zamierzałaś zrobić, przyjeżdżając tu? Zabrać mi ją tak po prostu? Rzucić „cześć, przyjechałam po małą Lenę, bo się trochę stęskniliśmy”? I co? – oparł się o kamienny łuk wejściowy z salonu do jadalni i zmierzył ją z ironicznym uśmiechem.- Powiedz, miałaś w ogóle jakiś plan? Cokolwiek?
- Zamknij się. – warknęła, oplatając się mocniej ramionami, czując się wybitnie głupio. Ale co miała zrobić? Zignorować wiadomość?
- Czyli nie miałaś planu. Cała ta rozmowa w ogóle nie ma sensu.- prychnął, przewracając oczami. – Tom, jeśli uznasz, że ci się do niczego nie przyda, zlikwiduj ją jakoś. Ta idiotka nawet nie wie, że zamiast pomóc swojej przyjaciółce, swoim zachowaniem ociekającym wysokiego poziomu hipokryzją dobiła ją jeszcze bardziej. – oderwał się od łuku i zmierzył ją lodowatym spojrzeniem. – Zupełnie nie rozumiem, kim Lena się otaczała. Jak nie chłopak, który ma na jej punkcie chorą obsesję, to przyjaciółka, która najlepiej umie tylko wytykać innym własne błędy. I pazerni rodzice.
- Och, Harry ma obsesję? Ha! I mówi to ktoś, kto wydał na dziewczynę dziesięć milionów, by ją mieć dla siebie!
- I wciąż wydaję się być bardziej humanitarny, niż ten wasz cały... Harry. Wszyscy jesteście tacy zakłamani, a wydaje wam się, że wiecie o sobie wszystko. Ja przynajmniej stawiam sprawę jasno. – dodał na odchodne, zanim zostawił ją z kompletnym rozpierdolem w mózgu. Chwilę jeszcze stała, wgapiając się tępo w pustą przestrzeń, aż w końcu zmęczona opadła na krzesło, na którym siedziała wcześniej i zakryła twarz w dłoniach, opierając łokcie na kolanach. Starała się oddychać powoli, skupiać się wyłącznie na tym, bo miała wrażenie, że za chwilę eksploduje. Miała ochotę się rozpłakać i chyba jedyne, co ją przed tym powstrzymywało to ten osobnik, który stał ciągle przy desce w kuchni z nożem w ręku. Pora stanąć twarzą w twarz z rzeczywistością, Kat. Weszłaś do jaskini zła, Lena jest zmanipulowana jakimś cudem, a może... może po prostu zwariowała, a ty albo wyjdziesz stąd martwa, albo.. albo co? Nikt cię tu nie chciał. Zawadzałaś. Harry i obsesja. Ha. To Lena miała obsesję. Nie, nie miała. To po prostu była miłość... A może nią nie była? Boże, jej przyjaciółka była w tym wszystkim najbardziej stabilnym i pewnym punktem.... To Katarina odstawiała numery, a Lena... a Lena kochała Harry’ego.
- Nie przemyślałaś tego, co?
Dlaczego on brzmiał tak... tak inaczej, niż jego brat? Tak ciepło i kojąco, czasami z kpiną, ale... ale... powinna go nienawidzić tak samo jak tego skurwiela, który zniszczył jej przyjaciółkę. Powinna go zabić, potem tego drugiego... Nie, to wszystko nie miało sensu... Było jej tak niedobrze.
- Nie... – wymamrotała zdławionym głosem w swoje dłonie, czując, że zaczyna jej się naprawdę poważnie zbierać na zrezygnowany płacz. Mogła pojechać naprawdę do Londynu. Mogła udawać, mogła... Nie, nie mogła. Musiała tu przyjechać. Dobrze zrobiła. Przynajmniej wiedziała, na czym stoi.
- Cóż, aktualnie masz dwa wyjścia. Mamy wolny pokój, który możesz zająć, choć nie wiem, do czego by to zmierzało, bo to jakiś jeden wielki absurd z twojej strony, że się tu pojawiłaś, albo próbujesz nawiać, choć osobiście bym ci odradził, bo naprawdę Bill ma sztab ludzi, którzy by się tobą zajęli. Lenie się wydawało, że tylko on panuje nad tym, żeby się nigdzie nie wymknęła, ale prawda jest zupełnie inna. – westchnął. – No i masz jeszcze pizzę do zjedzenia, a na obiad mamy pieczoną wołowinę z warzywami. – parsknął śmiechem. – Ale to wszystko komicznie brzmi. Dziewczyna przychodzi, by spróbować uratować swoją przyjaciółkę z rąk psychola, a jego brat proponuje jej wołowinę z warzywami. – cmoknął, a gdy do niej dotarło, o czym on mówił, faktycznie zdała sobie sprawę, że sytuacja jest jak wyrwana z najbardziej idiotycznej książki dla nastolatek. Tak irracjonalnej. Tak absurdalnej. Jej kąciki ust drgnęły, choć miała ochotę sobie przyłożyć za to, że w ogóle próbuje się uśmiechnąć w takiej sytuacji. – Cóż... Sprowadzając to do bardzo płytkiego rozumowania, to powiedz, panno Page. Jesteś głodna, czy wolisz umrzeć?
Jak ona to robiła, że w kółko wplątywała się w jakieś gówno? Jak miała przebywać z psycholem w jednym domu ze świadomością, że on wykorzystywał seksualnie jej przyjaciółkę? Która straciła z nim dziewictwo? Nie z chłopakiem, którego – jak twierdziła – kocha. W głowie jej się to wszystko nie mieściło. Poświęciła swoje życie dla osoby, której już chyba nie rozpoznawała. Deja vu, prawda? Dla Louisa też się poświęciła. Czy Lena wyroluje...? Nie, już ją wyrolowała.
Odetchnęła głęboko i wstała, wygładzając swoje szare rurki i odwróciła się do brata psychopaty. Nabrała powietrza i spojrzała na niego, próbując zignorować fakt, że był cholernie przystojny, a jego błyszczące oczy patrzyły na nią z niemal czułym rozbawieniem, jakby cieszył go fakt, że kolejna osoba zagubiła się w czeluściach tego przeklętego domu, przy czym niezdarność, z jaką próbowała się wydostać, była po prostu przeurocza.
- Wydaje się pan być rozsądnym człowiekiem, panie Kaulitz. – zdecydowała się na formalność, która chyba go rozbawiła jeszcze bardziej. Chrząknęła, próbując przestać gapić się na jego nagą klatkę piersiową. W przeciwieństwie do tej Louisa, ta była... ta była porządnie umięśniona. Potrząsnęła głową. – Więc zrozumie pan, że wcale nie chcę tutaj być, prawda? Z resztą i vice versa.
- Bez obrazy, ale mi wisi, czy tu jesteś czy nie. – spojrzał na nią pobłażliwie, a ona poczuła, jak robi jej się gorąco z zażenowania. Właściwie prosiła obcego człowieka o ulokowanie jej w domu. Czy ona do reszty oszalała? – Panno Page. – dodał, skinąwszy głową.
Przełknęła ślinę, przygryzając wewnętrzną część policzka. Dlaczego każdy musiał to wszystko utrudniać? Dlaczego w ogóle ten człowiek się pojawił z tą pieprzoną umową?! Dlaczego nie pojechały obie w trasę z Harrym i Louisem? Dlaczego nie mogło być tak jak kiedyś, zanim pojawiła się Eleanor?... Zacisnęła palce na oparciu krzesła, jakby to dawało jakiekolwiek pocieszenie. Nie będzie płakać. Nie będzie płakać. Nie przy tym człowieku. Nie przy kimkolwiek.
- Nie wiem, jak mam to ująć, żeby było dobrze... – mruknęła bardziej do siebie, niż do niego, ale on najwyraźniej zrozumiał. Odłożył nóż i wytarł ręce o spodnie.
- Pokażę ci pokój. A potem będziesz się martwić dalej, co masz robić. – oznajmił i rzucając pudełko z pizzą na blat szafki kuchennej, chwycił za rączkę walizki. – Za mną.

- Wyjdź.
- Ty chyba nie myślisz poważnie, że możesz mnie wyprosić z mojej własnej sypialni?
- Wyjdź.
Usłyszałam zirytowane westchnięcie, ale nawet nie podniosłam głowy z kolan, ani nawet nie otworzyłam oczu, do których ciągle cisnęły mi się łzy. Jeszcze miał czelność tu przychodzić. Katarina mogła go zabić tam na dole. Albo mógł po prostu potknąć się na schodach i upaść, trafić w kant schodka skronią i umrzeć. Siedziałam skulona przy komodzie z prawej strony pokoju i słyszałam, jak Kaulitz się przemieszcza i chyba usiadł naprzeciw mnie, gdzieś przy łóżku.
- Więc twoja przyjaciółka przyjechała, wytknęła ci swoje błędy i myśli, że to ona jest w tym wszystkim górą. Dlatego płaczesz? – spytał z fałszywą nonszalancją, a ja zacisnęłam mocniej powieki, by z oczu nie spłynęły kolejne łzy, kiedy on mógłby je zobaczyć. – Czy to nie ona nie potrafi przestać się pieprzyć ze swoim byłym facetem, który wygląda jak pożal się Boże przytulanka dla małych dzieci z zarostem? Nie, nie wdawajmy się w szczegóły. Osobiście sądzę, że lepiej by jej było, gdyby znalazła sobie kogoś innego, ale to tylko moja opinia. – słyszałam szmer i szelest kołdry i zmusiłam się, by nie spojrzeć, co robi. Potem dźwięk odpalania zapalniczki i zaciągnięcie się papierosem i wszystko wskoczyło na swoje miejsce, choć to było dziwne, bo on nigdy nie palił w domu. – No więc? Czy po prostu znowu do ciebie dotarło, jakim jestem skurwysynem? Czym się przejmujesz? Seks mamy świetny. Założę się, że twoja przyjaciółka ze swoim ex tego nie ma. – do moich nozdrzy doleciał zapach palonego tytoniu, a w moich uszach wciąż dzwonił jego rozbawiony głos. – Jestem taki zły, nie powinienem się z niej nabijać, nie sądzisz? – gdy nic nie odpowiedziałam, on znowu westchnął i jestem pewna prawie w stu procentach, że przewrócił oczyma. – Lena, daj spokój. Przyjaźnicie się już tak długo, że ona w końcu zrozumie, że obarczanie winą ciebie za moje występki jest głupotą i że nie zrobiłaś tego specjalnie, że pociągam cię bardziej, niż boysbandowy wokalista... – urwał, gdy poderwałam głowę, mierząc go morderczym spojrzeniem.
- Jeśli masz zamiar mnie pocieszać w taki sposób, to się, kurwa, lepiej zamknij, idioto! Bawi cię wypominanie mi tego, jaką kurwą jestem?! – rzuciłam piskliwym głosem, a on jak gdyby nigdy nic zaciągnął się papierosem i wypuścił smugę dymu w powietrze.
- To ty cały czas mówisz o sobie w ten sposób. – zauważył trzeźwo, patrząc na mnie z przekrzywioną głową. Prychnęłam głośno w odpowiedzi. – Nie pomyślałaś może, że lepiej dla ciebie, że teraz już wiadomo, że nie pasujecie do siebie? Z resztą, poważnie, ponoć przyjaźnicie się tyle lat, a i tak nie wiecie o sobie najważniejszych rzeczy.
- No tak, teraz będziesz pierdolił jakieś głupoty, że niby ja coś ukrywam przed nim, a on przede mną, tak? I myślisz, że ci uwierzę? – potrząsnęłam głową, poprawiając się, gdy nagle do mojego mózgu dotarło, że mam wyjątkowy dyskomfort siedzenia. Niech to, kurwa, szlag. Wcześniej jakoś nic nie czułam. Chyba, że to było winą zaabsorbowania myśli czymś innym. Gdyby to, co między nami było, było czymś normalnym, zaczęłabym się z tego śmiać. Chciałam się śmiać. A nie umiałam. Pewnie w głównej mierze to było zasługą prostego faktu, że nie było tu nic zabawnego.
- Czy ja cię kiedykolwiek okłamałem? – wymruczał i zaciągnął się papierosem i poczułam się tak, jakbym dostała z plaskacza po mordzie. Znowu strzelił prosto w dziesiątkę, wytrącając mnie z równowagi. Nie, do kurwy nędzy, on nigdy mnie nie okłamał. Zawsze mówił mi te przykre rzeczy, które doprowadzały mnie do płaczu. Zawsze mówił to, co w moich oczach skreślało go jeszcze bardziej, robiąc z siebie potwora. Więc dlaczego miałby kłamać? A jeśli nie kłamał...
- To po to mi to mówisz? Chyba nie dla mojego dobra? – uśmiechnęłam się ironicznie, przyglądając się, jak Kaulitz strzepuje popiół do swojej zabandażowanej dłoni, która chyba robiła mu za popielniczkę. Rozejrzałam się wokół i faktycznie niczego nie znalazłam w zasięgu wzroku, co mogłoby się lepiej nadawać. Gdy wciąż nie odpowiadał, dodałam krótkie „no więc?”. A on wzruszył ramionami.
- Już ci powiedziałem, że jestem zazdrosny. – odparł po prostu, więc zamknęłam oczy, licząc w myślach do dziesięciu, by się uspokoić. – Czy tobie podobałaby się myśl, że pieprząc cię, myślę o jakiejś mojej byłej?
- A robisz to? – spytałam, zanim zdążyłam się powstrzymać i poczułam, że robi mi się gorąco na twarzy. Och, cholera. Skąd to pieprzone ukłucie zazdrości? W stosunku do niego? Czy ja całkiem ześwirowałam?!
- Dlaczego miałbym?
- Bo musiał istnieć ktoś, kogo darzyłeś uczuciem. Seks z miłości powinien być lepszy.
- I ty to wiesz z własnego doświadczenia, tak?
Teraz moje policzki dosłownie mnie paliły. Konwersacja z nim była z góry skazana na porażkę. Cokolwiek bym nie powiedziała, on zawsze znajdzie jakiś sposób, by wyjść z tego bez szwanku. To ja zawsze byłam tą, co miała obrażenia. To było tak cholernie niesprawiedliwe. I gdy już miałam udawać, że nie usłyszałam pytania, nagle przyszło mi coś do głowy.
Kłamstwo.
- Jeśli to wygląda tak samo jak z pocałunkami, to owszem. – nie miałam pojęcia, jak ja to robiłam, że byłam mu w stanie skłamać bez mrugnięcia okiem w taki sposób, że sama byłam w stanie kupić każdą swoją bajeczkę. Ale to nie było ważne. Liczył się fakt, że on przecież nie mógł wiedzieć, jaka jest prawda.
Kaulitz uśmiechnął się szeroko i nagle wstał z papierosem w ustach, by skierować się do łazienki. Zmarszczyłam czoło, słysząc szum wody i syk, a potem ogarnęłam, że on po prostu zgasił papierosa. Chwilę później wyszedł stamtąd, wciąż uśmiechając się w ten sam sposób. Przemierzył pokój, by stanąć przy oknie i rozsunąć zasłony, aż światło dnia wpadło do środka. Nagle odwrócił się do mnie gwałtownie, aż drgnęłam z zaskoczenia. Skrzyżował ramiona na klatce piersiowej i spojrzał na mnie, cmokając.
- Więc pozwól mi powiedzieć, jak ja to rozumiem, żeby nie było jakiegoś niedopowiedzenia. – rzucił i nagle zaczął kręcić się po pokoju, patrząc gdzieś jakby w zamyśleniu. – Próbujesz mi zasugerować, że całowanie się z tym twoim Harrym było lepsze, niż całowanie się ze mną. – nawet nie czekał na moją odpowiedź, tylko wytyczając sobie jakąś trasę, wędrował wokół zestawu kanapowego, koło łóżka. Nie do końca wiedziałam, do czego zmierzał, ale nie podobało mi się to. Dlaczego ja kłamałam, jeśli on i tak wiedział swoje? – Sugerujesz mi, że masz silną wolę, bo według mojego toku rozumowania od tego, jak się całujemy, ty jesteś mokra, podnieca cię to, chcesz więcej. Ja daję ci więcej i ty bierzesz więcej. Ale to ja odebrałem ci dziewictwo, a według tego, co mówisz, Styles działał na ciebie bardziej. Mimo to, nie poszłaś z nim do łóżka, mimo, że twierdzisz, że byliście tacy zakochani w sobie i tak dalej. Czy to ważne, że minęło kilka dni od momentu, kiedy on powiedział, że cię kocha? Znaliście się kilka lat. Ze mną znałaś się znacznie krócej. Znacznie. – zatrzymał się przy łóżku, wpatrując się w jakiś punkt na łóżku, a ja miałam swoje serce w gardle i za nic nie mogłam tego przełknąć. – Twoja teoria, że ludzie, którzy kochają, mają lepszy seks, jest albo bujdą na resorach, albo właśnie próbujesz mi wmówić, że się we mnie zakochałaś... – podniósł wzrok na mnie, a ja znieruchomiałam, czując, że zaczyna mi się robić słabo. – Ale to takie nie w twoim stylu. Dlaczego miałbym ci uwierzyć, że to, co mówisz, jest prawdą?
- A dlaczego nie? – spytałam, choć już nawet nie wiedziałam, o co dokładnie pyta. O to, czy prawdą jest to, że całowanie się z Harrym było lepsze, czy to, że się w nim zakochałam. Ale miałam jakieś ogłupiające uczucie bycia przytłoczoną przez jego osobę. W jednej sekundzie miał w panowaniu całą sypialnię, łącznie z prywatną przestrzenią na moim ciele, kiedy mnie obserwował, skanując każdy milimetr skóry.
- Bo jeśli raz mnie ktoś okłamie, nie dostaje już drugiej czystej karty, Lena.
Kolejny policzek, który nie powinien zaboleć, a zabolał. Świetnie. Odwinę mu się tym, co boli jego.
- I dlatego nie ufasz już Tomowi?
- Tak. – odparł, a moje serce znowu zaczęło napieprzać, kiedy zobaczyłam wyraźne zirytowanie na jego twarzy. Jak zawsze ja byłam powodem. Wstałam, czując się nagle pełna jakiejś dzikiej mocy, która rozpierała mnie po czubki palców. Tak bardzo chciałam mu nadepnąć na odcisk, że aż mną trzęsło.
- I dlatego nie chcesz, żeby się mnie zbliżał? Bo już raz do kogoś się zbliżył? - drążyłam, stawiając kolejny raz wszystko na jedną kartę. Co miałam do stracenia? Najwyżej znowu wrócimy się do punktu wyjścia, a on będzie mnie bił po twarzy, gdy go wkurwię. Gdy go wkurwię tak, jak to właśnie zrobiłam, sądząc po jego mrocznym spojrzeniu. Bingo.
Jego szczęka zacisnęła się, zanim się odezwał i wiedziałam, że mieli moje słowa w głowie i zaraz mi dowali tak, że znów schowam się gdzieś zapłakana. Co to za różnicę robiło?
- Ty jednak jesteś pierdoloną masochistką. – rzucił, a potem prychnął, uśmiechając się cynicznie. – Byłabyś chora, gdybyś choć na chwilę spróbowała zauważyć to, że już od dłuższego czasu się staram, żeby... – potrząsnął głową, przecierając twarz, na której widniało coś, czego jeszcze ani razu nie widziałam. Jego szeroko otwarte oczy wyglądały tak, jakby był o włos od jakiegoś wybuchu, który nie przypominał gniewu. Odsunęłam się o krok, nie rozumiejąc, co się działo. Jego klatka znów unosiła i opadała się w szybkim i spazmatycznym tempie. I tak nagle do mnie dotarło, co zrobiłam. Przegięłam. – Ale nie, ty po prostu uwielbiasz, kiedy tracę nad sobą kontrolę, by sprawić, że będziesz płakać! Nie potrafisz do siebie przyjąć wiadomości, że to ze swojej własnej winy zaczynasz siebie nienawidzić. Nie, to nie ja! – jego donośny głos wiercił mi dziurę w mózgu tak wielką, że bolało po skurwysynie. Gapiłam się na niego, mrugając bezsensownie oczami. Serce ścisnęło mi się jak w imadle. Co się działo, do cholery?... – Pław się teraz w tej informacji, dalej! Mój własny brat zabrał mi kobietę, którą kochałem do szaleństwa! Ty myślisz, że wiesz coś o miłości, bazując na tym, co czujesz do chłopaka, którego ze mną zdradziłaś więcej razy, niż jesteś w stanie to spamiętać?! Gówno wiesz! Bo tobie tylko wydaje się, że go kochasz! Tak samo jak wszystkim innym! Wszystkim! Zawsze sprowadza się do tego, że kurewstwo boli tak, że masz ochotę umrzeć, a potem dochodzisz do wniosku, że to nie mogła być miłość, jeśli gówno chce cię martwego! Zadowolona?! – i zakończywszy swój wywód, szybkim krokiem dopadł do drzwi i wyszedł z pokoju, trzaskając drzwiami tak głośno, że w całym tym chaosie, który świszczał mi w uszach, ten hałas był kropką nad i.

15 komentarzy:

  1. Czekałam na ten odcinek. Ale nie wiem, czy to już obsesja, czy po prostu nudzi mi się już leżenie w łóżku. Choć ta druga opcja nie może być prawda, bo to się przecież nigdy nie nudzi, szczególnie jeśli ma się świadomość, że kolejne godziny fizyki omijają mnie zupełnie bezkarnie... Eeh xD
    Lubię Billa, ale nie takiego, który wychodzi urażony. Wolę chyba takiego brutala xd i powinno mnie to przerażać, to sygnalizuje, żę jestem sadystką... Trudno :D
    Eej, ja mam nadzieję, że Katarina nie zostanie tu na stałe, a tym bardziej, nie będzie z Tomem... No ja sobie tego nie wyobrażam, byłoby za pięknie xD
    Bo właśnie, ja jestem taką czytelniczką, która woli, jak wszystko jest źle. Nie wiem, skąd się to bierze, ale wolę kiedy coś się psuje, niż kiedy układa się idealnie. Co do zakończeń mam inne poglądy, ale mam nadzieję, że do tego daleko...
    Tak, czy inaczej, dziewczyno, piiiisz! Bo ja naprawdę się uzależniłam... Cholera, masz coś z tego psychopaty, tylko zamiast od siebie, uzależniasz od tej dziwnej historii. Oby tak dalej! :D
    A co do szukania logiki w bohaterach, ja widzę ją bez większych problemów. To, że mają zaburzenia, nie znaczy, że na swój sposób nie są logiczni... A Bill to już szczególnie! Choć szczerze mówiąc, myślałam, że rozegrasz to inaczej, to taka opcja również była do przewidzenia. Uwielbiam go po prostu xD

    Pozdrawiam i czekam na kolejną część. Podpowiem, że czwartek to też już właściwie koniec tygodnia, a piątek to niemal święto... Widzisz, ile masz okazji do publikowania? :D
    Życzę dużo weny!

    OdpowiedzUsuń
  2. takiego obrotu spraw sie nie spodziewalam
    czekam jak Katrina poradzi sobie w domu Kaulitzow
    milo tak przed wyjscie na uczelnie przeczytac cos tak doskonalego :D
    czytalam juz sporo blogow i w tym kilka twoich poprzednich ale ta historia bije wszystkie na glowe :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Wiedzialam, ze jest jakis powod, dla ktorego nie lubie Toma. Znów mam rozpierdol w mózgu, wiec chyba ograniczę sie do napisania, że coraz bardziej lubię Billa i że nie mogę sie doczekać kolejnego rozdziału.
    K.

    OdpowiedzUsuń
  4. woow:) wiesz kiedy zakończyć notkę tak aby człowieka aż skręcało co będzie działo się dalej:D gratuluję takiego talentu;) choć teraz mnie skręca... hehehe odcinek pierwsza klasa^^ i tak jak już wspomniałam: mamy środę czyli prawie koniec tygodnia:D
    Pozdrawiam
    D.

    OdpowiedzUsuń
  5. Więc poszło o dziewczynę? Wiedziałam. Bezwzględny Tom-Biedny Bill?:D A Lena to ostra masochistka! Żeby w taki sposób drążyć temat… Dobrze, że Kaulitz nie stracił panowania nad sobą, polałaby się krew, no może przesadziłam, ale łzy na pewno:D.
    Podoba mi się to, jak Bill ,,stara się” pocieszyć Lenę, może mu to wychodzi koślawo, ale zmierza w dobrą stronę. Ciekawi mnie też kwestia Katariny, ewidentnie podoba jej się Tom, ale Tom ma chyba na nią wywalone, więc cóż…shit happens:D Może to się jednak zmieni, bo w końcu trzeba będzie ,,jakoś” zabić nudę. A tekst psychola, że jeśli się na coś przyda jego bratu, to może ją sobie zatrzymać? Wow Bill, serio??? Pan i władca(zasrany)-.-‘
    PS. Jakby zagiąć czasoprzestrzeń, to można stwierdzić, że każdy dzień można uznać za koniec tygodnia:D Mówiłam, że w liceum z fizyki miałam 2? Nie? To dobrze:D
    PS2 Przez Ciebie spóźniłam się na wykład, ale powiem, że chyba było warto^^
    Pozdrawiam
    Edyta

    OdpowiedzUsuń
  6. Zrobiłaś mi tym odcinkiem rozpierdol w mózgu. Naprawdę. Chyba jestem bardziej popierdolona niż myślałam, bo jestem w stanie zrozumieć Billa, ale Leny totalnie nie ogarniam.
    Kurwa, chciałam napisać jakiś super komentarz, ale nie jestem w stanie. Może innym razem.

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie no... Aż sama usłyszałam ten krzyk Billa i to ostateczne trzaśnięcie drzwiami. Jesteś zajebista, ale to już wiesz :D
    Odcinek strasznie mi się podobał! I w końcu się dowiedziałam, co się stało, że Bill nie ufa bratu. To smutne i zaczynam zmieniać swoje nastawienie co do Kaulitza... Ale nie pora na takie rozważania :D
    Czekam na następny rozdział :D

    OdpowiedzUsuń
  8. Totalnie rozpierniczyłaś mi system... XD
    Strasznie mi się to podoba, tylko chciała bym do końca ogarniać tą historię, ale jednak coś mi nie idzie xd
    No jestem ciekawa jak Katherina poradzi sobie w domu Mr.Kaulitz .xd
    Czekam na następny odcinek :) Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Jestem w takim szoku, że kompletnie nie wiem od czego zacząć.
    Opowiadanie cholernie mi się podoba. Jeszcze czegoś takiego, to ja nie czytałam. Uwielbiam takiego Billa-dyktatora, idealnie trafiłaś w moje gusta ;)
    Także życzę weny i czekam na kolejny.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  10. od kilku odcinków zbieram się,by tu coś mądrego napisac, ale... mam totalną zawieruchę w głowie i nie mogę zebrać myśli. to jest zajebiste!!! chce tylko zauważyć, że poniedziałek to jest również bardzo dobry termin, gdyż początek tygodnia i tak smutno trochę, bo trzeba wstawać... etc.

    OdpowiedzUsuń
  11. Boże przez to całe oczekiwanie zaczełam sprawdzać czy chociaż są nowe komentarze jesli nie ma notki xd TE oczekiwanie jest nie zdrowe !

    OdpowiedzUsuń
  12. Chciałabym skromnie zauważyć, że dzisiaj już oficjalnie rozpoczęliśmy weekend... a weekend nie jest prawdziwym weekendem bez nowej notki:D
    Pozdrawiam
    D.

    OdpowiedzUsuń
  13. Tak, też chciałabym przypomnieć, że to już piątek :D Jak poczekasz dłużej to zapomnimy, co było w poprzedniej części!
    Zaglądanie do komentarzy to już objaw jakiejś obsesji...?

    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Na wstępnie, przepraszam, za takie późne skomentowanie, ale (jak wiesz) nie miałam czasu :) jednak nadrabiam!
    Co do odcinka, ło panie kochany! Się teraz dzieje... Katarina zamieszka z nimi O.O To ciekawe ^.^ A Lena trafiła w czuły punkt Billa. Ciekawe, jak to się stało, że Tom odbił Billowi dziewczynę. Na dodatek jego wielką miłość. :) No i mam nadzieję, że Katarina porozmawia z Leną...

    Odcinek genialny! ;D

    BuŹka! ;*

    OdpowiedzUsuń