Ej, ale mi się zaczęła podobać ta opowieść xD
Btw, mogą być błędy, bo jestem leniwa i nie chce mi się robić korekty ;x
><><><><><><><><><><
Gapiłam się na
nóż szeroko otwartymi oczyma, a moje serce napieprzało jak szalone. I proszę
bardzo. Zniszczył nawet moją chwilę tryumfu. Tylko ten dupek to potrafił robić
w tak bezduszny sposób. Przychodził, rozwalał, cieszył się i potem odchodził.
- Sugerujesz
mi, że chciałbyś widzieć, jak umieram? Myślałam, że jestem ci do czegoś
potrzebna. – rzuciłam cicho, nie odrywając wzroku od stali. Nóż wszedłby we
mnie jak w masło. Naprawdę. Widziałam, jak Tom nim kroi mięso. Przełknęłam
ślinę, ledwo unikając wzdrygnięcia się, gdy mimowolnie porównanie siebie do
kawałka wołowiny przemknęło mi przez głowę. Zachowaj zimną krew. Nie pozwól, by
zobaczył, że się wystraszyłaś.
- Ja też tak
sądziłem, a potem ty powiedziałaś, że popełnisz samobójstwo. – chwycił moją dłoń
i wcisnął w nią nóż, a ja zmarszczyłam czoło. – No dalej. Pokaż na co cię stać.
Jak bardzo brzydzisz się tego, co ze mną robisz? Jak daleko jesteś w stanie się
posunąć, byle tylko nie czuć się tak zbezczeszczona?
Ta rozmowa nie
miała sensu. On musiał zdawać sobie z tego sprawę. Przecież wiedział, że tego
nie zrobię. Nie teraz. Nie... Nigdy. Ale jeśli teraz mu pokażę, że się boję, on
nie weźmie mojej groźby poważnie. Byłam w martwym kole i sama się do niego
wpędziłam. No to tyle z mojej fenomenalnej siły. Pojawiła się, a on ją zgasił
jak niedopałka.
- Dałeś mi
nóż. – zauważyłam nagle i spojrzałam na Kaulitza spod uniesionej brwi. Skinął
głową, nie tracąc rezonu. – Od kiedy ufasz swojemu zakupowi, by dawać mu nóż do
ręki? – spytałam, a on przymrużył oczy, uśmiechając się głupio. – Nie wierzysz
w ani jedno moje słowo. Ani w to, że mogłabym zabić siebie, ani w to, że
mogłabym zabić ciebie. A Toma? Uwierzyłbyś w to, że mogłabym zabić Toma?
I zbiłam go z
pantałyku. Ha! Pieprzony debil.
- Nawet się
nie waż. – warknął, a w jego oczach błysnęło coś nieznajomego dla mnie.
Ogarnęłam, że wkroczyłam na najbardziej niebezpieczny grunt, na jaki mogłam
wejść. – Nie waż się nawet o tym myśleć.
Spróbujesz i obiecuję, że ja sam wepchnę ci ten nóż w serce. – dodał lodowato,
a mnie przeszyły dreszcze. Zamrugałam oczami. To nie był dobry pomysł.
- Najpierw
powinnam na kimś poćwiczyć. – bąknęłam głucho, a kiedy jego mimika zaczęła się
zmieniać „och tak? Jak zwykle wiele gadania, a żadnych czynów”, zrozumiałam, że
muszę postawić wszystko na jedną kartę. Trudno, najwyżej właśnie na tym etapie
zakończy się mój żywot. Właściwie to i tak byłam martwa, jeśli spojrzeć na to
od pesymistycznej strony. – Mam nadzieję, że wyrzuty sumienia cię zabiją. –
chwyciłam nóż, ściskając mocno rękojeść i wyprostowałam rękę, by wcelować w
swoją klatkę piersiową. Byłam chora na umyśle. Albo bardzo zdesperowana. Nie
wiedziałam. Po prostu chciałam wbić nóż w siebie, by mu pokazać, że się nie
boję. Zamknęłam oczy, by nie zwątpić i bach! Zagryzłam wargę, oczekując bólu w
okolicy piersi, ale zamiast tego syknęłam głośno, gdy mój nadgarstek został
zmiażdżony w mocnym uścisku. Delikatny nacisk na mostek. Och. Uchyliłam powieki
i spuściłam wzrok, by zachłysnąć się powietrzem, gdy dostrzegłam czubek noża
zagłębiony w mojej skórze na jakiś milimetr. Moje oczy automatycznie powiodły do
rękojeści, którą trzymałam. Ręka Kaulitza na moim nadgarstku. Oczy powiodły
dalej. Panika na twarzy zmieszany z wyrazem bólu. Moje oczy wróciły do mojej
ręki. Kap... Kap... Kap...
- Krwawisz. –
wydusiłam. Złapał za moją rękę, łapiąc jednocześnie za ostrze. Tępo patrzyłam,
jak spomiędzy jego szczupłych palców spływa krew, tworząc plamy na ziemi.
Poczułam, jak moje policzki robią się czerwone przez podwyższone ciśnienie.
- Czy ty...
Czy ty... – niski i chrapliwy głos Kaulitza sprawił, że przestałam oddychać,
nie wiedząc, co za chwilę się stanie. - Czy ty... – urwał, mrugając gwałtownie
oczami. Zmarszczyłam czoło, nie rozumiejąc, o co mu chodzi. Ciągle trzymał moją
rękę, przez co nóż wciąż wżynał się w jego palce. Poluźniłam uścisk, ale on
nawet tego nie zauważył. Gapił się mnie, a jego klatka piersiowa unosiła się
spazmatycznie. Wtedy to mnie uderzyło. On się wystraszył. I był w takim szoku,
że nie ogarniał, że robił sobie krzywdę.
- Puść mnie. –
poleciłam mu delikatnie, ale on potrząsnął głową, a jego palce jeszcze bardziej
zacisnęły na ostrzu. Zrobiło mi się zimno i poczułam mdłości, nie mogąc na to
patrzeć. Krew skapywała coraz częściej. Czy on, do kurwy nędzy, chciał sobie
odciąć rękę?! – Puść, Kaulitz, do cholery! Puść, ty głąbie!
- Nie rób
tego. – usłyszałam jego zdenerwowany szept, a w moich oczach znów pojawiły się
łzy. W akcie jakiejś pojebanej desperacji, złapałam jego dłoń i próbując ją
odczepić od noża, cudem uniknęłam rozcięcia skóry. Ale on zamiast odpuścić,
robił wszystko na odwrót. Jęknęłam głośno, zaczynając panikować.
- Kaulitz!...
Bill, puść ten pieprzony nóż! Puść! – ledwo panowałam nad swoim głosem, ale to
było tak, jakbym waliła do pustego domu. Nie rozumiałam, co się z nim stało i
chciałam, żeby w końcu przestał się tak katować, ale on nie puszczał i moje
spodnie były we krwi, moje ręce także. – Bill! Co z tobą?! Ty idioto! – nie
wymyślając żadnej lepszej opcji, by jakkolwiek zareagował, przyciągnęłam go do
siebie za jego włosy, przez co nóż odrobinę wbił się w moją klatkę piersiową i
wpiłam się w jego usta. To było czyste szaleństwo. Za chwilę oboje się zabijemy
tym pierdolonym nożem, kiedy żadne z nas tego nie chciało robić! Gorące wargi
nagle objęły moje i z ulgą poczułam, jak kretyn puszcza moją rękę, jakimś cudem
odrzucając na bok narzędzie potencjalnej zbrodni i ręka, która nie miała
otwartych ran, wsunęła się w moje włosy i przyciągnęła moją głowę, by usta
mogły pogłębić pocałunek, wkładając to taki nadmiar emocji i pasji, że prawie
zapomniałam, że to nie jest noc, gdy on się przede mną otwierał.
- Nie waż
się... odbierać... sobie życia... – wydyszał pomiędzy pocałunkami, rozgrzewając
moje zmysły w nadludzkim tempie. Zapomniałam, że przed chwilą panikowałam o
jego bezpieczeństwo. Zapomniałam, że się bałam o swojego ciemiężyciela. Znowu.
- Co cię to
obchodzi? – wymamrotałam, a on dosłownie warknął mi coś gardłowo w odpowiedzi i
w następnej sekundzie wylądowałam ponownie na ziemi, tym razem z nim na sobie.
– Nie możesz... – urwałam i westchnęłam, gdy przygryzł moją wargę. –
Krwawisz...
- Milcz, do
kurwy nędzy. Muszę odreagować.
- Krwawisz! –
odepchnęłam go od siebie, a on spojrzał na mnie zaskoczony. – Jeśli stracisz za
dużo krwi, nie będziesz miał siły na pieprzenie. – to była jedyna sensowna
wymówka w tym momencie. No co?
Skinął głową.
- Będę cię
pieprzył. – oznajmił mi, a ja zagryzłam wargę, czując, że moje policzki
zaczynają mnie palić i zaczyna mi się robić ciepło między nogami. – Masz pięć
minut na opatrzenie mnie. Ani sekundy więcej.
Zamrugałam
oczami i ogarnęłam, że naprawdę go nie obchodzi fakt, że jest ranny. A jego
męskość napierająca na moje udo, która uwydatniała się coraz bardziej, mówiła
sama za siebie. Szybko go z siebie zepchnęłam i pociągnęłam go za sobą, niemal
przefruwając przez salon i lounge, by zatrzasnąć się w łazience. To było bardzo
niesprawiedliwe. Jeszcze nic się nie stało, a ja już byłam mokra i oddychałam
spazmatycznie, próbując ograniczyć zawroty głowy do zera. Otworzyłam szafkę i
wyciągnęłam apteczkę, a w tym samym momencie, jakby Kaulitz miał zupełnie
wyjebane na to, gdzie się znajdujemy i co robię, pochylił się nade mną i jego
usta wessały się w zagłębienie mojej szyi, aż westchnęłam na kilka sekund
zastygając w bezruchu.
- Muszę cię
opatrzyć. – rzuciłam zduszonym głosem, a on zamruczał w odpowiedzi, wsuwając zdrową
rękę pod moją koszulkę. Naprawdę miałam pięć minut i ani sekundy więcej. Znów
zagryzłam wargę, próbując się skupić na tym, by znaleźć odpowiednie rzeczy w
pieprzonej apteczce. Powinnam odkazić rany, ale nie było na to czasu. Dłoń
wsunęła się w moje spodnie, ściskając mój pośladek, a mnie ścisnęło w dołku.
Potrząsnęłam głową, chcąc się ogarnąć. – Jak ja mam cokolwiek zrobić w tak
krótkim czasie, skoro się, kurwa, na tym nie znam?! – wycedziłam sfrustrowana i
usłyszałam jego cichy śmiech. Wyciągnął zakrwawioną rękę do góry, a on sam
kucnął, odpinając moje spodnie. – Kaulitz, mógłbyś w ogóle coś powiedzieć, ty
palancie? Zero w tobie inwencji twórczej, że chcesz mnie przelecieć w łazience?
Znowu?
Ponownie się
roześmiał i rozsuwając zamek błyskawiczny, palcem wskazującym obniżył linię
moich bokserek, odsłaniając mój wzgórek łonowy. Byłam mokra i pulsująca, a on
wcale mi nie pomagał. Właściwie mi pomagał, ale nie w tym, co trzeba. A może i
w tym, co trzeba?... Boże! Wydałam z siebie zdławiony dźwięk, gdy delikatnie
przygryzł skórę.
- Nie
wyglądasz na szczególnie zainteresowaną moim zdrowiem. I to z twojej woli
jesteśmy w łazience. Sama wybrałaś to miejsce. – zauważył cicho, sprawnie operując
językiem w okolicach miejsca zbiegania się warg sromowych. Sapnęłam, zaciskając
oczy. Co za dupek. – A mi naprawdę wszystko jedno. Tak długo, jak mogę być
między twoimi nogami. – podniecenie chwyciło mnie tak mocno, że aż zabolało.
Nie mogłam czekać. Jeszcze trochę i całkowicie zapadnę się w tym, co mi robił i
skończy się na tym, że zaleje nas oboje swoją krwią. Gaza. Gaza opatrunkowa.
Drżącymi rękoma wyciągnęłam ją z apteczki i kompletnie nielogicznie zaczęłam ją
owijać wokół krwawiących palców. To jego wina, że nie potrafiłam myśleć. Jak
coś spieprzę, a raczej już to zrobiłam, to niech nie do mnie ma zażalenia.
Trzeba było nie zachowywać się tak idiotycznie bohatersko i mnie nie ratować.
Ach no tak. Wtedy nie miałby kogo... och... lizać.
- Jest pani mokra,
pani Howard. – usłyszałam i zacisnęłam usta w cienką linię, próbując ignorować
to, co mówił, by w końcu skończyć go opatrywać. – Czyżby podobał się pani
pomysł pieprzenia? – spytał, a jego palec wskazujący bez oporu rozprowadzał
moje własne soki na łechtaczce. Moje nogi zadrżały, a ja jęknęłam głucho.
Jeszcze bandaż. Jeszcze to i będę wolna. Ale jego ręka była w krwi aż do
łokcia. Kurwa, niech to szlag!
- Czy ty w
ogóle nie czujesz bólu, do cholery? – wydyszałam, nie mogąc uwierzyć, że jego
palce są rozcięte prawie do kości, a on ma na to zupełnie wyjebane.
- Czuję.
Powiem ci, że średnio to wygodne, kiedy twardy kutas jest zabunkrowany w
spodniach. – odparł i zaczął szarpać moje jeansy tak, że w efekcie stałam przed
nim z majtkami zsuniętymi do połowy ud. Z mojego gardła wydarł się jęk, gdy
nosem rozsunął wargi, a jego usta wpiły się w łechtaczkę. Zrobiło mi się ciemno
przed oczami i upuściłam bandaż, który rozwinął się na kafelkach. – Kurwa, ale
ty fenomenalnie smakujesz. – wymruczał, a ja nagle poczułam, że jestem blisko.
Od samego jego pierdolenia takich rzeczy. Boże, czy on mógłby przestać mówić?!
– Gdyby nie to, że tak uwielbiam w tobie być, prawdopodobnie większość czasu
spędziłbym na ssaniu i lizaniu. Jesteś absolutnym fenomenem, Lena. – więc wsunął
we mnie palce i zassał, liżąc w zapamiętałym tempie łechtaczkę i musiałam się
chwycić zlewu, by nie upaść i bum! Miliardowy orgazm, który mi podarował, aż
zrobiło mi się słabo. Wsuwał i wysuwał palce i znowu słyszałam chlupotanie,
kolejny ewidentny powód, jak bardzo mi się podobało, co robił. – Skończyłaś
mnie opatrywać? – spytał, gdy jako tako doszłam do siebie. – Och. – uchyliłam
powieki, dopiero ogarniając, że musiałam je zacisnąć, gdy dochodziłam i
zobaczyłam Billa wpatrującego się w bandaż leżący na ziemi. – Chyba jednak nie
skończyłaś. – dodał i wyciągnął ze mnie palce, by podać mi moją zgubę. Jego
cała dłoń była śliska i błyszcząca. Westchnęłam głęboko, urywanie, a on
uśmiechnął się samczo. – Czy ja ci w czymś przerwałem?
Przełknęłam
głośno ślinę i wyrwałam od niego bandaż, w trybie ekspresowym owijając go wokół
jego palców. Jakim cudem udało mi się zrobić to tak, że wyglądało prawie
profesjonalnie, to nie miałam pojęcia. Wiedziałam natomiast, że chciałam, żeby
we mnie wszedł, żeby wreszcie przestał gadać i żeby wreszcie przestał mnie
ciągle kusić. On najwyraźniej też nie chciał się więcej cackać, bo chwilę
później zostałam przerzucona przez jego ramię i szybkim krokiem wypadł z
łazienki, przechodząc przez salon jak tornado i ruszył na schody. Sądziłam, że
zabierze nas do jego sypialni, ale się myliłam. Na półpiętrze znajdowało się
pomieszczenie, którego zastosowania nie rozumiałam. Jedyne tylko, co aktualnie
kogokolwiek interesowało, to to, że stała tam skórzana brązowa sofa we włoskim
stylu po lewej stronie. Nieważny był sztuczny kominek naprzeciw wejścia, nieważny
był skórzany okrągły stolik ze szklanym blatem i jasny fotel obok niego.
Nieważny był telewizor nad kominkiem, podnóżki, małe stoliczki z lampkami.
Trzask drzwi, szczęk zamka. Zostałam rzucona na sofę, a poduszki, które na niej
leżały, zostały zwalone na podłogę. Bill wyciągnął z kieszeni prezerwatywę,
którą wsunął pomiędzy moje wargi, a potem zaczęło się gorączkowe szamotanie z
ubraniami. Najpierw moje spodnie i majtki. Potem moja koszulka i stanik,
odkrywając moje piersi, do których dossał się z głośnym mruczeniem. Podniecenie
przeszyło mnie z kującym bólem, kumulującym się pomiędzy nogami. Nie
wiedziałam, jak on to robi, ale jakimś cudem oparł się łokciem o sofę, a zdrową
ręką rozpiął swoje spodnie, aż w końcu na swoim udzie poczułam jego gorącego penisa.
Boże, tak. Szamotanie skończyło się rozrywaniem opakowania prezerwatywy,
płynnym ruchem nakładania jej na sztywną część ciała Kaulitza, uniesieniem
mojej nogi, która spoczęła na jego barku i długim westchnięciem ulgi, gdy owa
sztywna część ciała Kaulitza wbiła się we mnie gładko. Patrzył na mnie
intensywnie, nie bawiąc się w czułość, ani delikatność. Wpychał się raz po raz,
rytmicznie, mocno, a po pokoju roznosiły się te piękne dźwięki agresywnego
obijania się o siebie ciał. Mroczne spojrzenie przeszywało mnie na wylot, z
jego rozchylonych warg wydobywały się zadowolone westchnienia w akompaniamencie
do moich gardłowych jęków aprobaty takiego traktowania. Ale jemu to nie
wystarczało. Najwyraźniej chciał, żebym całkowicie straciła kontrolę nad samą sobą,
więc pochylił się, trzymając moją nogę przedramieniem, a druga ręka wślizgnęła
się między nasze ciała i palce zaczęły pieścić łechtaczkę jeszcze szybciej, niż
gwałtowne ruchy jego bioder. Wygięłam ciało w jego stronę, zagryzając wargę.
Było mi tak gorąco, że czułam, jak na mojej skórze pojawia się pot. Ale on nie
przestawał się wbijać, najwyraźniej poważnie sfrustrowany moją próbą
samobójstwa. Patrzyłam szeroko otwartymi oczami na to, jak jego zaczerwieniony
od tarcia penis wnika we mnie i wychodzi, coraz bardziej pokrywając się moimi
sokami.
- Podoba ci
się to? – spytał, wciąż patrząc na mnie jak predator na ofiarę. Nabrałam
powietrza i w tym samym momencie przestałam oddychać, dławiąc się kolejnym
orgazmem, na który on jęknął w tak podniecająco perwersyjny sposób, że nie
mogłam tego znieść. – Podoba, co?
- Tak. –
wydyszałam podniesionym głosem, a moja głowa odbijała się od lewej do prawej,
nie mogąc znaleźć oparcia w rozpierdalającej mnie fali. – Boże, nie przestawaj,
nie przestawaj, nie przestawaj... – powtarzałam jak mantrę i on nie przestawał,
aż w pomieszczeniu rozległ się jęk graniczący z rozdzierającym krzykiem, gdy
doszłam trzeci raz, a przed oczami zrobiło mi się czarno. Ból od siły nacisku
kciuka na łechtaczkę i ból od siły jego pieprzenia mnie zabijały. I kiedy
myślałam, że w końcu on przestanie na mnie tak działać, minęła ponad połowa
miesiąca, a ja wciąż go chciałam, wciąż go pożądałam i wciąż chciałam, żeby
robił z mojego ciała taki użytek. Nie interesowało mnie to, że byłam tak
głośno, że Tom mógł mnie usłyszeć. Byłam tak zapadnięta w odczuciach, że
myślałam, że jeszcze chwilę i naprawdę umrę.
- Och, Lena...
– wysunął się ze mnie i przyciągnął do siebie, aż usiadłam, dysząc ciężko.
Złożył na moich ustach mocny pocałunek, a ja wsunęłam rękę w jego wilgotne
włosy. – Chodź. – usiadł na sofie i złapał mnie za rękę, prowadząc na siebie,
więc przerzuciłam przez niego nogę i usiadłam na jego biodrach, plecami do
niego, ocierając się o jego mokrego fiuta, tym samym znów siebie stymulując.
Żałowałam, że miał ma sobie prezerwatywę. – Uwielbiam cię. – usłyszałam za
sobą, a ja po raz setny zagryzłam wargę, także się uśmiechając.
I znów we mnie
był, a ja otworzyłam szeroko oczy, gdy dotarło do mnie, że nowa fala jeszcze
większej przyjemności pochodzi od tego, że uderza w punkt G.
- O Boże!... –
jęknęłam głośno i moja głowa opadła bezwładnie na jego ramię. Unosiłam się w
górę i opadałam w dół, ale dla niego to było za mało. Jego biodra odbijały się
od sofy, zderzając się z moimi pośladkami, dopełniając rytm, który ustanowiłam.
Nie mogłam. I tak było zawsze, a chyba nawet intensywniej z każdym kolejnym
seksem. Był taki dobry w doprowadzaniu mnie na szczyt, zrzucaniu mnie z niego,
że nie potrafiłam zrozumieć, jak ktoś mógł w ogóle opuszczać jego łóżko, jego
dom. Złapał moją dłoń i poprowadził ją między moje nogi, sprawiając, że sama
zaczęłam się pieścić. – Bill... – wyjęczałam żałośnie, a on przygryzł mój bark,
zasysając skórę. W kółko zapominałam o tak trywialnych rzeczach jak oddychanie,
czy przełykanie śliny. Nie mogłam. Po prostu nie mogłam więcej. Ale on dawał mi
więcej, ucząc się mojego ciała jak najbardziej przykładny uczeń swojego
ulubionego przedmiotu i zbierał z tego same najwyższe oceny. Znał mnie na
wylot. Znał mnie tak dobrze, że wiedział, co moje ciało lubi i kiedy. I
wiedział, co mówić najwyraźniej.
Ocierałam się
o jego spoconą klatkę piersiową, a w powietrzu unosił się zapach seksu, tak
bardzo drażniący moje zmysły. Odwróciłam głową w jego stronę akurat w momencie,
gdy on spojrzał zamglonymi oczyma na mnie i pochyliłam się, by go pocałować,
dotykając wolną ręką jego policzka I to było zdecydowanie za dużo po raz
kolejny. Nie rozumiałam, jak to się działo, ale on znów sprawił, że doszłam tak
mocno, że w moich oczach pojawiły się łzy, a ja jęczałam przerywanie w jego
usta, zaciskając się na nim mocno, dygocząc spazmatycznie. Bill znieruchomiał
na krótką chwilę i ostatni raz wbił się we mnie tak, że zabolało. Jego zraniona
ręka docisnęła mnie do siebie jeszcze bardziej, aż nie było między nami
przerwy. I eksplodował. Tak mocno, że jego głowa wbiła się w oparcie sofy, a
jego ciało drżało pierwszy raz tak konwulsyjnie. Stały ciąg z jego ust
„Scheisse, Scheisse, Scheisse, Scheisse” opanował pokój, a ja poczułam się
znowu dumna z tego, że moje ciało tak na niego działało i to ja doprowadziłam
do tego, że zdał się całkowicie na instynkt, nie planując, nie obliczając, nie
dedukując, nie uderzając, nie kłócąc się. Czysty seks. Czysty pociąg i czysta
fascynacja. Coś, co nie wymagało myślenia, tylko brania i dawania. I to było
haniebne z mojej strony, ale uwielbiałam seks z nim. Bardziej, niż byłam to
skora przyznać nawet sama przed sobą. Czy z Harrym byłoby to samo? Rozsądek mi
podpowiadał, że nie. Biorąc pod uwagę, że Kaulitz mnie podnieca samym
pocałunkiem, nie, nawet samym wyglądem... Ech.
- Ała, kurwa.
– rzucił nagle ze zdziwieniem, a ja uniosłam brwi.
- Ała, kurwa?
– powtórzyłam tępo. Jestem za ciężka? Uszkodziłam go gdzieś?
Odwróciłam się
do niego, patrząc na niego pytająco.
- Ręka mnie
boli. – oznajmił, a ja spojrzałam na niego niedowierzająco. Co za idiota!
Powinien się smażyć w piekle za to, że mnie dzisiaj tak przeraził. Pierdolony
idiota! Powinnam mu znowu przyłożyć za to, co zrobił!
- No, kurwa,
nie! Poważnie? – zironizowałam i zdałam sobie sprawę, że on wciąż trzyma moją
dłoń, choć już nie dociskał ją do pulsującego i mokrego miejsca między moimi
nogami. Zamiast tego jego palce splotły się z moimi jak w jakiejś grotesce
kochanków, których łączyło coś więcej, niż tylko wyuzdany, gorący seks. No może
nie wyuzdany, bo jak dla mnie to do takiego przymiotnika brakowało nam BDSM,
ale w porządku, seks był gwałtowny i gorący.
- Ty naprawdę
myślałaś, że pozwolę ci się zabić? – prychnął, przewracając oczami. –
Przecież...
- Jeśli masz
zamiar napomknąć o tym, że seks jest zbyt dobry, by się zabijać, to lepiej się
zamknij, bo ci ścisnę tę rękę. – wyburczałam, próbując wyswobodzić się z jego
ramienia, które mnie przyciągało do gorącego ciała. Na nic. Kaulitz przycisnął
mnie do siebie jeszcze bardziej, choć to była ta ręka, która mu wciąż krwawiła.
Zachłysnęłam się powietrzem, gdy zobaczyłam cały zakrwawiony bandaż. Och,
kurwa. Trzeba to zmienić. Trzeba...
- A
zaprzeczysz? Nie możesz zaprzeczyć, bo gdybyś to zrobiła, musiałabyś zaprzeczyć
też, że ci się podoba. A cztery orgazmy mówią same za siebie, przykro mi.
Znieruchomiałam.
Znowu to zrobił. Ja się o niego martwiłam, a on wytknął mi, że było mi z nim za
dobrze i sprawił, że znów poczułam się jak szmata. Zacisnęłam oczy i zaczęłam
się szarpać, aż mnie puścił, chyba za bardzo bojąc się o swoją dłoń. Skoczyłam
na równe nogi i odwróciłam się do niego, by wygłosić wyjątkowo nieprzyjemną
reprymendę, opierdol, czy jak to nazwać, kiedy on chwycił mnie za nadgarstek i
zanim zdążyłam zawołać „Kaulitz!”, leżałam na sofie.
- Taka
drażliwa. – cmoknął, uśmiechając się kpiąco. – Dlaczego nie mogłabyś żyć w zgodzie
ze swoim ciałem? Z tym, że podoba mu się to... – pochylił się nade mną i
chwycił między zęby płatek mojego ucha, a ja zacisnęłam zęby, gdy po raz setny
tego dnia mięśnie zacisnęły się w aprobacie między nogami. – Albo to... –
zsunął się niżej, drażniąc zagłębienie szyi i chwilę później jego usta były
wszędzie, jakby jego ciało nie zrozumiało, że normalnie powinno chwilę
odczekać, by się zregenerować po intensywnym seksie, jaki przeżyliśmy. Ale
czemu ja się dziwiłam, kiedy miałam dokładnie to samo? Może tak było lepiej?
Dzięki temu nie myślałam, a przynajmniej trybiki w mózgu znacznie zwolniły
swoje obroty. – Kurwa, nie przewidziałem dalszego ciągu. – usłyszałam, gdy
nagle oderwał się ode mnie. – Nie ruszaj się, zaraz wracam. – zużytą
prezerwatywę rzucił gdzieś w kąt, chwycił z podłogi swoje bokserki i szybko
wsunął je na siebie. – Pieprzone gumki. – mruknął i wyleciał z pokoju,
zostawiając mnie nagą na sofie. Oddychałam głęboko, mając głupią potrzebę
dotknięcia siebie. Zostawił mnie w takim momencie, do kurwy nędzy. Nie mógł po
prostu wyjść, kiedy będzie czuł, że się zaraz spuści? A jak go Tom zobaczy? On
nawet nie założył spodni. Erekcja naprawdę będzie się wyraźnie odznaczała w
samych bokserkach.
Nagle
podciągnęłam się do pozycji siedzącej z szeroko otwartymi oczyma. Spodnie!
Moje zamglone
z podniecenia oczy natychmiast znalazły jeansy na podłodze i serce nagle
znalazło się w gardle, gdy dostrzegłam szansę życia. Zsunęłam się niezgrabnie z
sofy i rzuciłam się do kieszeni, wyciągając z jednej z nich czarnego iPhone’a.
Zagryzłam wargę, próbując opanować drżące ręce i wściekły oddech, znacznie
utrudniający mi skupienie się na tym, by włamać się do telefonu. Nie było
żadnego hasła. Co za ironia. Z drugiej strony dlaczego miałby być, skoro nikt
nie wiedział, że on w ogóle żyje? Kto miałby go okraść w takim razie? Kto
chciałby zdobywać informacje z jego telefonu?
Szybko weszłam
w opcję pisania wiadomości, choć telefon wciąż wyślizgiwał mi się z dłoni. To
była moja prawdopodobnie jedyna okazja, by coś zrobić, by nie być bezczynną.
Wpisałam adres domu i wystukałam na dotykowym ekranie numer Katariny.
Potrząsnęłam głową, naciskając „wyślij”. Boże. Zrobiłam to. W przebłysku
inteligencji usunęłam wiadomość i już miałam chować telefon z powrotem do
kieszeni, kiedy drzwi się otworzyły, a w nich stanął nie kto inny jak Kaulitz z
opakowaniem prezerwatywy w ręku. Moje serce stanęło, a wraz z nim całe moje
ciało. Z telefonem w dłoni.
- Co ty
robisz? – zapytał słodko, obserwując mnie z przymrużonymi oczyma.
><><><><><><><><><><
PS, kolejny rozdział jest fajniejszy :D (to tylko opinia niezależnego człowieka, który udaje, że coś pisze czasami tam, po kryjomu i te sprawy...)
To dobrze, że się tak wkręciłaś we własne opowiadanie^^ I obyś dalej była tak samo hojna w dodawaniu rozdziałów. Ale do rzeczy:D O matko, nie wiedziałam, że Kaulitz potrafi tak świntuszyć. Muszę (niestety) przyznać, że przez ten rozdział miałam kłopoty ze snem-.-‘. Tymi opisami przeszłaś samą siebie, to były chyba jedne z najlepiej opisanych scen seksu jakie kiedykolwiek czytałam, a nie opieram się jedynie na (pożal się Boże) Greyu… I teraz będziesz miała problem, czy dasz radę powtórzyć sukces tego rozdziału? Pewnie tak, co ja się głupio pytam^^. Trzeba przyznać, że świetnie wybrnęłaś z akcji ,,co zrobić z nożem, skoro już go przyniósł”. O, a teraz pojawił się problem komórki i znając Ciebie, również będzie co najmniej ciekawie.
OdpowiedzUsuńPS. ,, - Taka drażliwa. – cmoknął, uśmiechając się kpiąco”- hahaha to było przezabawne:D Zacny tekst, oby tego więcej.
PS 2. ,,Co ty robisz? – zapytał słodko, obserwując mnie z przymrużonymi oczyma"- Lena wiej?
Pzdr. Edyta
Wow... po prostu wow:) nie wiem co napisać! Chciałam skomentować poprzednią notkę ponieważ nie zrobiłam tego wcześniej a tu proszę:) taki prezent :D mój weekend staje się znacznie lepszy:D
OdpowiedzUsuńahh brakowało mi nowych notek i cieszę się niezmiernie z twojego powrotu:) a co do ostatnich dwóch notek to cóż można powiedzieć, wszystko wskazuje na to że Bill dobrze trafił tzn Lena jest tak samo szurnięta jak on:D i z tego co widzę już masz kolejną notkę przygotowaną:D ojj czekam z niecierpliwością:D
pozdrawiam D.
Jakoś nie mogę sobie wyobrazić, żeby kolejny rozdział był fajniejszy, bo w tym przeszłaś samą siebie, jest absolutnie fenomenalny. Jestem super zadowolona, że to wreszcie Lena w jakimś stopniu pokonała Billa, no i że okazało się, że ma on jednak coś z czującej istoty ludzkiej. Niecierpliwie czekam na następny odcinek <3
OdpowiedzUsuńK.
emmmm... taak... końcówka odcinka mnie.. mi.. cholera rozwaliłaś mój mózg !!! czekam na next.
OdpowiedzUsuńkonar1234
Kurwa, żebym ja dostała takiego olśnienia jak ty teraz. Rozdział genialny, zresztą sądzę, iż wywnioskowałaś to po moich entuzjastycznych ej naaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaajs! i innych takich pisanych gdzieś tam w pracy czy nawet w domu śpiąc na stojąco.
OdpowiedzUsuńMaleńka, jestem z Ciebie dumna.
Naprawdę ładnie wybrnęłaś i w ogóle. Och! Dorastasz! <333
Oby tak dalej, robaku :D
Nie mogłam czekać do wieczora! Musiałam przeczytać od razu.
OdpowiedzUsuńTo było zajebiste! Nie wiem,co mogę jeszcze powiedzieć, bo w tym rozdziale był prawie sam seks i co tu na jego temat pisać? Cztery orgazmy... Bill musi być naprawdę niesamowity! xD
Jestem ciekawa, jak się Lena wytłumaczy z tego, że miała telefon. I co zrobi Kaulitz? Wiesz, myślałam, że ona już do końca życia będzie mieszkać z Billem i jego bratem, a tu proszę. Zaskoczyłaś mnie. Nie sądziłam, że może uda jej się zrobić coś jeszcze. Katarina na pewno jej pomoże, a przynajmniej będzie się starać :)
Czekam niecierpliwie na kolejny rozdział! :)
Pozdrawiam.
Masz niezłe tempo - zanim zdążyłam skomentować poprzedni odcinek ty dodałaś kolejny!
OdpowiedzUsuńBill nie jest nieczułym tyranem, choć na takiego się plasuje to mimo wszystko nie potrafi przez cały czas pozostać w tej masce. Widać to doskonale na przykład, kiedy zaczął masować Leną, czy kiedy nie pozwolił jej się zabić (i to nie dlatego, że zapłacił za nią parę ładnym milionów, a dlatego, że jej potrzebuje na swój własny pojebany sposób). Odnoszę wrażenie, że Kaulitz jest tak bardzo popierdolony, iż on sam nie ogarnia swoich uczuć, tego co jest osadzone na bagnistym dnie jego nadgniłej duszy. Wiem, że zależy mu na Lenie. On nie potrafi przejść obok niej spokojnie, on ma obsesję na jej punkcie - pociąga go nie tylko jej ciało, a także to jaka ona jest, kim jest - dla niego, dla siebie, dla świata. Lena także gubi się we własnych uczuciach. On ją intryguje, pociąga jak magnes, ale mimo wszystko ona się boi tych uczuć jakie do niego żywi, z tyłu jej głowy zawsze czai się gdzieś "miłość" do jej chłopka (byłego chłopaka?), co uniemożliwia jej rozpoznanie prawdziwej sytuacji; boi się, że mogłaby czuć do niego coś więcej niż obrzydzenie, nienawiść i seksualny pociąg. Będąc w tym domu z bądź co bądź psychicznym Kaulitzem tęskni za domem, za przyjaciółmi. Jest tak bardzo zdesperowana, że nawet chciała się zabić (chociaż właściwie nie zabić, a pokazał Psychopacie kto tu rządzi). Dlatego też kiedy widzi okazję korzysta z niej i wysyła sms-a do jedynej osoby, dla której w jej oglądzie coś znaczy, i nie baczy na to, że może być przyłapana (a może na to liczy?). Zastanawia mnie: jak na to zareaguje Kaulitz? Znów będzie agresywny? Uderzy ją? Przeleci?
Pozdrawiam i do następnego przeczytania ;)
Ostro ale i poważnie :D zaskoczyłaś mnie końcem teraz to juz pisz na gwałt dalej ja chce wiedziec co dalej !!! :D
OdpowiedzUsuńGenialny! Z jednej strony cieszę się, że wysłała tego sms'a przyjaciółce, a zdrugiej mam jedną myśl "Czemu? Czemu tak szybko. Jeszcze nie" I taką cichą nadzieję, że pomyliła jednak num, albo ta przyjaciółka zignoruje, czy nawet sms nie dojedzie, albo się wyprowadzą. ( I ktoś tu mówi że Kaulitz i Lena są pojebani? przy mnie to całkiem normalni ludzie). ; )
OdpowiedzUsuń- Co ty robisz?
- A bo cię nie było i chciałam pograć w Pou -(na pewno w to uwierzy ^^) xD Jak już wspominałam jestem pojebana ;D No nic czekam na dalszy rozwój akcji ; ) Pozdrawiam i życzę duuuużoooo weny ;)
i taka moja myśl co do ostatniego zdania xD