piątek, 22 listopada 2013

Chapter XIII

Ej, ale mi się zaczęła podobać ta opowieść xD
Btw, mogą być błędy, bo jestem leniwa i nie chce mi się robić korekty ;x

><><><><><><><><><><

Gapiłam się na nóż szeroko otwartymi oczyma, a moje serce napieprzało jak szalone. I proszę bardzo. Zniszczył nawet moją chwilę tryumfu. Tylko ten dupek to potrafił robić w tak bezduszny sposób. Przychodził, rozwalał, cieszył się i potem odchodził.
- Sugerujesz mi, że chciałbyś widzieć, jak umieram? Myślałam, że jestem ci do czegoś potrzebna. – rzuciłam cicho, nie odrywając wzroku od stali. Nóż wszedłby we mnie jak w masło. Naprawdę. Widziałam, jak Tom nim kroi mięso. Przełknęłam ślinę, ledwo unikając wzdrygnięcia się, gdy mimowolnie porównanie siebie do kawałka wołowiny przemknęło mi przez głowę. Zachowaj zimną krew. Nie pozwól, by zobaczył, że się wystraszyłaś.
- Ja też tak sądziłem, a potem ty powiedziałaś, że popełnisz samobójstwo. – chwycił moją dłoń i wcisnął w nią nóż, a ja zmarszczyłam czoło. – No dalej. Pokaż na co cię stać. Jak bardzo brzydzisz się tego, co ze mną robisz? Jak daleko jesteś w stanie się posunąć, byle tylko nie czuć się tak zbezczeszczona?
Ta rozmowa nie miała sensu. On musiał zdawać sobie z tego sprawę. Przecież wiedział, że tego nie zrobię. Nie teraz. Nie... Nigdy. Ale jeśli teraz mu pokażę, że się boję, on nie weźmie mojej groźby poważnie. Byłam w martwym kole i sama się do niego wpędziłam. No to tyle z mojej fenomenalnej siły. Pojawiła się, a on ją zgasił jak niedopałka.
- Dałeś mi nóż. – zauważyłam nagle i spojrzałam na Kaulitza spod uniesionej brwi. Skinął głową, nie tracąc rezonu. – Od kiedy ufasz swojemu zakupowi, by dawać mu nóż do ręki? – spytałam, a on przymrużył oczy, uśmiechając się głupio. – Nie wierzysz w ani jedno moje słowo. Ani w to, że mogłabym zabić siebie, ani w to, że mogłabym zabić ciebie. A Toma? Uwierzyłbyś w to, że mogłabym zabić Toma?
I zbiłam go z pantałyku. Ha! Pieprzony debil.
- Nawet się nie waż. – warknął, a w jego oczach błysnęło coś nieznajomego dla mnie. Ogarnęłam, że wkroczyłam na najbardziej niebezpieczny grunt, na jaki mogłam wejść.  – Nie waż się nawet o tym myśleć. Spróbujesz i obiecuję, że ja sam wepchnę ci ten nóż w serce. – dodał lodowato, a mnie przeszyły dreszcze. Zamrugałam oczami. To nie był dobry pomysł.
- Najpierw powinnam na kimś poćwiczyć. – bąknęłam głucho, a kiedy jego mimika zaczęła się zmieniać „och tak? Jak zwykle wiele gadania, a żadnych czynów”, zrozumiałam, że muszę postawić wszystko na jedną kartę. Trudno, najwyżej właśnie na tym etapie zakończy się mój żywot. Właściwie to i tak byłam martwa, jeśli spojrzeć na to od pesymistycznej strony. – Mam nadzieję, że wyrzuty sumienia cię zabiją. – chwyciłam nóż, ściskając mocno rękojeść i wyprostowałam rękę, by wcelować w swoją klatkę piersiową. Byłam chora na umyśle. Albo bardzo zdesperowana. Nie wiedziałam. Po prostu chciałam wbić nóż w siebie, by mu pokazać, że się nie boję. Zamknęłam oczy, by nie zwątpić i bach! Zagryzłam wargę, oczekując bólu w okolicy piersi, ale zamiast tego syknęłam głośno, gdy mój nadgarstek został zmiażdżony w mocnym uścisku. Delikatny nacisk na mostek. Och. Uchyliłam powieki i spuściłam wzrok, by zachłysnąć się powietrzem, gdy dostrzegłam czubek noża zagłębiony w mojej skórze na jakiś milimetr. Moje oczy automatycznie powiodły do rękojeści, którą trzymałam. Ręka Kaulitza na moim nadgarstku. Oczy powiodły dalej. Panika na twarzy zmieszany z wyrazem bólu. Moje oczy wróciły do mojej ręki. Kap... Kap... Kap...
- Krwawisz. – wydusiłam. Złapał za moją rękę, łapiąc jednocześnie za ostrze. Tępo patrzyłam, jak spomiędzy jego szczupłych palców spływa krew, tworząc plamy na ziemi. Poczułam, jak moje policzki robią się czerwone przez podwyższone ciśnienie.
- Czy ty... Czy ty... – niski i chrapliwy głos Kaulitza sprawił, że przestałam oddychać, nie wiedząc, co za chwilę się stanie. - Czy ty... – urwał, mrugając gwałtownie oczami. Zmarszczyłam czoło, nie rozumiejąc, o co mu chodzi. Ciągle trzymał moją rękę, przez co nóż wciąż wżynał się w jego palce. Poluźniłam uścisk, ale on nawet tego nie zauważył. Gapił się mnie, a jego klatka piersiowa unosiła się spazmatycznie. Wtedy to mnie uderzyło. On się wystraszył. I był w takim szoku, że nie ogarniał, że robił sobie krzywdę.
- Puść mnie. – poleciłam mu delikatnie, ale on potrząsnął głową, a jego palce jeszcze bardziej zacisnęły na ostrzu. Zrobiło mi się zimno i poczułam mdłości, nie mogąc na to patrzeć. Krew skapywała coraz częściej. Czy on, do kurwy nędzy, chciał sobie odciąć rękę?! – Puść, Kaulitz, do cholery! Puść, ty głąbie!
- Nie rób tego. – usłyszałam jego zdenerwowany szept, a w moich oczach znów pojawiły się łzy. W akcie jakiejś pojebanej desperacji, złapałam jego dłoń i próbując ją odczepić od noża, cudem uniknęłam rozcięcia skóry. Ale on zamiast odpuścić, robił wszystko na odwrót. Jęknęłam głośno, zaczynając panikować.
- Kaulitz!... Bill, puść ten pieprzony nóż! Puść! – ledwo panowałam nad swoim głosem, ale to było tak, jakbym waliła do pustego domu. Nie rozumiałam, co się z nim stało i chciałam, żeby w końcu przestał się tak katować, ale on nie puszczał i moje spodnie były we krwi, moje ręce także. – Bill! Co z tobą?! Ty idioto! – nie wymyślając żadnej lepszej opcji, by jakkolwiek zareagował, przyciągnęłam go do siebie za jego włosy, przez co nóż odrobinę wbił się w moją klatkę piersiową i wpiłam się w jego usta. To było czyste szaleństwo. Za chwilę oboje się zabijemy tym pierdolonym nożem, kiedy żadne z nas tego nie chciało robić! Gorące wargi nagle objęły moje i z ulgą poczułam, jak kretyn puszcza moją rękę, jakimś cudem odrzucając na bok narzędzie potencjalnej zbrodni i ręka, która nie miała otwartych ran, wsunęła się w moje włosy i przyciągnęła moją głowę, by usta mogły pogłębić pocałunek, wkładając to taki nadmiar emocji i pasji, że prawie zapomniałam, że to nie jest noc, gdy on się przede mną otwierał.
- Nie waż się... odbierać... sobie życia... – wydyszał pomiędzy pocałunkami, rozgrzewając moje zmysły w nadludzkim tempie. Zapomniałam, że przed chwilą panikowałam o jego bezpieczeństwo. Zapomniałam, że się bałam o swojego ciemiężyciela. Znowu.
- Co cię to obchodzi? – wymamrotałam, a on dosłownie warknął mi coś gardłowo w odpowiedzi i w następnej sekundzie wylądowałam ponownie na ziemi, tym razem z nim na sobie. – Nie możesz... – urwałam i westchnęłam, gdy przygryzł moją wargę. – Krwawisz...
- Milcz, do kurwy nędzy. Muszę odreagować.
- Krwawisz! – odepchnęłam go od siebie, a on spojrzał na mnie zaskoczony. – Jeśli stracisz za dużo krwi, nie będziesz miał siły na pieprzenie. – to była jedyna sensowna wymówka w tym momencie. No co?
Skinął głową.
- Będę cię pieprzył. – oznajmił mi, a ja zagryzłam wargę, czując, że moje policzki zaczynają mnie palić i zaczyna mi się robić ciepło między nogami. – Masz pięć minut na opatrzenie mnie. Ani sekundy więcej.
Zamrugałam oczami i ogarnęłam, że naprawdę go nie obchodzi fakt, że jest ranny. A jego męskość napierająca na moje udo, która uwydatniała się coraz bardziej, mówiła sama za siebie. Szybko go z siebie zepchnęłam i pociągnęłam go za sobą, niemal przefruwając przez salon i lounge, by zatrzasnąć się w łazience. To było bardzo niesprawiedliwe. Jeszcze nic się nie stało, a ja już byłam mokra i oddychałam spazmatycznie, próbując ograniczyć zawroty głowy do zera. Otworzyłam szafkę i wyciągnęłam apteczkę, a w tym samym momencie, jakby Kaulitz miał zupełnie wyjebane na to, gdzie się znajdujemy i co robię, pochylił się nade mną i jego usta wessały się w zagłębienie mojej szyi, aż westchnęłam na kilka sekund zastygając w bezruchu.
- Muszę cię opatrzyć. – rzuciłam zduszonym głosem, a on zamruczał w odpowiedzi, wsuwając zdrową rękę pod moją koszulkę. Naprawdę miałam pięć minut i ani sekundy więcej. Znów zagryzłam wargę, próbując się skupić na tym, by znaleźć odpowiednie rzeczy w pieprzonej apteczce. Powinnam odkazić rany, ale nie było na to czasu. Dłoń wsunęła się w moje spodnie, ściskając mój pośladek, a mnie ścisnęło w dołku. Potrząsnęłam głową, chcąc się ogarnąć. – Jak ja mam cokolwiek zrobić w tak krótkim czasie, skoro się, kurwa, na tym nie znam?! – wycedziłam sfrustrowana i usłyszałam jego cichy śmiech. Wyciągnął zakrwawioną rękę do góry, a on sam kucnął, odpinając moje spodnie. – Kaulitz, mógłbyś w ogóle coś powiedzieć, ty palancie? Zero w tobie inwencji twórczej, że chcesz mnie przelecieć w łazience? Znowu?
Ponownie się roześmiał i rozsuwając zamek błyskawiczny, palcem wskazującym obniżył linię moich bokserek, odsłaniając mój wzgórek łonowy. Byłam mokra i pulsująca, a on wcale mi nie pomagał. Właściwie mi pomagał, ale nie w tym, co trzeba. A może i w tym, co trzeba?... Boże! Wydałam z siebie zdławiony dźwięk, gdy delikatnie przygryzł skórę.
- Nie wyglądasz na szczególnie zainteresowaną moim zdrowiem. I to z twojej woli jesteśmy w łazience. Sama wybrałaś to miejsce. – zauważył cicho, sprawnie operując językiem w okolicach miejsca zbiegania się warg sromowych. Sapnęłam, zaciskając oczy. Co za dupek. – A mi naprawdę wszystko jedno. Tak długo, jak mogę być między twoimi nogami. – podniecenie chwyciło mnie tak mocno, że aż zabolało. Nie mogłam czekać. Jeszcze trochę i całkowicie zapadnę się w tym, co mi robił i skończy się na tym, że zaleje nas oboje swoją krwią. Gaza. Gaza opatrunkowa. Drżącymi rękoma wyciągnęłam ją z apteczki i kompletnie nielogicznie zaczęłam ją owijać wokół krwawiących palców. To jego wina, że nie potrafiłam myśleć. Jak coś spieprzę, a raczej już to zrobiłam, to niech nie do mnie ma zażalenia. Trzeba było nie zachowywać się tak idiotycznie bohatersko i mnie nie ratować. Ach no tak. Wtedy nie miałby kogo... och... lizać.
- Jest pani mokra, pani Howard. – usłyszałam i zacisnęłam usta w cienką linię, próbując ignorować to, co mówił, by w końcu skończyć go opatrywać. – Czyżby podobał się pani pomysł pieprzenia? – spytał, a jego palec wskazujący bez oporu rozprowadzał moje własne soki na łechtaczce. Moje nogi zadrżały, a ja jęknęłam głucho. Jeszcze bandaż. Jeszcze to i będę wolna. Ale jego ręka była w krwi aż do łokcia. Kurwa, niech to szlag!
- Czy ty w ogóle nie czujesz bólu, do cholery? – wydyszałam, nie mogąc uwierzyć, że jego palce są rozcięte prawie do kości, a on ma na to zupełnie wyjebane.
- Czuję. Powiem ci, że średnio to wygodne, kiedy twardy kutas jest zabunkrowany w spodniach. – odparł i zaczął szarpać moje jeansy tak, że w efekcie stałam przed nim z majtkami zsuniętymi do połowy ud. Z mojego gardła wydarł się jęk, gdy nosem rozsunął wargi, a jego usta wpiły się w łechtaczkę. Zrobiło mi się ciemno przed oczami i upuściłam bandaż, który rozwinął się na kafelkach. – Kurwa, ale ty fenomenalnie smakujesz. – wymruczał, a ja nagle poczułam, że jestem blisko. Od samego jego pierdolenia takich rzeczy. Boże, czy on mógłby przestać mówić?! – Gdyby nie to, że tak uwielbiam w tobie być, prawdopodobnie większość czasu spędziłbym na ssaniu i lizaniu. Jesteś absolutnym fenomenem, Lena. – więc wsunął we mnie palce i zassał, liżąc w zapamiętałym tempie łechtaczkę i musiałam się chwycić zlewu, by nie upaść i bum! Miliardowy orgazm, który mi podarował, aż zrobiło mi się słabo. Wsuwał i wysuwał palce i znowu słyszałam chlupotanie, kolejny ewidentny powód, jak bardzo mi się podobało, co robił. – Skończyłaś mnie opatrywać? – spytał, gdy jako tako doszłam do siebie. – Och. – uchyliłam powieki, dopiero ogarniając, że musiałam je zacisnąć, gdy dochodziłam i zobaczyłam Billa wpatrującego się w bandaż leżący na ziemi. – Chyba jednak nie skończyłaś. – dodał i wyciągnął ze mnie palce, by podać mi moją zgubę. Jego cała dłoń była śliska i błyszcząca. Westchnęłam głęboko, urywanie, a on uśmiechnął się samczo. – Czy ja ci w czymś przerwałem?
Przełknęłam głośno ślinę i wyrwałam od niego bandaż, w trybie ekspresowym owijając go wokół jego palców. Jakim cudem udało mi się zrobić to tak, że wyglądało prawie profesjonalnie, to nie miałam pojęcia. Wiedziałam natomiast, że chciałam, żeby we mnie wszedł, żeby wreszcie przestał gadać i żeby wreszcie przestał mnie ciągle kusić. On najwyraźniej też nie chciał się więcej cackać, bo chwilę później zostałam przerzucona przez jego ramię i szybkim krokiem wypadł z łazienki, przechodząc przez salon jak tornado i ruszył na schody. Sądziłam, że zabierze nas do jego sypialni, ale się myliłam. Na półpiętrze znajdowało się pomieszczenie, którego zastosowania nie rozumiałam. Jedyne tylko, co aktualnie kogokolwiek interesowało, to to, że stała tam skórzana brązowa sofa we włoskim stylu po lewej stronie. Nieważny był sztuczny kominek naprzeciw wejścia, nieważny był skórzany okrągły stolik ze szklanym blatem i jasny fotel obok niego. Nieważny był telewizor nad kominkiem, podnóżki, małe stoliczki z lampkami. Trzask drzwi, szczęk zamka. Zostałam rzucona na sofę, a poduszki, które na niej leżały, zostały zwalone na podłogę. Bill wyciągnął z kieszeni prezerwatywę, którą wsunął pomiędzy moje wargi, a potem zaczęło się gorączkowe szamotanie z ubraniami. Najpierw moje spodnie i majtki. Potem moja koszulka i stanik, odkrywając moje piersi, do których dossał się z głośnym mruczeniem. Podniecenie przeszyło mnie z kującym bólem, kumulującym się pomiędzy nogami. Nie wiedziałam, jak on to robi, ale jakimś cudem oparł się łokciem o sofę, a zdrową ręką rozpiął swoje spodnie, aż w końcu na swoim udzie poczułam jego gorącego penisa. Boże, tak. Szamotanie skończyło się rozrywaniem opakowania prezerwatywy, płynnym ruchem nakładania jej na sztywną część ciała Kaulitza, uniesieniem mojej nogi, która spoczęła na jego barku i długim westchnięciem ulgi, gdy owa sztywna część ciała Kaulitza wbiła się we mnie gładko. Patrzył na mnie intensywnie, nie bawiąc się w czułość, ani delikatność. Wpychał się raz po raz, rytmicznie, mocno, a po pokoju roznosiły się te piękne dźwięki agresywnego obijania się o siebie ciał. Mroczne spojrzenie przeszywało mnie na wylot, z jego rozchylonych warg wydobywały się zadowolone westchnienia w akompaniamencie do moich gardłowych jęków aprobaty takiego traktowania. Ale jemu to nie wystarczało. Najwyraźniej chciał, żebym całkowicie straciła kontrolę nad samą sobą, więc pochylił się, trzymając moją nogę przedramieniem, a druga ręka wślizgnęła się między nasze ciała i palce zaczęły pieścić łechtaczkę jeszcze szybciej, niż gwałtowne ruchy jego bioder. Wygięłam ciało w jego stronę, zagryzając wargę. Było mi tak gorąco, że czułam, jak na mojej skórze pojawia się pot. Ale on nie przestawał się wbijać, najwyraźniej poważnie sfrustrowany moją próbą samobójstwa. Patrzyłam szeroko otwartymi oczami na to, jak jego zaczerwieniony od tarcia penis wnika we mnie i wychodzi, coraz bardziej pokrywając się moimi sokami.
- Podoba ci się to? – spytał, wciąż patrząc na mnie jak predator na ofiarę. Nabrałam powietrza i w tym samym momencie przestałam oddychać, dławiąc się kolejnym orgazmem, na który on jęknął w tak podniecająco perwersyjny sposób, że nie mogłam tego znieść. – Podoba, co?
- Tak. – wydyszałam podniesionym głosem, a moja głowa odbijała się od lewej do prawej, nie mogąc znaleźć oparcia w rozpierdalającej mnie fali. – Boże, nie przestawaj, nie przestawaj, nie przestawaj... – powtarzałam jak mantrę i on nie przestawał, aż w pomieszczeniu rozległ się jęk graniczący z rozdzierającym krzykiem, gdy doszłam trzeci raz, a przed oczami zrobiło mi się czarno. Ból od siły nacisku kciuka na łechtaczkę i ból od siły jego pieprzenia mnie zabijały. I kiedy myślałam, że w końcu on przestanie na mnie tak działać, minęła ponad połowa miesiąca, a ja wciąż go chciałam, wciąż go pożądałam i wciąż chciałam, żeby robił z mojego ciała taki użytek. Nie interesowało mnie to, że byłam tak głośno, że Tom mógł mnie usłyszeć. Byłam tak zapadnięta w odczuciach, że myślałam, że jeszcze chwilę i naprawdę umrę.
- Och, Lena... – wysunął się ze mnie i przyciągnął do siebie, aż usiadłam, dysząc ciężko. Złożył na moich ustach mocny pocałunek, a ja wsunęłam rękę w jego wilgotne włosy. – Chodź. – usiadł na sofie i złapał mnie za rękę, prowadząc na siebie, więc przerzuciłam przez niego nogę i usiadłam na jego biodrach, plecami do niego, ocierając się o jego mokrego fiuta, tym samym znów siebie stymulując. Żałowałam, że miał ma sobie prezerwatywę. – Uwielbiam cię. – usłyszałam za sobą, a ja po raz setny zagryzłam wargę, także się uśmiechając.
I znów we mnie był, a ja otworzyłam szeroko oczy, gdy dotarło do mnie, że nowa fala jeszcze większej przyjemności pochodzi od tego, że uderza w punkt G.
- O Boże!... – jęknęłam głośno i moja głowa opadła bezwładnie na jego ramię. Unosiłam się w górę i opadałam w dół, ale dla niego to było za mało. Jego biodra odbijały się od sofy, zderzając się z moimi pośladkami, dopełniając rytm, który ustanowiłam. Nie mogłam. I tak było zawsze, a chyba nawet intensywniej z każdym kolejnym seksem. Był taki dobry w doprowadzaniu mnie na szczyt, zrzucaniu mnie z niego, że nie potrafiłam zrozumieć, jak ktoś mógł w ogóle opuszczać jego łóżko, jego dom. Złapał moją dłoń i poprowadził ją między moje nogi, sprawiając, że sama zaczęłam się pieścić. – Bill... – wyjęczałam żałośnie, a on przygryzł mój bark, zasysając skórę. W kółko zapominałam o tak trywialnych rzeczach jak oddychanie, czy przełykanie śliny. Nie mogłam. Po prostu nie mogłam więcej. Ale on dawał mi więcej, ucząc się mojego ciała jak najbardziej przykładny uczeń swojego ulubionego przedmiotu i zbierał z tego same najwyższe oceny. Znał mnie na wylot. Znał mnie tak dobrze, że wiedział, co moje ciało lubi i kiedy. I wiedział, co mówić najwyraźniej.
Ocierałam się o jego spoconą klatkę piersiową, a w powietrzu unosił się zapach seksu, tak bardzo drażniący moje zmysły. Odwróciłam głową w jego stronę akurat w momencie, gdy on spojrzał zamglonymi oczyma na mnie i pochyliłam się, by go pocałować, dotykając wolną ręką jego policzka I to było zdecydowanie za dużo po raz kolejny. Nie rozumiałam, jak to się działo, ale on znów sprawił, że doszłam tak mocno, że w moich oczach pojawiły się łzy, a ja jęczałam przerywanie w jego usta, zaciskając się na nim mocno, dygocząc spazmatycznie. Bill znieruchomiał na krótką chwilę i ostatni raz wbił się we mnie tak, że zabolało. Jego zraniona ręka docisnęła mnie do siebie jeszcze bardziej, aż nie było między nami przerwy. I eksplodował. Tak mocno, że jego głowa wbiła się w oparcie sofy, a jego ciało drżało pierwszy raz tak konwulsyjnie. Stały ciąg z jego ust „Scheisse, Scheisse, Scheisse, Scheisse” opanował pokój, a ja poczułam się znowu dumna z tego, że moje ciało tak na niego działało i to ja doprowadziłam do tego, że zdał się całkowicie na instynkt, nie planując, nie obliczając, nie dedukując, nie uderzając, nie kłócąc się. Czysty seks. Czysty pociąg i czysta fascynacja. Coś, co nie wymagało myślenia, tylko brania i dawania. I to było haniebne z mojej strony, ale uwielbiałam seks z nim. Bardziej, niż byłam to skora przyznać nawet sama przed sobą. Czy z Harrym byłoby to samo? Rozsądek mi podpowiadał, że nie. Biorąc pod uwagę, że Kaulitz mnie podnieca samym pocałunkiem, nie, nawet samym wyglądem... Ech.
- Ała, kurwa. – rzucił nagle ze zdziwieniem, a ja uniosłam brwi.
- Ała, kurwa? – powtórzyłam tępo. Jestem za ciężka? Uszkodziłam go gdzieś?
Odwróciłam się do niego, patrząc na niego pytająco.
- Ręka mnie boli. – oznajmił, a ja spojrzałam na niego niedowierzająco. Co za idiota! Powinien się smażyć w piekle za to, że mnie dzisiaj tak przeraził. Pierdolony idiota! Powinnam mu znowu przyłożyć za to, co zrobił!
- No, kurwa, nie! Poważnie? – zironizowałam i zdałam sobie sprawę, że on wciąż trzyma moją dłoń, choć już nie dociskał ją do pulsującego i mokrego miejsca między moimi nogami. Zamiast tego jego palce splotły się z moimi jak w jakiejś grotesce kochanków, których łączyło coś więcej, niż tylko wyuzdany, gorący seks. No może nie wyuzdany, bo jak dla mnie to do takiego przymiotnika brakowało nam BDSM, ale w porządku, seks był gwałtowny i gorący.
- Ty naprawdę myślałaś, że pozwolę ci się zabić? – prychnął, przewracając oczami. – Przecież...
- Jeśli masz zamiar napomknąć o tym, że seks jest zbyt dobry, by się zabijać, to lepiej się zamknij, bo ci ścisnę tę rękę. – wyburczałam, próbując wyswobodzić się z jego ramienia, które mnie przyciągało do gorącego ciała. Na nic. Kaulitz przycisnął mnie do siebie jeszcze bardziej, choć to była ta ręka, która mu wciąż krwawiła. Zachłysnęłam się powietrzem, gdy zobaczyłam cały zakrwawiony bandaż. Och, kurwa. Trzeba to zmienić. Trzeba...
- A zaprzeczysz? Nie możesz zaprzeczyć, bo gdybyś to zrobiła, musiałabyś zaprzeczyć też, że ci się podoba. A cztery orgazmy mówią same za siebie, przykro mi.
Znieruchomiałam. Znowu to zrobił. Ja się o niego martwiłam, a on wytknął mi, że było mi z nim za dobrze i sprawił, że znów poczułam się jak szmata. Zacisnęłam oczy i zaczęłam się szarpać, aż mnie puścił, chyba za bardzo bojąc się o swoją dłoń. Skoczyłam na równe nogi i odwróciłam się do niego, by wygłosić wyjątkowo nieprzyjemną reprymendę, opierdol, czy jak to nazwać, kiedy on chwycił mnie za nadgarstek i zanim zdążyłam zawołać „Kaulitz!”, leżałam na sofie.
- Taka drażliwa. – cmoknął, uśmiechając się kpiąco. – Dlaczego nie mogłabyś żyć w zgodzie ze swoim ciałem? Z tym, że podoba mu się to... – pochylił się nade mną i chwycił między zęby płatek mojego ucha, a ja zacisnęłam zęby, gdy po raz setny tego dnia mięśnie zacisnęły się w aprobacie między nogami. – Albo to... – zsunął się niżej, drażniąc zagłębienie szyi i chwilę później jego usta były wszędzie, jakby jego ciało nie zrozumiało, że normalnie powinno chwilę odczekać, by się zregenerować po intensywnym seksie, jaki przeżyliśmy. Ale czemu ja się dziwiłam, kiedy miałam dokładnie to samo? Może tak było lepiej? Dzięki temu nie myślałam, a przynajmniej trybiki w mózgu znacznie zwolniły swoje obroty. – Kurwa, nie przewidziałem dalszego ciągu. – usłyszałam, gdy nagle oderwał się ode mnie. – Nie ruszaj się, zaraz wracam. – zużytą prezerwatywę rzucił gdzieś w kąt, chwycił z podłogi swoje bokserki i szybko wsunął je na siebie. – Pieprzone gumki. – mruknął i wyleciał z pokoju, zostawiając mnie nagą na sofie. Oddychałam głęboko, mając głupią potrzebę dotknięcia siebie. Zostawił mnie w takim momencie, do kurwy nędzy. Nie mógł po prostu wyjść, kiedy będzie czuł, że się zaraz spuści? A jak go Tom zobaczy? On nawet nie założył spodni. Erekcja naprawdę będzie się wyraźnie odznaczała w samych bokserkach.
Nagle podciągnęłam się do pozycji siedzącej z szeroko otwartymi oczyma. Spodnie!
Moje zamglone z podniecenia oczy natychmiast znalazły jeansy na podłodze i serce nagle znalazło się w gardle, gdy dostrzegłam szansę życia. Zsunęłam się niezgrabnie z sofy i rzuciłam się do kieszeni, wyciągając z jednej z nich czarnego iPhone’a. Zagryzłam wargę, próbując opanować drżące ręce i wściekły oddech, znacznie utrudniający mi skupienie się na tym, by włamać się do telefonu. Nie było żadnego hasła. Co za ironia. Z drugiej strony dlaczego miałby być, skoro nikt nie wiedział, że on w ogóle żyje? Kto miałby go okraść w takim razie? Kto chciałby zdobywać informacje z jego telefonu?
Szybko weszłam w opcję pisania wiadomości, choć telefon wciąż wyślizgiwał mi się z dłoni. To była moja prawdopodobnie jedyna okazja, by coś zrobić, by nie być bezczynną. Wpisałam adres domu i wystukałam na dotykowym ekranie numer Katariny. Potrząsnęłam głową, naciskając „wyślij”. Boże. Zrobiłam to. W przebłysku inteligencji usunęłam wiadomość i już miałam chować telefon z powrotem do kieszeni, kiedy drzwi się otworzyły, a w nich stanął nie kto inny jak Kaulitz z opakowaniem prezerwatywy w ręku. Moje serce stanęło, a wraz z nim całe moje ciało. Z telefonem w dłoni.
- Co ty robisz? – zapytał słodko, obserwując mnie z przymrużonymi oczyma.

><><><><><><><><><><

PS, kolejny rozdział jest fajniejszy :D (to tylko opinia niezależnego człowieka, który udaje, że coś pisze czasami tam, po kryjomu i te sprawy...)

9 komentarzy:

  1. To dobrze, że się tak wkręciłaś we własne opowiadanie^^ I obyś dalej była tak samo hojna w dodawaniu rozdziałów. Ale do rzeczy:D O matko, nie wiedziałam, że Kaulitz potrafi tak świntuszyć. Muszę (niestety) przyznać, że przez ten rozdział miałam kłopoty ze snem-.-‘. Tymi opisami przeszłaś samą siebie, to były chyba jedne z najlepiej opisanych scen seksu jakie kiedykolwiek czytałam, a nie opieram się jedynie na (pożal się Boże) Greyu… I teraz będziesz miała problem, czy dasz radę powtórzyć sukces tego rozdziału? Pewnie tak, co ja się głupio pytam^^. Trzeba przyznać, że świetnie wybrnęłaś z akcji ,,co zrobić z nożem, skoro już go przyniósł”. O, a teraz pojawił się problem komórki i znając Ciebie, również będzie co najmniej ciekawie.
    PS. ,, - Taka drażliwa. – cmoknął, uśmiechając się kpiąco”- hahaha to było przezabawne:D Zacny tekst, oby tego więcej.
    PS 2. ,,Co ty robisz? – zapytał słodko, obserwując mnie z przymrużonymi oczyma"- Lena wiej?
    Pzdr. Edyta

    OdpowiedzUsuń
  2. Wow... po prostu wow:) nie wiem co napisać! Chciałam skomentować poprzednią notkę ponieważ nie zrobiłam tego wcześniej a tu proszę:) taki prezent :D mój weekend staje się znacznie lepszy:D
    ahh brakowało mi nowych notek i cieszę się niezmiernie z twojego powrotu:) a co do ostatnich dwóch notek to cóż można powiedzieć, wszystko wskazuje na to że Bill dobrze trafił tzn Lena jest tak samo szurnięta jak on:D i z tego co widzę już masz kolejną notkę przygotowaną:D ojj czekam z niecierpliwością:D
    pozdrawiam D.

    OdpowiedzUsuń
  3. Jakoś nie mogę sobie wyobrazić, żeby kolejny rozdział był fajniejszy, bo w tym przeszłaś samą siebie, jest absolutnie fenomenalny. Jestem super zadowolona, że to wreszcie Lena w jakimś stopniu pokonała Billa, no i że okazało się, że ma on jednak coś z czującej istoty ludzkiej. Niecierpliwie czekam na następny odcinek <3
    K.

    OdpowiedzUsuń
  4. emmmm... taak... końcówka odcinka mnie.. mi.. cholera rozwaliłaś mój mózg !!! czekam na next.
    konar1234

    OdpowiedzUsuń
  5. Kurwa, żebym ja dostała takiego olśnienia jak ty teraz. Rozdział genialny, zresztą sądzę, iż wywnioskowałaś to po moich entuzjastycznych ej naaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaajs! i innych takich pisanych gdzieś tam w pracy czy nawet w domu śpiąc na stojąco.
    Maleńka, jestem z Ciebie dumna.
    Naprawdę ładnie wybrnęłaś i w ogóle. Och! Dorastasz! <333
    Oby tak dalej, robaku :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie mogłam czekać do wieczora! Musiałam przeczytać od razu.
    To było zajebiste! Nie wiem,co mogę jeszcze powiedzieć, bo w tym rozdziale był prawie sam seks i co tu na jego temat pisać? Cztery orgazmy... Bill musi być naprawdę niesamowity! xD
    Jestem ciekawa, jak się Lena wytłumaczy z tego, że miała telefon. I co zrobi Kaulitz? Wiesz, myślałam, że ona już do końca życia będzie mieszkać z Billem i jego bratem, a tu proszę. Zaskoczyłaś mnie. Nie sądziłam, że może uda jej się zrobić coś jeszcze. Katarina na pewno jej pomoże, a przynajmniej będzie się starać :)
    Czekam niecierpliwie na kolejny rozdział! :)
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  7. Masz niezłe tempo - zanim zdążyłam skomentować poprzedni odcinek ty dodałaś kolejny!
    Bill nie jest nieczułym tyranem, choć na takiego się plasuje to mimo wszystko nie potrafi przez cały czas pozostać w tej masce. Widać to doskonale na przykład, kiedy zaczął masować Leną, czy kiedy nie pozwolił jej się zabić (i to nie dlatego, że zapłacił za nią parę ładnym milionów, a dlatego, że jej potrzebuje na swój własny pojebany sposób). Odnoszę wrażenie, że Kaulitz jest tak bardzo popierdolony, iż on sam nie ogarnia swoich uczuć, tego co jest osadzone na bagnistym dnie jego nadgniłej duszy. Wiem, że zależy mu na Lenie. On nie potrafi przejść obok niej spokojnie, on ma obsesję na jej punkcie - pociąga go nie tylko jej ciało, a także to jaka ona jest, kim jest - dla niego, dla siebie, dla świata. Lena także gubi się we własnych uczuciach. On ją intryguje, pociąga jak magnes, ale mimo wszystko ona się boi tych uczuć jakie do niego żywi, z tyłu jej głowy zawsze czai się gdzieś "miłość" do jej chłopka (byłego chłopaka?), co uniemożliwia jej rozpoznanie prawdziwej sytuacji; boi się, że mogłaby czuć do niego coś więcej niż obrzydzenie, nienawiść i seksualny pociąg. Będąc w tym domu z bądź co bądź psychicznym Kaulitzem tęskni za domem, za przyjaciółmi. Jest tak bardzo zdesperowana, że nawet chciała się zabić (chociaż właściwie nie zabić, a pokazał Psychopacie kto tu rządzi). Dlatego też kiedy widzi okazję korzysta z niej i wysyła sms-a do jedynej osoby, dla której w jej oglądzie coś znaczy, i nie baczy na to, że może być przyłapana (a może na to liczy?). Zastanawia mnie: jak na to zareaguje Kaulitz? Znów będzie agresywny? Uderzy ją? Przeleci?
    Pozdrawiam i do następnego przeczytania ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Ostro ale i poważnie :D zaskoczyłaś mnie końcem teraz to juz pisz na gwałt dalej ja chce wiedziec co dalej !!! :D

    OdpowiedzUsuń
  9. Genialny! Z jednej strony cieszę się, że wysłała tego sms'a przyjaciółce, a zdrugiej mam jedną myśl "Czemu? Czemu tak szybko. Jeszcze nie" I taką cichą nadzieję, że pomyliła jednak num, albo ta przyjaciółka zignoruje, czy nawet sms nie dojedzie, albo się wyprowadzą. ( I ktoś tu mówi że Kaulitz i Lena są pojebani? przy mnie to całkiem normalni ludzie). ; )
    - Co ty robisz?
    - A bo cię nie było i chciałam pograć w Pou -(na pewno w to uwierzy ^^) xD Jak już wspominałam jestem pojebana ;D No nic czekam na dalszy rozwój akcji ; ) Pozdrawiam i życzę duuuużoooo weny ;)
    i taka moja myśl co do ostatniego zdania xD

    OdpowiedzUsuń