poniedziałek, 25 listopada 2013

Chapter XIV

To wszystko dlatego, że mi się rozdziały podobają i koniecznie muszę się podzielić =.=
PS, nigdy nie reklamuję żadnych blogów (głównie dlatego, że ich nie czytam, ale dobra), bo po prostu jestem leniwa i niewdzięczna, ale zostałam poproszona (i nie jestem pewna, czy to była prośba, ale wcale tego nie napisałam), żeby wstawić linka, więc wstawiam linka i zapraszam do poczytania w wolnym czasie, albo między jednym rozdziałem u mnie, a drugim xD
http://our-tumbler-of-tea.blogspot.com/

><><><><><><><><><><><><><><><><><

Kłam.
Moje oczy wędrowały od telefonu, który kurczowo trzymałam, do jego twarzy, na której wciąż widniał niewinny uśmiech. Ale ja wiedziałam, że to tylko gra i jeśli nie rozegram tego w dobry sposób, skończę naprawdę źle. Ale potem zrobiło się znacznie gorzej. Uśmiech zniknął, a Kaulitz całkowicie porzucił maskę. Nawet moje serce doskonale zdawało sobie sprawę, że należy spieprzyć. Tylko nie przez gardło!
Kłam.
- Chciałam zadzwonić. – musiałam być przekonywująca. Musiałam. Weszłam w telefonie w opcję wpisywania numeru, celowo robiąc to na jego oczach.
- Do twojego chłopaka?
- Do Katariny.
Jeszcze czwórka i jedynka i nacisnę „dzwoń”. Boże, co on robił? A właściwie dlaczego nic nie robił? Nie powinien mi przeszkodzić?
Nagły ucisk na gardle i przyszpilenie mnie do sofy sprawiły, że wypuściłam telefon z drżącej ręki.
- Najwyraźniej się myliłem. – wyszeptał groźnie do mojego ucha, a mnie oblał zimny pot, gdy nie mogąc wziąć oddechu, zaczęłam panikować. – Może ty jednak wolisz, żebym się nad tobą znęcał, choć i tak nie będziesz w stanie mnie znienawidzić, bo znienawidzisz samą siebie, że do tego doprowadziłaś, co? – nie rozumiałam, co on do mnie mówił. Za bardzo byłam skupiona na tym, że on znowu mnie dusił, kiedy sądziłam, że już nie jest w stanie zrobić mi fizycznej krzywdy. Dusił mnie. Odbierał mi powietrze. Krzywdził mnie. Chciałam tego. Dlaczego chciałam? Nie chciałam. – Lena. Dlaczego? – odsunął ode mnie twarz, spoglądając mi w oczy, które zaszły mgłą zbierających się łez. Nie był wściekły. Ale to, co teraz stanowiło jego nastrój było czymś znacznie gorszym. Czymś, co uderzało w najczulszy punkt. Gorzej, niż broń palna wycelowana prosto serce. Dłoń puściła moją szyję, a ja ze świstem wciągnęłam powietrze, krztusząc się ulgą. Palce ścisnęły boleśnie mój podbródek, nie pozwalając mi się od niego odsunąć. – Boisz się, że poczujesz do mnie coś więcej, niż tylko pożądanie?
Pytanie zawisło między nami w gęstej ciszy, która nas spowiła. Poczułam, że moje policzki mnie zaczynają niezdrowo palić i wiedziałam, że już znał odpowiedź. Nie mogłam dopuścić do zakochania się, kiedy wiedziałam, że znienawidziłabym siebie za to jeszcze bardziej, niż to było w ogóle możliwe.
- Powiedziałeś, że nie wierzysz, że miłość istnieje. – odparłam cicho, spuszczając wzrok. I mimo, że siedziałam przed nim naga i nie przeszkadzało mi to, nigdy w życiu nie czułam się bardziej odkryta, niż teraz. Uniósł mój podbródek wyżej, bym znów na niego spojrzała. Zrobiło mi się niedobrze, gdy w klatce piersiowej pojawiło się takie pieczenie, jakby moje serce zaczęło się po prostu spalać. Co ja robiłam? Co ja mówiłam?
- Ale ty uważasz inaczej, nieprawdaż? – w tym samym momencie zrozumiałam, jak wielki błąd popełniłam, ulegając mu tak łatwo. To nieważne, co on mówił na temat seksu. Byłam zbyt emocjonalna, bym mogła oddawać mu swoje ciało, nie narażając się na szkody. I dokładnie w tym momencie wiedziałam, że szkody już się pojawiły i to bardzo poważne. – Odeszłabyś teraz, gdybym puścił cię wolno? – spytał powoli i puścił mój podbródek ta nagle, że zachłysnęłam się powietrzem na brak dotyku z jego strony. Chwycił swoje spodnie i telefon i wyszedł z pokoju. Dźwięk stóp opadających na ziemię był niczym echo jego słów, które zagłuszyły ciszę, z którą mnie pozostawił.
Patrzyłam się tępo w drzwi, które za sobą zamknął i nie mogłam uwierzyć, jak bardzo mogłam być taka głupia i nierozważna. Bolało mnie serce. Bolało mnie ciało. I nagle poczułam się pusta.

I keep running away, running away, running away from you
But I can’t stand breaking the chains
Breaking the chains, breaking the chains
It’s too good*

Wolałam, żeby tu został, żebym nie musiała myśleć. Ale jak zwykle zrobił to z perfidną premedytacją. Słone łzy spłynęły po moich czerwonych policzkach i zrobiło mi się zimno, pokryłam się gęsią skórką. Okrutna prawda nie chciała mi przejść przez gardło, ani nie potrafiłam się zmusić, żeby się przyznać do niej w myślach. Ale każdy to wiedział i ja to wiedziałam.
Odeszłabyś teraz, gdybym puścił cię wolno?
Nie.
Taka naiwna. Taka głupiutka. Taka żałosna. Taka słaba.
Nie rozumiałam tego. Dlaczego się tak zachowywałam, skoro to na Harry’ego tyle czekałam? To było irracjonalne, ale byłam pewna, że go kocham. Teraz niczego nie byłam pewna. Kaulitz zachwiał moje poczucie bezpieczeństwa i stabilności. Wystarczyło tylko stuknąć delikatnie moje podstawy, bym runęła jak domek z kart. Wstrząsnął mną spazmatyczny szloch i powoli ruszyłam się, by sięgnąć moje ubrania. Jak człowiek mógł robić coś takiego z drugiej osoby? Tak po prostu? Bez żadnego problemu? To było nieludzkie, on był nieludzki. I niszczył mnie z tak ogłuszającą łatwością.

‘Cause I know the second you go
Want you to bring it on back
Bring it on back, bring it on back to me
And you know I want your chokehold
Want you to bring it on back
Bring it on back, bring it on back to me**

Założyłam bieliznę, koszulkę i zakrwawione spodnie. I chociaż niewiele widziałam przez łzy, wyszłam z pokoju, zataczając się bezsilnie. Jeśli chciałam uciec i jednocześnie chciałam zostać... to co miałam zrobić, żeby było dobrze i żebym nie musiała się bać o siebie? Czy istniała w ogóle opcja wyjścia z tego cało? Nie widziałam jej. Byłam skazana na autodestrukcję. Co on by zrobił, gdybym mu powiedziała prosto w twarz, że zrobić ze mną co zechce, że może wykorzystać moje uczucia i wyciskać ze mnie wszystko tak, aż nic ze mnie nie pozostanie? Nic by nie zrobił, bo nawet bez mówienia mu tego, on doskonale zdawał sobie sprawę, że może to uczynić.
Nie interesowało mnie, że może zobaczyć moje łzy. I tak doskonale wiedział, że potrafiłabym od niego odejść. Teraz jedyne, czego potrzebowałam, to jakiegokolwiek oparcia. Oparcia, które w istocie było tylko iluzją, którą mogłam się żywić tak samo jak wyobrażeniami o tym, że wszystko dobrze się skończy.
Nie wiedziałam, jak znalazłam się w kuchni. Nie było tam Billa, ale za to był Tom, przygotowujący obiad. I był dokładnie wszystkim, czego aktualnie chciałam. Słysząc moje pociąganie nosem, podniósł wzrok znad deski, na której coś kroił i znieruchomiał. Stanęłam naprzeciw niego, nie będąc pewna, czy to, co chciałam zrobić, było poprawne, ale on wiedział lepiej. Nóż opadł na blat, dłonie zostały wytarte w spodnie i chwilę później zatonęłam w jego ramionach, dławiąc się łzami. Byłam tak cholernie zrezygnowana i zmęczona, że nawet nie uważałam na to, co mówię i dlaczego to mówię.
- On... – zaczęłam, krztusząc się słowami, płaczem, oddychaniem. – Tom... – dodałam, ściskając kurczowo jego czarną koszulkę. Jedna z jego dłoni znalazła się na mojej głowie, głaszcząc mnie uspokajająco. Pocałował mnie w jej czubek, a ja pierwszy raz od ponad dwóch tygodni poczułam małą namiastkę bezpieczeństwa. – Chciałabym go znienawidzić... – wydusiłam, wciąż drżąc. – Tak bardzo bym chciała...
- Wiem, mała... Wiem... – oparł policzek o moją głowę, a ja dziwnym sposobem poczułam się jak wtedy, kiedy miałam doła, a Katarina przychodziła, by mnie tulić i uspokajać.
- On mnie zniszczy. – wyszeptałam. – Tom, on mnie zniszczy, a ja nie umiem przestać go chcieć. – dodałam ze zgrozą, gdy zrozumiałam, co narobiłam.
Wysłałam Katarinie adres domu.
A ona mi go odbierze. Odbierze mi Billa.
Usłyszałam westchnięcie, ale zignorowałam to, zbyt przerażona sytuacją. Nie chciałam, żeby zniknął. Nie chciałam wracać do swojego życia. Tak naprawdę to nie chciałam, żeby Katarina wiedziała gdzie jestem, bo zniszczyłaby to, co tu się działo. Boże, jak bardzo byłam chora, skoro nagle uznałam, że nie chcę, żeby mnie ratowała? Co ja, do kurwy nędzy, zrobiłam?
Chciałabym sobie móc wmówić, że po prostu uzależniłam się od dobrego seksu.
Ufnie przesunęłam głowę, by posłuchać relaksującego bicia serca, a Tom nie przerywał miarowego głaskania moich włosów, ani gładzenia moich pleców. Powoli zaczęłam wpadać w otumanienie, a łzy coraz rzadziej spływały z moich zamkniętych oczu. Dobrze zrobiłam. Katarina mnie od niego uwolni, będę cierpieć przez jakiś czas, ale potem wszystko wróci do normy, prawda? Coś w mojej podświadomości mi mówiło, że to największa bzdura, jaką wymyśliłam, ale zignorowałam to.
- Masz spodnie we krwi. Jesteś ranna? – spytał nagle Tom, a ja zacisnęłam mocniej dłonie na jego koszulce, wklejając się w męską klatkę piersiową, poszukując jeszcze więcej ciepła i bezpieczeństwa. Tom był taki dobry. Jeśli byli bliźniakami, dlaczego byli tak różni?
- On mi nie uwierzył, że mogę się zabić, więc chciałam to zrobić, ale on złapał za nóż i rozciął sobie rękę. Tak naprawdę to sądzę, że chyba powinien pojechać do szpitala, by mu to zaszyli. – odparłam cicho, będąc pod wrażeniem łagodzącego działania ciała, do którego się tuliłam. Lodowata gula w żołądku powoli zaczynała się roztapiać, a serce przestawało boleć. – Nie rozumiem, po co chciał mnie ratować i dlaczego tak bardzo się tego przestraszył, skoro traktuje mnie jak dziwkę. Myślałam, że mu nie zależy na tym, czy ludzie wokół niego żyją, czy nie. Szczególnie tak niskiego statusu jak ja.
- Bo mu nie zależy. Jego interesuje tylko rodzina. – mruknął, a ja zmarszczyłam czoło, zaczynając się irytować tym, że próbowałam znaleźć w tym, co mówi, drugie dno. Nie było go. Kaulitz był bezuczuciowym prostakiem. Robotem. – Nie sądzę, że byłby w stanie normalnie egzystować ze świadomością, że pozwolił ci się zabić. Mówisz, że powinni go zszyć. To dlatego tak bardzo krwawi?
- Mhm. – pewnie do tego momentu bandaż można wyżymać jak ścierkę. To jego wina. Nikogo innego. Dupek. – Nie powinno mnie to dziwić. W końcu wydał na mnie dużą ilość pieniędzy i gdybym... – urwałam, gdy nagle zaświtało mi coś w głowie. Kiedy on widział jego rękę, skoro przez cały czas byłam z nim, a gdy wyszedł po prezerwatywę, na pewno poszedł do siebie, a Tom był tutaj zajęty gotowaniem? Natychmiast otworzyłam oczy i przestałam oddychać, blednąc. Młodszy Kaulitz stał jakieś cztery metry dalej, uważnie mi się przyglądając, a ja poczułam się jak ostatnia idiotka. Jak długo tu stał? Słyszał, gdy mówiłam, że chcę przestać go chcieć? Nie wiedziałam, co mam ze sobą zrobić. Tom przyciągnął mnie do siebie tak, jakby chciał dać do zrozumienia swojemu bratu, że nie pozwoli mu mnie skrzywdzić.
Patrzyłam na Kaulitza w milczeniu, a mimika jego twarzy zmieniała się jak obrazy w kalejdoskopie. Wiedziałam jedno – był zirytowany.
- Chodź. – rozkazał mi, ale ja nie ruszyłam się z miejsca. Jeśli Tom chciał mnie chronić, ja wolałam zostać tam, gdzie stałam. Ramiona wokół mnie nie poluźniły się ani na sekundę.
- Powinieneś zadzwonić po doktora, żeby coś z tym zrobił. – oznajmił starszy bliźniak opanowanym głosem. – Straciłeś dużo krwi.
- Puść ją.
- Nigdzie ci nie ucieknie, sam o to zadbałeś. Zadzwoń po doktora.
Dopiero teraz zauważyłam, że jak na niego, był dość blady, a bandaż zakrwawiony do tego stopnia, że pojedyncze krople skapywały na podłogę. Przełknęłam ślinę, gdy strach znów uformował się w wielką gulę w żołądku. Jego twarz stężała i widziałam wyraźnie, jak zaciska zęby. Potem zacisnął dłonie w pięści. Obie. Wnętrzności wywróciły mi się do góry nogami na myśl, jak musiało to boleć.
- Puść ją, do kurwy nędzy. Jest moja. – przełknęłam głośno ślinę na to zuchwałe stwierdzenie. To nie było to, że się bałam, choć agresja w jego głosie, wyraźne ostrzeżenie, mówiło, że nie mamy do czynienia ze spokojnym człowiekiem. Nie ogarnęłam, dlaczego on powiedział „ona jest moja”, a ja wyczytałam z tego czystą zazdrość, choć to przecież było niemożliwe. Każdy w tym domu wiedział, że jestem jego, jakkolwiek by to nie brzmiało. W końcu mnie kupił, tak? Kupił mnie... jak rzecz. Czyli nawet nie miałam prawa głosu.
Kaulitz nie odrywał ode mnie wzroku, kipiąc wściekłością, że wciąż stałam w tym samym miejscu. On chyba kpił, myśląc, że przedstawiając sobą coś takiego, ja teraz do niego podejdę. Nie, wcale się nie bałam. No może trochę. Ale bardziej, niż ataku, obawiałam się tego, że on znowu coś powie, co sprawi, że będę ponownie płakać. Nie chciałam.
- Gówno mnie obchodzi, ile na nią pieniędzy wydałeś. W moich oczach jest gościem w domu, który nie należy do nikogo. – powiedział twardo Tom, a wstrzymałam oddech, zdając sobie sprawę, że jego brat zaraz wybuchnie. Brązowe tęczówki zlodowaciały i powoli przeniosły się z mojej twarzy na twarz mojego wybawcy. Zrobiło mi się zimno. – Nie patrz tak na mnie, dobrze wiesz, że to nie działa. Chyba nie myślałeś, że będę się trzymać z daleka jak na samym początku, kiedy ty w tak oczywisty sposób krzywdzisz kobietę? – parsknął suchym śmiechem. – No dalej, uderz mnie. Wiem, że cię korci.
Miałby go uderzyć, kiedy ja tu stałam? Po moim trupie. Chciałam wysunąć się z jego ramion, ale Tom wciąż trzymał mnie mocno. Przestało mi się to podobać. Buzujący testosteron to ostatnia rzecz, jaką chciałam doświadczyć na własnej skórze. Nie od nich obu. Nie w taki sposób.
Młodszy Kaulitz milczał i to było naprawdę przerażające. Jego klatka piersiowa unosiła się nienaturalnie szybko i wiedziałam, że jego oddech był płytki. Nawet z tak daleka byłam w stanie to usłyszeć. Byłam pewnie bledsza, niż on. A co gorsza, martwiłam się o niego. Chciałam, żeby w końcu postanowił zrobić coś z tą pieprzoną ręką, zanim wyląduje w szpitalu z przymusu przez zbyt wielką utratę krwi. Nie chciałam być przyczyną ich kłótni. Nie chciałam stawać między nimi. Oni wydawali się być cholernie groźni.
- Puść ją. Niech odejdzie i zostawi nas samych.
A Tom zabrał ręce dosłownie w momencie, kiedy padło słowo „samych”. Nie chciałam tego widzieć. Odsunęłam się i ruszyłam biegiem do sypialni, nie odwracając się nawet za siebie, by sprawdzić, co się dzieje, czy padł już jakiś cios. Nie chciałam widzieć ich bijących się. Nie chciałam go znowu opatrywać.
Z chwilą, gdy zamknęłam za sobą drzwi od sypialni, łzy znów spłynęły z moich oczu.

Nie było obiadu. Siedziałam skulona przy łóżku na podłodze, zaciskając dłonie na uszach, chcąc zagłuszyć wszystkie hałasy, jakie mogły przedostawać się do pokoju. Nie mogłam sobie przypomnieć, czy kiedykolwiek byłam przerażona czymś, co mnie tak naprawdę nie dotyczyło. Owszem, było to spowodowane mną, ale nie byłam bezpośrednio w sytuacji. To nie ja byłam obrażana, ani nie ja byłam bita. Chciałam wrócić i im przeszkodzić, ale wiedziałam, że nie mogę. Z resztą, co ja bym im miała powiedzieć? „Tak, jestem szmatą, Kaulitz, przerżnij mnie, żeby ci przeszło, a potem zadzwoń do doktora. Tom, nie drażnij go, ale dziękuję za wstawienie się za mną, choć nie rozumiem czemu.” Potrząsałam głową na samą myśl, że miałabym to rzucić w trakcie ich walki. Znowu będę musiała go opatrywać. A jeśli tym razem któryś któremuś coś złamie?
Siedziałam z zatkanymi uszami i zaciśniętymi powiekami naprawdę długo. Co prawda nie byłam w stanie powiedzieć, czy minęło kilka minut, czy kilka godzin, ale wiedziałam, że to było bardziej przeciągające się, niż cała wieczność. W ciągu niecałego miesiąca doświadczyłam więcej emocji, niż przez całe swoje życie. Może i to było podobne, ale nigdy tak intensywne.
- Lena. – usłyszałam i poczułam czyjąś rękę na swoim kolanie, który miałam prawie wbity w szyję, tak ciasno się złożyłam. Powoli uchyliłam powieki, znów sztywniejąc. Moim oczom ukazała się zaróżowiona twarz młodszego Kaulitza, skronie pokryte potem, rozwichrzone włosy i czyste spojrzenie. Szukałam nowych ran, ale ich nie znalazłam. Musiałam być najwyraźniej kłębkiem nerwów, bo on tylko się uśmiechnął delikatnie, masując kciukiem moje kolano. – Oboje żyjemy, jeśli jesteś zainteresowana. – oznajmił mi, a ja mimowolnie odetchnęłam z ulgą. Odsunęłam odrobinę nogi w bok, by rzucić okiem na zabandażowaną rękę. – Nie trzeba szyć. Już nie krwawi. – nie rozumiałam, co się właśnie działo. Ten facet był bardziej nieprzewidywalny, niż pogoda w Londynie. Wyciągnął do mnie dłoń, zawiniętą w szpitalny materiał, a ja chwyciłam ją w swoje własne, delikatnie obracając ją na wszystkie strony, oglądając. Tom go opatrzył znacznie lepiej, niż ja, ale prawdopodobnie zrobiłabym to poprawnie, gdyby co niektórzy mi nie przeszkadzali. Czułam na sobie wzrok Kaulitza, ale ja próbowałam go zignorować. Tak było dobrze. Dzisiaj wydarzyło się tak dużo, że gdzieś po drodze zostało coś przekroczone, ale nie potrafiłam tego nazwać. Chciałam znać motywy jego działania. Chciałam go zrozumieć. Chciałam choć trochę umieć przewidzieć jego zachowanie. Wciąż trzymając jego dłoń, czułam przypływ nagłej odwagi, by spytać. O cokolwiek. Nawiązać konwersację, zbliżyć się do niego. Wiedziałam, że przepadnę z dniem, gdy zacznie mnie w nim interesować coś więcej, niż zawartość jego spodni i techniki jej używania. Pewnych rzeczy po prostu nie dało się zatrzymać.
- Wściekłeś się. – rzuciłam niedbale, powoli unosząc wzrok na jego usta, a potem na oczy. Coś zakuło mnie w piersi, gdy tak łagodnie na mnie patrzył. Jak w nocy.
Skinął głową.
- Bardzo. – przyznał, nie przerywając delikatnej pieszczoty kolana. Adrenalina natychmiast rozprzestrzeniła się w moich żyłach, gdy w końcu usłyszałam od niego coś, co właściwie opisywało jego uczucia. On nigdy o nich nie mówił. Musiałam uważać na słowa, jeśli chciałam dowiedzieć się czegoś więcej.
- Nie miałeś powodu. – zaoponowałam, odsuwając się od niego,a on to wykorzystał, by przysunąć się bliżej i oprzeć się rękoma o moje kolana, na których spoczęła jego głowa. Moje serce najwyraźniej postanowiło przyrównać się do trzepotania skrzydełek kolibra. Boże, czemu on musiał być taki piękny?
- Jesteś moja. – powiedział i, nie wiedząc czemu, uśmiechnął się, zamykając oczy. Chciałam się zbulwersować, ale zatrzasnęłam usta, gdy tylko je rozchyliłam. Opanuj się.
- Usiłujesz mi powiedzieć, że jesteś o mnie zazdrosny, czy źle cię zrozumiałam? – zapytałam, ważąc każde słowa. Zaczynałam się frustrować jego osobą. Robił mi taki rozpierdol w mózgu, że to bolało. Ale najwyraźniej na mnie płacz działał uspokajająco jak na niego mordobicie. Cudownie.
Jego uśmiech jeszcze bardziej się poszerzył, zbijając mnie z pantałyku.
- Kurewsko.
Jak on to robił, że rzucał maksymalnie dwoma słowami, które rozwalały na łopatki bardziej, niż całe zdania? Boże, uspokój się. Właśnie ci powiedział, że jest o ciebie cholernie zazdrosny, ale to wcale nie znaczy, że mówi prawdę. Może chce ci zamydlić oczy, choć nigdy tego nie robił. Boże. On nigdy nie kłamał. Dlaczego miałby kłamać właśnie w tym momencie?
- Przecież to Tom. Jest twoim bratem. – zmarszczyłam czoło, rozumiejąc coraz mniej, gdy dowiadywałam się coraz więcej. – Przecież on nie mógłby...
- Nie ufam mu. – uciął, a ja z jego ust zszedł uśmiech, który tak bajecznie rozmywał jego skupienie i zdenerwowanie na twarzy. Straciłam swoją szansę rozmowy z nim, na granie w otwarte karty, by go poznać. – Myślisz, że bez powodu mówię, że nie wierzę w coś takiego jak miłość? – uniósł głowę i spojrzał na mnie bez wyrazu. – Jesteś głodna? – zmienił temat, dając mi znać, że najwyraźniej już nie chce przepytywania. Skinęłam głową, a na jego ustach znów zagościł uśmiech. Ale zdecydowanie nie ten sam, co przed chwilą. Bill Kaulitz był zmęczony.

Nie mogłam zasnąć. Może to było spowodowane tym, że mnie nie tknął. Może to było spowodowane tym, że byłam zła i i przygnębiona za jednym zamachem. Może dlatego, że za dużo myślałam. Ale czy to robiło jakąś różnicę? I tak nie spałam przez człowieka leżącego obok mnie, całkowicie zrelaksowanego. Do tego stopnia, że pozwolił sobie rozłożyć się na ¾ powierzchni łóżka. Zasnął w parę minut po tym, jak jego głowa zderzyła się z poduszką. Skąd wiedziałam? Gdyby nie spał, nie dotykałby mnie. Jego noga była przerzucona przeze mnie, a jego twarz wklejona w moje ramię. Gdy zasypiał, był kilka kilometrów ode mnie. Gdy spał, prawie się ze mną zlewał. Musiałam przyznać, że takie zachowanie budziło we mnie sporo emocji, równie krzywdzących, co te, które pojawiają się po tym, co on do mnie mówi. Patrząc na niego, znów słyszałam to samo pytanie, które padło z jego ust.
Odeszłabyś teraz, gdybym puścił cię wolno?
Odpowiedź wciąż była ta sama i przeklinałam siebie za głupotę, która sprowadziła mnie do tego, że wysłałam przeklętą wiadomość do Katariny.
Powinnam się od niego odsunąć.
Powinnam.

Pictures flashing by inside my head
I’m hanging by a thread
But I’d do it all again, yeah***


Adam Lambert – Chokehold

*Wciąż uciekam, uciekam, uciekam od ciebie
Ale nie potrafię znieść zerwania łańcuchów, zerwania łańcuchów, zerwania łańcuchów
To jest zbyt dobre

**Bo wiem, że momencie, kiedy odchodzisz
Chcę, żebyś przywrócił to z powrotem, z powrotem, z powrotem dla mnie
I wiesz, że chcę twoich rąk na swojej szyi
Chcę, żebyś to przywrócił z powrotem, z powrotem, z powrotem dla mnie

***Obrazy migające wewnątrz mojej głowy
Wiszę na włosku
Ale zrobiłabym to jeszcze raz, tak

><><><><><><><><><><><

Jezu, idę spać oO

11 komentarzy:

  1. Co tu dużo mówić, już po Lenie. Zakochała się w nim. A jeśli chodzi o akcję z telefonem? Mistrzostwo:D Co prawda trochę ucierpiała, ale gdyby przyznała się do smsa to byłaby masakra.
    ,,On mi nie uwierzył, że mogę się zabić, więc chciałam to zrobić, ale on złapał za nóż i rozciął sobie rękę.” Chyba robię się fluffem, bo mnie wzruszyły te słowa-.- Tom był bezlitosny mówiąc, że jego bratu nie zależy na Lenie. Mam nadzieję, że nie miał racji, w końcu już teraz można zauważyć lekkie zmiany w zachowaniu Billa. A może to pozory? W końcu już ustaliłyśmy, że jak chce to może być lowli i priti:D
    ,,Jesteś moja. – powiedział i, nie wiedząc czemu, uśmiechnął się, zamykając oczy.” No i oto obudziła się jego obłąkańcza natura… Co go wcześniej spotkało w życiu, ja się pytam? Boi się, że ktoś ją mu odbierze? Ale ona sama już praktycznie podpisała akt ubezwłasnowolnienia, a nawet obwiązała się kokardą i doczepiła karteczkę z podpisem: własność Kaulitza:D Robi się coraz ciekawiej. Weny nie życzę, bo jest meeega przereklamowana. Więc życzę…yyy? Zapału życzę!
    PS dobranoc i dzięki, że wcześniej dodałaś rozdział.
    Pzdr Edyta

    OdpowiedzUsuń
  2. To opowiadanie robi mi rozpierdol w mózgu nie mniejszy od tego, który Bill robi Lenie i pewnie Lena Billowi. Chyba teraz pójdę zlożyć bogom jakąś ofiarę, żeby wena cię nie opuściła i żebyś nadal mogła tak stosunkowo często dodawać nowe rozdziały <3

    K.

    OdpowiedzUsuń
  3. oj dużo tu padło słów że można ogłupieć z rozkmilania ich i rozpatrywaniu :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Jestem pod wrażeniem. Bill taki zazdrosny?! I aż dziwnie czytać, że nie ufa Tomowi... To nie pasuje do wizji tej więzi, o jakiej ciągle mówią; o tej, która sprawia, że są jedną osobą, że myślą, marzą i śnią o tym samym... I on mu nie ufa? Bill jest naprawdę pokręconym człowiekiem.
    Skoro Lena żałuje, że wysłała wiadomość do Katariny, to chyba musi coś znaczyć... I ja jestem ciekawa, co z tego wyniknie. I w ogóle, to ta jej wielka przyjaciółka jakoś nie spieszy się z ratowaniem Leny. Coś mi tu nie pasuje...
    Czekam na następny rozdział! Obyś dodała go równie szybko, jak ten :D
    Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Hmmmm… a już myślałam, że to przejdzie bez echa, a to by było dziwne, kiedy on ją zaczyna dusić. Długo pozwolił się jej łudzić, że da radę. A Lena mądra dziewczynka wie, ze należy kłamać. Brawo.
    Trafnie ją ocenił… ale ona już chyba czuje do niego coś więcej niż pożądanie. Tak mi się zdaje.
    CCCCOOO ?! ej nie ogarnia mój mózg faktu, że on jej zadał to pytanie!! To by wskazywała, ze on ma ludzkie uczucia! A to nie możliwe chyba…
    Tom, Tom, Tom, Tom… słodkooo i przez całą rozmowę z Leną jest tak czuły i tak kochany, że jak Bill wlazł to aż oddech wstrzymałam. Wyzwanie do Billa przyczyniło, się do mojej modlitwy ”Jezu, żeby nic mu się nie stało !!!”
    Mała dygresja: Czy jeżeli Bill interesuje tylko rodzina, to czy on traktuje Lenę jak rodzinę (tak w głębi duszy?) czy jest jego tylko rzeczą? Nie ogarniam jego zachowania i życia.
    Nie dziwię się, że Lena wolała zostać z Tomem, też bym wolała! Szczęście, że Bill pozwolił jej iść sobie w pizdu przed kłótnią z bratem. Lena niby się go boi, a jednak martwi się o swojego…. Oprawce?! Bo, że boi się o Toma to się nie dziwię.
    Biedna, w sumie sama bym siedziała w tej pozycji, ale Kaulitz jaki słodki był jak przyszedł do sypialni, pozwolił jej się trochę dowiedzieć. Ciekawi mnie fakt, czemu on nie ufa Tomowi. To jest dziwne.
    Jestem cholernie miękka, aż mi lekko oczy załzawiły podczas rozmowy. Tak łatwo, go wyprowadzić z równowagi… jak dziecko normalnie.
    Dawaj szybko następną część  życzyłabym weny…ale życzę sprawności palcy do pisania na klawiaturze.

    to chyba mój pierwszy tak długi komentarz..

    OdpowiedzUsuń
  6. Trololololololo... moja zasługa, czy to Twoja jednak niecierpliwość i ciekawość na nasze reakcje za jednym zamachem, sprawiło cud i dałaś szybciej? xDD W sumie to nie ważne. Bardziej interesująca jest oczywiście treść, którą wczoraj już miałam z problemem doczytania. Dlatego przed skomentowaniem, zrobiłam to ponownie (by być pewną, że wszo się ogarnęło jak trzeba) i teraz robię co robię :D
    I wiesz do czego doszłam? Zupełnie go nie ogarniam. To znaczy, wcześniej też miałam z tym problem (kto pomyleńca zrozumie? xD), ale teraz już wybitnie nie łapię, co mu tam się obija po mózgu. Z reakcji jakie miewa wynika, że coś do niej czuje. Lecz nie chce wyjść na idiotę (jakby nim nie był od wsze czasów xDD), udaje chama, brutala, dupka i jakiegoś zdziczałego z wścieklizną psa, co wyczuje sukę podczas cieczki i już mu staje i jest gotowy do tworzenia nowych szczeniaków :D A tak na serio coś tam się od środka dzieje, tylko nie chce właśnie jako pierwszy się ujawnić, lub niezbyt sam temat ogarnia :D
    A Tom ma wjeb na samo ''dzień doberek", bo kretyn sam stworzył potwora -.- Jeszcze bawi się ponadto w dobrą wróżkę zębuszkę i bodygarda. Dwa w jednym. Jak jakiś cholerny szampon ^ ^ Możliwe nawet, że na łupież z dodatkiem odżywki nabłyszczającej. By się wywalić, na pierwszym zakręcie jaki będzie za rogiem. Normalnie bym mu dała tak z łopaty po gębie.
    Lena bądź ogarnięta i wiej póki nie za późno. Wróć. Tempa pipo już jest za późno. Ja waaale.... co za patologia xD
    Taka patologia, że chcę już kolejny rozdział, by zobaczyć czy Katarina w kolejnym przybędzie niczym Superman i ją ''ocali'' z pól bagiennych, czy coś zupełnie innego, co nie ma z nią żadnego związku? Tak czy siak, będzie dobre. Chyba. Bo będzie, c'nie? :D
    To do kolejnego :3

    OdpowiedzUsuń
  7. Lena jest w nim bezgranicznie i beznadziejnie zakochana i mam wrażenie, że Bill nie jest obojętny na jej uczucia. Coś w nim się poruszyło, coś co na pewno będzie mało na niego istotny wpływ (jeżeli już nie ma). On może się zasłaniać tym, że ją kupił i Lena jest dla niego tylko zabawką, ale uczuć nie da się ukryć, zataić, unicestwić. Predzej czy później one wyjdą na powierzchnię - nie można udawać cały czas przed samym sobą. Ludzka twarz jaką pokazał jest tego dowodem. Myślę, że powoli zaczyna się jego przemiana.
    Zastanawia mnie dlaczego Bill nie ufa własnemu bratu? Przecież z nim mieszka! To nielogiczne. Co się takiego mogło stać, co zachwiało ich relacje? Jakiś wewnętrzny irracjonalny głos podpowiada mi, że być może chodzi o kobietę, ale nie mam pojęcia dlaczego.

    OdpowiedzUsuń
  8. No no no:) robi się coraz ciekawiej:D Lena jednak się już uzależniła od Billa, ale za to Bill też nie wydaje się być znowu taki obojętny^^ ahh twoje notki wprowadzają choć trochę słońca do życia, zawsze po pracy sprawdzam czy jest już coś nowego coby humor się poprawił - zatem życzę weny;)
    pozdrawiam
    D.

    OdpowiedzUsuń
  9. O Boże:) to najlepsze opowiadanie jakie czytalam. Postaraj sie jak najszybciej dodac nexta . Jednak mysle ze w realnym zyciu Bill nie bylby tak bezwzgledny, pewnie jest milym chlopakiem:)

    OdpowiedzUsuń
  10. no no XIX is done... czyli wena dopisuje:D zatem może jeszcze jedna dodatkowa notka w tym tygodniu? :>
    pozdrawiam
    D.

    OdpowiedzUsuń
  11. Jak dla mnie weekend może być codziennie a nawet kilka w ciągu dnia ;) Powiedmy, że nadrabiasz zaległości ;) Bill pokazał jakieś ludzie uczucia ;o Ale, że zazdrosny toma? czyżby w przeszłości stracił jakąś dziewczynę przez niego i przez to przestałw ierzyć w miłość? Nwm. mam jakieś dziwne myśli. I mówiłam, że niepotrzebnie wysyłała tego sms'a teraz ; p Jeszcze za szybko na odnalezienie jak dla mnie xD No nic coraz bliżej weekendu ; ) Nie mogę się już doczekać. ;) Pozdrawiam ; )

    OdpowiedzUsuń