piątek, 21 czerwca 2013

Chapter VIII

Doszłam do wniosku, że należą się Wam jakieś wyjaśnienia co do braku rozdziałów i tego, że dzisiaj wklejam 2/3 kolejnego rozdziału, który jest tak zły, że nie powinien w ogóle ujrzeć światła dziennego. Powiedzmy, że... Hmmm... Mam dosyć popieprzony okres i moja bania ma problem z ogarnianiem. W związku z tym nie potrafię się wczuć w bohaterkę i autentycznie podczas pisania, nie zdaję sobie sprawy, co ja właściwie dziergam. Nie chcę robić przerwy, ale ona niestety będzie musiała nastąpić. Muszę sobie zrobić wolne od własnego życia, zanim oszaleję o_O Gdy tylko uda mi się naładować swój mózg świeżą energią, dokończę rozdział i z powrotem wbiję się w klimat. Po prostu nie chcę tego spieprzyć pisaniem na siłę. U mnie nigdy to nie działało i raczej działać nie będzie.
Dziękuję za wszystkie Wasze komentarze. Naprawdę podnoszą mnie na duchu i wiele dla mnie znaczą.
A teraz miłego czytania, jeśli w ogóle można to tak nazwać w tym przypadku o_O


><><><><><><><><><><><

Nie mogłam zasnąć.
Byłam tak przeraźliwie świadoma męskiego ciała obok mnie, że to po krótkim czasie zaczęło boleć. Leżałam nieruchomo już pewnie od ponad godziny. Słyszałam równy oddech psychopaty, który z pół metra dalej leżał na brzuchu tak, jakby zupełnie się mną nie przejmował. Ja się przejmowałam. Było mi gorąco i chociaż klimatyzacja wciąż wytwarzała chłodne powietrze, ja nie czułam żadnej różnicy. Chciałam udawać sama przed sobą, że śpię, a to na dodatek przyprawiało mnie o duszenie. Za każdym razem, kiedy próbowałam spowolnić swoje oddychanie, jak na złość miałam z tym jeszcze większe problemy. Chciałam uciec, ale nie drgnęłam ani o milimetr.
On zasnął niemal natychmiast po zetknięciu głowy z poduszką, a przynajmniej tak sądziłam. Chwilami z jego ust wyrywało się chrapnięcie, przez co strach dosłownie chwytał mnie za gardło. Chciałam mu za to przyłożyć, ale z drugiej strony – za nic na świecie nie chciałam go budzić w środku nocy.
Zamknęłam natychmiast oczy, gdy miliard godzin później, westchnął i zaczął się wiercić na łóżku. Byłam pewna, że gdyby mnie dotknął, doszedłby do wniosku, że zostałam czymś wypchana. Byłam nienaturalnie sztywna jak nieboszczyk. Liczyłam do dziesięciu, ale gdy tylko cyfry zniknęły z mojej głowy, zaczęłam liczyć jeszcze raz, wciąż niepewna, czy on śpi, czy robi coś innego. Kolejna dziesiątka przeszła do historii. Potem kolejna i kolejna, aż chyba doliczyłam do dwustu. Jego spokojny oddech mnie nie przekonywał. Mógł udawać, że śpi, tak jak ja udawałam, że nie żyłam.
W końcu odważyłam się uchylić powieki i udało mi się zabić zachłyśnięcie się powietrzem w zarodku, gdy dosłownie znalazłam się twarzą w twarz z psycholem. Śpiącym psycholem.
Przełknęłam głośno ślinę, wciąż mając problemy z przyswojeniem do siebie informacji, że śpię w obcym domu, obcym łóżku z obcym facetem. Który mnie kupił. Niezbyt miła myśl.
Odetchnęłam, patrząc na spokojną twarz młodego człowieka, który pogrążony we śnie nawet nie zdawał sobie sprawy, że jest obserwowany. Studiowałam wygładzone czoło, zrelaksowaną minę, lekko rozchylone wargi. Nie wyglądał jak ktoś, kto mógłby krzywdzić. Wyglądał tak, jakby potrzebował kogoś, kto pogładzi dłonią jego policzek, odsunie zbłąkane pasemko włosów i delikatnie pocałuje. Wyglądał tak, jakby potrzebował kogoś, kto się do niego przytuli i da mu ciepło. Dlaczego więc, do cholery, traktował mnie w ten sposób? Dlaczego był lodowaty, przesiąknięty goryczą do szpiku kości?
To nagle wydało mi się być mało ważne. Byłam zauroczona twarzą, którą miałam przed sobą i jakimś cudem jej widok mnie uspokajał. Moje ciało się rozluźniło, a ja w końcu poczułam zmęczenie dzisiejszego dnia i wypompowane emocje, które same kazały mi zamknąć oczy, odetchnąć i nabrać energii podczas tak potrzebnego mi snu.
Ułożyłam się wygodniej na łóżku, powoli odpływając w krainę marzeń. Uśmiechnęłam się delikatnie, gdy poczułam lekki niczym piórko dotyk opuszek palców na swoim policzku. Sama nie wiem, kiedy przestałam kontaktować z rzeczywistością.

Ranek nastał jak dla mnie zbyt szybko i to, co pozostało w mojej głowie po nocy, przyprawiało mnie o dreszcze. Miałam jakiś popieprzenie miły sen, od którego zaraz po obudzeniu przywaliłam sobie w twarz. Bzdura! Ja i ten świr?! NIE!
Leżałam na brzuchu, a moja głowa była odwrócona w stronę psychopaty, który pomimo głośnego „plask” chyba ciągle spał. Zacisnęłam mocno powieki w nadziei, że to wszystko jest wielkim, psychodelicznym snem. Na próżno. On ciągle tam leżał.
Wczoraj mi przyłożył. Czy dzisiaj też to zrobi? A może dojdzie do czegoś innego?
Wytrzeszczyłam oczy i zacisnęłam zęby, próbując zastanowić się nad tym, co powinnam zrobić. Nawet nie wiedziałam, która godzina. Może... Może mogłabym po cichu się wymknąć i... i uciec?
Znieruchomiałam, gdy psychol westchnął przeciągle i gdy upewniłam się, że jednak śpi, powoli wysunęłam się spod kołdry, wyczuwając stopą twardy grunt. Niemal spłynęłam na podłogę, bacznie obserwując śpiącego świra, czując, że moje serce zaraz mnie zadławi i zejdę tam na zawał. Moje dłonie zaczynały drżeć ze zdenerwowania, jakie mną targało, ale trzymałam gębę na kłódkę. Próbowałam się zmusić do zaniechania oddychania, ale to akurat spaliło na panewce. Cicho odetchnęłam i wyprostowałam się na podłodze, zastanawiając się, jakim cudem usunęłam się z łóżka, prawie nie przesuwając kołdry w żadną stronę. Machnęłam na to ręką. Musiałam zniknąć z tego pokoju, a ja zamiast tego stałam i się zastanawiałam nad moimi cudownymi poczynaniami.
Odwróciłam się na palcach i bezszelestnie dopadłam drzwi wyjściowych, których klamkę nacisnęłam tak delikatnie, że prawdopodobnie nawet muchy bym naciskiem nie zabiła. To chyba musiała być adrenalina, że byłam w stanie zachowywać się tak cicho. Gorzej, że ja tak naprawdę nie chciałam uciec – chciałam tylko zrobić temu psychopacie na złość. Wiedziałam, że mnie znajdzie prędzej czy później. I wiedziałam, że za to zapłacę. Miałam naprawdę nierówno pod sufitem, że chciałam tego, co kreowało się w mojej głowie.
Wychyliłam się z pokoju i wyleciałam z niego jak z procy, przywalając kolanem w drzwi z przekleństwem na ustach. Nawet nie odwróciłam się, by sprawdzić, czy się obudził. Wiedziałam, że tak.
Z niemym piskiem popędziłam w stronę schodów, by niemal z nich zlecieć, przeskakując kilka schodków na raz. Musiało być wcześnie, bo nie słyszałam żadnych dźwięków świadczących o tym, że Tom był na nogach. Z resztą nic o tym człowieku nie wiedziałam, być może i miał swoją konkretną porę, kiedy wstawał, czy coś...
Cholera, jak ja miałam się wydostać z tego domu?!
Znalazłam się w salonie, pędząc jak oszalała do drzwi frontowych, do których dopadłam i...
- Kurwa! – zaklęłam, szarpiąc klamkę. Zamknięte! Zamknięte, do cholery! Co ja miałam teraz zrobić?!...
Zaraz!
Odwróciłam się, licząc na minimalną szansę, że uda mi się zniknąć stąd, zanim Kaulitz się zorientuje, co wyprawiam. Po drugiej stronie salonu wielkie drzwi tarasowe miały mnie doprowadzić na basen, a potem gdzieś tam. Być może nawet za posesję. Ale byłam zbyt głupia i nie umiałam ich otworzyć.
- No do... – urwałam, gdy nagle gorące ciało przycisnęło mnie do szklanych drzwi, a ja zachłysnęłam się powietrzem. Zastygłam w bezruchu, nieomylnie odczytując, że to jednak był psychol, a ja zaraz oberwę za swoją głupotę. Sama się do tego doprowadziłam. Co ja odpieprzałam...?
- Chciałaś uciec. – usłyszałam jego zachrypnięty głos, świadczący o tym, że Kaulitz dopiero co wstał z łóżka, a po mojej skórze przeszły dreszcze. Zamknęłam oczy, zaczynając się wściekać sama na siebie za tą przedziwną uległość w stosunku do niego całego. To nie było dobre. – Nie sądziłaś, że ci się to uda, prawda?
- Nie. – odparłam tak po prostu, czując, że gorąco jego nagiej klatki piersiowej zaczynało przenikać przez moją koszulkę na ramiączkach. Przełknęłam głośno ślinę, gdy jego dłonie zacisnęły się na moich nadgarstkach. Zapomniałam, że kolano mnie bolało od zderzenia się z drewnianymi drzwiami od jego pokoju. Jedyne, co teraz się liczyło to to, że on mnie dotykał, a jego oddech zatrzymał się na czubku mojej głowy, znowu dając mi do zrozumienia, jak bardzo ciemiężyciel nade mną góruje.
Uderzy mnie? Skrzywdzi? Zostawi siniaki?
- Więc dlaczego próbowałaś uciec?
Pytanie zawisło między nami w gęstej ciszy, która nas spowiła. Nie potrafiłam się skupić na tyle, by dać jakąkolwiek sensowną odpowiedź. Byłam stłamszona testosteronem, zapachem męskiego ciała, który obwiódł mnie całą i Bóg mi świadkiem, że chciałam się odwrócić i go dotknąć. Moja skóra wrzała od potrzeby. Przepalało mnie to na wylot. Do cholery, co on ze mną robił?!
- Puść mnie. – wydyszałam, choć tak naprawdę nie chciałam, żeby mnie puszczał. Moje dłonie zrobiły się wilgotne od napięcia. Szumiało mi w głowie jak po alkoholu i po prostu... po prostu...
Oddech ugrzązł mi w gardle, gdy jego ręce nagle zniknęły pod moją koszulką na mojej talii. Nie rozumiałam, co się właśnie zaczęło tworzyć między nami, ale tylko minimalny kontakt z jakąkolwiek częścią jego ciała, a ja już byłam gotowa na wszystko, co tylko chciałby ze mną zrobić.
Zagryzłam wargę, doskonale zdając sobie sprawę, że właśnie przekroczył kolejną granicę. Jego dłonie powoli przesuwały się do góry, unosząc koszulkę, odsłaniając nagą skórę, która natychmiast zetknęła się z jego gorącym brzuchem i sapnęłam głośno. Nie potrafiłam zwalczyć narastającego pragnienia, by po prostu mu się oddać. Kompletnie.
Jego palce niemal leniwie zaczęły gładzić linię stanika, którego za nic nie chciałam ściągnąć na noc z nim. Nie zauważyłam, że zaczęłam cała drżeć, dopóki mój oddech się taki nie stał. Ponownie przełknęłam ślinę, chcąc uciec. A jednak ciągle stałam w miejscu, choć wiedziałam, że mogłabym mu przyłożyć i nawiać. To było złe. On nie powinien mnie dotykać w taki sposób, a mi nie powinno się to podobać. Ale podobało. Bardziej, niż podobało.
Niespodziewanie wyciągnął jedną dłoń spod mojej koszulki, odsunął się ode mnie i „CHLAST!”, aż krzyknęłam z rozszerzonymi oczami, automatycznie łapiąc się za prawy pośladek, który eksplodował bólem.
- Nie uciekaj ode mnie. – oznajmił mi wciąż zachrypniętym głosem i tak po prostu mnie zostawił, dyszącą na drzwiach, by zniknąć w czeluściach domu tak, jakby nic się nie stało. A stało się. Stało się i to cholernie.
I tak po prostu się rozbeczałam. Nie z bólu, który próbowałam rozmasować, a od tego, że zostawił mnie w stanie, gdy byłam bardziej, niż chętna na to, by...
Uderzyłam kilkukrotnie w szybę, czując potrzebę rozpieprzenia czegoś w drobny mak. Nienawidziłam go!...
A przynajmniej chciałabym go nienawidzić.
Dupek.
Stałam tak przez dłuższą chwilę, ścierając z policzków słone łzy, próbując doprowadzić się do jako-takiego porządku. Nie miałam pojęcia, co teraz miałam ze sobą uczynić. Nie mogłam tak po prostu zjeść śniadania. Byłam tu obca i chociaż przetrzymywana wbrew własnej woli, nie potrafiłam odrzucić kultury i wychowania, które zakazywały mi się tu czuć jak u siebie w domu.
Zdecydowałam w końcu, że po prostu usiądę w salonie i poczekam, aż ktoś zejdzie... i da mi instrukcje jak dalej żyć?...

Brązowowłosy zmierzył mnie intensywnym spojrzeniem, gdy tylko pojawił się w jadalni, szurając kapciami po podłodze, oznajmiając wszystkim, że jeszcze do końca się nie obudził. Ja siedziałam napięta jak postronek i nie wiedziałam, czy powinnam się do niego odezwać, czy po prostu gapić się na niego w milczeniu. Ta druga opcja jednak nie była w żaden sposób łatwiejsza. Tom miał na sobie tylko spodnie od piżamy. Mimo, że próbowałam omijać wzrokiem jego nagą klatkę piersiową, i tak zdążyłam się zarumienić na widok mięśni igrających pod opaloną gładką skórą. Miałam ochotę sobie przyłożyć. Nigdy nie przebywałam tak często z facetami. Co innego z Harrym i resztą kretynów. Ale oni byli jak rodzina, a ci... Oni byli świadomi swojej atrakcyjności i nie musieli nawet się odzywać, by przyciągnąć do siebie ofiarę. Tacy dumni, pewni siebie, chłodni. A ja nie potrafiłam sobie wmówić, że powinnam żywić złe uczucia do każdego z osobna. Jak bardzo oszalałam...?
Tom wrócił z kuchni, po czym tak po prostu przysunął krzesło do mnie i usiadł na nim tak blisko mnie, że poczułam ciepło jego ciała. Przymknęłam powieki, nie rozumiejąc, co się ze mną działo. Przełknęłam ślinę i odetchnęłam. A potem poczułam coś zimnego na lewym policzku i podskoczyłam, natychmiast otwierając oczy, by napotkać łagodne spojrzenie brązowych tęczówek.
- Ciii, to tylko lód. – uspokoił mnie, a ja zmarszczyłam czoło, próbując nadążyć za jego tokiem rozumowania. W końcu przypomniało mi się, że wczoraj jego brat mi kilkukrotnie przyłożył i być może miałam teraz opuchniętą twarz. – Bardzo boli?
Wzruszyłam ramionami, zastanawiając się dokładnie nad tym samym.
- Zapomniałam o tym, więc raczej nie. – odparłam, siląc się na neutralny ton. Czułam się przy nim nieswojo i na dodatek miałam taką niemiłą myśl, że jeśli on będzie siedział za blisko, a przyjdzie jego brat, nie będzie za wesoło. Nie podobało mi się, że w ogóle przyszło mi to do głowy. – W porządku, nie musisz... – chciałam się odsunąć na bezpieczną odległość, ale on potrząsnął głową i zatrzymałam się w połowie, choć nie wiedziałam dlaczego.
- Zrobimy to inaczej. – oznajmił mi, a ja zamrugałam bezmyślnie powiekami. Spojrzałam na niego pytająco, a on uśmiechnął się uspokajająco. – Nie martw się.

Przez ten dzień zdążyłam zobaczyć cały cykl, jaki pojawiał się w tym domu. Najpierw poranek i śniadanie, które na stole zostało rozłożone koło dziewiątej. Potem Tom gdzieś wyjeżdżał, a później okazywało się, że był na zakupach. W tym samym czasie ja zostałam wytargana po całym domu przez Kaulitza, bym następnym razem się nie zagubiła, a wtedy do akcji wkroczyła sprzątaczka, która zasuwała tak szybko, że po niecałych dwóch godzinach znikała, a w domu lśniło. Znalazłam bardzo ciekawe książki w bibliotece, co mnie nawet trochę rozluźniło. Zawsze mogłam uciekać tam i próbować się zrelaksować. Potem był obiad, który bliźniaki własnoręcznie przygotowywali, co było dla mnie dość zaskakujące. Zastanawiałam się, co oni mogli robić tak naprawdę cały dzień, ale oni nie wyglądali, jakby dopadała ich nuda. Intrygowało mnie, co robił świr, kiedy był sam, ale on nie odstępował mnie na krok, chyba że zamykałam się w łazience. Tym razem byłam grzeczna. Nie robiłam niczego, co mogłoby go do czegoś sprowokować, bo w końcu zobaczyłam siebie w lustrze i wypadłam z łazienki przerażona własnym wyglądem. Może dlatego on mnie nie kusił. Po prostu był obok. Nie wykonywał żadnych specyficznych ruchów, nie mówił niczego, co by wyrwało zawleczkę. A najgorsze było to, że to ja miałam z tym problem. Pieprzone godziny trwały jak wieczność. Miałam wrażenie, że mieszkała tam już miesiąc, nie dobę i poznałam go już na tyle dobrze, by wiedzieć, co ma w głowie. Nie wiedziałam. Nie wiedziałam kompletnie nic. Byłam głupia. Jak na pstryknięcie palców zapomniałam o tym, że mnie uderzył, ba! Zapomniałam o tym, że mnie kupił i że jestem tu przetrzymywana nie z własnej woli!
Każda inna byłaby załamana. Ja nie byłam. Miałam chłopaka,którego kochałam, a myślałam o tym, że psychopata mnie nie dotyka. Miałam szkołę, która mnie prowadziła do wolności, a tymczasem ja byłam uwiązana i nie protestowałam. Miałam przyjaciółkę, którą pewnie zżerały nerwy. A ja nie byłam tym załamana. Czy ten człowiek rzucił na mnie jakiś urok...? A jeśli tak – czy byłam  w stanie się spod niego wyrwać? Czy chciałam?

><><><><><><><><><><><><

Także tego no... Skończyłam cholera wie gdzie. Tak z dupy wyrwane. Pozdro. 

17 komentarzy:

  1. Super,że coś dodałaś i jak dla mnie mimo,że nie jesteś z niego zadowolona to ten odcinek jest fajny:)Czekam na wenę i kolejne świetne odcinki, bo zaciekawiłaś mnie bardzo i dobrze piszesz:)

    OdpowiedzUsuń
  2. I według Ciebie to nie jest udana notka? Moim zdaniem, jest świetna. Może Lena trochę za szybko poddała się urokowi Billa ale reszta akcji jest jak najbardziej udana. Szkoda, że wena gdzieś uciekła ale pewnie masz jakieś trudne sprawy do rozwiązania w życiu realnym. I trochę brakowało mi dokładniejszego opisu tego jak wyglądał dzień w domu psychola i oczywiście monologów wewnętrznych Leny, które są przezabawne:D Dzięki, że dodałaś to co udało Ci się napisać.
    Pozdrawiam
    Patrycja

    OdpowiedzUsuń
  3. Na wstępie dziękuję za te chapter, niesamowicie się cieszę, że mogłam go przeczytać już dziś ;)
    No i ja naprawdę nie wiem czym Ty się martwisz. Ten odcinek jest jak zwykle, pełen emocji, znów ukazuje inną perspektywę życia z psycholem, jest po prostu świetny, wspaniały. Rozumiem, że może wymagasz od siebie więcej, ale ktoś powinien Ci powiedzieć, że chyba po prostu jesteś doskonała w tym, co robisz, bo mi czyta się to idealnie. I pomimo moje idealnego wrażenia, zdaję sobie sprawę, że to przede wszystkim Ty musisz być zadowolona z tego, co piszesz, bo to Ty tworzysz tą historię, którą my możemy poznać i ubóstwiać ;)
    Bill mnie zdenerwował i to poważnie ;D Ta jego powściągliwość w stosunku do Leny jest zapewne dokładnie przemyślana, bo w końcu musi ją od siebie uzależnić, no ALE! Oni mają tyle zmysłowych i cudnych sytuacji, a on albo zasypia, albo rozpływa się w przepastnej willi. Wziął by się chłopak jednak zdecydował i rozpoczął konkretną akcję ;) Ale wtedy zapewne sytuacja rozwijałaby się zbyt szybko, także ja po prostu zdaję się na Twoją koncepcję i czekam na dalszy rozwój sytuacji ;) Bo ta niepewność i nieprzewidywalność ma swój piękny urok.
    Naprawdę zrobiło mi się przykro, gdy wyobraziłam sobie tą sytuację z Tomem przynoszącym Lenie lód. Jakby nic nie dało się zmienić, wszystko było już zamknięte na złej stronie życia, tak bardzo niezgranej i nieprzemyślanej, bo wszyscy zdają się niezadowoleni, poirytowani. Dziewczyna pobita, z siniakami na twarzy, a możliwości reakcji takie ograniczone...
    Każdy z nich ma inne odczucia, każdy chce czegoś innego. Tom chyba po prostu spokoju i powrotu z bratem do normalności. Ale z Leną i Billem sytuacja trochę się komplikuje, i o ile Lena chyba po prostu organicznie, wewnętrznie chce Billa, o tyle on, chce póki co, jak dla mnie oczywiście, władzy i przewagi.
    Trzymam kciuki za Twój powrót, nie do opowiadania, ale do stanu i rzeczywistości, która będzie Ci odpowiadać ;)
    Podoba mi się koncepcja małych wakacji od własnego życia i oby Ci to pomogło. To powinno dobrze zadziałać na każdego, kto po prostu już nie ogarnia wariactw tego świata ;)
    W każdym razie, mam nadzieję, że szybko znajdziesz, gdzieś tam, w szerokim świecie, siebie i wszystko ułoży się dokładnie po Twojej myśli ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. Cieszę się, że możemy przeczytać rozdział tzn. przynajmniej 2/3 jego:)
    Nie wiem co powiedzieć, bo niezbyt dużo się wydarzyło. Przede wszystkim notka jest zdecydowanie udana:P Nie mów nam, że nie bo my wiemy lepiej:) Zdaje się, że Tom może być swego rodzaju pocieszycielem (przyjacielem?) i kimś "normalnym" z kim Lena będzie mogła poczuć się jakby jej życie się tak nie zmieniło.

    Poza tym strasznie ciekawi mnie co będzie z Harrym i co z jej szkołą - czy znowu będzie jakaś buba kiedy ten temat się pojawi? Jestem pewna, że tak :D

    Weny życzę, weny:)
    D.

    OdpowiedzUsuń
  5. haha i ten klaps, byłam pewna że znów oberwie w twarz, a tu taka miła niespodzianka:)
    Trzymaj się

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja cie normalnie rozstrzelam! Jak ty możesz mówić, że odcinek jest do dupy ?! No jak ?! Jest ZAJEBISTY ! Tylko szkoda, że 2/3 ale to zawsze coś ^^
    Nawiązując do rozdziału to to 'CHLAST' to dałabym sobie rękę uciąć, że będzie napisane dalej coś ' I znowu dostałam w twarz" albo Bóg wie gdzie jeszcze o.O A tutaj taki malutki szok ^^ Oczywiście pozytywny :D I jeszcze to ' Nie uciekaj ode mnie." no no ... Jak nie Billosz ... :D Taki jakby nie był o to wściekły... Takie troszku dziwne... ;D
    A przerwa to bardzo dobry pomysł! Odpoczniesz, dostaniesz więcej weny twórczej i każdy będzie się cieszył nowymi rozdziałami ^^ Życzę miłego odpoczynku :*

    OdpowiedzUsuń
  7. ;)) super super podoba mi sie to chce dalej

    OdpowiedzUsuń
  8. Hej czy będzie dziś albo jutro nowy ?

    OdpowiedzUsuń
  9. hej:) Już zgormadziłaś zapasy siły? Nie chcę być monotematyczn, ale my tu niecierpliwie czekamy na kolejną notkę, która zapowiada się ciekawie...
    Patrycja

    OdpowiedzUsuń
  10. Odcinek mega... :) Czekam na nexta! Mam nadzieję, że siły ci wrócą :P

    OdpowiedzUsuń
  11. Witaj!
    Właśnie zaczynam moją przygoda z FFTH. Jeśli masz ochotę wpadnij na mój blog:
    http://feelings-smother.blogspot.com/
    Pozdrawiam
    unnecessary

    OdpowiedzUsuń
  12. Tak z ciekawości, zaczęłaś już pisać pozostałą część odcinak? Jak długą przerwę od pisania zamierzasz zrobić, wiesz czy to raczej tak spontanicznie będzie?:)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na razie jeszcze w ogóle nie zaczęłam pisać czegokolwiek. Ciągle się ogarniam, więc nie wiem, jak długo to będzie trwało. Mam nadzieję, że raczej nie aż tak długo, jak mi się wydaje o_O

      Usuń
  13. dieBeste, gdzie jesteś?:D Wróć

    OdpowiedzUsuń
  14. Również domagam się chociaż strony tekstu. Jestem głodna tego co się wydarzy.

    OdpowiedzUsuń
  15. Wracaj :(( nudno tu bez Ciebie nie ma co czytać już ;((

    OdpowiedzUsuń
  16. prosze cie napisz nowy odcinek. jestem spragniona czytania dalszych czesci ;)
    przy okazji zapraszam na mojego bloga dopiero zaczynam ale sie staram ;) http://on-the-edge-tomkaulitz.blog.pl/

    OdpowiedzUsuń