To chyba się zrobi jakąś rutyną, że będę wstawiać rozdziały w piątek przed pracą xD Dzisiejszy odcinek jest dla mnie dość dziwny. Można się z niego całkiem sporo dowiedzieć o tej mendzie Kaulitzu, więc zapraszam ^ ^
><><><><><><><><><><><><><><
Siedziałam
napięta jak struna na czarnym łóżku, wsłuchując się w szum dochodzący spod
prysznica i próbowałam wyeliminować nieznośne wyobrażenia na temat nagiego
ciała psychopaty. Przede mną na białej pościeli leżały moje błękitne krótkie
spodenki, w których spałam w swoim domu i biały top na cienkich ramiączkach, które wygrzebałam z mojej walizki stojącej w garderobie.
Jak ja miałam spać z nim w jednym łóżku po tym, co się wydarzyło? Już nawet
pomijam fakt, że mój lewy policzek wciąż mnie bolał od uderzeń, jakie mi
zaserwował, co jest trochę chore, bo przecież powinnam być na niego o to
wściekła, czy cokolwiek. Ale nie, ja bardziej martwiłam się tym, by nie
wylądować z nim w łóżku bardziej w przenośni, niż dosłownie. I chociaż mogłam
się przebrać, schować pod kołdrę i udać, że zasnęłam, nie potrafiłam się do
tego zmusić. Po prostu siedziałam, woda z włosów skapywała na moje ramiona i...
i tyle. Choć z drugiej strony, jeśli nie przebiorę się teraz, będę musiała to
zrobić przy nim. Co prawda mogłam to zrobić w jego garderobie, która sąsiadowała
z łazienką, ale...
Westchnęłam i
upewniając się, że ciągle słychać szum, zrzuciłam z siebie koszulkę, by założyć
na siebie top i dosłownie skopałam z siebie szorty, by naciągnąć spodenki.
Pościel
pachniała nim. Poduszki nim pachniały. Pokój nim pachniał. Byłam jak w klatce.
Jak miało
wyglądać teraz moje życie? Co z moimi zajęciami?... To był ostatni rok, ostatni miesiąc, ten
najważniejszy. A on mi to zabrał na rzecz czego? To miało wyglądać tak
codziennie? On będzie brał prysznic, a ja w międzyczasie będę się zastanawiać
nad tym, czy tej nocy dojdzie do czegoś więcej, czy może dopiero następnej?
Czemu mi na tym wszystkim tak zależało? I czemu się nie bałam?...
Szum ustał, a
moje myśli natychmiast powędrowały do nagiego ciała w łazience, które własnie
najprawdopodobniej wyszło spod prysznica w samym ręczniku i uhh... Przestań o
tym myśleć. To nie prowadziło do niczego dobrego, szczególnie, jeśli chciałam
być chłodna i opanowana. Choć po tym, co się stało na korytarzu, dość ciężko
było mi dojść do siebie.
Kilka minut
niecierpliwego oczekiwania później, drzwi do pokoju otworzyły się i stanął w
nich psychol w samych białych spodniach od piżamy, przez co moje oczy
natychmiast pożarły jego nagą klatkę piersiową, dopóki nie zorientowałam się,
że na mnie patrzy, a na jego wargach igra pewny siebie uśmiech, całkowicie mnie
pesząc. Boże, czy ktoś jest w stanie powiedzieć, co mam zrobić, żeby się od
tego uwolnić?
Moje serce
zaczęło się rozpędzać do niebezpiecznego rytmu, kiedy bez słowa podszedł do
okien i zasunął jasne zasłony, wprowadzając ciemność do pokoju. Wytrzeszczyłam
oczy i przesunęłam się na krawędź łóżka, byleby być jak najdalej od tego
człowieka. To wszystko nie miało sensu. Może to było głupie, że w tej sytuacji
doszukiwałam się krzty logiki, ale, do cholery, dlaczego to wszystko wyglądało
w ten sposób? Dlaczego on mnie kupił?!
Lampka nocna
od jego strony się zapaliła, dając mglistą poświatę rozchodzącą się po
pomieszczeniu, a moim oczom ukazała się mroczna postać mojego ciemiężcy, który
skrzyżował ramiona na piersi i wbił we mnie swoje sceptyczne spojrzenie, jakby
miał jakiś problem z tym, że siedziałam na jego łóżku i nie wiedziałam, co
miałam ze sobą zrobić.
- Mam spać na
podłodze? – spytałam buntowniczo, jakbym miała gdzieś to, że za ostatnie
pyskowanie dostałam po twarzy i skończyło się to tarzaniem na podłodze.
Przełknęłam głośno ślinę, gdy przypomniało mi się, że ten człowiek swoją
agresją czyni ze mnie jakąś przesiąkniętą chcicą laleczkę. On jednak dalej stał
w bezruchu, przypatrując mi się tak natarczywie, że po chwili porzuciłam
otoczkę odwagi i niemal skuliłam się w sobie, nie do końca rozumiejąc, co się
właściwie dzieje. On się gapił tak, jakby coś mu przeszkadzało. Poruszyłam się
niespokojnie, aż w końcu zsunęłam się z
łóżka i stanęłam naprzeciw świra. Mierzyliśmy się bezsensownie spojrzeniami (a
przynajmniej dla mnie to nie miało sensu), aż w końcu wydałam z siebie
przeciągły dźwięk frustracji. – Odciąłeś sobie język pod tym prysznicem, czy
co?! Możesz mi powiedzieć, dlaczego się na mnie tak gapisz, jakby ci coś nie
pasowało?! Jeśli masz problem ze spaniem z obcą osobą w jednym łóżku, to na co
mnie tu ściągnąłeś?!
Brawo. Po raz
kolejny gratulacje należą się Katarinie, na którą zwalam wszystkie swoje
wybuchy.
Przewrócił
oczami, dając mi tym samym znak, że żyje i wzruszył ramionami. Próbowałam nie
patrzeć na jego nagą skórę, która miała w tym świetle jeszcze ciemniejszy
odcień, ale moje oczy mimo wszystko kierowały się w stronę tatuaży, ramion,
brzucha i właściwie to najwięcej problemu sprawiało mi utrzymanie kontaktu
wzrokowego z tym świrem, bo wszystkie moje zmysły wolałyby zejść piętro niżej.
Byłam taka żałosna...
- Nie jesteś
pierwszą obcą osobą w moim łóżku. – stwierdził i podrapał się po podbródku, a
ja nagle zauważyłam, że się ogolił. Degradacyjna myśl, która przemknęła mi
przez głowę, była naprawdę niesatysfakcjonująca. Wolałam go z zarostem.
- W takim
razie jesteś męską prostytutką i ci to nie przeszkadza. O co więc chodzi? – Czy
ktoś jest mi w stanie powiedzieć, co się ze mną działo? Może i miałam
niewyparzony jęzor, ale tak po prawdzie, to ja NIGDY nie zachowywałam się w ten
sposób. Znaczy... No ja nie robiłam wpadek jedną po drugiej. Jakaś chwila
przerwy była. A tu co? Właśnie mu powiedziałam, że jest męską kurwą. Obraziłam
go. I to konkretnie. Ja pierdzielę, jeśli teraz go wkurwię, on mnie uderzy, ja
go uderzę i skończy się na tym, że nie pójdziemy spać, a ja chcę iść spać i
chcę jeszcze utrzymać swoje dziewictwo w stanie nienaruszonym!... – Uhmmm...
Znaczy... – wyjąkałam, próbując wymyślić coś, co jakoś załagodzi moją
poprzednią wypowiedź, ale on zmierzył mnie lodowatym spojrzeniem i porzuciłam
jakąkolwiek myśl o mówieniu.
- Miałem na
myśli, że chcę, żebyś odłożyła swoje ubrania na fotel. To raz. – wycedził, a
mój żołądek wykonał tuzin niemiłych fikołków, gdy dostrzegłam jego zaciśnięte
pięści. Oh, cholera. Niedobrze. – Dwa, jeśli człowiek, który poszukuje
bliskości, jest dla ciebie prostytutką, to gratuluję ci jednego z najwyższych
szczebli kurewstwa.
Oh.
Nie, zaraz.
Czy ja byłam
jakaś upośledzona umysłowo, że nie za bardzo zrozumiałam przesłania? Czy on mi
właśnie powiedział, że chce od ludzi bliskości? Ten psychopata? Który mnie
KUPIŁ?!
Moje oczy
rozszerzyły się chyba do granic możliwości i chociaż wiedziałam, że musiałam
wyglądać jak kretynka, nie byłam w stanie się uspokoić. Zaraz, zaraz, zaraz. To
był człowiek, który nie miał żadnych zahamowań i skrupułów! Jak ktoś taki może
chcieć „bliskości” od kogokolwiek?!
Przestąpiłam z
nogi na nogę i bez żadnego słowa, zabrałam swoje ubrania i zaniosłam je na
fotel. On nie poruszył się ani o milimetr, więc niechętnie powróciłam na swoje
miejsce, gdzie dzieliło nas tylko wielkie łóżko i poczułam niemiłe skurcze
żołądka.
- Dlatego mnie
kupiłeś? – odważyłam się spytać, choć nie byłam pewna, czy dobrze zrozumiałam
dedukcję, którą się kierowałam. Pieprzył się z innymi kobietami, by uzyskać
krztę bliskości. Nie znalazł jej. A teraz ja jestem tutaj.
- Związki to
jedno wielkie kłamstwo. Szukasz w nich czegoś, czego nie ma. – odparł głucho, a
ja zmarszczyłam czoło. Musiałam chłonąć wszystkie wskazówki, jakie mi
zostawiał, by ułożyć z nich jakikolwiek portret tego człowieka. Musiałam go
poznać, jeśli miałam z nim tu utknąć. Jakoś nie byłam skora wierzyć w to, że
jeśli tyle się natrudził, żeby mnie tu ściągnąć, miałby mnie teraz tak po
prostu wyrzucić. – Odrzuciłem naiwność i dlatego tu jesteś. – dodał
beznamiętnie, a ja objęłam się ramionami przez nagły chłód, jaki odczułam.
- Nie wierzysz
w miłość?
- Nie wmówisz
mi, że to, co czujesz do tego uroczego chłopca, to miłość. – wytknął mi, a mi nagle zrobiło się gorąco tak, jakby wyciągnął na światło dziennie największe brudy
mojego życia. Potrząsnęłam głową i już otwierałam usta, by zaoponować, gdy on
prychnął głośno. – Piękne historie miłosne nie mówią o zdradach. Mógłbym zrobić
z tobą, co tylko bym chciał, a ty nie miałabyś nic przeciw. Tak wygląda twoja
miłość do dzieciaka? – cynizm wyzierający z każdego słowa sprawił, że zrobiło
mi się słabo. Wypowiedział na głos każdą moją wątpliwość, która czaiła się w
mojej głowie. Do cholery, nie miał prawa tego robić!
- Nie jest
dzieciakiem... – zaczęłam, a ten parsknął suchym śmiechem.
- Proszę cię.
Przecież on nawet nie wiedział, co miał w rękach. – posłał mi litościwe
spojrzenie. – Obchodził się z tak, jakby nie wiedział, od której strony ugryźć,
żeby cię nie zabolało. – przewrócił oczami, wszedł kolanami na łóżko, chwycił
mnie za moje spodenki i pociągnął, aż wylądowałam na kilka centymetrów przed
nim. Jego dłoń spoczęła władczo na mojej talii, a ja sapnęłam głośno, gdy jego
półnagie ciało znalazło się na wyciągnięcie ręki. – A przecież ciebie ma boleć,
bo ty sama tego chcesz. Bo to ma graniczyć z niebezpieczeństwem, a on dopiero
uczy się bawić zabawkami. Kpina...
- Więc kupiłeś
mnie po to, by mnie wypieprzyć. – wydyszałam w jego twarz, a on uśmiechnął się
mrocznie, przez co na mojej skórze pojawiła się gęsia skórka.
- Też.
Zamknęłam
oczy, nie mogąc znieść jego nienaturalnie beznamiętnej mimiki. Zacisnęłam zęby,
próbując się skupić na faktach, a nie na tym, że był tak blisko, że tylko
drobny ruch i mogłabym się o niego oprzeć. Miałam tyle pytań, a im więcej
odpowiedzi dostawałam, tym pytania jeszcze bardziej się piętrzyły. To był jakiś
obłęd.
- Więc
dlaczego?...
Nawinął mokre
pasmo moich włosów na palec i poczułam, że się uśmiecha leniwie. Czułam, że
zaczynam się znowu załamywać nad tym, co się stało w moim życiu i, że tak
naprawdę nie miałam już swojego życia i byłam zależna od tego człowieka.
- Znudziło mi
się bycie samemu. Wprowadzasz zmianę.
Poczułam się
tak, jakbym ponownie została spoliczkowana. Mógł powiedzieć, że chce mnie
zniszczyć. Że mnie spotkał wcześniej i mnie nienawidzi i chce, żebym cierpiała
na milion różnych sposobów.
Nuda...? Kupił
mnie, bo mu się nudziło...?
Zagryzłam
wargę, gdy wściekłość zalała moje ciało bez reszty. Wiedziałam, że zaczęłam
dygotać i chęć poderżnięcia mu gardła zainfekowała mój umysł jak najgorsze
świństwo. Przełknęłam głośno ślinę, zmuszając moje powieki do ciągłego
zamykania oczu, by nie spojrzeć na debila i go nie zabić. Chciałam go zabić.
Tylko Bóg wiedział, jak bardzo chciałam go zabić w tym momencie.
- Dwa miesiące
szukałem kogoś odpowiedniego. – odezwał się niespodziewanie. – Nie widzę
powodu, żebyś mnie rozumiała. Po prostu cię chcę. Chcę, żebyś była moja. Moja i
nikogo innego.
- Jeśli
myślisz, że pieniądze sprawią, że będę do ciebie należeć, to jesteś w wielkim
błędzie. – powiedziałam drżącym głosem, próbując zignorować opuszki palców,
które sunęły bezwiednie po linii mojej szczęki. Byłam bliska wybuchu płaczu.
Miałam dość tego, co ten człowiek ze mną robił. Jeśli nie chciał mnie w ten
sposób, jak Harry mnie chce, nie chciałam mieć z nim nic do czynienia. Nie chciałam się oddawać komuś, kto mnie
kupił dlatego, że mu się nudziło. Bo mnie chciał. Tak po prostu.
- Nie
powiedziałem, że przywiążę cię do siebie pieniędzmi.– przysunął się do mnie
bliżej i przestałam oddychać, gdy jego gładki policzek, wciąż pachnący wodą po
goleniu, otarł się o mój policzek. – Uzależnię cię od siebie, Lena. – wyszeptał
do mojego ucha i poczułam łzy zbierające się pod moimi powiekami.
- Dlaczego
ja...?
Usłyszałam, że
się uśmiecha, a potem jego usta, powoli muskając moją twarz, przesunęły się na
moje wargi, kusząc je swoim ciepłem i słodyczą, a gdy ja swoje mimo wszystko
rozchyliłam zapraszająco, odsunął je na tyle, by wciąż mnie drażnić, lecz nie
całować. Przez chwilę zmuszałam się, by nie przyciągnąć jego głowy do siebie,
by nie zatopić się w bolesnym dotyku, lecz nadaremnie. Chciałam go całować i
nie mogłam na to nic poradzić. Chciałam go tak bardzo, że to mnie raniło
bardziej, niż moje własne zachowanie.
- Sama się
domyślisz. – odpowiedział w moje usta i odsunął się ode mnie, zanim zrobiłam
kolejny nieprzemyślany krok. – Dobranoc, Lena. – odwrócił się i zgasił światło.
Nie wiedziała,
jakim cudem udało jej się pozbyć Louisa, a potem udawać, że wszystko jest w
porządku, kiedy przyszli rodzice. Zacisnęła wargi w cienką linię i modliła się
tylko o wieczór, kiedy w końcu położy się do łóżka i zapomni, jak bardzo
zawaliła. To nawet nie było odpowiednie słowo. Zawalić można było test. Zawalić
można było spotkanie. A to, co ona zrobiła, było czymś niewybaczalnym.
W nocy
przekręcała się z boku na bok, próbując znaleźć jakieś wyjście z tej sytuacji.
Harry dzwonił do niej przed dziesiątą i pytał się o jej przyjaciółkę, ale ona
skłamała perfidnie, że nie wie, o co chodzi, bo do niej też się nie odzywała.
Co miała powiedzieć? Nie miała żadnej wymówki. Żadnej.
Nie mogła
zasnąć. Musiała wziąć tabletki uspokajające, by jej umysł się w końcu poddał,
bo od nadmiaru myśli, płakała i bezsensownie waliła rękoma w poduszkę. Czuła
się tak fatalnie sama ze sobą...
Całe szczęście,
że następnego dnia miała wolne i nie musiała iść do szkoły. Obudziła się z
pulsującym bólem głowy, który jakimś cudem ją orzeźwił i zmusił do
jakiegokolwiek działania. Zerwała się z łóżka, by wziąć prysznic i się jako
tako odświeżyć, po czym zbiegła na dół,
zupełnie ignorując burczenie w brzuchu zwiastujące poranny głód. Jej rodzice
nawet jej nie zauważyli, co przyjęła z niemałą ulgą.
Nie było Hondy
jej przyjaciółki, co mocno wybiło ją z rytmu, jednak wsiadła do żółtego Sciona
tC z mocnym postanowieniem, że to, co zasiało się w jej głowie, dopełni się w
rzeczywistości do reszty. Co miała do stracenia?
Jej dłonie
zaczęły drżeć, gdy wjechała w tak dobrze jej znaną ulicę, która mimo tego, że
była zapełniona samochodami, wydawała jej się cholernie pusta. Wściekłość
powoli zaczęła wlewać się do jej żył i zanieczyszczać opanowany umysł.
Wiedziała, że za chwilę zrobi komuś krzywdę, ale miała to naprawdę gdzieś.
Ktokolwiek się napatoczy – zasłuży jak jasna cholera.
Wysiadła z
samochodu na podjeździe, trzaskając głośno drzwiami. Wiatr rozwiał jej ciemne
włosy, a na jej ustach pojawił się pogardliwy uśmieszek. Świerzbiły ją ręce,
och, jak zajebiście świerzbiły ją ręce.
Zdecydowanym i
mocnym krokiem ruszyła w stronę drzwi frontowych, do których zaczęła dosłownie
walić. Przynajmniej jedna osoba musiała być. A ona miała zamiar wpierdolić
obojgu.
Usłyszała
przekręcany zamek w drzwiach i adrenalina wystrzeliła tak agresywnie, że jej
oczy znacznie się powiększyły. Wrota się otworzyły, więc jej ręka poszybowała z
całą siłą w stronę twarzy pana Howard, który z wrażenia zatoczył się do tyłu.
- Ty
pierdolony gnoju! – zaczęła swoją tyradę i wkroczyła do domu swojej
przyjaciółki, nie przejmując się kompletnie niczym. Musiała się zemścić, choć
to nie zrobi tak naprawdę żadnej różnicy w pozycji, w jakiej się aktualnie
znajdowała. Po prostu musiała się wyżyć, a rodzice jej ukochanej przyjaciółki
nadawali się do tego idealnie, jeśli nie wiedziała, gdzie podziewał się ten
skurwiel, który zabrał Lenę. – Ktoś powinien cię zabić! – nie panowała nad
sobą. Jej uderzenia padały jeden po drugim, a kiedy zatrzasnęła za sobą drzwi,
a mężczyzna runął na ziemię, skoczyła na niego, nie tracąc ani sekundy na
zastanowienie się, czy przez nią nie wyląduje w szpitalu. Kogo to obchodziło.
Należało się mu.
- Boże, co ty
robisz?! – w holu pojawiła się pani Howard, a Katarina wybuchnęła cynicznym
śmiechem. – Zejdź z niego! Zejdź natychmiast! – podbiegła do dziewczyny, by
ściągnąć ją z męża, dzięki czemu oberwała rykoszetem i sama znalazła się na
podłodze.
- Ktoś wam
musi wpierdolić za to, co zrobiliście swojej córce, do kurwy nędzy! – krzyknęła
rozjuszona. – Wiedziałam, że jesteście pierdolnięci, ale to?! Czy wy macie w
ogóle poczucie tego, co zrobiliście?! SPRZEDALIŚCIE JĄ! – ryknęła w twarz pana
Howard. – Sprzedaliście ją komuś, kto chce ją zniszczyć, być może nawet zabić!
ZABIĆ!
I w tym samym
momencie usłyszała głośny wybuch płaczu jego żony, choć przez szum adrenaliny w
uszach i tak ledwo to usłyszała. Widziała krew na twarzy tego bydlaka, który
nawet się nie bronił i chciała go zamordować z zimną krwią. Pragnęła tego jak
niczego na świecie.
- Nie mieliśmy
wyboru!... – zawyła pani Howard, a Katarina spojrzała na nią z niedowierzaniem.
- Chyba kpisz! Sprzedaliście ją, bo jesteście
kurewsko pazerni! Mieliście wybór! Trzeba było powiedzieć NIE! Tak trudno?!
- Katarina, tu
jest podsłuch. – usłyszała nagle cichy szept pana Howard, ledwo wykrywalny dla jej
zmysłu słuchu przez głośne zawodzenie jego żony. – On zna nasz każdy ruch.
Brunetka
zastygła w bezruchu i zamrugała szeroko otwartymi oczami nieprzytomnie, nie
wierząc, że to się dzieje naprawdę. Ból na twarzy mężczyzny był wystarczającym
dowodem na to, że jej rodzice nie zrobili tego specjalnie. Ale przecież...
przecież mogli odmówić!... Przecież...!
- Pokażcie mi
umowę. – wysyczała przez zaciśnięte zęby i wstała z pana Howard, nie przejmując
się tym, że zakrwawiła jego koszulę od Hugo Bossa i tym, że sama była splamiona jego krwią.
Matka Leny,
wciąż zalewając się łzami, natychmiast popędziła do salonu. Katarina bacznie
rozejrzała się wokół siebie, choć nie zauważyła, żeby cokolwiek się zmieniło.
Może jednak kłamali? Skoro byli w stanie oddać swoją córkę, mogli być zdolni do
nagięcia rzeczywistości dla własnych pobudek, prawda?
Zacisnęła
zaczerwienione dłonie w pięści i sztywno ruszyła do salonu, gdzie pani Howard
akurat wyciągała z szafki pod telewizorem białą kopertę.
Natychmiast
usiadła na kanapie, gdy tylko w jej rękach wylądowały dokumenty. Wysypała
wszystko na szklaną ławę i zachłysnęła się powietrzem, gdy jej wzrok padł na
kilkanaście zdjęć jej przyjaciółki.
- To było
prawie cztery miesiące temu!... – wydusiła, podnosząc fotografię, na której ona
i Lena siedziały w King Burgerze i próbowały zrobić domek z frytek na środku
stolika. – A to... – chwyciła kolejne zdjęcie i jej oczy zaszły łzami. – A to
było... – A to było wtedy, gdy miała doła przez Louisa i siedziały razem w
parku na ławce, wspierając się wzajemnie. Myślały, że wtedy nikogo nie było.
Nikogo nie widziała. Jak...
Zaciągnęła się
gwałtownie powietrzem i wzięła do rąk plik kartek. Pobieżnie przeleciała
wzrokiem treść i zrobiło jej się niedobrze.
„...10 milionów...”
„...tajemnice...”
„...śmierć...”
„...oddać w ręce...”
„...milczenie...”
„...podsłuch...”
„...obrócić się przeciw dawcom...”
„...przeciw obiektowi kupna...”
„...własność...”
„...brak ingerencji...”
Więc rodzice
Leny też padli ofiarą szantażu. Nikt nie mógł nic zrobić. Gdyby komukolwiek o
tym powiedzieli, on by to wiedział. A jeśli próbowaliby zwrócić się do
kogokolwiek o pomoc, Lena by umarła. Co z tego, że on wylądowałby w więzieniu,
jeśli jej przyjaciółki nie byłoby na świecie...?
Rzuciła
dokumenty na stół i wstała, ścierając łzy z bladych policzków. Musiała znaleźć
jakiekolwiek wyjście, jeśli oni nie mieli zamiaru kiwnąć palcem ze strachu.
Musiała coś zrobić. Cokolwiek.
Posłała beznamiętnie
spojrzenie małżeństwu i w milczeniu wyszła z domu, nie bawiąc się w
jakiekolwiek pocieszenie. Im się ono nie należało, choć teoretycznie byli w
niemocy. Nie ma sytuacji bez wyjścia. Nie ma, do cholery i ona zamierzała tego
dowieść.
Gdy tylko znalazła
się z powrotem w Scionie, wyszperała z torebki telefon, by natychmiast wybrać
numer Leny. To by było za łatwe, gdyby to jej przyjaciółka była w posiadaniu
swojej komórki.
Nie minęły
nawet dwa sygnały, a w słuchawce rozległo się pobłażliwe męskie westchnięcie,
które natychmiast przyśpieszyło jej tętno. Zacisnęła zęby.
- Chyba nie
sądziłaś, że się do niej dodzwonisz, prawda? – spytał leniwie, a ona
potrząsnęła głową. Na jej ustach znów wykwitł pogardliwy uśmiech.
- Chciałam ci
tylko powiedzieć, że cię znajdę. A kiedy cię znajdę, zabiję cię, rozumiesz? –
wycedziła, wkładając w swoje słowa tyle nienawiści, że niemal ją to zaskoczyło.
- A co
zrobisz, jeśli Lena będzie chciała mnie obronić?
Pytanie było
dla niej tak absurdalne, że roześmiała się głośno.
- Chyba nie
myślisz, że będzie w stanie stanąć po stronie jakiegoś psychola?
- Zanim nas
znajdziesz, minie jeszcze mnóstwo czasu. Może twoja przyjaciółka stanie się do
tego momentu kimś zupełnie innym.
Ta konwersacja
nie miała sensu. On naprawdę miał nierówno pod sufitem i musiała zrobić
wszystko, by wyrwać Lenę ze szponów tego psychopaty. Jak najszybciej.
- Przekonamy
się.
- A więc do
zobaczenia.
Bip, bip,
bip...
><><><><><><><><><><><><><><><
A teraz miejmy nadzieję, że sprodukuję kolejny, bo stanęłam w miejscu o_O
OMG normalnie jestem skołowana... trochę spraw się rozjaśniło, ale nadal nie wiem o co chodzi w zachowaniu Billa;/ Lena ma się od niego uzależnić? Ale jak to niby ma zrobić skoro ona mu się tak łatwo nie podda:P Podobają mi się te jej wybuchy, coś się dzieje:D no i Katarina bojowa dziewczyna:) dała popalić rodzicom Leny - i bardzo dobrze! Ahh i znowu czuję niedosyt... Moooore:) ok ok weny życzę i czekam na nexta:)
OdpowiedzUsuńD.
To właśnie dobrze, że Lena tak łatwo nie poddaje się ,,urokowi" Billa. Inaczej byłoby zbyt cukierkowo. Podobają mi się wewnętrzne monologi Leny, tylko mam wrażenie, że czegoś brakowało...A, już wiem! Brakuje mi kolejnego chaptera:D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i czekam na więcej
Patrycja
A mi się z kolei wydaje, że Lena całkowicie poddaje się urokowi Billa. A z pewnością już zawładnął jej uczuciami i podświadomością ;) Co nie zmienia faktu, że gdzieś w środku po trochu go nienawidzi, uważa za żałosnego, a jeśli dowie się o nim więcej, to zapewne zacznie mu i współczuć. Ona po prostu widzi świat w kategoriach dobra i zła, a w tym przypadku nie ma wątpliwości, kto jest złym charakterem. Dlatego Lena wie, ale ta wiedza pozostaje tylko teorią ;) Wybacz mi moja małą, własną interpretację ;)
OdpowiedzUsuńI o ile w stosunku do Leny, Bill bywa namiętny i uczuciowy, o tyle naprawdę wydaje się być o wiele bardziej wyrachowany. Jakby ważył słowa i wiedział, gdzie uderzyć. A rozmowa z Katariną? Kulminacja zła. 'Nie skrzywdzisz mnie, bo do tego czasu twoja przyjaciółka będzie po prostu moja'.
Myślę, że ona bardzo łatwo może być jego, pomimo, że jest to mało racjonalne, a rzeczywistość Leny jest całkowicie ironiczna. On po prostu ma to 'COŚ', a Lena nie ma z tym jak walczyć, bo Bill to sobie ładnie i skrupulatnie zaplanował. Nie wierzy nawet w miłość, więc wszelkie uczucia, będzie traktował z pobłażaniem, nie przywiązując do nich wagi.
Także... Lena jest na przegranej pozycji. Oni oboje mają inne wizje życia, a tym samym rzeczywistości. To trochę tak, jakby Bill brak tych najgłębszych podstaw (pewności, miłości, poszukiwania, wiary) traktował jak prawo i możliwość do robienia tego, co mu się żywnie podoba. Bo skoro na świecie nie ma nic wartego prawdziwej uwagi, skoro wszystko toczy się poza nim, skonstruował sobie własne reality-show i zaczął się bawić. A propo jego słów na temat Harrego, czyżby ich nieustannie podglądał? Zapewne jakiś najnowocześniejszy sprzęt, za kolejne ciężkie miliony, pozwolił mu wiedzieć, bo przecież po co pytać. Bill woli przejść od rzeczy ;)
Mam dziwne wrażenie, że nie widzimy jeszcze sedna tego billowego planu. Że to wszystko jest dużo bardziej skomplikowane. Sytuacja rodziców Leny pokazuje, jak precyzyjnie zaplanował sobie on ( a więc Ty;D) ten zakup. Jest masa rozwiązań, możliwości i motywów, więc naprawdę genialnie się spisałaś! ;D Wszystko może się zmienić, może nas zaskoczyć. I nawet, kiedy dowiadujemy się czegoś nowego, dokładnie tak jak Lena, mamy coraz więcej pytań i wątpliwości.
I jak zwykle, ten odcinek był za krótki! ;D A lekarstwo na postoje weny? Moim zdaniem klimat i atmosfera. My, czytelnicy, niestety nie możemy stworzyć dla Ciebie takiego klimatu, jaki mają Twoje odcinki, bo Ty sama wiesz najlepiej co, jak, dlaczego i kiedy ma się dziać dalej. Ale już tradycyjnie, trzymamy kciuki za Twój powrót do klawiatury i nieustanny potok słów ;)
Awww... " Uzależnię cię od siebie,Lena" - ciekaw jak to zrobi, chociaż patrząc na to jak się poddaje Billowi to to całkiem możliwe ^^ Katarina się nieźle wściekła, tak od razu z pięściami wyjeżdżać :P
OdpowiedzUsuńAaaa! Ja chcę już nowy odcinek ! Nie wiem jak ty wytrzymujesz tą presje
wszystkich o nowe odcinki ^^ Ale w każdym razie życzę przypływu weny ^^ :*
Awww xD szok no cholerka szok no nornalnie chce wiecej next next next !! xD
OdpowiedzUsuńHej będzie dziś nowy ? :)
OdpowiedzUsuńByła coś mowa o braku weny więc... ale czekamy cierpliwie :)
OdpowiedzUsuńD.
Przepraszam, miałam tak popieprzony tydzień, że nie miałam w ogóle głowy do pisania o_O mam tylko niecałe trzy strony, także na razie nici z kolejnego rozdziału, choć obiecuję, że postaram się go zrobić jak najszybciej.
Usuńty weź sie spręż bo obgryzam paznokcie z ciekawości co dalej !!! a nie robiłam tego od kilku ładnych lat!
UsuńHaha, obgryzamy paznokcie i czekamy. Ale nie, żebyśmy wywierali jakąś presję, nie martw się ;D
OdpowiedzUsuńUda ci się dodać coś dzisiaj? ; ) Lepszy na prawdę któciótki odc. niż wcale ; 0 Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńZgadzam się. Lepiej przeczytać mniej i zaspokoić nieopanowaną ciekawość na krócej, niż czekać kolejny tydzień na naprawdę długi odcinek ;D
UsuńKiedy pojawi się nowy odc.? Pozdrawiam ; )
OdpowiedzUsuńpewnie w piąteczek ^^ kwestia tylko który...
OdpowiedzUsuńD.
A może Lena spróbuje skontaktować się ze SWOIM chłopakiem(ale i tak wolę Billa)?^^ Specjalnie tu nie wchodziłam przez kilka dni żeby mieć 2 odcinki do czytania(nie było łatwo, ledwo wytrzymałam) a tu taki zonk! No padłam na glebę i chyba szybko nie wstanę:D
OdpowiedzUsuńTak czy siak nie potępiam aż tak bardzo i pozdrawiam:D
Patrycja
Proszę, powiedz, że dziś będzie się można radować nowym odcinkiem... ;)
OdpowiedzUsuńNo weź dodaj chociaż to co masz, cokolwiek, prosimy:)
OdpowiedzUsuńŚwietny blog i genialny pomysł na opowiadanie:) bardzo ciekawe, też się dołączam do prośby o nowy odcinek, bo nie mogę się doczekać by przeczytać kolejny:D
OdpowiedzUsuń