czwartek, 6 czerwca 2013

Chapter VII

To chyba się zrobi jakąś rutyną, że będę wstawiać rozdziały w piątek przed pracą xD Dzisiejszy odcinek jest dla mnie dość dziwny. Można się z niego całkiem sporo dowiedzieć o tej mendzie Kaulitzu, więc zapraszam ^ ^

><><><><><><><><><><><><><><

Siedziałam napięta jak struna na czarnym łóżku, wsłuchując się w szum dochodzący spod prysznica i próbowałam wyeliminować nieznośne wyobrażenia na temat nagiego ciała psychopaty. Przede mną na białej pościeli leżały moje błękitne krótkie spodenki, w których spałam w swoim domu i biały top na cienkich ramiączkach, które wygrzebałam z mojej walizki stojącej w garderobie. Jak ja miałam spać z nim w jednym łóżku po tym, co się wydarzyło? Już nawet pomijam fakt, że mój lewy policzek wciąż mnie bolał od uderzeń, jakie mi zaserwował, co jest trochę chore, bo przecież powinnam być na niego o to wściekła, czy cokolwiek. Ale nie, ja bardziej martwiłam się tym, by nie wylądować z nim w łóżku bardziej w przenośni, niż dosłownie. I chociaż mogłam się przebrać, schować pod kołdrę i udać, że zasnęłam, nie potrafiłam się do tego zmusić. Po prostu siedziałam, woda z włosów skapywała na moje ramiona i... i tyle. Choć z drugiej strony, jeśli nie przebiorę się teraz, będę musiała to zrobić przy nim. Co prawda mogłam to zrobić w jego garderobie, która sąsiadowała z łazienką, ale...
Westchnęłam i upewniając się, że ciągle słychać szum, zrzuciłam z siebie koszulkę, by założyć na siebie top i dosłownie skopałam z siebie szorty, by naciągnąć spodenki.
Pościel pachniała nim. Poduszki nim pachniały. Pokój nim pachniał. Byłam jak w klatce.
Jak miało wyglądać teraz moje życie? Co z moimi zajęciami?... To był ostatni rok, ostatni miesiąc, ten najważniejszy. A on mi to zabrał na rzecz czego? To miało wyglądać tak codziennie? On będzie brał prysznic, a ja w międzyczasie będę się zastanawiać nad tym, czy tej nocy dojdzie do czegoś więcej, czy może dopiero następnej? Czemu mi na tym wszystkim tak zależało? I czemu się nie bałam?...
Szum ustał, a moje myśli natychmiast powędrowały do nagiego ciała w łazience, które własnie najprawdopodobniej wyszło spod prysznica w samym ręczniku i uhh... Przestań o tym myśleć. To nie prowadziło do niczego dobrego, szczególnie, jeśli chciałam być chłodna i opanowana. Choć po tym, co się stało na korytarzu, dość ciężko było mi dojść do siebie.
Kilka minut niecierpliwego oczekiwania później, drzwi do pokoju otworzyły się i stanął w nich psychol w samych białych spodniach od piżamy, przez co moje oczy natychmiast pożarły jego nagą klatkę piersiową, dopóki nie zorientowałam się, że na mnie patrzy, a na jego wargach igra pewny siebie uśmiech, całkowicie mnie pesząc. Boże, czy ktoś jest w stanie powiedzieć, co mam zrobić, żeby się od tego uwolnić?
Moje serce zaczęło się rozpędzać do niebezpiecznego rytmu, kiedy bez słowa podszedł do okien i zasunął jasne zasłony, wprowadzając ciemność do pokoju. Wytrzeszczyłam oczy i przesunęłam się na krawędź łóżka, byleby być jak najdalej od tego człowieka. To wszystko nie miało sensu. Może to było głupie, że w tej sytuacji doszukiwałam się krzty logiki, ale, do cholery, dlaczego to wszystko wyglądało w ten sposób? Dlaczego on mnie kupił?!
Lampka nocna od jego strony się zapaliła, dając mglistą poświatę rozchodzącą się po pomieszczeniu, a moim oczom ukazała się mroczna postać mojego ciemiężcy, który skrzyżował ramiona na piersi i wbił we mnie swoje sceptyczne spojrzenie, jakby miał jakiś problem z tym, że siedziałam na jego łóżku i nie wiedziałam, co miałam ze sobą zrobić.
- Mam spać na podłodze? – spytałam buntowniczo, jakbym miała gdzieś to, że za ostatnie pyskowanie dostałam po twarzy i skończyło się to tarzaniem na podłodze. Przełknęłam głośno ślinę, gdy przypomniało mi się, że ten człowiek swoją agresją czyni ze mnie jakąś przesiąkniętą chcicą laleczkę. On jednak dalej stał w bezruchu, przypatrując mi się tak natarczywie, że po chwili porzuciłam otoczkę odwagi i niemal skuliłam się w sobie, nie do końca rozumiejąc, co się właściwie dzieje. On się gapił tak, jakby coś mu przeszkadzało. Poruszyłam się niespokojnie, aż w końcu zsunęłam się  z łóżka i stanęłam naprzeciw świra. Mierzyliśmy się bezsensownie spojrzeniami (a przynajmniej dla mnie to nie miało sensu), aż w końcu wydałam z siebie przeciągły dźwięk frustracji. – Odciąłeś sobie język pod tym prysznicem, czy co?! Możesz mi powiedzieć, dlaczego się na mnie tak gapisz, jakby ci coś nie pasowało?! Jeśli masz problem ze spaniem z obcą osobą w jednym łóżku, to na co mnie tu ściągnąłeś?!
Brawo. Po raz kolejny gratulacje należą się Katarinie, na którą zwalam wszystkie swoje wybuchy.
Przewrócił oczami, dając mi tym samym znak, że żyje i wzruszył ramionami. Próbowałam nie patrzeć na jego nagą skórę, która miała w tym świetle jeszcze ciemniejszy odcień, ale moje oczy mimo wszystko kierowały się w stronę tatuaży, ramion, brzucha i właściwie to najwięcej problemu sprawiało mi utrzymanie kontaktu wzrokowego z tym świrem, bo wszystkie moje zmysły wolałyby zejść piętro niżej. Byłam taka żałosna...
- Nie jesteś pierwszą obcą osobą w moim łóżku. – stwierdził i podrapał się po podbródku, a ja nagle zauważyłam, że się ogolił. Degradacyjna myśl, która przemknęła mi przez głowę, była naprawdę niesatysfakcjonująca. Wolałam go z zarostem.
- W takim razie jesteś męską prostytutką i ci to nie przeszkadza. O co więc chodzi? – Czy ktoś jest mi w stanie powiedzieć, co się ze mną działo? Może i miałam niewyparzony jęzor, ale tak po prawdzie, to ja NIGDY nie zachowywałam się w ten sposób. Znaczy... No ja nie robiłam wpadek jedną po drugiej. Jakaś chwila przerwy była. A tu co? Właśnie mu powiedziałam, że jest męską kurwą. Obraziłam go. I to konkretnie. Ja pierdzielę, jeśli teraz go wkurwię, on mnie uderzy, ja go uderzę i skończy się na tym, że nie pójdziemy spać, a ja chcę iść spać i chcę jeszcze utrzymać swoje dziewictwo w stanie nienaruszonym!... – Uhmmm... Znaczy... – wyjąkałam, próbując wymyślić coś, co jakoś załagodzi moją poprzednią wypowiedź, ale on zmierzył mnie lodowatym spojrzeniem i porzuciłam jakąkolwiek myśl o mówieniu.
- Miałem na myśli, że chcę, żebyś odłożyła swoje ubrania na fotel. To raz. – wycedził, a mój żołądek wykonał tuzin niemiłych fikołków, gdy dostrzegłam jego zaciśnięte pięści. Oh, cholera. Niedobrze. – Dwa, jeśli człowiek, który poszukuje bliskości, jest dla ciebie prostytutką, to gratuluję ci jednego z najwyższych szczebli kurewstwa.
Oh.
Nie, zaraz.
Czy ja byłam jakaś upośledzona umysłowo, że nie za bardzo zrozumiałam przesłania? Czy on mi właśnie powiedział, że chce od ludzi bliskości? Ten psychopata? Który mnie KUPIŁ?!
Moje oczy rozszerzyły się chyba do granic możliwości i chociaż wiedziałam, że musiałam wyglądać jak kretynka, nie byłam w stanie się uspokoić. Zaraz, zaraz, zaraz. To był człowiek, który nie miał żadnych zahamowań i skrupułów! Jak ktoś taki może chcieć „bliskości” od kogokolwiek?!
Przestąpiłam z nogi na nogę i bez żadnego słowa, zabrałam swoje ubrania i zaniosłam je na fotel. On nie poruszył się ani o milimetr, więc niechętnie powróciłam na swoje miejsce, gdzie dzieliło nas tylko wielkie łóżko i poczułam niemiłe skurcze żołądka.
- Dlatego mnie kupiłeś? – odważyłam się spytać, choć nie byłam pewna, czy dobrze zrozumiałam dedukcję, którą się kierowałam. Pieprzył się z innymi kobietami, by uzyskać krztę bliskości. Nie znalazł jej. A teraz ja jestem tutaj.
- Związki to jedno wielkie kłamstwo. Szukasz w nich czegoś, czego nie ma. – odparł głucho, a ja zmarszczyłam czoło. Musiałam chłonąć wszystkie wskazówki, jakie mi zostawiał, by ułożyć z nich jakikolwiek portret tego człowieka. Musiałam go poznać, jeśli miałam z nim tu utknąć. Jakoś nie byłam skora wierzyć w to, że jeśli tyle się natrudził, żeby mnie tu ściągnąć, miałby mnie teraz tak po prostu wyrzucić. – Odrzuciłem naiwność i dlatego tu jesteś. – dodał beznamiętnie, a ja objęłam się ramionami przez nagły chłód, jaki odczułam.
- Nie wierzysz w miłość?
- Nie wmówisz mi, że to, co czujesz do tego uroczego chłopca, to miłość. – wytknął mi, a mi nagle zrobiło się gorąco tak, jakby wyciągnął na światło dziennie największe brudy mojego życia. Potrząsnęłam głową i już otwierałam usta, by zaoponować, gdy on prychnął głośno. – Piękne historie miłosne nie mówią o zdradach. Mógłbym zrobić z tobą, co tylko bym chciał, a ty nie miałabyś nic przeciw. Tak wygląda twoja miłość do dzieciaka? – cynizm wyzierający z każdego słowa sprawił, że zrobiło mi się słabo. Wypowiedział na głos każdą moją wątpliwość, która czaiła się w mojej głowie. Do cholery, nie miał prawa tego robić!
- Nie jest dzieciakiem... – zaczęłam, a ten parsknął suchym śmiechem.
- Proszę cię. Przecież on nawet nie wiedział, co miał w rękach. – posłał mi litościwe spojrzenie. – Obchodził się z tak, jakby nie wiedział, od której strony ugryźć, żeby cię nie zabolało. – przewrócił oczami, wszedł kolanami na łóżko, chwycił mnie za moje spodenki i pociągnął, aż wylądowałam na kilka centymetrów przed nim. Jego dłoń spoczęła władczo na mojej talii, a ja sapnęłam głośno, gdy jego półnagie ciało znalazło się na wyciągnięcie ręki. – A przecież ciebie ma boleć, bo ty sama tego chcesz. Bo to ma graniczyć z niebezpieczeństwem, a on dopiero uczy się bawić zabawkami. Kpina...
- Więc kupiłeś mnie po to, by mnie wypieprzyć. – wydyszałam w jego twarz, a on uśmiechnął się mrocznie, przez co na mojej skórze pojawiła się gęsia skórka.
- Też.
Zamknęłam oczy, nie mogąc znieść jego nienaturalnie beznamiętnej mimiki. Zacisnęłam zęby, próbując się skupić na faktach, a nie na tym, że był tak blisko, że tylko drobny ruch i mogłabym się o niego oprzeć. Miałam tyle pytań, a im więcej odpowiedzi dostawałam, tym pytania jeszcze bardziej się piętrzyły. To był jakiś obłęd.
- Więc dlaczego?...
Nawinął mokre pasmo moich włosów na palec i poczułam, że się uśmiecha leniwie. Czułam, że zaczynam się znowu załamywać nad tym, co się stało w moim życiu i, że tak naprawdę nie miałam już swojego życia i byłam zależna od tego człowieka.
- Znudziło mi się bycie samemu. Wprowadzasz zmianę.
Poczułam się tak, jakbym ponownie została spoliczkowana. Mógł powiedzieć, że chce mnie zniszczyć. Że mnie spotkał wcześniej i mnie nienawidzi i chce, żebym cierpiała na milion różnych sposobów.
Nuda...? Kupił mnie, bo mu się nudziło...?
Zagryzłam wargę, gdy wściekłość zalała moje ciało bez reszty. Wiedziałam, że zaczęłam dygotać i chęć poderżnięcia mu gardła zainfekowała mój umysł jak najgorsze świństwo. Przełknęłam głośno ślinę, zmuszając moje powieki do ciągłego zamykania oczu, by nie spojrzeć na debila i go nie zabić. Chciałam go zabić. Tylko Bóg wiedział, jak bardzo chciałam go zabić w tym momencie.
- Dwa miesiące szukałem kogoś odpowiedniego. – odezwał się niespodziewanie. – Nie widzę powodu, żebyś mnie rozumiała. Po prostu cię chcę. Chcę, żebyś była moja. Moja i nikogo innego.
- Jeśli myślisz, że pieniądze sprawią, że będę do ciebie należeć, to jesteś w wielkim błędzie. – powiedziałam drżącym głosem, próbując zignorować opuszki palców, które sunęły bezwiednie po linii mojej szczęki. Byłam bliska wybuchu płaczu. Miałam dość tego, co ten człowiek ze mną robił. Jeśli nie chciał mnie w ten sposób, jak Harry mnie chce, nie chciałam mieć z nim nic do czynienia. Nie chciałam się oddawać komuś, kto mnie kupił dlatego, że mu się nudziło. Bo mnie chciał. Tak po prostu.
- Nie powiedziałem, że przywiążę cię do siebie pieniędzmi.– przysunął się do mnie bliżej i przestałam oddychać, gdy jego gładki policzek, wciąż pachnący wodą po goleniu, otarł się o mój policzek. – Uzależnię cię od siebie, Lena. – wyszeptał do mojego ucha i poczułam łzy zbierające się pod moimi powiekami.
- Dlaczego ja...?
Usłyszałam, że się uśmiecha, a potem jego usta, powoli muskając moją twarz, przesunęły się na moje wargi, kusząc je swoim ciepłem i słodyczą, a gdy ja swoje mimo wszystko rozchyliłam zapraszająco, odsunął je na tyle, by wciąż mnie drażnić, lecz nie całować. Przez chwilę zmuszałam się, by nie przyciągnąć jego głowy do siebie, by nie zatopić się w bolesnym dotyku, lecz nadaremnie. Chciałam go całować i nie mogłam na to nic poradzić. Chciałam go tak bardzo, że to mnie raniło bardziej, niż moje własne zachowanie.
- Sama się domyślisz. – odpowiedział w moje usta i odsunął się ode mnie, zanim zrobiłam kolejny nieprzemyślany krok. – Dobranoc, Lena. – odwrócił się i zgasił światło.

Nie wiedziała, jakim cudem udało jej się pozbyć Louisa, a potem udawać, że wszystko jest w porządku, kiedy przyszli rodzice. Zacisnęła wargi w cienką linię i modliła się tylko o wieczór, kiedy w końcu położy się do łóżka i zapomni, jak bardzo zawaliła. To nawet nie było odpowiednie słowo. Zawalić można było test. Zawalić można było spotkanie. A to, co ona zrobiła, było czymś niewybaczalnym.
W nocy przekręcała się z boku na bok, próbując znaleźć jakieś wyjście z tej sytuacji. Harry dzwonił do niej przed dziesiątą i pytał się o jej przyjaciółkę, ale ona skłamała perfidnie, że nie wie, o co chodzi, bo do niej też się nie odzywała. Co miała powiedzieć? Nie miała żadnej wymówki. Żadnej.
Nie mogła zasnąć. Musiała wziąć tabletki uspokajające, by jej umysł się w końcu poddał, bo od nadmiaru myśli, płakała i bezsensownie waliła rękoma w poduszkę. Czuła się tak fatalnie sama ze sobą...
Całe szczęście, że następnego dnia miała wolne i nie musiała iść do szkoły. Obudziła się z pulsującym bólem głowy, który jakimś cudem ją orzeźwił i zmusił do jakiegokolwiek działania. Zerwała się z łóżka, by wziąć prysznic i się jako tako odświeżyć, po czym zbiegła na dół, zupełnie ignorując burczenie w brzuchu zwiastujące poranny głód. Jej rodzice nawet jej nie zauważyli, co przyjęła z niemałą ulgą.
Nie było Hondy jej przyjaciółki, co mocno wybiło ją z rytmu, jednak wsiadła do żółtego Sciona tC z mocnym postanowieniem, że to, co zasiało się w jej głowie, dopełni się w rzeczywistości do reszty. Co miała do stracenia?
Jej dłonie zaczęły drżeć, gdy wjechała w tak dobrze jej znaną ulicę, która mimo tego, że była zapełniona samochodami, wydawała jej się cholernie pusta. Wściekłość powoli zaczęła wlewać się do jej żył i zanieczyszczać opanowany umysł. Wiedziała, że za chwilę zrobi komuś krzywdę, ale miała to naprawdę gdzieś. Ktokolwiek się napatoczy – zasłuży jak jasna cholera.
Wysiadła z samochodu na podjeździe, trzaskając głośno drzwiami. Wiatr rozwiał jej ciemne włosy, a na jej ustach pojawił się pogardliwy uśmieszek. Świerzbiły ją ręce, och, jak zajebiście świerzbiły ją ręce.
Zdecydowanym i mocnym krokiem ruszyła w stronę drzwi frontowych, do których zaczęła dosłownie walić. Przynajmniej jedna osoba musiała być. A ona miała zamiar wpierdolić obojgu.
Usłyszała przekręcany zamek w drzwiach i adrenalina wystrzeliła tak agresywnie, że jej oczy znacznie się powiększyły. Wrota się otworzyły, więc jej ręka poszybowała z całą siłą w stronę twarzy pana Howard, który z wrażenia zatoczył się do tyłu.
- Ty pierdolony gnoju! – zaczęła swoją tyradę i wkroczyła do domu swojej przyjaciółki, nie przejmując się kompletnie niczym. Musiała się zemścić, choć to nie zrobi tak naprawdę żadnej różnicy w pozycji, w jakiej się aktualnie znajdowała. Po prostu musiała się wyżyć, a rodzice jej ukochanej przyjaciółki nadawali się do tego idealnie, jeśli nie wiedziała, gdzie podziewał się ten skurwiel, który zabrał Lenę. – Ktoś powinien cię zabić! – nie panowała nad sobą. Jej uderzenia padały jeden po drugim, a kiedy zatrzasnęła za sobą drzwi, a mężczyzna runął na ziemię, skoczyła na niego, nie tracąc ani sekundy na zastanowienie się, czy przez nią nie wyląduje w szpitalu. Kogo to obchodziło. Należało się mu.
- Boże, co ty robisz?! – w holu pojawiła się pani Howard, a Katarina wybuchnęła cynicznym śmiechem. – Zejdź z niego! Zejdź natychmiast! – podbiegła do dziewczyny, by ściągnąć ją z męża, dzięki czemu oberwała rykoszetem i sama znalazła się na podłodze.
- Ktoś wam musi wpierdolić za to, co zrobiliście swojej córce, do kurwy nędzy! – krzyknęła rozjuszona. – Wiedziałam, że jesteście pierdolnięci, ale to?! Czy wy macie w ogóle poczucie tego, co zrobiliście?! SPRZEDALIŚCIE JĄ! – ryknęła w twarz pana Howard. – Sprzedaliście ją komuś, kto chce ją zniszczyć, być może nawet zabić! ZABIĆ!
I w tym samym momencie usłyszała głośny wybuch płaczu jego żony, choć przez szum adrenaliny w uszach i tak ledwo to usłyszała. Widziała krew na twarzy tego bydlaka, który nawet się nie bronił i chciała go zamordować z zimną krwią. Pragnęła tego jak niczego na świecie.
- Nie mieliśmy wyboru!... – zawyła pani Howard, a Katarina spojrzała na nią z niedowierzaniem.
- Chyba kpisz! Sprzedaliście ją, bo jesteście kurewsko pazerni! Mieliście wybór! Trzeba było powiedzieć NIE! Tak trudno?!
- Katarina, tu jest podsłuch. – usłyszała nagle cichy szept pana Howard, ledwo wykrywalny dla jej zmysłu słuchu przez głośne zawodzenie jego żony. – On zna nasz każdy ruch.
Brunetka zastygła w bezruchu i zamrugała szeroko otwartymi oczami nieprzytomnie, nie wierząc, że to się dzieje naprawdę. Ból na twarzy mężczyzny był wystarczającym dowodem na to, że jej rodzice nie zrobili tego specjalnie. Ale przecież... przecież mogli odmówić!... Przecież...!
- Pokażcie mi umowę. – wysyczała przez zaciśnięte zęby i wstała z pana Howard, nie przejmując się tym, że zakrwawiła jego koszulę od Hugo Bossa i tym, że sama była splamiona jego krwią.
Matka Leny, wciąż zalewając się łzami, natychmiast popędziła do salonu. Katarina bacznie rozejrzała się wokół siebie, choć nie zauważyła, żeby cokolwiek się zmieniło. Może jednak kłamali? Skoro byli w stanie oddać swoją córkę, mogli być zdolni do nagięcia rzeczywistości dla własnych pobudek, prawda?
Zacisnęła zaczerwienione dłonie w pięści i sztywno ruszyła do salonu, gdzie pani Howard akurat wyciągała z szafki pod telewizorem białą kopertę.
Natychmiast usiadła na kanapie, gdy tylko w jej rękach wylądowały dokumenty. Wysypała wszystko na szklaną ławę i zachłysnęła się powietrzem, gdy jej wzrok padł na kilkanaście zdjęć jej przyjaciółki.
- To było prawie cztery miesiące temu!... – wydusiła, podnosząc fotografię, na której ona i Lena siedziały w King Burgerze i próbowały zrobić domek z frytek na środku stolika. – A to... – chwyciła kolejne zdjęcie i jej oczy zaszły łzami. – A to było... – A to było wtedy, gdy miała doła przez Louisa i siedziały razem w parku na ławce, wspierając się wzajemnie. Myślały, że wtedy nikogo nie było. Nikogo nie widziała. Jak...
Zaciągnęła się gwałtownie powietrzem i wzięła do rąk plik kartek. Pobieżnie przeleciała wzrokiem treść i zrobiło jej się niedobrze.
„...10 milionów...”
„...tajemnice...”
„...śmierć...”
„...oddać w ręce...”
„...milczenie...”
„...podsłuch...”
„...obrócić się przeciw dawcom...”
„...przeciw obiektowi kupna...”
„...własność...”
„...brak ingerencji...”
Więc rodzice Leny też padli ofiarą szantażu. Nikt nie mógł nic zrobić. Gdyby komukolwiek o tym powiedzieli, on by to wiedział. A jeśli próbowaliby zwrócić się do kogokolwiek o pomoc, Lena by umarła. Co z tego, że on wylądowałby w więzieniu, jeśli jej przyjaciółki nie byłoby na świecie...?
Rzuciła dokumenty na stół i wstała, ścierając łzy z bladych policzków. Musiała znaleźć jakiekolwiek wyjście, jeśli oni nie mieli zamiaru kiwnąć palcem ze strachu. Musiała coś zrobić. Cokolwiek.
Posłała beznamiętnie spojrzenie małżeństwu i w milczeniu wyszła z domu, nie bawiąc się w jakiekolwiek pocieszenie. Im się ono nie należało, choć teoretycznie byli w niemocy. Nie ma sytuacji bez wyjścia. Nie ma, do cholery i ona zamierzała tego dowieść.
Gdy tylko znalazła się z powrotem w Scionie, wyszperała z torebki telefon, by natychmiast wybrać numer Leny. To by było za łatwe, gdyby to jej przyjaciółka była w posiadaniu swojej komórki.
Nie minęły nawet dwa sygnały, a w słuchawce rozległo się pobłażliwe męskie westchnięcie, które natychmiast przyśpieszyło jej tętno. Zacisnęła zęby.
- Chyba nie sądziłaś, że się do niej dodzwonisz, prawda? – spytał leniwie, a ona potrząsnęła głową. Na jej ustach znów wykwitł pogardliwy uśmiech.
- Chciałam ci tylko powiedzieć, że cię znajdę. A kiedy cię znajdę, zabiję cię, rozumiesz? – wycedziła, wkładając w swoje słowa tyle nienawiści, że niemal ją to zaskoczyło.
- A co zrobisz, jeśli Lena będzie chciała mnie obronić?
Pytanie było dla niej tak absurdalne, że roześmiała się głośno.
- Chyba nie myślisz, że będzie w stanie stanąć po stronie jakiegoś psychola?
- Zanim nas znajdziesz, minie jeszcze mnóstwo czasu. Może twoja przyjaciółka stanie się do tego momentu kimś zupełnie innym.
Ta konwersacja nie miała sensu. On naprawdę miał nierówno pod sufitem i musiała zrobić wszystko, by wyrwać Lenę ze szponów tego psychopaty. Jak najszybciej.
- Przekonamy się.
- A więc do zobaczenia.
Bip, bip, bip...


><><><><><><><><><><><><><><><

A teraz miejmy nadzieję, że sprodukuję kolejny, bo stanęłam w miejscu o_O

18 komentarzy:

  1. OMG normalnie jestem skołowana... trochę spraw się rozjaśniło, ale nadal nie wiem o co chodzi w zachowaniu Billa;/ Lena ma się od niego uzależnić? Ale jak to niby ma zrobić skoro ona mu się tak łatwo nie podda:P Podobają mi się te jej wybuchy, coś się dzieje:D no i Katarina bojowa dziewczyna:) dała popalić rodzicom Leny - i bardzo dobrze! Ahh i znowu czuję niedosyt... Moooore:) ok ok weny życzę i czekam na nexta:)

    D.

    OdpowiedzUsuń
  2. To właśnie dobrze, że Lena tak łatwo nie poddaje się ,,urokowi" Billa. Inaczej byłoby zbyt cukierkowo. Podobają mi się wewnętrzne monologi Leny, tylko mam wrażenie, że czegoś brakowało...A, już wiem! Brakuje mi kolejnego chaptera:D
    Pozdrawiam i czekam na więcej
    Patrycja

    OdpowiedzUsuń
  3. A mi się z kolei wydaje, że Lena całkowicie poddaje się urokowi Billa. A z pewnością już zawładnął jej uczuciami i podświadomością ;) Co nie zmienia faktu, że gdzieś w środku po trochu go nienawidzi, uważa za żałosnego, a jeśli dowie się o nim więcej, to zapewne zacznie mu i współczuć. Ona po prostu widzi świat w kategoriach dobra i zła, a w tym przypadku nie ma wątpliwości, kto jest złym charakterem. Dlatego Lena wie, ale ta wiedza pozostaje tylko teorią ;) Wybacz mi moja małą, własną interpretację ;)
    I o ile w stosunku do Leny, Bill bywa namiętny i uczuciowy, o tyle naprawdę wydaje się być o wiele bardziej wyrachowany. Jakby ważył słowa i wiedział, gdzie uderzyć. A rozmowa z Katariną? Kulminacja zła. 'Nie skrzywdzisz mnie, bo do tego czasu twoja przyjaciółka będzie po prostu moja'.
    Myślę, że ona bardzo łatwo może być jego, pomimo, że jest to mało racjonalne, a rzeczywistość Leny jest całkowicie ironiczna. On po prostu ma to 'COŚ', a Lena nie ma z tym jak walczyć, bo Bill to sobie ładnie i skrupulatnie zaplanował. Nie wierzy nawet w miłość, więc wszelkie uczucia, będzie traktował z pobłażaniem, nie przywiązując do nich wagi.
    Także... Lena jest na przegranej pozycji. Oni oboje mają inne wizje życia, a tym samym rzeczywistości. To trochę tak, jakby Bill brak tych najgłębszych podstaw (pewności, miłości, poszukiwania, wiary) traktował jak prawo i możliwość do robienia tego, co mu się żywnie podoba. Bo skoro na świecie nie ma nic wartego prawdziwej uwagi, skoro wszystko toczy się poza nim, skonstruował sobie własne reality-show i zaczął się bawić. A propo jego słów na temat Harrego, czyżby ich nieustannie podglądał? Zapewne jakiś najnowocześniejszy sprzęt, za kolejne ciężkie miliony, pozwolił mu wiedzieć, bo przecież po co pytać. Bill woli przejść od rzeczy ;)
    Mam dziwne wrażenie, że nie widzimy jeszcze sedna tego billowego planu. Że to wszystko jest dużo bardziej skomplikowane. Sytuacja rodziców Leny pokazuje, jak precyzyjnie zaplanował sobie on ( a więc Ty;D) ten zakup. Jest masa rozwiązań, możliwości i motywów, więc naprawdę genialnie się spisałaś! ;D Wszystko może się zmienić, może nas zaskoczyć. I nawet, kiedy dowiadujemy się czegoś nowego, dokładnie tak jak Lena, mamy coraz więcej pytań i wątpliwości.
    I jak zwykle, ten odcinek był za krótki! ;D A lekarstwo na postoje weny? Moim zdaniem klimat i atmosfera. My, czytelnicy, niestety nie możemy stworzyć dla Ciebie takiego klimatu, jaki mają Twoje odcinki, bo Ty sama wiesz najlepiej co, jak, dlaczego i kiedy ma się dziać dalej. Ale już tradycyjnie, trzymamy kciuki za Twój powrót do klawiatury i nieustanny potok słów ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Awww... " Uzależnię cię od siebie,Lena" - ciekaw jak to zrobi, chociaż patrząc na to jak się poddaje Billowi to to całkiem możliwe ^^ Katarina się nieźle wściekła, tak od razu z pięściami wyjeżdżać :P
    Aaaa! Ja chcę już nowy odcinek ! Nie wiem jak ty wytrzymujesz tą presje
    wszystkich o nowe odcinki ^^ Ale w każdym razie życzę przypływu weny ^^ :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Awww xD szok no cholerka szok no nornalnie chce wiecej next next next !! xD

    OdpowiedzUsuń
  6. Hej będzie dziś nowy ? :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Była coś mowa o braku weny więc... ale czekamy cierpliwie :)

    D.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przepraszam, miałam tak popieprzony tydzień, że nie miałam w ogóle głowy do pisania o_O mam tylko niecałe trzy strony, także na razie nici z kolejnego rozdziału, choć obiecuję, że postaram się go zrobić jak najszybciej.

      Usuń
    2. ty weź sie spręż bo obgryzam paznokcie z ciekawości co dalej !!! a nie robiłam tego od kilku ładnych lat!

      Usuń
  8. Haha, obgryzamy paznokcie i czekamy. Ale nie, żebyśmy wywierali jakąś presję, nie martw się ;D

    OdpowiedzUsuń
  9. Uda ci się dodać coś dzisiaj? ; ) Lepszy na prawdę któciótki odc. niż wcale ; 0 Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się. Lepiej przeczytać mniej i zaspokoić nieopanowaną ciekawość na krócej, niż czekać kolejny tydzień na naprawdę długi odcinek ;D

      Usuń
  10. Kiedy pojawi się nowy odc.? Pozdrawiam ; )

    OdpowiedzUsuń
  11. pewnie w piąteczek ^^ kwestia tylko który...

    D.

    OdpowiedzUsuń
  12. A może Lena spróbuje skontaktować się ze SWOIM chłopakiem(ale i tak wolę Billa)?^^ Specjalnie tu nie wchodziłam przez kilka dni żeby mieć 2 odcinki do czytania(nie było łatwo, ledwo wytrzymałam) a tu taki zonk! No padłam na glebę i chyba szybko nie wstanę:D
    Tak czy siak nie potępiam aż tak bardzo i pozdrawiam:D
    Patrycja

    OdpowiedzUsuń
  13. Proszę, powiedz, że dziś będzie się można radować nowym odcinkiem... ;)

    OdpowiedzUsuń
  14. No weź dodaj chociaż to co masz, cokolwiek, prosimy:)

    OdpowiedzUsuń
  15. Świetny blog i genialny pomysł na opowiadanie:) bardzo ciekawe, też się dołączam do prośby o nowy odcinek, bo nie mogę się doczekać by przeczytać kolejny:D

    OdpowiedzUsuń