sobota, 4 stycznia 2014

Chapter XXX

Drodzy państwo (a raczej panie xD), dobiliśmy (a raczej dobiłyśmy) do trzydziestki! Niech ten czas rzeczywisty tak szybko nie leci, jeśli chodzi o kwestię wieku... xD

><><><><><><><><><><><><><

Przejrzałam całe swoje życie. Przejrzałam wszystkie rzeczy, których się wstydziłam; wszystkie rzeczy, które zrobiłam źle, które chciałam cofnąć. Tyle razy błagałam, by czas zawrócił na chwilę, bym mogła zrobić coś jeszcze raz i zmienić bieg wydarzeń. Krzywdziłam innych, czasami krzywdziłam samą siebie. Nie zawsze wybory, które uważałam słuszne, faktycznie takie były. Nie zawsze ścieżka, którą podążałam, była logiczna i mnóstwo razy miałam wyrzuty sumienia. Chyba każdy człowiek tak miał, prawda? W końcu to pomyłki czyniły z nas ludzi, bo nikt nie był idealny. Zawsze jednak na samym końcu były dwie furtki. Albo przez całe życie będziesz żałować, albo porażki uznasz za swój sukces w rozwoju.
A ja nagle nie żałowałam niczego.
Dedukcja była całkiem prosta. Uratowałam człowieka. Oddałam za niego życie. Bo umarłam, prawda?
Nie było mi zimno, ani gorąco. Nic mnie nie bolało i byłam w cudownym stanie nieważkości. Nie było mi smutno, nie byłam przerażona. Byłam po prostu szczęśliwa, że moje życie potoczyło się tak, a nie inaczej. Co prawda sądziłam, że po tym, jak umrę, zapomnę całkowicie o swoim wcieleniu i przejdę do kolejnego, a ja pamiętałam wszystko i chyba z nawet większą ilością detali, które wcześniej wypadły mi z głowy. Najczęściej widziałam gesty Billa kierowane w moją stronę i im dłużej nad tym myślałam, tym byłam pewniejsza, że wtedy na schodach chciał mi powiedzieć, że mu na mnie zależało. Co w końcu chciałby innego powiedzieć po takim pocałunku, jakim nigdy siebie nie obdarzyliśmy? Nigdy nie sprawił, że poczułam się w taki sposób i jego upartość w tym, by mnie ochraniać swoim własnym ciałem... Nie mogłam mu pozwolić, by się poświęcił. I choć nie zrobiłam tego celowo, gdybym wiedziała, że Harry strzeli, też bym go odepchnęła, tym razem świadomie. Ból nie był taki zły. Być może dlatego, że moje ciało, nie chcąc go czuć, postanowiło omdleć. Bo zemdlałam na początku, prawda? A potem był ten dobry stan zawieszenia. Tak, jakbym siedziała w wygodnym fotelu i oglądała krótkie filmiki z mojego życia. Czasami je zatrzymywałam, myślałam o nich, a potem przechodziłam do kolejnych. Och, i pewnie były jeszcze lody czekoladowe. Te, które były zamrażarce Kaulitzów, bo te były najpyszniejsze. Nigdy się dobrze nie przyjrzałam i nie miałam pojęcia, co to była za firma, ale zdecydowanie najlepsza z najlepszych. Więc ból nie był zły, bo poczułam go tylko na chwilę. Ból sprawiał, że czuliśmy, że żyliśmy. Dedukcja znowu była prosta – nie czułam bólu, więc byłam martwa, tak?
Nie było bólu, ale znowu czułam milion innych emocji. Głównie tych dobrych, lub po prostu stonowanych, ale mimo wszystko... Coś mi nagle przestało pasować. A co, jeśli pozostanę w tej nicości przez całą wieczność i przez cały ten niekończący się czas będę analizować to,co zrobiłam? Chciałam wrócić do Billa. Chciałam zrobić wszystko, by mnie pokochał. Chciałam go mieć przy sobie nawet, gdyby mnie nie kochał.
Ale wieczność wciąż trwała, a ja zaczynałam powoli wpadać w panikę, że nigdy się nie uwolnię. Po jakimś czasie nicość zaczęła ciążyć mi na duszy, a ja zaczęłam się szarpać, choć wiedziałam, że bez ciała nie można tak naprawdę wykonywać jakichkolwiek ruchów. Ale z każdą sekundą trwającą godzinę, lub więcej, nie potrafiłam powstrzymać wrażenia, że zaczynałam się w tym dusić. Otwierałam usta, których nie miałam i krzyczałam, nie wydając z siebie dźwięku. Chciałam wrócić do Billa, gdziekolwiek się znajdowałam. Co z Harrym? A co, jeśli go zabił? A co, jeśli ja umarłam i Bill umarł i nawet po śmierci go już nie spotkam? Nie powiedziałam mu tylu rzeczy. Nie wiedziałam, czym one były, ale musiały być ważne, skoro chciałam, by był przy mnie, prawda? Biegłam, nie mając nóg. Przed siebie, gdzie niczego nie było, zostawiając taką samą pustkę za sobą. Biegłam, nie męcząc się, próbując dotrzeć do celu, który nie istniał. Biegłam i biegłam, aż nagle wpadłam do miejsca, gdzie zaczęłam słyszeć potworny szum, raniący moje uszy. Zatkałam je, choć ich nie miałam, dłońmi, których nie było. Szum się nasilał i nasilał, aż moja głowa zaczęła mi pulsować bólem.
Pik, pik, pik, pik...
- Lena? Lena, witamy z powrotem. – usłyszałam z oddali i w końcu była świadoma tego, że moja klatka piersiowa unosiła się i opadała, a ja oddychałam. I miałam ciało. I cholernie ciężkie powieki. – Lena? Nie śpimy już... – mlasnęłam językiem, próbując wykrzesać odrobinę śliny. Miałam spierzchnięte usta i pierwsze, co mi przyszło do głowy to to, że chciałam się napić. I w tym samym momencie poczułam plastik na dolnej wardze. – Spokojnie, to tylko woda. – kojący głos jakiejś kobiety odrobinę mnie zrelaksował, choć i tak się zakrztusiłam, gdy płyn za szybko prześlizgnął się do mojego gardła. – Spokojnie, spokojnie... – powtarzała, a ja w końcu, czując znaczną ulgę, postanowiłam uchylić powieki, by zorientować się, gdzie w ogóle byłam. Zobaczyłam nad sobą pulchną czarnoskórą kobietę ubraną w pielęgniarski uniform. – Myśleliśmy, że cię straciliśmy, bo odleciałaś na długi czas. – powiedziała, uśmiechając się lekko, wciąż mnie pojąc. – Straciłaś dużo krwi, pani chłopak za bardzo spanikował i zamiast zadzwonić po karetkę, sam cię tutaj przywiózł. – „pani chłopak”? Oderwałam wzrok od kobiety i znowu zachłysnęłam się wodą, gdy zobaczyłam, kto stał na korytarzu za szybą szpitalnego okna, którego nikt nie zasłonił. Byłam w szpitalu. Byłam w szpitalu, a Bill tam stał obok Katariny i patrzył na mnie. – Spokojnie, jeszcze nie możesz się z nim zobaczyć. – ale ja jej nie słuchałam. Nie podobało mi się to, jak na mnie patrzył. Nie podobało mi się, że nie wyglądał, jakby mu ulżyło, że żyłam. Nie wyglądał, jakby się cieszył, że wszystko ze mną w porządku. Nie wyglądał... – Lena, spokojnie, niedługo z nim porozmawiasz... – szybkie pikanie wierciło mi dziurę w mózgu. Serce ściskało mi się boleśnie, bo wiedziałam, że coś byłam nie tak. Coś musiało pójść źle. A gdzie Harry? Gdzie Tom? Kubek został zabrany od moich ust i nagle żaluzje opadły, urywając mój kontakt wzrokowy z Billem. – Musisz odpoczywać. Skoro twój chłopak czekał tutaj nieprzerwanie dwa dni, na pewno zrozumie, że będzie musiał poczekać jeszcze trochę.
Skąd miałam wiedzieć, że to był ostatni raz, kiedy go zobaczę?

Dostałam środki uspokajające i tak przespałam cały kolejny dzień snem niespokojnym. Gdzieś głęboko w sobie wiedziałam, że najgorsze jeszcze nie nastąpiło, że przyjdzie coś, co mnie powali na kolana i już się więcej nie podniosę. Nigdy nie byłam optymistką, może po prostu oczekiwałam uderzenia raz a dobrze... Co z Harrym? Tak po prostu zrezygnuje po tym, jak mnie postrzelił? Nie miałam pojęcia, jak może się po tym wszystkim zachować. Nagle do mnie dotarło, że tak naprawdę nigdy nie znałam tego człowieka. Zawsze był jeden krok za mną i kiedy myślałam, że to przyjaźń, to było coś zgoła innego. Jak to teraz miało wszystko wyglądać? Miałam z powrotem wrócić do Billa, to było dla mnie całkowicie logiczne, ale Harry? Byłam postrzelona, do cholery. Zaraz po obudzeniu się następnego dnia, lekarz mi powiedział, że kula minęła serce o mniej, niż cal i przestrzeliła mnie na wylot. Miałam dwie rany, które zostawią mi dwie brzydkie blizny jako pamiątka po tym, że miałam pierdolniętego chłopaka. Tak w razie gdyby udało mi się o tym zapomnieć. Szarpało przy każdym, nawet najmniejszym ruchu i myślałam, że oszaleję. Ale to było naprawdę nic w porównaniu z tym, co się zdarzyło później. Po porze obiadowej wreszcie nadszedł czas odwiedziny i Kat wleciała do mnie do pokoju (właśnie, dlaczego ja miałam prywatny pokój, do cholery?) i natychmiast się we mnie wkleiła, aż stęknęłam z bólu, przez co odskoczyła ode mnie jak oparzona. Zdążyłam zauważyć plik jakichś dokumentów w jej ręce, który od razu odrzuciła za siebie na łóżko i spojrzała na mnie ze łzami w oczach.
- Boże, Lena, to był jakiś koszmar, po prostu... – i nagle tak po prostu się rozpłakała, a ja, ignorując ból od ran, przyciągnęłam ją do siebie. Przez długą chwilę siorbała w moją szpitalną koszulę, a ja gładziłam ją uspokajająco po włosach i prawie parsknęłam z ironii losu. Kiedyś to ja zawsze przychodziłam do niej z płaczem. Nie mogłam sobie przypomnieć, kiedy ją pocieszałam. Czy w ogóle to robiłam? A teraz ona tak po prostu moczyła mnie swoimi łzami. Ale nie przeszkadzało mi to.
Gdy w końcu jako tako się opanowała, opowiedziała mi z dokładnymi szczegółami, co się stało zaraz po tym, jak zemdlałam. Z jej relacji wynikało, że Harry spanikował i chciał mi pomóc, dzięki czemu Tom wytrącił mu broń z ręki i go znokautował. Bill na początku próbował zatamować krwotok, ale gdy nie dawał sobie rady, postanowili mnie zabrać do prywatnego szpitala. Nikt prócz nich nie wiedział, gdzie aktualnie się podziewałam.
- A gdzie Harry? – spytałam, a Kat wzruszyła ramionami.
- Został związany w domu, bo powiedzieli, że zajmą się nim później i nie wiem, czy chcę wiedzieć, jak to się wszystko skończyło... – odparła, a ja skinęłam głową, bo ja mimo wszystko naprawdę nie chciałam wiedzieć, czy zrobili mu jakąś krzywdę. Ciężko mi było kategorycznie wymazać z pamięci te lata, które wspólnie spędziliśmy jako przyjaciele. Nadal ciężko było mi uwierzyć, że ostatnie trzy dni wydarzyły się naprawdę. Ale byłam tu, w szpitalu, i miałam ranę postrzałową.
- Jak tu się dostałaś... Jest z tobą któryś z bliźniaków? – odsłonięte okno nie pokazywało mi nikogo innego. Tylko ludzi przechadzających się korytarzem. Nie widziałam ich i nie byłam z tego powodu zadowolona. – Nic im nie jest, prawda?
Milczenie, które wypełniło pokój, sprawiło, że na nowo spojrzałam na Kat, która znowu wpatrywała się w swoje ręce, jakby miała z czymś problem. Zmarszczyłam czoło, patrząc na nią pytająco, a kiedy tego nie zauważyła, szturchnęłam ją, sycząc z bólu. Czemu mnie nie nafaszerowali żadnymi proszkami? Egzystowałoby mi się znacznie przyjemniej na haju.
- Eee... – zaczęła elokwentnie, a ja mimowolnie wstrzymałam oddech. Coś było nie tak. Ktoś jednak był ranny, tak? Coś się stało z którymś z nich, tak? To musiał być Tom, Bill wczoraj nie wyglądał, jakby coś z nim było. Znaczy... – Kaulitz kazał mi to przekazać. – bąknęła i na moich udach pojawił się tajemniczy plik dokumentów. – Ja... Ja nie wiem... Znaczy... – jąkała się, żywo gestykulując rękoma, jakby chciała się z czegoś wytłumaczyć. – Chciałam z nim o tym pogadać, ale nie dał mi dojść do słowa i... – urwała, a ja poczułam, że zaczęło mi się robić gorąco. Pikanie znowu dało się we znaki moim uszom, wyraźnie pokazując, co się zaczęło dziać z moim sercem. Przełknęłam ślinę, biorąc do rąk papiery. Spojrzałam tylko na nagłówek i zamarłam w bezruchu. – Nie wiem, czemu to wszystko, Lena, ale on... Wszystkie twoje rzeczy są w twojej Hondzie, a on... – ale ja już jej nie słuchałam, chłonąc wszystkie suche zdania powypisywane na kartkach.
Jak czuje się człowiek, którego serce rozkrusza się w drobny mak? A jak wtedy wygląda ów serce? Gapiłam się tępo w drobny druk, czując tak cholerny ból w klatce piersiowej, że chyba przebił moment, kiedy kula zrobiła w moim ciele dziurę. Dlaczego nie zemdlałam w takim razie? Dlaczego wciąż oddychałam?

„ANULOWANIE UMOWY I NASTĘPSTWA Z NIM ZWIĄZANE”

Jak to?...

11 komentarzy:

  1. Cholera.
    Rozsądek mówił: Nie wchodź, na pewno nie dodała. Gdzie tam, dziś? Znowu? Niee!
    Ale weszłam xD
    I byłam w szoku, aleee czułam, że to nie będzie pozytywne. Zresztą właściwie to ostrzegałaś :D
    Aż się ciśnie pod palce, że Bill oddał zepsutą zabawkę, ale przecież wiadomo, że tak nie jest. Pewnie jego dobra strona uznała, że za bardzo ją naraża, albo inne bzdety...? Że za dużo przez niego cierpiała...? No brednie, tak czy inaczej xD
    No i jeszcze kwestia Toma, bo właściwie nie wiemy, co się z nim stało... Ale nie, żyje przecież xD CHYBA xD
    Choć nie, żyje xd
    Szybciej trafił do więzienia, niż zmarł xD
    Ale oook, czekam na kolejny rozdział.
    Pamiętasz, że była mowa o niedzieli...? xD

    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Co za kretyn z tego Billa! I to chyba wszystko, co mam do powiedzenia odnośnie tego rozdziału, bo na jakieś głębsze przemyślenia jestem zbyt zła. Ja rozumiem, że się przejął tą całą sytuacją, no ale ugh glupi Bill.
    Pozdrawiam i jak zwykle niecierpliwie czekam na kolejny rozdział, choć chyba nie zapowiada się on zbyt różowo

    OdpowiedzUsuń
  3. No co Ty pierdolisz. Kurwa, nie może być. Nie pierdol.
    Nie możesz tak po prostu zrobić tego, co tutaj nawypisywałaś. Ja nie wierzę. To musi być jakiś jebany dowcip, bo przecież masz poczucie humoru! To jest żart, to nie jest odcinek tego opowiadania. JA SIĘ Z TYM KURWA NIE ZGADZAM!

    OdpowiedzUsuń
  4. Coś za mądry wstęp dałaś, normalnie jak nie Ty O.o Żarcik taki, nieudany oczywiście:D Opis jej stanu wyszedł Ci idealnie, jakbyś sama to przeszła. Łał, jestem pod wrażeniem, serio. Ten Bill, to jednak ma pustostan mózgu. Niech poszuka swoich jaj, bo najwyraźniej je zgubił podczas szamotaniny z tym trollem-Harrym i zachowa się jak mężczyzna. No przecież jej nie zostawi. Bo nie zostawi, prawda? I jeszcze unieważnił umowę, ten to myśli o wszystkim-.-
    Pozdrawiam Edyta

    OdpowiedzUsuń
  5. Zapomniałam dodać: Robisz mi rozpierdol z mózgu!

    OdpowiedzUsuń
  6. no zesz kurwa no normalnie nie wierze , nie nie i jeszcze raz nie to musi byc jakis blad w pisowni , badz w mysleniu Billa. Jak po czyms takim moze ja zostawiac ona prawie zycie za niego oddala pewnie tchorz sie przestraszyl. I co najwazniejsze co najbardziej boli PRZERWANIE W TAKIM MOMENCIE , to powinno byc karane ...

    OdpowiedzUsuń
  7. WTF?! Że kurwa co?! Że niby jak coś się Tobie stało to on się już zrzeka Ciebie?! Co za... uuuuh! Debil! Cham! Frajer! Ugh! No jak tak można?!
    Dobra... emocje opadły. Dobrze, że Lena żyje! <3 Ale ta umowa... normalnie... zabić! xD

    CZEKAM na nexta! ;D

    BuŹka! ;*

    OdpowiedzUsuń
  8. hmm... Na początku pomyślałam, że go pojebało. Jakim prawem po tym wszystkim on się jej tak po prostu pozbywa?! Po chwili pomyślałam, że może daje jej wypowiedzenie umowy (?) aby zacząć wszystko od początku bez tego całego kupowania. A teraz myślę, że nie chce zpsutej zabawki. Chociajż może skoro na twitterze napisałaś już o epilogu to może to prawda. Może w taki sposób kończy się znajomość Billa i Leny?

    Swoją drogą czemu taki krótki odc. :( Mam nadzieję, że następny będzie dłuższy i pojawi się jak najszybciej ; ) Pozdrawiam.

    PS. Zdradzisz może czy masz już dalsze plany jeśli chodzi o pisanie?

    Pozdrawiam
    Tajemnicza

    OdpowiedzUsuń
  9. Nie będę bardziej oryginalna,także tego... :D
    ŻE COOO?! Jak to on ją oddaje!? Nie wierzę, no! Normalnie nie wierzę! To się nie może tak skończyć! JA i pewnie jeszcze kilka osób się ze mną zgadza! Mam nadzieję, że jak Lena wyjdzie ze szpitala to sprawa się wyjaśni...

    No i podłączam się do pytania wyżej. Masz już jakieś plany co do nowego opowiadania?

    OdpowiedzUsuń
  10. Ja pierdut ;/ to że pojechał teraz a wytłumaczenie nie łaska ? ;PP
    Mam nadzieje że jednak będzie jakieś wytłumaczenie czemu zrobił taka nie inaczej

    OdpowiedzUsuń