niedziela, 12 stycznia 2014

Chapter XXXV

Suprprise!
Normalnie to nie wrzucam tu piosenek, które średnio mi tekstowo współgrają z treścią rozdziału, ale przy tym pisałam i dobrze mi się melodia wkomponowała w pierwszą część rozdziału, więc zalecam zrobienie:

*********CLICK!!*********

><><><><><><><><><><><><><><><

Nie chciałam nawet mrugnąć okiem. Nie chciałam, by okazało się nagle, że zwariowałam i to była tylko projekcja mojego dowcipnego umysłu. Chłonęłam jego sylwetkę, zbyt długo zatrzymując wzrok na jego włosach, które były ścięte prawie do zera. Nie był już blondynem, a ciemnym szatynem. I miał na sobie szarą koszulkę, czarne wąskie jeansy i zwykłe trampki. I jego mięśnie rozbudowały się jeszcze bardziej. Nie mogłam oderwać od niego oczu, choć wiedziałam, że tym samym wydawałam się ze swoimi uczuciami. Wiedziałam, że przynajmniej wyglądałam dobrze. Ale to nie oznaczało, że poczułam się lepiej, od nadmiaru strachu i ekscytacji było mi niedobrze. I co ja miałam zrobić? Zaprosić go? Powinnam się odezwać, ale nie potrafiłam sobie przypomnieć, co trzeba zrobić, by coś powiedzieć. Cokolwiek. Wszystkie słowa wydawały mi się być bezsensowne. Wszystko traciło sens, kiedy on był w pobliżu i tym razem nie było inaczej. Jego usta nic nie mówiły, jego mimika nie przedstawiała żadnych emocji, a ray-bany odebrały mi możliwość zajrzenia w jego oczy, które zawsze mówiły więcej, niż całe jego ciało. Po co przyszedł?
Powoli mój wzrok odnalazł to, czego szukał. Jego dłonie były tak zaciśnięte, że mogłam dostrzec białe kłykcie. Był zdenerwowany. Gdy tylko spostrzegł, że to zauważyłam, skrzyżował ramiona i odchrząknął. Nabrałam mocniej powietrza na ten dźwięk, czując, że po moich plecach przechodzą ciarki. Byłam głupia, że ekscytowałam się czymś, co nawet nie było słowem. Ale to było tak cholernie trudne, nie widziałam go od ponad dwóch miesięcy i...
- Wpuścisz mnie? – spytał nagle, miękko i niepewnie i moje wnętrzności zawiązały się w ciasny supeł. Odsunęłam się od wejścia, robiąc mu miejsce, choć nie wiedziałam, dlaczego to robiłam. Bałam się wiedzieć, co miał do powiedzenia, bo przecież to mogło być absolutnie wszystko. Ale chciałam słuchać jego głosu i mogłam dostać kolejny raz po twarzy, jeśli taka była cena. Mogłam dostać kolejny powód do cierpienia i mogłam sobie później wyrzucać, że zrobiłam znowu źle. Dla tych kilku minut. Chociaż to mogło mi ulżyć. A potem raz na zawsze zamknę ten rozdział.
Przełknęłam ślinę, czując ból gardła, które zacisnęło mi się z nerwów i wbiłam wzrok w podłogę, gdy Bill wszedł do środka. Musiałam zabrać go do pokoju, bo matka mogła wrócić w każdej chwili, a nie chciałam, by zobaczyła, z kim rozmawiam. Zamknęłam drzwi i ruszyłam w stronę schodów, mając nadzieję, że on za mną podąży. Słyszałam, że zrzuca z siebie buty, ale nie zatrzymałam się. Wspięłam się na górę, a on był zaraz za mną. Co ja wyprawiałam? Bill Kaulitz tu był, a ja się zachowywałam tak, jakby mnie to wcale nie cieszyło. Weszłam do pokoju i zagryzłam dolną wargę, obierając sobie za bezpieczną przystań biurko, o które oparłam się pośladkami. Patrzyłam z rezerwą, jak Bill zamyka za sobą drzwi, rozglądając się wokół. Nagle przyległ do nich plecami i zsunął się na podłogę. Zmarszczyłam czoło, nie rozumiejąc, o co mu chodziło. Ściągnął okulary i położył je obok siebie i dopiero wtedy zobaczyłam zestaw emocji, które ekspresyjnie rozlały się na nim całym. Frustracja i zmęczenie. Przetarł dłońmi twarz i odetchnął głośno, jakby zbierał się w sobie. Ja nie odzywałam się ani słowem, bo nawet nie wiedziałam, co miałabym powiedzieć.
- Zerwałem umowę, bo nie mogłem znieść, że Styles cię skrzywdził pod moją opieką. – rzucił nagle wpatrując się w bliżej nieokreślony punkt, a mnie w tym samym momencie zmroziło i oddech ugrzązł mi gdzieś po drodze. – Myślałem, że jeśli zostawię cię w spokoju, on będzie trzymał tę swoją obsesję na poboczu i czcił cię z daleka jak zawsze. To nie chodziło o mnie. – spojrzał na mnie, oblizując nerwowo wargę. – Siedemdziesiąt osiem dni temu byłem gotowy, by oddać swoje życie, byleby zrezygnował z was wszystkich. Bo wiedziałem, że gdy umrę, Tom i Katarina będą bezpieczni. Że ty będziesz bezpieczna. – jego wzrok znów opadł gdzieś na podłogę, a ja nie mogłam uwierzyć własnym uszom. Spijałam z jego ust każde słowo i nie miałam dość. Chciałam, by nie przestawał mówić. A on posłusznie nie przestawał. – Myślałem, że byłem przyzwyczajony do różnych rodzajów bólu, ale... – urwał, mrugając gwałtownie oczami i potarł dłonią swoje ramię. – Ale nie wiem, co było gorsze. Moment, gdy zalewałaś moje ręce krwią, czy te dwa dni, gdy nie było wiadomo, czy przeżyjesz. Nic, uwierz mi, naprawdę nic nie bolało tak bardzo. Nie mam nawet żadnego porównania, bo to... – parsknął śmiechem, potrząsając głową. – Ty umierałaś, a moje życie przeciekało między palcami i jedyne, co mogłem robić, to patrzeć... Zrozumiesz, co mam na myśli, kiedy powiem, że nie wierzę, ale modliłem się do Boga, byś przeżyła? Naprawdę się modliłem. Nie mogłem nawet zmrużyć oka przez cały ten czas, więc siedziałem i się modliłem. W kółko... i w kółko... i w kółko... I doskonale zdawałem sobie sprawę, że to wszystko moja wina. Myślałem, że gdybym cię od niego nie zabrał, nigdy byś się nie dowiedziała i byłabyś z nim szczęśliwa. A ja byłem samolubnym dupkiem, który chciał cię tylko dla siebie... – przez dłuższą chwilę milczał i, gdy tak patrzył w przestrzeń, zauważyłam, że jego oczy lśniły tak, jakby był bliski łez i to była ostatnia rzecz, którą ja sama potrafiłam dostrzec, bo to był perfekcyjny bodziec, który sprawił, że się rozpłakałam. Przed nim. Bo nie mogłam uwierzyć, że mógł mówić do mnie o swoich uczuciach, przyznawać się do nich. A gdy wyobraziłam sobie, jak on musiał się czuć, łzy spływały jeszcze intensywniej. – Więc zdecydowałem się na... Na zerwanie umowy i oddalenie się od ciebie, bo ironia sytuacji polegała na tym, że pierwszy raz poczułem się tak, jakbym nie był nikogo wart. Niczego wart. Odebrałem ci wszystko, a potem prawie odebrałem ci życie.
- Przecież to nie byłeś...
- Styles celował we mnie. – przerwał mi gwałtownie zdławionym głosem. – Powinienem był umrzeć. Kolejna ironia, że wydawało mi się, że wiem, jak to jest, gdy jest się martwym... ale się myliłem. Myślałem, że bycie opuszczonym jest najgorszym uczuciem, jakie może tylko istnieć, ale okazało się, że istnieje coś znacznie gorszego. Gorsze jest opuszczenie osoby, życie bez niej i z poczuciem winy. Nie mam pojęcia, jakim cudem wytrwałem tyle czasu. – dodał z autentycznym zaskoczeniem, a ja przetarłam oczy, by móc skupić się na jego twarzy, wciąż próbując otrząsnąć się z szoku. – Poświęciłem się pisaniu i pogodziliśmy się z basistą i perkusistą, ale wciąż było źle i jeszcze słyszałem od Kat, że pijesz w jakichś barach, że jesteś w fatalnym stanie i... – wciągnął ze świstem powietrze i odetchnął, zaciskając powieki. – I wiedziałem, że... Musiałem cię jakoś powstrzymać, bo... Bo nie byłem wart i... – zakrył dłońmi twarz. – To było tak kurewsko trudne... Każdy dzień był dłuższy od kolejnego i zrobiłem dodatkowo z Kat dostarczyciela informacji, a czasami sam nie mogłem się powstrzymać i musiałem wiedzieć, że wszystko się stabilizuje... Tak, śledziłem cię. – parsknął suchym śmiechem, dziwnie spazmatycznie. – I z jednej strony chciałem widzieć... Chciałem widzieć, że idzie ci coraz lepiej, a z drugiej strony chciałem wiedzieć, że jest ci beze mnie źle. Bo jestem popierdolonym skurwysynem. A potem prawie przestałaś wychodzić z domu i nie wiedziałem już, co się dzieje i było jeszcze gorzej. Jak pieprzona fala. Raz wyżej, raz niżej, ale ciągle tragicznie. A potem Styles... chyba postanowił się pochwalić swoim poczuciem humoru i pewnego dnia zawitała do nas Emilie. Po dwóch latach. Przysięgam, że gdybym mógł, rozszarpałbym go na części pierwsze za wszystko, co zrobił w swoim marnym życiu. Za wszystko. Za ciebie, za siebie, za Kat i Toma. Wiedziałem, że musiał się u ciebie pojawić z tą nowiną. Wiedziałem, że będzie przez to jeszcze gorzej, a ja wcale... Miałem tak głupią wizję, że to nie ona, a ty... Chciałem, żeby tak było. Ale przecież ty masz swoją dumę i nigdy byś do mnie po tym nie przyszła... Ciągle nie wierzę, że tak po prostu przyznałaś, że mnie kochasz... kochałaś... – poprawił się po chwili i westchnął przeciągle i pociągnął nosem, a moje serce ścisnęło się boleśnie, gdy dotarło do mnie, że musiał płakać. Bill Kaulitz płakał. Przeze mnie. Szumiało mi w głowie z nadmiaru wiedzy. – Nawet nie pamiętam, o czym ona do mnie mówiła... Po prostu ją zostawiłem, jak stała w progu... Pamiętałem tylko, że wspomniała o Stylesie... – znów się roześmiał. – Chyba nie myślał, że po tym, jak miałem ciebie, mógłbym chcieć kogokolwiek innego?... Nie wiem, czemu się śmieję, bo to nawet nie jest śmieszne... – usiadł po turecku, podparł głowę ręką, łokciem opierając się o udo. – Tak samo jak mało śmieszne było to, że wiedziałem, że Styles do ciebie przychodził tyle razy, że wiedziałem, że coś się zmieniło. Powiedziałbym, że było za późno, gdyby nie to, że za późno było wtedy, kiedy on cię postrzelił. Wszystko zaczęło się tak niewłaściwie... Ale wtedy usłyszałem, że wcale nie jest z tobą lepiej i, że mało jesz i schudłaś... – zerknął na mnie, obrzucając mnie spojrzeniem, a mi zrobiło się ciepło z zażenowania. – Z czym się w pełni zgadzam...
- Ja nie...
- I dotarło do mnie, że może robisz coś źle, że może nie do końca nad tym wszystkim panujesz, że... Próbowałem się chwytać wszystkiego... – wzruszył ramionami. – Jestem cholernie samolubny, Lena... Pamiętasz te sny, po których zachowywałem się jak dziwak? – na jego ustach pojawił się szeroki uśmiech, a ja zmarszczyłam czoło. – Nigdy nie oponowałaś, gdy kochaliśmy się bez zabezpieczenia, a to było moim egoistycznym planem, bo miałem te piękne sny, gdzie byłaś matką moich dzieci... A teraz, jak już to powiedziałem, brzmię na jeszcze większego dupka, bo gdybyś zaszła w ciążę, uwiązałbym cię jeszcze bardziej i nie mogłabyś spełniać swoich marzeń. – gapiłam się na niego szeroko otwartymi oczami, a on chyba nawet nie był zawstydzony tym, co mówił. Po prostu mówił. Tak jak zawsze, gdy miał coś do powiedzenia. – Wiedziałem, że mnie z tego wyciągniesz... Dokładnie tego dnia, gdy dostałem twoje zdjęcia, wiedziałem, że przywrócisz mnie do życia. To nie była nuda, to nie było to, że chciałem mieć kogoś w łóżku, to nie było to, że byłem tak pojebany, że chciałem mieć niewolnicę i to nie było to, że chciałem cię od siebie uzależnić. – podniósł swoje lśniące oczy na mnie i wstrzymałam oddech. – Chciałem cię pokochać, Lena. – powiedział drżącym głosem. – Z tych wszystkich zdjęć ty jedyna zdawałaś się patrzeć na mnie i mówić, że to możliwe, żebym to poczuł i, kiedy już cię miałem, zdałem sobie sprawę, że nic nie będzie takie proste, jak mi się zdawało na samym początku, kiedy zacząłem opracowywać plan. – dodał, potrząsając głową, a ja patrzyłam na niego oniemiała i nawet nie byłam zorientowana, czy w ogóle oddychałam. – Byłem przerażony, bo zaczęło mi zależeć o wiele za wcześnie i coraz ciężej było mi udawać, że jest inaczej, przy czym nie mogłem sobie przestać wypominać, jak traktowałem cię na samym początku. I byłem przerażony, jak szybko potrafiłaś do mnie dotrzeć i przebić się przez mur, jaki wokół siebie postawiłem... I wtedy przyznałaś się, że mnie kochasz i... I odpuściłem. Bo wiedziałem, że jeśli w takich warunkach, w jakich cię postawiłem, byłaś w stanie do mnie coś poczuć, byłaś bezpiecznymi dłońmi, w których mogłem złożyć swoje serce bez obawy, że będziesz próbowała je złamać. I wiedziałem, że w tym wszystkim, co dotychczas zrobiłem, to była najwłaściwsza rzecz i nie było dnia, gdy żałowałem... Wysłałem ci te... – znów parsknął śmiechem, zamykając oczy. – Wysłałem ci te głupie czekoladki, bo minęło tak dużo czasu, że nie mogłem sobie wyobrazić, że po prostu tutaj przychodzę jak gdyby nigdy nic i ci to mówię. Wtedy pomyślałem „Bill, ona ma okres, to jak dwie pieczenie na jednym ogniu”. Wiem, że to kurewsko idiotyczne, ale z każdym dniem tęskniłem mocniej i byłem... I czułem się tak, jakbym zatracał możliwość logicznego rozumowania. – nie rozumiałam, dlaczego stałam w miejscu, zamiast się ruszyć i zatracić w jego cieple. Wyznał mi, że mu na mnie zależało, więc chyba nie miał zamiaru mnie odrzucić, prawda? Boże, on powiedział to, na co ja czekałam, umierając i teraz tak po prostu stałam jak wryta i nie umiałam nic zrobić. Po moich policzkach znów potoczyły się kolejne łzy, tym razem ze wściekłości na samą siebie. – I byłem tak zajebiście zazdrosny o Stylesa, że tu był i robił coś, o czym ja nie chciałbym słuchać i nagle nie potrafiłem nie zaryzykować. Nie umiałem znieść myśli, że mógłby mi ciebie odebrać, kiedy ja wcale nie zostawiłem cię dlatego, że chciałem. Boże, Lena, przepraszam za wszystkie błędy, jakie popełniłem... – wyrzucił, a ja wydałam z siebie spazmatyczny szloch i moje nogi same mnie do niego powiodły, bo ja sama nawet nie widziałam. Potrzebowałam go. Tak cholernie go potrzebowałam i kiedy na czworakach w końcu do niego dotarłam, on wciągnął mnie na swoje kolana i przytulił do siebie mocno, a ja całkowicie się rozkleiłam. – Kocham cię, Lena, kocham cię... – wydyszał do mojego ucha, a ja wtuliłam się w jego szyję, nie mogąc poradzić sobie z uczuciami.
- Myślałam, że... że się mną znudziłeś... – wydusiłam, łkając, a jego dłonie zaczęły pocierać moje plecy.
- Nigdy. – zaprzeczył, co doprowadziło mnie do kolejnej fali płaczu. – Nigdy. – powtórzył, a ja objęłam go, ciasno do niego przywierając, by wchłonąć w siebie jego ciepło. – Nie masz nawet pojęcia, jak wielkim darzę cię uczuciem, bym mógł tak po prostu się tobą znudzić. Nigdy, Lena, rozumiesz? – parzył mnie swoim gorącym oddechem i czułam się tak wspaniale na miejscu, że przemknęło mi przez głowę, że może zasnęłam i Harry przyszedł mnie zabić i teraz byłam w niebie. To było za dobre. Za idealne.
- Zabierz mnie stąd, Bill...
- Zabiorę.  – obiecał, a ja uśmiechnęłam się z ulgą i zamknęłam oczy, ogarnięta bezpieczeństwem. Byłam taka zmęczona egzystencją bez niego i nareszcie poczułam, że w końcu odetchnę i wszystko wróci do normy.

Zostawiłam krótką notatkę na blacie w kuchni, mówiącą o tym, że się stąd wyprowadzam, choć nie podałam dokładnie dokąd. Nie chciałam, by wiedzieli za dużo. Po prostu musiałam się zabrać z domu jak najszybciej, a tam, gdzie mieszkał Bill, było miejsce, gdzie ja sama czułam się najlepiej. Całkiem ironicznie to wszystko wyszło, gdyby pomyśleć o tym, że właściwie chciałam uciec do domu, w którym byłam przetrzymywana.
Dość ciężko było mi się skupić na tym, co właściwie robiłam, co pakowałam, co planowałam. Gdy jako tako dostosowałam się do rzeczywistości, dotarło do mnie, że zaraz obok siebie miałam Billa. Z którym nie widziałam się od ponad dwóch miesięcy, co oznaczało, że od ponad dwóch miesięcy nie uprawiałam seksu. Gdy człowiek nie wiedział, jak to dokładnie jest, mógł bez tego normalnie żyć, ale gdy już raz się zasmakowało czegoś tak dobrego, chciało się to jeść na okrągło. A moje napięcie było dodatkowo wzmagane tym, że podczas pakowania kilkukrotnie moje dłonie otarły się o jego dłonie, a moje biodro o jego nogi. I tak w kółko. Bałam się go pocałować, bo wiedziałam, że to mogło się skończyć wybuchem. Doskonale zdawałam sobie sprawę, że z nim było dokładnie to samo. Wstrzymywany oddech przy niezamierzonym dotyku. Nie chciałam robić tego tutaj, w miejscu, gdzie wszystko zdawało mi się być skażone obecnością Harry’ego, a z drugiej strony między nami pojawiła się dziwna bariera, której nie umiałam tak po prostu przeskoczyć. Ale z każdą minutą pragnęłam go coraz bardziej i bardziej i, gdy wychodziliśmy z domu z moimi rzeczami, czułam, jak bardzo pulsowałam i z tego powodu miałam problem z otrzeźwieniem.
Próbowałam się skupić na tym, że w końcu zobaczę Toma, bo to był najbezpieczniejszy temat, na jaki potrafiłam się zdobyć. Musiałam sobie to poukładać, a do tego czasu chciałam przestać myśleć. Jakkolwiek.
- Kat mówiła, że to z Tomem ponoć kreuje się na coś poważnego. – zauważyłam, gdy wydostaliśmy się na autostradę i Bill znacznie przyspieszył, co nieświadomie skojarzyło mi się znowu z seksem. Jego palce na kierownicy. Papieros w ustach, który sprawiał, że moja wyobraźnia wracała do tej nocy, poprzedzającej najazd Harry’ego. Kusiło mnie, by dotknąć tych krótko ostrzyżonych włosów, by dotknąć zarostu, który uwielbiałam czuć na sobie. Przełknęłam ślinę i odwróciłam się do okna od mojej strony.
- Cóż, biorąc pod uwagę, że jest u nas wyjątkowo często i mój brat zdaje się być na tyle zadowolony, że z łatwością stworzył muzykę dla mojego tekstu... Taak, sądzę, że to coś poważnego. – wymruczał i usłyszałam, że się uśmiecha. Tym samym udostępnił mi kolejny bezpieczny temat na tę ponad dwugodzinną podróż, która już teraz wiedziałam, że będzie się cholernie dłużyć. Gdybym tylko miała odwagę go zatrzymać i ulżyć nam obojgu, zrobiłabym to natychmiast. Tylko to wszystko wydawało się być takie surrealistyczne. On powiedział, że mnie kocha. To było po prostu...
- Rozmawialiście może z resztą zespołu o reaktywacji? – spytałam, próbując powstrzymać podniecenie, które wciąż wesoło łapało mnie za gardło, utrudniając mówienie.
Dmuchnął dymem papierosowym w uchyloną szybę, a mi przemknęło przez myśl, że wciąż byłam ubrana bardzo niewyjściowo. O czym ja myślałam w takim stroju, kiedy on wyglądał tak dobrze? Czemu te cholerne włosy tak na mnie działały?... Kurwa, miałam na niego nie patrzeć.
- Owszem... – odparł zdawkowo, a mój wzrok znów odbił się od mijanych przez nas samochodów do twarzy Billa, który właśnie się zaciągał jako przykładny nałogowiec. – Nie zgadniesz, ile napisałem tekstów.
Uśmiechnęłam się, słysząc w jego głosie dumę i odwróciłam się do niego całym ciałem, opierając się lewym ramieniem o fotel pasażera. Spojrzał na mnie tylko na chwilę, ale jego błyszczące oczy mówiły same za siebie. Musiało być ich sporo.
- Cztery. – wyszczerzyłam do niego zęby, a on prychnął i obrażony odwrócił wzrok na drogę. Roześmiałam się szczerze. – No dobra, osiem. Zgadłam?
- Kobieto małej wiary, nie. – burknął, co rozbawiło mnie jeszcze bardziej. – Napisałem ich dwadzieścia siedem i lepiej, żebyś była ze mnie dumna, bo więcej, niż połowa, jest o tobie. – dodał, a ja poczułam, że zaczęły mnie palić policzki. – I nie, nie pokażę ci ich.
- Czy połowa z tej połowy jest o seksie?
- Owszem.
- A pokażesz mi je chociaż w praktyce? – pytanie wymknęło mi się samo i tym samym udało mi się bezpowrotnie rozbić mur, ten ostatni, który nas rozdzielał. Serce przyspieszyło swoje uderzenia, gdy Bill znów na mnie spojrzał, a w jego oczach zobaczyłam to zepsucie, które tak cholernie uwielbiałam. Ostatkiem woli powstrzymałam się, by się nie pochylić i go nie polizać. Mimowolnie ścisnęłam mocniej nogi, kiedy moje mięśnie napięły się w podnieceniu.
- W praktyce pokażę ci każdy tekst i przerobimy je wers po wersie. – odpowiedział tym seksownie niskim głosem i po moim ciele przebiegły dreszcze. Uch, cholera... – Zaraz po tym, jak wrócimy do domu.
W jego brązowych tęczówkach widziałam obietnicę czegoś, co sprawi, że nie będę mogła się ruszać. Obietnicę rozkoszy, którą tylko on potrafił mi dać. I tylko on potrafił podbijać poprzeczkę samemu sobie, przechodząc samego siebie za każdym razem. I on był jedynym mężczyzną, któremu chciałam się oddawać raz po raz, bez opamiętania.
Boże. Chciałam już być na miejscu. Teraz. Natychmiast.
- Ja...
- Wiesz co? – wyrzucił niedopałka za okno i zamknął je, znów skupiając się na drodze. – Myślałem o naszej rozmowie i obciąganiu w trakcie jazdy... – urwał na chwilę i zerknął na mnie, a ja poczułam, że zrobiło mi się jeszcze cieplej. Boże, na myśl, że mogłabym rozsunąć jego rozporek i włożyć jego fiuta do ust, zaczęłam się robić mokra. – i znalazłem genialne wyjście z tej sytuacji. A ponieważ cholernie tęskniłem i chcę zobaczyć twoją twarz, jak dochodzisz, oprzyj się plecami o fotel, rozstaw nogi i się nie ruszaj. – zarządził, a ja wybałuszyłam oczy na ten rozkaz. – No dalej. – ponaglił mnie, klepiąc moje udo, znów patrząc przed siebie. Nie wierzyłam własnym uszom i chciałam spytać, o czym on mówił, ale dotarło do mnie, że od prawie dwóch godzin on robił rzeczy, które przekraczały moje logiczne myślenie, więc po prostu posłusznie ustawiłam się w pożądanej pozycji. – Nie zdajesz sobie sprawy, jak często wyobrażałem sobie, że pieprzę cię w tym samochodzie. – mruknął i wtedy wsunął dłoń pod gumkę moich dresów, a zaraz potem zanurkował pod moje majtki i zachłysnęłam się powietrzem, wyginając swoje ciało w łuk. Bill cmoknął i spojrzał na mnie. – Nie ruszaj się, bo ktoś coś zauważy. – dodał z rozbawieniem, a ja zadrżałam, gdy jego palce zaczęły badać wejście między moimi nogami. – Skarbie, co ja zrobiłem, że jesteś już taka mokra?... – spytał, a ja jęknęłam w odpowiedzi, gdy dłoń postanowiła zacząć masować  łechtaczkę jak gdyby nigdy nic.
- Ja nie... Nie... – nie powinnam być nawet zdziwiona, że moje ciało reagowała w tak intensywny sposób, kiedy on ponad dwóch miesięcy nikt mnie nie dotknął. Ja sama siebie nie dotykałam. – Byłam... zostawiona na zbyt długo. – mój wzrok opadł na wybrzuszenie w jego spodniach i ślina napłynęła mi do ust. Chciałam go w sobie w każdym dostępnym miejscu. Boże, chciałam go tak bardzo... Dlaczego się nie mógł po prostu gdzieś zatrzymać, by mnie przerżnąć?...
- Zero orgazmów przez ten czas? – zaczęło mi poważnie szumieć w uszach, gdy środkowy palec wsunął się we mnie, a ja wbiłam głowę w zagłówek. – Ani jednego? – spytał, a gdy zaprzeczyłam, westchnął. – A ja marzyłem o twojej ciepłej i mokrej cipce każdej nocy i każdej nocy byłem twardy jak skała i gdybym nic z tym nie robił, prawdopodobnie bym eksplodował. Boże, jesteś taka przyjemna tam w środku... – dodał, a ja rozszerzyłam nogi jeszcze bardziej i przymknęłam powieki, gdy przyspieszył pieszczotę palców. Zagryzłam wargę, czując, że jeszcze trochę i dojdę. Tak po prostu. Jak zawsze. – Ale wiesz co? – przerwał nagle poruszanie ręki i otworzyłam zdekoncentrowana oczy, by na niego spojrzeć, a on uśmiechnął się do mnie złośliwie. – Zostawię sobie wszystkie twoje kolejne orgazmy na później, bym mógł je lepiej poczuć. - rzucił i wyciągnął ze spodni palce, by wsunąć je w sobie do ust. Jęknęłam zawiedziona, a jego uśmiech poszerzył się jeszcze bardziej.
- Jesteś...
- Napalony. – dokończył, a ja zmrużyłam gniewnie oczy.

8 komentarzy:

  1. Hahahaha xD
    Na początku tak łzawo, miło, romantycznie, a potem i tak skończyło się jak zwykle xD
    No i jak tu ich nie kochać? xD
    Teraz już epilog...?
    Szkoda, że nie pociągnęłaś tego jeszcze dalej, choć właściwie cała historia mogła przez to wiele stracić. Czasem lepiej coś zakończyć wcześniej, niż przeciągać tak długo, aż całość stanie się nie nudna. To jedyne pocieszenie, bo naprawdę ciężko mi będzie pożegnać się z Leną xD
    I z Billem-psychopatą <3
    Będę wracać do tego opowiadania, na pewno. Bo ta ich relacja jest taka... prosta? xD To Bill miał być tym, który na zimno rozgryzł ją, wiedział o niej wszystko i mógł patrzeć z góry na cały świat, a tymczasem to Lena rozłożyła go na części pierwsze i złożyła od nowa. I wyszło jej to całkiem nieźle xD Taki mniej popieprzony i psychopatyczny, a nadal zepsuty i taki... Kaulitzowy xD

    Dobra, koniec tych moich pseudo-mądrości xD

    Pozdrawiam... znowu xD

    OdpowiedzUsuń
  2. Wow! W końcu jakiś przyjemny odcinek. Tak więc wychodzi na moje, że Bill tak naprawdę nie był potworem i ma uczucia (i tak naprawdę zawsze miał). Jest facetem i trudiej mu mówić o uczuciach, a tutaj poradził sobie znakomicie. Jestem zawiedziona, że nie wpadł do domu Leny, kiedy Harry chciał ją przelecieć - jestem przekonana, że zrobiłby niezłą rozróbę. W każdym razie cieszę się, że w końcu przyszedł do Keny i przyznał się do błędu, a dodatkowo zawiózł do siebie. Mam nadzieję, że teraz stworzą już prawdziwy, partnerski związek, w którym Lena też będzie miała coś do powiedzenia. Myślę, że Harry jeszcze się pojawi - nie wygląda na kogoś, kto łatwo odpuszcza, ale wiem, że po czymś takim Bill i Lena przetrzymają wszystko.

    OdpowiedzUsuń
  3. AHAHAHAHAHAHAHA! A juz sie balam, ze ktos z robil wlam i to wcale nie ty to pisalas xD No bo Kalosz taki łzawy oraz ckliwy? Ten nasz kochaniutki i wkurwiajacy psychol? xDDD Chociaz ta odslona, tez mu pasuje. Kurde jakkolwiek sie go ''ubierze'' w charakter, to mu to pasuje. To nie fair. Jest zbyt plastyczny skurczybyk ^ ^
    Ale podobalo mi sieee... oj bardzo. Wszystko sie wyjasnilo, wszystko jest juz klarowne wiec mozna przejsc do tematu ''jebanko''. I szczerze czekalam, kiedy sie rzuca na siebie. Taka abstynencja!
    Btw, Lenka powinna go udusic za narobienie smaka, a potem " Zostawię sobie wszystkie twoje kolejne orgazmy na później, bym mógł je lepiej poczuć" i " Jestes..." "...Napalony". Powaznie?Nie zauwazylam xD Jakos slinotoku nie mial, jedynie cos go paluszki troche zaswedzialy, no i moze cos mu gdzies ozylo i nagle podroslo xDD nieee.... on napalony wcale nie jest. Liczyl tylko autka na autostradzie :D
    DAWAJ KURDE KOLEJNY I NIE PIERDOL xDDD
    No. To grzecznie czekam na 36 odcinek :3

    OdpowiedzUsuń
  4. Chcialam "odpowiedziec" na swoj poprzedni komentarz i dodac cos sensownego, no ale on magicznie zniknal ^^, nie byl zbyt tresciwy, wiec moze to dobrze.
    W kazdym razie zabilas mnie tym rozdzialem, takiego Billa chyba lubie najbardziej, nadal zepsuty, aczkolwiek posiadajacy jakies ludzkie uczucia. Po przeczytaniu zrobilo mi sie smutno, ze to juz blisko do konca, bo bardzo chetnie przeczytalabym jeszcze z 10 rozdzialow o zyciu Leny i Billa, tym razem w relacji, ktora mozna nazwac normalnym zwiazkiem :-) Pozdrawiam i czekam na kolejny, mam nadzieje, ze nie ostatni, rozdzial <3

    PS Sorry za brak polskich znakow

    OdpowiedzUsuń
  5. Normalnie leżałam i czytałam z wielkimi oczami, co chwilę piszcząc jak głupia i szczerząc się do kompa. hahahahah xD Boże! Kocham ten odcinek! ;D Bill w końcu przyznał się, co czuje do Leny! Do tego okazało się, że odrzucił byłą, która nagle się u niego pojawiła! Boże kochany <3 I jeszcze to w samochodzie. Ugh! Ale nie musiałaś przerywać w TAKIM momencie nooooooo! Jezu, wielbię <3

    CZEKAM na kolejny odcinek! Oby nie za długo!

    BuŹka! ;*

    OdpowiedzUsuń
  6. ,, bo miałem te piękne sny, gdzie byłaś matką moich dzieci." więc, to dlatego w nocy nie używał zabezpieczenia. A ja się nad tym kilka nocy głowiłam, taaa. Kaulitz marnotrawny, tak teraz go będę nazywać. Powrócił i wyznał, że ją kocha, to było pięknie napisane. Postarałaś się.
    Końcówka także, jak najbardziej udana. Jednym słowem: Twój styl:) Ze świecą podobnych opowiadań szukać, a i tak się nie znajdzie...
    Pozdrawiam Edyta

    OdpowiedzUsuń
  7. oh jak słodko i wreszcie to na co czekałam :d brawooo

    OdpowiedzUsuń
  8. W końcu nadrabiam!
    Jak cudownie, że Bill jej powiedział, że ją kocha! Wiedziałam, że nie będziesz taka okrutna i pozbawisz happy endu to opowiadanie ^^ Cóż, zapowiada się ostry seks, skoro mieli dwa miesiące przerwy od siebie xd

    OdpowiedzUsuń