wtorek, 7 stycznia 2014

Chapter XXXII

I możecie mieć nadzieję, że Bill się pojawi :)


><><><><><><><><><><><><><><

No longer me that you want
But I love you so much it hurts
I poured my heart out to you
Let down my guard, swear to God


Im dłużej się nad tym wszystkim zastanawiałam, tym bardziej mi się wydawało, że to musiała być karma. Co prawda średnio sprawiedliwa, ale... No bo gdyby spojrzeć na to... subiektywnie, to ja zdradziłam swojego chłopaka, tak? Nieważne, że zabijał dla mnie. Ale ja za jego plecami dosłownie puszczałam się z kimś innym, a to nie mogło przejść tak po prostu bez echa. Ja – jako osoba – byłam po prostu szmatą, tak? Więc dlatego coś, co być może było Bogiem, odebrało mi kogoś, kogo kochałam. Miało sens, prawda? Do kurwy nędzy, on wcale nie brzmiał, jakby nagle się mną nudził... Może po prostu nie chciał mieć na karku Harry’ego?
Do tego właśnie wniosku doszłam, gdy zrezygnowałam z picia na kolejne dwa tygodnie i zamiast podróżowania po barach, postanowiłam ubrać się w dresy i leżeć w łóżku. Po co miałam się starać? Starałam się, gdy miałam powód, dla którego miałabym to robić.
Więc stwierdziłam, że to wszystko przez Harry’ego. Sensowne. Nie od dziś było wiadomo, że Bill dbał o wszystko, co wokół niego. Z nim samym włącznie. Najwyraźniej nie byłam aż tak ważna, by zadbał też o mnie.
Więc leżałam i patrzyłam się w sufit, bezlitośnie przeglądając w umyśle obrazki historii, jaką przeżyłam tam w Santa Monica. Czasami się nawet uśmiechnęłam i robiłam to tak długo, aż do mnie dochodziło, że to był mój pokój, nie jego. Wyobrażenia niekiedy były zbyt rzeczywiste i zapadałam się w nie tak głęboko, że ciężko było mi stanąć w rzeczywistości na równych nogach. Nie mogłam uwierzyć, że można tęsknić za kimś tak cholernie mocno i że można przeżywać „rozstanie” tak boleśnie. Bo to przecież nie było rozstanie, kiedy my nigdy nie byliśmy razem, tak? Tak. Farsa, jedna wielka farsa. Farsa, a jednak cierpiałam. Naprawdę, gdy zawsze myślałam o czymś w takich kategoriach, użycie słowa „cierpienie” było zawsze tandetne i przerysowane, ale teraz nie umiałam tego inaczej nazwać. Po prostu byłam rozszarpana na kawałki. Zmiażdżona. Zdeptana. Zniszczona. Spalona. Zasztyletowana, przestrzelona z shotguna z bliskiej odległości, zmaltretowana, utopiona, zakopana. I mogłabym tak w kółko siedzieć i wymyślać, gdyby nie to, że to dobijało mnie jeszcze bardziej. Dobita. Byłam dobita.

- Może chciałabyś...
- Milcz. – rzuciłam głucho, gapiąc się tępo w talerz. Dłubałam rybę widelcem bez specjalnego entuzjazmu, zastanawiając się, po jaką cholerę ja w ogóle próbowałam cokolwiek zjeść. Po jaką cholerę ja tu byłam? Może powinnam się wyprowadzić? W końcu już od prawie miesiąca moi fantastyczni rodzice próbowali się ze mną dogadać, a ja ich w kółko spławiałam. Czemu oni w ogóle się dziwili i udawali, że ich to boli? Nie wiedziałam. Dwadzieścia cztery dni bez Billa i jeszcze żyłam. Boże, brzmiałam jak człowiek, który nie potrafił egzystować bez drugiej osoby... Kurwa, tak właśnie było. Jak miałam sobie wmówić, że było inaczej, kiedy ja nie potrafiłam niczego ze sobą zrobić? Po prostu... Po prostu byłam jak Bill bez Emilie. Boże, byłam jak Kaulitz bez tej szmaty. Jak ja mogłam sądzić, że on mógłby mnie kiedykolwiek pokochać?
- Lena, minął już prawie miesiąc, proszę, ja... –zaczęła znowu moja matka, ale urwała, gdy z brzdękiem upuściłam widelec na talerz i spojrzałam na nią morderczo.
- Czego nie rozumiesz w tak banalnie prostej czynności jak milczenie? – spytałam słodko i wyjątkowo spokojnie. Nie odzywałam się do nich inaczej od momentu, gdy przestałam pić. Chyba nadmiar alkoholu i epickie załamanie się na oczach Katariny zrobiło swoje, bo od tamtego czasu już nie płakałam. – Zamykasz usta i nie wydajesz żadnego dźwięku. Prościzna. Możesz spróbować jeszcze raz i stosować te ćwiczenie aż do samej śmierci?
- Nie odzywaj się tak do swojej matki. – usłużnie przypomniał mi ojciec z nie mniejszą dawką groźby, niż zwykle.
- Wciąż macie mi za złe, że wróciłam, nie? – uśmiechnęłam się do nich szeroko, a policzki mojej matki uroczo się zaczerwieniły. – Wolelibyście, żebym wróciła w kawałkach? Albo żebym wam oznajmiła, że jestem w ciąży? Albo żebym wam mówiła, że byłam kilkadziesiąt razy gwałcona? Przez waszą pazerność?...
- Przestań, doskonale wiesz, że nie zrobiliśmy tego dla pieniędzy! – och, tatuś się znowu zdenerwował. A ja chciałam, żeby matka po prostu przestała pieprzyć. Jak zwykle najwyraźniej żądałam za dużo.
- Jasne, że nie. – skinęłam mu głową i sięgnęłam po serwetkę, by wytrzeć nią usta. – W porządku, wyprowadzę się. Nie ma z was pożytku, naprawdę. – odsunęłam krzesło, na którym siedziałam, od stołu i ponownie się uśmiechnęłam. – Wiecie, gdybym mogła, naprawdę nigdy bym do was nie wróciła, ale jakoś tak... Nie wiem... To chyba był nawyk. Dom rodzinny i te sprawy.
- Nie, Lena, nie wyprowadzaj się! – matka zerwała się na równe nogi, a ja spojrzałam na nią spod uniesionych brwi. – Proszę, porozmawiajmy, spróbujmy jakoś...
- Nie, nie oddam wam pieniędzy. – odpowiedziałam łagodnie i parsknęłam śmiechem, który właściwie nic nie miał wspólnego z rozbawieniem. – Więc milcz. Po prostu milcz. Milcz. – odwróciłam się na pięcie, wciąż powtarzając jedno słowo. – Milcz. Milcz. Milcz. Milcz! – krzyknęłam, gdy za moimi plecami ojciec próbował jeszcze coś mamrotać. – Jeśli nie chcecie mnie zabić z jakiegoś powodu, po prostu, kurwa, milczcie! – rzuciłam na odchodnym. Niech ich wszystkich szlag. Nie mogę nawet załamać się psychicznie we własnym domu!
- Lena!
Gwałtownie zatrzymałam się, zaciskając dłonie w pięści i z powrotem znalazłam się z nimi twarzą w twarz. Czasami zdarza się, że ma się takie ciśnienie w ciele, że trzeba zrobić wszystko, byle tylko się go pozbyć. No i ja właśnie poczułam ciśnienie i jakoś nieszczególnie czułam potrzebę, by to uspokoić po cichu.
- Sprzedaliście mnie jak bydło! Zrobiliście ze mnie niewolnicę! – ryknęłam, mając gdzieś etykietę dobrego wychowania. – Jakim cudem macie jeszcze czelność żądać ode mnie cokolwiek?! Gardzę wami! Wolałabym mieć martwych rodziców, niż was! Mam nadzieję, że życie wam dopierdoli tak samo jak mi! Życzę wam tego! – sztywnym krokiem wyemigrowałam z salonu, nie dodając ani słowa więcej. Najwyraźniej oni już też nie mieli ochoty na pogaduszki, bo przy stole nagle zrobiło się cicho. Ciśnienie zelżało, ale tylko odrobinę. Gdyby Kaulitz pojawił się w tym domu, prawdopodobnie dostałby jakimkolwiek przedmiotem, który miałabym wtedy pod ręką. Może to Harry mnie postrzelił, ale on mnie zabił. Nienawidziłam takiej odsłony swojej osobowości. Takiej słabej.

Uznałam, że powinnam przenieść się do hotelu na bliżej nieokreślony czas, by odetchnąć od toksyn, które zatruwały mnie jeszcze bardziej. Wiedziałam, że mieszkanie tutaj nie będzie dobrym pomysłem, ale, gdy tylko wyszłam ze szpitala, nie miałam pojęcia, co ze sobą zrobić. Byłam zagubiona i robiłam rzeczy, które nie miały zbyt wiele logiki w sobie. Wiedziałam, że nie powinnam była pić zaraz po tym, co się ze mną stało, ale miałam wszystko gdzieś. Wszystko, absolutnie wszystko. I teraz, gdy pakowałam swoje najpotrzebniejsze rzeczy do walizki, sprawdzając uprzednio, że będzie dla mnie miejsce w hotelu, gdzie rezydował Harry, zanim zostałam zabrana z domu, zamiast myśleć o swojej przyszłości z dala od wszystkich ludzi, skupiłam się na tym, co powiedziałam rodzicom.
Dopiero teraz w pełni do mnie dotarło, jak cholernie niebezpieczne było to, że uprawialiśmy seks bez prezerwatywy. To nie było ważne, że dochodził poza moim wnętrzem, bo przecież istniało coś takiego jak preejakulat. Mogłam zajść w ciążę. Do tego momentu mogłam być w drugim miesiącu ciąży, do cholery. Z Billem. I, gdy mogłam zrozumieć wiele, tak nagle przestałam ogarniać, dlaczego on o tym nie pomyślał. Dlaczego to zignorował. Przecież nie był głupi i miał znacznie więcej doświadczenia ode mnie... Nie przeszkadzało mu, że moglibyśmy wpaść?... Czy wtedy tak po prostu chciałby, bym poddała się aborcji? Do cholery, ja chyba naprawdę nie miałam o czym myśleć, a przecież ten temat wcale nie poprawiał mi humoru, a dodatkowo dobijał mnie jeszcze bardziej, bo po tym, jak już się przyzwyczaiłam do wizji, że nie będę miała własnego życia, dochodziłam też do wniosku, że nie przeszkadzałoby mi bycie matką jego dzieci, bo chciałam tego. Byłam doszczętnie popierdolona jak mało kto.
Nie było trudno się spakować, gdy przez niecały miesiąc właściwie wszystkie rzeczy leżały w walizce, z której prawie niczego nie wyciągałam. Byłam zrezygnowana i nie widziałam potrzeby, by to zrobić. Po prostu leżała tam w rogu pokoju i czekała, aż znowu ją zapakuję i zabiorę. I właśnie to robiłam.
Nagłe pukanie do drzwi wytrąciło mnie ze skupienia się nad składaniem jednej z ostatnich koszulek, które niedawno wyciągnęłam z suszarki. Zastygłam w bezruchu, nie mogąc wyprzeć z siebie myśli, że może to Bill, który w końcu zdecydował się mnie stąd ponownie porwać. Kat zawsze pukała i wchodziła, a... A...
- Proszę. – rzuciłam drżącym głosem, ledwo zauważając, że ściskam materiał koszulki tak, że zbielały mi kostki. Przełknęłam ślinę, gdy klamka opadła i przestałam oddychać w oczekiwaniu. Jeszcze sekunda. Jeszcze...
Moje oczy rozszerzyły się znacznie i zaczerpnęłam powietrza gwałtownie, odsuwając się o krok do tyłu, gdy w pokoju pojawił Harry Styles. Czułam, jak moje policzki zaczęły blednąć, choć serce zaczęło boleśnie uderzać w nienaturalnym tempie z paniki. Szum w uszach utrudniał mi logiczne myślenie i stałam jak ostatnia idiotka, zbyt przestraszona, by cokolwiek zrobić lub powiedzieć. A on po prostu wszedł, zamknął drzwi i oparł się o nie, zaciskając usta. Jego wzrok świdrował mnie i mierzył od góry do dołu, a ja pierwszy raz od długiego czasu poczułam, że chciałam zacząć płakać. Nie miałam możliwości ucieczki. A on tak po prostu stał i patrzył, kiedy ja nie rozumiałam, jak w zwykłym człowieku w białej koszulce i ciemnych wąskich jeansach mógł się kryć ktoś, kto był niezrównoważony psychicznie na moim punkcie. W jednym momencie przypomniały mi się wszystkie chwile, które spędziliśmy razem i to, jak szczęśliwa byłam w jego towarzystwie. To, jak się mną opiekował, rozśmieszał, tulił, dawał ciepło... Boże, mój najlepszy przyjaciel zabijał, by być jak najbliżej mnie, a ja...
- Tęskniłem za tobą. – powiedział w końcu, ubierając w słowa moje myśli i po moim ciele przetoczyła się fala dreszczy. Nie mogłam sobie przetłumaczyć, że to musiało być logiczne, że za mną tęsknił, jeśli miał obsesję na moim punkcie. Tęsknił za mną. A Bill mnie wyrzucił. Boże, o czym ja w ogóle kontemplowałam?! Harry to psychopata!
Potrząsnęłam głową, odsuwając się o kolejny krok, aż oparłam się o dwuskrzydłowe drzwi szafy. Objęłam się rękoma i przełknęłam znowu ślinę, próbując opanować natłok emocji, które w ogóle nie powinny mieć miejsca.
- Nie mów takich rzeczy, Harry. – odparłam. Zbyt miękko i zbyt słabo, by wziął mnie na poważnie. On mnie znał. Wiedział o mnie wszystko i wiedział, co zrobić, by przebić się przez mur obronny, który próbowałam wokół siebie postawić. Co ja wyprawiałam?
- Starałem się trzymać od ciebie z daleka, ale nie potrafiłem... – na jego twarzy malował się ból i to cholerne zmęczenie, które ja sama odczuwałam. Tak łatwo było zapomnieć o wszystkim, co zrobił i co ja zrobiłam. Tak łatwo było udać, że nigdy nic się nie stało. Ale blizna ciążyła i uporczywie przypominała każdą rzecz, jaka się wydarzyła podczas tych prawie trzech miesięcy. Wszystko się zmieniło. A ja chciałam po prostu odpocząć, mieć kogoś, komu by na mnie zależało, wtulić się w niego i odetchnąć. – Lena, tak cholernie przepraszam, nie strzelałem do ciebie, ja...
- Harry. – przerwałam mu, czując, że w moich oczach zaczęły się zbierać łzy. Boże, to było zbyt trudne. Jak miałam z nim rozmawiać? Jak miałam go wygonić, kiedy chciałam, żeby tu był, nie chcąc jednocześnie? Dlaczego go tu chciałam...? – Harry, przestań, proszę... – wydusiłam i to tak kurewsko bolało. Kiedy już się przyzwyczaiłam, że nic z mojej przeszłości nie wróci, on tutaj się pojawiał i mówił mi rzeczy, które chciałam usłyszeć. Od niego?
Przeczesał swoje średniej długości brązowe włosy i westchnął zrezygnowany. Tak bardzo chciałam się do niego przytulić, że ledwo panowałam nad swoimi odruchami, by postąpić te kilka kroków w jego stronę i zaznać te znajome ciepło. Ale on nie był już bezpieczny, a serce, które tylko o mniej, niż cal, minęła kula jego pistoletu, mówiło mi co innego. Dlaczego Bill mnie odrzucił, kiedy ja potrzebowałam go tak bardzo, że bez niego nie rozumiałam, co robiłam i dlaczego to robiłam?... Chciałam zwątpić i przestać wierzyć, że Harry naprawdę zabijał. Przecież był taki dobry. Chciał mnie obronić, prawda?...
- Lena, ja... – odchrząknął i na nowo przestałam oddychać, gdy nagle ruszył w moim kierunku i zatrzymał się przede mną dosłownie na kilkanaście cali. Do moich nozdrzy doleciał zapach jego perfum i jego męskiego ciała i moje wnętrzności boleśnie związały się w supeł. Co się ze mną działo, do cholery?... Byłam aż tak żałosna, by reagować na niego w taki sposób, bo byłam samotna?... Chciałam go dotknąć, jednocześnie chcąc go odepchnąć. Boże, chciałam do Billa!... Zacisnęłam powieki, gdy jego palce odgarnęły włosy z mojej twarzy. Klatka piersiowa unosiła się gwałtownie, gdy panika zaczęła przerastać moje ciało. Dotknął mnie. – Kocham cię. – wyszeptał, a ja zagryzłam wargę, czując pieczenie w oczach. Dlaczego on mi to mówił po tym wszystkim? Dlaczego?!... – Lena, jestem w stanie zrobić dla ciebie wszystko, ja... – urwał w tym samym momencie, gdy po moich policzkach spłynęły gorące łzy. Chciałam usłyszeć te słowa nie od niego. Od Billa. Dlaczego mnie zostawił na łaskę Harry’ego? Ściskałam skrzyżowane ręce w pięści, czując, że za chwilę kompletnie się rozpadnę z bólu i paniki. Pozwoliłam, by człowiek, który dla mnie zabijał, mówił mi takie rzeczy i stał tak blisko i opierał swoje czoło o moje czoło i... Boże, dlaczego nie potrafiłam mu powiedzieć „nie”? To nie był ten sam Harry, jakiego znałam. On przecież nigdy nie istniał. Trzymałam się kurczowo wspomnień, które były tylko kłamstwami. Moi rodzice wpuścili mordercę do domu. A wcześniej kogoś, kto mnie kupił. Boże, Boże, Boże... – Nie zrobię ci krzywdy. Nigdy. – zapewnił i dopiero do mnie dotarło, że byłam tak przerażona, że wszystkie moje mięśnie spięły się tak, że bolało mnie całe ciało. – Nie mógłbym, Lena...
- Zabiłeś ich... – wyszeptałam zduszonym głosem, nie potrafiąc otworzyć oczu. Zachłysnęłam się powietrzem, co zwiastowało histeryczny płacz. Byłam przygnieciona skrajnie odwrotnymi emocjami i uczuciami. Chciałam go blisko, ale gdy już podszedł, całkowicie do mnie dotarło, że przecież był niebezpieczny nawet dla mnie. Nie wierzyłam mu, że nie mógłby mnie zranić. Ale bałam się oponować. Bałam się zareagować niestosownie. Bałam się go. Bałam się najlepszego przyjaciela, który trzymał się mnie od dzieciństwa.
- Wiem, że to zabrzmi strasznie, ale, Lena, oni do ciebie nie pasowali, ja...
- Co jest we mnie takiego, że dla mnie stałeś się mordercą? – spytałam, zaciskając drżące usta w cienką linię. Łzy jedna po drugiej skapywały z mojego podbródka na koszulkę, a ja czułam się tak żałośnie bezsilna. Jego oddech owiewał moją twarz, a dłonie delikatnie zaciskały się na moich barkach. Ze strachu było mi niedobrze. Tak cholernie niedobrze.
- Lena, kochasz mnie. Powiedziałaś mi to. Jak mogłem pozwolić innym odebrać mi to uczucie? Nikt nigdy nie będzie tak blisko ciebie, jak ja jestem. Znam cię. Kocham cię bardziej, niż ktokolwiek kiedykolwiek będzie w stanie. – nie rozumiałam go. Nie rozumiałam, co do mnie mówił, kiedy przed oczami miałam Billa, który nigdy nie poczuje tego, co ja do niego. Byłam pozostawiona bez opieki. Byłam sama. A on mówił... – Jesteśmy dla siebie stworzeni, Lena... – wyszeptał, a jego dłonie nagle zaczęły się przesuwać w górę, ku szyi, ku uszom, aż ujęły moją twarz, a ja wciąż stałam jak sparaliżowana, nie potrafiąc go od siebie odsunąć. W umyśle wciąż przelatywały mi obrazy Billa, z którym było tak dobrze, tak bezpiecznie. Dopóki nie pojawił się Harry, którego usta nagle całowały moje zamknięte powieki. Wydałam z siebie cichy dźwięk przerażenia, który on albo zignorował, albo nie usłyszał i już było po mnie. Bałam się tak cholernie, że nie umiałam nic zrobić. Po prostu stałam, oddychając spazmatycznie i szybko, póki jego miękkie wargi nie dotarły do moich ust, by je zacząć z czułością muskać. Usta Harry’ego. Na moich. Usta Harry’ego, nie Billa. Chciałam umrzeć. Chciałam zniknąć, zapaść się, eksplodować. Ale zamiast tego wciąż stałam, a przy kąciku ust znalazł się jego kciuk, który tak po prostu rozchylił moje wargi i... I Harry mnie całował. Najpierw mi powiedział, że mnie kocha, a potem zaczął mnie całować. – Nie bój się... – usłyszałam jego łagodny głos. – Wiem, że tego chcesz... – czy ja tego chciałam? Chciałam Billa. Skąd on mógł wiedzieć, czego ja mogłam chcieć? – Nauczę się wszystkiego, co najbardziej lubisz, Lena. I zobaczysz, że jesteśmy dla siebie idealni... – wymruczał i jego usta z powrotem opadły na moje, a ja poczułam się doszczętnie zbrukana. Nie miałam pojęcia, dlaczego mu na to pozwalałam, ani nie miałam pojęcia, dlaczego pozwoliłam jego językowi na wtargnięcie na moje terytorium. Ani dlaczego pozwoliłam, by jego dłoń zacisnęła się na moim biodrze. Dlaczego oddawałam pocałunek? Dlaczego nie było kolczyków w dolnej wardze, a włosy, na których zacisnęły się moje palce, były delikatnie kręcone i tak wyraźnie czułam na nich lakier? Wciąż mnie mdliło. Teraz jeszcze bardziej. Jego usta smakowały inaczej, nie czułam nuty papierosów, ani tego wyjątkowego czegoś, co miał Bill. Nie podobało mi się to. A jednak oddawałam mu pocałunek tak, jakby było na odwrót. Nie mogłam przestać płakać, ale poddawałam się, bo nie umiałam walczyć przeciwko Harry’emu, który był kiedyś dla mnie wszystkim. Chciałam, by się ode mnie odsunął i brzydziłam się sama siebie przez to, że nie potrafiłam zainicjować żadnego kroku w tym kierunku. Uległam mu. Odejście Billa uczyniło mnie tak cholernie słabą, że nie miałam siły nawet na ustanowienie jakiejkolwiek hierarchii. Bill był na szczycie, a reszta legła w gruzach. A co, jeśli nie mogłam go mieć? Piramida w ogóle nie istniała. Nic nie istniało. A w języku nie było kolczyka. – Och, wiedziałem. – wydyszał, gdy nagle się ode mnie oderwał. Udało mi się otworzyć oczy, choć przez łzy niewiele widziałam. Czy on nie widział, że ja płakałam? Jak mógł sądzić, że łzy toczyły się bez żadnego powodu? Dlaczego nie rozumiał, w jakim byłam położeniu? I dlaczego oczekiwałam, że to zrozumie, skoro zabijał dla mnie? – Wiedziałem, że gdy tylko wyrwiesz się spod uroku tego człowieka, wszystko wróci do normy. – uśmiechnął się delikatnie i pocałował mnie w czoło. – Zadbałem o to, by już więcej się nie pojawił. – dodał, a ja wstrzymałam oddech, czując, że oblał mnie nagle zimny pot.
- Czy ty...? – wykrztusiłam, a gula, która niespodziewanie pojawiła się w moim gardle, uniemożliwiła mi dokończenie pytania. Zaczęło mi się kręcić w głowie i ból ze strachu eksplodował w moim żołądku. On nie mógł go...  Boże, on nie mógł...
- Nic mu nie zrobiłem. – odparł spokojnie i pogłaskał mnie pieszczotliwie po policzku. – Po prostu odnalazłem jego byłą dziewczynę i mu ją podrzuciłem. Lubię happy-endy. – stwierdził i uśmiechnął się szeroko.
Emilie. Boże, on wysłał mu Emilie.


*Eminem – Space Bound
Nie chcesz mnie więcej
Ale kocham cię tak, że to boli
Wylałam na ciebie swoje serce
Przestałam się bronić, przysięgam na Boga

><><><><><><><><><><><

A kto chce zobaczyć mojego nowego priti kolorowego bloga, który zmyla swoim wyglądem -> LFN

8 komentarzy:

  1. Oh, no weź! Oczekiwałam powrotu świra nr 1 a nie tego bardziej pieprznietego. Jakim cudem on wgl zyje i chodzi na wolnosci? No heloł. A Lena to lepiej niech go trzasnie w twarz i wywali z pokoju, albo niech Bill wpadnie z jakas misją ratowniczą, wywalajac po drodze Emelie, no bo serio jeszcze tylko jej w tym młynie brakowało, poza tym to co mialaby sobie tak po prostu wrocic i Bill zapomni o tym, co zrobila. Lol, trochę smiesznie trochę tragicznie sie zrobilo...
    Czekam na nastepny rozdzial niecierpliwie jak zawsze <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie nie nie nie nie! To nie tak miało być! xD
    Ja to widziałam zupełnie inaczej, bez Harrego, z Billem xD
    No a ty popsułaś :(
    A tak już bardziej na poważnie, to z każdym rozdziałem niecierpliwię się bardziej. Chcę już wiedzieć, jak to się skończy, bo przecież nie zostało zbyt wiele do końca.
    Liczyłam na coś... spektakularnego, oo! Czemu Lena nie mogła się ogarnąć i znaleźć jakiegoś faceta? Gdyby ten pies ogrodnika dowiedział się, że Lena chce kogoś wpuścić do sypialni na pewno by się pojawił, nie? xD Albo jakby chciała coś sobie zrobić! No przecież ktoś mu może donieść, że najpierw kupiła dużo tabletek nasennych, czy czegoś, a potem spacerkiem przeszła się do monopolowego po wódkę!
    Ale niee, musiałaś wcisnąć Harrego, eeeh.
    Swoją drogą tak się wczułam w Lenę, że ta scena naprawdę wydawała mi się obrzydliwa. Że on ją całuje, dotyka... a wcześniej prawie ją zabił :D
    Ok, koniec moich mądrości xD

    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. No to dupa. O jakim happy endzie mówi ten fagas? Chyba nie wziął pod uwagę Leny. Ale spoko, chłopak ma wizję i trzeba ją zrealizować, tja. Muszę przyznać, że kompletnie się nie spodziewałam takiego rozwoju zdarzeń. A Lena to idiotka, po jakiego ona go całuje, dotyka włosów i inne bajery? Nie rozumiem. Trzymam kciuki żeby była w ciąży-chociaż pewnie to nie nastąpi. Ja na jej miejscu stanowczo bym zrezygnowała ze związku z Harrym, podziękowała za współpracę, kulkę w klacie itd., uścisnęła rękę i wyprowadziła się na bezludną wyspę i tam oczekiwała na Kaulitza. Mogłaby też zacząć jakiś, bo ja wiem?, flirt czy coś z facetami ze znajomego baru. Trzy sekundy i Bill stoi pod drzwiami jej pokoju.
    A tak serio, to zmartwiłaś mnie trochę wizją tej suki, Emilie. Bill ją kochał, więc nie wiadomo jak zareaguje na jej przybycie, ale z drugiej strony rozmawiał z Leną na jej temat i ona mu chyba uświadomiła stopień zeszmacenia tamtej kretynki. O właśnie, Tom też może coś tam dodać. No nic, zobaczymy jak dalej to wszystko się potoczy.
    PS. Nie przejmuj się tymi wieśniakami, chamami, prostakami, bo jak ogólnie wiadomo, słoma im z butów wystaje i zasłoniła widok na Twoje spamy na tt. Walić taką zabawę! Pewnie już żałują...=D Wmawiaj sobie: jestem oazą spokoju, jestem oazą spokoju blablabla, a oni są zepsutym powietrzem.
    Pozdrawiam Edyta

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja pierdole serio?! Naprawdę?! Kobieto mam ochotę Cię zabić! Jak mogłaś zrobić mi coś takiego! Ja tu na Billa czekam, a ten skurwiel Harry podrzuca mu jego byłą?! I jeszcze mówi Lenie to tak otwarcie! Ugh! Normalnie.... no comments.

    CZEKAM na więcej.

    BuŹka

    OdpowiedzUsuń
  5. Jam chcę aby Billowaty wrócił, gdyż iż, że ponieważ bez niego te odcinki jakoś nie są tak w pełni kompletne i czegoś (a raczej kogoś) w nich brakuje.

    Hmm... A w tym momencie do jej pokoju powinien wparować Billosz przez okno niczym jak w reklamie coca coli zero (xD) w stroju żółwia Ninja czy lepiej różowego Power Rengers i udupić Harrego i zjebać Lenę, że pocałowała Harrego. A Emilie powina być kopmięta w dupsko tak, że by doleciała na Madagaskar czy innej Japoni, albo lepiej żeby poleciala i nigdy nie wylądowała. Jak dla mnie może przedawkować RedBulla i polecieć na Marsa/Urana czy też Jakąś czarną dziurę.

    Piszę jak powalona i kompletnie bez sensu , ale ciii....

    Po zastanowieniu dodaję jeszcze, że w sumie byłoby ciekawe gdyby Lena w ciąży była i jaka byłaby reakcja Pana Kaulitza. O! Wiem! Niech Kat powie Tomowi tak żeby Bill "przypadkiem" uslyszał, że Lenie się okres spóźnia, ale boi się test zrobić.Albo jeszcze lepiej, że jest w ciąży i chce usunąć. Zobaczycie jak Bill by w kilka sekund był u Leny i błagał, aby nie usuwala (lub wręcz przwciwnie).

    To się dzisiaj rozpisałam. No to dodawaj szybko nowy odc. I życzę ci dużo czasu na pisanie i genialnych pomysłów i jeszcze większej ilości czytających i żeby chłopaki zmądrzeli i zaczeli się followować na tt.

    Pozdrawiam
    Tajemnicza

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie tak sobie wyobrażałam zakończenie tego odcinka :(( czemu ten dupek musiał takie coś zrobić ?? ;((

    OdpowiedzUsuń
  7. Eee no serio!? Jeszcze mi tu Emilie brakowało -.-
    Do tego dochodzi 'pan (za przeproszeniem) pierdolnięty, gdyż postrzeliłam swoją dziewczynę'... Wgl po cholerę on się wpieprza tam gdzie go nie proszą? Czy ktoś go prosił? NIE! To po co on sie wpieprza między Billa, Lenę i wciąga tą całą Emilie -.- To takie frustrujące...
    A poza tym czemu Bill nie przyszedł na ratunek małej Lence? I dlaczego Lena zachowała się tak w stosunku do Harrego? O.o Eeeeeeee... Przestaję ją ogarniać O_o
    Chyba zaczynam zadawać za dużo pytań...
    Co ty na to, żeby przybliżyć nam dzisiaj ciąg dalszy twej opowieści o psycholu i 'niewinnej' dziewczynie ? ^^ Nie żeby jakaś presja, skądże <3

    Pozdrawiam ^^

    OdpowiedzUsuń
  8. Co Ty robisz z moim mózgiem?!
    Lena taka zrozpaczona! Harry taki skretyniały! I Bill... Boże! Co to będzie, jak Emilie wróci tam?! Ale przecież Bill i Tom się pogodzili, to nie jest potrzebna ta mała szmatka, prawda?! Nie jest wcale potrzebna...
    Ale mam ochotę na mielone :O

    OdpowiedzUsuń