sobota, 11 stycznia 2014

Chapter XXXIV

Miałam deal ze Sparkle, że jeśli dzisiaj skończę pisać rozdział, dodam coś tutaj. Więc tadaaam! :)
P.S. zbliżamy się już do końca. I mam nadzieję, że zachowanie Leny w tym rozdziale Was trochę pocieszy i nie będziecie się nad nią aż tak załamywać xD

><><><><><><><><><><><><><><><


Co ja robiłam? Dlaczego go nie zatrzymywałam?
Patrzyłam z przerażeniem na dłoń, która mnie ciągnęła do łazienki i czułam coraz większe mdłości. Jak mogłam skończyć w taki sposób? Zawsze wiedziałam, co miałam ze sobą począć i chociaż wiele rzeczy mnie załamywało, ja unosiłam głowę i maszerowałam dalej przed siebie. A teraz mój były chłopak, były przyjaciel, morderca, chciał ze mną uprawiać seks, kiedy ja byłam zaniedbana, miałam okres i co najgorsze z tego wszystkiego – nie chciałam tego robić. Brzydziłam się go. Brzydziłam się siebie. On mnie nawet nie pociągał w seksualny sposób i gdybym zgodziła się na jakiekolwiek zbliżenie, sprawiłby mi ból, On nie był Billem, który jakimś cudem sprawiał, że wystarczyło, bym na niego patrzyła. To już nawet nie chodziło o to, że nic do Harry’ego nie czułam. Ale jak ja mogłam się na cokolwiek zgadzać, kiedy wiedziałam, że ten człowiek był niezrównoważony psychicznie? Jak mogłam pozwolić mu na takie coś? Bill wykopał mi grób, ale to Harry mnie tam zakopywał. A ja sama się tam wrzuciłam.
Dlaczego nie reagowałam? Przecież nie mogłam pozwolić na to, by znieważył moje ciało jeszcze bardziej. Bym ja sama to zrobiła. Miałam jakąś wartość. I te słodycze musiały coś oznaczać. Nie mogłam się poddać, by nie rozwikłać tej zagadki. Chciałam się spotkać z Tomem. A jeśli Harry mnie wykorzysta, nie przeżyję tego. Zrezygnuję ze wszystkiego, bo nie zniosę zbezczeszczenia samej siebie.
- Harry. – odezwałam się, choć zbyt cicho, by mnie usłyszał. A może znowu mnie po prostu zignorował. Znaleźliśmy się w przeklętej łazience i poczułam lodowaty skurcz żołądka i kwas w przełyku. Było mi niedobrze i kręciło mi się w głowie. – Harry. – spróbowałam jeszcze raz, a on odwrócił się do mnie i pierwszy raz ujrzałam w jego oczach coś, co kompletnie mi się nie spodobało. Oczy, usta, jego cała twarz wyglądała jak twarz szaleńca. Uśmiechał się w niezidentyfikowany sposób, a oczy błyszczały nienaturalnie. Przyciągnął mnie do siebie, znów składając na moich ustach pocałunek. Jak miałam to rozegrać? Jak miałam sprawić, by nigdy więcej mnie nie dotykał? By nigdy więcej mnie nie nachodził? Co miałam zrobić, by nie próbował zabić już ani jednej osoby? Bałam się. – Nie. – odsunęłam go od siebie, choć on trzymał mnie za nadgarstki. To musiała być misja samobójcza. Jeśli poprzednia była udana, ta też była skazana na powodzenie w ujrzeniu śmierci, prawda?
- Lena, wiesz, że będzie dobrze. – puścił moje ręce, by ściągnąć z siebie koszulkę, a ja w tym samym momencie cofnęłam się o dwa kroki. Musiałam zacząć myśleć, jeśli chciałam to dobrze rozegrać. Nie mogłam rzucać się w ramiona kogoś, kogo się brzydziłam tylko dlatego, że byłam sama. – Lena?...
- Nie. – potrząsnęłam głową, robiąc kolejny krok do tyłu. Stanęłam w progu łazienki, próbując zakryć się ramionami. Nie podobał mi się jego potworny wzrok skanujący każdy cal nagiej skóry. Ja za to widziałam mięśnie jego rąk i nie wiedziałam, co zrobić, by nie użył ich przeciw mnie. Jak bardzo szalona byłam, że zadawałam się z mordercą? – Harry, to się nie uda. – wyrzuciłam drżącym głosem, nie wiedząc, skąd nagle wziął się we mnie bunt. Doskonale zdawałam sobie za to sprawę, że jeśli nie zareaguję teraz... Nawet nie chciałam myśleć, co by było później. Zawartość żołądka, którą miałam prawie w gardle, mówiła sama za siebie. Jeśli nie mogłam mieć Billa, nie chciałam być z nikim. Szczególnie z Harrym.
Parsknął śmiechem i zanim się zorientowałam, był przy mnie z powrotem, trzymając mnie za ręce. Zadrżałam i przełknęłam głośno ślinę, próbując zignorować narastającą panikę. Nie mogłam się dać ponieść, bo całkowicie stracę nad tym wszystkim kontrolę, a, do cholery, nie miałam jej przez ponad miesiąc. To nieważne, że chciałam się skulić i płakać i oddać się, by mieć spokój.
- Skarbie, o czym ty mówisz? Przecież zrobiliśmy wszystko, by być razem. To musi się udać. Musi, rozumiesz? – spojrzał na mnie z naciskiem i spuściłam wzrok, wciąż kręcąc głową. – Nie możesz po prostu zrezygnować po tym, co ja dla ciebie robię! – wydusił podniesionym głosem, a ja zamknęłam oczy, by nie widzieć jego twarzy, ani jego całego. Nie mogłam dać się zastraszyć. Musiałam walczyć. Musiałam.
- Nie możesz być aż takim szaleńcem, by myśleć, że zabijanie ludzi sprawi, że będę twoja. – wyszeptałam i zacisnęłam wargi, nie potrafiąc opanować dreszczy. Czułam, że byłam blada z przerażenia, a jego palce wpiły się w moje dłonie, aż syknęłam z bólu. On jednak nic sobie z tego nie robił, a ja zaczęłam się zastanawiać, czy nie powinnam zacząć krzyczeć, by matka zadzwoniła na policję. Jak miałam z tego wybrnąć? Jeśli wplątałabym w to władze, wydałoby się, że byłam kupiona, a nie chciałam usadzić bliźniaków, bo zapewne obaj by znaleźli się w więzieniu, a na pewno Bill. Musiałam to zrobić inaczej. Tylko jak?...
- Nie mówisz poważnie. Myślałem, że mi wybaczyłaś. – usłyszałam jego chłodny ton i znieruchomiałam. To było tak absurdalne, że ledwo w to wierzyłam. Jak ja mogłam znaleźć się w tak popieprzonej sytuacji?!
- Harry, jak można komuś wybaczyć morderstwa, do cholery? – otworzyłam oczy i spojrzałam z determinacją, która wydała mi się równie surrealistyczna co ten moment, na chłopaka, który nie chciał mnie puścić, a moje dłonie bolały coraz bardziej.  Patrzył na mnie z przymrużonymi oczyma, jakby zaczynał się na mnie wściekać, a ja nie mogłam się wyrwać, bo palce na moich rękach zostawiały czerwone ślady. Stanowczość. Musiałam go stanowczo odrzucić, by zrezygnował. I jakimś cudem nie dać sobie zrobić krzywdy.
- Ja tobie wybaczyłbym wszystkie błędy. Wybaczyłem ci Kaulitza. – odpowiedział gorzko, a ja poczułam, że moje policzki zaczynają się rumienić. To było niczym cholernie błędne koło. I on zwalił winę na mnie. Jakbym ja była winna temu, że on musiał takie rzeczy robić. Jakby... Zacisnęłam z powrotem powieki, czując, że zbierają się pod nimi gorące łzy. – Wybaczyłem ci, że poszłaś z nim do łóżka, że mnie zdradziłaś. Wybaczyłem ci, bo chcę, żebyśmy byli szczęśliwi. Dlaczego ty nie umiesz zrobić tego samego?
Każde jedno słowo wbijało mi sztylet między żebra. Z lewej i prawej strony. Od góry i od dołu. Szmata. Byłam szmatą i on mi to właśnie wypominał.
- Harry, ja nie dam rady. – powiedziałam płaczliwie i łzy spłynęły po moich policzkach. – Nie chcę, żebyś mi to wybaczał i ja nie wybaczę tobie, to nie ma szans...
- Nie! – zaoponował, przyciągając mnie za ręce tak, że zderzyłam się z jego klatką piersiową, aż zachłysnęłam się powietrzem. – Nie mów takich rzeczy, nie po to cię od niego uwalniałem!
- Kiedy ja wcale tego nie chciałam! – wykrzyczałam i otworzyłam szeroko oczy, gdy tylko zdałam sobie sprawę z tego, co powiedziałam. – Kurwa, to... – pisnęłam, gdy nagle puścił moje dłonie i złapał mnie za ramiona, by przycisnąć mnie do framugi drzwi, aż wydałam z siebie okrzyk bólu, gdy moje plecy zderzyły się z drewnem.
- Więc cała twoja miłość do mnie była tylko jednym wielkim kłamstwem i przy pierwszej lepszej okazji wpakowałaś się jakiemuś fiutowi do łóżka, by cię wyruchał, tak? – wycedził, a gdy ja spróbowałam się wyrwać, on docisnął mnie swoim ciałem, aż odebrał mi na chwilę dech. – Odpowiedz! – ryknął mi prosto w twarz. Z moich ust wyrwał się szloch i, gdy potrząsnęłam głową, odmawiając współpracy, on nagle tak po prostu strzelił dłonią w mój policzek, aż moja głowa samoczynnie odbiła się w drugą stronę i ból rozgorzał ogniem. – Odpowiedz! – powtórzył, nic nie robiąc sobie z tego, że całkowicie zalałam się łzami.
- Harry, puść mnie!... – załkałam, nie panując już kompletnie nad strachem, który objął mnie całą. Drżałam z przerażenia, a moje ciało co chwilę dygotało od płaczu i nie mogłam przestać.
- Nie, do kurwy nędzy! Nie możesz tak po prostu się wymigać od odpowiedzialności za to, co mi zrobiłaś!
- Ja nic ci nie zrobiłam! Nie kazałam ci dla mnie zabijać! Nie kazałam...! Puść mnie!...
- Powinienem odebrać, co moje. – oznajmił mi niespodziewanie niskim i lodowatym głosem, a ja znieruchomiałam i poderwałam głowę, by na niego spojrzeć. Wpatrywał się we mnie tym przerażającym spojrzeniem i zakwiliłam cicho, znów potrząsając głową.
- Harry, nie, nie chcesz tego robić, nie...
- Nigdy mnie nie kochałaś, prawda? – wydyszał, pochylając się nade mną. Jego usta powiodły po moich, i poczułam, że uśmiecha się sardonicznie. – Tyle czasu mąciłaś mi w głowie, dawałaś mi sygnały, próbowałaś mnie skusić, a teraz nie próbujesz się nawet wyprzeć, że lubisz się pieprzyć z Kaulitzem. Wszystkie te lata, wszystkie... – językiem przeniósł się na mój pulsujący z bólu policzek, zlizując spływające łzy. – Byłem twoim najlepszym przyjacielem i kimś, na kim ci niby zależało i wystarczyło, by ktoś się pojawił, by mi cię odebrał na pstryknięcie palców. Myślisz, że nie wiedziałem, co robię? Jesteś za łatwa. Nikt nie potrafi cię utrzymać, bo chcesz wszystkich. Jesteś pierwszorzędną szmatą, Lena. A ja wciąż cię kurewsko kocham. Wciąż... – nie mogłam tego słuchać. Nie zgadzałam się. To był tylko Bill. Tylko on działał na mnie w taki sposób. Nie skakałam na boki. Nigdy wcześniej. Jak mógł mi mówić takie rzeczy? Jak?...
- Nieprawda. Nieprawda, Harry, ty...
- On cię wyrzucił, mała dziwko. Przyjęłaś mnie z otwartymi rękoma, a teraz nie chcesz mi dać tego, na co sobie zasłużyłem za to upokorzenie. Nie wiesz nawet, co ja przez ciebie przeszedłem. A potem dowiedziałem się, że gdy ja wyrywałem sobie włosy z nerwów, gdy wychodziłem z siebie, by cię znaleźć, ty pierdoliłaś się z nim na wszystkie możliwe sposoby. Bo tak było, prawda? Było ci z nim dobrze, co?
- Przestań, nie chcesz tego...
- Oczywiście, że chcę to usłyszeć. Chcę usłyszeć, że przyznajesz się do tego, jaką dziwką jesteś. No dalej. Dalej, powiedz mi. – podjudzał mnie, a ja zupełnie nie rozumiałam, do czego on zmierzał. A moje usta poruszały się zupełnie bez mojej wiedzy. Byłam tak sparaliżowana strachem, że robiłam dokładnie to, co on chciał.
- Tak. – odparłam, pociągając nosem. – Tak, było mi z nim dobrze. Fenomenalnie dobrze. I tak, nie kochałam cię. I tak, jestem szmatą. I tak, kocham jego. A teraz możesz zrobić ze mną co zechcesz, bo ty wcale mnie nie kochasz, a po prostu chcesz mnie mieć na wyłączność. – spojrzałam na niego beznamiętnie, podczas gdy jego twarz zaczerwieniła się w furii, za którą za chwilę prawdopodobnie oberwę. – Gdybyś mnie kochał, zrobiłbyś coś wcześniej, gdybyś mnie kochał, chciałbyś mojego szczęścia, nieważne, jak kurewsko by to bolało. Masz obsesję i jesteś chory, Harry.
- Nie! – znowu docisnął mnie do framugi, ale mi już było wszystko jedno. – Nie masz prawa mnie tak traktować, nie masz!
- Gdybyś mnie kochał, nie uderzyłbyś mnie. – dodałam, a on nagle oderwał się ode mnie, dysząc ciężko. Nie rozumiałam, o co chodziło. To tak, jakby za wszelką cenę chciał mi pokazać, że jego uczucia były prawdziwe. – Gdybyś mnie kochał, nie chciałbyś zabić osoby, którą ja kocham. Gdybyś mnie kochał, nie chciałbyś mnie zgwałcić. Gdybyś mnie kochał, zauważyłbyś, w jakim jestem stanie po powrocie tutaj! Nie jestem tylko porcelanową lalką, którą można się bawić, bo mam swoje własne uczucia! – uniosłam się, rozcierając obolały policzek. Harry patrzył na mnie wielkimi oczyma, jakby nagle coś do niego dotarło. Ale ja miałam wszystko gdzieś. – Więc zabij mnie, albo nie zbliżaj się do mnie nigdy więcej, rozumiesz?! Rozumiesz?! – nie przejmowałam się tym, że moja matka na dole mogła wszystko usłyszeć. Ale właśnie wtedy do mnie dotarło, że gdyby miał mnie teraz zamordować, musiałby zrobić to także z matką, by nie było świadków. I musiałby zatuszować ślady, których było zbyt dużo. Miałam go w garści.
- Lena, ja... – zaczął drżącym głosem, ale ja już zdecydowałam i nie miałam zamiaru wracać do tematu. Nie miałam zamiaru mu się poddawać. Nigdy więcej.
- Nigdy mnie nie kochałeś! Tak naprawdę to cieszę się, że Bill mnie kupił, bo dzięki niemu wreszcie otworzyłam oczy i nie chcę cię więcej widzieć! – schyliłam się, by podnieść jego koszulkę i rzuciłam wcisnęłam ją w jego ręce, które drżały jeszcze bardziej, niż moje. – Nie chcę cię tu! Nie chcę cię w moim życiu! Jak po tym wszystkim możesz zwalać winę na mnie?! Wynoś się! – wskazałam palcem na wyjście i starłam zamaszyście łzy z twarzy. – Wynoś się! – wrzasnęłam piskliwie, a Harry drgnął gwałtownie. – Wynoś się! Niewinne osoby musiały ucierpieć przez twoje obsesję! Ja cierpię przez twoją obsesję! I jeśli w jakkolwiek sposób cię interesuję, trzymaj się ode mnie z daleka do swojej pieprzonej, zasranej śmierci, Styles! Nienawidzę cię!
I pierwszy raz zrozumiałam, jak to było, gdy żywiło się do kogoś tak negatywne i męczące uczucie. I pierwszy raz poczułam jego smak. Choć na chwilę.
- Przepraszam... – wyszeptał, przez co ledwo go zrozumiałam. Ale to już mnie nie obchodziło. Nic mnie nie obchodziło prócz osoby, która była ponad dwieście mil stąd i miała czelność mnie nie chcieć i wysyłać mi czekoladki.
- Mam to gdzieś. – wycedziłam i Styles w końcu zrobił krok w stronę wyjścia. Stanął w progu łazienki, gdzie ja stałam i spojrzał na mnie z bólem. Dopiero wtedy zobaczyłam, że z jego oczu spływały łzy. Łzy. Harry Styles płakał przeze mnie, jakbym zrobiła mu większą krzywdę, niż on mi. Rozmasowywałam sobie nadgarstki, czując ogarniające mnie nagle zmęczenie. Tak to się miało skończyć? Wieloletnia przyjaźń, pierwszy chłopak, do którego poczułam coś więcej, niż zauroczenie, ale mniej, niż prawdziwa miłość. Wciąż mi na nim zależało, ale jak na osobie, która była mi bliska. Zawsze był obok, ale zupełnie z innych pobudek, niż myślałam. Nie powinno mi być nawet przykro, że tak go potraktowałam, biorąc pod uwagę te wszystkie kłamstwa. I to, że kilkukrotnie mnie dzisiaj obraził. To nie ja zabijałam. Ja nie byłabym w stanie odebrać Emilie życia za to, że Bill kochał ją, nie mnie. Choć to bolało. – Louis i reszta ci pomogą z tego wyjść. – mruknęłam tylko, odwracając od niego wzrok. Nie mogłam tego znieść. Nienawidziłam krzywdzić innych, a on sprawił, że jakaś część mnie zaczęła go nienawidzić. Chciałam, by to się skończyło raz na zawsze.
Harry uniósł rękę i automatycznie odsunęłam głowę, myśląc, że znowu będzie chciał mnie uderzyć, ale on tylko pogłaskał mój policzek, uśmiechając się słabo.
- Nie wierzę, że uda mi się bez ciebie żyć, Lena, ale najwyraźniej tobie będzie się lepiej żyło beze mnie. – powiedział i zniknęło ciepło jego dłoni i ciepło jego ciała. Harry Styles opuścił pokój. A potem opuścił dom. A potem opuścił mnie całkowicie. Nie wiem, jak długo stałam, gapiąc się tępo na drzwi, które się za nim zamknęły. I nie wiem, jak długo siedziałam na zimnych kafelkach, rozpaczając nad tym, że utraciłam go bezpowrotnie.

Czasami było tak, że robiło się rzeczy, które były poprawne, a im więcej czasu mijało, tym bardziej bardziej zaczynało się żałować swojego postępowania. Na początku uznawało się to za coś właściwego, a potem nagle wszystko było źle. Z każdym dniem czułam się coraz gorzej i wszystkie niemiłe wspomnienia zacierały się, tworząc paskudną mozaikę czegoś, z czego można było wywnioskować tylko to, jak obrzydliwie się zachowałam. Nie było nikogo, kto by mi przyznał rację, lub suszył głowę, więc zaczęło mi się zdawać, że postąpiłam jak szmata, wyrzucając ze swojego życia Harry’ego. Katarina widziała się ze mną kilka godzin dziennie, podczas których udawałam, że wszystko było w porządku, ale nie było. Wiedziałam, że zareagowałam na Stylesa tak gwałtownie, bo miałam okres i wiedziałam, że może przez niego coś wyolbrzymiłam. Znowu czułam potrzebę przebywania poza domem, bo łazienka i pokój przypominały mi o moim uczynku. Wszystko spieprzyłam. Zostało mi tylko złudne poczucie posiadania Katariny jako przyjaciółki. Nic więcej. W żalu zjadłam całe pudełko czekoladek, następnego dnia wszystkie muffinki. I tak schudłam, więc nie widziałam powodu, by się hamować. Gdy okres w końcu mi się skończył, postanowiłam spróbować się w jakikolwiek sposób ogarnąć, bo nie mogłam już na siebie patrzeć. Znalazłam w internecie kosmetyczkę, która zajmowała się mną w domu Kaulitzów. Specjalnie dla niej straciłam kilka godzin drogi, by dotrzeć do Venice, przy czym dowiedziałam się, że odchodzi za niecały miesiąc na urlop macierzyński i zrobiło mi się jeszcze gorzej na myśl, że każdy był szczęśliwy, tylko ja nie. Potem odwiedziłam ponoć jedną z najlepszych fryzjerek i podcięłam włosy, robiąc ombre. Musiałam być stuknięta, ale po tym wszystkim poczułam się jakoś lżej i lepiej. To nie było tak, że nagle byłam kimś innym z wyglądu. Raczej tak, jakbym porzuciła starą siebie, by rozpocząć nowy rozdział. Musiałam zacząć żyć i to już nie było ważne, czy pieprzone czekoladki i muffinki miały jakąś zakamuflowaną wiadomość dla mnie, nieważne było to, że tęskniłam za Tomem. Jeszcze niecałe dwa miesiące i powrócę na studia i poświęcę się temu, co jeszcze nigdy mnie nie zawiodło i zawsze przynosiło mi ulgę w odrywaniu się od rzeczywistości – sztuce. Byłam zbyt zmęczona tym wszystkim i już nadszedł czas, by pokonać swoją słabą stronę osobowości. Wątpiłam, by kiedykolwiek udało mi się przestać czuć do Billa to, co czułam, ale mogłam spróbować to uczynić czymś swoim. Czymś, co byłoby częścią mnie; częścią, która by nie dominowała, ale była czymś stałym. To mogło wywoływać uśmiech na mojej twarzy. Mogło sprawić, że stanę się lepszym człowiekiem chociażby dla samej siebie, bo w końcu zrobiłam wszystko, co mogłam, by uleczyć Billa, osobę, która była tak zapadnięta w bagnie, że było widać tylko palce. Może Emilie się zmieniła tak samo jak on i teraz pasowali do siebie jak ulał? Może taka była moja rola – pomoc i odejście w cień? Może teraz, gdy znowu zaczął pisać teksty, reaktywuje swój zespół i wróci na swoje miejsce, na scenę wśród świateł reflektorów? Miałby wszystko – brata, ukochaną i muzykę. Może nie byłam warta Billa, ale kogoś innego z pewnością, prawda? Może uda mi się znaleźć kogoś, kto nie wyzwoli we mnie aż tak dużo uczuć, ale może chociaż połowę z nich?
Z tymi myślami wzięłam się za porządkowanie swojego życia. Przebrałam się w czarną bokserkę i szare dresy, spięłam włosy w kitkę na czubku głowy i najpierw postanowiłam wyrzucić puste opakowania po słodyczach, których żal mi było się pozbyć z jakiejś głupiej ckliwości. Opróżniłam walizkę i schowałam ją na strych, by nie przypominała mi o niepotrzebnych rzeczach. Ustanowiłam sobie wysoką poprzeczkę, bo nie chciałam wymazać przeszłości i wspomnień z nią związanych, lecz po prostu nauczyć się z nimi żyć. Miałam zbyt wiele do zaoferowania, by tak po prostu legnąć w gruzach. Przeszłam więcej, niż przeciętny człowiek, więc byłam silniejsza, niż obecne niepowodzenie.
Na szczęście dla mnie matka pojechała na zakupy, a ojciec do pracy, więc nikt nie miał jak się przyczepić do tego, co robiłam, a nagle napadło mnie, by posprzątać każdy kąt domu, by oczyścić go z niepotrzebnych rzeczy. Spaliłam umowę, którą znalazłam w salonie. Spaliłam wszystkie zdjęcia, nawet na nie nie patrząc. Wiedziałam, że być może były tam jakieś informacje na temat tego, co takiego ukrywali moi rodzice, że musieli się zgodzić na sprzedaż, ale nie chciałam wiedzieć więcej. W momencie, gdy dowiedziałam się, co takiego uczynił Harry, doszłam do wniosku, że zbyt duża wiedza czasami boli bardziej, niż jakakolwiek tajemnica. Nie chciałam psuć tego, co było kruche i zdecydowanie zbyt delikatne, by narzucać na to zbyt wiele ciężaru. Wiedziałam, że w każdym momencie mogłam się nagle załamać i znów wrócić do punktu wyjścia.
Myłam właśnie naczynia, zastanawiając się, dlaczego nie wzięłam swojego iPoda i nie zamknęłam się w świecie muzyki, gdy w domu rozległ się dźwięk dzwonka do drzwi. Zmarszczyłam czoło, patrząc na zegarek ścienny w kuchni, gdzie aktualnie się znajdowałam i zmarszczyłam czoło. Było po jedenastej, kto był na tyle upośledzony, by mi przeszkadzać w sprzątaniu? Pewnie jakiś gość od ojca, oni zawsze mieli wyczucie czasu. Albo jeden współpracownik, który był tak głupi, że czasami nie rozumiałam, jakim cudem mógł obracać się w takiej korporacji. Zbyt często się u nas pojawiał, bo wydawało mu się, że mógł ojca zastać w domu, kiedy prawdopodobnie kilkanaście razy minął się z nim w firmie. Totalny bezsens. No i koniec końców to nie mogła być Katarina, bo wczoraj mówiła, że będzie nocować u Toma. Westchnęłam, przewracając oczami i wytarłam mokre dłonie w ręcznik, przyklejając do ust uśmiech, którym witałam potencjalnych gości. Niepokojąca myśl przemknęła mi przez głowę i na chwilę zwątpiłam, by zareagować na dzwonek. A co, jeśli to Harry? Odetchnęłam powoli. Nic nie szkodzi, przecież mogłam spojrzeć przez okno w drzwiach, nie musiałam od razu nikogo wpuszczać. Wygładziłam dresy, choć było to raczej odruchem bezwarunkowym, niż w jakikolwiek sposób konieczny i dziarsko ruszyłam do przedpokoju, by skonfrontować się z przybyłym gościem. Zmrużyłam oczy, próbując rozszyfrować osobę stojącą przed drzwiami, ale z daleka nie byłam w stanie ją rozpoznać. Dopiero dwa kroki przed drzwiami moje oczy rozwarły się, a serce podeszło mi do gardła, dudniąc boleśnie. Nie mogłam się mylić. Wiedziałam, że nie mogłam się mylić, choć połowa twarzy była zakryta ray-banami. Zachłysnęłam się powietrzem, natychmiast powstrzymując się od przekręcenia gałki. Stałam jak wryta, choć doskonale zdawałam sobie sprawę, że mnie zobaczył i na mnie patrzył. Poczułam, że robi mi się gorąco i niedobrze od nadmiaru emocji i szalejących motylków w brzuchu. Co on tu robił? Co on tu, do kurwy nędzy, robił po takim czasie?!...
Wiedziałam, że nie powinnam mu była otwierać, ale nie mogłam tego nie zrobić. Chciałam go zobaczyć. Może chciał zrobić żart, może chciał mi wręczyć zaproszenie na ślub, wszystko jedno. Chciałam zobaczyć, w co był ubrany i czy pachniał tak samo jak zawsze. Chciałam usłyszeć jego głos i gdy dotarło do mnie, jak cholernie za nim tęskniłam, nie ogarnęłam, że moja dłoń samoczynnie przekręciła gałkę i pociągnęła za nią, aż buchnęło we mnie ciepłe powietrze i te absolutnie fenomenalne męskie perfumy, których używał nie kto inny jak Bill Kaulitz, z którym właśnie stanęłam twarzą w twarz.

7 komentarzy:

  1. No taaa, Harry ją ,,uwolnił". Wielki, wielki bohater. Nie wziął tylko pod uwagę, że ona go nie kocha. Dobrze, że Lena w końcu się ogarnęła i powzięła jakieś kroki, by jednak nie doszło do tego gwałtu. Ale jedno muszę mu przyznać, podziwiam jego determinację:D Ona go nie chce, a on i tak próbuje.
    Podobało mi się również to, że Lena w końcu postarała się zacząć żyć. Fryzjer i te sprawy...
    I patrzcie, patrzcie kto się zjawił. Pan Kaulitz, jak miło pana widzieć:/ Tylko dlaczego dopiero teraz? Pewnie wyjaśni się w kolejnym rozdziale. Czekam z niecierpliwością!
    PS. Nie mów, że Styles się zabije. Tego bym nie zniosła i padła ze śmiechu:D Stać go na taki dramatyzm?
    Pozdrawiam Edyta

    OdpowiedzUsuń
  2. KOCHAM CIĘ ZA TEN ROZDZIAŁ!
    Wybaczam wszystko, co zrobiłaś z Leną po tym, jak Kaulitz ją wywalił z domu! Wybaczam tego skretyniałego Harry'ego, który chciał ją zgwałcić i uderzył! Wybaczam Ci, bo sprowadziłaś superbohatera!
    Myślałam, że zdechnę, kiedy nadrabiałam te rozdziały. Za dużo zaległości, zdecydowanie. Za co przepraszam, proszę o pokutę i rozgrzeszenie :D
    Świetny ten rozdział i mam nadzieję, że mnie nie rozczarujesz i będzie ten happy end! Musi być! Kaulitz przeprosi, powie, że ma Emilie w dupie i będzie cacy, prawda? ^^ A Lena mu jeszcze podziękuje za słodycze :D
    Nie zepsuj mi wizji, a ją upiększ :D
    Pozdrawiam i czekam na następny rozdział! :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Teraz będę umierać aż do następnego rozdziału, który mam nadzieję pojawi się szybko, bo obawiam się o swoje zdrowie psychiczne, które i tak nie jest w najlepszej formie ;).
    Jestem dumna z Leny, że w końcu postawiła się Harry'emu. Okres czy nie, dobrze zrobiła. I to źle, ale po tych kilku ostatnich rozdziałach nie lubię Harry'ego jeszcze bardziej.
    I wiedziałam,jak tylko przeczytałam o dzwonku do drzwi, wiedziałam, że to Kaulitz. Po prostu to musiał być on.
    Mam nadzieję, że się nie rozczaruję i będę mogła przeczytać zakończenie, które będzie szczęśliwe, bo naprawdę takiego potrzebuję.
    Pozdrawiam ;).

    OdpowiedzUsuń
  4. Oł :D któż to :D Pan Kaulitz ;/ a ciekawe co to za powód jego pojawienia się tu .... Daj kolejny odc ja chce wiedzieć !! a Harry niech spiernicza gdzie wlezie on nie był wart niczego

    OdpowiedzUsuń
  5. Dobra, teraz już wszystko będzie dobrze xD Choć sądziłam, że to będzie nieco bardziej spektakularne xD
    Ale właściwie tak jest dobrze. Taki kochany Bill <3 hahaha xD
    Może lepiej nic więcej nie mówię, bo jeszcze się okaże, że wyjdzie z niego ten podły dupek, którego poznaliśmy na początku opowiadania xD
    I tak go kocham! :D
    To poczucie, że opowiadanie się kończy, każe mi zacząć podsumowania, ale na to mam chyba jeszcze czas xD
    Lubię Lenę, ale i tak wolę Billa i dlatego nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału, w którym on (mam nadzieję!) weźmie udział xD
    Pójdą do łóżka? ;>
    Choć łóżko w ich wypadku może oznaczać dowolne miejsce w jej domu, więc chyba źle zadałam pytanie xD
    Swoją drogą ciekawe, jak Bill bez niej wytrzymał...
    Dobra, może lepiej w to nie wnikać.
    A! I szkoda mi Harrego. No cholera, jestem zbyt miękka i empatyczna, nienawidzę gnoja, a i tak mi go szkoda xD
    Ok, to byłoby na tyle.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Emmm... I w końcu ksiaze na koniu mechanicznym sie pojawil xD
    Troche mu zajelo to dotarcie na miejsce ^ ^
    I jestem dumna z Lenki! W koncu zebrala sie w sobie i wygarnela temu chlystkowi co i jak. Zgaduje, ze pralinki mialy tu bardzo wielkii wplyw na reakcje dziewczyny. Cos jak lodowaty kubel wody xDD Kaulitz sie postaral... A zgaduje, ze on jakos tam sie wsliznal i zostawil lakocie dziewczynie :D
    A! I sama bym zjadla kiedys takiego chomara...mniaaammm.
    Ide do kolejnego rozdzialu :D

    OdpowiedzUsuń
  7. No, no. Szalony Harry i Lena, która w końcu nauczyła się, jak mu się przeciwstawić. I dobrze, że zniknął. Mam nadzieję, że już nie wróci! xD Cieszę się, że Lana wzięła się za siebie i postanowiła się ogarnąć i żyć dalej. xD To naprawdę pocieszające ^.^ Ale ostatni motyw mnie normalnie zszokował! Bill <3 Alleluja! xD

    Lecę czytać następny ^.^

    BuŹka! ;*

    OdpowiedzUsuń