piątek, 31 maja 2013

Chapter VI

No i się wzięłam i przeziębiłam. Zakładam, że to wina mojego szefa, który doprowadza mnie do szewskiej pasji, ale kto to wie, jak to tak naprawdę jest? Niemniej jednak, z tego tytułu opóźniła się dostawa nowego rozdziału, więc macie go na Dzień Dziecka ^ ^ 
Dobra, jestem odrobinę nieprzytomna, więc stąd zmykam :x Miłego czytania!
P.S. Krótszy, niż zwykle. Przepraszam.

><><><><><><><><><><><><><><><><><><

Jestem chora. Nie jest to oczywiście nowością, ale komu normalnego wpadają takie rzeczy do głowy? I to jeszcze podczas siedzenia na kiblu.
Gdy tylko opłukałam dłonie i pośpiesznie wytarłam je w ręcznik, otworzyłam drzwi od tej samej strony, od której się dostałam do łazienki i wyleciałam z niej jak z procy, wspinając się po schodach tak, jakby zależało od tego moje życie. Oczywiście wiedziałam, że to bez sensu, bo nie istniała możliwość ukrycia się przed świrem w jego własnej kryjówce, prawda? I oczywiście wiedziałam, że zrobi mi krzywdę, jak tylko zorientuje się, że mnie nie ma tam, gdzie powinnam być i zacznie mnie szukać. A potem mnie znajdzie...
Ale właściwie dlaczego miałam być ugodowym więźniem? Zabrał mi moje własne jestestwo. Dlaczego miałabym mu teraz iść na rękę, nawet jeśli chodziło tylko o danie mi jedzenia, bo od samego rana nic nie miałam w ustach, a zbliżała się ósma? Jeśli chce mnie zniszczyć, ja nie muszę mu się podawać na tacy, tak?
Przebiegłam przez korytarz, mijając z lewej strony wejście do sypialni psychopaty, z prawej wyjście na balkon nad frontowymi drzwiami do domu, schody na dół prowadzące do salonu, skąd dobiegały mnie podniesione głosy dwóch mężczyzn i wparowałam do pokoju po lewej, zamykając drzwi najciszej, jak potrafiłam, natychmiast wydając z siebie przekleństwo. Mniejsza sypialnia, niż ta, w której byłam zamknięta. Ściany koloru kawy z mlekiem, komody zapewne z ubraniami, łóżko z ciemnego drewna z rzeźbionym baldachimem, plazmowy telewizor stojący na ławie pod ścianą, gitara na stojaku w rogu. Drzwi na balkon.
Męskie perfumy w powietrzu.
Kurwa mać. Trafiłam do pokoju Toma.
No świetnie. Powinnam stąd wyjść, prawda? To nie jest dobry pomysł, żeby ten świr mnie znalazł w takim miejscu. Szczególnie, że uroił sobie, że mnie ma na własność i... Może na balkonie będzie można jakoś...
Przemierzyłam pokój nerwowym krokiem i rozsunęłam drzwi, by wydostać się z pokoju. Moją twarz owionął oceaniczny wiaterek i zmełłam kolejne przekleństwo w ustach. Gdybym skoczyła z tego miejsca, wpadłabym wprost do basenu, do cholery. Pod warunkiem, że bym się nie zachwiała i nie spadłabym na kafelki.
- Ocean... – westchnęłam, gdy w oddali za drzewami dojrzałam cudowny błękit wody. Na co komu basen, jeśli prawie na wyciągnięcie ręki jest coś tak wspaniałego? Ja w każdy weekend lądowałam z Katariną na plaży, jeśli była taka możliwość. Co za bezsens, żeby się taplać w sztucznym zbiorniku wodnym przy czymś tak oszałamiającym.
Dźwięk rozsuwanych drzwi pode mną sprawił, że cofnęłam się wgłąb pokoju, a moje serce zatłukło boleśnie. Szlag! Ile czasu minęło, że on mnie szuka? 
Bo szuka mnie, prawda...?
- Uspokój się. – usłyszałam głos starszego z braci i natychmiast zakryłam swoje usta rękoma, by nie wydobyło się z nich nic, prócz zduszonego oddechu. Co ja zrobiłam? Czy on mnie tym razem uderzy? Czy zrobi mi coś gorszego? Co ja zrobiłam?!... – Chyba nie myślałeś, że posłusznie przyjdzie tak, jak jej kazałeś...?
Niecierpliwe cmoknięcie odebrało mi dech i wychyliłam się z zasłonki herbacianego koloru, która wisiała za drzwiami na balkon, by dojrzeć dwóch wysokich mężczyzn stojących nad basenem. Jasne włosy rozwiewał wietrzyk, a wyprostowana postura ciała, dawała wyraźny znak, że psychopata jest spięty i wściekły i zrobi mi krzywdę, jeśli tylko mnie odnajdzie. Kurwa. Tu nie było zbyt wysoko. Jeśli mnie tutaj zobaczy, pewnie mógłby doskoczyć do barierki i się wspiąć na górę.
Cofnęłam się jeszcze bardziej, obejmując się ramionami.
- Jak ją znajdę, wytłumaczę jej dobitnie, że właśnie tak ma postępować. – odparł ponuro blondyn, a ja wytrzeszczyłam oczy. Boże, powinnam do niego przyjść. Teraz. Zanim będzie za późno.
- Bill, do kurwy nędzy, nie możesz...
- Mogę. – przerwał mu lodowato, a na mojej skórze pojawiła się gęsia skórka pomimo prawie stu stopni Fahrenheita na dworze. – A jeśli jesteś moim bratem, będziesz mnie wspierać, a nie stawać przeciw mnie. Tak jak zawsze. – odgłos kroków ucichł, a moje serce znalazło się w przełyku. To nie świadczyło dobrze o całej tej sytuacji. To znaczyło, że powinnam poważnie wziąć pod uwagę to, że muszę się gdzieś dobrze schować i zniknąć, zanim mnie...
- Czemu ukrywasz się akurat w moim pokoju? – usłyszałam i zastygłam w bezruchu, zdając sobie sprawę, że nieprzytomnie podeszłam bliżej balkonu i zwyczajnie się wydałam. Poczułam, że łzy zbierają się w moich oczach, jakby nie było im dość płaczu przez ten dzień. Miałam dość. Przez niecałą dobę moje życie legło w gruzach i zamiast mi jakoś to ułatwić, wszystko się pogarszało!... – Wiesz, że dla twojego dobra lepiej będzie, jeśli się poddasz? – Tom przyglądał mi się nieodgadnionym wzrokiem, jakby oceniał z kim właściwie rozmawia. Jeśli można to było nazwać jakąkolwiek rozmową, kiedy ja tak panikowałam, że nie miałam pojęcia, gdzie uciekła mi umiejętność mówienia.- Jeszcze zdążysz się wielu rzeczy nauczyć jak ta, że on za chwilę tam wejdzie, bo to mój pokój... Więc... – urwał, gdy ja ponownie wytrzeszczyłam oczy i przesunęłam się w stronę balkonu akurat w momencie, gdy drzwi za mną gwałtownie się otworzyły, a ja pisnęłam głośno. Nie miałam nawet zamiaru się odwracać. Panika sprawiła, że mój umysł kompletnie odjechał i zrobiłam pierwszą rzecz, jaka mi przyszła do głowy. Nie dotarło do mnie, że mogłam się zabić. Kogo by to z resztą tutaj zainteresowało?
Wspięłam się na barierkę, trzymając się kurczowo błękitnej zasłonki, jakby miała mi pomóc i już przygotowywałam się do skoku, kiedy nagle silne ramiona chwyciły mnie w pasie i krzyknęłam przerażona, tracąc grunt pod nogami. Kilka sekund potem wisiałam bezwładnie przerzucona przez bark psychopaty, przez co moje oczy były skazane na kontakt wzrokowy z jego pośladkami opiętymi czarnymi spodniami. To wszystko działo się tak szybko, że moja świadomość ciągle była jeszcze przy momencie otwierania się drzwi. Chciałam coś powiedzieć, ale w końcu dotarło do mnie, że on mnie trzyma za uda i jestem krytycznie blisko jego ciała i znowu zaczęłam mieć problemy ze swobodnym oddychaniem.
- Powiedziałem ci, że nie pozwolę ci popełnić samobójstwa. – stwierdził niespodziewanie, a ja zmarszczyłam czoło, nie do końca rozumiejąc, o czym on do mnie mówi. – Chyba, że jesteś tak głupia, że nawet nie zdałaś sobie sprawy, że mogłaś się zabić w tym płytkim basenie.
Och.
Och, świetnie. Więc psychopata uratował mi właśnie życie.
- Niech cię szlag. – wymamrotałam zrezygnowana, siłując się mentalnie z moimi rękoma, które nie chciały wisieć bezwładnie, a po prostu dotknąć tego ciała, które mnie niosło. Zagryzłam wargę, tylko cudem powstrzymując się od głośnego przeklinania. Chciałam wsunąć palce pod koszulę i... no, do kurwy nędzy! Co jest ze mną nie tak?! – Nienawi...
- Nie nienawidzisz mnie. Przestań pieprzyć.
Zabrakło mi języka w gębie na czas, gdy zabrał mnie na dół i prawie rzucił na długi stół w jadalni. Co z tego, że go nie nienawidziłam?! On nie powinien był tego wiedzieć, do cholery! I czemu byłam aż tak chora na umyśle, że nie potrafiłam żywić do niego takich emocji?!
Zsunęłam się z prostokątnego stołu i usiadłam przy jego krótszym boku z naburmuszoną miną. W tym samym momencie w jadalni pojawił się Tom, który spojrzał na mnie spod uniesionych brwi. Cudownie. Teraz będzie się na mnie gapił jak na niedoszłą samobójczynię, chociaż wcale nie miałam ochoty się zabijać. A przynajmniej jeszcze nie teraz.
To wszystko było takie głupie. On mi nawet krzywdy nie zrobił. Po prostu mnie schwytał i przyniósł tutaj jak gdyby nigdy nic. Nie uderzył mnie, nie obraził, nic. Po prostu...
Talerz z kanapkami wylądował wprost przede mną, a zaraz obok wylądowała szklanka z sokiem pomarańczowym i zamrugałam oczami zupełnie zbita z pantałyku. Dusił mnie, a teraz zrobił mi kolację.
Nie zamierzałam mu nawet podziękować. Tak naprawdę to pewnie bym tego nie tknęła, gdyby nie to, że na widok jedzenia zaczęło mi potwornie burczeć w brzuchu, uświadamiając mi, że jeśli tego nie zjem, pewnie gdzieś zemdleję w kącie.
Kątem oka zauważyłam, że psychol znika gdzieś w kierunku salonu, a hałas na schodach dał mi do zrozumienia, że prawdopodobnie poszedł do swojego pokoju. I tak oto w ten sposób zostałam sam na sam z Tomem, który przysiadł się do mnie do dziesięcioosobowego stołu o jedno krzesło dalej. Nie spytał mnie nawet o zdanie, ale z drugiej strony to był jego dom, więc to ja tutaj nie miałam nic do gadania.
- Myślałeś nad tym, żeby go wysłać do psychiatry? – spytałam, zanim zdążyłam się ugryźć w język. Kurwa. To wszystko przez Katarinę! To przez nią miałam niewyparzony jęzor, który zamiast mi pomagać, szkodził!
Wgryzłam się w pierwszą lepszą kanapkę z jakąś wędliną i pomidorem, czując, że robię się czerwona na twarzy przez swoją głupotę. Świetnie. Obrażam ciemiężyciela przed jego bratem. Brawo dla mnie.
Tom spojrzał na mnie krzywo, a w jego ciemnych oczach dojrzałam chłód i miałam ochotę strzelić sobie po mordzie za to, że jeśli powiem coś takiego jeszcze raz, oni oboje będą mi życzyli śmierci.
- Nie rozmawiam z obcymi na temat stanu mentalnego mojego brata. – odparł sucho, opierając się na krześle w pozycji tak wyluzowanej z miną tak arogancką, że coś niemiłego przekręciło mi się w brzuchu. Zaraz jednak przypomniało mi się, że moje życie i tak zaczynało się zmieniać w piekło, więc koniec końców i tak nie powinnam była się tym wszystkim przejmować. Co to za różnica, czy zrobię sobie z niego wroga czy nie.
- Przykro mi, że po twoim domu pałęta się obca osoba, ale zażalenia możesz kierować do swojego wspaniałego brata, o którym nie chcesz rozmawiać, a który mnie... no wiesz... kupił. – dokończyłam dobitnie, upijając łyk soku. Zaczęło mi się robić gorąco, a wściekłość, która we mnie wybuchnęła, gdyby mogła, zmiotłaby Kalifornię z powierzchni ziemi. – Najpierw mówisz, że ci przykro, że mnie tu uprowadził, co brzmi dość żałośnie z mojej perspektywy, a teraz co? A teraz ty też mi będziesz grozić i dusić? Może...
- Dusił cię? – przerwał mi nagle, ucinając moją tyradę, która za chwilę stałaby się wielkim krzykiem i płaczem, a jego wzrok przewiercił mnie na wylot, zatrzymując się na mojej szyi, którą automatycznie zakryłam wolną ręką. – Bill cię dusił? – wykrztusił, a ja prychnęłam głośno.
- Przecież nie rozmawiamy o stanie mentalnym twoje brata. – oznajmiłam mu, wytykając jego własne słowa i z kpiącym uśmiechem powróciłam do kanapek, które okazały się całkiem smaczne. Może zjadłabym je jednak z większym apetytem, gdyby nie drobny fakt, że byłam w środku horroru, który wolałabym obejrzeć w kinie, a nie przeżywać na własnej skórze. Gorzej, niż 4D. – Najlepiej w ogóle nie rozmawiajmy, bo to nie ma...
- Przestań.
- Nie przerywaj mi.
Na krótki moment mierzyliśmy się spojrzeniami, próbując zgnieść się nawzajem wzrokiem, jakby to w ogóle miało cokolwiek polepszyć. Żenada. Tom najwyraźniej też nie był normalny.
- Przepraszam. – usłyszałam z jego ust i ostatkiem sił powstrzymałam się od głośnego śmiechu, który rozbrzmiał w mojej głowie. Fantastycznie. Najpierw mnie żałuje, potem broni swojego brata-psychopatę, a teraz mnie przeprasza? No dobre sobie! – Nie wiem, jak mam się zachować w tej sytuacji... – dodał, przecierając twarz dłońmi i dopiero wtedy zobaczyłam zmęczenie, które z niego wyzierało. Dotarło do mnie, że on też nie był w komfortowej pozycji, kiedy musiał bronić swojego brata za to, że zrobił niewolnika z człowieka. A może i męczyło go to, co jego młodszy bliźniak miał w głowie... Jeśli w ogóle coś tam miał.
- W porządku. Ja też przepraszam. – bąknęłam, a kiedy skinął głową, zapadło milczenie, podczas którego udało mi się w spokoju zjeść chociaż jedną kromkę. Nie mogłam zrobić sobie z niego wroga. On mógł mnie chronić, a jeśli nie, mógł wytłumaczyć mi wiele o swoim bracie-psychopacie. Lub chociaż powiedzieć... – Dlaczego twój brat mnie kupił?
Mogłam przysiąc, że nie wie, co ma mi odpowiedzieć, a jeśli tak, to czy w ogóle powinien. Najpierw spojrzał na mnie uważnie, jakby zastanawiał się, czy powinien cokolwiek odpowiadać, a potem nabrał powietrza i w ciszy przeszywał mnie wzrokiem od góry do dołu, działając mi tym na nerwy. Mógł powiedzieć od razu, że nie musi mi tego tłumaczyć i mnie zbyć. Sprawa byłaby załatwiona. Ale nie, on musiał...
A kroki na schodach przewróciły neutralną atmosferę między nami do góry nogami. Szlag by to. Nie zdążyłam się niczego dowiedzieć!
Głośne odetchnięcie pochodzące od Toma natychmiast zwróciło moją uwagę i na moich ustach pojawił się pogardliwy uśmieszek. Więc, kurwa, tak to wyglądało. Pieprzeni bracia, którzy chcieli mi zniszczyć życie. Nawet ten palant, który ze mną siedział, nie miał zamiaru mi ułatwić egzystencji. Tak trudno odpowiedzieć? Nie, oczywiście on musiał czekać, aż świr się pojawi, żeby wybawić go z opresji, żeby nie musiał... Grrr! Niech ich piekło pochłonie, do cholery!
- Skończyłaś? – odezwał się psychol, a ja wzruszyłam ramionami. Byłam zmęczona i znowu mi się zrobiło jakoś tak wszystko jedno, czy mnie udusi, uderzy, zgwałci, czy połamie.
- A co to za różnica? – rzuciłam, wstając z krzesła i wyciągnęłam do niego ręce. – Masz, skuj mnie kajdankami i zamknij w jakiejś celi, czy... – urwałam, gdy jego twarz stężała. No dobra. Może jednak nie było mi wszystko jedno. Czy on musiał mieć takie pieprzone skoki nastrojów, przez co zapominałam, że powinnam go nienawidzić i się go bać?!
- Mam kajdanki, jeśli cię tak bardzo interesują. – stwierdził beznamiętnie, a ja poczułam, że robi mi się gorąco. Szlag, szlag, szlag! Po co ja to mówiłam?! Czy ja choć raz nie mogę trzymać język za zębami, do cholery jasnej?! Moje dłonie natychmiast opadły, a na jego twarzy pojawił się tryumfujący uśmieszek. Szlag. No po prostu.. szlag! Nawet nie jestem w stanie wysłowić się we własnej głowie! – Chodź. – dodał, odwrócił się i ruszył w stronę salonu, a mi nagle serce podeszło do gardła. Zbliżała się noc. A on ewidentnie kierował się na piętro, gdzie są pokoje. I pewnie szedł do swojej sypialni i tam mnie chciał zabrać i... – Nie będę się dwa razy powtarzał! – usłyszałam jego zirytowany głos z sąsiedniego pomieszczenia, a moje oczy rozszerzyły się znacznie. Co to znaczyło? Czy on miał zamiar zaciągnąć mnie do łóżka? Czy on...
Moje nogi automatycznie same poniosły mnie za świrem, choć chciałam uciec, gdzie tylko to było możliwe. Sęk jednak był w tym, że takie miejsce nie istniało. Nie było żadnej możliwości ucieczki. Nie przed nim.
Im bliżej jego sypialni, tym gorzej się czułam. Nigdy nie byłam sam na sam z mężczyzną w jednym pomieszczeniu, chyba, że był to mój były chłopak albo Harry. Ale oni nie stanowili zagrożenia, do cholery! A ten człowiek... A ten człowiek był esencją zła! I jeśli byłam pewna, że nie mogę mu ufać, samej sobie zaufać było jeszcze trudniej. Musiałam się sprzeciwić. Nie mogłam spać z nim w jednym pomieszczeniu.
- Czemu idziemy do twojej sypialni...? – spytałam głupio, nie chcąc od razu wypalić ze swoimi żądaniami. Nie miałam zielonego pojęcia, jak podejść tego człowieka, by jakoś na nim wymóc to, co chcę, ale musiałam jakoś spróbować.
- Bo jestem zmęczony, chcę wziąć prysznic i iść spać? – pchnął drzwi i wszedł do swojego pokoju, czekając, aż wejdę tam za nim, by najprawdopodobniej nas tam zamknąć.
Stanęłam na środku korytarza i objęłam się ramionami, rozglądając się wokół.
- To znaczy, że ja mogę iść do... gdzieś tam... gdzie będę spać? – spytałam drżącym głosem, a on spojrzał na mnie jak na idiotkę. Uśmiechnął się, jakbym o czymś rozbawiła i potrząsnął głową.
- Myślisz, że dlaczego czekam, aż wejdziesz do środka? – otworzył szerzej drzwi i zaprosił mnie gestem do siebie. – Chodź wreszcie, bo ja na...
- Nie. – przerwałam mu nagle, patrząc mu odważnie w oczy. – Nie będę z tobą spała w jednym łóżku i nie będę... – pisnęłam, gdy otworzył gwałtownie drzwi, aż uderzyły z hukiem o ścianę i ruszył w moim kierunku. Natychmiast cofnęłam się do tyłu, a gdy zderzyłam się ze szklanymi drzwiami na taras, znowu pisnęłam i pędem ruszyłam w lewo, modląc się, by gdzieś tam był Tom, który może by mi pomógł. Pech chciał, że nie zdążyłam porządnie się rozpędzić, gdy czerwony dywan na ciemnych panelach pod moimi nogami nagle gwałtownie się przesunął, a ja, tracąc równowagę, runęłam na ziemię jak długa z głuchym jękiem. Natychmiast zostałam odwrócona na plecy, moje nogi zostały rozwarte, a między nimi klęknął Bill, który uniósł rękę i wymierzył mi siarczysty policzek, aż moja głowa odskoczyła w prawą stronę, a ja krzyknęłam z bólu i zaskoczenia.
- Powiedziałem, że nie będę się powtarzać. – wysyczał, a ja, oddychając spazmatycznie, odwróciłam się w jego stronę i nasze brązowe tęczówki spotkały się na krótką chwilę, zanim moja ręka poszybowała w powietrze, by zderzyć się z jego twarzą. Nie wierzyłam, że to zrobiłam. Ale autentycznie nie panowałam nad agresją, która się we mnie wytworzyła. Nie miał pieprzonego prawa mnie bić. Nie miał! – Ty mała suko, jak śmiesz podnosić... – urwał, gdy kolejny raz mu przyłożyłam i zaczęłam wyrywać się spod niego, próbując go w jakikolwiek sposób odepchnąć i uciec. – Przestań! – i tym razem to ja oberwałam tak, że łzy stanęły w moich oczach.
- Ty parszywy śmieciu! Nie potrafisz ujarzmić kobiety, więc najlepiej ją uderzyć, tak?! – wrzasnęłam, szamocząc się jak opętana, choć to nie miało żadnego skutku. On był dla mnie za ciężki i za silny, by się tak łatwo poddał. – Jesteś taki żałosny! Taki...! – jęknęłam głośno, gdy jego zęby zatopiły się w moim barku, a przez moje ciało przepłynęła fala podniecenia. Och, do cholery!
Słowa ugrzęzły w moim gardle, gdy jego język natychmiast załagodził ugryzienie, a gorące wargi przesunęły się na szyję, delikatnie kąsając drogę do moich ust.
- Będziesz spać w moim łóżku. – wydyszał, a moje wargi same się rozchyliły, przyjmując namiętny pocałunek od psychopaty, którego dłoń przesunęła się na mój pośladek, by mocno się na nim zacisnąć. – W moim łóżku. – powtórzył dobitnie, a jego ciało zupełnie wytrąciło mi sprzeciw z głowy, a ja sama w końcu się poddałam, nie wierząc, że naprawdę leżałam na podłodze z psycholem na sobie, który po raz kolejny doprowadzał mnie ustami do szaleństwa. Moje dłonie gładziły jego plecy, a palce co chwilę wpijały się w jego koszulę. Mój umysł całkowicie zatracił możliwość logicznego rozumowania na rzecz instynktu, który samoczynnie mną kierował. Ocierałam się o niego w mało grzeczny sposób, aż potrzeba dotykania kompletnie mnie zamroczyła i moje ręce zniknęły pod jego koszulą, wzdychając w jego usta na kontakt z gorącą i gładką skórą. Pierwszy raz chciałam kogoś tak bardzo i choć to było poniżające, że to akurat był ten mężczyzna, nie mogłam nic na to poradzić. Nie docierało do mnie, że zrobił mi krzywdę, że był mi obcy, że odebrał mi wszystko. Liczyło się to, że on rozniecił płomień i tylko on umiał go ugasić.
Nagle przerwał pocałunek i gdy uchyliłam powieki, by zobaczyć, dlaczego przestał, zachłysnęłam się powietrzem, konfrontując się z jego mrocznymi oczami, które obserwowały mnie z wyraźnym pożądaniem. Spojrzałam na jego zaczerwienione usta i paskudna prawda dotarła do mojego ociężałego umysłu.
Wiedziałam, że go nie znienawidzę. Pytaniem było, czy uda mi się nie znienawidzić samej siebie za to, że pragnęłam niewłaściwą osobę.

><><><><><><><><><><><

Teraz miejmy nadzieję, że jednak uda mi się kolejny rozdział nadziergać ^ ^ I wybaczcie, że tak krótko.

20 komentarzy:

  1. no no Lena pokazuje swoje pazurki :) tylko znowu się nie dowiedzieliśmy co planuje Bill i coś zdaje mi się, że Lena nie ułatwi mu życia:) i bardzo dobrze zresztą - kupił ją, ale nie musi się poddawać tak łatwo nie? ^^
    btw życzę powrotu do zdrowia i weny oczywiście:)

    D.

    OdpowiedzUsuń
  2. O kurdee... Umarłam o.O Ciekawie, ciekawie się zapowiada ^^ Szkoda,że Tom nie powiedział czemu Bill ją kupił :( Grunt,żeby Lena się nie poddawała ; )
    Życzę weny twórczej i szybkiego powrotu do zdrowia :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Hmm... Od czego zacząć. Bill jest trochę (na swój sposób) mimo wszystko opiekuńczy, ale bardziej ciekawi mni w tym momencie Tom i jego zachowanie wobec tego wszystkiego. I dalej nie wiadomo czemuż to Bill wybrał akurat Lenę. I dobrze Lena robiłaś nie ułatwiaj mu życia. Pozdrawiam i życzę zdrowia ; )

    OdpowiedzUsuń
  4. Mam mieszane odczucia.. Z jednej strony podoba mi się taki Bill, a z drugiej mam ochotę dać mu porządnego kopa w dupe.. Bardzo mnie ciekawi powód jego zachowania.. Czyżby był aż tak zepsuty? Czy może ma swoje powody do takiego a nie innego zachowania? I ten Tom.. Wydaje się być przeciwny temu co robi Bill a jednocześnie wspiera go w tym.. Ughhh.. Poplątane to.. I niech Lena nie poddaje mu się tak łatwo, niech mu uprzykrza trochę życie ;).
    Czekam na kolejną notkę, bo robi się coraz ciekawiej :D.
    Życzę weny i powrotu do pełni zdrowia :).

    OdpowiedzUsuń
  5. Jezuuu!!! Ja mam cholerny niedosyt i teraz jeszcze czekać caly tydzień. !! ;D Znęcasz sie na ludźmi i tyle ; P Sama nie wiem kto gorszy pojebany Bill, który mimo wszystko jest (jak to powiedziała ONAA) odrobinkę na swój sposób opiekuńczy, czy Tom, który wie o wszystkim, a w żaden sposób nie próbuje pomóc Lenie i kryje Billa i ma gdzieć, że ten ją dusi, chce gwałcić, kupił (no bo przecież to normalne co nie?). Przyjhaciółka Leny też z deka nieogarnięta przecież mogła zawiadomić policję, ale cii... Rozumeim nerwy. No nic spadam i do zobaczenia za tydzień. Życzę zdrówka ; )

    OdpowiedzUsuń
  6. Notka jak zawsze napisana w ciekawy sposób, dobrze, że Lena podjęła się ucieczki. A co, niech Bill nie myśli, że będzie mu we wszystkim uległa :D Może jestem chora, ale z każdym nowym odcinkiem ,,taki inny" Bill coraz bardziej mi się podoba. Liczę, że może wcześniej dodasz notkę? Jest jakaś szansa? Proszę:)
    P.S. Życzę zdrowia i weny
    Patrycja

    OdpowiedzUsuń
  7. Na wstępie powiem Ci od razu, że chapter jest cudowny, co jest oczywistą oczywistością ;) Jesteśmy już do tego przyzwyczajeni ;)
    Trochę mnie jednak zbił z pantałyku. O ile zdawałam sobie sprawę, że Bill jest mało poczytalny i wiele się można po nim spodziewać, o tyle to jego bicie pozostawia szeroko otwartą furtkę na to, do czego jest jeszcze zdolny. Pojawia się pytanie, jak długo sama Lena i jej słowa będą wzbudzały w nim większe pożądanie niż złość. To taka trochę reakcja łańcuchowa, którą zaczął Bill tym swoim zakupem, który jest dla Leny chory i niepojęty. I dalej, ona się buntuje, on się denerwuje, cierpienie przeplata się z przyjemnością i im bardziej każde z nich chce postawić na swoim, tym bardziej wszystko się komplikuje. Nie mówiąc już o tej chemii, która unosi się w powietrzu gęstą mgłą tak, że niczego innego nie widać ;D I bądź tu człowieku mądry ;D
    Zachowanie Toma w jakiś sposób jest zrozumiałe, bo stoi on trochę między młotem a kowadłem. Z jednej strony ma ukochanego brata, który jak widać, wariuje. Z drugiej, jakąś moralność i świadomość tego, co Bill wyprawia. Nie może powiedzieć za dużo, a jeśli już zacznie mówić, to nie wiadomo jak się to skończy.
    Ej, nie ma tak! 6 odcinek jest planowy, na Dzień Dziecka 7 by się nadał ;D
    Ja nie wiem jak Ty wytrzymujesz tą presję, skoro chyba każdy, w każdym komentarzu domaga się nowego odcinka ;D
    Trzymam kciuki za szybkie pozbycie się choroby. A na szefa chyba będziesz się musiała uodpornić. Tak, jak na inne bakterie w życiu ;)
    I zamiast choroby, życzę Ci jeszcze ataku weny, ale takiej porządnej ;D Żebyś pisała dużo i miała zapas, i mogła nam robić niespodziewane prezenty w postaci nadprogramowych rozdziałów! ;*

    OdpowiedzUsuń
  8. Powiem tak... Odcinek jest szokujący na swój sposób i zarazem trochę intrygujący. Nie bardzo wiem, co myśleć o zachowaniu Toma- tutaj mam mieszane uczucia. Ale w sumie to chłop ma przerąbane, bo nie dość, że wie, że to co robi Bill jest złe, to najwyraźniej nie może pomóc Lenie ( chyba xD )Ciekawi mnie jedno. Dlaczego przyjaciółka Leny nie powiadomiła policji? o.O Przecież to nielegalne by KUPOWAĆ ludzi! Policja by wpadła i po sprawie xD A tak z innej strony to wcielenie Billa trochę mnie przeraża. Mimo wszystko boję się go tak jak Lena. :) Pojęcia nie mam do czego on może być jeszcze zdolny, ale skoro uderzył DZIEWCZYNĘ to raczej do wszystkiego... Życzę zdrówka i przypływu meeeeeeeeega długiej weny! :D

    OdpowiedzUsuń
  9. ,,Natychmiast zostałam odwrócona na plecy, moje nogi zostały rozwarte, a między nimi klęknął Bill"- takie rzeczy działają na naszą kobiecą wyobraźnię:D Świetnie to przemyślałaś.

    OdpowiedzUsuń
  10. Eh dwóch braci tak samo głupich i pustych ;/ z poczatku myślałam że chociaż Tom bedzie normalny ale widać nie ;/

    OdpowiedzUsuń
  11. kurcze czemu musisz przerywać w takich momentach :) coraz ciekawiej , czekam na następny i życzę weny :)

    OdpowiedzUsuń
  12. hmm... Skoro masz już coś napisane to mże mały prezent w środku tygodnia? ; )

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdecydowanie popieram ten pomysł! ;D

      Usuń
    2. Jak dodam teraz, to na weekend nie będzie odcinka :)

      Usuń
    3. Ojej... No to pozostaje nam czekać, aż będziesz miała jeden nadprogramowy odcinek i dodasz go w ramach niespodzianki;) I oby to było jak najszybciej ;)

      Usuń
    4. Ehh... No nic wolę już czekać do weekendu ( co wyjdze tydzień) niż później 1,5 tyg. ; ) Z ciężkim sercem, ale takie ejst życie. pozdraiwam i i życzę duuużoo weny ; )

      Usuń
  13. No to już chyba wolę (Z CIĘŻKIM SERCEM)czekać do weekendu:)A już spełnieniem moich marzeń byłyby 2 odcinki na tydzień, ale cóż nie można mieć wszystkiego (podobno):)Ale jeśli zdarzą Ci się jakieś nadprogramowe notki, to opublikujesz, prawda?:)

    OdpowiedzUsuń
  14. no no no cieszmy się z tego co jest! nasza pisarka to nie robot notek tak łatwo się nie pisze:P tak podejrzewam;)
    weny zyczę:D

    D.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No masz rację, nie jest jakimś humanoidem^^
      Patrycja

      Usuń
  15. omnomnomnom jutro piątek ^^ can't wait :D

    D.

    OdpowiedzUsuń