Drodzy państwo (a raczej panie xD), dobiliśmy (a raczej dobiłyśmy) do trzydziestki! Niech ten czas rzeczywisty tak szybko nie leci, jeśli chodzi o kwestię wieku... xD
><><><><><><><><><><><><><
Przejrzałam
całe swoje życie. Przejrzałam wszystkie rzeczy, których się wstydziłam;
wszystkie rzeczy, które zrobiłam źle, które chciałam cofnąć. Tyle razy
błagałam, by czas zawrócił na chwilę, bym mogła zrobić coś jeszcze raz i
zmienić bieg wydarzeń. Krzywdziłam innych, czasami krzywdziłam samą siebie. Nie
zawsze wybory, które uważałam słuszne, faktycznie takie były. Nie zawsze
ścieżka, którą podążałam, była logiczna i mnóstwo razy miałam wyrzuty sumienia.
Chyba każdy człowiek tak miał, prawda? W końcu to pomyłki czyniły z nas ludzi,
bo nikt nie był idealny. Zawsze jednak na samym końcu były dwie furtki. Albo
przez całe życie będziesz żałować, albo porażki uznasz za swój sukces w rozwoju.
A ja nagle nie
żałowałam niczego.
Dedukcja była
całkiem prosta. Uratowałam człowieka. Oddałam za niego życie. Bo umarłam,
prawda?
Nie było mi
zimno, ani gorąco. Nic mnie nie bolało i byłam w cudownym stanie nieważkości.
Nie było mi smutno, nie byłam przerażona. Byłam po prostu szczęśliwa, że moje
życie potoczyło się tak, a nie inaczej. Co prawda sądziłam, że po tym, jak
umrę, zapomnę całkowicie o swoim wcieleniu i przejdę do kolejnego, a ja
pamiętałam wszystko i chyba z nawet większą ilością detali, które wcześniej
wypadły mi z głowy. Najczęściej widziałam gesty Billa kierowane w moją stronę i
im dłużej nad tym myślałam, tym byłam pewniejsza, że wtedy na schodach chciał
mi powiedzieć, że mu na mnie zależało. Co w końcu chciałby innego powiedzieć po
takim pocałunku, jakim nigdy siebie nie obdarzyliśmy? Nigdy nie sprawił, że
poczułam się w taki sposób i jego upartość w tym, by mnie ochraniać swoim
własnym ciałem... Nie mogłam mu pozwolić, by się poświęcił. I choć nie zrobiłam
tego celowo, gdybym wiedziała, że Harry strzeli, też bym go odepchnęła, tym
razem świadomie. Ból nie był taki zły. Być może dlatego, że moje ciało, nie
chcąc go czuć, postanowiło omdleć. Bo zemdlałam na początku, prawda? A potem
był ten dobry stan zawieszenia. Tak, jakbym siedziała w wygodnym fotelu i
oglądała krótkie filmiki z mojego życia. Czasami je zatrzymywałam, myślałam o
nich, a potem przechodziłam do kolejnych. Och, i pewnie były jeszcze lody
czekoladowe. Te, które były zamrażarce
Kaulitzów, bo te były najpyszniejsze. Nigdy się dobrze nie przyjrzałam i nie
miałam pojęcia, co to była za firma, ale zdecydowanie najlepsza z najlepszych.
Więc ból nie był zły, bo poczułam go tylko na chwilę. Ból sprawiał, że czuliśmy,
że żyliśmy. Dedukcja znowu była prosta – nie czułam bólu, więc byłam martwa,
tak?
Nie było bólu,
ale znowu czułam milion innych emocji. Głównie tych dobrych, lub po prostu
stonowanych, ale mimo wszystko... Coś mi nagle przestało pasować. A co, jeśli
pozostanę w tej nicości przez całą wieczność i przez cały ten niekończący się
czas będę analizować to,co zrobiłam? Chciałam wrócić do Billa. Chciałam zrobić
wszystko, by mnie pokochał. Chciałam go mieć przy sobie nawet, gdyby mnie nie
kochał.
Ale wieczność
wciąż trwała, a ja zaczynałam powoli wpadać w panikę, że nigdy się nie uwolnię.
Po jakimś czasie nicość zaczęła ciążyć mi na duszy, a ja zaczęłam się szarpać,
choć wiedziałam, że bez ciała nie można tak naprawdę wykonywać jakichkolwiek
ruchów. Ale z każdą sekundą trwającą godzinę, lub więcej, nie potrafiłam
powstrzymać wrażenia, że zaczynałam się w tym dusić. Otwierałam usta, których nie
miałam i krzyczałam, nie wydając z siebie dźwięku. Chciałam wrócić do Billa,
gdziekolwiek się znajdowałam. Co z Harrym? A co, jeśli go zabił? A co, jeśli ja
umarłam i Bill umarł i nawet po śmierci go już nie spotkam? Nie powiedziałam mu
tylu rzeczy. Nie wiedziałam, czym one były, ale musiały być ważne, skoro chciałam, by
był przy mnie, prawda? Biegłam, nie mając nóg. Przed siebie, gdzie niczego nie
było, zostawiając taką samą pustkę za sobą. Biegłam, nie męcząc się, próbując
dotrzeć do celu, który nie istniał. Biegłam i biegłam, aż nagle wpadłam do
miejsca, gdzie zaczęłam słyszeć potworny szum, raniący moje uszy. Zatkałam je,
choć ich nie miałam, dłońmi, których nie było. Szum się nasilał i nasilał, aż
moja głowa zaczęła mi pulsować bólem.
Pik, pik, pik,
pik...
- Lena? Lena,
witamy z powrotem. – usłyszałam z oddali i w końcu była świadoma tego, że moja
klatka piersiowa unosiła się i opadała, a ja oddychałam. I miałam ciało. I cholernie
ciężkie powieki. – Lena? Nie śpimy już... – mlasnęłam językiem, próbując
wykrzesać odrobinę śliny. Miałam spierzchnięte usta i pierwsze, co mi przyszło
do głowy to to, że chciałam się napić. I w tym samym momencie poczułam plastik na
dolnej wardze. – Spokojnie, to tylko woda. – kojący głos jakiejś kobiety
odrobinę mnie zrelaksował, choć i tak się zakrztusiłam, gdy płyn za szybko
prześlizgnął się do mojego gardła. – Spokojnie, spokojnie... – powtarzała, a ja
w końcu, czując znaczną ulgę, postanowiłam uchylić powieki, by zorientować się,
gdzie w ogóle byłam. Zobaczyłam nad sobą pulchną czarnoskórą kobietę ubraną w
pielęgniarski uniform. – Myśleliśmy, że cię straciliśmy, bo odleciałaś na długi
czas. – powiedziała, uśmiechając się lekko, wciąż mnie pojąc. – Straciłaś dużo
krwi, pani chłopak za bardzo spanikował i zamiast zadzwonić po karetkę, sam cię
tutaj przywiózł. – „pani chłopak”? Oderwałam wzrok od kobiety i znowu
zachłysnęłam się wodą, gdy zobaczyłam, kto stał na korytarzu za szybą
szpitalnego okna, którego nikt nie zasłonił. Byłam w szpitalu. Byłam w
szpitalu, a Bill tam stał obok Katariny i patrzył na mnie. – Spokojnie, jeszcze
nie możesz się z nim zobaczyć. – ale ja jej nie słuchałam. Nie podobało mi się
to, jak na mnie patrzył. Nie podobało mi się, że nie wyglądał, jakby mu ulżyło,
że żyłam. Nie wyglądał, jakby się cieszył, że wszystko ze mną w porządku. Nie
wyglądał... – Lena, spokojnie, niedługo z nim porozmawiasz... – szybkie pikanie
wierciło mi dziurę w mózgu. Serce ściskało mi się boleśnie, bo wiedziałam, że
coś byłam nie tak. Coś musiało pójść źle. A gdzie Harry? Gdzie Tom? Kubek został
zabrany od moich ust i nagle żaluzje opadły, urywając mój kontakt wzrokowy z
Billem. – Musisz odpoczywać. Skoro twój chłopak czekał tutaj nieprzerwanie dwa
dni, na pewno zrozumie, że będzie musiał poczekać jeszcze trochę.
Skąd miałam
wiedzieć, że to był ostatni raz, kiedy go zobaczę?
Dostałam
środki uspokajające i tak przespałam cały kolejny dzień snem niespokojnym.
Gdzieś głęboko w sobie wiedziałam, że najgorsze jeszcze nie nastąpiło, że
przyjdzie coś, co mnie powali na kolana i już się więcej nie podniosę. Nigdy
nie byłam optymistką, może po prostu oczekiwałam uderzenia raz a dobrze... Co z
Harrym? Tak po prostu zrezygnuje po tym, jak mnie postrzelił? Nie miałam
pojęcia, jak może się po tym wszystkim zachować. Nagle do mnie dotarło, że tak
naprawdę nigdy nie znałam tego człowieka. Zawsze był jeden krok za mną i kiedy
myślałam, że to przyjaźń, to było coś zgoła innego. Jak to teraz miało wszystko
wyglądać? Miałam z powrotem wrócić do Billa, to było dla mnie całkowicie
logiczne, ale Harry? Byłam postrzelona, do cholery. Zaraz po obudzeniu się
następnego dnia, lekarz mi powiedział, że kula minęła serce o mniej, niż cal i przestrzeliła mnie na wylot. Miałam dwie rany, które zostawią mi dwie
brzydkie blizny jako pamiątka po tym, że miałam pierdolniętego chłopaka. Tak w
razie gdyby udało mi się o tym zapomnieć. Szarpało przy każdym, nawet
najmniejszym ruchu i myślałam, że oszaleję. Ale to było naprawdę nic w
porównaniu z tym, co się zdarzyło później. Po porze obiadowej wreszcie nadszedł
czas odwiedziny i Kat wleciała do mnie do pokoju (właśnie, dlaczego ja miałam
prywatny pokój, do cholery?) i natychmiast się we mnie wkleiła, aż stęknęłam z
bólu, przez co odskoczyła ode mnie jak oparzona. Zdążyłam zauważyć plik jakichś
dokumentów w jej ręce, który od razu odrzuciła za siebie na łóżko i spojrzała
na mnie ze łzami w oczach.
- Boże, Lena,
to był jakiś koszmar, po prostu... – i nagle tak po prostu się rozpłakała, a
ja, ignorując ból od ran, przyciągnęłam ją do siebie. Przez długą chwilę
siorbała w moją szpitalną koszulę, a ja gładziłam ją uspokajająco po włosach i
prawie parsknęłam z ironii losu. Kiedyś to ja zawsze przychodziłam do niej z
płaczem. Nie mogłam sobie przypomnieć, kiedy ją pocieszałam. Czy w ogóle to
robiłam? A teraz ona tak po prostu moczyła mnie swoimi łzami. Ale nie przeszkadzało
mi to.
Gdy w końcu
jako tako się opanowała, opowiedziała mi z dokładnymi szczegółami, co się stało
zaraz po tym, jak zemdlałam. Z jej relacji wynikało, że Harry spanikował i
chciał mi pomóc, dzięki czemu Tom wytrącił mu broń z ręki i go znokautował. Bill
na początku próbował zatamować krwotok, ale gdy nie dawał sobie rady,
postanowili mnie zabrać do prywatnego szpitala. Nikt prócz nich nie wiedział, gdzie
aktualnie się podziewałam.
- A gdzie
Harry? – spytałam, a Kat wzruszyła ramionami.
- Został
związany w domu, bo powiedzieli, że zajmą się nim później i nie wiem, czy chcę
wiedzieć, jak to się wszystko skończyło... – odparła, a ja skinęłam głową, bo ja mimo wszystko naprawdę nie chciałam wiedzieć, czy zrobili mu jakąś krzywdę. Ciężko mi
było kategorycznie wymazać z pamięci te lata, które wspólnie spędziliśmy jako
przyjaciele. Nadal ciężko było mi uwierzyć, że ostatnie trzy dni wydarzyły się
naprawdę. Ale byłam tu, w szpitalu, i miałam ranę postrzałową.
- Jak tu się
dostałaś... Jest z tobą któryś z bliźniaków? – odsłonięte okno nie pokazywało
mi nikogo innego. Tylko ludzi przechadzających się korytarzem. Nie widziałam
ich i nie byłam z tego powodu zadowolona. – Nic im nie jest, prawda?
Milczenie,
które wypełniło pokój, sprawiło, że na nowo spojrzałam na Kat, która znowu wpatrywała
się w swoje ręce, jakby miała z czymś problem. Zmarszczyłam czoło, patrząc na
nią pytająco, a kiedy tego nie zauważyła, szturchnęłam ją, sycząc z bólu. Czemu
mnie nie nafaszerowali żadnymi proszkami? Egzystowałoby mi się znacznie
przyjemniej na haju.
- Eee... –
zaczęła elokwentnie, a ja mimowolnie wstrzymałam oddech. Coś było nie tak. Ktoś
jednak był ranny, tak? Coś się stało z którymś z nich, tak? To musiał być Tom,
Bill wczoraj nie wyglądał, jakby coś z nim było. Znaczy... – Kaulitz kazał mi
to przekazać. – bąknęła i na moich udach pojawił się tajemniczy plik
dokumentów. – Ja... Ja nie wiem... Znaczy... – jąkała się, żywo gestykulując
rękoma, jakby chciała się z czegoś wytłumaczyć. – Chciałam z nim o tym pogadać,
ale nie dał mi dojść do słowa i... – urwała, a ja poczułam, że zaczęło mi się
robić gorąco. Pikanie znowu dało się we znaki moim uszom, wyraźnie pokazując,
co się zaczęło dziać z moim sercem. Przełknęłam ślinę, biorąc do rąk papiery.
Spojrzałam tylko na nagłówek i zamarłam w bezruchu. – Nie wiem, czemu to
wszystko, Lena, ale on... Wszystkie twoje rzeczy są w twojej Hondzie, a on... –
ale ja już jej nie słuchałam, chłonąc wszystkie suche zdania powypisywane na
kartkach.
Jak czuje się
człowiek, którego serce rozkrusza się w drobny mak? A jak wtedy wygląda ów
serce? Gapiłam się tępo w drobny druk, czując tak cholerny ból w klatce
piersiowej, że chyba przebił moment, kiedy kula zrobiła w moim ciele dziurę.
Dlaczego nie zemdlałam w takim razie? Dlaczego wciąż oddychałam?
„ANULOWANIE UMOWY I NASTĘPSTWA Z NIM ZWIĄZANE”
Jak to?...
Cholera.
OdpowiedzUsuńRozsądek mówił: Nie wchodź, na pewno nie dodała. Gdzie tam, dziś? Znowu? Niee!
Ale weszłam xD
I byłam w szoku, aleee czułam, że to nie będzie pozytywne. Zresztą właściwie to ostrzegałaś :D
Aż się ciśnie pod palce, że Bill oddał zepsutą zabawkę, ale przecież wiadomo, że tak nie jest. Pewnie jego dobra strona uznała, że za bardzo ją naraża, albo inne bzdety...? Że za dużo przez niego cierpiała...? No brednie, tak czy inaczej xD
No i jeszcze kwestia Toma, bo właściwie nie wiemy, co się z nim stało... Ale nie, żyje przecież xD CHYBA xD
Choć nie, żyje xd
Szybciej trafił do więzienia, niż zmarł xD
Ale oook, czekam na kolejny rozdział.
Pamiętasz, że była mowa o niedzieli...? xD
Pozdrawiam :)
Co za kretyn z tego Billa! I to chyba wszystko, co mam do powiedzenia odnośnie tego rozdziału, bo na jakieś głębsze przemyślenia jestem zbyt zła. Ja rozumiem, że się przejął tą całą sytuacją, no ale ugh glupi Bill.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i jak zwykle niecierpliwie czekam na kolejny rozdział, choć chyba nie zapowiada się on zbyt różowo
No co Ty pierdolisz. Kurwa, nie może być. Nie pierdol.
OdpowiedzUsuńNie możesz tak po prostu zrobić tego, co tutaj nawypisywałaś. Ja nie wierzę. To musi być jakiś jebany dowcip, bo przecież masz poczucie humoru! To jest żart, to nie jest odcinek tego opowiadania. JA SIĘ Z TYM KURWA NIE ZGADZAM!
Coś za mądry wstęp dałaś, normalnie jak nie Ty O.o Żarcik taki, nieudany oczywiście:D Opis jej stanu wyszedł Ci idealnie, jakbyś sama to przeszła. Łał, jestem pod wrażeniem, serio. Ten Bill, to jednak ma pustostan mózgu. Niech poszuka swoich jaj, bo najwyraźniej je zgubił podczas szamotaniny z tym trollem-Harrym i zachowa się jak mężczyzna. No przecież jej nie zostawi. Bo nie zostawi, prawda? I jeszcze unieważnił umowę, ten to myśli o wszystkim-.-
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Edyta
Zapomniałam dodać: Robisz mi rozpierdol z mózgu!
OdpowiedzUsuńno zesz kurwa no normalnie nie wierze , nie nie i jeszcze raz nie to musi byc jakis blad w pisowni , badz w mysleniu Billa. Jak po czyms takim moze ja zostawiac ona prawie zycie za niego oddala pewnie tchorz sie przestraszyl. I co najwazniejsze co najbardziej boli PRZERWANIE W TAKIM MOMENCIE , to powinno byc karane ...
OdpowiedzUsuńWTF?! Że kurwa co?! Że niby jak coś się Tobie stało to on się już zrzeka Ciebie?! Co za... uuuuh! Debil! Cham! Frajer! Ugh! No jak tak można?!
OdpowiedzUsuńDobra... emocje opadły. Dobrze, że Lena żyje! <3 Ale ta umowa... normalnie... zabić! xD
CZEKAM na nexta! ;D
BuŹka! ;*
hmm... Na początku pomyślałam, że go pojebało. Jakim prawem po tym wszystkim on się jej tak po prostu pozbywa?! Po chwili pomyślałam, że może daje jej wypowiedzenie umowy (?) aby zacząć wszystko od początku bez tego całego kupowania. A teraz myślę, że nie chce zpsutej zabawki. Chociajż może skoro na twitterze napisałaś już o epilogu to może to prawda. Może w taki sposób kończy się znajomość Billa i Leny?
OdpowiedzUsuńSwoją drogą czemu taki krótki odc. :( Mam nadzieję, że następny będzie dłuższy i pojawi się jak najszybciej ; ) Pozdrawiam.
PS. Zdradzisz może czy masz już dalsze plany jeśli chodzi o pisanie?
Pozdrawiam
Tajemnicza
Nie będę bardziej oryginalna,także tego... :D
OdpowiedzUsuńŻE COOO?! Jak to on ją oddaje!? Nie wierzę, no! Normalnie nie wierzę! To się nie może tak skończyć! JA i pewnie jeszcze kilka osób się ze mną zgadza! Mam nadzieję, że jak Lena wyjdzie ze szpitala to sprawa się wyjaśni...
No i podłączam się do pytania wyżej. Masz już jakieś plany co do nowego opowiadania?
Ja pierdut ;/ to że pojechał teraz a wytłumaczenie nie łaska ? ;PP
OdpowiedzUsuńMam nadzieje że jednak będzie jakieś wytłumaczenie czemu zrobił taka nie inaczej
Dupek.
OdpowiedzUsuń