No i nadszedł koniec. Dziwna sprawa.
><><><><><><><><><><><
Ubrana w
czarną bluzę, należącą do kogoś innego, zbyt dużą dla mnie, jasne jeansowe
rurki i trampki, przemierzałam uczelnię, konwersując zaciekle z Katariną tuż
obok mnie – jak zwykle w sukience, tym razem beżowej – próbując udać, że wcale
nie widziałam tych spojrzeń, które były rzucane w moją stronę już od ponad
dwóch miesięcy, odkąd zespół bliźniaków znów wrócił do formy i wydali singiel.
Wszystko nagle potoczyło się dziwnie szybko, zostałam opuszczona, bo mój facet
poleciał do Europy na promocję nadchodzącego albumu, a wtedy nagle okazało się,
że gdzieś po internecie krążyły moje i Katariny zdjęcia i tak na pstryknięcie
palców stałyśmy się gorącym towarem do oglądania jak zwierzęta w klatce.
Dzisiaj jeszcze dodatkowo przyciągałam uwagę, bo miałam na sobie bluzę Billa,
która wciąż pachniała jego perfumami. Co prawda to było trochę oszustwo, bo po
prostu kazałam mu owe perfumy zostawić, bym mogła udawać, że wcale tak dawno
nie wyjechał i że ten zapach utrzymuje się od momentu wyjazdu. Ale nie, ja
zdążyłam ją już osiem razy wyprać.
Ciężko mi było
uwierzyć w to, jak to wszystko się skończyło, bo gdzieś na tyłach świadomości,
zdawałam sobie sprawę, że jak by to dziwnie nie brzmiało, ja spotykałam się z
kimś, kto mnie wcześniej kupił i robił mi krzywdę. Ale za każdym razem, gdy o
tym myślałam, musiałam przyznać, że miałam wyjątkowo piękną umiejętność
wybaczania, przez co nawet mi nie przeszkadzało to, że czasami obce osoby
zahaczały mnie na mieście, by spytać nie tylko o Billa, ale także o Harry’ego.
Gdyby tylko ktokolwiek z tych ludzi wiedział, jak bardzo mroczna historia się
za tym kryła, uznaliby mnie za wariatkę. Ale to nie było wszystko ważne.
Jedyne, co się liczyło to to, że byłam szczęśliwa, nawet gdy siedziałyśmy same
z Katariną w domu. Obie przeniosłyśmy się do innego kampusu, by nie musieć
dojeżdżać z Santa Monica do San Diego. W zamian jeździłyśmy do Los Angeles, co
miałyśmy prawie o rzut oszczepem. Rodzice Kat mieli odrobinę problemu z tym, że
ich córka wyprowadziła się do kogoś, o kim nigdy nie słyszeli i kogo nigdy nie
widzieli, więc Tom musiał zostać im przedstawiony. Ja nie utrzymywałam żadnych
kontaktów ze swoją rodziną, ale mi to nie przeszkadzało. Wysłali mi tylko
życzenia na Boże Narodzenie, choć nie odwdzięczyłam się tym samym, a tak to nie
odzywali się do mnie już w ogóle. Może po prostu nie dojrzałam do tego
wszystkiego. I to wcale nie była kwestia wybaczenia, bo wybaczyłam im już
dawno... Po prostu przypominali mi o złych czasach i nie mogłam na nich patrzeć
i nie widzieć tego. Nie rozpoznawałam w nich swoich własnych rodziców,
widziałam kogoś kompletnie obcego. Ale to też nie było ważne, bo Kat i
bliźniaki stali się moją rodziną zastępczą i sprawowali się lepiej, niż ich
poprzednicy.
- I chcieli
nas porównać do zespołu Stylesa, rozumiesz to? Wiedziałem, że chodziło im o
ciebie, ale tak się wkurwiłem, że byłem bliski zamordowania ich wzrokiem.
Kocham wywiady za to, że pytają cię o coś, a musisz mówić zupełnie co innego i
jedyne, co możesz zrobić, żeby ich wszystkich podburzyć, to wbijać im szpile,
kiedy nie widzą.
Siedziałam po
turecku w sypialni na wielkim i cholernie pustym łóżku, opierając głowę o rękę
i patrzyłam na zbulwersowaną twarz Billa na ekranie mojego laptopa i nie
wiedzieć czemu, chciało mi się śmiać. Niełatwo było się oderwać od przeszłości,
ale dziwnym sposobem wszyscy funkcjonowaliśmy całkiem przyzwoicie.
Oprócz tej
pani, którą miała na imię „Zazdrość”.
- Tęsknię za
tobą. – wymruczałam, a jego wzrok natychmiast złagodniał. Tak samo jak ja
zdawał się siedzieć na łóżku i ostatnimi czasy to była jedyna forma widzenia
siebie. Już od ponad miesiąca. Na szczęście nie było to tak trudne jak wtedy,
kiedy wiedziałam, że nie wróci. Ale tym razem było inaczej.
- Jeszcze
tylko pięć dni i będę z powrotem. Trochę zmęczony, ale będziesz mogła zrobić ze
mnie jakiś użytek. – odparł, unosząc ręce w geście poddania, a ja zaczęłam się
śmiać. – Będziesz mogła mnie związać i wykorzystywać, aż ci się znudzi. Albo aż
mi baterie padną. – dodał po chwili zamyślenia, a ja wyszczerzyłam zęby, dając
mu do zrozumienia, że prędzej padnie z wycieńczenia, niż się nim znudzę.
- Zainwestuj w
energetyki, chłopcze. – uniosłam sugestywnie brwi, przez co Bill się roześmiał.
- Hej, wiesz,
że pierwszy raz w życiu jestem w Londynie i nie mam problemów z brytyjskim? –
zmienił temat, a ja spojrzałam na niego krzywo. Jak zwykle debile mieli problem
z tym, żeby nas zrozumieć. Dobrze, że nie wyzbyłam się tego na rzecz
amerykańskiego. Przynajmniej mogłam im robić na złość. – Specjalnie dla nas
próbują mówić wolno i wyraźnie, a wtedy z Tomem mówimy „możecie mówić
normalnie, nasze kobiety stąd są i mówią czasami naprawdę...” – urwał, gdy
zobaczył moją minę. – Kocham ciebie i twój akcent, mała. – dodał szybko i
musiałam przyznać, że ten człowiek doskonale wiedział, co miał mówić i kiedy,
bo poczułam, że automatycznie mięknie mi serce. – I mówię poważnie. – nawet nie
musiał tego dodawać, bo widziałam to na całej jego twarzy. Potrzeba, by go
pocałować i przytulić stała się tak uciążliwa, że zaczęły mnie świerzbić ręce.
- A ja kocham
ciebie, a twój akcent już nieszczególnie... – powiedziałam, szczerząc się, a on
prychnął. – I mówię poważnie. – sparodiowałam go i oboje się zaśmieliśmy. –
Żartuję. – uśmiechnęłam się lekko, choć wiedziałam, że on to wiedział i
spojrzałam na zegarek w rogu ekranu. – Powinieneś chyba iść spać, skoro masz
sesję z samego rana. – zauważyłam, a gdy on spojrzał gdzieś w bok, westchnął
głęboko. U niego było już dawno po północy, a pewnie będzie musiał wstać po
siódmej maksymalnie. Zgubiłam poczucie czasu, ile już rozmawialiśmy.
- Odezwę się
jutro, okej? – przetarł twarz i ziewnął. Skinęłam głową, próbując nastawić się
do tego wszystkiego bardziej optymistycznie. Bo przecież... – Jeszcze tylko
pięć dni. – powtórzył, a mi zrobiło się dziwnie lżej. To już mniej, niż
tydzień. Mniej, niż te wszystkie dni, które już minęły. To nieważne, że potem
znowu wyjedzie, bo zawsze wróci. A wtedy uśmiechnę się, podbiegnę do niego,
wtulę się w to najseksowniejsze ciało na tym globie i pocałuję gorące usta,
witając go w domu. – Kocham cię. – wyszeptał, a gdy odpowiedziałam tym samym,
pomachał mi w kamerkę i się rozłączył. Zatrzasnęłam laptopa, oddychając
głęboko.
Jeszcze tylko
pięć dni.
><><><><><><><><><><><><><
Jak zwykle nie mam żadnego konkretnego przemówienia na sam koniec, bo jak zwykle nie mam nic do powiedzenia. Mam nadzieję, że się podobało i, jeśli dalej chcecie się ze mną męczyć, zapraszam na:
Not So Love Letters
Not So Love Letters
A tak w ogóle to mam tylko taką małą prośbę. Wiem, że połowa z Was jest tak samo leniwa jak ja, ale jeden raz proszę Was, by każdy z czytających zostawił komentarz chociażby o treści "AKUKU", bądź "CZYTAŁAM".
Dziękuję za uwagę, spotykamy się w najbliższym czasie na kolejnym blogu z prologiem!
Adios Bitchachos!
Mówisz "AKUKU" bądź "CZYTAŁAM ?
OdpowiedzUsuńTo to więc AKUKU, i czekam na prolog na drugim blogu ;D
A ja nie napiszę ani "AKUKU" ani "CZYTAŁAM" będę wredna ;D Jezu mam łzy w ocach, że to już koniec DPM . Ja chcę 2 serię, ale z drugiej strony nie mogę się doczekać nowego opowiadania.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Tajemnicza.
Nie mogę uwierzyć, że to już koniec. Wracam z uczelni, sprawdzam czy jest nowy rozdział i jeśli jest to czytam- ten mały ,,rytuał" stał się tak naturalny, że ciężko mi się będzie przyzwyczaić, że to koniec historii Leny. Nie jestem jakimś mięczakiem, ale trochę rozczulił mnie ten Twój epilog, no i muzykę świetnie dobrałaś. Cholera, ja naprawdę będę tęsknić za Leną, Billem o kilku twarzach, Katariną i Tomem, który okazał się świetnym przyjacielem. Pomijam tego bubka Harrego, bo za nim chyba nikt nie zatęskni, ale nie ma co się dziwić.
OdpowiedzUsuńCiężko mi będzie przyzwyczaić się do nowego opowiadania. A Tobie mam nadzieję, że nie będzie ciężko przebić tej historii, masz swój styl pisania, a reszta może tylko zazdrościć.
Chyba już na zawszę pozostanę Twoją wierną czytelniczką, dopóki piszesz, ja czytam.
Edyta
Dobra, kazałaś napisać to ja napiszę, choć miałam to zrobić wcześniej. I muszę Ci powiedzieć, że nienawidzę Cię za to, że tak uzależniłaś mnie od tego opowiadania! Jest CU-DO-WNE! Ale od początku...
OdpowiedzUsuńTrzy miesiące temu na nowo odkryłam zespół Tokio Hotel i po miesiącu tak się w to wkręciłam, że zaczęłam szukać jakichś opowiadań, ale wszystkie były naiwne, dziecinne, a styl pisania... JAKI STYL?! Raczej jego brak. -,- Dałam sobie spokój, ale jakiś tydzień temu trafiłam na tego bloga i momentalnie zakochałam się w Billu-psychopacie, zrównoważonym Tomie, bezpośredniej Katarinie i kryjącej się ze swoimi uczuciami Lenie, choć na samym początku miałam ochotę jej przyłożyć. Strasznie mnie irytowała! Jednak z rozdziału na rozdział zyskiwała w moich oczach i nić sympatii, którą ją darzyłam, powoli się wydłużała. Osobiście miałam pewne wątpliwości, co do 1D. Ich piosenki wpadają w ucho i da się ich nawet lubić, tylko to po prostu nie jest muzyka, której słucham na co dzień. Jednak oni byli tylko na drugim planie, a do tego wnieśli w opowiadanie dość ciekawe wątki. Jezu, do dziś mam przed oczami groteskowy widok Hazzy z pistoletem w dłoni i psychozą w oczach!
Epilog ścisnął mi serce, choć nie miałabym nic przeciwko drobnej narracji Kat, ale jest super. ♥
Z niecierpliwością czekam na nowe opowiadanie, które będę mogła komentować na bieżąco. Raczej nie dasz żadnej wskazówki, ale spodziewam się czegoś naprawdę dobrego, bo styl masz genialny, a rzadko się spotykam z czymś naprawdę dobrym. :D
Kari. xx
hmmm czytałam i akuku :) cóż mam napisać jak zawsze świetny blog, epilog cudny i do przeczytania na nowym blogu :)
OdpowiedzUsuńwitam i dziękuje za ten piękny prezent jak dla mnie bo dziś mam urodziny ;) wspaniały odcinek i szkoda ze to koniec :( czekam za to na prolog na drugim blogu ;)
OdpowiedzUsuńCóż, skoro ładnie prosisz, niech i tak będzie. W zasadzie jestem - że tak z buta powiem - z Tobą od opowiadania Past comes to present, ale jakoś nie po drodze było mi z pisaniem komentarza. Także: witam, dziękuję, czekam i chcę więcej ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Mysterious Reader
Wiem, że około 3/4 rozdziałów nie komentowałam na blogu, ale to przez fakt, że wszystkie dostawałam z co najmniej tygodniowym wyprzedzeniem i chociaż na gadu-gadu starałam się pisać bardzo "wymowne" "komentarze" na końcu i tak wychodziło jajko. Plus to, że jestem wyjekurwabiście leniwa jeśli o to chodzi.
OdpowiedzUsuńAle przechodząc do rzeczy. (Od razu mówię, wybacz, może mi nie do końca wyjść taki komentarz jaki chciałabym aby wyszedł)
Dobrze wiesz, że od samego początku, kiedy powiedziałaś mi o swoim pomyśle, trzymałam kciuki za tą historię. Fakt, ze jestem rozdarta na pół, stojąc między T., a L. dodatkowo sprawił, że pokochałam tą opowieść.
Psychiczny Kaulitz, który chciał mieć Lenę dla siebie, żeby przelać swoje uczucia w nieco egoistyczny sposób, ale chciał tego. Harry, który był obłąkany, dosłownie, Katarina, która nie jest aż tak twarda na jaką wygląda (dziwna sprawa. To wydaje się być takie... No wiesz, znajome). Tom, który poszukuje własnego szczęścia, Louis alias ten, który nie wie czego chce od życia i skacze z kwiatka na kwiatek, myśląc, że dzięki temu wiecznie będzie młody i Lena. Lena, która boi się prawie wszystkiego co się rusza, ale udaje, że tak nie jest. Każdy jej wewnętrzny monolog, był... Brakuje mi słowa by to określić. Wiem jaka miała być, wiem jaka jest.
W piękny sposób pokazałaś jak miłość i w tym wypadku seks potrafią człowieka zmienić. Nagle stała się odważna, silna. Mimo zagubienia, które przyszło po tym jak mężczyzna jej życia zostawił ją, ocknęła się w końcu i stanęła na nogi, a potem książę z bajki cudownie ją odnalazł. A właściwie po prostu wpadł do niej, bo sam nie mógł przed sobą przestać ukrywać tego, jak bardzo zadurzony jest w tej osóbce.
Brakowało mi większej ilości wątków z Kat, ale o tym już wiesz, chociaż jak zwykle się powtórzę. Tak, zdecydowanie więcej wątków Kat. Ona wydaje mi się, że była równie ciekawą postacią co Bill, jednakże nie było kiedy i jak pokazać tego... A szkoda.
I to jaki był Tom, jakiego wykreowałaś. To chyba jedna z tych wielu twarzy starszego z braci, którą kocham całą sobą. Zresztą... co w tym dziwnego?
Wiem, że historia o Norze, będzie równie wspaniała. I to nie tak, że podniosłaś sobie poprzeczkę tym projektem. Poziom cały czas jest tak samo wysoki i dobry. Po prostu wzbogaciłaś słownik. To dużo zrobiło swojego.
Buziaczki, Skarbie. I trzymam kciuki (ty wiesz za co).
Postaram się być bardziej na bieżąco z Norą i komentować ją z większą częstotliwością niż to.
Jestem z Ciebie dumna, Annie.
Twoja młodsza siostra, przyjaciółka, wierna czytelniczka, złakniona każdego Twego słowa.
Margo.
Akuku! Czytałam, zresztą jak każde twoje opowiadanie od czasu pl-de-com ;) Czekam na twój następny projekt! Pozdrawiam ;)
OdpowiedzUsuńNo i czemu zawsze kończysz opowiadania w najlepszym momencie? To nie fair. :C Czytałam am-bound-to-you i miałam to samo wrażenie. Do tego opowiadania z początku ciężko było mi się przyzwyczaić, przeszkadzał mi ten wizerunek Billa, ale w końcu pokochałam tę historię. Z pewnością będę czytać kolejnego bloga i mam jedną jedyną prośbę: nie kończ go tak szybko! Pozdrawiam - anonimowa czytelniczka ;))
OdpowiedzUsuńNie wiem co napisać;P dobrze wiedzieć, że wszystko zakończyło się happy endem, a jednak czuję też jakiś smutek, bo przywiązałam się do tego opowiadania;) ahh dziękuję za te opowiadanie i oczywiście czekam na kolejne;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
D.
Nie wiem, co mogę ci tu napisać. Mam wrażenie, że w poprzednich komentarzach wyraziłam wszystko, co chciałam xD
OdpowiedzUsuńPolubiłam Lenę. Zmieniła się, z dziewczyny stała się kobietą i to nie byle jaką, bo kobietą Billa Kaulitza - zakochanego psychopaty. Zyskała mnóstwo odwagi i pewności siebie, ale ma w sobie coś, co Bill najwyraźniej uwielbia. On stał się osobą, która zaopiekowała się nią, pokochała ją, pokazała kierunek i prowadzi ją przez życie. Chociaż, może już nie prowadzi. Ale nadal jest, trzyma za rękę. A Lena chyba od początku kogoś takiego potrzebowała. Faceta, przed którym nie będzie musiała udawać silnej, przy którym nie tyle przyzna się do swoich słabości, co się ich pozbędzie.
Kat też nie jest taka znowu najgorsza. Też się zgubiła. Swoim przyjazdem do willi Kaulitów zaburzyła mi obraz idealnego domu psychopatów, który do dziś wspominam z sentymentem xD Gdyby nie jej akcja ratunkowa pewnie szybciej bym ją polubiła. Tom, tak samo jak i Bill, choć w mniej pokrętny sposób, stał się bohaterem. Uwolnił ją od toksycznej znajomości z Louisem, który niszczył ją bardziej z każdym kolejnym spotkaniem.
Cholera, szkoda no. Chciałabym jeszcze o nich poczytać. Bo przecież Kaulitz nie może być aż taki idealny. Ani jeden, ani drugi.
Nie mogę doczekać się poznania Nory, która też musi być ciekawą personą xD
I po raz ostatni, pozdrawiam xD
Czytałam i nie mogę uwierzyć, że to już koniec tej historii..;(
OdpowiedzUsuńNa szczęście nie przestajesz pisać, więc nadal będę mogła czytać Twoje wspaniałe opo :).
Nie mogę uwierzyć, że to koniec! No po prostu nie mogę! Będzie mi brakować zaglądania tutaj codziennie i sprawdzania czy już jest nowy odcinek :( Ale fakt, faktem dalszy opis ich życia mógłby się zrobić nudny. Chociaż zastanawia mnie co zrobi Lena za te pięć dni z naszym (znowu) wokalistą :D
OdpowiedzUsuńOczywiście czekam na twoje nowe opowiadanie ;) I z czystym sumieniem stwierdzam, że jesteś chyba moją ulubioną autorką :)
CZEKAM,CZEKAM I POZDRAWIAM ;)
To był chyba najsłodszy odcinek jaki tu miał miejsce. Aż mi się łezka w oku zakreciła jak zobaczylam ze to epilog. Masakra zaraz sie chyba rozbecze, wróciłam z uczelni jestem po dwoch egzaminach i musze sie jeszcze rozstac z ukochanym opowiadaniem , który tak bardzo odrywał mnie od rzeczywistosci .Wielbie Ciebie i Twoja prace . Czekam na kolejne opowiadanie na ten prolog i na twoja ksiazke jak wydasz. Pozdrawiam Shindi
OdpowiedzUsuńNie, to nie koniec! :(
OdpowiedzUsuńKurde, to było jedno z najlepszych opowiadań, jakie czytałam! PIĘKNE!
I tak na koniec podsumuję troszkę: dzięki Tobie przekonałam się do opowiadań z treścią erotyczną xD Powinnaś być z siebie dumna, bo nigdy takowych nie lubiłam :D
Pokazałaś mi takiego brutalnego samca alfa (czytaj: Bill), który podoba mi się bardziej niż ten misiowaty puszek okruszek ;3
I pokazałaś taką piękną, miłosną historię (tutaj pomijam te wszystkie odcinki.. wiadomo jakie xD), która... kurde! Cholernie mi się podobała!
I.... nie... nie będę płakać.
Epilog był taki... IDEALNY.
Nie, nie będę płakać.
Chlip...
Czekam na prolog! Mam nadzieję, że nie każesz długo na niego czekać.
Czytałam i będę czytać już zawsze Twoje opowiadania. Masz pisać ciągle i nigdy nie przestawać! Dużo weny :*
Pozdrawiam.
I nie napiszę już, że czekam na kolejny odcinek... Ale czekam na prolog drugiej historii ^^
AKUKU ! :D
OdpowiedzUsuńJuż tęsknie za tymi orgiami :D
OdpowiedzUsuńeh.
Nie tylko czytałam. Kochałam.
Czytałam ;)
OdpowiedzUsuńUgh... i koniec. Smuteczek :( Miałam napisać komentarza już na wykładzie, ale nie udało mi się. xD Kocham takiego Billa <3 Jeszcze żeby wrócił do Leny i miodzio xD Ogólnie... w sumie nie wiem, co powiedzieć. haha xD Smutno mi, że to koniec jest...
OdpowiedzUsuńCZEKAM na prolog na nowym blogu ;D
BuŹka! ;*
Słodki epilog, jednakże brakuje mi w nim czegoś... Nie zrozum mnie źle, bo wszystko jest porządku, po prostu odczuwam jakiś nieokreślony brak, ale w związku z tym, że jest nieokreślony przejdę do meritum: Twoje opowiadanie (mocno erotyczne) jest jedyne w swoim rodzaju. Stworzyłaś koncepcję (zdecydowanie niebanalną) i bardzo konsekwentnie, krok po kroku, ją zrealizowałaś (tak w ogóle to niezwykle podziwiam częstotliwość dodawania notek - ja nie jest taka "płodna" - masz może jakąś receptę?). Lena - wulkan emocjonalny - jest jedną z najlepiej napisanych postaci jakie miałam przyjemność przeczytać, a z kolei Bill - despota, erotoman i finalnie normalny, czuły, kochający facet - i jego wspaniała przemiana, którą wymusił na sobie za pomocą Leny to niemalże cud, bo kiedy wracam myślami do pierwszych odcinków i zachować Billa to jakakolwiek przemiana wydawała się niemożliwa, a tu proszę - Lena wkroczyła do akcji i ba! Bill jest już nową osobą, normalną, uwolnioną od "cudownej" Emilie. Pokazał w tej historii jak wielką siłę ma miłość, jak potrafi zmienić człowieka (na szczęście na lepsze!), jego osobowość, dać mu siłę i tchnąć w niego życie. Jestem dumna, że mogłam to czytać i kończę z nadzieją, że twoja "płodność" nie zniknie.
OdpowiedzUsuńŚciska i do kolejnego przeczytania.
Jak "AKUKU" to "AKUKU" :P
OdpowiedzUsuń@Horankyyy
Czytam czytałam i jestem załamana, że już koniec :'( Jak zawsze bo czytam Cię od zawsze :D Myślałam, że nic dzisiaj nie dodasz a Ty jak zwykle mnie zaskoczyłaś. Dziękuje. Lece na nowego bloga :*
OdpowiedzUsuńCorineConnor
To takie dziwne, że już koniec, a jednocześnie, kiedy spojrzę na ilość czasu jaką spędziłam na czytaniu, wydaje się tak długo.
OdpowiedzUsuńUwielbiam Cię za to, że Twoje historie kończą się szczęśliwie. Nie ważne jak bardzo źle jest w trakcie, zawsze oczekuję na happy end i nigdy się nie zawodzę. Tak jak i tym razem. Dziękuję Ci za czas poświęcony na pisanie i publikowanie :).
Pozdrawiam i zabieram się za nowego bloga :D.
Witaj nominowałam cię do Liebster Award. Więcej informacji szukaj tu:
OdpowiedzUsuńhttp://feelings-smother.blogspot.com/2014/03/liebster-award.html
Ściskam i do przeczytania ;)
Przeczytałam Twoje opowiadania- 2 zakonczone (to i am bound to you) i jestem w trakcie czytania shelter.
OdpowiedzUsuńMuszę Ci powiedzieć, że wszytsko co bym napisała już zostało Ci powiedziane więc raczej nie zrobi to na tobie żadnego wrażenia. Twój talent jest przeogromny, wyobraźnia nie zna granic, umiejętność kreowania 'fikcyjnej rzeczywistości' jest wyjątkowa, zdolnosć kreowania postaci niepowtarzalna.
Mam jedną prośbę- napisz scenariusz do mojego życia, będę zaszczycona mogąc grać główną rolę.
P.S. Żałuję tylko, że nie mogę przeczytać shelter dopiero po tym jk je zakończyłaś, tylko muszę czekać na kolejne odcinki, nie mogąc ich nawet skomentować. I z jednej strony chciałabym, żebyś dodawała je jak najcześciej, a z drugiej wiem, że wtedy ta przygoda się szybciej skonczy.
A czy rozpocznie się nowa? Kto wie, kto wie..
xo xo
gossip girl
Oj dziękuję! <3 Co prawda wciąż nie mogę patrzeć na am-bound-to-you, bo to, jak to napisałam i opisałam, mnie przeraża, ale mimo wszystko dziękuję :) I zrobiło na mnie wrażenie, choć nie ze wszystkim się zgadzam o.O A co do Sheltera, to usunęłam możliwość komentowania przez anonimowych czytelników, bo w przeciwieństwie do tego, co niektórzy myślą, to to, co niektórzy byli mi skorzy napisać, a raczej sposób, w jaki odnosili się do mnie i do innych czytelników, negatywnie wpływało na moje pisanie, na humor i to nie tylko mój, a tego nie akceptuję. Zawsze jednak zapraszam na FB, TT, bądź na Aska, tam jestem dostępna w razie jakichś niejasności, czy po prostu w razie potrzeby wypowiedzenia się na jakikolwiek temat :) I nowa przygoda na pewno się rozpocznie. Nie umiem żyć bez pisania.
UsuńPozdrawiam!
Przeczytałam całe opowiadanie :)
OdpowiedzUsuńNie znam Cię, a już uwielbiam :D Piszesz jakbyś czytała mi w myślach. Tyle, że ja nie umiałabym swoich myśli przelać na "papier". A Ty robisz to perfekcyjnie :D
Pozdrawiam i mam nadzieje, że będę mogła kupić jakąś Twoją książkę ;)
Akuku. Czytałam.
OdpowiedzUsuńW sumie to do 4 ileś czytałam. Zostało mi kilka rozdziałów, ale zasnęłam. Oczy mnie piekły. Obudziłam się o 8. I właśnie przeczytałam. Zajebiste. Pozdrawian .
UsuńHhahah AKUKU XD Świetne opowiadanie.Tyle łez i tyle śmiania się do monitora nie zapewniło mi żadne opowiadanie.Suuuuuuuper.Kocham kocham i jeszcze raz kocham.Mam nadzieję,że coś jeszcze będziesz pisać ;)
OdpowiedzUsuńCzytałam i muszę przyznać, że jest to jedno z moich ulubionych opowiadań, jeśli nie ulubione :)
OdpowiedzUsuńKomentarz vol. 2 lub 4 *-*
OdpowiedzUsuń27 lutego 2015r. 21:00 - w tej chwili moje spojrzenie na "literaturę" blogową zmieniło się o 180 stopni. Powróciłam do czytanie FFTH po paru latach i spośród wszystkich jakie znalazłam wybrałam to twoje na początek. I wiesz co? Nie chce już czytać żadnego innego. Twoje mi w zupełności wystarczy :) Choć przyznam, że początkowe rozdziały jakoś mnie nie wciągnęły, tak jednak kolejne to był narkotyk. Totalna używka. Musiałam czytać dalej i dalej xD I tak mijały minuty, później godziny a ja ciągle nie wierzyłam w to co czytam. Kobieto z rozdziału na rozdział przechodziłaś samą siebie. Jest 28 lutego 2015r. 6:35 skończyłam czytać i teraz kolejną rzeczą którą zrobię to wyszukanie twoich innych dzieł/perełek. I dopiero po tym mogę iść spać :) Mam nadzieję, że twoja przygoda z pisaniem się prędko nie skończy bo to by oznaczało koniec mojej przygody z FFTH :) życzę weny i cierpliwości podczas tworzenia :) <3
Ahh i zapomniałam dodać że kocham ten syndrom Sztokholmski przejawiający się u głównej bohaterki :)
UsuńSwietna historia :)
Usuń