Miałam deal ze Sparkle, że jeśli dzisiaj skończę pisać rozdział, dodam coś tutaj. Więc tadaaam! :)
P.S. zbliżamy się już do końca. I mam nadzieję, że zachowanie Leny w tym rozdziale Was trochę pocieszy i nie będziecie się nad nią aż tak załamywać xD
><><><><><><><><><><><><><><><
Co ja robiłam?
Dlaczego go nie zatrzymywałam?
Patrzyłam z
przerażeniem na dłoń, która mnie ciągnęła do łazienki i czułam coraz większe
mdłości. Jak mogłam skończyć w taki sposób? Zawsze wiedziałam, co miałam ze sobą
począć i chociaż wiele rzeczy mnie załamywało, ja unosiłam głowę i maszerowałam
dalej przed siebie. A teraz mój były chłopak, były przyjaciel, morderca, chciał
ze mną uprawiać seks, kiedy ja byłam zaniedbana, miałam okres i co najgorsze z
tego wszystkiego – nie chciałam tego robić. Brzydziłam się go. Brzydziłam się
siebie. On mnie nawet nie pociągał w seksualny sposób i gdybym zgodziła się na
jakiekolwiek zbliżenie, sprawiłby mi ból, On nie był Billem, który jakimś cudem
sprawiał, że wystarczyło, bym na niego patrzyła. To już nawet nie chodziło o
to, że nic do Harry’ego nie czułam. Ale jak ja mogłam się na cokolwiek zgadzać,
kiedy wiedziałam, że ten człowiek był niezrównoważony psychicznie? Jak mogłam
pozwolić mu na takie coś? Bill wykopał mi grób, ale to Harry mnie tam
zakopywał. A ja sama się tam wrzuciłam.
Dlaczego nie
reagowałam? Przecież nie mogłam pozwolić na to, by znieważył moje ciało jeszcze
bardziej. Bym ja sama to zrobiła. Miałam jakąś wartość. I te słodycze musiały
coś oznaczać. Nie mogłam się poddać, by nie rozwikłać tej zagadki. Chciałam się
spotkać z Tomem. A jeśli Harry mnie wykorzysta, nie przeżyję tego. Zrezygnuję
ze wszystkiego, bo nie zniosę zbezczeszczenia samej siebie.
- Harry. –
odezwałam się, choć zbyt cicho, by mnie usłyszał. A może znowu mnie po prostu
zignorował. Znaleźliśmy się w przeklętej łazience i poczułam lodowaty skurcz
żołądka i kwas w przełyku. Było mi niedobrze i kręciło mi się w głowie. –
Harry. – spróbowałam jeszcze raz, a on odwrócił się do mnie i pierwszy raz
ujrzałam w jego oczach coś, co kompletnie mi się nie spodobało. Oczy, usta,
jego cała twarz wyglądała jak twarz szaleńca. Uśmiechał się w
niezidentyfikowany sposób, a oczy błyszczały nienaturalnie. Przyciągnął mnie do
siebie, znów składając na moich ustach pocałunek. Jak miałam to rozegrać? Jak
miałam sprawić, by nigdy więcej mnie nie dotykał? By nigdy więcej mnie nie
nachodził? Co miałam zrobić, by nie próbował zabić już ani jednej osoby? Bałam
się. – Nie. – odsunęłam go od siebie, choć on trzymał mnie za nadgarstki. To
musiała być misja samobójcza. Jeśli poprzednia była udana, ta też była skazana
na powodzenie w ujrzeniu śmierci, prawda?
- Lena, wiesz,
że będzie dobrze. – puścił moje ręce, by ściągnąć z siebie koszulkę, a ja w tym
samym momencie cofnęłam się o dwa kroki. Musiałam zacząć myśleć, jeśli chciałam
to dobrze rozegrać. Nie mogłam rzucać się w ramiona kogoś, kogo się brzydziłam
tylko dlatego, że byłam sama. – Lena?...
- Nie. –
potrząsnęłam głową, robiąc kolejny krok do tyłu. Stanęłam w progu łazienki,
próbując zakryć się ramionami. Nie podobał mi się jego potworny wzrok skanujący
każdy cal nagiej skóry. Ja za to widziałam mięśnie jego rąk i nie wiedziałam,
co zrobić, by nie użył ich przeciw mnie. Jak bardzo szalona byłam, że
zadawałam się z mordercą? – Harry, to się nie uda. – wyrzuciłam drżącym głosem,
nie wiedząc, skąd nagle wziął się we mnie bunt. Doskonale zdawałam sobie za to
sprawę, że jeśli nie zareaguję teraz... Nawet nie chciałam myśleć, co by było
później. Zawartość żołądka, którą miałam prawie w gardle, mówiła sama za
siebie. Jeśli nie mogłam mieć Billa, nie chciałam być z nikim. Szczególnie z
Harrym.
Parsknął
śmiechem i zanim się zorientowałam, był przy mnie z powrotem, trzymając mnie za
ręce. Zadrżałam i przełknęłam głośno ślinę, próbując zignorować narastającą
panikę. Nie mogłam się dać ponieść, bo całkowicie stracę nad tym wszystkim
kontrolę, a, do cholery, nie miałam jej przez ponad miesiąc. To nieważne, że
chciałam się skulić i płakać i oddać się, by mieć spokój.
- Skarbie, o
czym ty mówisz? Przecież zrobiliśmy wszystko, by być razem. To musi się udać. Musi, rozumiesz? – spojrzał na mnie z
naciskiem i spuściłam wzrok, wciąż kręcąc głową. – Nie możesz po prostu
zrezygnować po tym, co ja dla ciebie
robię! – wydusił podniesionym głosem, a ja zamknęłam oczy, by nie widzieć jego
twarzy, ani jego całego. Nie mogłam dać się zastraszyć. Musiałam walczyć.
Musiałam.
- Nie możesz
być aż takim szaleńcem, by myśleć, że zabijanie ludzi sprawi, że będę twoja. –
wyszeptałam i zacisnęłam wargi, nie potrafiąc opanować dreszczy. Czułam, że
byłam blada z przerażenia, a jego palce wpiły się w moje dłonie, aż syknęłam z
bólu. On jednak nic sobie z tego nie robił, a ja zaczęłam się zastanawiać, czy
nie powinnam zacząć krzyczeć, by matka zadzwoniła na policję. Jak miałam z tego
wybrnąć? Jeśli wplątałabym w to władze, wydałoby się, że byłam kupiona, a nie
chciałam usadzić bliźniaków, bo zapewne obaj by znaleźli się w więzieniu, a na
pewno Bill. Musiałam to zrobić inaczej. Tylko jak?...
- Nie mówisz
poważnie. Myślałem, że mi wybaczyłaś. – usłyszałam jego chłodny ton i
znieruchomiałam. To było tak absurdalne, że ledwo w to wierzyłam. Jak ja mogłam
znaleźć się w tak popieprzonej sytuacji?!
- Harry, jak
można komuś wybaczyć morderstwa, do cholery? – otworzyłam oczy i spojrzałam z
determinacją, która wydała mi się równie surrealistyczna co ten moment, na
chłopaka, który nie chciał mnie puścić, a moje dłonie bolały coraz
bardziej. Patrzył na mnie z
przymrużonymi oczyma, jakby zaczynał się na mnie wściekać, a ja nie mogłam się
wyrwać, bo palce na moich rękach zostawiały czerwone ślady. Stanowczość.
Musiałam go stanowczo odrzucić, by zrezygnował. I jakimś cudem nie dać sobie
zrobić krzywdy.
- Ja tobie
wybaczyłbym wszystkie błędy. Wybaczyłem ci Kaulitza. – odpowiedział gorzko, a
ja poczułam, że moje policzki zaczynają się rumienić. To było niczym cholernie
błędne koło. I on zwalił winę na mnie.
Jakbym ja była winna temu, że on musiał takie rzeczy robić. Jakby... Zacisnęłam
z powrotem powieki, czując, że zbierają się pod nimi gorące łzy. – Wybaczyłem
ci, że poszłaś z nim do łóżka, że mnie zdradziłaś. Wybaczyłem ci, bo chcę,
żebyśmy byli szczęśliwi. Dlaczego ty nie umiesz zrobić tego samego?
Każde jedno
słowo wbijało mi sztylet między żebra. Z lewej i prawej strony. Od góry i od
dołu. Szmata. Byłam szmatą i on mi to właśnie wypominał.
- Harry, ja
nie dam rady. – powiedziałam płaczliwie i łzy spłynęły po moich policzkach. –
Nie chcę, żebyś mi to wybaczał i ja nie wybaczę tobie, to nie ma szans...
- Nie! –
zaoponował, przyciągając mnie za ręce tak, że zderzyłam się z jego klatką
piersiową, aż zachłysnęłam się powietrzem. – Nie mów takich rzeczy, nie po to
cię od niego uwalniałem!
- Kiedy ja
wcale tego nie chciałam! – wykrzyczałam i otworzyłam szeroko oczy, gdy tylko
zdałam sobie sprawę z tego, co powiedziałam. – Kurwa, to... – pisnęłam, gdy
nagle puścił moje dłonie i złapał mnie za ramiona, by przycisnąć mnie do
framugi drzwi, aż wydałam z siebie okrzyk bólu, gdy moje plecy zderzyły się z
drewnem.
- Więc cała
twoja miłość do mnie była tylko jednym wielkim kłamstwem i przy pierwszej
lepszej okazji wpakowałaś się jakiemuś fiutowi do łóżka, by cię wyruchał, tak?
– wycedził, a gdy ja spróbowałam się wyrwać, on docisnął mnie swoim ciałem, aż
odebrał mi na chwilę dech. – Odpowiedz! – ryknął mi prosto w twarz. Z moich ust
wyrwał się szloch i, gdy potrząsnęłam głową, odmawiając współpracy, on nagle tak
po prostu strzelił dłonią w mój policzek, aż moja głowa samoczynnie odbiła się
w drugą stronę i ból rozgorzał ogniem. – Odpowiedz! – powtórzył, nic nie robiąc
sobie z tego, że całkowicie zalałam się łzami.
- Harry, puść
mnie!... – załkałam, nie panując już kompletnie nad strachem, który objął mnie
całą. Drżałam z przerażenia, a moje ciało co chwilę dygotało od płaczu i nie
mogłam przestać.
- Nie, do
kurwy nędzy! Nie możesz tak po prostu się wymigać od odpowiedzialności za to,
co mi zrobiłaś!
- Ja nic ci
nie zrobiłam! Nie kazałam ci dla mnie zabijać! Nie kazałam...! Puść mnie!...
- Powinienem
odebrać, co moje. – oznajmił mi niespodziewanie niskim i lodowatym głosem, a ja
znieruchomiałam i poderwałam głowę, by na niego spojrzeć. Wpatrywał się we mnie
tym przerażającym spojrzeniem i zakwiliłam cicho, znów potrząsając głową.
- Harry, nie,
nie chcesz tego robić, nie...
- Nigdy mnie
nie kochałaś, prawda? – wydyszał, pochylając się nade mną. Jego usta powiodły
po moich, i poczułam, że uśmiecha się sardonicznie. – Tyle czasu mąciłaś mi w
głowie, dawałaś mi sygnały, próbowałaś mnie skusić, a teraz nie próbujesz się
nawet wyprzeć, że lubisz się pieprzyć z Kaulitzem. Wszystkie te lata,
wszystkie... – językiem przeniósł się na mój pulsujący z bólu policzek,
zlizując spływające łzy. – Byłem twoim najlepszym przyjacielem i kimś, na kim ci niby zależało i wystarczyło, by ktoś się pojawił, by mi cię odebrał
na pstryknięcie palców. Myślisz, że nie wiedziałem, co robię? Jesteś za łatwa.
Nikt nie potrafi cię utrzymać, bo chcesz wszystkich. Jesteś pierwszorzędną
szmatą, Lena. A ja wciąż cię kurewsko kocham. Wciąż... – nie mogłam tego
słuchać. Nie zgadzałam się. To był tylko Bill. Tylko on działał na mnie w taki
sposób. Nie skakałam na boki. Nigdy wcześniej. Jak mógł mi mówić takie rzeczy?
Jak?...
- Nieprawda.
Nieprawda, Harry, ty...
- On cię
wyrzucił, mała dziwko. Przyjęłaś mnie z otwartymi rękoma, a teraz nie chcesz mi
dać tego, na co sobie zasłużyłem za to upokorzenie. Nie wiesz nawet, co ja
przez ciebie przeszedłem. A potem dowiedziałem się, że gdy ja wyrywałem sobie
włosy z nerwów, gdy wychodziłem z siebie, by cię znaleźć, ty pierdoliłaś się z
nim na wszystkie możliwe sposoby. Bo tak było, prawda? Było ci z nim dobrze,
co?
- Przestań,
nie chcesz tego...
- Oczywiście,
że chcę to usłyszeć. Chcę usłyszeć, że przyznajesz się do tego, jaką dziwką
jesteś. No dalej. Dalej, powiedz mi. – podjudzał mnie, a ja zupełnie nie
rozumiałam, do czego on zmierzał. A moje usta poruszały się zupełnie bez mojej
wiedzy. Byłam tak sparaliżowana strachem, że robiłam dokładnie to, co on chciał.
- Tak. –
odparłam, pociągając nosem. – Tak, było mi z nim dobrze. Fenomenalnie dobrze. I
tak, nie kochałam cię. I tak, jestem szmatą. I tak, kocham jego. A teraz możesz
zrobić ze mną co zechcesz, bo ty wcale mnie nie kochasz, a po prostu chcesz
mnie mieć na wyłączność. – spojrzałam na niego beznamiętnie, podczas gdy jego
twarz zaczerwieniła się w furii, za którą za chwilę prawdopodobnie oberwę. – Gdybyś
mnie kochał, zrobiłbyś coś wcześniej, gdybyś mnie kochał, chciałbyś mojego
szczęścia, nieważne, jak kurewsko by to bolało. Masz obsesję i jesteś chory,
Harry.
- Nie! – znowu
docisnął mnie do framugi, ale mi już było wszystko jedno. – Nie masz prawa mnie
tak traktować, nie masz!
- Gdybyś mnie
kochał, nie uderzyłbyś mnie. – dodałam, a on nagle oderwał się ode mnie, dysząc
ciężko. Nie rozumiałam, o co chodziło. To tak, jakby za wszelką cenę chciał mi
pokazać, że jego uczucia były prawdziwe. – Gdybyś mnie kochał, nie chciałbyś
zabić osoby, którą ja kocham. Gdybyś mnie kochał, nie chciałbyś mnie zgwałcić.
Gdybyś mnie kochał, zauważyłbyś, w jakim jestem stanie po powrocie tutaj! Nie
jestem tylko porcelanową lalką, którą można się bawić, bo mam swoje własne
uczucia! – uniosłam się, rozcierając obolały policzek. Harry patrzył na mnie
wielkimi oczyma, jakby nagle coś do niego dotarło. Ale ja miałam wszystko
gdzieś. – Więc zabij mnie, albo nie zbliżaj się do mnie nigdy więcej,
rozumiesz?! Rozumiesz?! – nie
przejmowałam się tym, że moja matka na dole mogła wszystko usłyszeć. Ale
właśnie wtedy do mnie dotarło, że gdyby miał mnie teraz zamordować, musiałby
zrobić to także z matką, by nie było świadków. I musiałby zatuszować ślady,
których było zbyt dużo. Miałam go w garści.
- Lena, ja...
– zaczął drżącym głosem, ale ja już zdecydowałam i nie miałam zamiaru wracać do
tematu. Nie miałam zamiaru mu się poddawać. Nigdy więcej.
- Nigdy mnie
nie kochałeś! Tak naprawdę to cieszę się, że Bill mnie kupił, bo dzięki niemu
wreszcie otworzyłam oczy i nie chcę cię więcej widzieć! – schyliłam się, by
podnieść jego koszulkę i rzuciłam wcisnęłam ją w jego ręce, które drżały
jeszcze bardziej, niż moje. – Nie chcę cię tu! Nie chcę cię w moim życiu! Jak
po tym wszystkim możesz zwalać winę na mnie?! Wynoś się! – wskazałam palcem na
wyjście i starłam zamaszyście łzy z twarzy. – Wynoś się! – wrzasnęłam
piskliwie, a Harry drgnął gwałtownie. – Wynoś się! Niewinne osoby musiały
ucierpieć przez twoje obsesję! Ja cierpię przez twoją obsesję! I jeśli w
jakkolwiek sposób cię interesuję, trzymaj się ode mnie z daleka do swojej
pieprzonej, zasranej śmierci, Styles! Nienawidzę cię!
I pierwszy raz
zrozumiałam, jak to było, gdy żywiło się do kogoś tak negatywne i męczące
uczucie. I pierwszy raz poczułam jego smak. Choć na chwilę.
-
Przepraszam... – wyszeptał, przez co ledwo go zrozumiałam. Ale to już mnie nie
obchodziło. Nic mnie nie obchodziło prócz osoby, która była ponad dwieście mil
stąd i miała czelność mnie nie chcieć i wysyłać mi czekoladki.
- Mam to
gdzieś. – wycedziłam i Styles w końcu zrobił krok w stronę wyjścia. Stanął w
progu łazienki, gdzie ja stałam i spojrzał na mnie z bólem. Dopiero wtedy
zobaczyłam, że z jego oczu spływały łzy. Łzy. Harry Styles płakał przeze mnie,
jakbym zrobiła mu większą krzywdę, niż on mi. Rozmasowywałam sobie nadgarstki,
czując ogarniające mnie nagle zmęczenie. Tak to się miało skończyć? Wieloletnia
przyjaźń, pierwszy chłopak, do którego poczułam coś więcej, niż zauroczenie,
ale mniej, niż prawdziwa miłość. Wciąż mi na nim zależało, ale jak na osobie,
która była mi bliska. Zawsze był obok, ale zupełnie z innych pobudek, niż
myślałam. Nie powinno mi być nawet przykro, że tak go potraktowałam, biorąc pod
uwagę te wszystkie kłamstwa. I to, że kilkukrotnie mnie dzisiaj obraził. To nie
ja zabijałam. Ja nie byłabym w stanie odebrać Emilie życia za to, że Bill
kochał ją, nie mnie. Choć to bolało. – Louis i reszta ci pomogą z tego wyjść. –
mruknęłam tylko, odwracając od niego wzrok. Nie mogłam tego znieść.
Nienawidziłam krzywdzić innych, a on sprawił, że jakaś część mnie zaczęła go
nienawidzić. Chciałam, by to się skończyło raz na zawsze.
Harry uniósł
rękę i automatycznie odsunęłam głowę, myśląc, że znowu będzie chciał mnie
uderzyć, ale on tylko pogłaskał mój policzek, uśmiechając się słabo.
- Nie wierzę,
że uda mi się bez ciebie żyć, Lena, ale najwyraźniej tobie będzie się lepiej
żyło beze mnie. – powiedział i zniknęło ciepło jego dłoni i ciepło jego ciała.
Harry Styles opuścił pokój. A potem opuścił dom. A potem opuścił mnie
całkowicie. Nie wiem, jak długo stałam, gapiąc się tępo na drzwi, które się za
nim zamknęły. I nie wiem, jak długo siedziałam na zimnych kafelkach,
rozpaczając nad tym, że utraciłam go bezpowrotnie.
Czasami było tak, że robiło się rzeczy, które były poprawne, a im więcej czasu mijało, tym
bardziej bardziej zaczynało się żałować swojego postępowania. Na początku uznawało się to za coś właściwego, a potem nagle wszystko było źle. Z każdym dniem
czułam się coraz gorzej i wszystkie niemiłe wspomnienia zacierały się, tworząc
paskudną mozaikę czegoś, z czego można było wywnioskować tylko to, jak
obrzydliwie się zachowałam. Nie było nikogo, kto by mi przyznał rację, lub
suszył głowę, więc zaczęło mi się zdawać, że postąpiłam jak szmata, wyrzucając
ze swojego życia Harry’ego. Katarina widziała się ze mną kilka godzin dziennie,
podczas których udawałam, że wszystko było w porządku, ale nie było.
Wiedziałam, że zareagowałam na Stylesa tak gwałtownie, bo miałam okres i
wiedziałam, że może przez niego coś wyolbrzymiłam. Znowu czułam potrzebę
przebywania poza domem, bo łazienka i pokój przypominały mi o moim uczynku.
Wszystko spieprzyłam. Zostało mi tylko złudne poczucie posiadania Katariny jako
przyjaciółki. Nic więcej. W żalu zjadłam całe pudełko czekoladek, następnego
dnia wszystkie muffinki. I tak schudłam, więc nie widziałam powodu, by się
hamować. Gdy okres w końcu mi się skończył, postanowiłam spróbować się w
jakikolwiek sposób ogarnąć, bo nie mogłam już na siebie patrzeć. Znalazłam w
internecie kosmetyczkę, która zajmowała się mną w domu Kaulitzów. Specjalnie
dla niej straciłam kilka godzin drogi, by dotrzeć do Venice, przy czym
dowiedziałam się, że odchodzi za niecały miesiąc na urlop macierzyński i
zrobiło mi się jeszcze gorzej na myśl, że każdy był szczęśliwy, tylko ja nie. Potem
odwiedziłam ponoć jedną z najlepszych fryzjerek i podcięłam włosy, robiąc
ombre. Musiałam być stuknięta, ale po tym wszystkim poczułam się jakoś lżej i
lepiej. To nie było tak, że nagle byłam kimś innym z wyglądu. Raczej tak,
jakbym porzuciła starą siebie, by rozpocząć nowy rozdział. Musiałam zacząć żyć
i to już nie było ważne, czy pieprzone czekoladki i muffinki miały jakąś
zakamuflowaną wiadomość dla mnie, nieważne było to, że tęskniłam za Tomem.
Jeszcze niecałe dwa miesiące i powrócę na studia i poświęcę się temu, co
jeszcze nigdy mnie nie zawiodło i zawsze przynosiło mi ulgę w odrywaniu się od
rzeczywistości – sztuce. Byłam zbyt zmęczona tym wszystkim i już nadszedł czas,
by pokonać swoją słabą stronę osobowości. Wątpiłam, by kiedykolwiek udało mi
się przestać czuć do Billa to, co czułam, ale mogłam spróbować to uczynić czymś
swoim. Czymś, co byłoby częścią mnie; częścią, która by nie dominowała, ale
była czymś stałym. To mogło wywoływać uśmiech na mojej twarzy. Mogło sprawić,
że stanę się lepszym człowiekiem chociażby dla samej siebie, bo w końcu
zrobiłam wszystko, co mogłam, by uleczyć Billa, osobę, która była tak
zapadnięta w bagnie, że było widać tylko palce. Może Emilie się zmieniła tak
samo jak on i teraz pasowali do siebie jak ulał? Może taka była moja rola –
pomoc i odejście w cień? Może teraz, gdy znowu zaczął pisać teksty, reaktywuje
swój zespół i wróci na swoje miejsce, na scenę wśród świateł reflektorów?
Miałby wszystko – brata, ukochaną i muzykę. Może nie byłam warta Billa, ale
kogoś innego z pewnością, prawda? Może uda mi się znaleźć kogoś, kto nie
wyzwoli we mnie aż tak dużo uczuć, ale może chociaż połowę z nich?
Z tymi myślami
wzięłam się za porządkowanie swojego życia. Przebrałam się w czarną bokserkę i
szare dresy, spięłam włosy w kitkę na czubku głowy i najpierw postanowiłam wyrzucić
puste opakowania po słodyczach, których żal mi było się pozbyć z jakiejś
głupiej ckliwości. Opróżniłam walizkę i schowałam ją na strych, by nie
przypominała mi o niepotrzebnych rzeczach. Ustanowiłam sobie wysoką poprzeczkę,
bo nie chciałam wymazać przeszłości i wspomnień z nią związanych, lecz po
prostu nauczyć się z nimi żyć. Miałam zbyt wiele do zaoferowania, by tak po
prostu legnąć w gruzach. Przeszłam więcej, niż przeciętny człowiek, więc byłam
silniejsza, niż obecne niepowodzenie.
Na szczęście dla
mnie matka pojechała na zakupy, a ojciec do pracy, więc nikt nie miał jak się
przyczepić do tego, co robiłam, a nagle napadło mnie, by posprzątać każdy kąt
domu, by oczyścić go z niepotrzebnych rzeczy. Spaliłam umowę, którą znalazłam w
salonie. Spaliłam wszystkie zdjęcia, nawet na nie nie patrząc. Wiedziałam, że być może były tam jakieś informacje na temat tego, co takiego ukrywali moi rodzice, że
musieli się zgodzić na sprzedaż, ale nie chciałam wiedzieć więcej. W momencie,
gdy dowiedziałam się, co takiego uczynił Harry, doszłam do wniosku, że zbyt
duża wiedza czasami boli bardziej, niż jakakolwiek tajemnica. Nie chciałam psuć
tego, co było kruche i zdecydowanie zbyt delikatne, by narzucać na to zbyt
wiele ciężaru. Wiedziałam, że w każdym momencie mogłam się nagle załamać i znów
wrócić do punktu wyjścia.
Myłam właśnie naczynia, zastanawiając się, dlaczego nie wzięłam swojego iPoda i nie zamknęłam się w świecie muzyki, gdy w domu rozległ się dźwięk dzwonka do drzwi. Zmarszczyłam czoło, patrząc na zegarek ścienny w kuchni, gdzie aktualnie się znajdowałam i zmarszczyłam czoło. Było po jedenastej, kto był na tyle upośledzony, by mi przeszkadzać w sprzątaniu? Pewnie jakiś gość od ojca, oni zawsze mieli wyczucie czasu. Albo jeden współpracownik, który był tak głupi, że czasami nie rozumiałam, jakim cudem mógł obracać się w takiej korporacji. Zbyt często się u nas pojawiał, bo wydawało mu się, że mógł ojca zastać w domu, kiedy prawdopodobnie kilkanaście razy minął się z nim w firmie. Totalny bezsens. No i koniec końców to nie mogła być Katarina, bo wczoraj mówiła, że będzie nocować u Toma. Westchnęłam, przewracając oczami i wytarłam mokre dłonie w ręcznik, przyklejając do ust uśmiech, którym witałam potencjalnych gości. Niepokojąca myśl przemknęła mi przez głowę i na chwilę zwątpiłam, by zareagować na dzwonek. A co, jeśli to Harry? Odetchnęłam powoli. Nic nie szkodzi, przecież mogłam spojrzeć przez okno w drzwiach, nie musiałam od razu nikogo wpuszczać. Wygładziłam dresy, choć było to raczej odruchem bezwarunkowym, niż w jakikolwiek sposób konieczny i dziarsko ruszyłam do przedpokoju, by skonfrontować się z przybyłym gościem. Zmrużyłam oczy, próbując rozszyfrować osobę stojącą przed drzwiami, ale z daleka nie byłam w stanie ją rozpoznać. Dopiero dwa kroki przed drzwiami moje oczy rozwarły się, a serce podeszło mi do gardła, dudniąc boleśnie. Nie mogłam się mylić. Wiedziałam, że nie mogłam się mylić, choć połowa twarzy była zakryta ray-banami. Zachłysnęłam się powietrzem, natychmiast powstrzymując się od przekręcenia gałki. Stałam jak wryta, choć doskonale zdawałam sobie sprawę, że mnie zobaczył i na mnie patrzył. Poczułam, że robi mi się gorąco i niedobrze od nadmiaru emocji i szalejących motylków w brzuchu. Co on tu robił? Co on tu, do kurwy nędzy, robił po takim czasie?!...
Myłam właśnie naczynia, zastanawiając się, dlaczego nie wzięłam swojego iPoda i nie zamknęłam się w świecie muzyki, gdy w domu rozległ się dźwięk dzwonka do drzwi. Zmarszczyłam czoło, patrząc na zegarek ścienny w kuchni, gdzie aktualnie się znajdowałam i zmarszczyłam czoło. Było po jedenastej, kto był na tyle upośledzony, by mi przeszkadzać w sprzątaniu? Pewnie jakiś gość od ojca, oni zawsze mieli wyczucie czasu. Albo jeden współpracownik, który był tak głupi, że czasami nie rozumiałam, jakim cudem mógł obracać się w takiej korporacji. Zbyt często się u nas pojawiał, bo wydawało mu się, że mógł ojca zastać w domu, kiedy prawdopodobnie kilkanaście razy minął się z nim w firmie. Totalny bezsens. No i koniec końców to nie mogła być Katarina, bo wczoraj mówiła, że będzie nocować u Toma. Westchnęłam, przewracając oczami i wytarłam mokre dłonie w ręcznik, przyklejając do ust uśmiech, którym witałam potencjalnych gości. Niepokojąca myśl przemknęła mi przez głowę i na chwilę zwątpiłam, by zareagować na dzwonek. A co, jeśli to Harry? Odetchnęłam powoli. Nic nie szkodzi, przecież mogłam spojrzeć przez okno w drzwiach, nie musiałam od razu nikogo wpuszczać. Wygładziłam dresy, choć było to raczej odruchem bezwarunkowym, niż w jakikolwiek sposób konieczny i dziarsko ruszyłam do przedpokoju, by skonfrontować się z przybyłym gościem. Zmrużyłam oczy, próbując rozszyfrować osobę stojącą przed drzwiami, ale z daleka nie byłam w stanie ją rozpoznać. Dopiero dwa kroki przed drzwiami moje oczy rozwarły się, a serce podeszło mi do gardła, dudniąc boleśnie. Nie mogłam się mylić. Wiedziałam, że nie mogłam się mylić, choć połowa twarzy była zakryta ray-banami. Zachłysnęłam się powietrzem, natychmiast powstrzymując się od przekręcenia gałki. Stałam jak wryta, choć doskonale zdawałam sobie sprawę, że mnie zobaczył i na mnie patrzył. Poczułam, że robi mi się gorąco i niedobrze od nadmiaru emocji i szalejących motylków w brzuchu. Co on tu robił? Co on tu, do kurwy nędzy, robił po takim czasie?!...
Wiedziałam, że
nie powinnam mu była otwierać, ale nie mogłam tego nie zrobić. Chciałam go
zobaczyć. Może chciał zrobić żart, może chciał mi wręczyć zaproszenie na ślub,
wszystko jedno. Chciałam zobaczyć, w co był ubrany i czy pachniał tak samo jak
zawsze. Chciałam usłyszeć jego głos i gdy dotarło do mnie, jak cholernie za nim
tęskniłam, nie ogarnęłam, że moja dłoń samoczynnie przekręciła gałkę i
pociągnęła za nią, aż buchnęło we mnie ciepłe powietrze i te absolutnie
fenomenalne męskie perfumy, których używał nie kto inny jak Bill Kaulitz, z
którym właśnie stanęłam twarzą w twarz.
No taaa, Harry ją ,,uwolnił". Wielki, wielki bohater. Nie wziął tylko pod uwagę, że ona go nie kocha. Dobrze, że Lena w końcu się ogarnęła i powzięła jakieś kroki, by jednak nie doszło do tego gwałtu. Ale jedno muszę mu przyznać, podziwiam jego determinację:D Ona go nie chce, a on i tak próbuje.
OdpowiedzUsuńPodobało mi się również to, że Lena w końcu postarała się zacząć żyć. Fryzjer i te sprawy...
I patrzcie, patrzcie kto się zjawił. Pan Kaulitz, jak miło pana widzieć:/ Tylko dlaczego dopiero teraz? Pewnie wyjaśni się w kolejnym rozdziale. Czekam z niecierpliwością!
PS. Nie mów, że Styles się zabije. Tego bym nie zniosła i padła ze śmiechu:D Stać go na taki dramatyzm?
Pozdrawiam Edyta
KOCHAM CIĘ ZA TEN ROZDZIAŁ!
OdpowiedzUsuńWybaczam wszystko, co zrobiłaś z Leną po tym, jak Kaulitz ją wywalił z domu! Wybaczam tego skretyniałego Harry'ego, który chciał ją zgwałcić i uderzył! Wybaczam Ci, bo sprowadziłaś superbohatera!
Myślałam, że zdechnę, kiedy nadrabiałam te rozdziały. Za dużo zaległości, zdecydowanie. Za co przepraszam, proszę o pokutę i rozgrzeszenie :D
Świetny ten rozdział i mam nadzieję, że mnie nie rozczarujesz i będzie ten happy end! Musi być! Kaulitz przeprosi, powie, że ma Emilie w dupie i będzie cacy, prawda? ^^ A Lena mu jeszcze podziękuje za słodycze :D
Nie zepsuj mi wizji, a ją upiększ :D
Pozdrawiam i czekam na następny rozdział! :D
Teraz będę umierać aż do następnego rozdziału, który mam nadzieję pojawi się szybko, bo obawiam się o swoje zdrowie psychiczne, które i tak nie jest w najlepszej formie ;).
OdpowiedzUsuńJestem dumna z Leny, że w końcu postawiła się Harry'emu. Okres czy nie, dobrze zrobiła. I to źle, ale po tych kilku ostatnich rozdziałach nie lubię Harry'ego jeszcze bardziej.
I wiedziałam,jak tylko przeczytałam o dzwonku do drzwi, wiedziałam, że to Kaulitz. Po prostu to musiał być on.
Mam nadzieję, że się nie rozczaruję i będę mogła przeczytać zakończenie, które będzie szczęśliwe, bo naprawdę takiego potrzebuję.
Pozdrawiam ;).
Oł :D któż to :D Pan Kaulitz ;/ a ciekawe co to za powód jego pojawienia się tu .... Daj kolejny odc ja chce wiedzieć !! a Harry niech spiernicza gdzie wlezie on nie był wart niczego
OdpowiedzUsuńDobra, teraz już wszystko będzie dobrze xD Choć sądziłam, że to będzie nieco bardziej spektakularne xD
OdpowiedzUsuńAle właściwie tak jest dobrze. Taki kochany Bill <3 hahaha xD
Może lepiej nic więcej nie mówię, bo jeszcze się okaże, że wyjdzie z niego ten podły dupek, którego poznaliśmy na początku opowiadania xD
I tak go kocham! :D
To poczucie, że opowiadanie się kończy, każe mi zacząć podsumowania, ale na to mam chyba jeszcze czas xD
Lubię Lenę, ale i tak wolę Billa i dlatego nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału, w którym on (mam nadzieję!) weźmie udział xD
Pójdą do łóżka? ;>
Choć łóżko w ich wypadku może oznaczać dowolne miejsce w jej domu, więc chyba źle zadałam pytanie xD
Swoją drogą ciekawe, jak Bill bez niej wytrzymał...
Dobra, może lepiej w to nie wnikać.
A! I szkoda mi Harrego. No cholera, jestem zbyt miękka i empatyczna, nienawidzę gnoja, a i tak mi go szkoda xD
Ok, to byłoby na tyle.
Pozdrawiam :)
Emmm... I w końcu ksiaze na koniu mechanicznym sie pojawil xD
OdpowiedzUsuńTroche mu zajelo to dotarcie na miejsce ^ ^
I jestem dumna z Lenki! W koncu zebrala sie w sobie i wygarnela temu chlystkowi co i jak. Zgaduje, ze pralinki mialy tu bardzo wielkii wplyw na reakcje dziewczyny. Cos jak lodowaty kubel wody xDD Kaulitz sie postaral... A zgaduje, ze on jakos tam sie wsliznal i zostawil lakocie dziewczynie :D
A! I sama bym zjadla kiedys takiego chomara...mniaaammm.
Ide do kolejnego rozdzialu :D
No, no. Szalony Harry i Lena, która w końcu nauczyła się, jak mu się przeciwstawić. I dobrze, że zniknął. Mam nadzieję, że już nie wróci! xD Cieszę się, że Lana wzięła się za siebie i postanowiła się ogarnąć i żyć dalej. xD To naprawdę pocieszające ^.^ Ale ostatni motyw mnie normalnie zszokował! Bill <3 Alleluja! xD
OdpowiedzUsuńLecę czytać następny ^.^
BuŹka! ;*