Pomyślałam sobie, że wstawię nowy rozdział, zanim pójdę do pracy, żeby sobie jakoś umilić początek weekendu i może i Wam ów "Chapter III" przypadnie do gustu ^ ^
Dziękuję za wszystkie komentarze, bo na początku naprawdę miałam mieszane uczucia co do tego opowiadania, ale może wcale nie jest takie tragiczne. Niemniej jednak, pomijając rozdział V, ten obecnie jest moim ulubionym, bo trochę się tu wyjaśnia xD
Zapraszam!
><><><><><><><><><><><
Mimo, że od spotkania minęło prawie dziesięć minut, ja wciąż trzęsłam się jak osika, mrugając szybko szeroko otwartymi oczyma. Czy ja się wpakowałam w coś, o czym nie miałam pojęcia? Byłam święcie przekonana, że tego faceta już gdzieś widziałam, ale... ale gdzie?! Może wcześniej też go widziałam gdzieś w jakimś klubie. To by miało sens. Tylko dlaczego on zachowywał się tak.. poufale Nie, to nawet nie było w połowie adekwatne słowo. Nie dość, że zachowywał się tak, jakby mnie dobrze znał, to jeszcze tak, jakby miał do mnie jakieś... jakieś prawo i jakby... Boże, miałam pustkę w głowie. Huczało tak, że aż bolało.
Rozgorączkowana, chwyciłam drżącą dłonią telefon i wybrałam numer Katariny, od razu włączając na głośnik. Musiałam się komuś wygadać, bo inaczej na pewno zwariuję.
- Co tam, babe? – usłyszałam i wydałam z siebie nieartykułowany dźwięk, nie za bardzo wiedząc od czego zacząć. – Słucham? Bo chyba nie zrozumiałam.
Strzeliłam sobie z otwartej dłoni w czoło i jęknęłam głośno z bólu. Czułam się tak, jakbym miała jakiś atak histerii. I być może rzeczywiście tak było, bo moje obecne zachowanie nie świadczyło o mnie jak o zdrowej osobie.
- Ten facet. – wydyszałam ze zgrozą. Chciałam odpalić silnik i wrócić do domu, ale doszłam do wniosku, że jeszcze bym kogoś na drodze zabiła, nie mówiąc już o sobie. Ten pomysł zdecydowanie nie zaliczał się do tych, którymi mogłabym się poszczycić.
- Jaki facet? – spytała po chwili ciszy, a ja z rezygnacją przywaliłam głową w kierownicę. Jeszcze trochę i mój mózg eksploduje. Co tu się, do cholery, działo?!...
- Ten tajemniczo i seksownie dziwny!
- O! Ten facet! – znowu chwila ciszy, zanim ogarnęła, co do niej powiedziałam. – Znowu go spotkałaś?! – ryknęła mi do telefonu, aż głośniczek zatrzeszczał. Moje milczenie odpowiedziało chyba samo za siebie. Głowa zaczęła mnie boleć i czułam się wybitnie wybita z rytmu. Musiałam jakoś ogarnąć, co to wszystko miało znaczyć, no bo przecież... – Ale gdzie?! Jak?! Co się stało?!
Więc opowiedziałam jej pokrótce najpierw pierwsze spotkanie, a potem drugie, wraz z moimi spostrzeżeniami dotyczącymi tego, że on brzmi, jakby mnie znał.
- Niemiec. – oświeciło mnie nagle. Akcent. On miał taki akcent. – Kat, to Niemiec. Czy my znamy jakichś Niemców?
- Nie. – zgasiła mnie, a ja przetarłam twarz, ledwo panując nad chęcią wrzeszczenia na całe gardło, byleby pozbyć się tego zdenerwowania wewnątrz, które panoszyło się i puszyło niczym najbardziej narcystyczny narcyz, jaki kiedykolwiek miał czelność powstać. – Czyli w skrócie... Jakiś Niemiec cię śledzi i podrywa, tak?
- Nie. – potrząsnęłam głową, choć ona i tak nie mogła tego zobaczyć. – On mnie nie podrywa. –
zagryzłam wargę, zdając sobie sprawę, jak idiotycznie to wszystko brzmi. – To wygląda tak... jakby... jakbym była jego własnością i jakby sprawdzał, co robię, kiedy nikt inny mnie nie nadzoruje i... – urwałam. Nawet w moich uszach to brzmiało tak, jakby to był jakiś...
- Psychol! Lena, musisz zadzwonić na policję!
- Kiedy ja nawet nie wiem, jak on się nazywa i skąd się urwał! – zaoponowałam, nie do końca rozumiejąc, czemu coś wewnątrz mnie stanowczo się nie zgadzało na posadzenie tego faceta za kratkami. Ja chyba naprawdę miałam nierówno pod sufitem. – To nawet nie jest napastowanie, bo on... – i znowu przywaliłam głową w kierownicę, nie ogarniając swojego popieprzonego umysłu.
- Czy ty mi próbujesz powiedzieć, że mimo tego, że jesteś z Harrym, nie przeszkadza ci, że jakiś niemiecki psychol cię podrywa?
- Nie podrywa mnie!
- No to jeszcze gorzej! Sama powiedziałaś, że się zachowuje tak, jakby miał do ciebie prawo! Weź!... No weź się ogarnij i sama mi powiedz, co ty w ogóle chcesz i co ty robisz, bo ja nie wiem! Kobieto! – głośnik trzeszczał tak mocno, że zaczęłam się obawiać o swój telefon. Pal licho moje uszy. – Ty sama nie wiesz, czego ty chcesz! Ale żeby się napalać na jakiegoś obcego niemieckiego psychola?!
- Katarina, wcale mi nie pomagasz!
- Bo Louis przyleciał!
Och. A to ciekawe.
Sprawa między nimi nie należała do prostych i chyba była jeszcze bardziej zawiła, niż ta między mną, a Harrym. Kat spotykała się z Louisem przez kilka miesięcy i między nimi była tak cholernie elektryzująca chemia, że człowiek by pomyślał, że raz, że nigdy nie opuszczą łóżka, a dwa, że nigdy się nie rozstaną. No a potem pojawiła się Eleanor i dosłownie wszystko spieprzyła. Od tego momentu moje relacje z Danielem zmieniły się na delikatnie mówiąc „chłodne”, bo dupek zwyczajnie rzucił moją przyjaciółkę dla tego pluszowego misia, który pewnie dupy porządnie nie potrafi dawać, dlatego za każdym razem, gdy Kat i Louis są w jednym pomieszczeniu, gdzie nikogo prócz nich nie ma, dzieją się różne dziwne rzeczy, które łączą się ze słowami „och!”, „ach!”, „mocniej”, „szybciej” i „nienawidzę cię!”. I niejednokrotnie słyszałam, jak Kat mówiła, że musi z tym skończyć, ale na samym gadaniu się kończyło, gdy tylko Louis znowu się pojawiał. Nie rozumiałam jej fascynacji, ale znowu ona nie rozumiała, dlaczego kocham Harry’ego, więc nie poruszałyśmy za często tematu, w którym ich imiona się w jakikolwiek sposób łączyły.
- I? – zaryzykowałam, choć nie byłam przekonana do tego, by słuchać o tym, jak to znowu go zwymyślała od sukinsynów i równie podobnych epitetów tylko po to, by wylądować w jego łóżku, krzycząc zupełnie inne rzeczy. Choć z tego, co mi mówiła, to czasami niewiele się to różniło. Tak czy siak, chyba nie chciałam tego słuchać.
- I jestem zdezorientowana. – odparła powoli. – Nie sądzisz chyba, że przyleciał na twoje urodziny?
Mimowolnie parsknęłam śmiechem. Tak, jasne. Louis Tomlinson przyleciałby po to, żeby złożyć mi życzenia po tym, jak mu przyłożyłam w mordę. Taa, na pewno.
- Nie bardzo.
- No właśnie! Jak mi powie, że ta suka jest w ciąży, to mu chyba łeb ukręcę! – prychnęła i oczami wyobraźni zobaczyłam jej morderczy wzrok, który, nie wiedzieć czemu, mnie rozbawił. – Albo inną część ciała i wtedy już żadną inną dziewczynę nie zadowoli. Ani nawet siebie, o.
A ja oczywiście byłam bardzo monotematyczna i i tak myślałam o tym facecie, którego spotkałam w Albertonsie. Kurwa mać, miałam chłopaka, a myślałam zupełnie o kim innym! Co było ze mną nie tak?!
- Katarina, coś tu śmierdzi. – oznajmiłam nagle. Ostatecznie stwierdziłam, że z tym wszystkim naprawdę było coś nie w porządku, tylko nie miałam zielonego pojęcia, jak to wszystko rozwikłać.
- Pewnie Eleanor. – podsunęła moja przyjaciółka, a ja znowu strzeliłam sobie ręką w czoło. – A tak na poważnie, to nie mam pojęcia, o co może chodzić z tym świrem. Następnym razem zadzwoń na policję, okej?
Cisza w moim samochodzie była aż nazbyt wymowna. Tu nie chodziło o to, że się go nie bałam, bo było zupełnie na odwrót. I nie chodziło też o to, że facet wydawał mi się być bezpieczny, bo to też było kompletnie na odwrót. I tu ciągle powstawał jakoś zator w procesie myśleniowym.
- Lena. – usłyszałam w telefonie i westchnęłam głęboko. – Lena, to, że jakiś psychol jest seksowny, nie oznacza, że jest w pełni sił umysłowych. On naprawdę może zrobić ci krzywdę i nie wybaczyłabym sobie, gdybym na to pozwoliła. Obiecasz mi, że zadzwonisz na policję, gdy następnym razem go zobaczysz?
- Jeżeli uznam, że będzie potrzebna.
- Jesteś chora i powinnaś się leczyć. – wyburczała, a ja przewróciłam oczami. – Harry powinien cię porządnie wypieprzyć, to może przestałabyś się ślinić do jakichś obcych facetów z zespołem maniakalnych zapędów do przywłaszczania sobie prawa do jakiejś kobiety.
W domu oczywiście skończyło się porządną sprzeczką, do której i tak nie miałam siły, więc już na samym wstępie dałam sobą pomiatać. Dostało mi się za każdą drobną rzecz, której nie zrobiłam, a najgorszy opieprz i tak dostałam za malinkę, czego nie rozumiałam. Nigdy się o takie rzeczy aż tak nie czepiali, a roziskrzone oczy taty sprawiły, że moje brwi uniosły się wysoko w zaskoczeniu. To było naprawdę dziwne. Poszłam do pokoju bez kolacji ze zmarszczonym czołem, a przez sobą ciągle widziałam to jego spojrzenie. Może powinnam była pójść na psychologię, zamiast na sztukę. Wtedy byłabym w stanie rozwikłać te zagadki, które się wokół mnie potworzyły.
Dopiero, gdy moja twarz zetknęła się z poduszką, dopadło mnie zmęczenie całym tym dniem i narastającym zdenerwowaniem pomieszanym z ekscytacją. Nie chciałam o tym wszystkim myśleć, ale nie mogłam się powstrzymać, bo każda głupia myśl sama przychodziła mi do głowy i nie miałam wystarczająco dużo stanowczości, by się od niej opędzić. Ja po prostu leżałam, a mój mózg sobie pracował jak mała lokomotywa. Dziwne, że jeszcze para nie buchała mi z uszu.
Podstawowym pytaniem było, dlaczego ja właściwie bardziej byłam zainteresowana nieznajomym i tajemnicą wokół niego, niż moim chłopakiem, do którego nie napisałam ani słowa tak, jakbym go miała gdzieś. Czułam się z tym źle, ale z drugiej strony nie potrafiłam z siebie wykrzesać tego entuzjazmu, jaki mnie dopadał, gdy tylko miałam możliwość, by z nim porozmawiać. Sądziłam, że to tylko kwestia tego, że to wszystko stało się tak nagle, a ja po prostu nie potrafiłam się na to przestawić. Miałam wyrzuty sumienia, że się tak zachowywałam.
Nagły dźwięk smsa, rozproszył moje ciemne myśli i westchnęłam, wyciągając telefon spod poduszki. No i o wilku mowa, Harry napisał. Kliknęłam „otwórz wiadomość” i mimowolnie uśmiechnęłam się pod nosem, widząc „Nie mogę się doczekać jutra. Kocham cię i śnij o mnie ”. On zawsze miał fenomenalne wyczucie sytuacji. Zawsze, gdy mi było z jakiegokolwiek powodu źle, on jakimś cudem zawsze pojawiał się z tymi pieprzonymi dołeczkami w policzkach, by mnie rozbawić do łez. Jako przyjaciele dogadywaliśmy się bez żadnych zastrzeżeń. Jako przyjaciele polegaliśmy na sobie w każdych niemal niemożliwie trudnych momentach. Wspieraliśmy siebie, walczyliśmy o przyjaźń, by przetrwała.A co będzie z nami, jeśli weszliśmy na zupełnie nowy poziom znajomości?
„Tęsknię za tobą. Dobranoc.”
Czasami miałam ochotę cofnąć się do czasów, kiedy wszystko było znacznie łatwiejsze. Czasami obecne życie mnie przytłaczało, choć doskonale zdawałam sobie sprawę, że przecież inni ludzie na pewno mieli gorzej ode mnie. Może byłam egoistką. I niejednokrotnie dochodziłam do wniosku, że jednak wolałam być pokonana, niż walczyć. W tym zdecydowanie byłam gorsza, niż Katarina. To właściwie było nawet zabawne. Między nami była tak silna i ważna więź, że tak naprawdę chyba nigdy z nikim czegoś takiego nie miałam. Dokładnie pamiętam moment, kiedy się poznałyśmy. Miałam szesnaście lat, kiedy przeprowadziłam się do Londynu i przeniosłam się do nowej szkoły. Nigdy nie byłam zbyt otwarta i miałam niewielu znajomych. Tylko Harry w tamtym okresie był na tyle bliski, bym mogła się z nim dzielić moimi przemyśleniami. Ale ona mnie zobaczyła, jeszcze zanim się dowiedziała, że jestem w jej klasie. Stałam sobie jak ta sierota na środku korytarza, by znaleźć na mapce najkrótszą drogę na moje zajęcia, a ona tak po prostu przystanęła obok mnie i spytała się, gdzie chcę się dostać. A potem zaczęła się śmiać, gdy okazało się, że to ja jestem tą nową, która miała się przenieść z jakiegoś zadupia. To było dziwne. Od samego początku miałam to wrażenie, że mimo tego, że ona była naprawdę kontaktową osobą i ze wszystkimi miała poprawne relacje, potrzebowała kogoś, kto byłby tylko dla niej. Nie wiem, czy od samego początku obrała mnie sobie za cel, czy takie było nasze przeznaczenie, ale nigdy nie mogłam wyjść z podziwu, jak bardzo nasze charaktery się dopasowywały mimo wielu różnic, które mogłabym na jednym wydechu wymieniać tak długo, że pewnie zabrakłoby mi powietrza i w końcu bym zemdlała. I to było właściwie zabawne, gdy patrzyło się na mnie i na nią. Ja taka mała i krucha, ona silna na tyle, by ciągnąć i mnie i siebie. To dzięki niej postawiłam się rodzicom i poszłam na swoje wymarzone studia. To ona spięła nasze nadgarstki kajdankami, gdy dowiedziała się, że ja wyjeżdżam do Stanów, a ona zostaje. Ona była moją ochroną przed deszczem i gdyby nie ona, nie miałabym tutaj nikogo. Prócz Harry’ego, który wraz z chłopakami z zespołu wygrał X-Factora, w którym startowali, nigdy nie miałam przyjaciół. Więc może to jednak było przeznaczenie, że ona pojawiła się w tak idealnym momencie...?
Chwilowo oderwałam się od ponurych myśli i odetchnąwszy spokojnie, zrelaksowana udałam się do krainy snów.
Czy tylko ja mam coś takiego jak „świadome sny”? Takie irytujące cholerstwo, gdy zdajesz sobie sprawę, że twój sen to tylko sen, a nie rzeczywistość? Czytałam o tym kilka razy i teoretycznie to niby nie jest nic złego.
Ja się z tym nie zgadzam. Szczególnie, kiedy ja nie potrafię zmienić kierunku swojego snu i mam tę frustrującą świadomość, że gapię się na scenerię i robię rzeczy, które w prawdziwym życiu nie zrobiłabym nawet pod groźbą śmierci.
Tym razem miałam miły sen, że szamoczę się z Harrym na łóżku, by jak najszybciej zerwać z siebie ubrania, gdy nagle pojawił się ten mężczyzna, który nagabuje mnie od dwóch dni. Zastygam w bezruchu, choć Harry zupełnie nic sobie z tego nie robi i pośpiesznie rozpina moją bluzę, jakby chciał mnie rozebrać, zanim ten facet mu przeszkodzi. A potem on się przysunął do łóżka tak, że jego nogi właściwie się o nie opierały i skrzyżował ramiona, patrząc na nas z góry. Harry ciągle się do mnie dobierał, mimo że ja siedziałam na nim jak sparaliżowana. Chciałam krzyczeć, móc się wyrwać w jakikolwiek sposób, bo nie chciałam, by mężczyzna zobaczył mnie nagą, ale z moich ust nie wydobył się nawet szept. Czułam się zamknięta w swoim ciele. On ciągle na mnie patrzył i wyraźnie widziałam jego gniew. Był zły, że pozwalałam na takie rzeczy Harry’emu.
A potem mnie z niego zrzucił, złapał Hamiltona za gardło i wyciągnął go z łóżka jednym agresywnym ruchem. Patrzyłam ogłupiała, jak Harry zatacza się i wpada na szklany stolik, który pęka pod naporem jego ciała. A potem mężczyzna zaczął go dusić.
Mój własny krzyk dzwonił mi w uszach, mimo, że usta ciągle miałam zamknięte. Leżałam na łóżku jak marionetka i patrzyłam, jak obcy mężczyzna zabija mojego ukochanego. Moja świadomość wiła się w spazmach bólu i wylewała łzy, których moje oczy nie widziały. Harry nawet nie próbował walczyć. Nie zależało mu.
Obudziłam się z jego imieniem na ustach.
Już od samego rana wiedziałam, że to będzie wyjątkowo parszywy dzień. Byłam niewyspana, co za tym idzie, zmęczona i wściekła. Moja głupia psychika pogrywała sobie ze mną jak z kretynką. Nie mogłam uwierzyć, że nawet mój umysł był przeciwko mnie i zamiast odgrodzić mnie od tego psychopaty, dorzucała mi miłe obrazki psychola mordercy.
Nie zjadłam nawet śniadania, choć mama suszyła mi o to głowę. Na sam widok jedzenia, zbierało mi się na mdłości, choć nawet nie wiedziałam do końca dlaczego. Hmmm, może inaczej. Wiedziałam, dlaczego było mi niedobrze, ale nie rozumiałam, dlaczego ten głupi sen miał mi odbierać apetyt. Gdybym mogła, pokłóciłabym się sama ze sobą, potem skrzyżowała uparcie ręce i odwróciła się od siebie plecami, obrażając się na siebie. Niestety jeszcze nie miałam objawów schizofrenii, a ta w tym przypadku naprawdę by mi się przydała.
Z jabłkiem i kawą (co nie wróżyło żołądkowi nic dobrego) zabrałam się do samochodu, by z wybitnie niskim poziomem entuzjazmu pojechać na uczelnię. Miałam stuprocentową rację z beznadziejnym dniem. Dzisiaj nie miałam nawet ochoty rysować nagich modeli, kiedy zawsze miałyśmy tak wyśmienite humory z Katariną podczas tych sesji. I mimo, że Kat próbowała mnie jakoś ocucić, ja ciągle byłam nieprzytomna i wściekła. A musiałam się tego pozbyć, zanim pójdę na randkę z Harrym, bo za cholerę nie chciałam sobie psuć tak miłego wieczoru. I niestety nic nie zapowiadało, że cokolwiek miało się zmienić. W sprawie z moim fenomenalnie dobrym humorem.
- Spałaś ty w ogóle? – zagadnęła mnie po raz setny Katarina, gdy tak siedziałam zmarnowana i próbowałam odzwierciedlić ramiona modela na sztaludze. – Pewnie śniłaś o...
- No właśnie nie. – zaprzeczyłam, robiąc jeszcze bardziej grobową minę. – Harry mi napisał, żebym śniła o nim i... No i śniłam. Tylko nie tak, jakbym chciała. – dodałam, przypominając sobie, że Niemiec miał na lewym ramieniu tatuaż z nagą czarnowłosą kobietą i... whoah! Do cholery, lecz się, ty głupia, stuknięta babo z przestawionym do góry nogami umysłem! Jakim prawem zapamiętujesz tatuaże obcych facetów, a nie jesteś w stanie zapamiętać tatuaży swojego chłopaka?!
- Śniło ci się, że Harry doił krowy? I ciągał nie za te wymiona co trzeba...?
Przez chwilę patrzyłam tępo w narysowany bark i mimowolnie parsknęłam śmiechem, potrząsając głową. Boże, ona miała czasami takie popieprzone pomysły, że to się w pale nie mieściło. A człowiek się potem zastanawiał, dlaczego Lena Howard rzuca takimi dziwnymi tekstami do osób dorosłych.
- Po pierwsze, to nie mam wymion. – zauważyłam trzeźwo, a ta zachichotała, mrugając niewinnie. – A po drugie, to właściwie śniło mi się, że Niemiec mi udusił Harry’ego, bo... no.
Nie ma to jak zgasić humor jak za pstryknięciem palca.
Katarina spojrzała na mnie krzywo i uniosła brew do góry, jakby próbowała zrozumieć, co się działo pod moją kopułą. Przykro mi, kochanie. Sama tego nie wiedziałam i nie zapowiadało się, żebym kiedykolwiek to ogarnęła.
- Ciekawe, co by sennik na to powiedział...
- Pewnie to, że jestem niewyżyta seksualnie i czeka mnie szczęście u boku ukochanego. – prychnęłam i przewróciłam oczami. No co? Moje sny z reguły były bardzo monotematyczne. Jak ja sama. Kat skinęła głową, jakby brała taką możliwość pod uwagę.
- Albo musisz pójść na zakupy i kupić sobie nową parę szpilek. – podrzuciła, a ja strzeliłam sobie dłonią w czoło.
- Proszę o spokój! – usłyszałam gniewny głos pani profesor i wydęłam wargi, ukrywając się za sztalugą i
pokazałam jej bardzo obraźliwy gest.
- Dzieciak. – skwitowała Katarina i wróciła do swojego szkicu.
Byłam wypompowana i fizycznie i psychicznie, kiedy wracałam do domu i nie miałam zielonego pojęcia, co zrobić, żeby stawić się na spotkanie z Harrym w miarę znośnym stanie. W końcu mieliśmy tylko tydzień, zanim on wróci z powrotem do Anglii, więc musiałam wykorzystać ten czas maksymalnie. Może powinnam wypić więcej kawy? Albo wypić dobrego energetyka, który dałby mi porządnego kopniaka energetycznego i po którym bym się nie porzygała? Jeżeli taki w ogóle istniał. Gorsze było to, że na jutro miałam pracę domową, którą nijak nie mogłam sobie odpuścić, w związku z czym czekała mnie długa i nieprzytomna noc. Czyli jutrzejszy dzień też nie zapowiadał się najlepiej.
Stanęłam Hondą zaraz za srebrnym Range Roverem, który pewnie należał do jakichś ludzi, którzy współpracowali z moim tatą i westchnęłam ciężko. No to tyle by było ze wspólnego obiadu. Tata pewnie znowu siedzi w salonie i rozprawia na temat banków, finansów, klientach, pomysłach i innych bzdurach, których w ogóle nie rozumiałam. A szczególnie nie docierało do mnie, jak można być tym zafascynowanym tak jak on jest.
Otworzyłam drzwi do domu i wślizgnęłam się do środka, nie chcąc być zauważona. Choć z drugiej strony prawdopodobnie i tak mnie nikt nie zauważy, jeśli moje przeczucia się sprawdziły. Tata nigdy nikogo nie widział, kiedy pracował. A mama w sumie nie była lepsza, jeśli chodzi o te sprawy.
Zsunęłam ze stóp czarne baleriny w białe groszki i wzięłam je w rękę, by zanieść je do pokoju. Zmarszczyłam czoło, gdy nie doszedł mnie żaden dźwięk świadczący o jakimkolwiek gościu w salonie. Może to nie było tak całkowicie dziwne, ale mimo wszystko podejrzane. Nawet nie słyszałam mamy krzątającej się w kuchni, a pora była taka, że o tej godzinie zawsze nakładała obiad na talerze. Nawet mój nos zarejestrował, że dzisiaj gulasz.
Wzruszyłam ramionami i ruszyłam do salonu, przyklejając uroczy uśmiech na twarz, którym zawsze obdarowywałam znajomych taty, choć ta cisza zaczynała ciążyć mi na sercu. Ona była nienaturalna i obca.
Odetchnęłam niemal z ulgą, gdy dojrzałam rodziców siedzących na kanapie. Ich wygląd jednak nie przedstawiał w żaden sposób szczęścia, więc na nowo się spięłam, nie rozumiejąc, o co chodzi.
- Mamy gościa? – wskazałam palcem stronę drzwi frontowych. – Widziałam samochód... – dodałam zdawkowo, ale oni ciągle wyglądali, jakby połknęli kije golfowe. Westchnęłam, próbując w jakikolwiek sposób się rozluźnić, choć przez nich w ogóle mi to nie wychodziło. No co jest, do cholery? Zaszyli wam usta?
- Owszem, macie gościa. – usłyszałam obok siebie i wytrzeszczyłam oczy, odskakując gwałtownie, prawie wpadając na stojącą lampę w rogu. Balerinki spadły na podłogę. O mój Boże. Odwróciłam się w stronę źródła i zastygłam w bezruchu, nie wierząc, że to, co widzę, było rzeczywistością. O mój Boże. On tu był. Ten niemiecki psychol stał oparty o ścianę ze skrzyżowanymi nogami w kostkach i patrzył na mnie tak, jakby nie było w tym nic zaskakującego. I znowu miał na sobie koszulę rozpiętą tak, że znowu widziałam jego nagą skórę i znowu te wąskie spodnie i nie mogłam zrozumieć, czemu zawirowało mi przed oczami. Serce podeszło mi do gardła i poczułam, jak robi mi się nieprzyzwoicie gorąco, ledwo wytrzymując pod naporem jego beznamiętnego spojrzenia.
Uh, cholera. To musiał być sen. To musiał być sen!
Syknęłam z bólu, gdy w akcie desperacji uszczypnęłam się w przedramię. Szlag. Co robić?!
Rozejrzałam się gorączkowo w poszukiwaniu jakiejś pomocy, gdy nagle zdałam sobie sprawę, że przecież od tego byli moi rodzice. Żeby mi pomóc. Cholera! Powinnam zadzwonić na policję!
- Uspokój się. – chłodny głos sprowadził mnie chwilowo na ziemię, choć nie mogłam powstrzymać dyszenia. Zaczynałam panikować. – Takie zachowanie ci nic nie da, a z pewnością ci w żaden sposób nie pomoże.
Jak on mógł mówić takie rzeczy?! Jak mógł sądzić, że to w ogóle cokolwiek zmieni?! Boże, czy ja miałam omamy?! Czy ktoś mnie czymś naćpał?!
- Co ty tu robisz?!... – wydyszałam, nie mogąc opanować wytrzeszczania oczu. Zdawałam sobie sprawę, że wyglądałam jak paranoik, a przerażenie wyzierało ze mnie z każdej strony, ale jakoś miałam to gdzieś. świr w moim domu, do cholery!
Odwrócił się ku mnie, wciąż opierając się o ścianę tak, jakby to wcale nie był mój dom, a jego. Był tak piekielnie opanowany, że to przechodziło ludzkie pojęcie. Chyba panikowałam za siebie i za moich rodziców, którzy byli jak skamieniali. Czy oni nie rozumieli, że wpuścili do domu jakiegoś seryjnego mordercę i gwałciciela?! Co, do cholery?!
- Wybrałem cię. – oznajmił mi, jakby to miało wszystko tłumaczyć. Szkoda, że nie tłumaczyło nic, a dodatkowo sprawiło, że zaczęło mi się robić słabo. Boże, tylko nie mdlej. Nie teraz!... Co to znaczyło, że mnie wybrał?! Że będzie mnie teraz prześladować do końca życia?! Musiałam zadzwonić na policję i to już!
- Suuper... – mruknęłam, wyciągając telefon, by wybrać na klawiaturze „911”. Ale wtedy on znów się odezwał i kompletnie wybił mnie z rytmu.
- Dlatego zawiązałem z twoimi rodzicami układ.
Podniosłam na niego przerażony wzrok, ignorując drżące dłonie. Czułam, że moje serce za chwile eksploduje i umrę na oczach ich wszystkich. Może to wcale nie był zły pomysł. Miałam złe przeczucie, że czekała mnie o wiele gorsza przyszłość.
- Jaki układ...? – spytałam cicho, a moje oczy w szaleńczym tempie przesuwały się z aroganckiej twarzy Niemca na sztywne posągi, które kiedyś były moimi rodzicami. Co tu, do cholery, się działo?!
Jakim cudem...?! Jak...?! To było chore! Dlaczego oni jeszcze nie przyczynili się do zamknięcia tego psychopaty?! Dlaczego ja się na nich gapię, zamiast dzwonić na policję?!
- Kupiłem cię. – oznajmił mi nagle tak beztrosko, jakby mówił o tym, że świeci słońce, a mój telefon z łoskotem wylądował obok balerinek.
><><><><><><><><><><><
Tadaaaaaaaam! Mam nadzieję, że się podobało! ^ ^ I do następnego :D
Kobieto uwielbiam twoje opowiadania *.* I nienawidzę Cię za kończenie w takim momencie >.< Pisz szybko następny :D
OdpowiedzUsuńAAAAA! Musiałaś skończyć w takim momencie? Błagam Cię pisz szybciej!!!
OdpowiedzUsuńGENIALNY! Wreszcie coś stało się jasne .! ;D Boże czemu ty kończysz zawsze w takich momentach! Czy ja dobrze rozmuemim, że do V, czy nawet dalej masz już napisane? W takim razie ja chcę w prezencie na urodziny charper IV! (20 maja) hahah... A na poważnie to żartuję, chociaż nie obraziłabym się ; ) No nic trzeba czekać. Pozdrawiam ; )
OdpowiedzUsuńEee co?! Jak to kupił? Ja już nic nie rozumiem, ale podoba mi się to, co piszesz:D A uda mi się wysępić wcześniejszą publikację kolejnej notki? Bardzo ładnie proszę:) Doszłam do wniosku, że jako pisarka jesteś genialna!!! Już od pierwszego opowiadania jestem Twoją fanką:)
OdpowiedzUsuńPatrycja
Biedna Lena. To zakrawa na ładną paranoję w jej życiu i nie ma co się dziwić, że jest w szoku, kiedy obcy psychopata mówi jej, że kupił ją, jakby żyli we wcześniejszych stuleciach...
OdpowiedzUsuńMyślę, że znów udało Ci się stworzyć innego, wyjątkowego Billa, który nieraz nas zaskoczy. Bo o ile w poprzednich opowiadaniach zdarzało się mu być pseudo złym charakterem, o tyle teraz jest odrobinę...przerażający? ;)
Zdawkowo informuje, że kogoś kupił, a poza tym, wszystko ok ;)
I zdradziłaś się we wstępie, że kolejne odcinki są już gotowe! I jak widzę, reszta także optuje za nadprogramowym odcinkiem, także zdecydowanie muszę się przyłączyć!
Jutro dopiero niedziela, także spokojnie zmieścisz się w ramach weekendu, a my będziemy niesamowicie szczęśliwe mogąc przeczytać ciąg dalszy!
Liczę, że zmiękniesz czytając te wszystkie prośby i po raz kolejny, znów czekam na newsa, już całkiem uzależniona od tego opowiadania ;)
OMG :) zdecydowanie podoba mi się to opowiadanie!! Robi się naprawdę ciekawie. A Bill jest taki zły i mroczny awww ^^ Już nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału:D Proszę nie pozwól nam czekać zbyt długo:)
OdpowiedzUsuńD.
Hahhaha... Nie wiem czemu, ale zdanie "Wybrałem cię" kojarzy mi się z pokemonami ;D Jezusie ja chcę wiedzieć coś więcej, a teraz czekać caaały dłuuugi tydzień. czemu ty kończysz w takich momentach?! Mam cholerny niedosyt i tyle w temacie ; P
OdpowiedzUsuńEHEHEHEHEHEHEHEHEEE....''kupiłem cię" ehehehehehe DOBRE SOBIE xD
OdpowiedzUsuńa teraz po szoku odpowiednia reakcja: O ŻESZ JASNA CHOLERA!! O.O Ale że tak na poważnie?! Ty, to lepsze niż jakiś kryminał xDD POWAŻNIE. Ja se tu czytu, czytu... Lena panikuje, ma kisiel w gaciach, kisiel w mózgu.. w sumie wygląda jak galareta dr edkera i no. Potem Katarina gada swoje, Henrysio słodzi.... I BUM. Ja tam bym na jej miejscu brała dupe w troki i z prędkością światła zapieprzała do samochodu i jeszcze szybciej pędziła w chuj wie gdziem ale na pewno czym dalej od tego krwiopijcy-psychila-billosza. Że niby skąd miał jej zdjęcia i o co mu kurna chodzi? Ja nie może się wyżyć seksualnie bo żadna mu nie chce dać dupy, przez te kudły z lat 80, tylko brak kurwa mu oczojebnych leginsów, a do gej clubu nie wpuszczają nie wiadomo co z przeszczepem... to by kupił sobie dmuchaną lalę na zamówienie, tak jak jeden koleś w dr House i by miał problem z głowy :D
A nie, wyskakuje jak filip z konopi. Napastuje Lenke i pewnie coś jeszcze będzie odwalał. Tak swoją drogą, po co mu ona? xDD Tom się nie sprawdza? ;D
Hmm... KIEDY KOLEJNYYYYY? Bo mnie ciekawość zżera, co dziewczyna zrobi? a)Padnie trupem? b) da nogi do brum, brum a później do Kat? c) rzuci się na męską Barbie i go zaślini? d) rozszarpie w stanie szoku rodziców? e) kurwa nic nie zrobi? (jak wybierze punkt e, to ja jej zrobię kuku xDDD) f) spierdoli do pokoju i rozpocznie protest głodowy ?
A teraz se idę po ciasteczka, ot co :D
o kurka o_O to jest jakieś dziwne a zarazem szokujące ;D
OdpowiedzUsuń