Nie wiem do końca, czy wstawiam nowy rozdział dla Was za to, że tak prosiłyście, czy dla siebie, bo jestem wkurwiona i sfrustrowana... niemniej jednak morał ten sam - nowy rozdział pojawia się dzisiaj, zamiast dopiero za tydzień. Enjoy ^ ^
Mój mózg się
wyłączył. Albo zrobił psikusa i wytworzył mi halucynacje za te zioło, które
paliłam kilka miesięcy temu, a które nie zadziałało. Gdzieś czytałam, że
narkotyki mogą nie zadziałać, ale za to potrafią się aktywować w najmniej
spodziewanym momencie w okresie kilku lat od spożycia. Ale z drugiej strony
marihuana chyba nie była aż tak dziwnym narkotykiem, prawda? I czy owe
halucynacje nie powinny przynajmniej być śmieszne? A może były, tylko nie dla
mnie, bo nie miałam poczucia humoru? Nie, chwila. Ja miałam poczucie humoru. To
ta sytuacja nie była zabawna.
Co ja
pieprzę?...
- Słucham? –
wykrztusiłam w końcu, mrugając gwałtownie oczami. Musiałam się przesłyszeć. On
nie mógł powiedzieć tego, co mi się zdawało, że powiedział, no bo to przecież
nie ma za grosz logiki. Co z tego, że mnie nawiedza od dwóch dni. Co z tego, że
w ogóle tutaj jest. On nie mógł mnie kupić, prawda? Ludzi się nie kupuje w tych
czasach. Ludzie nie są czyimiś niewolnikami, chyba, że świadomie się na to
godzą. Nawet gdyby, to i tak nikt nikogo nie kupuje, do cholery!
Czemu moja
matka zbladła? Czemu ojciec spuścił głowę, jakby nie chciał brać udziału w tym
przedstawieniu? Czemu ten psychopata patrzy na mnie tak, jakby jego to jednak
śmieszyło?
Coś
przeskoczyło w moim żołądku, zwiastując silne mdłości. Przełknęłam ślinę.
- Słuchaj
uważnie, bo trzeci raz nie będę się powtarzał. – wymruczał leniwie i odgarnął
swoje blond włosy do tyłu, a ja ciągle gapiłam się na niego niezrozumiale. Co
było nie tak z jego twarzą i jego ciałem, że nie potrafiłam od niego oderwać
wzroku, mimo, że bredził jak postrzelony? Czy świry mają we władaniu jakąś
magię? I czemu fascynowały mnie nawet jego ręce, które wciąż miał skrzyżowane?
I czemu... och, do kurwy nędzy. Coś tu było stanowczo nie tak. Nie potrafiłam
się nawet skupić na powadze sytuacji. Moje oczy ciągle wędrowały po jego ciele
i nie potrafiły się zatrzymać, bo nie wiedziały, co mają chłonąć najbardziej.
Chłonęły wszystko. Dosłownie wszystko. O. Matko. Boska. – Kupiłem cię od twoich
drogich rodziców. – odezwał się w końcu, a ja poczułam się tak, jakby ktoś mi
wbił miecz w brzuch i radośnie przekręcił kilka razy. Fala mdłości pojawiła się
tak niespodziewanie, że byłam pewna, że zbladłam tak samo jak matka. – W
związku z tym, od dzisiaj jesteś tylko moja i będziesz robić to, czego ja od
ciebie oczekuję. Zrozumiałaś?
- Nie. –
wydusiłam, mając poważny problem z przebiciem się przez chaos w mojej głowie.
Mieliście kiedykolwiek tak wielki natłok myśli, że nie byliście w stanie
przetworzyć czegokolwiek w cokolwiek sensownego? A przy tym gapiliście się
tępo? Ja właśnie to mam. To chyba jest szok. Tak sądzę. – Ludzi się nie kupuje.
Kłamiesz. Czy ktoś może zadzwonić na policję, by go aresztowali?... – jęknęłam
i moje oczy rozszerzyły się znacznie, a na moich policzkach znowu rozgorzała
czerwień, gdy on odbił się od ściany i kilkoma krokami przemierzył przestrzeń
między nami, więżąc mnie w rogu salonu, jakby zupełnie zapomniał o tym, że
gdzieś tam siedzieli moi rodzice i patrzyli na nas. Tatuaż na piersi był zaledwie
kilkanaście centymetrów ode mnie. Do moich nozdrzy doszedł najbardziej kuszący
zapach męskich perfum, jakie kiedykolwiek miałam okazję wąchać i tym razem moja
panika osiągnęła apogeum. – Odejdź, póki
możesz i póki jeszcze...
- To nie ty
rozdajesz tu karty. – stwierdził sucho i chwycił dłonią mój podbródek, by
boleśnie zmusić mnie do konfrontacji z jego brązowymi tęczówkami, w których
błyszczał lód. O Boże. Co się ze mną działo?! Boże, co się ze mną działo, do
kurwy nędzy?! – Powiem ci w zaufaniu... – ściszył głos do szeptu i przysunął
się mnie jeszcze bliżej tak, że nasze usta niemal się o siebie ocierały.
Niemal. Byłam zbyt przerażona, by pokonać tę różnicę. – że zapłaciłem za ciebie
całkiem sporą kwotę i nie chciałbym zostać w jakikolwiek sposób wyrolowany
przez to, co kupiłem. – nigdy w życiu nie czułam takiego spięcia. W tamtym
momencie szalało we mnie wszystko, co mogło szaleć. Począwszy od stresu, przez
strach, agresję, a skończywszy na podnieceniu. Nie byłam w stanie jednoznacznie
określić, czy to, że moje ciało wręcz boleśnie pulsowało, było wynikiem tego,
że ten psychol działał na mnie nie tak, jak powinien. Boże, co... – Więc jeśli
postanowisz w jakikolwiek sposób zerwać układ, najpierw zabiję twoich
wspaniałych rodziców, którzy okazali się być kurewsko pazerni na kasę, jaką im zaoferowałem.
Na tyle pazerni, by sprzedać własną córkę jakiemuś psychopacie, którego nigdy
na oczy nie widzieli. – uśmiechnął się w ten sam sposób jak dotychczas. Bez
emocji. – Zabiję tych, którzy uznali, że chcą dziesięć milionów dolarów w
zamian za córkę, którą będę mógł poniżać, wyzyskiwać i pieprzyć do upadłego. –
dodał, a ja przełknęłam głośno ślinę, czując jak zbierają mi się łzy w oczach.
I nie rozumiałam, dlaczego zamiast krzyczeć i uciekać, ja próbowałam opanować
pragnienie, by scalić się z tym mężczyzną w jedno. Pierwsza łza spłynęła po
moim policzku, gdy nagle zdałam sobie sprawę, że użył słowa „zabić”, a ja
myślałam o tym, że chcę jęczeć w jego usta. Nie ogarniałam stanu, w jakim się
znajdowałam. – A jeśli to cię nie przekona, zabiję twoją przyjaciółkę,
Katarinę. A potem tego dupka, który myślał, że ma do ciebie jakiekolwiek prawo.
– jego usta powoli przesuwały się w stronę mojego ucha, nic nie robiąc sobie z
tego, że moje ciało spazmatycznie drżało przez niemy płacz. – Już nikt nie ma
do ciebie prawa prócz mnie. Nawet pieprzony Bóg. I nie uwolnisz się ode mnie,
dopóki się tobą nie znudzę. Nie myśl sobie, że pozwolę ci popełnić samobójstwo.
– wyszeptał mi do ucha, a do mnie nagle wróciło podwójnym echem „pieprzyć do
upadłego” i elektryzujące dreszcze przeszyły mnie wzdłuż ciała. A potem wpadła
mi do głowy genialna myśl i... i musiałam ją wcielić w życie, zanim zwariuję.
Może jak zniknę, to dojdę do wniosku, że to jednak były halucynacje. To musiały być halucynacje, do kurwy nędzy.
Nikt...
Nie, nie
zamierzałam przechodzić przez to jeszcze raz. Jakimś niezbadanym cudem naparłam
na niego całym ciałem, by go od siebie odepchnąć i choć na chwilę zabrakło mi
oddechu na ten kontakt fizyczny, udało mi się przecisnąć między nim, a ścianą i
wydostać z tej pułapki, jaką na mnie zastawił. Nawet nie spojrzałam na swoich
rodziców. Po prostu jak stałam, tak wystrzeliłam z salonu w stronę drzwi
wyjściowych, ścigana przez drwiący śmiech. Trzęsącymi się rękoma udało mi się
nacisnąć klamkę i wydostać na świeże powietrze, gdzie wybuchnęłam głośnym
płaczem, którego nawet nie potrafiłam opanować. W mgnieniu oka znalazłam się
przy swojej Hondzie, przeszukując kieszenie, by z jednej z nich wyciągnąć
kluczyki, dzięki którym znalazłam się w SUV-ie. Range Rover stojący przede mną
był jego. Gdybym tylko wiedziała, nie weszłabym nigdy do domu.
Ostatni raz
rzuciłam okiem na drzwi, a przez głowę przeszło mi , że to dziwne, że on za mną
nie goni. To musiały być halucynacje. I to takie konkretne.
Choć ciągle
nie wierzyłam, że mogą być tak popieprzone.
Prawie z
piskiem opon wyminęłam skażony samochód i choć ledwo widziałam przez to, że
szczypały mnie oczy od rozmytej maskary, pędziłam po ulicy jak szalona, łamiąc
pewnie wszelkie przepisy drogowe, których i tak nie było zbyt wiele. Musiałam
się schronić tam, gdzie istniała jedyna osoba, która potrafiła mnie ochronić
przed samą sobą. Ona na pewno mi powie, że to tylko zwykłe omamy. W końcu
każdemu zdarzają się różne zwidy raz na jakiś czas, prawda? Prawda...?
Beaumont
Avenue zdawała się być setki mil od domu, ale gdy w końcu znalazłam się przed
drzwiami do domu Katariny, nie poczułam ani odrobiny ulgi. Moje serce biło
nienaturalnie szybko i bałam się, że jeszcze chwila i umrę. Czułam, że jestem o
krok od eksplozji.
- Lena?...
Lena? – dojrzałam zaniepokojoną Kat i rozbeczałam się jak małe dziecko,
wklejając się w nią, jakby była moją ostatnią deską ratunku. Może i była. A
może nic nie mogło mnie już uratować. – Co się stało? – usłyszałam, gdy jej dłonie zaczęły miarowo
gładzić moje plecy, a moje łzy wsiąkały w jej czarno-białą koszulę w kratę.
Kopniakiem zamknęła otwarte drzwi i stała tak w ciszy, pozwalając mi się
wypłakać. Nie wiedziałam, co było ze mną nie w porządku. W końcu to, co się
przed chwilą stało, musiało być halucynacją, prawda? Więc dlaczego czułam się
tak parszywie? Nie sądziłam, że kiedykolwiek pozbędę się tego przerażenia,
które trzymało mnie na uwięzi, ale kilku minutach płaczu, zaczęło wreszcie
ustępować dziwnemu otępieniu. Dobrze, że
jej rodzice byli jeszcze poza domem. Nie chciałam, żeby widzieli, co się teraz
ze mną dzieje. Próbowałam się całkowicie ogarnąć, ale wciąż byłam roztrzęsiona
i gdyby ktokolwiek kiedykolwiek zobaczył mnie w takim stanie prócz Katariny,
nigdy bym sobie tego nie wybaczyła. – Lena?...
Odetchnęłam
spazmatycznie i przeklinając w duchu to, że ubrudziłam tuszem jej koszulę,
odsunęłam się na kilkadziesiąt centymetrów, by otrzeć łzy i spróbować opanować
zasmarkanie się. Chciałam się teraz schować pod kocem i zniknąć przed omamami.
- Chcę wmówić
sobie, że to, co stało się w moim domu, to tylko czysta halucynacja. –
odezwałam się drżącym i zachrypniętym głosem, a jej twarz stała się jeszcze
bardziej skupiona, niż przed chwilą. Przełknęłam głośno ślinę, zastanawiając
się, co mam jej powiedzieć, by mi uwierzyła, kiedy ja sama miałam z tym
problem. – Psychol. – wydukałam, ścierając nowe łzy na policzkach, a Kat
zmarszczyła czoło i natychmiast pociągnęła mnie w stronę salonu, gdzie zmusiła
mnie, bym usiadła na kanapie i złapała mnie za obie dłonie.
- Psychol był
u ciebie w domu?! – sapnęła, próbując wyczytać z mojej twarzy jak najwięcej,
ale ja pewnie nie przedstawiałam sobą niczego, prócz kupki nieszczęścia. –
Dzwoniłaś na policję? – zapytała, ściskając mocno moje dłonie i doszłam do
wniosku, że to takie śmieszne, że ona wyobrażała sobie zupełnie co innego, niż
co aktualnie przedstawiała ponura rzeczywistość. Ona pewnie myślała, że on mnie
zgwałcił. A ja byłam... A ja...
- Nie
zdążyłam. Byłam w szoku, a potem on... – urwałam, potrząsając głową. – To nie
to, co myślisz. On nic... – urwałam, parskając sarkastycznym śmiechem, choć po
moich policzkach ciągle spływały gorące łzy. To musiało wyglądać naprawdę
groteskowo. Wtedy dotarło też do mnie, że moja halucynacja musiała być prawdziwa,
bo za pierwszym razem, kiedy go zobaczyłam, on mnie oceniał, a za drugim razem
oceniał mnie poprzez pryzmat tego, co lubię. I pytał, do czego mam słabość i...
I znowu się rozbeczałam. – On... on... on mnie kupił. – wyjąkałam i wyrwałam
dłonie z jej uścisku, by móc ukryć w nich swoją twarz. Czułam się tak...Nawet
nie potrafiłam odnaleźć trafnego słowa w tym przypadku. Nie dość, że facet
działał na mnie w taki sposób, to na dodatek był zły do szpiku kości i... i
Boże, dlaczego ty mi to robisz?!...
- Co
zrobił...? – usłyszałam niedowierzający głos, a z moich ust wyrwał się
zrezygnowany szloch. – K-kupił?... – a gdy skinęłam głową, nastąpiła głucha
cisza, podczas której ja załamałam się do reszty. W końcu całkowicie do mnie
dotarło, w jakiej pozycji się znalazłam.
- Moi rodzice
sprzedali mnie komuś obcemu za 10 milionów. – dodałam, balansując na granicy
paniki i histerii. – I powiedział, że zrobi ze mną co zechce i nie mogę nic
zrobić, bo cię zabije... – poderwałam nagle głowę, patrząc zapłakanymi oczyma na
przerażoną Katarinę, której dłoń była zaciśnięta na ustach, jakby próbowała
powstrzymać krzyk. – Powiedziałam ci to i teraz... – poderwałam się z kanapy i
nerwowym krokiem przeniosłam się pod okno, odsuwając delikatnie wrzosową
roletę, by zachłysnąć się powietrzem i szybko od niego odskakując. – Kurwa, on
tam jest. – wydyszałam podniesionym głosem, cofając się niemal wpadając na stojącą
wazę przy ścianie. Przed oczami wciąż miałam srebrnego Range Rovera, o który
stał oparty mój prześladowca.
- Skąd on wiedział,
gdzie ty jesteś?...
- On wie o
mnie wszystko. – miałam ochotę wyrwać sobie włosy i gdzieś po drodze rzucać
czymś i... Czułam się tak słaba i pozbawiona jakiekolwiek nadziei, że nawet
płacz mi już nie pomagał. – Powiedział, że jeśli pisnę choć słówko, zabije mamę
i tatę, ciebie i Harry’ego...
- O kurwa. –
usłyszałam nagle i dopiero zorientowałam się, że Katarina podgląda go między
roletami, choć ja mogłam się założyć o każdego centa, jakiego posiadałam, że on
to widział. Dygotałam wściekle i miałam szczerą ochotę zemdleć i zapomnieć o
tym wszystkim. Może śniłam? Taki porządny koszmar?... – Kurwa mać. Jakim...?!
Kurwa mać! – machnęła roletami i odwróciła się do mnie z szeroko otwartymi
oczyma, wskazując ręką na okno. – On jest sławny! Naprawdę nie wiesz, kim on
jest?!
Wzruszyłam
ramionami, kręcąc głową. Objęłam się rękoma, gdy nagle zrobiło mi się zimno.
Ktoś znany... Dlatego zapłacił za mnie aż tyle...
Dlaczego ci
wszyscy, co mają kasy jak lodu, myślą, że mogą mieć wszystko? Dlaczego ON
myśli, że, jak zapłaci, to może mieć mnie na wyłączność i robić ze mną, co
tylko zechce...?
- Wiem tylko,
że jest Niemcem. – wymamrotałam, a ta pokiwała głową tak szaleńczo, że jej
włosy niemal fruwały w powietrzu.
- Jasne, że
jest Niemcem. To Bill Kaulitz z Tokio Hotel, człowieku!
Powinno mi to
coś mówić?... Nazwa zespołu to i może mi brzmi jakoś znajomo, ale...
- Ej, czy to
nie ten zespół, co frontman się malował i wyglądał jak niedożywiona...
- TAK.
Okej. Czyli
kupił mnie człowiek, który wcześniej wyglądał jak dziewczyna, a teraz na jego
widok robi mi się gorąco i mam ochotę się na niego rzucić. I powtarzam. Ten
człowiek mnie kupił. KUPIŁ. Wydał dziesięć milionów dolarów na to, by traktować
mnie jak zabawkę, jak kukiełkę... jak niewolnicę.
- Czy to
zmienia postać rzeczy...? I tak zostałam sprzedana jak obrazek na licytacji...
- Ale to
niezgodne z prawem! On nie może...
- Nie mam
zamiaru ryzykować tym, że coś wam się może stać. – przerwałam jej twardo,
patrząc jej hardo w oczy. – Może moi rodzice są pierdolnięci, bo mnie
sprzedali, ale nie pozwolę mu skrzywdzić ciebie i Harry’ego...
- Właśnie,
Harry.
Kurwa.
Poczułam, jak
łzy znowu zbierają mi się pod powiekami. Dopiero co doszłam do czegoś, o czym
marzyłam od kilku lat i nagle jakiś świr mi to odbiera, by... Nie mógł, do
cholery, wynająć sobie kurwę z burdelu?!
- Kat, co ja
mam zrobić...? – wyszeptałam, siadając ze zrezygnowaniem na kanapie. Próbowałam
powstrzymać płacz, ale na nic się to zdało. Nie miałam pojęcia, ile jeszcze we
mnie pozostało łez, ale jak tak dalej pójdzie, to zasłabnę z odwodnienia.
Katarina
podeszła do mnie i kucnęła przede mną, by chwycić moje dłonie w swoje.
- Musimy
zadzwonić na policję. Ale zanim to zrobimy, ja go zapierdolę. – oznajmiła mi
stanowczo, a jej oczach błysnęła furia. – On nie odbierze cię ani mi, ani
Harry’emu, zrozumiano?
I w tym samym
momencie rozległo się pukanie do drzwi, a ja znieruchomiałam, na nowo zapadając
się w przerażeniu. To musiał być on. Czekał, aż w końcu przyszedł i...
- Kat, nie...
– zaprotestowałam, gdy ona wstała ze zdeterminowaniem na twarzy. Potrząsnęłam
głową i ruszyłam zaraz za nią, gdy ona szybkim krokiem poszła otworzyć
gościowi. – Kat, nie, on... – urwałam, dławiąc się paniką. On mógł jej zrobić
krzywdę. On mógł ją zabić za to, że wie!..
Nacisnęła
klamkę i z rozmachem otworzyła drzwi, by stanąć twarzą w twarz psychopatą,
który mierzył nas obie lekceważącym wzrokiem. Mój żołądek znów wykonał salto w
przód i w tył, ledwo utrzymując równowagę.
- Nie będę za
tobą jeździł. – powiedział nagle, ignorując bojową postawę Katariny, która
osłaniała mnie swoim ciałem, jakby wierzyła, że to coś zmieni. Byłam gotowa się
poddać. I tak wiedziałam, że wszędzie by mnie znalazł. Jeśli wiedział, że byłam
w klubie i że byłam w sklepie, znaczy, że cały czas mnie śledził. – Marnuję
przez to czas. – nie wiedziałam, jakim cudem w jednej osobie mógł być tak
wysoki współczynnik pewności siebie. On po prostu brał, co chciał i nic sobie
nie robił z faktu, że to nielegalne. Katarina prychnęła głośno i zanim zdążyłam
zareagować, jej pięść poszybowała prosto w jego twarz, aż jego głowa odskoczyła
do tyłu jak piłka. Zatoczył, ale zaskoczenie przeważyło szalę, bo nie zauważył
drugiego ciosu, który spotkał się z jego nosem. Kiedy Katarina była wściekła,
nic nie było w stanie ją powstrzymać. Ja chciałam coś powiedzieć, cokolwiek.
Ale zamiast tego, znowu się rozbeczałam.
- Zostaw moją
przyjaciółkę, ty pierdolony skurwysynie, bo...
- Wiedziałem,
że będą z tobą problemy. – warknął i dosłownie sekundy później, on był w domu i
zamykał za sobą drzwi, a Katarina wycelowała w splot słoneczny. – Och, do kurwy
nędzy... – wydyszał i z moich ust wyrwał się okrzyk przerażenia, gdy on nagle
chwycił ją za rękę, wykręcając ją tak, że Kat znalazła się plecami do niego, a
w jego dłoni znalazł się scyzoryk, który natychmiast wylądował przy jej szyi.
Zapadło ciężkie milczenie, podczas którego próbowałam uniknąć jego
przewiercającego mnie na wylot spojrzenia. Katarina wciąż oddychała wściekle,
ale nie poruszyła się ani o centymetr. On jednak nawet nie zwracał na nią uwagi.
Wciąż był wpatrzony we mnie. – Oddaj kluczyki od samochodu. – usłyszałam i
przestałam gapić się na ostrze, które prawie wżynało się w delikatną skórę
szyi.
- Zostaw ją,
sukinsynie. – wysyczała Kat z zaciśniętymi zębami. – Nie masz...
- Jeśli się za
chwilę nie zamkniesz, obiecuję ci, że będę ci zdawać fotorelacje z tego, jak
będę traktować Lenę. Od ciebie zależy, jak bardzo paskudne to będą zdjęcia. –
wymruczał ostrzegawczo, a ja cofnęłam się o krok. Nie miałam możliwości
ucieczki. A on groził Kat i... Boże, unicestwij mnie. Teraz. – Oddaj kluczyki
po dobroci, albo twoja przyjaciółeczka będzie musiała się porządnie wysilić nad
dobrym kłamstwem, żeby wytłumaczyć rany przed rodzicami. Wszyscy wiemy, jacy są
posrani na punkcie bezpieczeństwa i wszyscy wiemy, że jeszcze jeden wyskok i
skończy się jej życie towarzyskie, prawda?...
O. Mój. Boże.
Moje oczy
otworzyły się szeroko i natychmiast skrzyżowały się z wielkimi oczami Katariny.
On wiedział. On wiedział wszystko o mojej przeszłości i o przeszłości osób, z
którymi byłam związana. Niech to szlag!... Niech to szlag! On miał zbyt wiele
asów w rękawie, by z nim wygrać. To było nieczyste i...
Mój świszczący
oddech świadczył o tym, jak bardzo byłam spanikowana. Nie miałam żadnej
możliwości ucieczki przed tym, co mnie czekało i mimo, że chciałam spróbować,
wiedziałam, że to nic nie da. Niepotrzebne nadzieje.
Zagryzłam
wargę i wyciągnęłam z kieszeni kluczyki od Hondy, by w milczeniu mu je oddałam,
choć Kat zabraniała mi to robić. Przetarłam mokre policzki i postąpiłam krok do
przodu, gotowa, by za nim pójść. Nic tu po mnie, jeśli on chciał krzywdzić
Katarinę.
- Lena, nie
rób tego, proszę...
- Najwyraźniej
ma więcej oleju w głowie, niż ty. – parsknął sucho śmiechem psychopata i
schował scyzoryk do kieszeni, odpychając od siebie moją przyjaciółkę. Stanęła
zaraz obok mnie ze świecącymi się oczyma i wiedziałam, że jeszcze chwila i ona
też się rozpłacze. Niemoc dopadła i ją. – Świetnie. Więc w drogę. – uśmiechnął
się szeroko i otworzył drzwi, gestem wypraszając mnie z domu jak na gentlemana
przystało. Widziałam po jego twarzy, jak bardzo zadowolony z siebie był, a do
mnie wciąż nie docierało, co tak naprawdę się właśnie stało. Oddałam mu
kluczyki, co też oznaczało, że będę musiała gdzieś z nim jechać. A z tamtego
miejsca nie będzie możliwości wydostania się.
Wyszłam na
dwór, powoli idąc w stronę srebrnego Range Rovera. Chyba właśnie tak się czuł
człowiek skazany na śmierć, prawda? Tak cisza sprawiająca, że bębenki uszne
chcą eksplodować. Brak siły i rezygnacja. Może powinnam walczyć...? W końcu
przez jeden dzień byłam w pełni szczęśliwa, a on mi odebrał przyszłość. Zabrał
mi wszystko tylko dlatego, że mu się tego zachciało. Więc chyba powinnam
walczyć o swoje...
Podniosłam
wzrok, gdy wyminął mnie, by otworzyć sobie drzwi do samochodu. Mogłam uciec w
tym momencie. Ale co by mi to dało? Złapałby mnie za następnym zakrętem, do
cholery. To na nic...
- Wsiadaj. –
usłyszałam rozkaz i zaciskając zęby, by opanować kolejne potoki łez, posłusznie
wsiadłam do środka. I wtedy zaczęło się piekło.
Całe wnętrze
pachniało męskimi perfumami i stałam się nagle świadoma nieznośnej bliskości.
Gdybym tylko przesunęła się kilka centymetrów w bok, mogłabym dotknąć jego
ramienia. Zapięłam pasy bezpieczeństwa, które groteskowo w ogóle nie zapewniły
mi pewności, że będzie dobrze. Chciałam wrócić do Kat i się za nią schować. Ona
zawsze otaczała mnie opieką bardziej, niż moi rodzice. A ten świr obok chciał
ją skrzywdzić. Jeśli mógł tak traktować jedyną osobę, która mnie strzegła, to
znaczy, że już nic i nikt mnie przed nim nie ochroni, prawda?...
Odwróciłam
głowę do bocznej szyby, starając się nie myśleć o tym, że właśnie siedzę z
obcym człowiekiem, który mnie kupił i nic sobie z tego nie robi. Traktuje to
jak coś naturalnego. A ja siedzę i się
trzęsę jak osika, bo nie wyobrażam sobie tego, co teraz będzie. Przecież on
mógł mnie torturować. Mógł mnie gwałcić. Mógł zmuszać do robienia rzeczy wbrew
temu, co chcę. Mógł robić, co mu się tylko podobało. Bo mnie kupił.
- Dlaczego wydałeś
na mnie dziesięć milionów?... – spytałam, wpatrując się w domy, które po drodze
mijaliśmy. Bałam na niego spojrzeć, bo doskonale wiedziałam, że miałam jakieś
dziwne skręty w żołądku, gdy widziałam mężczyznę za kierownicą. A on był... on
był jak ktoś nadnaturalny. On sprawiał, że posłusznie się poddawałam pod jego
wzrokiem i... i to było złe.
- Bo cię
wybrałem. – odparł spokojnie, jakbyśmy rozmawiali o pogodzie. Jeszcze nigdy nie zdarzyło mi się, że płakałam przez tak długi czas. To nie byłam ja. To był
koszmar. I chciałabym już nigdy więcej nie zasnąć.
Jeśli
kiedykolwiek się obudzę.
- Więc
dlaczego mnie wybrałeś?
- Przekonasz
się.
I nie odezwał
się już ani słowem przez całą drogę, jak się okazało, do Santa Moniki, gdzie
miał swój dom. Nie odezwał się, ale gdy już przybyliśmy na miejsce, ja nie
mogłam oddychać od napięcia seksualnego. Istnieje powiedzenie, że „gorzej być
już nie może”. Tym razem mogło być. I to znacznie gorzej.
><><><><><><><><><><><><><
Do następnego tygodnia. Mam nadzieję, że uporam się w międzyczasie z kolejnym rozdziałem o_O
To. jest. dziwne.
OdpowiedzUsuńW sensie.. no nie wiem co napisac? Mam zlasowany mozg i to tak dosc powaznie. Jak juz pisalam, IV rozdzial jest esencja psychopatyczna.
Wow. 10 milionow dal, to widac, ze jest dziewczyna cenna... bo nie jestem pewna, czy aby na pewno tyle dal za nia, gdyby bylo inaczej.
I czemu nie walczyla? Ja pierdole. Katarina tez glupia. Ja bym drzwi nie otworzyla w cholere. Nawet moglby tam biwakowac, jajo zniesc i cokolwiek innego xD Nie i koniec kropka.
Albo mogly tylnim wyjsciem nawiac... Zamowic taxi przecznice dalej i myknac obok :D
chociaz... jak taki chory umyslowo jest, no to faktycznie moglby cos wywinac. Tylko, ze jezeli rodzice ja sprzedali, powinna miec ich w dupie. Kat mialaby obok siebie, a Harrego przeciez mozna ostrzec :D Nie pomyslaly dziewczynki xD
Przynajmniej bylo fight az dwu czy trzy razowe ahahhaaha xD
Okey, koncze swe wywody i ide czytac ponownie :D Mozg mi sie w polowie wylaczyl i to bylo czytanie na czuja :D A instynkt podpowiada, ze w kolejnym bedzie jeszcze bardziej goraco :D Ehehehehe... I can't wait ! *_____*
soł trolololololo czekam do przyszlego tygodnia xDD
Skoro nie lubisz 1D skad wiesz tyle o nich i ich w to wplatujesz? rozdzial swietny. jak w kazdym Twoim opowiadaniu!
OdpowiedzUsuńA kto powiedział, że nie lubię? o_O
UsuńAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHA JEBUAM xD
Usuńtak coś ode mnie w pakiecie :D
nie zrozum mnie źle... czytałam wszystkie twoje opowiadania na bieżąco, nie komentowałam - tak, wiem, ale to z czystego lenistwa :) obiecuję poprawę :) to 1D... słabo... i mam nadzieję, że zdajesz sobie sprawę, że to opowiadanie przypomina słabego tasiemca kryminalnego... takie rzeczy się nie dzieją naprawdę... ciężko się to czyta, ale mam nadzieję, że mnie nie zawiedziesz :)
OdpowiedzUsuńOch, oczywiście, że zdaję sobie sprawę, że pomysł jest kompletnie banalny, ale z racji tego, że zakotwiczył się w mojej głowie i nie chciał wyjść, musiałam go użyć. I czy takie rzeczy nie dzieją się naprawdę - nie mnie to oceniać. W dzisiejszych czasach dla mnie już kompletnie wszystko jest możliwe. A jeśli ktoś ma nierówno pod sufitem, to i może sobie kogoś kupić dla zabawy, pod warunkiem, że zrobi wszystko, żeby się to nie wydało.
UsuńNo i oczywiście nie muszę mówić, że nikt Cię nie zmusza do czytania, jeśli sprawia ci to problem, prawda? ^ ^
Pozdrawiam.
matko, skąd taka agresja? myślałam, że czytelnika to się raczej powinno zachęcać do czytania, a nie 'nikt cię nie zmusza, jeśli to problem'. właśnie moje wyobrażenie o tobie legło w gruzach. a szkoda.
Usuńtymbardziej, że zaznaczyłam, że cenię cię za wszystkie poprzednie opowiadania. nie ma to jak zrazić do siebie wieloletniego czytelnika jednym zdaniem.
Usuń+ zamiast wysłuchać konstruktywnej 'krytyki' (nawet bym tego krytyką nie nazwała, tylko wyrażaniem opinii) to ty wyjeżdżasz z 'nie czytaj, jeśli ci nie pasuje'. to po co masz w ogóle włączoną możliwość komentarzy? żeby słuchać tylko i wyłącznie pochwał? a jak się komuś coś nie spodoba, to ma tutaj nie zaglądać? matko, miażdżąca logika.
OdpowiedzUsuńJeśli uważasz, że to, co napisałaś nie jest krytyką, tylko wyrażaniem opinii, to czemu twierdzisz, że moje spostrzeżenie jest agresją? Miałam zamiar dopisać coś więcej, ale uznałam, że to nie ma sensu, bo ja nie jestem tu od tego, żeby przekonywać do siebie czytelnika na siłę. Powiedziałam, że jeśli Ci się nie podoba, to nie czytaj, bo taka jest prawda. Po co masz się zmuszać do czegoś, co nie trafia w Twoje gusta? Bo tego naprawdę nie rozumiem. Jeśli oglądasz film i przestaje ci się podobać, to go przełączasz, tak? No chyba, że jednak tego nie robisz, to już Twój wybór.
UsuńI tak poza... Jakie było Twoje wyobrażenie o mnie? Bo mam problem, żeby to jednoznacznie zrozumieć. Choć sądzę, że nijak ma się do rzeczywistości, bo pewnie nie ma tam depresji, nerwicy żołądkowej i innych wesołych rzeczy, które dzisiaj wyjątkowo dały mi w kość.
P.S. Sama powiedziałaś, że po to jest włączona opcja komentowania, żeby każdy mógł komentować, więc pozwólmy wszystkim na swobodne komentowanie.
Co prawda sama nie jestem lepsza i nie komentuję obecnego opowiadania tylko dlatego, że ja robię to na bieżąco poza stroną internetową, ale...
OdpowiedzUsuńCzy ja dobrze rozumiem, że według Ciebie pisanie o One Direction jest słabe? No to pozdro, bo dla innych pisanie o th może być wybitnie słabe. Jeśli ceni się pisarza za to jak pisze to nie jest ważne o czym/o kim.
Poza tym o ile się nie mylę istnieje coś takiego jak fikcja literacka, w której autor może mieć pasące się na polu różowe jednorożce srające cukierkami, jeśli tylko mu się to podoba.
I szczerze powiedziawszy nie nazwałabym wypowiedzi dieBeste agresją, bo zrobiła to grzecznie. A jakbyś się uważała za wieloletniego czytelnika chociaż raz byś napisała jej miłe słowo. A, że nie jestem nią mogą Ci napisać, że możesz stąd wypierdalać skoro nie pasuje Ci czytanie czegoś co nie jest tylko o pierdolonych Kaulitzach, którzy zeszli do poziomu małp. Dziękuję, dobranoc.
prymitywna wypowiedź. nie mam zamiaru dyskutować z kimś, kto argumentuje swoje zdanie 'wypierdalaniem', to po pierwsze. po drugie, ani jedno słowo nie padło w twoją stronę, więc z łaski swojej milcz, skoro nie potrafisz rozmawiać w cywylizowany sposób. po trzecie, po tej opcja 'komentuj', żeby komentować, jeśli jeszcze do takiej refleksji nie doszłaś. po czwarte, w cudzą konwersację się nie 'wpierdala' mówiąc twoim językiem.
OdpowiedzUsuńpoza tym - każde z jej poprzednich opowiadań było o TH, więc chyba mam prawo być zaskoczona tym, że nagle dodaje wątek o jakimś innym zespole? i czy ja napisałam, że NIGDY nie komentowałam jej twórczości? skończ te swoje wywody, skoro nie potrafisz czytać ze zrozumieniem.
OdpowiedzUsuńAnonimie przepraszam, że się "wpierdolę", ale już mnie wkurwiasz. Sorry jeśli ci nie odpowiada to opowiadanie to chyba nikt ci nie karze czytać? I nie wszystkie opowiadania muszą być "możliwe do zrealizowania w obecnych czasach" np. znam opowiadania gdzie B&T nie są rodzeństwem, istnieje magia itp. Więc się nie dziw. Autorka stworzyła taki, a nie inny świat przedstawiony tylko na potrzeby opowiadania i nie ważne czy jest to możliwe czy nie. Skoro przypomnina ci "Słabego tasiemca kryminalnego" to ok masz prawo wyrazić swoją opinię nie ma sprawy, ale nikt ci nie karze czytać. DieBeste również tylko powiedziała, że nie wszystkim musi si podobać i nikogo nie zmusza do czytania. Moim zdaniem DieBeste nie odezwała się agresywnie co najwyżej wyraziła swoją opinię na temat twoich komentarzy, więc jej proszę nie obrażaj. Napisałaś, że twoja wieloletnia opinia legła w gruzach przez jedno zdanie. trochę to śmieszne, bo zauważ, że każdy ma prawo mieć gorszy dzień.Co do twojej odpowiedxi do Margo moim zdaniem każdy ma prawo wyrazić swoją opinię i Margo to zrobiła. Sama odpowiedziałaś jej (Margo) agresywnie. Przepraszam bardzo, ale nie dziwię się, ze Margo przeklnęła bo sama mam ochotę to zrobić (i już kilka raszy zrobiłam pewnie). Nie znasz, ani Margo, anie dieBeste osobiście, więc nie obrażaj ani jednej ani drugiej (ok ja też ich nie znam, ale sądzę, że nie należy oceniać ludzi po ich jednej wypowiedzi) więc mówiąc po twoijemu "z łaski swojej" zamknij się. Nie odpowiada ci coś? W prawym górynym rogu jest taki przycisk z krzyżykiem - i po kłpocie.Do tego jeszcze skoro pisze o 1D to pisze widocznie lubi. Ja za nimi nie przepadam, ale ich obecność mi nie przeszkadza, bo każdy ma prawo posiadać własny gust. Równie dobrze mogła zamiast członków 1D dać kogoś innego, nawet Bolka i Lolka. Jeśli, aż tak cię to razi to masz kilka możliwości 1. Zignorować 2. Wyjść 3. Dać im inne imiona i wymyślić w ich miejsce nowe pstacie. Pozdraiwam ; )
UsuńdieBeste- pamiętaj, że cenię Cię jako pisarkę i po tym rozdziale doszłam do wniosku, że możesz pisać opowiadania o kim chcesz, nawet o Bieberze a i tak będę pod wrażeniem Twojego talentu, wyobraźni i inteligentnego poczucia humoru. I dzięki, że tak szybko dodałaś kolejną notkę, ale teraz znów muszę czekać aż tydzień...
OdpowiedzUsuńP.S. Z tym Bieberem to żartowałam jednak, ale Ty wiesz^^
Patrycja
No a teraz komentarz odnośnie odcinka ;)
OdpowiedzUsuńDzięki, dzięki, dzięki!!!! ;D Właśnei pojechała część rodziny i mnie tknęło zbaczę co tam na blogu dieBeste i co? Nowy odcinek! ;D Jaka radocha. Jezu z jednej strony boję się tego Billa, a z drugiej "ma on w sobie to coś". Jak można być aż tak pojebanym jak on o.O Ciekawe co będzie dalej. Zastanwaia mnie, że ona nie wzięła żadnych swoich rzeczy, a auto sobie gdzieś stoi. Zaintrygowało mnie ostatnie zdanie. Jeny! Ty genialnie piszesz, bo ktoś kiedyś ppwiedział, że czm większy niedosyt po przeczytaniu odcinka tym lepiej pisząca autorka. Kocham twoje opowiadania. ; ) Pozdrawiam
Trolololo uznam ten odcinek za prezent urodzinowy i to chyba najlepszy jakie dzisiaj dostałam (cii... wiem, że to dopiero jutro, ale i tak to będzie jednen z najlepszych ;) Jeszcze raz pozdraiwm )
Hm miałam cichą nadzieję, że dzisiaj pojawi się odcinek - no i tak się stało:) dziękuję za to:)
OdpowiedzUsuńOdcinek jest super, choć nie spodziewałam się, że z Billa będzie aż taki degenerat. Jestem strasznie ciekawa co będzie działo się dalej. Mam nadzieję, że jednak Lena da mu popalić i pokaże pazurki. Jak już sprawiać problemy to na całego.
BTW pisanie typu "nie zrozum mnie źle... ale" oznacza niestety przeciwieństwo myśli zawartej na początku zdania... Autorka jeśli nie chciała być złośliwa, niestety taka była... Ale mam nadzieję, że nie zmarnowało to twego wieczoru i nie zastanawiasz się czy te opowiadanie to dobry pomysł. Uwierz mi, jestem już kolejną osobą uzależnioną i pewnie będę przynajmniej codziennie zaglądać tu czy coś nowego się pojawiło:)
D.
Nawet nie wiesz, jak się ucieszyłam, kiedy zobaczyłam numerek 4 przy chapterze ;D Dziękuję bardzo!
OdpowiedzUsuńChyba mówiłaś serio, kiedy wspomniałaś, że tym razem to Billa przyjdzie nam tak konkretnie nie polubić, zamiast głównej bohaterki.
Wow. Ok. Byłam już trochę obeznana z tym Billem, który jest z pozoru zgorzkniały i odrobinę zły. Ale ten... Ten Bill zdaje się naprawdę zły.
Stworzyłaś sytuację, jak z jakiegoś koszmaru, tym bardziej przerażającego, że zaczął się od przyjemnych doznań w klubie. I to z pewnością jest nowe i inne. I możemy puścić wodzę fantazji i domyślać się co, dlaczego i jak ;)
Potem Lena dowiaduje się, że ktoś zabije wszystkich bliskich jej ludzi, jeśli nie zgodzi się zostać czyjąś własnością. Po prostu nierealne. Chyba nie zdawała sobie sprawy z tego, że Bill mówi poważnie, kiedy uciekała z domu. W końcu kto pomyślałby, że to może być prawdziwe... No a później to do niej dotarło, choć zrozumienie takiej sytuacji zakrawa na cud!
Kojarzy mi się to z tym skrajnym światem show biznesu, który czasem wychodzi na jaw, ale kapkę mniej wyraźnie ;). Gdzie tym wybranym wolno prawie wszystko i przestają sobie zdawać sprawę z tego, że ci mniej rozpoznawali także mają życie i uczucia.
No. I już się cieszyłam, że Kat trochę naprostuje Billa, ale oczywiście on okazał się zbyt wyrachowany, by dotarła do niego rzeczywistość. Ale to jego rola w tej historii, a jako, że ja tylko oczekuję na kolejne kawałki Twoich opowieści, po prostu zżera mnie ciekawość.
Tak sobie myślę, co na to reszta? Chłopaki z zespołu, ich otoczenie... Jak ma to wszystko wyglądać, jeśli Bill kupił sobie dziewczynę?
Wymyśliłaś całkiem niespotykaną rzeczywistość i wcale nie sądzę, żeby ten pomysł był banalny. Gdzie teraz ktoś kogoś sobie kupuje, jak to zresztą zauważa Lena.
Mam nadzieję, że cokolwiek się zepsuło w Twoim życiu i powoduje tą frustrację, jak najszybciej minie. Pewnie nie pomagają w tym irytujące komentarze rozpoczynające się od 1D, a kończące się na Twoim opowiadaniu. Ale to tylko Twoja spraw o czym piszesz. I choć ja osobiście nie czuję do nich sympatii, jak do th, nie ma to wpływu na moje odczucia względem tego opowiadania. Znalazłam Twoje poprzednie historie, co mnie niesamowicie cieszy, bo ich czytanie jest ogromną przyjemnością i nie zmieni tego nic! ;)
Zawieranie w słowach tego, co się uwielbia lub nienawidzi jest sztuką. Wymaga chęci, odwagi i przelewania uczuć w kolejne zdania. I nie pozwól by ktoś, kto nie rozumie ile można z siebie dawać w kolejnych rozdziałach, mówił Ci o czym, jak i dla kogo masz pisać.
Są ludzie, którzy uwielbiają Twoje opowiadania i ciągle czekają na nowy odcinek. Piszesz też dla nich, ale pewnie piszesz też, a może i przede wszystkim dla siebie. I to ma największe znaczenie i zawsze znajdzie wśród ludzi poparcie.
Także, trzymaj się. Siebie i tego, co do tej pory stworzyłaś i co ciągle kochamy ;**
hahah.. I jeszcze zapomniałam dodać do komentarza odnośnie odcinka, że jestem ciekawa czemy wybrał właśnie ją, a nie kogoś innego i czemu jest dla niego mimo wszystko aż tyle warta, że wydał na nią 10 mln. ;d Kurde jestem użależnona od tego opowiadania ;D
OdpowiedzUsuńJa czekam na następny chapter :) I jeżeli chodzi o pomysł to bardzo mi się podoba bo handel ludźmi istnieje nie raz się słyszy :) Więc pozdrawiam i czekam na następny :)
OdpowiedzUsuńKamila
Jejuuuuuuu już nie mogę się doczekac, jak dotąd najlepszy z Twoich pomysłów :****
OdpowiedzUsuńBłagam dodaj w piątek :***
OdpowiedzUsuńo kurde o_O coraz bardziej mnie to przeraża ale i zaciekawia ;D chce wiecej :DD
OdpowiedzUsuń