czwartek, 23 maja 2013

Chapter V

Coś czuję, że dzisiaj znowu się przyćpam tabletkami na ból brzucha. Po prostu kocham okres O_O Najchętniej to bym się złożyła w pół i zdechła gdzieś pod ciepłą kołderką, a tu do pracyyy :( No ale nic. Dodaję kolejny odcinek o nieboskiej godzinie, alleluja i tak dalej.
Tak z drugiej strony, chciałam naprawdę podziękować za tyle wspaniałych komentarzy, jakie się posypały przez ten tydzień. Od niektórych autentycznie się poryczałam jak głupia, ale wszystkie sprawiły, że na moich ustach pozostawał idiotyczny uśmiech przez co pewnie wyglądałam jak kretynka, ale dobra xD I sama nie wiem, co mam powiedzieć więcej, bo zwyczajnie brak mi słów. Mam tylko nadzieję, że brzuch przestanie mnie boleć na tyle, bym w ten weekend zmajstrowała Chapter VI (przynajmniej) i... no. I może zacząć robić się fajnie xD
I tak dochodzę do wniosku, że nie wiem, czemu niektórych 1D tutaj razi, kiedy oni wyraźnie są na drugim planie. Zupełnie jak w moim drugim opowiadaniu (poprzednie wcielenia - realne czy nierealne?), gdzie przewijał się Tom Felton. Ale w porządku. Negatywne emocje są jak najbardziej w sam raz. Opowiadanie staje się dzięki temu lepsze, bo nikomu nie jestem w stanie narzucić tego, by wszystko się w nim podobało.
Rozmawiając z Margo, powiedziałam jej, że to opowiadanie jest znacznie bardziej emocjonalne, niż poprzednie. Że mimo, że Natasza wyraźnie cierpiała, często miała problem z wydobyciem swoich uczuć na zewnątrz i nawet to, że była zakochana, zamiast ją szczególnie dobijać, irytowało ją. Była twarda. Tutaj znowu mamy klientkę, która prawie na każdym kroku jest wspierana przez swoją przyjaciółkę i przyjaciela, który nagle stanął na pozycji chłopaka. Jest krucha, ale nie bezbarwna. Zastanawia mnie, czy Wy też będziecie miały takie dziwne odczucie, by notorycznie stawać w obronie Leny, czy może Was prędzej szlag trafi, że nie umie sobie poradzić z Billem, z tym, jak na nią działa i z tym, co jej robi.
Zapraszam na Chapter V :)

><><><><><><><><><><><><><><><

Zatrzymaliśmy się przed domem w meksykańskim stylu. Wjeżdżając na posesję, zdążyłam tylko zauważyć jakieś Audi stojące przed garażem, a poza tym białe ściany. Dom nie przedstawiał sobą niczego pięknego, ani zachwycającego. Po prostu wielkie drewniane drzwi, brama od garażu i donice z jakimiś kwiatami. A wokół zieleń.
- Twoimi rzeczami zajmiemy się później. – jego głos przebił się przez szum w moich uszach, świadczących o moim monotematycznym myśleniu o jego ciele. Może byłam czymś naćpana? To by się nawet zgadzało. Tylko, że w klubie to ja zdecydowanie nic nie ćpałam. Choć piłam alkohol.
Ale nigdy alkohol nie sprawiał, że świrowałam aż tak.
Zaraz. Jakie moje rzeczy?
- Skąd moje...
- Twoja matka była tak miła, że postanowiła spakować wszystko to, co najpotrzebniejsze. Resztę na pewno znajdziesz tutaj...
Zatrzymałam się na środku podjazdu, podczas gdy on już był przy drewnianych wrotach. To był jakiś żart?! Dwie godziny temu groził mojej przyjaciółce, a teraz jest dla mnie taki... miły?! Kupił mnie i zachowuje się w ten sposób?!
- Powiedz mi, do kurwy nędzy, co ty chcesz ze mną zrobić. Teraz. Chcę wiedzieć teraz. – wycedziłam, krzyżując ręce. Wiedziałam, że wyglądałam jak gówno, że wyglądałam na niestabilną emocjonalnie i tak, jakbym miała się rozryczeć, ale miałam to gdzieś. Chciałam wyjaśnienia. Jakiegokolwiek. Zanim znowu zacznę panikować. – Masz zamiar mnie związać i... – urwałam, gdy uśmiechnął się szeroko, zbijając mnie tym z pantałyku. Boże. Czym ty mnie pokarałeś?! Za co?! Jakiś świr mnie więzi, do cholery! I to jest twoja wina!
- Przestaniesz w końcu? Jestem głodny i zmęczony, więc zanim zaczniesz znowu wariować, chcę się posilić i zdobyć energię. – położył dłoń na klamce, ale ja byłam szybsza. Niezrozumiałym dla mnie sposobem, podeszłam do niego i odepchnęłam go od niej i spojrzałam na niego morderczo. A przynajmniej miałam taki zamiar. Nie wiedziałam, czy to w ogóle wyszło, tym bardziej, że to on spojrzał na mnie mrocznie i spanikowałam. – Chciałabyś usłyszeć, że zaciągnę cię do łóżka jak pierwszą lepszą dziwkę? – spytał, a ja niemal automatycznie podniosłam rękę i spoliczkowałam go, aż po posesji rozległ się głuchy plask.
O Boże. Uderzyłam go.
Wytrzeszczyłam na niego oczy, gdy dotarło do mnie, że on w każdej chwili może mi oddać i to ze zdwojoną siłą, bo przecież on nie ma żadnych zahamowań. Mój oddech stał się płytki, gdy jego policzek zrobił się czerwony, a oczy pociemniały. Otworzyłam usta, ale natychmiast je zamknęłam, gdy zdałam sobie sprawę, że za żadne skarby nie powinnam przepraszać swojego ciemiężyciela za to, że zachowałam się niepoprawnie. Powinnam uderzyć go jeszcze raz.
Już unosiłam ponownie dłoń, gdy nagle on mnie za nią złapał, chwycił też drugą i w kolejnej sekundzie zderzyłam się z drewnianymi wrotami, a moje nogi nagle zawisły w powietrzu. Moje oczy znalazły się na wysokości jego oczu, a jego ciało oparło się o moje. Poczułam, że robi mi się gorąco i a moje serce narzuciło szaleńcze tempo. On mnie podniósł za ręce, do cholery. Ile on miał w sobie siły?!
Z bliska jego oczy były jeszcze bardziej przerażające, niż z daleka. Były wyjątkowo ciemne i okalane gęstymi rzęsami, a ich wyraz świadczył o tym, jak bardzo ich właściciel jest wściekły. Między nami było zaledwie kilka cali przerwy i mój niespokojny oddech owiewał jego opaloną twarz. Musiałam kilka razy upomnieć się, że nie mogę go objąć, choć moje dyndające nogi same kierowały się w stronę jego szczupłych bioder. Czy to było normalne, że strach podniecał mnie jeszcze bardziej?...
Niespodziewanie dla mnie, przysunął się jeszcze bliżej i jego usta gwałtownie opadły na moje, zabierając mi dech na kolejne kilkadziesiąt sekund, a ja jęknęłam głośno. Wybuch pożądania zamroczył mnie całkowicie i zrobiło mi się ciemno przed oczami. Jego pełne wargi były gorące, a kolczyki drażniły moje usta w niemożliwie podniecający sposób. Nie był ani trochę delikatny. Całował mnie zachłannie i nieustępliwie, a ja rozpadałam się z każdą nową emocją. Zachowywał się tak, jakby zaznaczał na mnie swoje terytorium, ale nie obchodziło mnie to. Mógł zaznaczać na mnie to, co tylko chciał, a ja będę podstawiać mu, co tylko zechce dotknąć. A potem wsunął między moje wargi swój język i kompletnie odleciałam, nieświadomie obejmując go nogami. Wtedy też puścił moje dłonie, które natychmiast wsunęły się w jego włosy, a jego ręce spoczęły na moich pośladkach, przyciągając mnie do siebie, aż jego krocze otarło się o moje, a ja znowu jęknęłam głośno. Nasze języki eksplorowały się z zadziwiającą łatwością i doszłam do niechlubnego wniosku, że kolczyki to mój cholerny fetysz. Zapomniałam, gdzie jestem, kogo całuję i kto się o mnie ociera tak, że robię się mokra. Wiedziałam tylko, że jego podnieciło to nie mniej, a mi zrobiło się grzesznie dobrze, gdy oszacowałam zawartość jego spodni. To było dzikie i namiętne, a moje ciało kierowało się pierwotnym instynktem. Chciałam tego mężczyzny jak jeszcze nikogo.
- Kurwa. – oderwał się ode mnie ze świstem, a ja spojrzałam na niego zdezorientowana. – Następnym razem mnie uderzysz, a przerżnę cię tam, gdzie aktualnie będziesz stała, jasne? – dodał, oddychając spazmatycznie, a rzeczywistość przyjebała mi jak obuchem i wytrzeszczyłam oczy, zakrywając usta swoją dłonią. - Właśnie tak. Twój chłopiec nie potrafił z ciebie tego wykrzesać, prawda? – uśmiechnął się samczo, przysuwając się do mnie bliżej, by koniuszkiem języka polizać moją zaciśniętą dłoń na ustach. – Chcę zobaczyć jego minę, kiedy się dowie, że to ja byłem w tobie pierwszy, a nie on. – zachłysnęłam się powietrzem, gdy schwytał zębami mój palec wskazujący. Zakręciło mi się w głowie i poczułam się tak brudna, że mnie zemdliło. Harry aż tak na mnie nie działał. Ale go kocham, prawda...?
Spuściłam nogi na ziemię, a on gwałtownie mnie puścił, aż się zatoczyłam. Unikałam jego wzroku, choć kątem oka widziałam, że patrzy na mnie z szerokim uśmiechem. Miałam ochotę kopnąć go w jego strategiczne miejsce, ale moje pulsujące ciało zabraniało mi takich rzeczy i poczułam się wściekła na samą siebie.
- Po moim trupie. – wydukałam, a on parsknął śmiechem. Moje oczy mimowolnie zsunęły się po jego ciele i zatrzymały się na wybrzuszeniu w spodniach. Zagryzłam wargę, gdy moją głowę zalały perwersyjne myśli, głównie skupione na moim nagim ciele i na tym, co... ugh, przestań! Co się z tobą dzieje?!
- Nie jestem nekrofilem, Lena. – odpowiedział, a potem nacisnął klamkę i pchnął drzwi, wpychając mnie do środka. Nazwał mnie po imieniu, a po moich plecach przeszły przyjemne dreszcze. Byłam chora. – I myślałem, że właśnie przed chwilą dałaś mi konkretny dowód na to, że mój dotyk cię nie brzydzi. – postanowiłam zignorować go na rzecz rozglądania się wokół siebie. Znalazłam się przed jednopiętrowym domem z kamienia z szerokim balkonem. Przede mną znajdowały się spore dwuskrzydłowe drzwi z jasnego drewna z półokrągłymi oknami. Nagle weszłam do zupełnie innego świata i natychmiast zakochałam się w tym, co mnie otaczało. Z prawej strony biała ściana oddzielała coś, co wyglądało jak mały las tropikalny. Przy filarach na balkonie zwisały swobodnie lniane jasne kotary. Moje oczy świeciły jak świeczki.
- Idź dalej, będziesz miała czas na obejrzenie tego wszystkiego. Jestem głodny. – oznajmił mi głosem nie znoszącym sprzeciwu, więc wzruszyłam ramionami i otworzyłam drzwi do domu, gdzie niemal natychmiast zostałam zaskoczona surowym hallem, w którym nie było niczego prócz dwóch stolików na jednej nodze po obu stronach, dwóch obrazów nad nimi wiszących i czerwonego dywanu we wzory. Ściany były matowe, beżowego koloru i wyglądały tak, jakby biała farba gdzieniegdzie przebijała, tworząc dziwną mozaikę, idealnie wkomponowaną w styl całego domu.
Potem dotarło do mnie, że jeśli będę musiała mieszkać tylko z nim, sam na sam...
Zrobiło mi się na powrót gorąco i przyspieszyłam kroku, choć sama nie wiem, dokąd zmierzałam. Z hallu dostałam się do jadalni oddzielonej od kuchni tylko kuchennymi szafkami. Pomieszczenie było ogromne, ale zanim zdążyłam dojść do wniosku, że nie wiem, co mam ze sobą zrobić, znikąd pojawiły się dwa psy, a wraz z nim wysoki brązowowłosy mężczyzna ubrany w czarne, szerokie jeansy i biały podkoszulek. Przełknęłam głośno ślinę, gdy nagle przyszła mi do głowy wyjątkowo niepokojąca myśl.
Oni chyba nie mieli zamiaru się mną dzielić...?
Odsunęłam się na bok speszona. Boże. A jeśli oni naprawdę mieli zamiar to robić? Jeśli on mnie kupił po to, by mogli mnie wykorzystywać jak dziwkę?!...
- To jest Tom. – ten, który mnie kupił, machnął na mężczyznę ręką i ruszył do kuchni. – A to Lena, z resztą to już wiesz. – i kompletnie nas zignorował na rzecz wielkiej metalicznej lodówki, w której  mogłyby się zmieścić przynajmniej cztery trupy. Matko Boska, ile oni wpieprzali, że potrzebowali tak olbrzymiej chłodziarki?!
Tom...
Odwróciłam wzrok od pośladków świra i spojrzałam tego drugiego, który przyglądał mi się niezdecydowanie i mgliście do mnie dotarło, że to bracia. Bill i Tom. Ten, który mnie kupił, był tym pseudo-romantykiem, a ten drugi kreował się na playboya.
W porządku. Ten, który mnie kupił, jest romantykiem.
Zdusiłam histeryczny śmiech w zarodku i i cofnęłam się o krok, gdy brązowowłosy mężczyzna podszedł do mnie z delikatnym uśmiechem na ustach, które były zatrważająco podobne do tych, które przed chwilą całowałam.
Zdradziłam Harry’ego. Całowałam obcego mężczyznę i, co gorsza, podobało mi się to. I robiłam to z własnej, nieprzymuszonej woli. Ale jak ja mogłam się od niego odsunąć, kiedy on całował mnie w taki sposób? Ugh, nie poniżaj się jeszcze bardziej. Całowałaś się ze świrem, a teraz próbujesz sobie wmówić, że to było okej? Nic nie było tutaj OKEJ.
- Przykro mi, że nie zdołałem odwieść tego kretyna od tego niemoralnego pomysłu, Lena... – odezwał się w końcu Tom, a ja wzruszyłam ramionami, próbując zachować kamienną twarz. Co mi po tym, że jest mu przykro? Wypuści mnie teraz?
- Będziesz się mną dzielić? – spytałam, chyba zaskakując przy tym samą siebie. Ale co ja miałam do stracenia? Nie mogłam go uderzyć, bo najwyraźniej podnoszenie na niego ręki łączyło się dla niego z seksem. Skoro nie chciał mi nic powiedzieć, musiałam pytać.
Bill natychmiast się wyprostował i spojrzał na mnie z ketchupem w ręku w taki sposób, że moja skóra zawrzała, a ja zapomniałam, że istnieje coś takiego jak oddychanie. Zmierzył mnie od stóp po głowę i wrócił do robienia sobie kanapki jak gdyby nigdy nic.
- Po jego trupie. – odparł nonszalancko  a ja skrzyżowałam ręce i odsunęłam się jeszcze bardziej. Co ja miałam teraz robić? Byłam w obcym mi miejscu z obcymi mężczyznami. Sama. Nikt nie mógł mi pomóc.
I co z moją uczelnią? Co z Harrym? Co z Harrym?!
- Lena, nie musisz się mnie obawiać. Nie jestem tak pierdolnięty jak on. – Tom uśmiechnął się do mnie pokrzepiająco, a ja zmierzyłam go tępym spojrzeniem spod uniesionych brwi. On to mówi całkowicie poważnie? Jego brat mnie kupił i chce mnie pewnie wykorzystać w każdy możliwy sposób z Kamasutry, a ten do mnie, że ja nie muszę się go obawiać, bo nie jest tak pierdolnięty?
Uniosłam palec do góry, chcąc go wymierzyć w tego kretyna, ale tylko westchnęłam żałośnie.
- Twój brat ponoć wydał na mnie dziesięć milionów. Więc jeśli nie muszę, nie chcę mieć z wami nic wspólnego. – powiedziałam sucho, obejmując się ramionami. – Najlepiej od razu mnie zabijcie, albo zakopcie żywcem. Jesteście popaprani i powinni was zamknąć w psychiatryku, a ciebie szczególnie. – spojrzałam nienawistnym wzrokiem na Billa, który tak po prostu wpieprzał kanapkę, jakby fakt, że kogoś kupił, był całkowicie logiczny. Co on miał w głowie? – Zniszczyłeś mi właśnie życie, które w końcu zaczęło się układać. Powinieneś zgnić w tym bunkrze. Zdechnąć w jakikolwiek paskudny sposób, bo wątpię, żeby kogokolwiek to ruszyło. Jesteś pozbawiony kręgosłupa moralnego i życzę ci, żeby twoja egzystencja przemieniła się w takie same piekło, do jakiego ty mnie zaprowadziłeś. Nienawidzę cię, pieprzony gnojku. Nienawidzę. – z powrotem odwróciłam się do tego Toma, który patrzył na mnie z szeroko otwartymi oczyma i ledwo zauważalnie kręcił głową. – A jeśli ty z nim...
- Dość.
Natychmiast przerwałam monolog, a świadomość, że chyba jednak przesadziłam, przywaliła mi prosto między oczy. Zadrżałam pod wpływem powoli napływającego strachu gdzieś z czeluści mojego organizmu i z wahaniem poniosłam wzrok na psychopatę, który patrzył na mnie lodowato. Przez chwilę mierzyliśmy się spojrzeniami, ale w końcu odpuściłam, gdy na jego twarzy pojawiła się jeszcze większa wściekłość. Mógł mnie uderzyć. Mógł mnie skrzywdzić. A tego nie chciałam, nieważne, jak bardzo się o to prosiłam.
- Bill, ona jest...
- Przestań jej bronić. Ona jest po drugiej stronie barykady, zapomniałeś? – przerwał mu opryskliwie, po czym rzucił kanapką na blat, szybkim krokiem podszedł do mnie i chwycił mnie mocno za przegub, aż syknęłam z bólu. – Sądzisz, że możesz mnie bezczelnie obrażać, ty mała dziwko? – odwrócił się i pociągnął mnie za sobą jak worek ziemniaków, nie zwracając uwagi na prośby swojego brata, by mnie zostawił w spokoju.  – Milcz, Tom. – rzucił w powietrze, ciągnąc mnie przez salon, po jakichś schodach i nawet psy zostawiły nas samych, odczuwając pewnie agresję swojego pana. Potykałam się o własne nogi, ale on nie zwolnił kroku, wzmacniając uścisk. Serce boleśnie tłukło mi się w piersi, panikując tak samo jak reszta ciała. Nawet nie starałam się ukryć swojego przerażenia, bo miałam złe przeczucie, że kierujemy się do jego sypialni.
I nie myliłam się.
Głośny trzask i drugi raz tego samego dnia znalazłam się na drzwiach. Tym razem z jego ręką na mojej szyi.
- Możemy zrobić to po dobroci lub zupełnie na odwrót. – wysyczał w moją twarz, kiedy ja próbowałam odepchnąć go od siebie. Jego dłoń boleśnie wpiła się w moją szyję i otworzyłam szeroko oczy, patrząc na jego mroczne oblicze. Próbowałam się wyrwać, ale on był za silny. Zaczęłam panikować, gdy zaczęło mi brakować tlenu. On mnie dusił. On mnie, do cholery, dusił! – Więc albo powściągnij swój język, albo zmienię swoje plany wobec ciebie, jasne? – docisnął mnie jeszcze raz do drzwi i gwałtownie puścił, a ja zaczęłam kaszleć, krztusząc się zbyt dużą dawką powietrza. Po moich policzkach spłynęły łzy, a on tylko prychnął, potrząsając głową. – Nie chcę cię widzieć na oczy. – wypluł, patrząc na mnie zdegustowany. – Nie waż się wychodzić z tego pokoju, dopóki tu nie wrócę. – dodał i sam się ulotnił, zamykając drzwi tak głośno, że jeszcze kilka minut później huczało mi w uszach.

Przez dłuższy czas wypierała się własnych problemów. Nie twierdziła, że to dobry pomysł, ale znowu z drugiej strony zalety były całkiem przekonywujące. Mogła się skupić na innych, udając, że problem ze sobą i człowiekiem, który notorycznie przewijał się przez jej życie, nie istnieje i dzięki temu egzystowała w całkiem poprawny sposób. Oczywiście bez niej było to znacznie trudniejsze. Rozpraszała ją i sprawiała, że jej myśli płynęły bezpośrednio w innym kierunku i chociaż rozmawiały czasami o tematach prawie dotykających to, co ją drażniło, wszystko było w porządku. Tak długo, jak ona pozwalała się jej zrelaksować.
Póki była, wszystko było dobrze. Ale kiedy znikała na dłużej, niż jeden dzień, sprawy zaczynały się komplikować.
A teraz została sprzedana.
Katarina nie była w stanie stwierdzić jednoznacznie, jak długo stała w bezruchu. Ciągle miała przed oczami scenę, kiedy jej przyjaciółka wychodziła z domu, a ten sukinsyn uśmiechał się do niej z wyższością, jakby chciał jej powiedzieć, że odebrał jej najcenniejszy skarb i już nigdy więcej go nie odda. Chyba nie panikowała, ale była pewna, że szok ogarnął całe jej ciało. Nienawidziła czuć się bezsilna, ale teraz to przechodziło jej najśmielsze oczekiwania. Chciała, żeby wszystko było w porządku, a to... co to było?!
Na początku próbowała sobie wmówić, że to tylko głupi żart. Próbowała znaleźć dowód, że miała rację, ale, do cholery, nic takiego nie widziała. To było jak kręcenie się w kółko, poszukując wyjścia z pokoju, w którym nie było drzwi. Im dłużej stała w bezruchu, tym bardziej czuła, że za chwilę oszaleje. Jej dłonie drżały, a oddech wymykający się spomiędzy warg był tak spazmatyczny, że dochodziła do wniosku, że musiała co jakiś czas przestawać oddychać. To było wbrew jej naturze. Zawsze miała wszystko pod kontrolą i nie pozwalała, by osoby jej bliskie cierpiały. Ale pozwoliła mu zabrać Lenę. Czy mogła coś zrobić? Mogła go jakoś zatrzymać?... Czy to groźba zranienia jej samej sprawiła, że się poddała, czy to, że zrani Lenę? Czy powinna jednak powiadomić o tym policję?... Czy powinna dochować tajemnicy? Oddała człowieka psychopacie! Oddała, do cholery, komuś, kto nie był normalny!
Dzwonek do drzwi wytrącił ją chwilowo z narastającej paniki, która napływała do niej coraz większymi falami. Co miała powiedzieć komukolwiek?
Co miała powiedzieć Harry’emu?
- L-l-louis? – wyjąkała, otwierając szeroko oczy, próbując zamaskować swój nastrój, gdy jej oczom ukazał się chłopak, stojący na progu jej domu. Potrząsnęła głową, trzymając gorączkowo klamkę. – Louis, to nie jest dobry czas. – wydusiła zdławionym głosem, zaciskając zęby, gdy niechciane łzy zaczęły zbierać się w jej brązowych oczach. Blondyn spojrzał na nią ze zmarszczonym czołem i wyciągnął dłonie z białych spodni, porzucając pozę luzaka. – Nie, proszę, zostaw mnie w... – urwała, gdy ciepłe ramiona zamknęły się wokół niej, a ona wybuchnęła gorzkim płaczem, nie przejmując się tym, że brzmi okropnie i moczy czerwony T-shirt na ciele chłopaka. Była taka bezradna. Taka pusta. Taka nieszczęśliwa. I nie miała pojęcia, do kogo zwrócić się o jakąkolwiek pomoc.
- Co się stało, Kat? – spytał poważnym głosem, pocierając jej dygoczące ciało. Był przyzwyczajony do agresji i nieokiełznanego gniewu, ale do łez? To było dla niego nowe i odrobinę przerażające. Wiedział jednak, że nie mógłby stać bezczynnie, podczas gdy ona cierpi. A czuł, że cierpiała.
Ciszę przerywał jej głośny szloch i kojący szept, że wszystko będzie dobrze. Ale ona wiedziała, że od tego dnia wszystko się zmieni i już nic nigdy nie wróci na swoje dawne miejsce. Zdała sobie sprawę, że wtula się w człowieka, na którym punkcie miała maniakalną obsesję i którego od dłuższego czasu chciała zniszczyć. A ciepło jego ciała niosło spokój i dzięki niemu poczuła się silniejsza.
Choć tylko na chwilę.
Obawy powróciły. I ból, który starała się zatuszować dobrym samopoczuciem, także.
Gdyby tylko wiedziała, gdzie teraz była jej przyjaciółka, pojechałaby tam i zrujnowała życie temu sukinsynowi tak, jak on zrobił to Lenie i wszystkim wokół.

Siedziałam skulona przy ścianie, prawie opierając się o wielkie drewniane drzwi wejściowe do pokoju. Mój nieobecny wzrok powoli sunął po ogromnym pomieszczeniu, w którym się znajdowałam, a moja dłoń rozcierała szyję, byleby tylko pozbyć się nieznośnego poczucia, że ktoś wciąż odbiera mi powietrze. Z lewej strony, prawie na środku pokoju stały dwa fotele z szarego, sztywnego materiału, a między nimi stolik, który wyglądem przypominał pufę. Prze lewej ścianie stała szafa sięgająca prawie sufitu, w której znajdował się telewizor. Tuż obok kolejne drzwi – zapewne do łazienki. Przy ścianie, o którą się opierałam, stały regały i jedna komoda z ciemnego drewna, na którym widziałam kilka ramek ze zdjęciami i choć korciło mnie, by zobaczyć, na kim temu psychopacie zależy, że stawia na widoku czyjeś fotografie, nie ruszyłam się z miejsca. Naprzeciw mnie promienie zachodzącego słońca wpadały przez okna wielkości szklanych drzwi, które prowadziły na taras. Kremowe zasłony unosiły się pod wpływem oceanicznego wiatru, nie dając upragnionego chłodu.
Najbardziej jednak w trwogę wprawiał mnie jeden mebel, który znajdował się praktycznie na wprost mnie - czarne łóżko bez nóg king size z wysokim wezgłowiem przy prawej ścianie, tworzącym rażący kontrast z białym sufitem i białą pościel. Po obu jego bokach znajdowały się szafki nocne, jakby całe łóżko było stworzone do tego, by spać w nim we dwójkę. Prawa szafka wyglądała tak, jakby ktoś z niej uprzątnął wszystkie rzeczy. Jakoś nie wierzyłam, że szaleniec, który mnie tu uprowadził, miał jedną szafkę pustą, jeśli każda inna była czymś zastawiona. Jak nie zdjęciami, to czymś, co przypominało nagrody, lub figurkami, może pamiątkami, a przy telewizorze książkami. Nie mogłam zaprzeczyć, że pokój mnie fascynował, a jednocześnie przytłaczał nadmiarem wiadomości. W powietrzu unosił się słaby zapach męskich perfum, od których miałam problem ze skupieniem się na tym, co aktualnie powinnam ze sobą zrobić. Wiedziałam tylko, że na podstawie tego, co widziałam, mój ciemiężyciel był osobą surową, nienaturalnie uporządkowaną i nade wszystko cenił sobie wygodę. Bałam się poruszyć, bo miałam parszywe wrażenie, że będzie wiedział, jeśli zawieszę na czymś wzrok za długo.
Mój oddech powoli zaczął się normować, więc wyprostowałam nogi i oparłam się o ścianę, wzdychając głęboko.
Więc albo powściągnij swój język, albo zmienię swoje plany wobec ciebie, jasne?
Jakie miał wobec mnie plany w takim razie? Czy w ogóle miał zamiar mi je zdradzić? A czy ja powinnam się sprzeciwiać?
Dusił mnie. Groził Kat. Mógł mnie więc zranić i to nie tylko słowami, ale także i czynem. Ale co miałam robić...?
Moje ciało na powrót się spięło, gdy usłyszałam na korytarzu ciche, acz stanowcze kroki. Zagryzłam wargę i dosłownie w ostatniej sekundzie udało mi się na tyle odsunąć, by nie dostać drzwiami, które otworzyły się z impetem, a w nich stanął jeden z braci Kaulitz. Ten młodszy chyba. On był młodszy, prawda...?
Miałam ochotę przywalić głową w ścianę, byleby tylko odeprzeć ten urok, który rzucał na mnie za każdym razem, gdy tylko byliśmy w swoim towarzystwie. Może wtedy byłoby łatwiej i słowa „nienawidzę cię” brzmiałyby bardziej przekonywająco ... Nie nienawidziłam go. I nie rozumiałam dlaczego. Chyba, że ciągle byłam w szoku, co było całkiem możliwe.
- Jesteś głodna? – spytał beznamiętnie, jakby fakt, że kilkanaście minut temu mnie dusił, w ogóle się go nie imał. Burczało mi w brzuchu, ale uparcie gapiłam w brązowy dywan, próbując opanować drżenie dłoni, które na nowo powróciło, gdy tylko psychopata pojawił się w pokoju. Na palcach miałam resztki tuszu, który zebrałam spod moich oczu. Mogłam się założyć, że wyglądałam jak potwór. Wolałabym raczej wziąć prysznic, niż jeść. Choć jedyne, co dzisiaj miałam w ustach i nie było językiem tego świra, to jabłko. – Nie będę cię przepraszał. Jeśli nie odpowiesz, nic dzisiaj nie dostaniesz i pójdziesz spać z pustym żołądkiem. Wiem, że nie jadłaś śniadania.
Przestałam oddychać i nawet moje dłonie przestały na chwilę się trząść. To zaczynało mnie przerastać. O ile już nie przerosło z chwilą, kiedy oznajmił mi, że mnie kupił za pieprzone dziesięć milionów.
- Od jak dawna mnie śledzisz? – zdołałam wydusić, choć moje ciało natychmiast ogarnęła panika, że o cokolwiek zapytałam, kiedy on najwyraźniej nie życzył sobie kwestionowania swojego zachowania. Ale co ja miałam robić, do cholery?! Zgadzać się na wszystko, co on robi jak potulny baranek?! Nie byłam nim, nieważne, za co mnie miał ten dupek.
- Od miesiąca. Znam cię lepiej, niż możesz sobie wyobrażać. – stwierdził beztrosko i wyciągnął do mnie nagle rękę, a moim oczom znów ukazała się wytatuowana, smukła dłoń. – Chodź coś zjeść, póki mam jeszcze dobry humor. – dodał, a wzdłuż mojego ciała przeszły dreszcze, gdy zdałam sobie sprawę, że boleśnie lgnę do dotyku, którym chciał mnie obdarować. Co było ze mną nie tak, że mężczyzna, który mnie uwięził, przyciągał mnie jak... jak Harry nie...?
- Potrzebuję skorzystać z łazienki. – wymamrotałam, chcąc się chwycić za rozszalałe serce, gdy złapał moją dłoń i postawił mnie na nogi, wciąż górując nade mną jak żaden inny. Czułam się przy nim mała i bezbronna i nie wiedziałam, co miałam o tym sądzić. Nie podobało mi się to w równym stopniu, co fascynowało. Harry chociaż był młodszy i... i nie dominował.
A ja przez całe życie chciałam dominacji.
O. Kurwa. Mać.
W co ja wdepnęłam...?
- To idź. – skinął głową na drugą parę drzwi, wciąż mnie trzymając, przez co speszyłam się jeszcze bardziej. Zaczynało mnie mdlić, gdy bardzo paskudna rzecz zaczęła do mnie powoli docierać.
- Nie skorzystam z twojej łazienki. – wyplułam, z powrotem cofając się w stronę ściany, jednak zanim zdążyłam się schronić we własnym cieniu, on przewrócił oczami i wyciągnął mnie z pokoju na korytarz, gdzie skręciliśmy w prawo i na samym końcu zeszliśmy schodami w dół i mijając drzwi być może do kolejnego pokoju, psychopata otworzył drugą drewnianą parę i wepchnął mnie do łazienki wykończonej trzema rodzajami kafelek. Zmarszczyłam czoło, widząc drugie drzwi. Świetnie. Znaczy, że musiałam się zamknąć z obu stron.
- Wyjdziesz drugim wyjściem, przejdziesz przez bibliotekę i spotkamy się w jadalni. – oznajmił i zamknął za sobą drzwi, tym samym zostawiając mnie samą z mojego własnego wyboru. Odetchnęłam głęboko, przecierając twarz i po zamknięciu się na zamek, stanęłam przed lustrem, wytrzeszczając oczy na swój widok.
Odkręciłam kurki z wodą, zanim zdążyłam się rozpłakać i szybko przemyłam twarz, dokładnie zmywając z siebie resztki rozmazanej maskary. Boże, wyglądałam tragicznie!... Ten człowiek musiał być naprawdę niespełna rozumu, jeśli był w stanie mnie pocałować, podczas gdy ja wyglądałam jak Joker z „Batmana”.
Sapnęłam głośno, gdy coś przekoziołkowało gwałtownie w moim żołądku i bynajmniej nie z powodu głodu. Och, szlag. Jednak miałam rację.
Z powodu pieprzonej dominacji, jaką wykazywał wobec mnie ten świr, nie panikowałam i nie chciałam sobie zrobić krzywdy. I z tego samego powodu bardziej reagowałam na niego, niż na Harry’ego, którego kochałam. Kochałam.
Najwyraźniej byłam nie mniej pierdolnięta, niż facet, który mnie kupił jak zabawkę. Boże, cudownie. Czym więc jestem?
I co będę w stanie znieść?

><><><><><><><><><><><><><><

Mam nadzieję, że się podobało ^ ^

11 komentarzy:

  1. woow :) nie wiem co powiedzieć tzn napisać... to było wooow:) cholera podoba mi się ten Bill tzn jeszcze takiego złego Billa nie było^^ zaczęłam ten rozdział czytać już w pracy na komie, ale jak zdałam sobie sprawę, że szczerzę się jak popieprzona to stwierdziłam, że jednak powinnam przestać... ojj kobieto to opowiadanie zapowiada się ekscytująco:D czekam na kolejny chapter!!

    D.

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie wiem jak zacząć i co powiedzieć. Wow! Z jednej strony nienawizę tego Billa, ale on ma coś w sobie. ahahha... Jestem popieprzona. Tom jaki tu milutki ;D Nie wiem co dalej więc pewnie napiszę coś jeszcze jak ochłonę. Czekam na nowy charper ; ) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. AAAAAAAAAAAAA super! Jak zawsze z resztą:D Jestem pod ogromnym wrażeniem, każdy kolejny rozdział działa na mnie coraz bardziej.Ja na miejscu Leny próbowałabym nawiać przez któreś drzwi. Bill jako ten zły i stanowczy jest świetny- proszę nie zmieniaj szybko jego charakteru na bardziej łagodny.
    Całuję i z niecierpliwością czekam na kolejny chapter, jak uda Ci się go napisać przez weekend to od razu dodasz? Bardzo prosimyyyy:)
    Patrycja

    OdpowiedzUsuń
  4. Dlaczego mi ciągle mało i mało? Przecież w tym odcinku było i dużo wyjaśnień, akcji i Billa, a mi ciągle jest mało i mało. I nawet wiem czyja to wina, i Ty też wiesz, bo Twoja! ;P
    Zdradzę Ci, że już rano sprawdziłam i okazało się, że będzie nowy odcinek! Miałam taką ochotę go od razu pochłonąć, ale nie było na to czasu, więc czekałam. Ale z Tobą to jest tak, że ile się nie przeczyta, ile razy nie zwariuje na punkcie nowego chaptera, to ciągle nie jest wystarczające. Myślę, że koniecznie powinnaś przewidzieć co najmniej(!) 2 odcinki na tydzień. Wtedy będziemy przynajmniej po części usatysfakcjonowane, bo tak naprawdę, mogłabyś pisać codziennie, a i tak byłoby (ta, masz rację ;P) mało!
    Przechodząc do sedna... Bill nie jest zły. Tylko kapkę szalony i niezrównoważony i chyba do końca nie wie co robi, szczególnie, że idealnie wybrał sobie przedmiot kupna, który w każdym calu na niego reaguje i może przez to popsuć mu szyki. To jak dwa magnesy, pomimo wszelkich sprzeczności, nie przestaną na siebie reagować.
    Wiem już, jak zachował się Tom i po części moja ciekawość w tym temacie została zaspokojona. Ale jak wytłumaczyć to innym ludziom? Chyba, że Bill planuje całkowitą alienację, co też swoją drogą mnie nie zdziwi, bo on jest dla mnie po prostu fantastycznie nieobliczalny. Jego sentyment do dziewczyny, którą sobie wybrał kontrastuje z brutalnymi nawykami. Ale samo stwierdzenie, że nie będzie przepraszał, sugeruje iż wie, że powinien ;P
    I tak sobie myślę, że wszelkie te poszlaki, których się doszukuję łatwo rozwiejesz, bo nie lubisz zbyt prostych i klarownych wątków ani akcji, co mnie swoją drogą naprawdę cieszy, bo nie będę wiedziała czego się spodziewać.
    To dopiero początek i wiele przed Tobą i przed nami, ale jak widzisz, cieszymy się na to niezmiernie ;D
    Stwierdziłam, że może zacznę się w końcu podpisywać pod tymi rozbudowanymi komentarzami, żebyś wiedziała kogo winić za tyle czytania ;D
    W każdym razie, do jak najszybszego przeczytania. I pamiętaj, że na żaden odcinek nigdy nie jest za wcześnie, szczególnie, że życzę Ci po prostu nawału i ton weny! Tak, byś nie mogła oderwać się od pisania. ;D
    Pozdrawiam, Daga ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. coraz bardziej jestem ciekaw co będzie dalej podoba mi sie to ;d

    OdpowiedzUsuń
  6. <3333333333333333333333333333333333333333

    OdpowiedzUsuń
  7. Jeju nie wytrzymam nooooo ;<

    OdpowiedzUsuń
  8. Ja już chcę nowy odcinek !!! ^^ Przeraża mnie trochę ten Bill. Raz miły i kochany, a za drugim razem mógłby zabić o.O Ale podoba mi się ;D Nie zmieniaj jego charakteru ; ) I tak jak ktoś tu pisał, może rozpatrzysz prośbę o 2 odcinki tygodniowo ^^ Życzę weny :*

    OdpowiedzUsuń
  9. Mam jedno ważne, ale to ważne pytanie: czy będzie dzisiaj nowy rozdział? Nie chcę naciskać, po prostu ciekawość mnie zżera:)

    D.

    OdpowiedzUsuń
  10. Ja też nie mogę się już doczekać :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Nominowałam Twojego bloda do Liebster Award http://crazylifebaby68.blogspot.com/2013/05/liebster-award-3.html

    OdpowiedzUsuń