Nowy Rok tuż za rogiem, więc chciałabym Wam życzyć lepszego roku, niż ten wciąż obecny i żeby spełniły się te marzenia, które nie spełniły się w tym roku. Więcej dobra, więcej odwagi, by sięgać po to, czego się pragnie i więcej szczęścia, gdy rozumu zabraknie :) Nie będę przesadnie słodzić życzeniami, bo wiadomo, że te przerysowane nie za bardzo chcą się spełniać. Życzę Wam po prostu, by te doły, w które gdzieś kiedyś wpadniecie (bo każdy wpada), były powodami, dla których z jeszcze większym uporem będziecie dążyć do swoich celów. Bo warto. Zawsze sobie wmawiajcie, że warto.
><><><><><><><><><><><><><><><><><
Morderca.
Harry Styles,
mój najlepszy przyjaciel i człowiek, z którym chciałam być.
Harry Styles,
wokalista boysbandu i człowiek, którego kochają miliony nastolatek.
Harry Styles,
chłopak, który wyglądał zawsze jak ktoś, na kim można polegać, który roztaczał
aurę bezpieczeństwa.
Harry Styles,
człowiek, który chciał mnie uratować.
Harry Styles,
który ma obsesję na moim punkcie.
Harry Styles,
który pozbył się mojego chłopaka i ludzi, którzy za bardzo się do mnie
zbliżali.
- Lena?... –
jak przez mgłę dotarł do mnie stłumiony głos Billa i ścisnęło mi się serce.
Nieprawdopodobne. Z mordercy przeniosłam się na mężczyznę, który mnie kupił.
Harry krzywdził dla mnie, Bill krzywdził mnie. Boże, byłam tak pierdolnięta, że
to mi się w głowie nie mieściło. Nie mogłam się zakochać w kimś normalnym? Nie
mogłam?.. I co ja miałam w sobie, że przyciągałam do siebie takich ludzi, do
cholery? Jakiś pieprzony defekt? – Lena, oddychaj spokojnie, Lena... – dopiero
po chwili do mnie dotarło, że byłam już przytomna i dosłownie dyszałam, chyba
zaczynając powoli wpadać w histerię. Otworzyłam gwałtownie oczy, kompletnie nie
mając pojęcia, co dalej robić. Ledwo ogarnęłam, że siedziałam na kolanach
Kaulitza, który ciasno mnie obejmował w swoich ramionach. Czułam, że byłam
mokra od zimnego potu i wiedziałam, że jeszcze chwila i zacznę dygotać. Nie
mogłam do siebie przyswoić tego, czego właśnie się dowiedziałam. Chciałam
krzyczeć. Chciałam... Chciałam...
Gorące łzy
spłynęły po moich policzkach i wtuliłam się we wgłębienie szyi Billa, chcąc
uciec przed rzeczywistością. Przy nim było to tak cholernie łatwe, że aż
absurdalne. Szeptał coś, czego nie rozumiałam przez natłok emocji, które
boleśnie ściskały moje gardło i nie mogłam opanować spazmatycznego drgania
mojego ciała. On jednak nie oponował. Obejmował mnie mocno, dając mi jakąś
stabilność, dzięki której nie spadałam na dno. Nagle do mnie dotarło, że tylko
on był prawdziwy w moim życiu. Tylko on niczego nie ukrywał i tylko on...
Nagle coś mną
szarpnęło i nie otwierając oczu zreflektowałam się, że mnie podniósł i ruszył w
jakimś kierunku. Nie obchodziło mnie to. Nic nie mnie obchodziło, nawet to, że
nie umiałam swobodnie oddychać przez histerię. Moje policzki były mokre od łez,
które spływały pod jego koszulkę, ale on mnie od siebie ani razu nie odsunął.
Do momentu, gdy usadził mnie na czymś, co po otworzeniu oczu, okazało się być
blatem w łazience. Kompletnie nie sprzeciwiałam się temu, co chciał ze mną zrobić,
choć nie rozumiałam, dlaczego zaczął mnie rozbierać, ignorując moje łkanie. Nie
mogłam przestać płakać. A co, jeśli on się tutaj pojawi i będzie chciał zabić
Billa? Albo Toma? Albo obu? Nie potrafiłam się przekonać do tego, że nie
znajdzie adresu. Jeśli potrafił kogoś zastrzelić, potrafił wszystko, prawda? A
to sprawiło, że szloch rozerwał moje ciało jeszcze bardziej. Byłam bombą
zegarową. Byłam nosicielem wirusa. A Harry... Harry był obłąkany.
Szum wody
przemknął przez moje uszy praktycznie bez żadnej uwagi z mojej strony. Bill
podniósł mnie, zupełnie nagą i razem ze mną wszedł pod prysznic, choć nie
miałam pojęcia po co. Wiedziałam tylko, że gdy usiadłam bezwładnie na dnie i
przytuliłam się do Billa, on wciąż miał na sobie na sobie już doszczętnie przemoczoną
koszulkę i jeansy. Nie rozumiałam, co się ze mną działo. Nagle chciałam po
prostu zniknąć. Chciałam, żeby to wszystko się skończyło. Chciałam udawać, że
nie znam prawdy i chciałam, żeby moje życie wróciło do punktu, zanim wywróciło
się do góry nogami. Strugi ciepłej wody wcale nie rozluźniały mojego spiętego
ciała. Nie pomagały nawet dłonie, które przesuwały się po moich plecach z
zadziwiającą łatwością. Dopiero po chwili zorientowałam się, że chyba byłam
myta. Byłam taka zmęczona, taka zrezygnowana. Zniknąć. Potrzebowałam zniknąć.
Oderwałam się od Billa, by na niego spojrzeć i pierwszy raz zobaczyłam w jego
oczach odbicie swoich własnych uczuć w sferze poza seksem. Po jego twarzy
spływała woda, ale nie zmyła bólu, który się na niej malował. Zmęczenie.
Rozumiał mnie tak jak zawsze. Troszczył się, choć nie musiał. Dlaczego? To ja
go kochałam, to ja chciałam jego dobra. To ja...
Zacisnęłam
powieki, gdy znowu wstrząsnął mną płacz. Objęłam go, wspinając się na jego
kolana, a on nie oponował. Przyjął mnie tak, jakby to było naturalne, że
powinien opiekować się mną w takim stanie. Zrobił to pierwszy raz. Zawsze
pocieszał mnie Tom, to on zawsze robił wszystko, żeby było mi lepiej. Dlaczego?
- Nie oddawaj
mnie. – wydusiłam, a on pocałował mnie w mokry bark.
- Nie oddam. –
zapewnił, a ja mu uwierzyłam.
Ponieważ nigdy
mnie nie okłamał. Nigdy.
Jak miałam w
ogóle powiedzieć o tym Katarinie? „Kat, Harry zabił Seana. Pamiętasz, mówiłam
ci o nim. A no, no i tego... tego z klubu, którego poznałyśmy kilka lat temu...
Tak, dokładnie tego. I paru innych”. Moje życie było jednym wielkim żartem.
Tylko takim, który nikogo nie śmieszył. Ani mnie, ani Toma, Katarinę, Billa,
Harry’ego, ani nawet moich rodziców. Ale nareszcie zrozumiałam, dlaczego
Kaulitz sądził, że nigdy by mi i Harry’emu nie wypaliło, gdybym znała jego
przeszłość. Czy potrafiłabym z nim być, wiedząc, że zabijał wszystkich, którzy
mu stali na drodze do mnie? Logika mi podpowiadała, że to idiotyczne, że w
ogóle się nad tym zastanawiałam. Ale kochałam człowieka, który mnie więził, więc
wcale nie byłam taka logiczna.
Spałam od
momentu, gdy tylko zostałam wyciągnięta spod prysznica i położona do łóżka. Sen
jednak nie przyniósł mi oczekiwanej ulgi, bo mimo wszystko byłam pochłonięta
tym, co się działo wokół mnie. Harry. Wciąż Harry. I Bill. I ja. Wciąż i wciąż
i wciąż. Odwracam się w lewo, w przeszłość i widzę uśmiechniętego Stylesa.
Pocieszającego mnie po tym, jak mi nie wyszło z Seanem. Pijącego z innymi
dziewczynami, nagle tak uderzająco podobnymi do mnie. Skacowanego, śpiącego na
moich kolanach. Łaskoczącego mnie i mówiącego, że ułożę sobie życie z kimś, kto
będzie tego wart. Kłócącego się ze mną. Zmoczonego, mówiącego, że biegł całą
drogę do mnie, by mnie przeprosić za swoje gówniarskie zachowanie.
Przyrzekającego, że będzie moim przyjacielem na całe życie. Mówiącego, że
zawsze będzie mnie chronił. Mówiącego, że mnie kocha. Z prawej Bill.
Teraźniejszość i przyszłość. Krzywdzącego mnie i śmiejącego się ze mnie
drwiąco. Jego dłonie, które sprawiają ból, ale dają rozkosz, która zabiera mnie
gdzieś do miejsca, którego nigdy nie znałam. Jego oczy, które znają mnie
bardziej, niż ja sama. Usta, które jednocześnie mówią tak cholernie przykre
rzeczy i rzeczy, które moje uszy chcą słyszeć. Ciało, które mnie przytłacza i
uwalnia. Umysł i droga do niego, która jest tak ciemna, że gubię się
wielokrotnie i nie potrafię odnaleźć głównego szlaku, na którym zaczęłam swoją
wędrówkę. Bill, którego kocham. Bill, który sprawia, że płaczę. Który sprawia,
że się śmieję i nie chcę od niego uciekać. I ja. Rozerwana na dwie części.
Chciałam być tylko szczęśliwa. Gdzie popełniłam błąd? Czy naprawdę go
popełniłam? Pogubiłam się...
Obudziłam się,
chyba jeszcze bardziej zmęczona, niż zanim się w ogóle położyłam. Miałam mokrą
poduszkę przez zmoczone włosy. Może przez łzy. Bill stał w otwartych drzwiach
na taras, plecami do mnie. Widziałam dym unoszący się w górę – palił. Jego
włosy były już suche, zmienił też ubrania i teraz miał na sobie tylko szare
dresy. Nieprzytomnie zauważyłam, że musiało być już dość późno, bo na dworze
słońce już praktycznie zaszło, a to znaczyło, że było już po ósmej. Czy był
tutaj cały czas? Nigdy się tak nie zachowywał i czułam się z tym dziwnie. Może
nie powinnam się dziwić, w końcu mu zemdlałam. Wydawało mi się to być wyjątkowo
odległym czasem.
Najciszej, jak
tylko umiałam, odkryłam się i kompletnie naga zsunęłam się z łóżka, by podejść
do Billa i wtulić się w jego plecy, splatając palce na jego umięśnionym
brzuchu. Przeszyły mnie dreszcze, gdy tylko moja skóra zetknęła się z jego
gorącą skórą. Drgnął i niemal natychmiast się rozluźnił. Jedna z jego dłoni
zacisnęła się na moich, a ja wciąż nie rozumiałam, co to wszystko znaczyło.
Całe jego dzisiejsze zachowanie. Chciałam spytać, ale z mojego gardła nie
wydobył się żaden dźwięk. Tak musiało zostać i tak musiało być dobrze.
Przymknęłam powieki, wchłaniając irracjonalny spokój i coś, co mój umysł
postrzegał jako dobro. Dlaczego akurat widziałam to u niego?
- Czujesz się
już lepiej? – odezwał się w końcu, a mi przemknęło przez myśl, że powinnam się
speszyć, że znów zobaczył mnie w takiej bezbronnej odsłonie. Ale odkąd mu
powiedziałam, że go kocham, nie bałam się niczego.
- Nie. –
odparłam, wtulając policzek między jego łopatki. Boże, jego skóra była tak
fenomenalna w dotyku, że mogłabym ją pieścić do końca życia. – Przeszkadzam ci?
– spytałam, choć wiedziałam, że to było chyba najgłupsze pytanie, na jakie
mogłam się zdobyć. Delikatny wiatr owionął moje nagie ciało, ale nie ruszyło
mnie to. Odetchnęłam głęboko i nie mogąc się powstrzymać, ukąsiłam go lekko, a
on zakrztusił się dymem papierosowym. Uśmiechnęłam się niegrzecznie. Wydawało
mi się to być dobrym wyjściem z myślenia. Pójście do łóżka.
- Lena.
Zemdlałaś. Nie myślisz chyba, że jestem aż tak jebnięty, żeby po tym tak po
prostu uprawiać z tobą seks? – usłyszałam naganę w jego głosie, ale tym też się
nie przejęłam. Nie wiedziałam, o co mi chodziło, ale chciałam po prostu
przestać myśleć. A on mi nie pozwalał. Ponownie go ukąsiłam, wbijając
delikatnie paznokcie w jego brzuch. – A jednak tak myślisz... – zauważył
słusznie i westchnął. Zanim udało mi się zsunąć dłonie niżej, pisnęłam głośno, gdy
nagle znalazłam się jakimś cudem na jego rękach i zostałam wręcz rzucona z
powrotem na łóżko. – Nie będziesz się mną wysługiwać, kobieto. Wolałbym, żebyś
krzyczała i płakała, niż to. – oznajmił mi, gdy tylko nade mną zawisnął, a ja wydęłam
wargi. Uniosłam się na łokciach i polizałam jego szyję pod uchem, do którego
chwilę później dotarłam, by go zassać. Bill wciągnął ze świstem powietrze i
warknął coś, dociskając moje ręce do łóżka, bym się od niego odczepiła. Więc
oplotłam go nogami i przycisnęłam do siebie, aż jego krocze zderzyło się z moją
miednicą. Zmrużył oczy, posyłając mi zirytowane spojrzenie, a ja znów uniosłam
głowę, by moje zęby wgryzły się w jego podbródek. – Aleś ty uparta. – wydyszał
i złapał moją prawą nogę, próbując ją od siebie odsunąć, ale im bardziej
próbował, tym bardziej ja się zaciskałam na nim, aż w końcu zmienił taktykę i
przewrócił się na plecy, ciągnąc mnie automatycznie na siebie i musiałam zabrać
spod niego nogi, by nie zostały zmiażdżone. Postanowiłam więc zacząć się o
niego ocierać, by go pobudzić na tyle, by on też przestał myśleć. Ale nie, on
wciąż nie dawał za wygraną i w ten oto sposób pierwszy raz musiałam spróbować
go zdominować. Szamotaliśmy się na łóżku, próbując przejąć kontrolę i z wysiłku
zaczęło mi się robić gorąco. Kaulitz był twardym zawodnikiem, ale ja się nie
poddawałam, co skończyło się tym, że gdy znów wylądowałam na plecach, on złapał
moją rękę, wyciągnął spod poduszki parę kajdanek i przymocował mnie do
wezgłowia i wydał z siebie okrzyk tryumfu. Ostatnia deska ratunku. Wsunęłam
moją wolną dłoń w jego spodnie i złapałam na wpół twardą męskość, a jego mina
natychmiast zrzedła i jego głowa opadła bezwładnie między moje piersi.
- Ał! –
wrzasnęłam, gdy znowu jego dłoń z impetem spotkała się z moim lewym pośladkiem
i gdy poluźniłam uścisk na jego fiucie, on odskoczył ode mnie jak oparzony,
dysząc wściekle. – To bolało!
- Dowiedziałaś
się, że twój tak jakby chłopak jest mordercą, zemdlałaś i wpadłaś w histerię, a
teraz chcesz mnie zgwałcić! To miało boleć!
- Zgwałcić?! –
prychnęłam głośno, rozmasowując sobie pośladek. Mierzyliśmy się morderczymi
spojrzeniami, każde z nas porządnie zmachane. – Jak ja mogłabym cię zgwałcić?!
Pała ci prawie stoi na baczność, a to chyba przeczy gwałtowi!
- Moja pała żyje własnym życiem, dziękuję
bardzo. – wyburczał i jeszcze przez chwilę toczyliśmy walkę na spojrzenia, aż w
końcu on pierwszy wybuchnął śmiechem i przysunął się, by przewrócić mnie na bok
i rozmasować cholernie piekący pośladek. – Lena, nie możesz udawać, że nie ma
problemu. Mamy mnóstwo czasu na seks, nie sądzisz? – zerknął na mnie, nie
przerywając masażu i jęknęłam, poddając się kompletnie.
- Nie wierzę,
że akurat ty to mówisz. I nie wierzę, że to ja nie chcę rozmawiać. –
stwierdziłam, a na jego ustach pojawił się cień uśmiechu, który podzieliłam.
Westchnęłam. – Nie chcę, żeby mnie znalazł. – powiedziałam cicho, a Bill nagle
przestał mnie masować i utkwił we mnie dziwnie łagodne spojrzenie. – Nie wiem,
co ty mi zrobiłeś, ale wolę zostać z tobą, niż z... nim. – zakończyłam,
przełykając głośno ślinę. Dlaczego mu to mówiłam? Byłam odrobinę żałosna. Albo
może nawet i bardzo żałosna. Ale nie mogłam się po prostu powstrzymać. Nie wiem,
co on w sobie miał, ale nagle nie umiałam trzymać języka za zębami.
- Cóż, ja nie
chcę, żeby mi cię zabrał. Jesteśmy na siebie skazani, mała. – odparł,
uśmiechając się szeroko.
Jesteśmy,
prawda?
Zostałam
zmuszona, by zjeść kolację. Zostałam zmuszona, by pójść spać jak grzeczne
dziecko, choć zaczęłam się poważnie irytować jego głupim zachowaniem. Rozumiem
posiłki, ale sen? Spałam przez pół dnia, do cholery. Chyba wolałam, żeby jednak
się o mnie nie martwił. Wychodziło nam to na lepsze. A co gorsze, im więcej mi
odmawiał, tym bardziej go chciałam. On chyba był upośledzony, jeśli myślał, że
to mu ujdzie na sucho.
- Co ty
robisz? – zapytał schrypniętym od snu głosem, gdy po czwartej nad ranem
siedziałam na tarasie i paliłam jego papierosy, które zwinęłam z jego szafki
nocnej. To nie było to, że długo nie uprawialiśmy seksu, bo przecież wcale tak
nie było. Po prostu mi odmówił. A to zadziałało tak, jakbyśmy pościli miesiąc.
Z zepsutym uśmieszkiem, do którego on częściej się dopuszczał, niż ja, wstałam
z leżaka, zabierając ze sobą popielniczkę i, dmuchnąwszy na niego dymem z ust,
wślizgnęłam się do pokoju, delikatnie muskając palcami jego nagą klatkę
piersiową. Nie chciał mnie dotknąć? W porządku. Ja sama siebie dotknę.
Suwakiem przy
lampce nocnej rozjaśniłam odrobinę ciemność w taki sposób, by widział, co mam
zamiar zrobić, ale też żeby musiał wytężyć wzrok. Powoli wspięłam się z
powrotem na łóżko, wypinając w jego stronę pośladki, które na pewno było widać
przez krótką koszulkę nocną, a jak zwykle pod spodem nic nie miałam. Na
kolanach odwróciłam się w stronę Billa, który stał w wejściu do pokoju,
przyglądając mi się ze zdezorientowaną miną. W mojej głowie rozległ się jakiś
zmysłowy bas, do którego zaczęłam ruszać biodrami, zaciągając się papierosem.
Moja wolna dłoń spoczęła na nagim udzie, powoli wspinając się wyżej i wyżej i
udało mi się dostrzec, że jego oczy zaczęły ją śledzić. Niewiele potrzebowałam,
by się podniecić najwyraźniej, bo moje policzki zrobiły się czerwone, a między
nogami poczułam delikatne pulsowanie. Dłoń swobodnie błądziła po moim ciele,
gładząc podbrzusze, brzuch, po czym powędrowała do piersi, by zacząć ją lekko
ugniatać przez materiał koszulki. Bill oparł się się futrynę i skrzyżował
ramiona, nie przestając mnie obserwować ani na moment. Palcem obrysowałam drugą
pierś, a potem powiodłam nim wyżej, przez obojczyk, przez szyję, która ulegle
przechyliła się na bok, aż do ust, które rozchyliły się, wypuszczając dym, a
wpuszczając palce do środka. Językiem mocno je zwilżyłam i pozwoliłam im zsunąć
się z powrotem na udo, zostawiając błyszczącą ścieżkę za sobą na dekolcie. Nie
przestawałam kołysać biodrami na boki do rytmu w mojej głowie. Ale chyba mu się
to podobało. Cóż, mnie to odpowiadało w zupełności, bo nie wiedzieć czemu, sama
się podnieciłam tym, co robiłam, a w sumie nie robiłam jeszcze nic. Kciukiem
zahaczyłam o brzeg koszulki, podwijając ją do góry, by palce mogły przesunąć
się po nagim wzgórku łonowym. Wyżej. Wyżej. Zaciągnęłam się papierosem,
strzepując popiół do popielniczki leżącej na łóżku. Wyżej, wyżej, wyżej.
Odsłoniłam ciało i zrzuciłam koszulkę, uważając, by nie zniszczyć ją
papierosem. A potem moja dłoń była wszędzie. Kusiła mocnym dotykiem, ale w
zamian pieściłam się delikatnie nie dla siebie, a dla niego. Który wciąż nie
ruszył się z miejsca. Widziałam, że to na niego działało, ale nie chciałam
jeszcze porzucić zabawy, choć znacznie bardziej podobałoby mi się próbowanie
dostania się do zawartości jego spodni od piżamy. Oblizałam usta, przyglądając
się jego kroczu i w tym samym momencie moja dłoń zsunęła się między moje uda.
Zagryzłam wargę, prawie się dziwiąc, że w dalszym ciągu nie zrobiłam niczego
konkretnego, a byłam już tak mokra. Nie warto było tego marnować. Zwilżyłam
palce i chwyciłam nimi papierosa, by wyciągnąć go w stronę Billa. Spojrzał na
mnie bez wyrazu, ale posłusznie podszedł i zabrał, co jego. Nie wrócił jednak
do miejsca, gdzie stał, tylko przysiadł na brzegu łóżka, zupełnie ignorując
fakt, że miał twardy problem w spodniach. Papieros został wsunięty między
wargi, które wygięły się w typowym zepsutym uśmieszku, a ja mimowolnie
westchnęłam, powracając do poprzedniej czynności. Uch, cholera, czemu on nie
mógł mnie złapać wpół, rzucić na łóżko i przerżnąć? Pieprzony idiota. Sama
sobie ulżę.
Moje palce
znów zaginęły między moimi nogami, a druga dłoń złapała pierś, robiąc z nią
dokładnie to samo, co robiła z nią zawsze ręka Billa. Drgnęłam, masując
delikatnie łechtaczkę i na kolanach przysunęłam się odrobinę bliżej Kaulitza,
by nie umknęły mu żadne szczegóły. Co jakiś czas z moich ust wydobywały się
zduszone westchnienia, a do moich nozdrzy dochodził zapach palonego tytoniu i
mojego własnego podniecenia. Policzki paliły tak samo jak moje całe ciało, ale
nie miałam zamiaru poddać się tak długo, póki on nie wyciągnie do mnie ręki.
Wsunęłam w siebie dwa palce, drażniąc łechtaczkę wnętrzem dłoni, a moja druga
ręka zwiększyła intensywność pieszczenia piersi. Coś w tym, że Kaulitz siedział
przede mną i zupełnie nic nie robił, a tylko patrzył, robiło z moim ciałem
jakieś niepojęte rzeczy i podniecało mnie bardziej, niż śmiałabym przypuszczać.
I och, cholera, masturbacja nigdy nie sprawiała mi takiej rozkoszy jak teraz.
Nagle Bill
podniósł się, nie przestając uśmiechać się w swój perwersyjny sposób i mrucząc
„nie przestawaj”, wyemigrował szybkim krokiem do garderoby, skąd wrócił po
niecałej minucie z czymś długim i przeźroczystym i w ostatnim momencie
powstrzymałam zaskoczenie, które chciało się rozlać po całej mojej twarzy, gdy
zorientowałam się, że trzyma nic innego jak wibrator. Wyglądał przy tym na tak
zadowolonego z rozwijanej się sytuacji, że nie mogłam się powstrzymać przed
szerokim uśmiechem. Wszedł na łóżko, siadając po turecku i podał mi zabawkę,
którą bez wahania przyjęłam. Oblizałam palce, by nawilżyć jak najbardziej
wibrator i uniosłam się na kolanach, unieruchamiając sylikon między stopami.
Powoli opadłam, nie przestając patrzeć na Billa, biorąc w siebie zabawkę
erotyczną, zamiast jego męskość. Ale wyobraziłam sobie, że było na odwrót, a to
zrobiło swoje. Zagryzłam wargę i jęknęłam cicho, choć wyraźnie poczułam różnicę
nie tylko w odczuciu struktury, ale i rozmiaru. Podobało mi się to. Podobało mi
się, że robię takie rzeczy przed nim i że on na mnie patrzy. Uniosłam się i
opadłam, wciągając go prawie całego w siebie, pokrywając go swoimi sokami.
Serce radośnie waliło mi w uszach, co co jakiś czas zagłuszało moje
westchnięcie, gdy zaczęłam poruszać się coraz szybciej. Nigdy nie robiłam z
Billem tego w pozycji na jeźdźca i nawet nie wiedziałam czemu. W zamian
odkryłam znacznie więcej pozycji, o których nie miałam pojęcia, a wydawało mi
się, że wiem dużo. I wiedziałam, że za chwilę dojdę i mówił mi to nie tylko mój
przyspieszony oddech. Nie dziwiło mnie to zbytnio, byłam dzisiaj wybitnie
napalona.
- Mamy niezłą
kondycję, widzę. – wymruczał nagle, dopalając papierosa tak po prostu, a ja
zacisnęłam powieki, kolejny raz dając dowód na to, że wystarczyło, że się
odezwał, a ja dochodziłam. – Boże, uwielbiam twoją twarz w takim momencie... –
westchnął i otworzyłam gwałtownie oczy, wydając z siebie głośny jęk, gdy
wibrator zaczął nagle drżeć. Dostrzegłam w dłoni rozbawionego Kaulitza coś, co
wyglądało jak mały pilocik. Papieros wylądował w popielniczce, a mnie rozwaliło
kolejny raz, co zasiało we mnie myśl, że jak tak dalej pójdzie, to pobijemy
dzisiaj kolejny rekord moich orgazmów. Byłam stuknięta. I kurewsko chciało mi
się seksu. Pisnęłam, gdy nagle Bill pchnął mnie na poduszki, chwytając wciąż
wibrujący wibrator i zaczął go energicznie wsuwać i wysuwać, aż wygięłam ciało
w łuk, zatykając rękoma usta, by jednak Tom i Kat mnie nie usłyszeli. Och,
kurwa! To było... Boże, Boże, Boże! – No chyba mi nie powiesz, że to gówno jest
ode mnie lepsze? – spytał cicho, gdy znowu doszłam, przestając oddychać, a moje
ciało znów zaczęło spazmatycznie dygotać. Prychnął, gdy nie odpowiedziałam, za
bardzo zatopiona w doznaniach. – Nie, nie ma takiej opcji... – burknął i nagle
odczułam dotkliwą pustkę, gdy zabrał wibrator, a przecież nawet nie zdążyłam
dojść do siebie. Zdołałam uchylić powieki, by rozeznać się w sytuacji i
dostrzegłam Billa, który właśnie ściągał z siebie spodnie od piżamy, pod którą
nic nie miał i poczułam irracjonalną potrzebę, by rozpłakać się z ulgi, gdy
moim oczom ukazała się sztywna męskość, tak idealnie dopasowana do mnie.
Rozłożyłam nogi, a on zmierzył mnie mrocznym spojrzeniem, jakby miał do mnie
wyrzuty, że sam mi podsunął pod nos coś, co także dawało przyjemność. –
Rozpustna dziewucha. – znów prychnął i pochylił się nade mną, by wyciągnąć spod
poduszki opakowanie prezerwatywy. Co on tam jeszcze chował, do cholery? Cały
sex shop? Szybko jednak zignorowałam te myśli na rzecz tego, jak seksownym
widokiem było zakładanie przez Kaulitza gumki. Dotykał siebie z jakąś męską
dumą i prawie czcią. W sumie to powinnam była się zgodzić z ową czcią, bo to,
co on robił mi tą częścią ciała, nie mieściło mi się w głowie.
Położył się
zaraz obok i pociągnął mnie na siebie, odgarniając ze swojej twarzy zabłąkane
kosmyki włosów.
- Więc pokaż
mi tę kondycję. – rzucił lekceważąco, a mi nie trzeba było dwa razy tego
powtarzać. Nakierowałam męskość na swoje wejście i osunęłam się na niego, co
wyrwało z ust Billa zadowolone westchnięcie. Złapałam jego dłonie w swoje i
położyłam je na swoich piersiach, zaczynając poruszać się w górę i w dół. Nie
miałam pojęcia, co we mnie wstąpiło, ale w kółko było mi mało. Chciałam więcej
i więcej, a Kaulitz patrzył na mnie z fascynacją, gdy bezpretensjonalnie go
ujeżdżałam niczym rasowa kurwa. Nawet mnie nie obchodziło, że uda zaczęły mnie boleć.
Po prostu prowadziłam szaleńczą gonitwę za orgazmami. Jeden za drugim.
Rozszerzyłam nogi, by wchodził głębiej, ale to wciąż mi nie starczało. Puściłam
jego dłonie, które sprawnie pieściły moje piersi i jęknęłam głośno, zaczynając
masować łechtaczkę. Nagły skurcz sprawił, że pochyliłam się gwałtownie do
przodu i bum, znowu doszłam, starając się z całych sił nie przestać się
poruszać. Byłam zmęczona, ale wciąż nieusatysfakcjonowana. Oparłam wolną rękę o
jego bark, w zamian poruszając się do przodu i do tyłu, a mina Billa
utwierdzała mnie tylko w tym, że chyba jednak oszalałam. Musiałam...
Musiałam...
- Wow, kurwa,
ale ty dzisiaj... – zaczął, ale urwał, wydając z siebie jęk zaskoczenia, gdy
mocno zacisnęłam się wokół niego. Patrzyłam na niego, nie wiedząc, skąd miałam
w sobie tyle siły, by jeszcze się poruszać, ale czułam, że zaraz znowu dojdę,
więc zacisnęłam zęby i zmusiłam się, by przyspieszyć ruchy, układając biodra
pod takim kątem, by ocierać się o niego łechtaczką. Czułam, że jestem cała
mokra od potu, ale miałam to gdzieś. Po prostu musiałam dojść. Znowu. I znowu.
Oooch, kurwa, tak... Zakrztusiłam się powietrzem, które zatrzymało się w
połowie drogi, gdy nagle chyba moje serce zaprzestało pracy, a przed oczami
zrobiło mi się ciemno, gdy orgazm znowu mnie zmiótł. Ślizgałam się po jego
podbrzuszu, który zamoczyłam sobą i byłam mokra, klejąca się i tak kurewsko
nabuzowana, że nie mogłam przestać. Moje nogi napieprzały po skurwysynu, ale
wciąż się nie poddawałam. Zaczerwienione policzki i głośny oddech wydobywający
się z pełnych ust Billa kazały mi się ruszać. Chciałam, żeby on też doszedł.
Potem mogłam mu obciągnąć, by znów się stał twardy i mogliśmy zacząć drugą
rundę. Na wszystkie możliwe sposoby, które tylko przyjdą nam do głowy.
Musiałam... Sapnęłam głucho, gdy nagle przewrócił mnie na plecy. Chwycił bez
słowa moje nogi i zarzucił je sobie na barki. Znów zatkałam swoje usta ręką,
gdy zaczął się we mnie poruszać w swoim szybkim i rytmicznym tempie,
zagłuszając moje jęki dźwiękami obijanych się o siebie ciał. Pochylił się nade
mną i złapawszy moje dłonie w swoje, przyparł je do poduszki po obu stronach
mojej głowy i wpił się w moje głodne wargi. Zacisnęłam powieki i znowu zaczęłam
się na nim spazmatycznie zaciskać, dochodząc kolejny raz, co już nawet przestało
mi się wydawać być dziwne. A potem jego przeciągły jęk w moje usta i jego ciało
zaczęło cudownie drżeć, oznajmiając mi, że eksplodował zaraz po mnie. Poruszał
się jeszcze we mnie, przedłużając moją i swoją przyjemność, a ja wyswobodziłam
się z jego uścisku, by wsunąć jedną dłoń w jego wilgotne włosy i oderwać się na
chwilę od jego ust, by nabrać powietrza. Tylko na chwilę. Zaraz potem znów
wpiłam się w jego wargi, pieszcząc językiem jego język w niemal obsceniczny
sposób. Czułam ślinę zbierającą się w kąciku ust. Boże, co się ze mną działo?
Chciałam go znowu. Chciałam, żeby mnie wypieprzył tak, bym nie mogła się
poruszać. I wiedziałam, że mógłby to zrobić. I wiedziałam, że to zrobi. Jego
dłoń zacisnęła się zaborczo na moim pośladku i gwałtownie przerwał pocałunek.
Zmierzył mnie spojrzeniem, dysząc nie mniej, niż ja i uśmiechnął się leniwie. –
Znowu maraton? – spytał, a ja pokiwałam szaleńczo głową.
Głośny huk
wyrwał mnie ze snu i sprawił, że natychmiast podniosłam się do pozycji
siedzącej i nieprzytomnie dosłyszałam piszczenie psów. Rozejrzałam się z
rozszerzonymi oczyma wokół, by spróbować się zorientować, co się działo, ale
jedyne, co wybiło mnie z rytmu jeszcze bardziej to to, że Bill także już nie
spał, a na jego zaspanej twarzy także malowało się zdezorientowanie.
- Co to,
kurwa, było? – odezwał się, zrywając się z łóżka, a ja automatycznie
postanowiłam zrobić to samo. Bill szybko nałożył na siebie dresy, a ja jego
koszulkę, ledwo panując nad rozgorączkowanymi dłońmi. Na moim ciele pojawiła
się gęsia skórka, gdy huk znowu zadzwonił w moich uszach. Huk, który brzmiał
jak... strzał?
Spojrzeliśmy
po sobie z Billem i w tym samym momencie z dołu usłyszeliśmy:
- Kaulitz!
I wtedy do
mnie dotarło.
Harry tu był.