środa, 25 grudnia 2013

Chapter XXIV

Świąteczny prezent, o xD

><><><><><><><><><><><><><

- Dokąd my właściwie jedziemy? – właściwie to nawet mnie to nie obchodziło tak bardzo jak sam fakt, że siedziałam w jego samochodzie i pierwszy raz od ponad miesiąca wyjeżdżałam poza posesję jak gdyby nigdy nic. Serce tłukło mi się w piersi boleśnie, a ja z ekscytacji co chwila zapominałam oddychać. W środku SUV-a pachniało mi wyraziście męskimi perfumami i odświeżaczem samochodowym i miałam ochotę skakać na siedzeniu z dziecięcej wręcz radości. Nie rozumiałam motywów, jakimi się kierował, ale czy to było ważne? Czy cokolwiek było ważne poza tym, że właśnie zjeżdżaliśmy z podjazdu na ulicę? – Nie zabijesz mnie i nie zakopiesz gdzieś na plaży, prawda? – spytałam nagle, marszcząc brwi. A jeśli się mną znudził?
- Jasne, w bagażniku mam łopatę i worek na martwe ciało. – palnął Kaulitz, wpatrzony w boczne lusterko. Szeroki uśmiech na jego twarzy rozwiał jednak wszystkie moje wątpliwości, więc tylko odetchnęłam. – Nie musisz się o nic martwić, robiłem to już kilka razy, więc mam praktykę. – dodał, a ja parsknęłam śmiechem. Boże, podobał mi się taki. Naprawdę chciałam, żeby był w takim humorze już zawsze. Wiedziałam co prawda, że to czcze mrzonki, ale nikt mi nie zabronił marzyć, prawda?
- Ale wiedz, że nie jestem taką łatwą zdobyczą. – zaznaczyłam, grożąc mu palcem, a on spojrzał na mnie, zmieniając bieg ze wstecznego na „drive” i wyszczerzył zęby, pochylając się w moją stronę, aż coś radośnie zacisnęło mi się w środku.
- Wiem, dlatego najpierw cię uwiodę i uśpię twoją czujność. – odpowiedział i pocałował mnie szybko w usta, czym poważnie mnie zaskoczył. On mnie nigdy nie całował, odkąd straciłam z nim dziewictwo. Znaczy... całował mnie, ale to zawsze kończyło się łóżkiem. Co też oznacza, że nie odsuwał się ode mnie tak, jak teraz to zrobił. Gdyby nie to, że mi się to spodobało, zapytałabym się prosto z mostu, co on odpierdala. Ale wyglądał na tak zrelaksowanego i zadowolonego, że nie chciałam tego psuć. Dokładnie tak samo jak przed dzisiejszą kłótnią. Boże, pokłóciliśmy się i nie było seksu na pogodzenie się. Co mnie ominęło?
- Jeśli myślisz, że ci się uda mnie tak po prostu uwieść, to jesteś w wielkim błędzie, panie Kaulitz. – wydęłam wargi, choć miałam w całkiem spory problem, by nie zacząć się śmiać. – Jestem cnotką niewydymką i brzydzi mnie jakikolwiek dotyk ze strony mężczyzny, a szczególnie... – urwałam, gdy jego brązowe tęczówki zwróciły się do mnie z jawnym niedowierzaniem. – A szczególnie, gdy mężczyzna jest ubrany jak żul i pachnie jakoś tak, jakby się nie mył przez miesiąc i... – pisnęłam, gdy jego prawa dłoń wsunęła się pod moją koszulkę, łaskocząc mnie po żebrach. Natychmiast wkleiłam się w boczną szybę, ale, cholera, miał za długie ręce. Zaczęłam się histerycznie śmiać, choć nie wiedziałam, że w ogóle miałam w takim miejscu łaskotki. – Ha ha ha i nie goli się... ha ha! I ma brodę do kolan! I ma włochaahahahatą klatę! Bez mięśni! Przestaaań! Ha ha ha!
- Bezczelna dziewucha. – warknął, a ja zaczęłam go błagać, by w końcu zabrał rękę. Prychnął głośno i spojrzał na mnie. – No chyba nie myślisz, że ci ustąpię po tym, jak ugodziłaś moje męskie ego. Ha! No nie bądź dowcipna, bo to nawet nie jest śmieszne.
- Bill, ha ha, proszę, proszę, proszę!
- Nie prosisz tyle nawet wtedy, kiedy dochodzisz. Właśnie ugodziłaś mnie jeszcze bardziej. Myślałem nad inną formą morderstwa, ale chyba załaskoczę cię na śmierć. Podoba ci się taka opcja? – nie wiedzieć czemu, rozśmieszyło mnie to jeszcze bardziej i kilka sekund później policzki mnie bolały, a łzy spływały po nich niemal ciurkiem. Gdy w końcu dojechaliśmy do jakiegoś skrzyżowania i się na chwilę zatrzymał, zabrał rękę, a ja odetchnęłam z tak wielką ulgą, że zakrztusiłam się powietrzem. Bill roześmiał się głośno, a ja spojrzałam na niego z wyrzutem. – Biedna Lena, znalazłem właśnie broń twojej zagłady.
- Żebym ja nie znalazła czegoś, co ciebie doprowadzi do zagłady, Kaulitz. – burknęłam ostrzegawczo, a jego oczy rozświetliły się.
- Obciągniesz mi podczas jazdy? – spytał z autentycznym zaciekawieniem, a ja oplułam się śliną.
- Jesteś strasznie monotematyczny, wiesz?
- Jestem facetem. – wzruszył lekceważąco ramionami. – Każdy facet jest monotematyczny, tylko nie każdy się do tego przyznaje. – ruszył ze skrzyżowania i skręcił w lewo, a po dłuższej chwili znów na mnie zerknął. – A poza tym nie zaproponowałem ci niczego, czego byś nie chciała. – powiedział z ogłuszającą pewnością, a ja nie mogłam się powstrzymać, by się nie wyszczerzyć. Chyba powinnam się oburzyć, ale tak właściwie to powiedział prawdę. Co ja na to poradzę, że to lubię? No może nie zrobiłabym to każdemu, a właściwie to nikomu, tylko jemu... No. – To tak jakbyś mi zaproponowała minetę, a ja miałbym się... – urwał nagle, marszcząc brwi. – Myślisz, że dałbym radę zrobić ci minetę, gdybyś prowadziła? – wykrzywił głowę pod dziwnym kątem, a ja automatycznie się roześmiałam. – Ty się nie śmiej, mówię poważnie.
- Ja nie twierdzę, że tak nie jest, ale powinieneś zobaczyć swoją minę... – wydukałam, ledwo unikając kolejnego oplucia się. Nie miałam siły na kolejne ataki głupawki, ale gdy tak machał głową na lewo i prawo, nie mogłam przestać się śmiać.
- Myślę, że musiałabyś wysunąć... Niee, tak chyba się nie da. Samochód jest stworzony tylko do obciągania. – stwierdził, kiwając głową i znów odwrócił się do mnie. – Przykro mi, Lena, to niestety nie podlega równouprawnieniu. – dodał z powagą, choć moje policzki były mokre od łez rozbawienia. – Nie płacz, coś wymyślimy.
Co mu w ogóle odbiło? Pogubiłam się w momencie, gdy pokazał mi kluczyki do Range Rovera, ale teraz to już przeszedł sam siebie.
- Lepiej nie myśl. Przeżyję bez twojego języka, nie musisz się martwić. – posłałam mu promienny uśmiech, a on zmrużył oczy. – Nie! Wcale nie godzę twoje ego! Nie łaskocz! – uniosłam ręce w geście poddania i tym razem on wyszczerzył do mnie swoje zęby. – Nie powiedziałeś mi, dokąd jedziemy. – przypomniałam sobie nagle, a on wzruszył ramionami.
- Bo potem spytałaś, czy chcę cię zabić. – mruknęłam w odpowiedzi tylko głupie „och”. – Jedziemy na Santa Monica Pier. Chyba całkowicie oszalałem. – dodał, a moje oczy stały się wielkości ćwierćcentówek. Słucham? Jedziemy na molo? Choć jestem przez niego więziona?
- Chyba tak. – zgodziłam się, a on spojrzał na mnie krzywo. – No co?
- Powiedziałaś, że jesteś moim więźniem. – odparł, jakby to tłumaczyło wszystko. A tak naprawdę to nie tłumaczyło nic.
- Bo jestem.
- Nie jesteś.
- To czym jestem?
Bill przez chwilę patrzył w milczeniu przed siebie, a ja poczułam, że uśmiech mi rzednie.
- Nie wiem, kim jesteś, ale nie jesteś więźniem. – powiedział w końcu, a mnie ta odpowiedź wcale nie pocieszyła, ani nie przywróciła z powrotem mojego dobrego humoru.
Ponurym nastrojem mogłam się cieszyć jedynie do momentu, aż zawitaliśmy na molo. On w wielkich aviatorach, ja mrużąc oczy od słońca. Ja poniżej metra siedemdziesiąt, on powyżej metra dziewięćdziesiąt. Dopiero teraz tak w całości dotarło do mnie, jak cholernie niska jestem przy tym facecie, ale jakoś mi to nie przeszkadzało. Czułam się przez to dziwnie kobieco, co nie miało chyba za wiele sensu. Byłam przynajmniej zadowolona z tego faktu, że chociaż miałam na sobie delikatny makijaż. Przez te dni, kiedy Bill mnie taktownie unikał, nie miałam ochoty w ogóle cokolwiek ze sobą robić. Kończyło się maksymalnie na tuszu do rzęs, a dzisiaj zaszalałam i na powiekach zrobiłam cienkie kreski eyelinerem. I dobrze, przynajmniej nie było mi aż tak wstyd pokazać się ludziom. Nie żebym miała jakieś „ale” do siebie, ale przy tym facecie nie mogłam wyglądać... Jego wygląd mnie zmuszał, bym wyglądała dobrze, ujmę to w ten sposób.
Miałam ręce skrzyżowane na piersi, żeby przypadkiem mnie nie skusiło złapanie go za dłoń. A poczułam to w momencie, gdy tylko wysiedliśmy z samochodu na parkingu, więc zareagować musiałam właściwie natychmiast. To była tak cholernie niekomfortowa sytuacja, że miałam problem, by się w niej odnaleźć. Ale on to zrobił na pstryknięcie palców. Wystarczyło tylko, że rzucił jakimś głupim żarcie o tym, że tak długo go nie było między ludźmi, że czuje się przy nich jak zielona żyrafa i bum, przeszło. W sumie to wyglądał przy nich jak żyrafa, bo większość była znacznie niższa, co usłużnie mu podpowiedziałam i tak drogę do przez połowę molo spędziliśmy na docinkach.
Nie wiedziałam, jak ważne i naturalne było dla mnie spędzanie czasu na dworze, wśród ludzi, dopóki nie poczułam się naprawdę dziwacznie, patrząc na wszystkich wokół, roześmianych, zrelaksowanych, jedzących coś, zachwycających się różnymi rzeczami. Byłam oniemiała z zachwytu nad czymś tak prostym jak życie. Tętniło i buzowało poza mną. Czułam się tak, jakby ktoś mi wyjął miesiąc z hakiem z życiorysu.
- Nie powiesz mi, że ci tego nie brakuje. – rzuciłam więc w końcu, nawet na niego nie patrząc. Byłam zbyt zaabsorbowana butikami i straganikami. To naprawdę było jak wyjęte z książki jakiejś niezrównoważonej psychicznie autorki. Byłam przetrzymywana przez faceta, który mnie kupił za dziesięć milionów. W dwudziestym pierwszym wieku. A teraz spacerowaliśmy po Santa Monica Pier.
- Czego „tego”? – widziałam kątem oka, że właściwie w ogóle mnie nie spuszcza z pola swojego widzenia, jakby się bał, że mu umknę. Drażniło mnie to, ale z dwojga złego uznawałam, że mogłam to znieść i być na dworze, niż tego nie mieć i siedzieć ciągle w zamknięciu.
- No wiesz... – wzruszyłam ramionami. – Życia pośród ludzi. Próbowania nowych rzeczy. Nie wiem, imprezowania ze znajomymi, z nieznajomymi... Po prostu życia. Nie brakuje ci tego? – spojrzałam na Billa, zadzierając głowę do góry. Jezu, czemu on musiał być tak cholernie przystojny? Nie mógł mnie kupić jakiś obleśny staruch? Nie, zaraz. Seks ze staruchem?...
- Egzystuję tak już od niecałych dwóch lat. Uwierz mi, wszystko mi obojętne w tym przypadku. – odpowiedział, wsuwając dłonie do kieszeni i nagle mnie uderzyło, jak bardzo tamta kobieta go wypatroszyła. Dosłownie wypruła z niego wszystko, co najlepsze, zostawiając pustą skorupę. To było takie niesprawiedliwe i cholernie przykre, że nie mogłam się powstrzymać, by stanąć nagle na środku molo i złapać go za ramię, by móc się do niego przytulić. Boże, musiałam mieć naprawdę nierówno pod sufitem, by coś takiego zrobić, ale w momencie, gdy poczułam ciepło jego ciała na swoim, jakoś miałam to gdzieś. – Nie chcę twojego współczucia. – burknął, spinając się. – Nie potrzebuję go, bo nie mam problemów...
- Zamknij się, świrze, pokazuję ci, co tracisz. – wymamrotałam w jego klatkę piersiową, a on parsknął śmiechem.
- Nie wydaje mi się, żebym tracił ciebie. – zauważył z kpiną, ale zwróciłam uwagę, że jego ciało znacznie się rozluźniło, przyjmując mnie do siebie. Byłam masochistką. Naprawdę. – Mam cię przecież na okrągło. – dodał, a ja wywróciłam oczami na te „męskie” wyznanie stulecia. Jeszcze brakowało, by dodał, że ma mnie na okrągło i jeszcze częściej mnie pieprzy. I jeszcze powinni to inni usłyszeć.
- Mówiłam o tym, że idziesz z piękną kobietą u swojego boku, wszyscy ci zazdroszczą i jesteś panem tego świata, panie Kaulitz. W domu nikt tego nie widzi, rozumiesz? – nie wiem, czemu ubrałam to wszystko właśnie w takie słowa, ale może i było warto, bo nagle jego ramiona się zacieśniły wokół mnie i zrobiło mi się po prostu dobrze. – Wziąłeś mnie do siebie, żeby zapełnić pustkę?... – w tym samym momencie, kiedy pytanie opuściło moje usta, poczułam, że robi mi się gorąco z zażenowania. Ja i ten mój niewyparzony jęzor, który wpieprzał się tam, gdzie go nie trzeba!
- Może... A może po prostu wiedziałem, że będziesz dobra w łóżku do tego stopnia, że będę chciał cię trzymać cały czas przy sobie i nie zawracać sobie głowy resztą świata. Czy to nie jest dobre wytłumaczenie? – gdy już otwierałam usta, by mu odpowiedzieć, on nagle odsunął mnie od siebie, by chwycić mnie za podbródek i pochylić się nade mną. – Znowu próbujesz wszystko zrozumieć. Daruj sobie, okej? – wyszeptał, świdrując mnie brązowymi tęczówkami. Odetchnęłam prosto w jego rozchylone wargi, zanim weszły w posiadanie moich. Boże, pocałował mnie przy ludziach. Z wrażenia aż zrobiło mi się ciepło i w podbrzuszu radośnie ścisnęły mi się mięśnie. Darowałam sobie dosłownie natychmiast, gdy tylko pełne usta zetknęły się z moimi, dokładnie wiedząc, co robić, żebym zmiękła w ramionach ich właściciela. Wsunęłam dłonie pod jego bluzę, paznokciami skanując linię bokserek i gorące plecy. Jego ręka za to przesunęła się z podbródka wyżej i wyżej, aż wsunęła się w moje włosy, chwytając je w mocnym uścisku. Zadrżałam pod jego dotykiem, zupełnie się nie przejmując, że właściwie robimy scenę na środku molo. Z boku to wcale nie wyglądało niewinnie, gdy czułam jego napierający język, który robił mi poważny rozpierdol w ciele. A dokładnie to w ustach z echem między nogami. Przemknęło mi przez myśl, że może z Emilie też się tak zachowywał w miejscu publicznym, ale nie umiałam sobie wyobrazić, że mogłoby być... lepiej? Czy z nią było lepiej? Oderwałam się od niego ze świstem i zmarszczyłam czoło, oddychając gwałtownie. Mój mózg musiał dosłownie wszystko niszczyć. I chyba byłam w tym bardziej efektowna, niż Kaulitz.
- Kurwa, nie potrafię przestać myśleć. – wyrzuciłam na jednym wydechu, wyciągając dłonie spod jego bluzy. Bill oblizał dolną wargę i przymknął powieki, przeczesując włosy ręką, która jeszcze przed chwilą dotykała mój kark. – Czy ty mnie do niej porównujesz? – spytałam, nie mogąc się powstrzymać. Najwyraźniej byłam niedoszłym samobójcą, ale nie umiałam obejść tego tematu, nie znając odpowiedzi. Nigdy mnie nie okłamywał. Nie robi tego teraz, prawda?
Jego wargi zadrżały minimalnie, a ja nagle zapragnęłam przywalić sobie w twarz.
- Dlaczego o to pytasz, skoro wiesz, że to, co mógłbym powiedzieć, mogłoby zawalić ci cały wyjazd? – cholera. Jakbym wiedziała, to prawdopodobnie bym też wiedziała, że nie powinnam pytać. Pewne było jednak to, że powinnam przefarbować się na blond. Nie, przecież on był blondynem, a nie był głupi. Cóż, świetnie, w takim razie nic nie było pewne tak jak to, że ja byłam pierdolnięta i on też. Wzruszyłam więc ramionami, a on potrząsnął głową.
- Nie, nie porównuję... – oderwał ode mnie wzrok i wiedziałam, że szykuje się kolejna bolesna prawda z jego ust. Po co się pytałam? Och, po co ja się pytałam?... – Teraz. Na samym początku owszem. Jak z każdą. Na samym początku się nie różniłaś...
- Ale mnie wybrałeś. – przerwałam mu, gubiąc się w nowych informacjach. Czemu wciąż doszukiwałam się w tej sprawie logiki, to nie miałam pojęcia. – W takim razie dlaczego mnie... – chciałam rzucić „kupiłeś”, ale w porę sobie przypomniałam, że nie jesteśmy sami, obcy ludzie nie powinni raczej słyszeć takiego wyznania. – wybrałeś?
- Bo wiedziałem, że idealnie... – urwał, znów spoglądając na mnie. – Na samym początku pasowałaś do obrazka. Nie pytaj, lepiej dla ciebie. Każdy porównuje. Musiałaś mnie porównywać ze Stylesem, prawda? – gdy spuściłam wzrok, on parsknął suchym śmiechem. – Więc właśnie. Ale nie. Skończyłem porównywać, gdy dotarło do mnie, że w sprawach łóżkowych jest mi z tobą znacznie lepiej. – wyszczerzył do mnie zęby, a ja poderwałam głowę, czując, że robi mi się gorąco. – Musisz przyznać, że pod tym względem wybrałem cię idealnie. – dodał, mrugając do mnie sugestywnie, a ja nie mogłam się nie roześmiać. – Popcorn? – spytał, a ja przywaliłam głową w jego klatkę piersiową ze zrezygnowaniem.

Była naprawdę zdenerwowana, gdy jej przyjaciółka nie wróciła wieczorem do domu i choć wiedziała, że to absurdalne, nie mogła wyzbyć się z głowy wizji, jakoby Bill Kaulitz miał zabić Lenę i zrzucić ją gdzieś do oceanu, czy zakopać w jakimś odosobnionym miejscu. Ale późno w nocy obudziły ją takie dźwięki, że doszła do wniosku, że wolałaby, żeby była martwa. Nie, nie była zazdrosna o to, że jej przyjaciółka miała udane życie erotyczne z psychopatą. Była po prostu sfrustrowana. Poważnie sfrustrowana. Tym, że była sama, że zniszczyła swój telefon i nie miała kontaktu z Louisem, który może... a może nie... To był idiotyzm, by myśleć, że Louis może doszedł do wniosku, że ją chce, gdy już jej nie może mieć, bo była zamknięta w domu socjopatów. Ale gdy w grę wchodziło seksualne rozgorączkowanie, on zawsze był sposobem. To nie było to, że nie mogła sama sobie pomóc, ale czasami uważała to za sprawę poniżej godności. Szczególnie w przypadku, kiedy ktoś, kto nie zamierzał ją podniecić, robił to lepiej, niż film pornograficzny. Boże, czy oni nie mogli się przymknąć? Albo mogliby chociaż szybciej skończyć.
Gorzej, gdy pomyślała o tym, że jeśli Tom nie śpi, to może mieć dokładnie to samo. Gorzej, bo pomyślała o tym, co mogłaby zrobić, żeby ulżyć i sobie i jemu, a to sprawiło, że pulsowanie między nogami zrobiło się jeszcze bardziej irytujące. Zaczęła się okładać poduszką, by skierować tok myślenia na inny tor, ale niewiele to dało, więc w końcu się nią zakryła, by zagłuszyć dźwięki. Dlaczego te ściany były tak cholernie cienkie?! Nie, pytanie raczej brzmiało – dlaczego Lena zachowywała się tak głośno?! Powinna tam pójść i kazać jej się zamknąć. Ale nie chciała widzieć tego, co robią. Nie była pruderyjna, ba, było jej do tego naprawdę daleko, ale gdyby miała pod nosem wszystko to, czego ona sama nie miała, prawdopodobnie by zwariowała. Albo zrobiła coś, czego potem by żałowała. Czemu w tym domu wszystko kręciło się albo wokół tajemnic i nienawiści, albo wokół seksu i pożądania? Czemu to nie mogło wyglądać...
Nie wiedziała, jakim cudem się nie udusiła pod poduszką, ale maltretowanie jej mózgu przez rozgoryczone myśli w końcu przyniosło ulgę i następnym razem otworzyła oczy dopiero późnym rankiem.

- Wyglądasz, jakbyś miała kiepską noc. – zauważył brązowowłosy, a ona zmierzyła go ponurym spojrzeniem. Siedziała, a raczej leżała przy stole w jadalni, nawet nie mając szczególnej ochoty na jedzenie. Była tak leniwa, że nawet nie wysuszyła swoich włosów, które aktualnie moczyły ciemne drewno pod jej twarzą. Jeśli spała chociaż pięć godzin, to wspaniale, ale niestety nie była aż taka optymistyczna, jak jej się wcześniej zdawało. – Oooch, wiem. – uchyliła powieki, ale nawet nie odwróciła się w stronę kuchni, gdzie stał starszy Kaulitz i jak zwykle coś pichcił. Pachniało jak jajecznica. – Lena?
- Co „Lena”? – spytała niemrawo, zastanawiając się, czy nie byłoby warto przespać się tutaj z godzinkę... lub dwie... lub więcej... Ziewnęła aprobująco.
- Ujmując to w najbardziej zrozumiałe słowa, to "Bill uprawiał seks z Leną, aż ta krzyczała"? Przypuszczałem, że może to nie dało ci spać... – odpowiedział, a jedynym komentarzem Katariny było uniesienie głowy i zderzenie jej ze stołem. – Tak myślałem. – dodał i roześmiał się. – To nic nowego, przyzwyczaisz się.
Brunetka w końcu zdecydowała się spojrzeć na Toma, który patrzył na nią, szczerząc się szeroko i pomyślała, że to jednak nie był dobry pomysł. Szczególnie po takiej nocy.
- Po prostu skończmy temat. – rzuciła, walcząc z opadającymi powiekami. – Jak zobaczę Lenę, to ją zabiję, a ty nie waż się ze mnie naśmiewać.
- Zrób sobie kawę. – wskazał na ekspres. – Szkoda dnia, tyle fascynujących rzeczy możesz zrobić, tyle przeżyć...
- Niby co? – burknęła, ale posłusznie wstała i powłócząc nogami, dowlokła się do kuchni, by wlać wodę gdzie trzeba, wsypać kawę gdzie trzeba i oprzeć się o blat czołem. Wolała nawet nie patrzeć na Toma, który jak zwykle w jej oczach ociekał seksem, choć był całkowicie ubrany. Gorzej, że nawet jasne jeansy, które luźno opadały mu na biodra i biała koszulka z krótkim rękawkiem nie były w stanie opanować jej myśli, które w kółko krążyły jak sępy to wokół ciała pod spodem, to wokół czynności, jakie te ciało mogło wykonywać, żeby było... dobrze. Ugh, cholernie dobrze. Z wrażenia aż poczuła natłok śliny w ustach.
- Hej, nie wystawiaj w moją stronę pośladków. Zdążyłem je wystarczająco dobrze obejrzeć, by wiedzieć jakie są kuszące, więc...- urwał, gdy Katarina natychmiast się wyprostowała i odwróciła w jego stronę. Poczuła, jak zaczęło jej się robić znowu gorąco i senność zniknęła jak ręką odjął. Tom patrzył na nią kpiąco, a ona przełknęła głośno ślinę. Co on do niej mówił?... Po tym, jak jej mózg jej wmawiał, że mogłaby go uwieść w tej pieprzonej kuchni i dzięki niemu mogłaby rozładować seksualne napięcie? To było niesprawiedliwe z jego strony. – Kat, przestań. – powiedział nagle, a ona znieruchomiała, nie wiedząc, o co mu chodziło. Mrugała bezrozumnie oczami, próbując nie skupiać się za bardzo na ustach. Ani na każdym calu ciała poniżej ust. Zarost. Zarost ciągnął się od podbródka wzdłuż szyi, poniżej Jabłka Adama... Potem były obojczyki, a potem ta cholerna klatka piersiowa, która aż prosiła o to, by przejechać po nich paznokciami. Och, kurwa. Podniecenie znów chwyciło ją za gardło, aż mimowolnie przełknęła ślinę. – Kurwa mać. – usłyszała echo własnych myśli i zanim ogarnęła, do czego on zmierzał, męskie ciało przycisnęło ją do szafek kuchennych i sapnęła głośno. Jej wzrok powędrował w górę, do twarzy, na której nie było już ani grama rozbawienia. Tom patrzył na nią ostro, mierząc ją ciemnymi oczami. – Nie próbuj tylko zwalać na mnie winy. – oznajmił jej cicho, ale ona nawet nie rozumiała, o czym on mówił. Była zbyt podniecona męskim ciałem i jego zapachem, by otworzyć usta i się po prostu zapytać, o jaką winę chodzi. Tom stał stanowczo za blisko. I jego krocze stanowczo za... och...
Ale potem było już za późno na jakiekolwiek „ale”. Jego dłonie oparły się o blat po obu jej stronach, a głowa pochyliła się. Zdążyła tylko nabrać z zaskoczenia powietrze, gdy poczuła gorące usta na swoich, które natychmiast sprawiły, że całe jej ciało rozgorzało. Były spierzchnięte, ale przy tym cholernie miękkie, pełne... Naparły na nią, a język zwilżył jej dolną wargę i zrobiło jej się słabo z nadmiaru emocji. Pocałunek uderzał jak wysokoprocentowy alkohol, a ona nie mogła się oderwać. Jej dłonie oparły się o jego klatkę piersiową, choć sądziła, że między nimi nie było już żadnej przerwy, sądząc po gorącu, jakie panowało pod jej bokserką. Odetchnęła gwałtownie w jego usta, czując na swoich mrowienie, które niczym odbicie lustrzane było także między nogami. Na podbrzuszu czuła nacisk zawartości jego spodni i miał ją. Tak po prostu. Może to była wina nocy, a może tego, że działał na nią w bardzo wyrazisty sposób, ale w tym jednym momencie wiedziała, że musi go w sobie mieć, bo inaczej oszaleje. Pieprzyć rozsądek.
Jej dłonie zsunęły się niżej w pobliże klamry paska w tym samym momencie, gdy Tom złapał ją za włosy, pogłębiając pocałunek. Jęknęła głucho, czując jego język w swoich ustach, który z determinacją eksplorował wszystko, co napotkał, a ona nie oponowała. Wychodziła na spotkanie, kusiła, nęciła i nie mogła sobie przypomnieć, kiedy ostatnio pocałunek rozpalał ją aż tak. Pulsowanie między nogami przybierało nieustannie na sile i czuła, że zaczyna się robić wilgotna. Odpięła klamrę i rozpięła guzik, a zaraz za nim rozporek, nie przejmując się tym, co Kaulitz o niej pomyśli. Winą obarczy Lenę i jej krzyki, tak.
Tom oderwał się od niej, a jego usta przeniosły się płynnie na jej szyję, ssąc i lekko przygryzając, i czuła tę samą gwałtowność, która opanowała i ją. Nie zdążyła jednak dobrać się do jego bokserek, bo ten nagle chwycił brzeg jej koszulki i pociągnął do góry. Nie straciła jednak zapału. Gdy tylko materiał spadł na podłogę, spodnie Kaulitza podzieliły jego los. Z męskich ust wyrwał się cichy pomruk, gdy jej dłonie odnalazły drogę do jego przyrodzenia. Ledwo oddychała przez podniecenie, które dosłownie rozsadzało ją od środka. Serce waliło tak, że dudnienie słyszała we własnych uszach. Uśmiechnęła się szeroko, badając palcami gładką powierzchnię jego męskości i ślina napłynęła jej znowu do ust na myśl, jak musiała smakować. Już miała zamiar kucnąć, gdy tym razem to on postanowił pozbawić kogoś spodni. Sprawnie więc zajął się zapięciami i jej jeansy zostały siłą ściągnięte, szarpiąc nogawki, co przyprawiło ją o zduszony śmiech, a jego o sfrustrowane mamrotanie pod nosem. Gdy tylko znów pojawił się na górze, jego spodnie były już skopane, a Tom stał tak nagi, jak go pan Bóg stworzył i Katarina przestała oddychać, będąc tak oniemiała na ten widok. Był piękny. Był idealny. Był tak cholernie seksowny, że chciała sprawić mu rozkosz na milion sposobów jednocześnie. I kurewsko chciała zasmakować jego penisa. Znów nie udało jej się do tego doprowadzić, bo zwinnym ruchem Kaulitz posadził ją na blacie szafki i zajął się jej stanikiem, o którym ona sama zapomniała. Pochylił się nad nią i jego usta ulokowały się na jednej z jej piersi i westchnęła przeciągle, wypinając się w jego stronę. Kilka sekund później jego dwa palce odnalazły drogę do jej mokrego wnętrza, najpierw zatrzymując się na łechtaczce, by zacząć ją powoli pocierać. Oddech znowu ugrzązł gdzieś w środku, choć nie powstrzymało ją to od gwałtownego zadygotania i cichego jęku. Rozszerzyła jeszcze bardziej nogi, ale on się nie przysunął i chociaż chciała, by w końcu w nią wszedł, nie mogła kazać przestać ją pieścić. Delikatny dotyk był czymś absurdalnym w obecnej sytuacji, ale nie umiała mu powiedzieć, by coś zmienił, bo za bardzo jej się to podobało. Oparła dłonie o blat za swoimi plecami, patrząc spod półprzymkniętych powiek na to, co robił z jej ciałem i zacisnęła dolną wargę, gdy dwa palce wsunęły się w nią, a na łechtaczce znalazł się kciuk. Westchnęła z zadowoleniem i już miała przymknąć oczy na powolne ruchy, gdy Tom zrobił coś dokładnie na odwrót, a jej oczy gwałtownie się rozszerzyły i jęknęła głośno, gdy palce zaczęły się w nią rytmicznie wbijać, naciskając na przednią ściankę. Cholera, ale one były długie. Trzy palce. Widziała uwydatniające się mięśnie na przedramieniu i wyżej. Osunęła się na łokcie, prawie przywalając głową o słoiki za nią i wtedy Tom oderwał się od jej piersi. Wyciągnął też palce, pozostawiając ją niezaspokojoną i naprawdę blisko spełnienia i złapał ją za biodra, przyciągając ją do siebie, aż pośladki znalazły się poza powierzchnią szafki. Otworzyła usta z zachwytem, gdy wsunął się w nią jednym ruchem. Widocznie miał wprawę, bo nie musiał sobie pomagać rękoma. Nie zamienili między sobą ani jednego słowa, ale na jego twarzy widziała wszystko to, czego nie dopowiedział. Zacisnął zęby, obserwując swoje własne poczynania, wchodząc i wychodząc, na samym początku tylko na brzegu, potem coraz głębiej i głębiej, aż w końcu zanurzył się w niej do samego końca. Potem jego błyszczące oczy przeniosły się na jej twarz i mrużąc je, zaczął powoli zwiększać tempo, jakby chciał odnaleźć to tempo, które byłoby dla niej idealne. Ona chyba nie wiedziała, czy takie istnieje do tego momentu. Z Louisem było fantastycznie i potrafił sprawić, że była usatysfakcjonowana. Do tego momentu. Dokładnie do momentu, kiedy Tom wbijał się w nią nie za szybko, ani też nie za wolno, delikatnie chyba kręcąc przy tym biodrami, do samego końca, aż czuła jego jądra na pośladkach. Och, cholera. Jej oczy mrugały gwałtownie, czując, jak drastycznie podniosło się ciśnienie w jej ciele, a z jej ust co chwilę wypadały pojedyncze jęknięcia i westchnienia, których nijak nie mogła powstrzymać. Nie obchodziło jej, że ktoś może ich przyłapać. Ten człowiek robił jej burdel w mózgu od samego początku, gdy tylko go zobaczyła i mogła się założyć, że właśnie tak to się skończy. I było jej tak dobrze, och, tak dobrze... Jedna z jego dłoni spoczęła pewnie na jej piersi i nie wiedziała, czy to było to, że odnalazł rytm, którego nie znała, czy to, co robiła jego ręka, czy po prostu on sam – skupiony, upojony, pochłonięty – ale pierwszy raz doszła tak niespodziewanie, że sama nie zauważyła, że była już blisko. Orgazm był tak silny, że jej mięśnie skurczyły się wybitnie mocno, aż wyprostowała się, prawie przy tym spadając z szafki, gdyby nie to, że Tom złapał ją pod krzyżem. Wygięła się w łuk, zamykając oczy, ledwo radząc sobie z oddychaniem. Słyszała nie do końca artykułowane dźwięki z ust Kaulitza, ale mimo to wiedziała, że to była oznaka jego męskiej dumy. Nie przestawał się w niej poruszać, choć ona nie panowała nad własnym ciałem i głupia myśl, że był na tyle silny, by ją utrzymać i jeszcze w dalszym ciągu ją stymulując...
- Och, kurwa, co... – urwała, jęcząc przeciągle, gdy kolejna fala w nią uderzyła, która kompletnie wybiła ją z równowagi i tym razem jej głowa prawie na nowo zderzyła się z blatem. Nic nie rozumiała. Ani jednej cholernej rzeczy, którą z nią robił. I tego, że doszła. Drugi raz. Tak, ona naprawdę sądziła, że poza Louisem nikogo nie ma i że nikt więcej nie sprawi, że będzie jej dobrze. Ani tym bardziej, że aż tak.
W końcu udało jej się odzyskać oddech i świadomość na tyle, by chociaż otworzyć oczy. Tom był blisko. Widziała to na całej jego twarzy i na jego ciele i w szybkich i płytkich ruchach, jakie wykonywał w jej wnętrzu. I nie myliła się. Kilka pchnięć później wyszedł z niej, a jego nadgarstek zaczął pracować, gdy palce oplotły męskość. – Nie, nie, nawet nie próbuj. – odepchnęła go od siebie stopami i zsunęła się z szafki, by kucnąć przed otumanionym i zdezorientowanym Tomem. – Chyba nie myślałeś, że się zmarnujesz? - wydyszała i łapiąc go za nasadę, bezceremonialnie wsunęła go sobie do ust, a Kaulitz wciągnął ze świstem powietrze. Nie był o wiele większy od Louisa, jak myślała na początku. A może w ogóle nie był... Może byli sobie równi. Ale to nie wydawało się być takie ważne, gdy robiła wszystko, by sprawić mu przyjemność, jaką zaznała od niego. Może nie miała za wiele praktyki na różnych osobach, ale podstawy były te same, prawda?
Najwyraźniej były, skoro Tom pochylił się nad nią, opierając się o blat i zaciskając powieki, jęknął głośno przez zaciśnięte zęby i w ustach poczuła ciepłą strugę jego spermy, aż po jej ciele przeszła nawałnica dreszczy. Nie przypominała sobie, żeby była aż tak z siebie dumna, kiedy ktoś dochodził w jej ustach. Spojrzała z dołu na twarz Toma i dopiero wtedy zdała sobie sprawę, co właściwie zrobiła. Uprawiała seks z bratem szaleńca, który uprowadził jej przyjaciółkę, która robiła dokładnie to samo z owym szaleńcem.
- Cóż, przynajmniej frustracja zeszła. – wymruczał, mrugając szeroko otwartymi oczyma. Powoli wyciągnęła ze swoich ust jego członka i zerknęła na swoje ubrania na podłodze.
- Taa...

><><><><><><><><><><><><><><><

Wpadłam na życiową wizję życzeń.
Życzenia życzeniami, jeśli chcecie, by się spełniły... You better work bitch xD

10 komentarzy:

  1. Boże *-* Jakie to jest zajebiste. To moje najlepsze święta dzięki temu xD
    Mam rozpierdol w mózgu przez niektóre sceny :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Szlag by trafił to, że nie lubię opowiadań erotycznych!
    Nie, wcale nie robisz mi rozgotowanego jajka z mózgu. Nie, wcale nie sprawiasz, że po każdym kolejnym odcinku, czuję się jak po dobrym seksie z którymś z bliźniaków. Nie, to nie Ty. To moja wyobraźnia, która żyje własnym życiem i wcale nie chce się opamiętać.
    ZA-JE-BI-STE!
    Lecz się, koleżanko :D A ja z Tobą :D

    OdpowiedzUsuń
  3. TAK! TAK! TAK! I jeszcze raz tak! Moje marzenie się spełniło! Katarina i Tom mieli genialny seks! I to na blacie w kuchni! Ja pierdziele... jesteś genialna! <3 To było to, czego chciałam! ^^ No i też chciałabym, żeby Bill był już taki zawsze. Kochany... Mam nadzieję, że jeszcze przez jakiś czas tak będzie (a najlepiej do końca ^^)

    CZEKAM na nexta ;*

    BuŹka! ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. Tom przeciał Katarinę - to było do przewidzenia.. Myślę, że cała ich 'znajomość' do tego zmierzała. Nie widzę między nimi żadnych uczuć prócz permanentrego pożądania. Natomiat zupełnie inaczej jest u Billa i Leny - między nimi widzę ogrom uczuć. Nie tylko pożądanie, ale także miłość Leny do Billa i wykluwające się uczucia Billa do Leny. Może na początku miała być tylko jego zabawką (i była), ale chyba nie docenił samego siebie - nie potrafi zniszczyć tych uczuć do Leny, ba! myślę nawet, że one się mu podobają. Zobaczymy co z tego wyniknie. Jestem ciekawa ;) Pozdrawiam i życzę weny ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Dobra, komentowanie historii Billa i Nataszy zostawię na jutro, a dziś skupię się na psychopacie xd
    Lubię Billa, w każdym wydaniu. Jestem wobec niego bezkrytyczna, tak mi się wydaje xD To co zrobił było takie... kochane xD
    Ogólnie zrobił się milszy i chyba postanowił trochę ułatwić Lenie życie. A to dobrze, bo mimo wszystko, on przecież chce dla niej dobrze. Więc może kiedy zacznie zachowywać się normalnie to będzie trochę mniej psychiczny...?
    Jejuuu, jak ja plączę xD Wybacz!
    Co do Kat i Toma... Ja tam nadal jakoś przesadnie jej nie lubię. Liczę na to, że nie będzie mieć wyrzutów sumienia, że dała się przelecieć Kaulitzowi, jak miała Lena. A przynajmniej, że będzie mieć je krócej. Jeśli chodzi o ten watek, w nim nie ma emocji, tzn są, ale takie płytkie. Nie to co u Billa i Leny! xD
    Ale i tak myślę, że ich do siebie ciągnie i że będzie z tego coś głębszego... No, to tyle xd

    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Chyba napisałam kilka godzin temu, że postaram sie polubić Kat, ale ugh. Nie przekonują mnie do niej nawet seksy z Tomem. Sorry xD Jak dla mnie to zajmuje tylko miejsce, które mogłoby być przeznaczone dla Leny i Billa (tak, już to chyba kiedyś napisałam) A jeśli chodzi o tę dwójkę to jestem w pełni ukontentowana, było trochę pieprzu, szczypta słodyczy, czysta perfekcja. Jak zwykle nieciepliwie oczekuję kolejnego rozdziału, pozdrawiam :-)
    K.

    OdpowiedzUsuń
  7. Kocham cie :D jezu kisiel w gaciach , 2 posty jednego dnia oby czesciej takie niespodzianki. Bill i Lena extra bo nie tylko sam seks, no a jego braciszek wreszcie sie spelnil :D

    OdpowiedzUsuń
  8. To mój 3 komentarz dzisiejszego dnia, więc musisz wybaczyc wszelkie idiotyzmy, błędy itd. =D Dzięki za życzenia, aż zachecaja do tego, by ruszyc dupsko. Co do rozdziału, Bill jest taki, bo ja wiem? Kochany? W ogóle inny niż na początku. I te ich rozmowy o obciaganiu, czy minecie-baaardzo dojrzale panie Kaulitz:D ale tego właśnie brakowalo. Cudowny rozdział, tylko ta szmata jego byla... czekam na moment, kiedy on się w końcu od niej oderwie, tak na dobre. No tak, Kat i Tom w końcu zaszaleli, nicponie jedne:D Tylko brakowalo, żeby ktoś ich nakryl.
    PS. Uwielbiam takiego Billa, ale na Psychola też nie narzekam:D
    Pozdrawiam Edyta

    OdpowiedzUsuń
  9. awrrr sam sex :d super hehe ;PP gratulacje coraz to większej popularności ;))

    OdpowiedzUsuń
  10. O Boooże ;D ile bym dała, żeby być na miejsu Kat <3 mega odcinek! To jest tak super, kurewsko genialne, że aż jest mi przykro gdy odcinek się kończy! Chce więceeeej! <3
    Claudia.

    OdpowiedzUsuń