Świąteczny prezent, o xD
><><><><><><><><><><><><><
- Dokąd my
właściwie jedziemy? – właściwie to nawet mnie to nie obchodziło tak bardzo jak
sam fakt, że siedziałam w jego samochodzie i pierwszy raz od ponad miesiąca
wyjeżdżałam poza posesję jak gdyby nigdy nic. Serce tłukło mi się w piersi
boleśnie, a ja z ekscytacji co chwila zapominałam oddychać. W środku SUV-a
pachniało mi wyraziście męskimi perfumami i odświeżaczem samochodowym i miałam
ochotę skakać na siedzeniu z dziecięcej wręcz radości. Nie rozumiałam motywów,
jakimi się kierował, ale czy to było ważne? Czy cokolwiek było ważne poza tym, że właśnie zjeżdżaliśmy z podjazdu na
ulicę? – Nie zabijesz mnie i nie zakopiesz gdzieś na plaży, prawda? – spytałam
nagle, marszcząc brwi. A jeśli się mną znudził?
- Jasne, w
bagażniku mam łopatę i worek na martwe ciało. – palnął Kaulitz, wpatrzony w
boczne lusterko. Szeroki uśmiech na jego twarzy rozwiał jednak wszystkie moje
wątpliwości, więc tylko odetchnęłam. – Nie musisz się o nic martwić, robiłem to
już kilka razy, więc mam praktykę. – dodał, a ja parsknęłam śmiechem. Boże,
podobał mi się taki. Naprawdę chciałam, żeby był w takim humorze już zawsze.
Wiedziałam co prawda, że to czcze mrzonki, ale nikt mi nie zabronił marzyć,
prawda?
- Ale wiedz,
że nie jestem taką łatwą zdobyczą. – zaznaczyłam, grożąc mu palcem, a on
spojrzał na mnie, zmieniając bieg ze wstecznego na „drive” i wyszczerzył zęby,
pochylając się w moją stronę, aż coś radośnie zacisnęło mi się w środku.
- Wiem,
dlatego najpierw cię uwiodę i uśpię twoją czujność. – odpowiedział i pocałował
mnie szybko w usta, czym poważnie mnie zaskoczył. On mnie nigdy nie całował,
odkąd straciłam z nim dziewictwo. Znaczy... całował mnie, ale to zawsze
kończyło się łóżkiem. Co też oznacza, że nie odsuwał się ode mnie tak, jak
teraz to zrobił. Gdyby nie to, że mi się to spodobało, zapytałabym się prosto z
mostu, co on odpierdala. Ale wyglądał na tak zrelaksowanego i zadowolonego, że
nie chciałam tego psuć. Dokładnie tak samo jak przed dzisiejszą kłótnią. Boże,
pokłóciliśmy się i nie było seksu na pogodzenie się. Co mnie ominęło?
- Jeśli
myślisz, że ci się uda mnie tak po prostu uwieść, to jesteś w wielkim błędzie,
panie Kaulitz. – wydęłam wargi, choć miałam w całkiem spory problem, by nie
zacząć się śmiać. – Jestem cnotką niewydymką i brzydzi mnie jakikolwiek dotyk
ze strony mężczyzny, a szczególnie... – urwałam, gdy jego brązowe tęczówki
zwróciły się do mnie z jawnym niedowierzaniem. – A szczególnie, gdy mężczyzna
jest ubrany jak żul i pachnie jakoś tak, jakby się nie mył przez miesiąc i... –
pisnęłam, gdy jego prawa dłoń wsunęła się pod moją koszulkę, łaskocząc mnie po
żebrach. Natychmiast wkleiłam się w boczną szybę, ale, cholera, miał za długie
ręce. Zaczęłam się histerycznie śmiać, choć nie wiedziałam, że w ogóle miałam w
takim miejscu łaskotki. – Ha ha ha i nie goli się... ha ha! I ma brodę do
kolan! I ma włochaahahahatą klatę! Bez mięśni! Przestaaań! Ha ha ha!
- Bezczelna
dziewucha. – warknął, a ja zaczęłam go błagać, by w końcu zabrał rękę. Prychnął
głośno i spojrzał na mnie. – No chyba nie myślisz, że ci ustąpię po tym, jak
ugodziłaś moje męskie ego. Ha! No nie bądź dowcipna, bo to nawet nie jest
śmieszne.
- Bill, ha ha,
proszę, proszę, proszę!
- Nie prosisz
tyle nawet wtedy, kiedy dochodzisz. Właśnie ugodziłaś mnie jeszcze bardziej.
Myślałem nad inną formą morderstwa, ale chyba załaskoczę cię na śmierć. Podoba
ci się taka opcja? – nie wiedzieć czemu, rozśmieszyło mnie to jeszcze bardziej
i kilka sekund później policzki mnie bolały, a łzy spływały po nich niemal
ciurkiem. Gdy w końcu dojechaliśmy do jakiegoś skrzyżowania i się na chwilę
zatrzymał, zabrał rękę, a ja odetchnęłam z tak wielką ulgą, że zakrztusiłam się
powietrzem. Bill roześmiał się głośno, a ja spojrzałam na niego z wyrzutem. –
Biedna Lena, znalazłem właśnie broń twojej zagłady.
- Żebym ja nie
znalazła czegoś, co ciebie doprowadzi do zagłady, Kaulitz. – burknęłam
ostrzegawczo, a jego oczy rozświetliły się.
- Obciągniesz
mi podczas jazdy? – spytał z autentycznym zaciekawieniem, a ja oplułam się
śliną.
- Jesteś
strasznie monotematyczny, wiesz?
- Jestem facetem.
– wzruszył lekceważąco ramionami. – Każdy facet jest monotematyczny, tylko nie
każdy się do tego przyznaje. – ruszył ze skrzyżowania i skręcił w lewo, a po
dłuższej chwili znów na mnie zerknął. – A poza tym nie zaproponowałem ci
niczego, czego byś nie chciała. – powiedział z ogłuszającą pewnością, a ja nie
mogłam się powstrzymać, by się nie wyszczerzyć. Chyba powinnam się oburzyć, ale
tak właściwie to powiedział prawdę. Co ja na to poradzę, że to lubię? No może
nie zrobiłabym to każdemu, a właściwie to nikomu, tylko jemu... No. – To tak
jakbyś mi zaproponowała minetę, a ja miałbym się... – urwał nagle, marszcząc
brwi. – Myślisz, że dałbym radę zrobić ci minetę, gdybyś prowadziła? –
wykrzywił głowę pod dziwnym kątem, a ja automatycznie się roześmiałam. – Ty się
nie śmiej, mówię poważnie.
- Ja nie
twierdzę, że tak nie jest, ale powinieneś zobaczyć swoją minę... – wydukałam,
ledwo unikając kolejnego oplucia się. Nie miałam siły na kolejne ataki
głupawki, ale gdy tak machał głową na lewo i prawo, nie mogłam przestać się
śmiać.
- Myślę, że
musiałabyś wysunąć... Niee, tak chyba się nie da. Samochód jest stworzony tylko
do obciągania. – stwierdził, kiwając głową i znów odwrócił się do mnie. –
Przykro mi, Lena, to niestety nie podlega równouprawnieniu. – dodał z powagą,
choć moje policzki były mokre od łez rozbawienia. – Nie płacz, coś wymyślimy.
Co mu w ogóle
odbiło? Pogubiłam się w momencie, gdy pokazał mi kluczyki do Range Rovera, ale
teraz to już przeszedł sam siebie.
- Lepiej nie
myśl. Przeżyję bez twojego języka, nie musisz się martwić. – posłałam mu
promienny uśmiech, a on zmrużył oczy. – Nie! Wcale nie godzę twoje ego! Nie
łaskocz! – uniosłam ręce w geście poddania i tym razem on wyszczerzył do mnie
swoje zęby. – Nie powiedziałeś mi, dokąd jedziemy. – przypomniałam sobie nagle,
a on wzruszył ramionami.
- Bo potem
spytałaś, czy chcę cię zabić. – mruknęłam w odpowiedzi tylko głupie „och”. –
Jedziemy na Santa Monica Pier. Chyba całkowicie oszalałem. – dodał, a moje oczy
stały się wielkości ćwierćcentówek. Słucham? Jedziemy na molo? Choć jestem
przez niego więziona?
- Chyba tak. –
zgodziłam się, a on spojrzał na mnie krzywo. – No co?
-
Powiedziałaś, że jesteś moim więźniem. – odparł, jakby to tłumaczyło wszystko.
A tak naprawdę to nie tłumaczyło nic.
- Bo jestem.
- Nie jesteś.
- To czym
jestem?
Bill przez
chwilę patrzył w milczeniu przed siebie, a ja poczułam, że uśmiech mi rzednie.
- Nie wiem,
kim jesteś, ale nie jesteś więźniem. – powiedział w końcu, a mnie ta odpowiedź
wcale nie pocieszyła, ani nie przywróciła z powrotem mojego dobrego humoru.
Ponurym
nastrojem mogłam się cieszyć jedynie do momentu, aż zawitaliśmy na molo. On w
wielkich aviatorach, ja mrużąc oczy od słońca. Ja poniżej metra
siedemdziesiąt, on powyżej metra dziewięćdziesiąt. Dopiero teraz tak w całości
dotarło do mnie, jak cholernie niska jestem przy tym facecie, ale jakoś mi to
nie przeszkadzało. Czułam się przez to dziwnie kobieco, co nie miało chyba za
wiele sensu. Byłam przynajmniej zadowolona z tego faktu, że chociaż miałam na
sobie delikatny makijaż. Przez te dni, kiedy Bill mnie taktownie unikał, nie
miałam ochoty w ogóle cokolwiek ze sobą robić. Kończyło się maksymalnie na tuszu
do rzęs, a dzisiaj zaszalałam i na powiekach zrobiłam cienkie kreski
eyelinerem. I dobrze, przynajmniej nie było mi aż tak wstyd pokazać się
ludziom. Nie żebym miała jakieś „ale” do siebie, ale przy tym facecie nie
mogłam wyglądać... Jego wygląd mnie zmuszał, bym wyglądała dobrze, ujmę to w
ten sposób.
Miałam ręce
skrzyżowane na piersi, żeby przypadkiem mnie nie skusiło złapanie go za dłoń. A
poczułam to w momencie, gdy tylko wysiedliśmy z samochodu na parkingu, więc
zareagować musiałam właściwie natychmiast. To była tak cholernie niekomfortowa
sytuacja, że miałam problem, by się w niej odnaleźć. Ale on to zrobił na
pstryknięcie palców. Wystarczyło tylko, że rzucił jakimś głupim żarcie o tym,
że tak długo go nie było między ludźmi, że czuje się przy nich jak zielona
żyrafa i bum, przeszło. W sumie to wyglądał przy nich jak żyrafa, bo większość
była znacznie niższa, co usłużnie mu podpowiedziałam i tak drogę do przez
połowę molo spędziliśmy na docinkach.
Nie
wiedziałam, jak ważne i naturalne było dla mnie spędzanie czasu na dworze,
wśród ludzi, dopóki nie poczułam się naprawdę dziwacznie, patrząc na wszystkich
wokół, roześmianych, zrelaksowanych, jedzących coś, zachwycających się różnymi
rzeczami. Byłam oniemiała z zachwytu nad czymś tak prostym jak życie. Tętniło i
buzowało poza mną. Czułam się tak, jakby ktoś mi wyjął miesiąc z hakiem z
życiorysu.
- Nie powiesz
mi, że ci tego nie brakuje. – rzuciłam więc w końcu, nawet na niego nie
patrząc. Byłam zbyt zaabsorbowana butikami i straganikami. To naprawdę było jak
wyjęte z książki jakiejś niezrównoważonej psychicznie autorki. Byłam
przetrzymywana przez faceta, który mnie kupił za dziesięć milionów. W
dwudziestym pierwszym wieku. A teraz spacerowaliśmy po Santa Monica Pier.
- Czego
„tego”? – widziałam kątem oka, że właściwie w ogóle mnie nie spuszcza z pola
swojego widzenia, jakby się bał, że mu umknę. Drażniło mnie to, ale z dwojga
złego uznawałam, że mogłam to znieść i być na dworze, niż tego nie mieć i
siedzieć ciągle w zamknięciu.
- No wiesz...
– wzruszyłam ramionami. – Życia pośród ludzi. Próbowania nowych rzeczy. Nie wiem,
imprezowania ze znajomymi, z nieznajomymi... Po prostu życia. Nie brakuje ci
tego? – spojrzałam na Billa, zadzierając głowę do góry. Jezu, czemu on musiał
być tak cholernie przystojny? Nie mógł mnie kupić jakiś obleśny staruch? Nie,
zaraz. Seks ze staruchem?...
- Egzystuję
tak już od niecałych dwóch lat. Uwierz mi, wszystko mi obojętne w tym
przypadku. – odpowiedział, wsuwając dłonie do kieszeni i nagle mnie uderzyło,
jak bardzo tamta kobieta go wypatroszyła. Dosłownie wypruła z niego wszystko,
co najlepsze, zostawiając pustą skorupę. To było takie niesprawiedliwe i
cholernie przykre, że nie mogłam się powstrzymać, by stanąć nagle na środku
molo i złapać go za ramię, by móc się do niego przytulić. Boże, musiałam mieć
naprawdę nierówno pod sufitem, by coś takiego zrobić, ale w momencie, gdy
poczułam ciepło jego ciała na swoim, jakoś miałam to gdzieś. – Nie chcę twojego
współczucia. – burknął, spinając się. – Nie potrzebuję go, bo nie mam
problemów...
- Zamknij się,
świrze, pokazuję ci, co tracisz. – wymamrotałam w jego klatkę piersiową, a on
parsknął śmiechem.
- Nie wydaje
mi się, żebym tracił ciebie. – zauważył z kpiną, ale zwróciłam uwagę, że jego
ciało znacznie się rozluźniło, przyjmując mnie do siebie. Byłam masochistką.
Naprawdę. – Mam cię przecież na okrągło. – dodał, a ja wywróciłam oczami na te
„męskie” wyznanie stulecia. Jeszcze brakowało, by dodał, że ma mnie na okrągło
i jeszcze częściej mnie pieprzy. I jeszcze powinni to inni usłyszeć.
- Mówiłam o
tym, że idziesz z piękną kobietą u swojego boku, wszyscy ci zazdroszczą i
jesteś panem tego świata, panie Kaulitz. W domu nikt tego nie widzi, rozumiesz?
– nie wiem, czemu ubrałam to wszystko właśnie w takie słowa, ale może i było
warto, bo nagle jego ramiona się zacieśniły wokół mnie i zrobiło mi się po
prostu dobrze. – Wziąłeś mnie do siebie, żeby zapełnić pustkę?... – w tym samym
momencie, kiedy pytanie opuściło moje usta, poczułam, że robi mi się gorąco z
zażenowania. Ja i ten mój niewyparzony jęzor, który wpieprzał się tam, gdzie go
nie trzeba!
- Może... A
może po prostu wiedziałem, że będziesz dobra w łóżku do tego stopnia, że będę
chciał cię trzymać cały czas przy sobie i nie zawracać sobie głowy resztą
świata. Czy to nie jest dobre wytłumaczenie? – gdy już otwierałam usta, by mu
odpowiedzieć, on nagle odsunął mnie od siebie, by chwycić mnie za podbródek i
pochylić się nade mną. – Znowu próbujesz wszystko zrozumieć. Daruj sobie, okej?
– wyszeptał, świdrując mnie brązowymi tęczówkami. Odetchnęłam prosto w jego
rozchylone wargi, zanim weszły w posiadanie moich. Boże, pocałował mnie przy
ludziach. Z wrażenia aż zrobiło mi się ciepło i w podbrzuszu radośnie ścisnęły
mi się mięśnie. Darowałam sobie dosłownie natychmiast, gdy tylko pełne usta
zetknęły się z moimi, dokładnie wiedząc, co robić, żebym zmiękła w ramionach
ich właściciela. Wsunęłam dłonie pod jego bluzę, paznokciami skanując linię
bokserek i gorące plecy. Jego ręka za to przesunęła się z podbródka wyżej i
wyżej, aż wsunęła się w moje włosy, chwytając je w mocnym uścisku. Zadrżałam
pod jego dotykiem, zupełnie się nie przejmując, że właściwie robimy scenę na
środku molo. Z boku to wcale nie wyglądało niewinnie, gdy czułam jego
napierający język, który robił mi poważny rozpierdol w ciele. A dokładnie to w
ustach z echem między nogami. Przemknęło mi przez myśl, że może z Emilie też
się tak zachowywał w miejscu publicznym, ale nie umiałam sobie wyobrazić, że
mogłoby być... lepiej? Czy z nią było lepiej? Oderwałam się od niego ze świstem
i zmarszczyłam czoło, oddychając gwałtownie. Mój mózg musiał dosłownie wszystko
niszczyć. I chyba byłam w tym bardziej efektowna, niż Kaulitz.
- Kurwa, nie
potrafię przestać myśleć. – wyrzuciłam na jednym wydechu, wyciągając dłonie
spod jego bluzy. Bill oblizał dolną wargę i przymknął powieki, przeczesując
włosy ręką, która jeszcze przed chwilą dotykała mój kark. – Czy ty mnie do niej
porównujesz? – spytałam, nie mogąc się powstrzymać. Najwyraźniej byłam
niedoszłym samobójcą, ale nie umiałam obejść tego tematu, nie znając
odpowiedzi. Nigdy mnie nie okłamywał. Nie robi tego teraz, prawda?
Jego wargi
zadrżały minimalnie, a ja nagle zapragnęłam przywalić sobie w twarz.
- Dlaczego o to pytasz, skoro wiesz, że to, co mógłbym powiedzieć, mogłoby zawalić ci cały
wyjazd? – cholera. Jakbym wiedziała, to prawdopodobnie bym też wiedziała, że
nie powinnam pytać. Pewne było jednak to, że powinnam przefarbować się na
blond. Nie, przecież on był blondynem, a nie był głupi. Cóż, świetnie, w takim
razie nic nie było pewne tak jak to, że ja byłam pierdolnięta i on też.
Wzruszyłam więc ramionami, a on potrząsnął głową.
- Nie, nie
porównuję... – oderwał ode mnie wzrok i wiedziałam, że szykuje się kolejna bolesna
prawda z jego ust. Po co się pytałam? Och, po co ja się pytałam?... – Teraz. Na
samym początku owszem. Jak z każdą. Na samym początku się nie różniłaś...
- Ale mnie
wybrałeś. – przerwałam mu, gubiąc się w nowych informacjach. Czemu wciąż
doszukiwałam się w tej sprawie logiki, to nie miałam pojęcia. – W takim razie
dlaczego mnie... – chciałam rzucić „kupiłeś”, ale w porę sobie przypomniałam,
że nie jesteśmy sami, obcy ludzie nie powinni raczej słyszeć takiego wyznania.
– wybrałeś?
- Bo
wiedziałem, że idealnie... – urwał, znów spoglądając na mnie. – Na samym
początku pasowałaś do obrazka. Nie pytaj, lepiej dla ciebie. Każdy porównuje.
Musiałaś mnie porównywać ze Stylesem, prawda? – gdy spuściłam wzrok, on
parsknął suchym śmiechem. – Więc właśnie. Ale nie. Skończyłem porównywać, gdy
dotarło do mnie, że w sprawach łóżkowych jest mi z tobą znacznie lepiej. –
wyszczerzył do mnie zęby, a ja poderwałam głowę, czując, że robi mi się gorąco.
– Musisz przyznać, że pod tym względem wybrałem cię idealnie. – dodał, mrugając
do mnie sugestywnie, a ja nie mogłam się nie roześmiać. – Popcorn? – spytał, a
ja przywaliłam głową w jego klatkę piersiową ze zrezygnowaniem.
Była naprawdę zdenerwowana, gdy jej przyjaciółka
nie wróciła wieczorem do domu i choć wiedziała, że to absurdalne, nie mogła
wyzbyć się z głowy wizji, jakoby Bill Kaulitz miał zabić Lenę i zrzucić ją
gdzieś do oceanu, czy zakopać w jakimś odosobnionym miejscu. Ale późno w nocy
obudziły ją takie dźwięki, że doszła do wniosku, że wolałaby, żeby była martwa.
Nie, nie była zazdrosna o to, że jej przyjaciółka miała udane życie erotyczne z
psychopatą. Była po prostu sfrustrowana. Poważnie sfrustrowana. Tym, że była
sama, że zniszczyła swój telefon i nie miała kontaktu z Louisem, który może...
a może nie... To był idiotyzm, by myśleć, że Louis może doszedł do wniosku, że
ją chce, gdy już jej nie może mieć, bo była zamknięta w domu socjopatów. Ale
gdy w grę wchodziło seksualne rozgorączkowanie, on zawsze był sposobem. To nie
było to, że nie mogła sama sobie pomóc, ale czasami uważała to za sprawę poniżej
godności. Szczególnie w przypadku, kiedy ktoś, kto nie zamierzał ją podniecić,
robił to lepiej, niż film pornograficzny. Boże, czy oni nie mogli się
przymknąć? Albo mogliby chociaż szybciej skończyć.
Gorzej, gdy pomyślała o tym, że jeśli Tom nie śpi,
to może mieć dokładnie to samo. Gorzej, bo pomyślała o tym, co mogłaby zrobić,
żeby ulżyć i sobie i jemu, a to sprawiło, że pulsowanie między nogami zrobiło
się jeszcze bardziej irytujące. Zaczęła się okładać poduszką, by skierować tok
myślenia na inny tor, ale niewiele to dało, więc w końcu się nią zakryła, by
zagłuszyć dźwięki. Dlaczego te ściany były tak cholernie cienkie?! Nie, pytanie
raczej brzmiało – dlaczego Lena zachowywała się tak głośno?! Powinna tam pójść
i kazać jej się zamknąć. Ale nie chciała widzieć tego, co robią. Nie była
pruderyjna, ba, było jej do tego naprawdę daleko, ale gdyby miała pod nosem
wszystko to, czego ona sama nie miała, prawdopodobnie by zwariowała. Albo
zrobiła coś, czego potem by żałowała. Czemu w tym domu wszystko kręciło się albo
wokół tajemnic i nienawiści, albo wokół seksu i pożądania? Czemu to nie mogło
wyglądać...
Nie wiedziała, jakim cudem się nie udusiła pod
poduszką, ale maltretowanie jej mózgu przez rozgoryczone myśli w końcu
przyniosło ulgę i następnym razem otworzyła oczy dopiero późnym rankiem.
- Wyglądasz, jakbyś miała kiepską noc. – zauważył
brązowowłosy, a ona zmierzyła go ponurym spojrzeniem. Siedziała, a raczej
leżała przy stole w jadalni, nawet nie mając szczególnej ochoty na jedzenie.
Była tak leniwa, że nawet nie wysuszyła swoich włosów, które aktualnie moczyły
ciemne drewno pod jej twarzą. Jeśli spała chociaż pięć godzin, to wspaniale,
ale niestety nie była aż taka optymistyczna, jak jej się wcześniej zdawało. –
Oooch, wiem. – uchyliła powieki, ale nawet nie odwróciła się w stronę kuchni,
gdzie stał starszy Kaulitz i jak zwykle coś pichcił. Pachniało jak jajecznica. –
Lena?
- Co „Lena”? – spytała niemrawo, zastanawiając
się, czy nie byłoby warto przespać się tutaj z godzinkę... lub dwie... lub
więcej... Ziewnęła aprobująco.
- Ujmując to w najbardziej zrozumiałe słowa, to "Bill uprawiał seks z Leną, aż ta krzyczała"? Przypuszczałem, że może to nie dało
ci spać... – odpowiedział, a jedynym komentarzem Katariny było uniesienie głowy
i zderzenie jej ze stołem. – Tak myślałem. – dodał i roześmiał się. – To nic
nowego, przyzwyczaisz się.
Brunetka w końcu zdecydowała się spojrzeć na Toma,
który patrzył na nią, szczerząc się szeroko i pomyślała, że to jednak nie był
dobry pomysł. Szczególnie po takiej nocy.
- Po prostu skończmy temat. – rzuciła, walcząc z
opadającymi powiekami. – Jak zobaczę Lenę, to ją zabiję, a ty nie waż się ze
mnie naśmiewać.
- Zrób sobie kawę. – wskazał na ekspres. – Szkoda
dnia, tyle fascynujących rzeczy możesz zrobić, tyle przeżyć...
- Niby co? – burknęła, ale posłusznie wstała i powłócząc nogami, dowlokła się do kuchni, by wlać wodę gdzie trzeba, wsypać
kawę gdzie trzeba i oprzeć się o blat czołem. Wolała nawet nie patrzeć na Toma,
który jak zwykle w jej oczach ociekał seksem, choć był całkowicie ubrany.
Gorzej, że nawet jasne jeansy, które luźno opadały mu na biodra i biała
koszulka z krótkim rękawkiem nie były w stanie opanować jej myśli, które w
kółko krążyły jak sępy to wokół ciała pod spodem, to wokół czynności, jakie te ciało
mogło wykonywać, żeby było... dobrze. Ugh, cholernie dobrze. Z wrażenia aż
poczuła natłok śliny w ustach.
- Hej, nie wystawiaj w moją stronę pośladków.
Zdążyłem je wystarczająco dobrze obejrzeć, by wiedzieć jakie są kuszące,
więc...- urwał, gdy Katarina natychmiast się wyprostowała i odwróciła w jego
stronę. Poczuła, jak zaczęło jej się robić znowu gorąco i senność zniknęła jak
ręką odjął. Tom patrzył na nią kpiąco, a ona przełknęła głośno ślinę. Co on do
niej mówił?... Po tym, jak jej mózg jej wmawiał, że mogłaby go uwieść w tej
pieprzonej kuchni i dzięki niemu mogłaby rozładować seksualne napięcie? To było
niesprawiedliwe z jego strony. – Kat, przestań. – powiedział nagle, a ona
znieruchomiała, nie wiedząc, o co mu chodziło. Mrugała bezrozumnie oczami,
próbując nie skupiać się za bardzo na ustach. Ani na każdym calu ciała poniżej
ust. Zarost. Zarost ciągnął się od podbródka wzdłuż szyi, poniżej Jabłka
Adama... Potem były obojczyki, a potem ta cholerna klatka piersiowa, która aż
prosiła o to, by przejechać po nich paznokciami. Och, kurwa. Podniecenie znów
chwyciło ją za gardło, aż mimowolnie przełknęła ślinę. – Kurwa mać. – usłyszała
echo własnych myśli i zanim ogarnęła, do czego on zmierzał, męskie ciało
przycisnęło ją do szafek kuchennych i sapnęła głośno. Jej wzrok powędrował w
górę, do twarzy, na której nie było już ani grama rozbawienia. Tom patrzył na
nią ostro, mierząc ją ciemnymi oczami. – Nie próbuj tylko zwalać na mnie winy.
– oznajmił jej cicho, ale ona nawet nie rozumiała, o czym on mówił. Była zbyt
podniecona męskim ciałem i jego zapachem, by otworzyć usta i się po prostu
zapytać, o jaką winę chodzi. Tom stał stanowczo za blisko. I jego krocze
stanowczo za... och...
Ale potem było już za późno na jakiekolwiek „ale”.
Jego dłonie oparły się o blat po obu jej stronach, a głowa pochyliła się.
Zdążyła tylko nabrać z zaskoczenia powietrze, gdy poczuła gorące usta na
swoich, które natychmiast sprawiły, że całe jej ciało rozgorzało. Były
spierzchnięte, ale przy tym cholernie miękkie, pełne... Naparły na nią, a język
zwilżył jej dolną wargę i zrobiło jej się słabo z nadmiaru emocji. Pocałunek
uderzał jak wysokoprocentowy alkohol, a ona nie mogła się oderwać. Jej dłonie oparły
się o jego klatkę piersiową, choć sądziła, że między nimi nie było już żadnej
przerwy, sądząc po gorącu, jakie panowało pod jej bokserką. Odetchnęła
gwałtownie w jego usta, czując na swoich mrowienie, które niczym odbicie
lustrzane było także między nogami. Na podbrzuszu czuła nacisk zawartości jego
spodni i miał ją. Tak po prostu. Może to była wina nocy, a może tego, że
działał na nią w bardzo wyrazisty sposób, ale w tym jednym momencie wiedziała,
że musi go w sobie mieć, bo inaczej oszaleje. Pieprzyć rozsądek.
Jej dłonie zsunęły się niżej w pobliże klamry
paska w tym samym momencie, gdy Tom złapał ją za włosy, pogłębiając pocałunek.
Jęknęła głucho, czując jego język w swoich ustach, który z determinacją
eksplorował wszystko, co napotkał, a ona nie oponowała. Wychodziła na
spotkanie, kusiła, nęciła i nie mogła sobie przypomnieć, kiedy ostatnio
pocałunek rozpalał ją aż tak. Pulsowanie między nogami przybierało nieustannie
na sile i czuła, że zaczyna się robić wilgotna. Odpięła klamrę i rozpięła
guzik, a zaraz za nim rozporek, nie przejmując się tym, co Kaulitz o niej
pomyśli. Winą obarczy Lenę i jej krzyki, tak.
Tom oderwał się od niej, a jego usta przeniosły
się płynnie na jej szyję, ssąc i lekko przygryzając, i czuła tę samą
gwałtowność, która opanowała i ją. Nie zdążyła jednak dobrać się do jego
bokserek, bo ten nagle chwycił brzeg jej koszulki i pociągnął do góry. Nie
straciła jednak zapału. Gdy tylko materiał spadł na podłogę, spodnie Kaulitza
podzieliły jego los. Z męskich ust wyrwał się cichy pomruk, gdy jej dłonie
odnalazły drogę do jego przyrodzenia. Ledwo oddychała przez podniecenie, które
dosłownie rozsadzało ją od środka. Serce waliło tak, że dudnienie słyszała we
własnych uszach. Uśmiechnęła się szeroko, badając palcami gładką powierzchnię
jego męskości i ślina napłynęła jej znowu do ust na myśl, jak musiała smakować.
Już miała zamiar kucnąć, gdy tym razem to on postanowił pozbawić kogoś spodni.
Sprawnie więc zajął się zapięciami i jej jeansy zostały siłą ściągnięte,
szarpiąc nogawki, co przyprawiło ją o zduszony śmiech, a jego o sfrustrowane
mamrotanie pod nosem. Gdy tylko znów pojawił się na górze, jego spodnie były
już skopane, a Tom stał tak nagi, jak go pan Bóg stworzył i Katarina przestała
oddychać, będąc tak oniemiała na ten widok. Był piękny. Był idealny. Był tak
cholernie seksowny, że chciała sprawić mu rozkosz na milion sposobów
jednocześnie. I kurewsko chciała zasmakować jego penisa. Znów nie udało jej się
do tego doprowadzić, bo zwinnym ruchem Kaulitz posadził ją na blacie szafki i
zajął się jej stanikiem, o którym ona sama zapomniała. Pochylił się nad nią i
jego usta ulokowały się na jednej z jej piersi i westchnęła przeciągle,
wypinając się w jego stronę. Kilka sekund później jego dwa palce odnalazły
drogę do jej mokrego wnętrza, najpierw zatrzymując się na łechtaczce, by zacząć
ją powoli pocierać. Oddech znowu ugrzązł gdzieś w środku, choć nie powstrzymało
ją to od gwałtownego zadygotania i cichego jęku. Rozszerzyła jeszcze bardziej
nogi, ale on się nie przysunął i chociaż chciała, by w końcu w nią wszedł, nie
mogła kazać przestać ją pieścić. Delikatny dotyk był czymś absurdalnym w
obecnej sytuacji, ale nie umiała mu powiedzieć, by coś zmienił, bo za bardzo
jej się to podobało. Oparła dłonie o blat za swoimi plecami, patrząc spod
półprzymkniętych powiek na to, co robił z jej ciałem i zacisnęła dolną wargę,
gdy dwa palce wsunęły się w nią, a na łechtaczce znalazł się kciuk. Westchnęła
z zadowoleniem i już miała przymknąć oczy na powolne ruchy, gdy Tom zrobił coś
dokładnie na odwrót, a jej oczy gwałtownie się rozszerzyły i jęknęła głośno,
gdy palce zaczęły się w nią rytmicznie wbijać, naciskając na przednią ściankę.
Cholera, ale one były długie. Trzy palce. Widziała uwydatniające się mięśnie na
przedramieniu i wyżej. Osunęła się na łokcie, prawie przywalając głową o słoiki
za nią i wtedy Tom oderwał się od jej piersi. Wyciągnął też palce, pozostawiając ją niezaspokojoną i naprawdę blisko spełnienia i złapał ją za
biodra, przyciągając ją do siebie, aż pośladki znalazły się poza powierzchnią
szafki. Otworzyła usta z zachwytem, gdy wsunął się w nią jednym ruchem.
Widocznie miał wprawę, bo nie musiał sobie pomagać rękoma. Nie zamienili między
sobą ani jednego słowa, ale na jego twarzy widziała wszystko to, czego nie
dopowiedział. Zacisnął zęby, obserwując swoje własne poczynania, wchodząc i
wychodząc, na samym początku tylko na brzegu, potem coraz głębiej i głębiej, aż
w końcu zanurzył się w niej do samego końca. Potem jego błyszczące oczy
przeniosły się na jej twarz i mrużąc je, zaczął powoli zwiększać tempo, jakby
chciał odnaleźć to tempo, które byłoby dla niej idealne. Ona chyba nie
wiedziała, czy takie istnieje do tego momentu. Z Louisem było fantastycznie i potrafił sprawić, że była usatysfakcjonowana. Do tego momentu.
Dokładnie do momentu, kiedy Tom wbijał się w nią nie za szybko, ani też nie za
wolno, delikatnie chyba kręcąc przy tym biodrami, do samego końca, aż czuła
jego jądra na pośladkach. Och, cholera. Jej oczy mrugały gwałtownie, czując,
jak drastycznie podniosło się ciśnienie w jej ciele, a z jej ust co chwilę
wypadały pojedyncze jęknięcia i westchnienia, których nijak nie mogła
powstrzymać. Nie obchodziło jej, że ktoś może ich przyłapać. Ten człowiek robił
jej burdel w mózgu od samego początku, gdy tylko go zobaczyła i mogła się
założyć, że właśnie tak to się skończy. I było jej tak dobrze, och, tak
dobrze... Jedna z jego dłoni spoczęła pewnie na jej piersi i nie wiedziała, czy
to było to, że odnalazł rytm, którego nie znała, czy to, co robiła jego ręka,
czy po prostu on sam – skupiony, upojony, pochłonięty – ale pierwszy raz doszła
tak niespodziewanie, że sama nie zauważyła, że była już blisko. Orgazm był tak
silny, że jej mięśnie skurczyły się wybitnie mocno, aż wyprostowała się, prawie
przy tym spadając z szafki, gdyby nie to, że Tom złapał ją pod krzyżem. Wygięła
się w łuk, zamykając oczy, ledwo radząc sobie z oddychaniem. Słyszała nie do
końca artykułowane dźwięki z ust Kaulitza, ale mimo to wiedziała, że to była
oznaka jego męskiej dumy. Nie przestawał się w niej poruszać, choć ona nie
panowała nad własnym ciałem i głupia myśl, że był na tyle silny, by ją utrzymać
i jeszcze w dalszym ciągu ją stymulując...
- Och, kurwa, co... – urwała, jęcząc przeciągle,
gdy kolejna fala w nią uderzyła, która kompletnie wybiła ją z równowagi i tym
razem jej głowa prawie na nowo zderzyła się z blatem. Nic nie rozumiała. Ani
jednej cholernej rzeczy, którą z nią robił. I tego, że doszła. Drugi raz. Tak,
ona naprawdę sądziła, że poza Louisem nikogo nie ma i że nikt więcej nie
sprawi, że będzie jej dobrze. Ani tym bardziej, że aż tak.
W końcu udało jej się odzyskać oddech i
świadomość na tyle, by chociaż otworzyć oczy. Tom był blisko. Widziała to na
całej jego twarzy i na jego ciele i w szybkich i płytkich ruchach, jakie
wykonywał w jej wnętrzu. I nie myliła się. Kilka pchnięć później wyszedł z
niej, a jego nadgarstek zaczął pracować, gdy palce oplotły męskość. – Nie, nie,
nawet nie próbuj. – odepchnęła go od siebie stopami i zsunęła się z szafki, by
kucnąć przed otumanionym i zdezorientowanym Tomem. – Chyba nie myślałeś, że się
zmarnujesz? - wydyszała i łapiąc go za
nasadę, bezceremonialnie wsunęła go sobie do ust, a Kaulitz wciągnął ze świstem
powietrze. Nie był o wiele większy od Louisa, jak myślała na początku. A może w
ogóle nie był... Może byli sobie równi. Ale to nie wydawało się być takie
ważne, gdy robiła wszystko, by sprawić mu przyjemność, jaką zaznała od niego.
Może nie miała za wiele praktyki na różnych osobach, ale podstawy były te same,
prawda?
Najwyraźniej były, skoro Tom pochylił się nad nią,
opierając się o blat i zaciskając powieki, jęknął głośno przez zaciśnięte zęby
i w ustach poczuła ciepłą strugę jego spermy, aż po jej ciele przeszła
nawałnica dreszczy. Nie przypominała sobie, żeby była aż tak z siebie dumna,
kiedy ktoś dochodził w jej ustach. Spojrzała z dołu na twarz Toma i dopiero
wtedy zdała sobie sprawę, co właściwie zrobiła. Uprawiała seks z bratem szaleńca,
który uprowadził jej przyjaciółkę, która robiła dokładnie to samo z owym
szaleńcem.
- Cóż, przynajmniej frustracja zeszła. –
wymruczał, mrugając szeroko otwartymi oczyma. Powoli wyciągnęła ze swoich ust
jego członka i zerknęła na swoje ubrania na podłodze.
- Taa...
><><><><><><><><><><><><><><><
Wpadłam na życiową wizję życzeń.
Życzenia życzeniami, jeśli chcecie, by się spełniły... You better work bitch xD
Boże *-* Jakie to jest zajebiste. To moje najlepsze święta dzięki temu xD
OdpowiedzUsuńMam rozpierdol w mózgu przez niektóre sceny :D
Szlag by trafił to, że nie lubię opowiadań erotycznych!
OdpowiedzUsuńNie, wcale nie robisz mi rozgotowanego jajka z mózgu. Nie, wcale nie sprawiasz, że po każdym kolejnym odcinku, czuję się jak po dobrym seksie z którymś z bliźniaków. Nie, to nie Ty. To moja wyobraźnia, która żyje własnym życiem i wcale nie chce się opamiętać.
ZA-JE-BI-STE!
Lecz się, koleżanko :D A ja z Tobą :D
TAK! TAK! TAK! I jeszcze raz tak! Moje marzenie się spełniło! Katarina i Tom mieli genialny seks! I to na blacie w kuchni! Ja pierdziele... jesteś genialna! <3 To było to, czego chciałam! ^^ No i też chciałabym, żeby Bill był już taki zawsze. Kochany... Mam nadzieję, że jeszcze przez jakiś czas tak będzie (a najlepiej do końca ^^)
OdpowiedzUsuńCZEKAM na nexta ;*
BuŹka! ;*
Tom przeciał Katarinę - to było do przewidzenia.. Myślę, że cała ich 'znajomość' do tego zmierzała. Nie widzę między nimi żadnych uczuć prócz permanentrego pożądania. Natomiat zupełnie inaczej jest u Billa i Leny - między nimi widzę ogrom uczuć. Nie tylko pożądanie, ale także miłość Leny do Billa i wykluwające się uczucia Billa do Leny. Może na początku miała być tylko jego zabawką (i była), ale chyba nie docenił samego siebie - nie potrafi zniszczyć tych uczuć do Leny, ba! myślę nawet, że one się mu podobają. Zobaczymy co z tego wyniknie. Jestem ciekawa ;) Pozdrawiam i życzę weny ;)
OdpowiedzUsuńDobra, komentowanie historii Billa i Nataszy zostawię na jutro, a dziś skupię się na psychopacie xd
OdpowiedzUsuńLubię Billa, w każdym wydaniu. Jestem wobec niego bezkrytyczna, tak mi się wydaje xD To co zrobił było takie... kochane xD
Ogólnie zrobił się milszy i chyba postanowił trochę ułatwić Lenie życie. A to dobrze, bo mimo wszystko, on przecież chce dla niej dobrze. Więc może kiedy zacznie zachowywać się normalnie to będzie trochę mniej psychiczny...?
Jejuuu, jak ja plączę xD Wybacz!
Co do Kat i Toma... Ja tam nadal jakoś przesadnie jej nie lubię. Liczę na to, że nie będzie mieć wyrzutów sumienia, że dała się przelecieć Kaulitzowi, jak miała Lena. A przynajmniej, że będzie mieć je krócej. Jeśli chodzi o ten watek, w nim nie ma emocji, tzn są, ale takie płytkie. Nie to co u Billa i Leny! xD
Ale i tak myślę, że ich do siebie ciągnie i że będzie z tego coś głębszego... No, to tyle xd
Pozdrawiam :)
Chyba napisałam kilka godzin temu, że postaram sie polubić Kat, ale ugh. Nie przekonują mnie do niej nawet seksy z Tomem. Sorry xD Jak dla mnie to zajmuje tylko miejsce, które mogłoby być przeznaczone dla Leny i Billa (tak, już to chyba kiedyś napisałam) A jeśli chodzi o tę dwójkę to jestem w pełni ukontentowana, było trochę pieprzu, szczypta słodyczy, czysta perfekcja. Jak zwykle nieciepliwie oczekuję kolejnego rozdziału, pozdrawiam :-)
OdpowiedzUsuńK.
Kocham cie :D jezu kisiel w gaciach , 2 posty jednego dnia oby czesciej takie niespodzianki. Bill i Lena extra bo nie tylko sam seks, no a jego braciszek wreszcie sie spelnil :D
OdpowiedzUsuńTo mój 3 komentarz dzisiejszego dnia, więc musisz wybaczyc wszelkie idiotyzmy, błędy itd. =D Dzięki za życzenia, aż zachecaja do tego, by ruszyc dupsko. Co do rozdziału, Bill jest taki, bo ja wiem? Kochany? W ogóle inny niż na początku. I te ich rozmowy o obciaganiu, czy minecie-baaardzo dojrzale panie Kaulitz:D ale tego właśnie brakowalo. Cudowny rozdział, tylko ta szmata jego byla... czekam na moment, kiedy on się w końcu od niej oderwie, tak na dobre. No tak, Kat i Tom w końcu zaszaleli, nicponie jedne:D Tylko brakowalo, żeby ktoś ich nakryl.
OdpowiedzUsuńPS. Uwielbiam takiego Billa, ale na Psychola też nie narzekam:D
Pozdrawiam Edyta
awrrr sam sex :d super hehe ;PP gratulacje coraz to większej popularności ;))
OdpowiedzUsuńO Boooże ;D ile bym dała, żeby być na miejsu Kat <3 mega odcinek! To jest tak super, kurewsko genialne, że aż jest mi przykro gdy odcinek się kończy! Chce więceeeej! <3
OdpowiedzUsuńClaudia.