Mam maseczkę na twarzy, śmierdzę drożdżami (o_O) i zamarzam, więc z tego tytułu uznałam, że należy mi się nagroda i dodaję rozdział, o.
PS, póki obsesja, ani uzależnienie nie są groźne, można je jeszcze zaakceptować xD
I czemu nikt nie lubi Katariny?
><><><><><><><><><><><><><><><><><><
Co ja miałam
teraz zrobić?
Co miała teraz zrobić?
Stała na środku kwadratowego pokoju z czerwonym
dywanem pod jej nogami, z ciężkim łóżkiem z baldachimem z beżowymi zasłonkami
po prawej stronie i komodami z tak samo ciemnego drewna naprzeciw niego. Kojarzył
jej się pokojem dla średniowiecznym kurtyzan, a mimo wszystko i tak jej się
podobał. Przed nią znajdowały się drzwi na taras najwyraźniej, a za nią po
lewej stronie do łazienki. A obok niej walizka, przypominająca jej, że nie była
u siebie; utożsamiająca bagaż problemów, które się utworzyły. Co miała teraz
zrobić? Przystojny mężczyzna powiedział jej, że koło drugiej będzie obiad,
jeśli jest głodna. Tak po prostu. A przecież tutaj była przetrzymywana jej
przyjaciółka. Co miała, do cholery, teraz zrobić? Udawać, że wszystko jest w
porządku? Żyć z psychopatą pod jednym dachem? Po co ona się tu pojawiła?
Wertowała w kółko te same pytania, a żadna logiczna myśl nie ustawiała tego w
taki sposób, by pojawiło się jakieś wyjście. Nie mogła myśleć, ale gdy już
stanęła za zamkniętymi drzwiami, bała się z nich zrobić użytek, by wyjść do
świata. Chciała chociaż trochę poudawać, że nic takiego się nie stało.
Ponoć naprzeciw jej pokoju był pokój starszego z
braci, a gdzieś dalej, wgłąb korytarza, pokój, gdzie zatrzasnęła się jej
przyjaciółka. A potem słyszała męski podniesiony głos i bolało ją serce, gdy
pomyślała, że może on na nią krzyczał i robił jej krzywdę. Ale ona nie
wyglądała, jakby była bita. Nic nie rozumiała. Kompletnie nic. Jakim cudem on
mógł ją uwięzić, a potem ją winić za to, że zachowała się źle w stosunku do Leny? Co go to
obchodziło, jeśli chciał jej przyjaciółkę tylko dla swojej rozrywki? Chciała, żeby ktokolwiek
dał jej jakikolwiek znak, który by ją dalej poprowadził. Miała dalej wspierać
Lenę? Kiedy ona wyraźnie wyglądała tak, jakby nie chciała jej tutaj?
Usiadła na łóżku, przecierając twarz zimnymi
dłońmi. Miała jeszcze ponad dwie godziny, zanim zejdzie na obiad. Musiała
zejść, jeśli chce ruszyć dalej. Musiała widzieć ich, by wiedzieć, co ma zrobić.
Ale to dopiero za ponad dwie godziny. Westchnęła i opadła na plecy. A przez owe
ponad dwie godziny zacznie myśleć tak, aż jej głowa eksploduje.
Więc jednak
ktoś był w jego życiu.
Lodowata ręka
zaciskała się na moim żołądku. Ta obrzydliwa świadomość, że ktoś mógł być kiedyś
szczęśliwy z kimś innym. Ze mną nie mógł
być szczęśliwy, bo przecież to zmierzało w zupełnie innym kierunku. Nie mogłam
mu dać tego, co dawała mu tamta kobieta, zanim go porzuciła dla drugiej
najważniejszej osoby w jego życiu. Gorzka prawda sama nasunęła mi się do głowy.
Dlatego mnie kupił. Żeby mną manipulować. Nie mogłam od niego odejść, nie
mogłam postępować inaczej, niż by sobie tego życzył, nie mogłam go skrzywdzić,
nie mogłam istnieć samodzielnie. Przywiązał mnie do siebie tak ciasno dlatego,
że wcześniej wszystko wylatywało mu z rąk. Ale to wcale nie znaczyło, że on coś
mógł do mnie poczuć. Po prostu musiał mieć świadomość, że... że jestem jego. Że
ma mnie na własność i nie ma opcji, bym mogła odejść do kogoś innego. Dlatego
nie chciał słyszeć o Harrym. Dlatego nie chciał, żebym spoufalała się z Tomem.
Dlatego zirytowała go Katarina, gdy wtedy ukryłam się w jej domu. Chciał
wyeliminować wszystkich. I gdyby posiadał uczucia, zrobiłby wszystko, żeby się
nie zakochać. Bo wtedy straciłby kontrolę. Taki prosty nagle okazał się Bill
Kaulitz.
To było
cholernie przykre. Jedyne, czego tak naprawdę chciałam, to być kochana. Przez
Harry’ego. Dzięki temu wiedziałam, że uda mi się przejść przez życie ze
świadomością, że nie jestem sama. Wiedziałam, że dzięki temu czasami uda mi się
odetchnąć i dzięki temu będę mogła być tą, która wspiera kogoś bliskiego w
ciężkich momentach. Dzięki niemu w moim życiu było więcej śmiechu. Dzięki niemu
czułam się bezpieczna i miałam świadomość, że jest ktoś, kto mimo tysięcy mil
ode mnie, martwi się o mnie i troszczy. Dzięki Kaulitzowi płakałam prawie
codziennie. Był chodzącym portretem grzechów, które popełniłam i tego, jak
bardzo byłam warta nienawiści, którą na siebie zrzucałam. I miał pieprzoną
rację, że to nie była jego wina. Przecież on nie kazał mi iść ze sobą do łóżka.
Na każdym kroku dawał mi do wiadomości, jaki jest. A gdy było spokojnie, ja go
podjudzałam, byle tylko mieć wymówki. On doskonale widział rzeczy, których ja
nie chciałam do siebie dopuścić. Ale jakie to miało znaczenie tak naprawdę?
Chciałam z nim walczyć, by się w nim nie zakochać. Czy to było takie złe? Czy
miałam po prostu siedzieć z założonymi rękoma?...
Powinnam się
od niego odsunąć.
Ale jak?
Uważnie stawiała kroki, bojąc się, że coś nagle
zrobi źle, że się wywróci, cokolwiek. Była tak zdenerwowana, że wilgotne od
potu dłonie trzęsły się niemiłosiernie, a jej twarz była biała jak kartka
papieru. Wegetowała przez ponad dwie godziny i do jej głowy nie wpadło
kompletnie nic. Z resztą, nie mogła się dziwić, bo tych mężczyzn nie znała,
więc nie mogła wyobrazić sobie reakcji żadnego z nich na cokolwiek, co by
chciała wcielić w życie. Nie miała pojęcia, czy pogróżki są czcze, czy boleśnie
prawdziwe. Nic nie wiedziała. Musiała przekonać się na własnej skórze. Wiedziała
tylko jedyną rzecz. Nie mogła zostawić Leny tak po prostu, nieważne, jak
nielogicznie się zachowywała.
Zeszła ze schodów, mając w głowie wyjście z tego
labiryntu, jakim okazał się być ten dom. Ani Harry, ani Louis nie był na tyle
stuknięty, by kupować tak wielką chatę tylko dla dwóch osób. Ale znowu nie byli
też tak stuknięci, by kupować dla siebie dziewczynę. Czemu ona próbowała się
doszukać gdziekolwiek racjonalizmu? Nie miała pojęcia. Chciała, żeby chociaż
jeden punkt był prawdziwy, ale to wszystko brzmiało jak żart. Bardzo kiepski
na dodatek.
Znalazła się w salonie i intuicyjnie skręciła w
lewo, gdzie dobiegały ją dźwięki świadczące o tym, że najwyraźniej ominął ją
fakt, że w domu znajdują się psy. W jadalni, do której niepewnie wkroczyła, dwa psy tłoczyły się wokół starszego z braci i Leny. Leny, która wyglądała
tak, jakby miała zaraz się rozpłakać.
- ... jeszcze trochę, a wszystko wróci do normy...
– mówił jeden z bliźniaków, odwrócony plecami do Katariny. Nawet jej nie
zauważyli. Psy tak samo. Nie wiedziała nawet, co ma o tym sądzić. Zaciągnęła
się mimowolnie zapachem, który dochodził z kuchni i poczuła, że burczy jej w
brzuchu.
- Jakiej normy? – Lena ominęła szafki dzielące
jadalnie od miejsca, gdzie widziała wcześniej rezydującego Toma Kaulitza.
Ciekawe, czy tylko on gotował. Musiał być dobrym kucharzem, sądząc po
aromatach.
- Kurwa, nie mam pojęcia. – oboje parsknęli
zrezygnowanym śmiechem, a potem Lena została wciągnięta w wielkie ramiona
mężczyzny, a jej zrobiło się dziwnie ciepło na ten widok. Zachowywali się
bardzo zażyle jak na to, że jej przyjaciółka jest przetrzymywana.
- Zwalił winę na ciebie. – ledwo dosłyszała
stłumiony przez męskie ciało głos Leny, a gitarzysta zmarszczył czoło, blednąc.
Jego czujny wzrok przeskanował otoczenie i w końcu padł na intruza, którym się
czuła. Jej policzki zabarwiły się na czerwono, tego była pewna. – Powiedział,
że...
- Porozmawiamy później, okej? – przerwał jej
twardo i odsunął ją od siebie, a ona z wyraźnym zdezorientowaniem spojrzała na
niego, a potem jej oczy powędrowały do Katariny. Zrobiło jej się głupio i nagle
pierwszy raz w życiu zabrakło jej języka w gębie. Co miała powiedzieć? Sytuacja
była tak popieprzona, że to było zdecydowanie ponad jej siły. – Więc jednak
zgłodniałaś? – spytał jej, a jego ostry wzrok w końcu złagodniał, gdy
najwyraźniej dostrzegł jej zmieszanie. – Dla twojego pocieszenia ja nie
stanowię zagrożenia, a mój brat gdzieś pojechał, więc...
- Wyjechał? – wtrąciła się Lena, a jej głowa
natychmiast odwróciła się do Kaulitza. Nawet Katarina słyszała nadmiar emocji w
tym pytaniu. Była coraz bardziej zagubiona w tym wszystkim.
Gitarzysta spojrzał na jej przyjaciółkę i
przeczesał ręką włosy.
- Jakieś dwie godziny temu... Przynajmniej teraz
to nabrało większego sensu... – odsunął się od niej i podszedł do szafki,
wyciągając z niej talerze jak gdyby nigdy nic. Co nabrało większego sensu?
Chciała wiedzieć. Wszystko. – Pewnie wróci późno w nocy. Albo jutro. Albo
zniknie na kolejne kilka dni.
Lena wyglądała jak struta. Katarina natomiast
widziała w tym szansę dla siebie i dla ucieczki. Z Leną, która nie chciała
odchodzić.
Chciała sobie przyłożyć w twarz z frustracji.
- Już tak było?...
- Było jeszcze gorzej. – Tom Kaulitz nagle
spojrzał znacząco na Katarinę, która wzdrygnęła się na nieme oskarżenie. Przecież
ona chciała dobrze! Czemu on, do cholery, tak na nią patrzył? – Możesz zasiąść
do stołu, zamiast stać jak kołek i gapić się bezsensownie na ten cyrk.
Naprawdę, nawet zwierzęta mają swoje uczucia i nie zawsze chcą być obserwowane
przez ludzi, okej? – uśmiechnął się sztucznie, a ona przełknęła ślinę, czując
nagle potrzebę, by się rozpłakać i schować. Nie potrafiła patrzeć na swoją
przyjaciółkę. Wbiła więc wzrok w ziemię i ostrożnie ruszyła ku stołowi, przy
którym usiadła na jednym z dziesięciu krzeseł. Cały ten dom wydawał się być
taki samotny. Cisza. Wszędzie cisza, która czasami była przerywana przez
krzyki. Czuła się cholernie niekomfortowo.
- Nie jestem głodna. – bąknęła nagle Lena,
najwyraźniej chcąc zniknąć. Boże, znała ją tak dobrze, zawsze potrafiła
przewidzieć jej ruch, czasami nawet jej słowa. A teraz? Teraz wytworzyła się
taka bariera, że już sama nie wiedziała, czy to, co o niej sądzi, jest
prawdziwe, czy nie.
- Nie interesuje mnie to. Nie jadłaś nawet
śniadania. Najwyżej zarzygasz mój obiad. – odparł Kaulitz, pochylając się nad
wołowiną, którą kroił w plastry. Nie potrafiła oderwać od niego wzroku. Gorzej,
gdy patrzył na nią, bo wtedy czuła się tak speszona, że wolałaby zostać
zastrzelona na miejscu, niż tam stać. Jego oczy przepalały ją na wylot i czuła
się naga pod jego spojrzeniem. Nie rozumiała tego.
- To jakoś nie przysporzyło mi apetytu. –
zauważyła jej przyjaciółka i normalnie parsknęłaby śmiechem, gdyby nie to, że
sytuacja była zbyt sztywna i poważna i pojebana.
Gitarzysta jednak nie miał z tym problemu i
wyszczerzył białe zęby, które były tak uroczo krzywe, że widziała je nawet z
takiej odległości. Jej kąciki ust znowu drgnęły i zmarszczyła nagle czoło, nie
rozumiejąc, dlaczego jego uśmiech sprawiał, że było jej lżej. Znów poczuła się
zbita z tropu.
- Też by mi nie przysporzyło, ale spójrz. –
machnął ręką na blat, na którym znajdowało się przygotowane przez niego
jedzenie, wciąż parujące. – Spójrz i powąchaj, jak dzielnie sprawił się
piekarnik! – za późno zdała sobie sprawę,że uśmiecha się szeroko i zakryła usta
ręką, by nikt tego nie dojrzał. – Mała, na pewno poczujesz, jeśli w końcu się
zdecydujesz na oddychanie. To prosta czynność. Wdech i wydech. – chwycił ją za
rękę i przyciągnął do siebie. – Wdech i wydech, tak jest. – odkroił kawałek
mięsa i włożył jej do ust. – Teraz żuj i powiedz, czy już burczy ci w brzuchu.
Jej uśmiech zrzedł. Czy tylko ona miała jakąś
paranoję i zaczęło jej się coś zdawać,
czy to naprawdę wyglądało tak, jakby Lena mu się podobała? Dziwny ucisk w
żołądku przypomniał jej, jak bardzo nienawidzi widzieć Louisa z Eleanor.
Dlaczego poczuła to właśnie teraz? Przecież... Przecież to było sensowne, by
być zazdrosną o swojego byłego faceta, który ją rzucił. A to, co właśnie się
działo przed jej oczami, nie miało w ogóle logiki. Ten dom był przeklęty.
Z zamyślenia wyrwał ją dźwięk klepania ręki.
- Nie podjadaj, siadaj do stołu. – rzucił z
udawanym oburzeniem, tym samym doprowadzając w końcu jej przyjaciółkę do
słabego uśmiechu, ale gdy tylko spojrzała w stronę zdezorientowanej Katariny,
nikły cień uśmiechu zniknął bezpowrotnie. A zdezorientowana Katarina poczuła
wyrzuty sumienia, że odbiera jej kilka sekund relaksu. Lena usiadła na
przeciwległym końcu stołu, po lewej stronie, jak się później okazało, miejsca,
które zajmuje Tom. Gdy dwa talerze już stały na stole, gitarzysta, trzymając
trzeci, spojrzał z pobłażaniem na intruza. Którym wciąż była. – Panno Page,
proszę zjeść z nami, nie obok nas. – powiedział, stawiając talerz po jego
prawej stronie, kładąc od razu sztućce i usiadł na swoim miejscu.
Katarina odetchnęła, choć spięciu, w którym było
jej ciało, nic to nie pomogło i wstała, by przesunąć się o trzy krzesła w lewo.
Zacisnęła szczękę, gdy poczuła ciepło męskiego ciało, którego radiacja
sprawiła, że zrobiło jej się gorąco i słabo. Co z nią było nie tak, do cholery
jasnej? Nawet przy Louisie potrafiła jakoś opanować swoje dziwne reakcje, a
przy tym człowieku czuła się tak, jakby nigdy w życiu nie przebywała z płcią
przeciwną. Miała dziką nadzieję, że nikt nie zwróci uwagi na jej czerwone
policzki.
- Nie, chwila. – męskie ciało wyprostowało się, a
ich właściciel potrząsnął głową. – Czuję się bardzo niekomfortowo, co już nie
jest żadną nowością, ale dla własnego bezpieczeństwa muszę dorzucić parę słów
od siebie, byście się nie pozabijały, zanim do was dotrze, że najłatwiej byłoby
porozmawiać... – dodał, patrząc na obie z niemą naganą, a Katarina spuściła
wzrok na marchewkę na talerzu. – Panna Page jest, jak mniemam, w błędnym
przekonaniu, że Lenie podoba się to, co robi mój pierdolnięty brat, który, tak –
spojrzał znacząco na Lenę. – stał się taki przeze mnie, choć uważałem, że to dla jego dobra. Nie zrozumiał tego, ale w tym momencie to nie jest
ważne. – odwrócił się do Katariny, a jego bliskość nagle odebrała jej dech, gdy
znów wpadła w pułapkę jego świdrującego i czujnego wzroku. – Wszystko sprowadza
się do tego, że Lena nie jest niczemu winna. Niczemu. Więc nie traktuj jej
protekcjonalnie. Wiem o tobie wystarczająco dużo, by uznać, że nie podchodzisz
tak do osób, które coś dla ciebie znaczą. – powinna była się oburzyć na to
stwierdzenie, ale podświadomość jej uparcie twierdziła, że miał pieprzoną rację
co do każdego jednego słowa. Bała się jednak spojrzeć na Lenę. Źle się czuła. –
Teraz możecie sobie milczeć, ale błagam, jeśli przyjechałaś tu pomóc, to pomóż,
okej? – skinął jej głową. – Smacznego, panno Page.
Po obiedzie
zaszyłam się w sypialni, czując się tak paskudnie sama ze sobą, że nie
potrafiłam tam siedzieć. Z Tomem i Katariną, która nie potrafiła na mnie spojrzeć.
Brzydziła się mną? Nie chciała mieć ze mną nic do czynienia? Tom chciał, żeby
pomogła, a ona nawet tego nie skomentowała ani słowem. A co gorsze, nie
martwiłam się tak bardzo swoją przyjaciółką jak człowiekiem, który nagle zapadł
się pod ziemię. W ciągu tego niecałego miesiąca wyjechał tylko raz i wrócił po
godzinie. Siedziałam na kanapie i
czekałam.
Pierwsza
godzina brzmiała jak wieczność. Przynajmniej tak sądziłam. Na początku
siedziałam nieruchomo, ale potem zaczęłam się bezcelowo kręcić po pokoju, jakby
to miało mi w czymkolwiek ulżyć. Doskonale zdawałam sobie sprawę, że to nic nie
da i miałam rację. Chodzenie mnie tylko bardziej denerwowało. Pierwsza godzina
brzmiała jak wieczność i tak sądziłam, aż nie nastała druga godzina, dłużąca
się jeszcze bardziej. Stałam na tarasie, patrząc w daleki krajobraz oceanu,
przypominający mi, że zaraz za ogrodzeniem posesji było życie. Ludzie
pracowali, uczyli się, bawili, relaksowali, podczas gdy w jednym z miliardów
domów, jakie były na tym świecie, była dziewczyna czekająca na człowieka, który
popełnił przestępstwo i kupił ją od jej rodziców. Psy przy basenie patrzyły na
mnie, nie rozumiejąc, dlaczego nie reaguję na ich wesołe merdanie ogonów.
Gdzieś tam była również Katarina, osądzająca mnie. Nie próbowała nawet
zrozumieć sytuacji, w jakiej się znajduję. Czy miałam do niej żal? I tak i nie.
Wcale nie musiałaby się dowiedzieć, że jestem taką dziwką, gdybym nie wysłała
do niej wiadomości. Sama byłam sobie winna. Ale z drugiej strony, wiedząc, że
ona i Louis to pomyłka, powinna mnie wesprzeć. Bo ja i Kaulitz byliśmy jeszcze
gorszym błędem życiowym. Dla mnie.
Trzecia
godzina i powoli zachodzące słońce za horyzont. Nie potrafiłam sobie wmówić, że
powinnam się cieszyć, że go nie ma. Nie potrafiłam sobie wmówić, że nie
powinnam go tutaj chcieć. I gdy normalna osoba byłaby szczęśliwa z odpychającym
ją od siebie właścicielem na papierku, ja chciałam móc go przytulić i
zrozumieć. On wierzył w miłość, tylko nie chciał jej doświadczyć, sądząc, że to
uczucie z góry jest skazane na cierpienie. A co, jeśli miał rację? Nie mógł
mieć. Nawet, gdy Harry nie wiedział o tym, że jestem w nim zakochana, jego
obecność sprawiała, że byłam szczęśliwa. Pomimo tego, że widziałam w
międzyczasie, że jest z kimś innym, byłam szczęśliwa, że on jest choć przez tak
krótki czas szczęśliwy. To nieważne, że bolało. Gdzieś pod tym całym cierpieniem
była część uczucia, która nie potrafiła przestać się cieszyć dla osoby, którą
kochała. Bill tego nie widział. Nie widział, ile dobra potrafiła dać miłość i
jak dzięki niej człowiek stawał się lepszy. Ale czy ja byłabym w stanie patrzeć
tak samo, gdyby Katarina odebrała mi Harry’ego? Gdy zadawałam sobie to pytanie,
sądziłabym, że odpowiedzią byłoby „tak”. A gdy zamiast „Harry”, wstawiłam
„Bill”, niejasność odpowiedzi sprawiała, że czułam się zdezorientowana.
Czwarta
godzina ściągnęła mnie na dół do kuchni po posiłek. Toma nigdzie nie było i
cisza świszczała w moich uszach tak bardzo, że bolała mnie od tego głowa. Nie
było włączonego telewizora, choć było to regułą, kiedy starszy bliźniak w końcu
uporał się z pogmatwaną sytuacją do tego stopnia, że z powrotem czuł się u
siebie jak w domu. Mimo wszystko to nigdy nie było normalne. Normalni ludzie
spędzali ze sobą czas, nie siedząc tylko w swoich własnych pokojach. Tutaj było
tyle negatywnych emocji, że nikt nie potrafił ze sobą porozmawiać jak człowiek
z człowiekiem. Gdy już poczułam, że złapałam więź z Tomem, a z jego bratem... a
z jego bratem było w miarę stabilnie, sama wszystko spierdoliłam, ściągając do
domu Katarinę. Byłam zmęczona sama sobą.
Piąta godzina
wycisnęła ze mnie łzy, gdy ciszę spowijała jakaś melancholijna muzyka
dochodząca z pokoju Toma. Nigdy jeszcze nie słyszałam, by grał. Gdy w końcu nie
mogłam znieść samotności, zapukałam do jego pokoju i ułożyłam się na jego
łóżku, podczas gdy on siedział obok, a jego palce sprawnie przebiegały po
gryfie akustycznej gitary. Chyba musiałam usnąć, bo gdy otworzyłam znowu oczy,
było już ciemno, zasłony zasunięte, światło z lamp na suficie tak mdłe, że
ledwo cokolwiek widziałam. Tom siedział, oparty o filar baldachimu i przyglądał
się mi z troską. W jednej sekundzie przypomniało mi się wszystko z dnia dzisiejszego
i odetchnęłam głęboko.
- Zasnęłam? –
spytałam schrypniętym głosem, a on skinął głową.
- Jest już po
ósmej. Zaproponowałbym ci nocleg, ale to nie byłby zbyt dobry pomysł, gdyby
Bill zdecydował się wrócić w nocy i nie zastałby cię w swoim łóżku. – odparł, a
moje oczy natychmiast pozbyły się senności i otworzyły się szeroko. Podniosłam
się do pozycji siedzącej, mając na języku tysiąc pytań. Najwyraźniej dostrzegł
to na mojej twarzy, bo wsunął dłonie w kieszenie swoich czarnych jeansów,
krzywiąc się lekko, jakby chciał niewerbalnie odsunąć się od tematu.
- Chcę
wiedzieć, co było z tą dziewczyną. – powiedziałam twardo i wyraźnie. Tom
przełknął głośno ślinę i odetchnął, przez dłuższy czas wpatrując się w jakiś
punkt na ścianie. Wbijałam w niego natrętne spojrzenie, choć on zdawał się albo
tego nie zauważać, albo to ignorować. Nie wiedziałam nawet, do czego mi była ta
informacja, ale coś wewnątrz paliło mnie na myśl, że człowiek, z którym dzielę
łóżko w każdym znaczeniu tego słowa, miał kogoś, kogo kochał. Tak naprawdę.
I że to nie
byłam ja.
- Bill poznał
Emilie na naszej ostatniej trasie, zanim zespół się rozpadł. – zaczął głucho,
marszcząc brwi, jakby starał sobie przypomnieć detale tej historii. Palące
odczucie wzmogło się, aż odruchowo złapałam się za żołądek, jakby to miało mi
przynieść ulgę. Oczywiście się tak nie stało. – Pojawiła się na koncercie w...
gdzieś tam, gdzie byliśmy w Ameryce Południowej. Pod koniec to wszystko zaczęło
się zlewać w jedną papkę i niewiele pamiętam. – wzruszył przepraszająco ramionami,
a ja skinęłam głową. – Emilie przyjechała z Florydy, więc to pewnie było w
Meksyku...Tak czy siak, poznali się na Meet&Greet. Bill ma to do siebie, że
jak już mu ktoś wpadnie w oko, to nie odpuszcza, więc stanął na głowie, by ją
znaleźć. Później wszystko jakoś samo się wszystko potoczyło. Najpierw
przeprowadziliśmy się tutaj, do Kalifornii, bo to było dla nas najwygodniejsze,
potem na pewien okres czasu mieszkaliśmy w Miami... To był strasznie chaotyczny
czas i wiedziałem, że coś jest nie w porządku, kiedy on rezygnuje dla niej ze
wszystkiego, a ona nie może mu się zrewanżować. To nie była kwestia materialna,
czy coś, mogłem zrozumieć wiele rzeczy... Nie wiem, coś mi w niej nie pasowało.
– potrząsnął głową, uśmiechając się blado. – Ale do Billa nic nie docierało.
Pierwszy raz był w takim stanie. Pierwszy raz zakochał się tak poważnie, do
takiego stopnia, że nic innego go nie interesowało. Po prostu chciał z nią być
i tyle... Potem nie mogła znieść faktu, że ciągle przebywamy razem, że zawsze
mieszkamy razem. Chciała go dla siebie, a on był skory jej ulec i zaczęliśmy
się kłócić. – skrzyżował nogi po turecku i zaczął skubać palcami nogawkę od
spodni, najwyraźniej musząc zająć czymś ręce. Patrzyłam na jego zbolałą minę i
już wtedy do mnie dotarło, jak bardzo cierpi z powodu zniszczenia ich
bliźniaczej relacji. – Wiesz, zawsze mówiliśmy, że żadna dziewczyna między nami
nie stanie, ale ona to zrobiła. Zaczęła nas poróżniać, wmawiając Billowi, że
chcę, by on zawsze był sam, że nie chcę jego szczęścia, jakieś inne bzdury, a
ten idiota to wszystko łykał, jedną historyjkę za drugą. I kiedy myślałem, że
gorzej już być nie może, okazało się, że jednak to wszystko, co dotychczas się
stało, to wielkie nic. – zacisnął szczękę i na chwilę przymknął oczy, a ja nie
mogłam przestać się porównywać, co doprowadzało mnie do szewskiej pasji. –
Pamiętam, jakby to było wczoraj, jak postanowiłem wreszcie z nią porozmawiać.
Nawet na samym początku za sobą nie przepadaliśmy. Miała w sobie coś dziwnego,
co kazało mi się trzymać od niej z daleka. Pamiętam, że zaraz po moim przyjściu
do jej domu, pisała coś zawzięcie na telefonie, czym później okazała się
być wiadomość do Billa, że musi pilnie przyjechać do niej, bo ma coś mu ważnego
do powiedzenia. A potem wszystko stało się tak szybko, że najpierw stałem u
niej w salonie, a potem leżeliśmy na kanapie, ona rozbierając się jak gdyby nigdy
nic. Byłaś kiedyś w takim szoku, że nie wiedziałaś, co ze sobą zrobić i po
prostu biernie przyglądałaś się akcji? Ja miałem. Jeden, jedyny raz. Gdy teraz
sobie o tym myślę, sądzę, że dobrze się stało, ale zawsze żałuję, że jej nie
powstrzymałem. I nie, nie przespaliśmy się ze sobą, tak naprawdę to nawet mi
nie stanął. – parsknął pustym śmiechem. – Ale gdy już nie miała na sobie
żadnych ciuchów i zaczęła dobierać się do moich, w domu pojawił się Bill. Miał
klucze. – pokiwał głową w zamyśleniu. – Wtedy pierwszy raz pobiliśmy się tak,
że wylądowaliśmy oboje w szpitalu... Wkręciła mu, że spotykała się ze mną po
kryjomu już od dłuższego czasu i nie umiejąc mu powiedzieć tego, że woli być ze
mną, uznała, że musi mu to pokazać, czy coś w tym stylu.
- Dlaczego
miałaby to powiedzieć tak po prostu? – spytałam cicho, nie rozumiejąc koncepcji
jej planu.
Tom uśmiechnął
się znowu, a na jego ustach nie było ani śladu wesołości.
- Nie sądzę,
żeby ona kiedykolwiek czuła to, co on czuł do niej. Po prostu był dla niej
czymś w rodzaju... ja wiem? Zdobyczy? Ofiary? Ale wiedziała, że go jej nie
oddam, więc zdecydowała na bardzo subtelny krok w celu całkowitego zniszczenia naszej
więzi, która miała być niby taka nierozerwalna i wieczna. – patrząc na niego,
było mi tak smutno, że bolało mnie serce. Przysunęłam się do niego, by go
przytulić, a on nawet nie oponował.
- Ale wciąż
mieszkacie razem. – zauważyłam, a jego dłonie zaplotły się na moich plecach.
- Bo nie
umiemy żyć oddzielnie. Możemy się krzywdzić i niszczyć, ale pozostaniemy w tym
bagnie do usranej śmierci.
- Wybaczyłbyś
mu, gdyby zrozumiał swój błąd? – spytałam, głaszcząc go po karku. Nie
wiedziałam, kiedy z naszej relacji zrobiło się coś tak bliskiego, ale byłam
szczęśliwa, że mogłam być z nim w takich kontaktach. Chociaż z nim.
- Jemu
wybaczyłem już dawno. To sobie nie potrafię wybaczyć, że pozwoliłem mu się w
niej zakochać. – usłyszałam i przymknęłam oczy, gdy dotarło do mnie, że w tym
domu nie było osoby, która by nie cierpiała z jakiegoś powodu. I mimo, że dom
posiadał kilka par drzwi wyjściowych, nikt nie potrafił się uwolnić.
><><><><><><><><><><><><><
Tom... <3
Pięknie napisany rozdział, taki refleksyjny. Wiele spraw się wyjaśniło, tylko Bill pozostaje ślepy na wszystko. Relacja Leny i Toma to coś prawdziwego, rodzi się między nimi prawdziwa przyjaźń. Mam wrażenie, że i Katarina zmieni swoje zachowanie względem Leny. Tom trochę jej wytłumaczył tę chorą sytuację. W sumie, rozumiem Kat: obca w cudzym domu, znalazła się w dziwnej sytuacji, nie może opuścić tego miejsca, a jej przyjaciółka- jak się okazało nie bardzo chce opuścić swojego porywacza. I jak tu być normalnym? Nie da się.
OdpowiedzUsuńPS Maseczka z drożdży? To mi przypomina pewną zacną teorię dotyczącą cery i aaa nie, nie mogę tego tu napisać, to nie jest blog +18 i nie ma jeszcze godz. 22, więc odpuszczę sobie:D
Pozdrawiam
Edyta
Mój zapłon jest taki szybki, że zanim ogarnę co się dzieje na początku już się gubię w połowie xD takie bezsensowne moje myślenie. Pierwszy raz spotykam osobę, której opowiadanie mnie tak zafascynowało. Za każdym razem jak czytam to co dodajesz to tak mnie to wciąga, że nie wiem co dzieję się na około mnie :) Cóż określę to jako wspaniałe opowiadanie i z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i dużo weny życzę :3
Hm... Nie wiem, czemu nie lubię Katariny, dziwna jest xD i popsuła plany Billa :( Biednyyy
OdpowiedzUsuńOdcinek fajny i w ogóle... Ale czemu tu tak mało Billa :( Żyję nadzieją, że w następnym odcinku będzie go więcej.
Toma lubię, nic do niego nie mam, natomiast cała ta historia jakoś nie bardzo mnie ruszyła, chyba jestem mało wrażliwa. Skoro minęło już trochę czasu, to jest szansa, że niedługo wszystko między nimi wróci do normy... No nie? xD
Naprawdę nie mogę się doczekać powrotu psychopaty, bez niego jest jakoś za smutno. Czekam na kolejny rozdział :)
Pozdrawiam
Ale że gdzie on zniknął? Tak po prostu? Ogarniam, że chciał pobyć sam, ale z drugiej strony zostawił Lenę z Tomem, któremu w ogóle nie ufa. Nie boi się, że ten zaciągnie ją do łóżka?
OdpowiedzUsuńNie rozumiem jednej rzeczy - skoro bliźniacy są połączeni więzią, to dlaczego ta Emilie potrafiła ich poróżnić? Dlaczego Bill nie uwierzył bliźniakowi? Dlaczego nie zauważył, że ta dziewczyna permanentnie nim manipulowała? Naprawdę był aż tak zaślepiony?
Myślę, że Lena ma rację, że Bill kupił ją tylko dlaczego żeby mieć ją na wyłączność, tylko dla ciebie, ale mimo wszystko myślę, że pozostały w nim jakieś ludzkie odruchy. Lena coś dla niego znaczy - może to nie jest jeszcze miłość, ale nie jest mu obojętna i nie wynika to z faktu, że ją kupił, aby traktować ją jak zabawkę.
Tak, masz rację, nikt nie lubi Katariny, ale myślę, że sama na to zasłużyła - jedzie x kilometrów, żeby ratować swoją przyjaciółkę i to jest okay, ale potem ona jej nie ratuje i nawet nie zostawia w spokoju. Jest niezdecydowana, nie podjęła żadnych konkretnych kroków. Na domiar złego Tom ją pociąga. Zapewne skończy się tak, że wylądują razem w łóżku, albo coś w tym stylu.
Tak na koniec: brakuje mi w tym odcinku Billa i to bardzo - bez niego jest tak... nijak, jeśli wiesz o co mi chodzi.
Cóż za refleksyjny odcinek... :) Podoba mi się. Teraz wiem, co się stało między Billem i Tomem. Eh... Ta laska była jakaś poryta, tak namieszać między bliźniakami! Pf!
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że Katarina i Lena w końcu ze sobą porozmawiają i wyjaśnią pewne sprawy. Lena mimo, że nie wie, co czuje do Billa, to myślę, że potrzebuje rozmowy z przyjaciółką (o ile dalej nimi są). Billuś zniknął i miejmy nadzieję, że nie zastanie Leny u Toma, jak na razie jest. Bo mogłoby być ciężko. hah.
CZEKAM na kolejny odcinek! ;D
BuŹka! ;*
mmm :) ciekawy odc ;) taki duzo dający do myślenia ;) czekam na kolejny odc ;D
OdpowiedzUsuńBrakuje mi Billa w tym odcinku, ale to wcale nie oznaczy, że odcinek jest gorszy od pozostałych. Wręcz przeciwnie, jest spokojny, a czasem w opowiadaniach przydają się takie powściągliwe chwile ;). Odcinek jak najbardziej na miejscu, ponieważ wyjaśnia parę głębszych spraw, które być może pomogą Lenie inaczej spojrzeć na Billa.
OdpowiedzUsuńEmilie okazała się wredną małpą. Strasznie nie lubię takich osóbek, które wykorzystują kogoś dla dobra swojej sprawy.
Szkoda mi braci, mam nadzieję, że dojdą z czasem do porozumienia, a Lena okaże się odpowiednią osobą, na odpowiednim miejscu w ich domu.
Czekam na kolejny i pozdrawiam!
Dla mnie Katarina przyjechała zupełnie niepotrzebnie. Lena zaprzyjaźniła się z Tomem, z Billem też się jakoś związała (możliwe, że nawet się w nim zakochała), więc pomoc Katariny nie jest jej potrzebna. Zbyt długo zwlekała z tym ratowaniem jej. Myślę, że na ten ratunek jest już za późno. No, chyba, że Kat. jakoś przemówi Lenie do rozumu i znajdzie jakieś argumenty przemawiające za tym, że nie powinny dłużej być w domu bliźniaków.
OdpowiedzUsuńNie było w tym odcinku Billa, ale to według mnie dobrze. Lena musi odpocząć. I dowiedziała się o jego związku z Emilie... Kurde, to była naprawdę wielka miłość, skoro nawet zniszczyła ich braterską więź! Tyle dobrze, że ni zrezygnowali z mieszkania ze sobą. A czy Tom wytłumaczył bratu, jak to było? I co się stało z tą dziewczyną? To mnie ciekawi, bo o tym nie napisałaś.
Czekam niecierpliwie na następny rozdział!
Życzę weny i pozdrawiam! :)
Chyba polubiłam Toma, ale do Katariny jakoś nie mogę sie przekonać. Bez Billa jest jakoś tak dziwnie, mam nadzieję, że szybko powróci. A rozdział jak zwykle mistrzostwo świata <3
OdpowiedzUsuńK.
Ten odcinek dużo wyjaśnił, tylko co teraz Lena zrobi z tymi informacjami? Jak Bill będzie się teraz zachowywał? Znowu nie mogę się doczekać kolejnego odcinka:D Nie narzekam... to bardzo dobrze, przynajmniej tydzień szybciej minie;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
D.
Dobrze, że Tom wytłumaczył Lenie sprawę Billa i jego byłej miłości. Ciekawi mnie jednak jak Lena będzie podchodzić teraz do Billa znając zaistniałą kiedyś sytuację... Taak, to mnie bardzo ciekawi ;) Miejmy nadzieję, że Bill i Tom odbudują swoją bliźniaczą więź. Chociaż dziwi mnie fakt, iż jakaś kobieta weszła pomiędzy nich... Czekam na dalszy rozwój wydarzeń :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę w dalszym ciągu takiej weny jak masz teraz ;)
Tithlonium's Tithlonium's Tithlonium's Stainless Steel
OdpowiedzUsuńTithlonium's Tithlonium's stainless steel - Steel - titanium 3d printer $5.00. (In Stock) | Shop online for our tithlonium's stainless steel wtts Stainless steel titanium ore - titanium helix earrings $5.00. (In polished titanium Stock) | Shop online for our titanium hip tithlonium's stainless steel