Koniec zestawu świątecznego. Amen xD
><><><><><><><><><><><><><><><
- Widujecie
się ze swoimi rodzicami? – spytałam cicho, układając się wygodnie na jego
nagiej klatce piersiowej, gdy ani jego, ani mnie nie mógł zmorzyć sen. Nawet mi
nie przeszkadzało, że jego ciało kleiło się od potu. Tak naprawdę to mnie to
nawet pociągało. Nie miałam pojęcia, czy to było całkowicie normalne, ale nie
interesowało mnie to za bardzo. Nic mnie w sumie nie interesowało, póki męskie
ciało pod moimi opuszkami palców było dokładnie pod moimi dłońmi i mogłam je
dotykać. Każdą krzywiznę, każdą wypukłość, każdy mięsień i każdą delikatnie
rysującą się pod skórą kość. Nie mogłam przestać myśleć, dlaczego był
szczęśliwy z Emilie, jeśli ja tak perfekcyjnie do niego pasowałam. Ilekroć
tylko przechodziło mi to przez głowę, wszechogarniająca głębia doprowadzała
mnie do bezdechu. Byłam tak beznadziejnie zakochana, że to, co czułam do
Harry’ego, zdawało być się wielką kpiną. Powoli przestawało mi zależeć na tym,
by wrócić do swojego życia. Na początku maja byłam w szoku, że odebrano mi
wszystko, a teraz, gdy z tego, co się orientowałam, był siedemnasty czerwca,
czyli drugi dzień moich oficjalnych wakacji, nie chciałam mieć nic wspólnego z
tym, co zostawiłam. Nie obchodziło mnie, że zawaliłam rok, nie obchodziła mnie
moja rodzina. Obchodził mnie Harry, którego krzywdziłam, ale próbowałam o tym
nie myśleć, więc to było tak, jakby mnie nie interesował. Obchodził mnie Bill i jego życie, które chciałam doprowadzić do
normalności. A to była misja samobójcza.
- Byliśmy w
Niemczech na Święta w zeszłym roku, ale... Cóż, powiedzmy, że to nie był
najlepszy pomysł. – jego dłoń, która już od poprzedniego dnia nie miała na
sobie bandażu, gładziła mnie miarowo po plecach, a palce co jakiś czas
wplątywały się w moje rozpuszczone włosy. Podobało mi się takie coś. Takie
słodkie lenistwo po kolejnym udanym seksie. I Bill wtedy dużo mówił, co
podobało mi się jeszcze bardziej. – Nie sądzę, żebyśmy w tym roku mieli tam
zamiar pojechać...
- Czyli
spędzicie Święta sami? A wasze urodziny? – pytałam dalej, choć bez żadnego
nacisku. Ot tak. Byłam tak idiotycznie zrelaksowana, że aż mi było z tego
powodu prawie do śmiechu. Do tego stopnia, że czasami moje palce wędrowały do
kolczyka w jego sutku, by się nim bawić. To było bardzo niesprawiedliwe, że
jeden mężczyzna posiadał w sobie tyle fascynujących rzeczy. Przez charakter po
wygląd.
- Lena, to nie
wygląda tak jak kiedyś. To nie jest
takie proste. – cóż, dla mnie właśnie takie było. Wystarczyło, że bliźniaki
porozmawiają tak jak ja i Kat i wszystko będzie dobrze. Najwyraźniej po seksie
miałam wysoki współczynnik optymizmu w organizmie. – Nie obchodzimy urodzin. –
dodał po dłuższej chwili milczenia, a ja prychnęłam głośno, zadziwiając tym i
mnie i jego.
- Skoro nie
obchodzicie urodzin, to jak ja mam ci dać jakikolwiek prezent? Nie przyjmujesz
ich? – oparłam się podbródkiem o jego klatkę i spojrzałam na jego wciąż lekko
lśniącą potem twarz. Coś ścisnęło mi się w dołku na ten widok, ale zmusiłam
się, by to zignorować. Bill parsknął śmiechem, spoglądając na mnie z głupią
miną.
- Jeśli
przyczepisz kokardki w strategicznych miejscach i przyjdziesz do mnie i powiesz
„wszystkiego najlepszego, Bill, bzyknij mnie”, to prezent przyjmę z otwartymi
rękoma. – odparł, a ja wybuchnęłam śmiechem, trzęsąc się tak, aż wibracje
przeszły na jego ciało. – Z czego się cieszysz? Powiedziałem coś śmiesznego? Gdybyś
się tak udekorowała, to na pewno nie byłoby ci do śmiechu, zapewniam cię. – i
się popłakałam. I po chwili znów usłyszałam tak rzadko goszczący w moich uszach
śmiech młodszego Kaulitza, a ja wyszczerzyłam do niego zęby. Chciałam go
słyszeć częściej, zawsze. W końcu był naturalny, bez żadnego cynizmu, czy
goryczy.
- Hej, ale
ktoś musiałby mnie dostarczyć. – zauważyłam, a on zmrużył oczy. – Ha! Wtedy to
tobie by nie było do śmiechu!
- Więc
pierdolić prezenty. Po prostu przyjdź, rozbierz się, będziemy się pieprzyć i
wszyscy będziemy szczęśliwi. – burknął, a ja ponownie się roześmiałam.
- W porządku,
pasuje mi. – pokiwałam głową, a on przewrócił oczami. Podciągnęłam się wyżej,
by złożyć na jego ustach krótki pocałunek. – Nie jesteś przypadkiem głodny? –
spytałam i sturlałam się z niego, by zejść z łóżka. – Bo ja idę do kuchni. –
dodałam, pochylając się, by zabrać z podłogi moją koszulkę nocną.
- Jasne,
wypinaj tyłek w moją stronę dalej, a na pewno gdziekolwiek pójdziesz... –
usłyszałam niski głos za sobą i natychmiast się wyprostowałam jak struna.
Odwróciłam się do Billa i oblizałam wargi. – Lena, zdajesz sobie sprawę, że
ostatnio twoja twarz wygląda dokładnie w taki sposób, kiedy przymierzasz się do
obciągania?...
- Owszem. –
odpowiedziałam spokojnie i narzuciłam na siebie koszulkę, wygładzając ją na
piersiach. Pisnęłam z rozbawieniem, gdy Bill wydał z siebie dźwięk irytacji i
sam zszedł z łóżka, a ja popędziłam w stronę drzwi. Jakim cudem mnie dogonił
zaraz za nimi już w bokserkach, to nie miałam pojęcia.
- Stworzyłem
potwora. – rzucił z wciąż zmrużonymi oczyma, a ja omal się nie oplułam,
próbując powstrzymać głupawy chichot. – Ty mała wiedźmo, z czego się znowu
cieszysz? – i zanim ogarnęłam co i jak, byłam nagle przerzucona przez jego
bark. Znowu. I zrobiło mi się gorąco. – Przestań piszczeć, nie jesteś tu sama!
– syknął, choć w jego głosie słyszałam, jak wielką przynoszę mu rozrywkę.
Debil.
- To przestań
mnie macać! Nie mam bielizny! – nie wiem czemu, ale szeptane kłótnie zawsze
mnie rozwalały na łopatki. Tym razem nie było inaczej i łzy znowu spływały,
tylko tym razem w odwrotną stronę, niż z reguły. Wierzgnęłam się dziko, gdy po
korytarzu poniosło się głośne „plask”. – Bill, ty, kurwa...! – zaczęłam tyradę,
ale porzuciłam ją na rzecz vendetty. Uniosłam obie ręce, które po chwili
zderzyły się z jędrnymi pośladkami świra, który mnie niósł i, gdy z jego ust
wypadł jakiś dziwny dźwięk, ja ryknęłam śmiechem, natychmiast próbując się
zatkać dłońmi.
- Zapłacisz mi
za to. – wycedził, a ja, niewiele myśląc, znów strzeliłam go po tyłku, nie
mogąc opanować wściekłego rechotu. – Potrójnie!
Nie
odpowiedziałam mu, całkowicie zalewając się łzami. Krztusiłam się śmiechem,
zupełnie ignorując fakt, że była noc i niektórzy prawdopodobnie spali. Byłam w
zbyt obłędnie dobrym humorze. Następne, co ogarnęłam to to, że zeszliśmy na
dół i kierowaliśmy się w stronę jadalni. I tam zostałam. Walnięta na stół.
- Ej!
- Milcz,
dziewucho. – warknął, a ja znowu zaczęłam się śmiać. Kilka chwil później Bill
pojawił się nade mną z pozostałościami po spaghetti z dnia wczorajszego, a ja
ani drgnęłam. Najwyraźniej i tak nie miałam ku temu powodów, bo Bill mnie
okrążył, sam wspiął się na stół i siadając po turecku, pociągnął mnie tak, że
moja głowa wylądowała prawie na jego kroczu. No dobra, jeśli o mnie chodzi, to
ja nie mam z tym problemu. – Co za absurd. Skoro cię tu ściągnąłem, to ty
powinnaś mnie karmić, a nie na odwrót. – prychnął i nawinąwszy makaron z sosem
na widelec, wsunął mi go do ust. Uśmiechnęłam się do niego szeroko, ciasno
oplatając wargami metal. – Stworzyłem potwora. – powtórzył, kiwając głową. –
Kto by pomyślał, że z małej Leny wyrośnie taka... taaaaaka niegrzeczna
dziewczynka...
- Ty. –
odpowiedziałam posłusznie, gdy tylko przełknęłam kęs, a on poruszył sugestywnie
brwiami. Otworzyłam usta, czekając na kolejną porcję.
- I jestem
cholernie dumny, że to odkryłem. – powiedział i pochylił się nade mną, by mnie
pocałować głęboko, wykorzystując to, że nie zdążyłam zamknąć ust. Złapałam jego
głowę i docisnęłam ją do siebie, by nie odsunął się za szybko i otarłam się
czubkiem języka o jego język, zapraszając go do siebie. Zamruczał zadowolony,
natychmiast wyruszając na wędrówkę pomiędzy moje wargi, a ja poczułam wyjątkowo
intensywny ból napinających się mięśni z podniecenia w podbrzuszu. – Wiesz, że
zaraz skończy się twoje jedzenie, jeśli nie przestaniemy? – wydyszał w moje
usta, gdy oderwał się ode mnie gwałtownie. Moja dłoń wysunęła się z jego
włosów, by zejść niżej, chcąc kolejny raz przebadać jego szyję, która pojawiła
się przed moimi oczami. Chciałam się do niej dossać i chciałam ją całować, a
cholerny zarost tylko o to prosił.
- Gdybyś mnie
tak nie kusił, to bym nic nie robiła. – odparłam cicho, bacznie obserwując
przemieszczające się palce. – To twoja wina.
- Pleciesz
bzdury. Według twojej teorii to moja wina, że mi zaraz stanie. – wymruczał, a
po moim ciele przeszły dreszcze, gdy przed moimi oczami poruszyło się Jabłko
Adama, a szyja zadrżała pod opuszkami. Boże, on mnie podniecał w kompletnie
nielogiczny sposób. Od kiedy nawet takie coś działa na moje zmysły?
- To ty
pleciesz bzdury. Zaraz to ja będę mokra.
- Och tak?
- Och cholerne
tak. Odstaw tę miskę.
Zacisnęła powieki, kurczowo trzymając się oparcia
za głową brązowowłosego, ledwo oddychając. Miała tak potworny szum w uszach, że
prawie nie słyszała swojego głośnego oddechu i tak naprawdę to nie miała
pojęcia, jakim cudem jej ręce jeszcze miały siłę trzymać się wezgłowia. Męskie
dłonie zaciskały się na jej biodrach, a pod sobą czuła jeszcze delikatnie
drżące ciało. Boże. Znowu to zrobiła i to było...
- Wow. – wydusiła, gdy udało jej się w końcu na
tyle uregulować oddech, by cokolwiek powiedzieć. Wertowała w myślach wszystkie
sceny seksu, w jakich brała udział i...
- Brzmisz na zaskoczoną i nie wiem, czy właśnie
próbujesz ugodzić moje ego. – usłyszała zbulwersowany głos mężczyzny i
przełknęła gwałtownie ślinę, otwierając oczy, by skonfrontować się ze
zrelaksowaną twarzą, zaróżowionymi policzkami, oczami, które patrzyły na nią z
kpiną i ustami, które potrafiły całować tak, że było jej słabo na samą myśl. Co
się z nią działo? – Czemu uporczywie mnie porównujesz do swojego byłego?
Zamrugała oczami, otwierając usta i zastygła w
bezruchu, czując jak robi jej się gorąco i to wcale nie z powodu tego, że przed
chwilą doszła znowu dwa razy. I właściwie to myślała, że dojdzie trzeci raz.
Chyba.
- Ja nie...
- Nie próbuj zaprzeczać, twoja twarz mówi więcej,
niż ci się wydaje. – zgasił ją, a on spuściła wzrok na jego nagą klatkę
piersiową. Gubiła się w kwestii własnych odczuć. – Więc sądzisz, że twój były
równa się najlepszy seks, jaki mógłby ci się przytrafić?
- Nie, to nie to, ja...
- Katarina, słyszałem gorsze rzeczy, niż
cokolwiek, co mogłoby paść z twoich ust. Wyobrażasz sobie, że pieprzysz się z
nim?
Chciała prychnąć z oburzenia, ale nagle do niej
dotarło, że faktycznie ktoś mógłby tak odebrać jej zachowanie. Zmarszczyła
czoło, czując się coraz bardziej zdezorientowana. Od kiedy ona się tak
zachowywała? Przecież to nie była ona.
- Nie, to nie tak. Poczekaj. – przetarła twarz i
uniosła się, pozwalając jego męskości, by w końcu opuściła jej wnętrze i zeszła
z męskiego ciała, by usiąść na kolanach obok niego. Nie chciała, żeby to
wyglądało tak, jakby go wykorzystywała. Jeśli miała być szczera, to powinno
wyglądać, jakby oni oboje siebie wykorzystywali, żeby zapełnić pustkę. – Kurwa,
ja się tak nigdy nie zachowywałam... – jęknęła i oparła się dłońmi o łóżko, ale
nie udało jej się zapaść w swoich zagmatwanych odczuciach, bo nagle silna ręka
złapała ją tak, że w ciągu kilku następnych sekund znalazła się z głową na
klatce piersiowej Toma, a kiedy odwróciła się w lewo, mogła wyraźnie przyjrzeć
się twarzy mężczyzny, który ją tak cholernie pociągał. – Nie wyobrażam sobie
jego. – powiedziała w końcu i przez całe jej ciało przeszła fala dreszczy, go
jego dłoń zamknęła się na jednej z jej piersi. Uwielbiała te duże dłonie i to,
że opuszki jego palców były szorstkie i twarde, a mimo to jakimś pokręconym
sposobem delikatne. – I tak, sądzę, że Louis równa się... właściwie to
sądziłam... Stąd moje zaskoczenie, że jesteś lepszy... – dokończyła cicho,
czując, jak policzki znowu zaczynają ją palić.
- Skarbie, ja nawet się jeszcze nie rozkręciłem. –
wymruczał, wodząc palcami po piersi. – Ale my po prostu rozładowujemy
frustrację seksualną, prawda? Powinienem się dla ciebie wysilać? – uśmiechnął
się do niej z drwiną, a ona wstrzymała oddech. To on mógł lepiej? Mógł lepiej,
niż to, co się zdarzyło do tej pory?
- Nie mówisz tego poważnie. – oznajmiła pewnie i
wciągnęła ze świstem powietrze, gdy kciuk zaczął pocierać wciąż nabrzmiały
sutek.
- Oczywiście, że nie. Ale co dokładnie masz na
myśli? – zapytał leniwie, nie przerywając pieszczot. Odwróciła wzrok od jego
twarzy, a jej oczy samoczynnie powędrowały do jego dłoni. Między nogami znów
zaczęło pulsować na ten widok. I ciągle tego nie rozumiała.
- Nie może być jeszcze lepiej... – burknęła, a on
parsknął śmiechem.
- Oczywiście, że może.
- Nie może, a przynajmniej ja...
- Więc z jakiego powodu tak sądzisz?... Mówimy o
kwestii orgazmów? – pytanie zaległo w jej głowie, echem odbijając się jak
piłeczka po całym jej ciele i poczuła, że zaczyna jej się robić ciepło między
nogami. Jak on to robił? Przecież on nawet... och... No oprócz jego kciuka i
palca wskazującego, który pocierał sutek jej prawej piersi i sam widok już
szalenie ją podniecał. Myślała, że Louis... – Do ilu orgazmów cię doprowadził w
takim razie? Zaintrygowałaś mnie. – dodał, a w jego głosie naprawdę usłyszała
szczere zainteresowanie. Zrobiło jej się głupio. Z reguły nie miała problemów,
by rozmawiać o swojej seksualności, ale tym razem poczuła się całkowicie wybita
z rytmu. On cały ją przerastał i dlatego prawda nie potrafiła jej przejść przez
gardło. Wystarczyło, że on tak niewinną pieszczotą doprowadził ją do tego, że
zrobiła się znowu mokra i miała ochotę włożyć sobie rękę między nogi. – Kat,
skarbie? Czy on w ogóle się tobą należycie zajął, skoro masz jakieś dziwne
wyobrażenie na temat seksu? – dłoń puściła pierś i złapała ją za podbródek, by
skupić jej uwagę na swojej twarzy. – Opowiedz mi o tym.
Jakim cudem zaczęła mówić? Nie miała pojęcia.
- Ja nie mam problemu z dochodzeniem. Sam to z
resztą zauważyłeś. Ale z nim to bywało różnie. Może poniekąd dlatego, że
czasami sądziłam, że on uprawia seks sam dla siebie, żeby sobie ulżyć. To nie
było to, że po prostu mnie pieprzył. Ale czegoś mi brakowało i...
- I tak było od samego początku? Ale miałaś orgazm
z nim?
- Jasne, że miałam. I nie od samego początku, odkryłam to później.
- Więc dochodziłaś tylko raz? Ale ci się podobało,
skoro nie miałaś oporu, by mi się oddać. Bez obrazy. – uniósł ręce w geście
poddania. – Mi to bardzo odpowiada. – wyszczerzył do niej zęby, a ona parsknęła
zrezygnowanym śmiechem.
- Lubię seks. – wyrzuciła, jakby to była odpowiedź
na wszystkie pytania. Uznawała, że była i może dla niego to też było sensowne,
bo nagle jakimś cudem znalazł się nad nią, wyrzucając zużytą prezerwatywę na
podłogę.
- Cóż, możemy w takim razie mieć inny powód, niż
rozładowanie frustracji, a wtedy pokochasz seks do szaleństwa. – pochylił się
nad nią, by chwycić zębami płatek jej ucha, a ona westchnęła.
- To ja będę rozkładać przed tobą nogi, bo jesteś
cholernie seksowny. Czy to jest wystarczający powód? – spytała, drocząc się z
nim i nagle jego dłoń strzeliła ją w pośladek i zacisnęła na nim. Sapnęła
głucho, wyginając się w stronę jego perfekcyjnie nagiego ciała.
- To ja w takim razie będę się z tobą pieprzył, bo
mi staje na twój widok. W porządku?
- Staje ci na mój widok?
- Skarbie, musiałem sobie przez ciebie strzepać
już pierwszego dnia.
- Więc ci się podobam?
- Niee, skądże, staje mi nawet na widok kwiatków w
doniczce.
- Czyli jednak... Hej, co ty...
- Zdawało mi się, że już wspominałem coś na temat
palców gitarzysty.
- Używałeś już
tego stołu do takich celów? – spytałam, gdy tylko przełknęłam makaron z sosem,
który przed chwilą Bill mi włożył do ust. Leżał na mnie nagi, podpierając się
na łokciach pomiędzy moimi ramionami, a miska z obiadem obok mojej głowy.
- Do czego? Do
jedzenia? Naprawdę mam odpowiedzieć na to pytanie? – pochylił się nade mną i
poczułam jego język w kąciku moich ust, najpewniej zlizując resztki sosu.
Wbiłam wskazujący palec między jego żebra, choć miałam z tym problem przez jego
mięśnie, które zdawały się rzeźbić samoczynnie każdego dnia. Cały ten człowiek był
jedną wielką zagadką, ale za to jaką pociągającą.
- Nie mówię o
jedzeniu! – prychnęłam, a on się roześmiał i pocałował mnie z głośnym
cmoknięciem. Mój mózg nie potrafił zaakceptować, że to, co się działo, działo
się naprawdę. Trzy dni temu byliśmy w Santa Monica i od tego momentu było absolutnie fenomenalnie. Surrealistycznie właściwie.
- Lena...
przecież wiesz, jaki jestem zdegenerowany. Chyba nie sądzisz, że istnieje
jakieś miejsce, którego bym nie wykorzystał do seksualnych czynów? – spytał,
nabierając na widelec kolejną porcję obiadu i gdy z powrotem na mnie spojrzał,
wyszczerzył się, widząc moją mroczną minę. – Powiem ci, czego nie robiłem. –
wsunął do moich ust spaghetti i podparł głowę na swojej ręce, obserwując
widelec. – Nie uprawiałem seksu na leżaku... Do teraz się zastanawiam, jakim
cudem z niego nie zleciałem... – dodał zamyślony, a ja prawie oplułam się
jedzeniem, gdy się gwałtownie zakrztusiłam. – Ach, no i oczywiście nigdy nikogo
nie związałem ręcznikiem i nie rozdziewiczyłem w łazience. I nie uprawiałem
seksu przez pięć godzin z hakiem. I nigdy nie miałem tak wysokiego libido
właściwie... – podrapał się po zaroście, a ja spojrzałam na niego z
niedowierzaniem, co dopiero zobaczył, gdy znowu nabrał jedzenie na widelec, by
mnie nim nakarmić. – Tak mało wiarygodne?
Pokiwałam
głową, przeżuwając makaron.
- Przecież od
momentu przekroczenia progu tego domu ciągle o tym gadałeś. – wytknęłam, a on
znowu uśmiechnął się szeroko.
- Bo od
momentu, gdy cię zobaczyłem, chciałem cię mieć w łóżku. Po takim czasie nie
powinnaś się dziwić... O! I jeszcze... Właściwie to te wszystkie razy, kiedy
przede mną uciekałaś. Cholera, żadna kobieta przede mną nie uciekała.
- Biedny
Bill... – rzuciłam z wielką dozą ironii w głosie, a on nagle zwalił się całkiem
swoim cielskiem na mnie i sapnęłam, czując, jak odbiera mi całe powietrze
zapasowe z płuc. – Bill!...
- Biedna
Lena... – prychnął, ale z powrotem się podciągnął na łokcie, a ja posłałam mu
mordercze spojrzenie. – Jeśli tak będziesz patrzeć, to nici z jedzenia.
- Dupek.
- Ugodziłaś
mnie prosto w serce. – wygiął usta w podkówkę, a ja trzepnęłam go w bok z
otwartej ręki. – A teraz jeszcze w żebra. – parsknął śmiechem i znów
zaaplikował mi do ust widelec ze spaghetti. – A tak między nami, to muszę cię
zaskoczyć, ale ten stół został pozbawiony właśnie dziewictwa.
- Więc tego
nie robiłeś.
- Nie. Nie
jestem aż tak zdegenerowany, jak chciałbym być, a ty zjadłaś wszystko, co było
w misce. – podniósł się, kucając na kolanach i rozejrzał się wokół. – Proponuję
się wylegiwać w naszym łóżku, zanim ktoś się tu pojawi i nas nakryje. –
oznajmił, a moje głupie serce podskoczyło na słowo „nasze”. Cokolwiek to tak
naprawdę znaczyło. Ale, gdy on to mówił, brzmiało to zupełnie inaczej. Do
osoby, na której mu by kompletnie nie zależało, mówiłby „moje łóżko”,
prawda?... – Chodź. – zeskoczył ze stołu i podał mi dłoń, na której się
wsparłam i chwilę później stałam obok niego, zastanawiając się, gdzie jest moja
koszulka nocna. A okazało się, że leżała w kuchni.
Potrząsając
głową, nie do końca rozumiejąc, co ona tam robiła, założyłam ją i razem z
Billem ruszyliśmy na górę. Weszliśmy na piętro akurat w momencie, gdy drzwi od
pokoju Toma się otworzyły i ktoś pojawił się na korytarzu. Zmrużyłam oczy, nie
przypominając sobie, by w ciągu ostatnich kilku godzin starszy Kaulitz miał się
aż tak skurczyć i wtedy moje oczy zrobiły się wielkości ćwierćcentówek.
- Ha ha! –
usłyszałam z ust Billa, a Katarina stanęła w bezruchu, gdy dostrzegła nas przed
sobą. Nawet nie musiała się tłumaczyć, bo po jej wyglądzie i tak wiedziałam, co
ona tam robiła. I byłam w takim szoku, że nawet nie wiedziałam, jak mam na to
zareagować. I ona chyba z resztą też. – Ha! Ha! – spojrzałam na Kaulitza,
mrugając bezrozumnie oczami na jego zachowanie, a on nawet nie zwrócił na mnie
uwagi, mając minę, która wyraźnie świadczyła o tym, że sytuacja była dla niego przekomiczna.
– Punkt dla Kaulitzów, moja droga. – oznajmił Katarinie. – Teraz musisz
przeprosić Lenę za swoje idiotyczne zachowanie, bo nie jesteś ani odrobinę
lepsza. Dobrej nocy po udanym seksie wszystkim! – i złapawszy mnie za rękę,
pociągnął moje zdezorientowane ciało do sypialni.
O kurczę xDD
OdpowiedzUsuńNajlepszy prezent świąteczny, ever! Odcinek świetny! Bardzo mi się podoba to, że Bill i Lena zachowują się tak, jakby byli zakochaną parą. Lena go kocha, a on ją? To, że się zmienił i pokazuje ludzkie uczucia, może świadczyć, że chociaż w minimalnym stopniu darzy Lenę nikłym uczuciem miłości?
Katarina i Tom... Matko. Zadziwiło mnie to wyznanie Toma, kiedy powiedział dziewczynie, że mu się podoba. W ogóle tego nie pokazywał. Dobry z niego aktor.
Wiedziałam jednak, że tak to się skończy! Seks. Seks. Seks. Tylko to jedno słowo opisuje to opowiadanie xD
Jestem ciekawa, czy Katarina będzie rozmawiać o tym z Leną.
Pozdrawiam i czekam na kolejny rozdział :)
Hell yeah! Jesteś genialna. Bill i Lena coraz bardziej mi się podobają. A Kat i Tom są obrzydliwie słodcy ;)) Uwielbiam Toma walącego prosto z mostu!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i czekam na następny.
C.
Oho, seksualny rozdział:D podoba mi się taki lowli Bill. Jest taki uroczy, kizi mizi, do czochrania idealny ^^. Cała panujaca atmosfera jest wręcz idylliczna. Nie mogę uwierzyc, że ich relacje uległy takiej zmianie. Cóż, przynajmniej otworzył się trochę przed Lena, ona zasługuje na to. Ha ha Katarina wychodzaca od Toma, piękny widok. Jestem ciekawa ich przyszłej rozmowy, może być zabawnie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Edyta
Nie chce byc nachalna ale jutro juz weekend :D
OdpowiedzUsuńmmm słodko ;) tak to mogę opisać ;d
OdpowiedzUsuńKocham Cię! mówiłam już Ci o tym? haha xD Po pierwsze: ogromnie poprawiłaś mój humor! Naśmiałam się xD a do tego w ogóle... było wszystko to, czego chciałam <3 Lena i Bill, Kat i Tom.. kuźwa i ta ostatnia scena! Ryknęłam śmiechem, wyobrażając to sobie! ahahhahahahha xD Kocham to opowiadanie <3 Jest genialne! Ty jesteś genialna! Pisz szybko kolejny ;p
OdpowiedzUsuńCZEKAM na nexta! ;D
BuŹka! ;*
Eh, długo czekałam, ale w końcu przeczytałam xd
OdpowiedzUsuńNiby nic się nie działo, ale czytało się naprawdę dobrze. Tak lekko :D Lubię takiego normalnego Billa w twoim wydaniu i wyluzowaną Lenę. Kat mnie denerwuje, ale myślę, że w następnym rozdziale może się zrehabilitować... Albo wręcz przeciwnie xd
Wyszło głupio, ale właściwie, to wiele ułatwia, niee? xd
Jak tak ci się podoba publikowanie, to jedziesz dalej, czas na kolejny xd
Pozdraaawiam :D
Dobra. Zaczęłam się diabolicznie śmiać po tym odcinku xD źle ze mną xD
OdpowiedzUsuń