czwartek, 26 grudnia 2013

Chapter XXV

Koniec zestawu świątecznego. Amen xD

><><><><><><><><><><><><><><><

- Widujecie się ze swoimi rodzicami? – spytałam cicho, układając się wygodnie na jego nagiej klatce piersiowej, gdy ani jego, ani mnie nie mógł zmorzyć sen. Nawet mi nie przeszkadzało, że jego ciało kleiło się od potu. Tak naprawdę to mnie to nawet pociągało. Nie miałam pojęcia, czy to było całkowicie normalne, ale nie interesowało mnie to za bardzo. Nic mnie w sumie nie interesowało, póki męskie ciało pod moimi opuszkami palców było dokładnie pod moimi dłońmi i mogłam je dotykać. Każdą krzywiznę, każdą wypukłość, każdy mięsień i każdą delikatnie rysującą się pod skórą kość. Nie mogłam przestać myśleć, dlaczego był szczęśliwy z Emilie, jeśli ja tak perfekcyjnie do niego pasowałam. Ilekroć tylko przechodziło mi to przez głowę, wszechogarniająca głębia doprowadzała mnie do bezdechu. Byłam tak beznadziejnie zakochana, że to, co czułam do Harry’ego, zdawało być się wielką kpiną. Powoli przestawało mi zależeć na tym, by wrócić do swojego życia. Na początku maja byłam w szoku, że odebrano mi wszystko, a teraz, gdy z tego, co się orientowałam, był siedemnasty czerwca, czyli drugi dzień moich oficjalnych wakacji, nie chciałam mieć nic wspólnego z tym, co zostawiłam. Nie obchodziło mnie, że zawaliłam rok, nie obchodziła mnie moja rodzina. Obchodził mnie Harry, którego krzywdziłam, ale próbowałam o tym nie myśleć, więc to było tak, jakby mnie nie interesował. Obchodził mnie Bill i jego życie, które chciałam doprowadzić do normalności. A to była misja samobójcza.
- Byliśmy w Niemczech na Święta w zeszłym roku, ale... Cóż, powiedzmy, że to nie był najlepszy pomysł. – jego dłoń, która już od poprzedniego dnia nie miała na sobie bandażu, gładziła mnie miarowo po plecach, a palce co jakiś czas wplątywały się w moje rozpuszczone włosy. Podobało mi się takie coś. Takie słodkie lenistwo po kolejnym udanym seksie. I Bill wtedy dużo mówił, co podobało mi się jeszcze bardziej. – Nie sądzę, żebyśmy w tym roku mieli tam zamiar pojechać...
- Czyli spędzicie Święta sami? A wasze urodziny? – pytałam dalej, choć bez żadnego nacisku. Ot tak. Byłam tak idiotycznie zrelaksowana, że aż mi było z tego powodu prawie do śmiechu. Do tego stopnia, że czasami moje palce wędrowały do kolczyka w jego sutku, by się nim bawić. To było bardzo niesprawiedliwe, że jeden mężczyzna posiadał w sobie tyle fascynujących rzeczy. Przez charakter po wygląd.
- Lena, to nie wygląda tak jak kiedyś.  To nie jest takie proste. – cóż, dla mnie właśnie takie było. Wystarczyło, że bliźniaki porozmawiają tak jak ja i Kat i wszystko będzie dobrze. Najwyraźniej po seksie miałam wysoki współczynnik optymizmu w organizmie. – Nie obchodzimy urodzin. – dodał po dłuższej chwili milczenia, a ja prychnęłam głośno, zadziwiając tym i mnie i jego.
- Skoro nie obchodzicie urodzin, to jak ja mam ci dać jakikolwiek prezent? Nie przyjmujesz ich? – oparłam się podbródkiem o jego klatkę i spojrzałam na jego wciąż lekko lśniącą potem twarz. Coś ścisnęło mi się w dołku na ten widok, ale zmusiłam się, by to zignorować. Bill parsknął śmiechem, spoglądając na mnie z głupią miną.
- Jeśli przyczepisz kokardki w strategicznych miejscach i przyjdziesz do mnie i powiesz „wszystkiego najlepszego, Bill, bzyknij mnie”, to prezent przyjmę z otwartymi rękoma. – odparł, a ja wybuchnęłam śmiechem, trzęsąc się tak, aż wibracje przeszły na jego ciało. – Z czego się cieszysz? Powiedziałem coś śmiesznego? Gdybyś się tak udekorowała, to na pewno nie byłoby ci do śmiechu, zapewniam cię. – i się popłakałam. I po chwili znów usłyszałam tak rzadko goszczący w moich uszach śmiech młodszego Kaulitza, a ja wyszczerzyłam do niego zęby. Chciałam go słyszeć częściej, zawsze. W końcu był naturalny, bez żadnego cynizmu, czy goryczy.
- Hej, ale ktoś musiałby mnie dostarczyć. – zauważyłam, a on zmrużył oczy. – Ha! Wtedy to tobie by nie było do śmiechu!
- Więc pierdolić prezenty. Po prostu przyjdź, rozbierz się, będziemy się pieprzyć i wszyscy będziemy szczęśliwi. – burknął, a ja ponownie się roześmiałam.
- W porządku, pasuje mi. – pokiwałam głową, a on przewrócił oczami. Podciągnęłam się wyżej, by złożyć na jego ustach krótki pocałunek. – Nie jesteś przypadkiem głodny? – spytałam i sturlałam się z niego, by zejść z łóżka. – Bo ja idę do kuchni. – dodałam, pochylając się, by zabrać z podłogi moją koszulkę nocną.
- Jasne, wypinaj tyłek w moją stronę dalej, a na pewno gdziekolwiek pójdziesz... – usłyszałam niski głos za sobą i natychmiast się wyprostowałam jak struna. Odwróciłam się do Billa i oblizałam wargi. – Lena, zdajesz sobie sprawę, że ostatnio twoja twarz wygląda dokładnie w taki sposób, kiedy przymierzasz się do obciągania?...
- Owszem. – odpowiedziałam spokojnie i narzuciłam na siebie koszulkę, wygładzając ją na piersiach. Pisnęłam z rozbawieniem, gdy Bill wydał z siebie dźwięk irytacji i sam zszedł z łóżka, a ja popędziłam w stronę drzwi. Jakim cudem mnie dogonił zaraz za nimi już w bokserkach, to nie miałam pojęcia.
- Stworzyłem potwora. – rzucił z wciąż zmrużonymi oczyma, a ja omal się nie oplułam, próbując powstrzymać głupawy chichot. – Ty mała wiedźmo, z czego się znowu cieszysz? – i zanim ogarnęłam co i jak, byłam nagle przerzucona przez jego bark. Znowu. I zrobiło mi się gorąco. – Przestań piszczeć, nie jesteś tu sama! – syknął, choć w jego głosie słyszałam, jak wielką przynoszę mu rozrywkę. Debil.
- To przestań mnie macać! Nie mam bielizny! – nie wiem czemu, ale szeptane kłótnie zawsze mnie rozwalały na łopatki. Tym razem nie było inaczej i łzy znowu spływały, tylko tym razem w odwrotną stronę, niż z reguły. Wierzgnęłam się dziko, gdy po korytarzu poniosło się głośne „plask”. – Bill, ty, kurwa...! – zaczęłam tyradę, ale porzuciłam ją na rzecz vendetty. Uniosłam obie ręce, które po chwili zderzyły się z jędrnymi pośladkami świra, który mnie niósł i, gdy z jego ust wypadł jakiś dziwny dźwięk, ja ryknęłam śmiechem, natychmiast próbując się zatkać dłońmi.
- Zapłacisz mi za to. – wycedził, a ja, niewiele myśląc, znów strzeliłam go po tyłku, nie mogąc opanować wściekłego rechotu. – Potrójnie!
Nie odpowiedziałam mu, całkowicie zalewając się łzami. Krztusiłam się śmiechem, zupełnie ignorując fakt, że była noc i niektórzy prawdopodobnie spali. Byłam w zbyt obłędnie dobrym humorze. Następne, co ogarnęłam to to, że zeszliśmy na dół i kierowaliśmy się w stronę jadalni. I tam zostałam. Walnięta na stół.
- Ej!
- Milcz, dziewucho. – warknął, a ja znowu zaczęłam się śmiać. Kilka chwil później Bill pojawił się nade mną z pozostałościami po spaghetti z dnia wczorajszego, a ja ani drgnęłam. Najwyraźniej i tak nie miałam ku temu powodów, bo Bill mnie okrążył, sam wspiął się na stół i siadając po turecku, pociągnął mnie tak, że moja głowa wylądowała prawie na jego kroczu. No dobra, jeśli o mnie chodzi, to ja nie mam z tym problemu. – Co za absurd. Skoro cię tu ściągnąłem, to ty powinnaś mnie karmić, a nie na odwrót. – prychnął i nawinąwszy makaron z sosem na widelec, wsunął mi go do ust. Uśmiechnęłam się do niego szeroko, ciasno oplatając wargami metal. – Stworzyłem potwora. – powtórzył, kiwając głową. – Kto by pomyślał, że z małej Leny wyrośnie taka... taaaaaka niegrzeczna dziewczynka...
- Ty. – odpowiedziałam posłusznie, gdy tylko przełknęłam kęs, a on poruszył sugestywnie brwiami. Otworzyłam usta, czekając na kolejną porcję.
- I jestem cholernie dumny, że to odkryłem. – powiedział i pochylił się nade mną, by mnie pocałować głęboko, wykorzystując to, że nie zdążyłam zamknąć ust. Złapałam jego głowę i docisnęłam ją do siebie, by nie odsunął się za szybko i otarłam się czubkiem języka o jego język, zapraszając go do siebie. Zamruczał zadowolony, natychmiast wyruszając na wędrówkę pomiędzy moje wargi, a ja poczułam wyjątkowo intensywny ból napinających się mięśni z podniecenia w podbrzuszu. – Wiesz, że zaraz skończy się twoje jedzenie, jeśli nie przestaniemy? – wydyszał w moje usta, gdy oderwał się ode mnie gwałtownie. Moja dłoń wysunęła się z jego włosów, by zejść niżej, chcąc kolejny raz przebadać jego szyję, która pojawiła się przed moimi oczami. Chciałam się do niej dossać i chciałam ją całować, a cholerny zarost tylko o to prosił.
- Gdybyś mnie tak nie kusił, to bym nic nie robiła. – odparłam cicho, bacznie obserwując przemieszczające się palce. – To twoja wina.
- Pleciesz bzdury. Według twojej teorii to moja wina, że mi zaraz stanie. – wymruczał, a po moim ciele przeszły dreszcze, gdy przed moimi oczami poruszyło się Jabłko Adama, a szyja zadrżała pod opuszkami. Boże, on mnie podniecał w kompletnie nielogiczny sposób. Od kiedy nawet takie coś działa na moje zmysły?
- To ty pleciesz bzdury. Zaraz to ja będę mokra.
- Och tak?
- Och cholerne tak. Odstaw tę miskę.

Zacisnęła powieki, kurczowo trzymając się oparcia za głową brązowowłosego, ledwo oddychając. Miała tak potworny szum w uszach, że prawie nie słyszała swojego głośnego oddechu i tak naprawdę to nie miała pojęcia, jakim cudem jej ręce jeszcze miały siłę trzymać się wezgłowia. Męskie dłonie zaciskały się na jej biodrach, a pod sobą czuła jeszcze delikatnie drżące ciało. Boże. Znowu to zrobiła i to było...
- Wow. – wydusiła, gdy udało jej się w końcu na tyle uregulować oddech, by cokolwiek powiedzieć. Wertowała w myślach wszystkie sceny seksu, w jakich brała udział i...
- Brzmisz na zaskoczoną i nie wiem, czy właśnie próbujesz ugodzić moje ego. – usłyszała zbulwersowany głos mężczyzny i przełknęła gwałtownie ślinę, otwierając oczy, by skonfrontować się ze zrelaksowaną twarzą, zaróżowionymi policzkami, oczami, które patrzyły na nią z kpiną i ustami, które potrafiły całować tak, że było jej słabo na samą myśl. Co się z nią działo? – Czemu uporczywie mnie porównujesz do swojego byłego?
Zamrugała oczami, otwierając usta i zastygła w bezruchu, czując jak robi jej się gorąco i to wcale nie z powodu tego, że przed chwilą doszła znowu dwa razy. I właściwie to myślała, że dojdzie trzeci raz. Chyba.
- Ja nie...
- Nie próbuj zaprzeczać, twoja twarz mówi więcej, niż ci się wydaje. – zgasił ją, a on spuściła wzrok na jego nagą klatkę piersiową. Gubiła się w kwestii własnych odczuć. – Więc sądzisz, że twój były równa się najlepszy seks, jaki mógłby ci się przytrafić?
- Nie, to nie to, ja...
- Katarina, słyszałem gorsze rzeczy, niż cokolwiek, co mogłoby paść z twoich ust. Wyobrażasz sobie, że pieprzysz się z nim?
Chciała prychnąć z oburzenia, ale nagle do niej dotarło, że faktycznie ktoś mógłby tak odebrać jej zachowanie. Zmarszczyła czoło, czując się coraz bardziej zdezorientowana. Od kiedy ona się tak zachowywała? Przecież to nie była ona.
- Nie, to nie tak. Poczekaj. – przetarła twarz i uniosła się, pozwalając jego męskości, by w końcu opuściła jej wnętrze i zeszła z męskiego ciała, by usiąść na kolanach obok niego. Nie chciała, żeby to wyglądało tak, jakby go wykorzystywała. Jeśli miała być szczera, to powinno wyglądać, jakby oni oboje siebie wykorzystywali, żeby zapełnić pustkę. – Kurwa, ja się tak nigdy nie zachowywałam... – jęknęła i oparła się dłońmi o łóżko, ale nie udało jej się zapaść w swoich zagmatwanych odczuciach, bo nagle silna ręka złapała ją tak, że w ciągu kilku następnych sekund znalazła się z głową na klatce piersiowej Toma, a kiedy odwróciła się w lewo, mogła wyraźnie przyjrzeć się twarzy mężczyzny, który ją tak cholernie pociągał. – Nie wyobrażam sobie jego. – powiedziała w końcu i przez całe jej ciało przeszła fala dreszczy, go jego dłoń zamknęła się na jednej z jej piersi. Uwielbiała te duże dłonie i to, że opuszki jego palców były szorstkie i twarde, a mimo to jakimś pokręconym sposobem delikatne. – I tak, sądzę, że Louis równa się... właściwie to sądziłam... Stąd moje zaskoczenie, że jesteś lepszy... – dokończyła cicho, czując, jak policzki znowu zaczynają ją palić.
- Skarbie, ja nawet się jeszcze nie rozkręciłem. – wymruczał, wodząc palcami po piersi. – Ale my po prostu rozładowujemy frustrację seksualną, prawda? Powinienem się dla ciebie wysilać? – uśmiechnął się do niej z drwiną, a ona wstrzymała oddech. To on mógł lepiej? Mógł lepiej, niż to, co się zdarzyło do tej pory?
- Nie mówisz tego poważnie. – oznajmiła pewnie i wciągnęła ze świstem powietrze, gdy kciuk zaczął pocierać wciąż nabrzmiały sutek.
- Oczywiście, że nie. Ale co dokładnie masz na myśli? – zapytał leniwie, nie przerywając pieszczot. Odwróciła wzrok od jego twarzy, a jej oczy samoczynnie powędrowały do jego dłoni. Między nogami znów zaczęło pulsować na ten widok. I ciągle tego nie rozumiała.
- Nie może być jeszcze lepiej... – burknęła, a on parsknął śmiechem.
- Oczywiście, że może.
- Nie może, a przynajmniej ja...
- Więc z jakiego powodu tak sądzisz?... Mówimy o kwestii orgazmów? – pytanie zaległo w jej głowie, echem odbijając się jak piłeczka po całym jej ciele i poczuła, że zaczyna jej się robić ciepło między nogami. Jak on to robił? Przecież on nawet... och... No oprócz jego kciuka i palca wskazującego, który pocierał sutek jej prawej piersi i sam widok już szalenie ją podniecał. Myślała, że Louis... – Do ilu orgazmów cię doprowadził w takim razie? Zaintrygowałaś mnie. – dodał, a w jego głosie naprawdę usłyszała szczere zainteresowanie. Zrobiło jej się głupio. Z reguły nie miała problemów, by rozmawiać o swojej seksualności, ale tym razem poczuła się całkowicie wybita z rytmu. On cały ją przerastał i dlatego prawda nie potrafiła jej przejść przez gardło. Wystarczyło, że on tak niewinną pieszczotą doprowadził ją do tego, że zrobiła się znowu mokra i miała ochotę włożyć sobie rękę między nogi. – Kat, skarbie? Czy on w ogóle się tobą należycie zajął, skoro masz jakieś dziwne wyobrażenie na temat seksu? – dłoń puściła pierś i złapała ją za podbródek, by skupić jej uwagę na swojej twarzy. – Opowiedz mi o tym.
Jakim cudem zaczęła mówić? Nie miała pojęcia.
- Ja nie mam problemu z dochodzeniem. Sam to z resztą zauważyłeś. Ale z nim to bywało różnie. Może poniekąd dlatego, że czasami sądziłam, że on uprawia seks sam dla siebie, żeby sobie ulżyć. To nie było to, że po prostu mnie pieprzył. Ale czegoś mi brakowało i...
- I tak było od samego początku? Ale miałaś orgazm z nim?
- Jasne, że miałam. I nie od samego początku, odkryłam to później.
- Więc dochodziłaś tylko raz? Ale ci się podobało, skoro nie miałaś oporu, by mi się oddać. Bez obrazy. – uniósł ręce w geście poddania. – Mi to bardzo odpowiada. – wyszczerzył do niej zęby, a ona parsknęła zrezygnowanym śmiechem.
- Lubię seks. – wyrzuciła, jakby to była odpowiedź na wszystkie pytania. Uznawała, że była i może dla niego to też było sensowne, bo nagle jakimś cudem znalazł się nad nią, wyrzucając zużytą prezerwatywę na podłogę.
- Cóż, możemy w takim razie mieć inny powód, niż rozładowanie frustracji, a wtedy pokochasz seks do szaleństwa. – pochylił się nad nią, by chwycić zębami płatek jej ucha, a ona westchnęła.
- To ja będę rozkładać przed tobą nogi, bo jesteś cholernie seksowny. Czy to jest wystarczający powód? – spytała, drocząc się z nim i nagle jego dłoń strzeliła ją w pośladek i zacisnęła na nim. Sapnęła głucho, wyginając się w stronę jego perfekcyjnie nagiego ciała.
- To ja w takim razie będę się z tobą pieprzył, bo mi staje na twój widok. W porządku?
- Staje ci na mój widok?
- Skarbie, musiałem sobie przez ciebie strzepać już pierwszego dnia.
- Więc ci się podobam?
- Niee, skądże, staje mi nawet na widok kwiatków w doniczce.
- Czyli jednak... Hej, co ty...
- Zdawało mi się, że już wspominałem coś na temat palców gitarzysty.

- Używałeś już tego stołu do takich celów? – spytałam, gdy tylko przełknęłam makaron z sosem, który przed chwilą Bill mi włożył do ust. Leżał na mnie nagi, podpierając się na łokciach pomiędzy moimi ramionami, a miska z obiadem obok mojej głowy.
- Do czego? Do jedzenia? Naprawdę mam odpowiedzieć na to pytanie? – pochylił się nade mną i poczułam jego język w kąciku moich ust, najpewniej zlizując resztki sosu. Wbiłam wskazujący palec między jego żebra, choć miałam z tym problem przez jego mięśnie, które zdawały się rzeźbić samoczynnie każdego dnia. Cały ten człowiek był jedną wielką zagadką, ale za to jaką pociągającą.
- Nie mówię o jedzeniu! – prychnęłam, a on się roześmiał i pocałował mnie z głośnym cmoknięciem. Mój mózg nie potrafił zaakceptować, że to, co się działo, działo się naprawdę. Trzy dni temu byliśmy w Santa Monica i od tego momentu było absolutnie fenomenalnie. Surrealistycznie właściwie.
- Lena... przecież wiesz, jaki jestem zdegenerowany. Chyba nie sądzisz, że istnieje jakieś miejsce, którego bym nie wykorzystał do seksualnych czynów? – spytał, nabierając na widelec kolejną porcję obiadu i gdy z powrotem na mnie spojrzał, wyszczerzył się, widząc moją mroczną minę. – Powiem ci, czego nie robiłem. – wsunął do moich ust spaghetti i podparł głowę na swojej ręce, obserwując widelec. – Nie uprawiałem seksu na leżaku... Do teraz się zastanawiam, jakim cudem z niego nie zleciałem... – dodał zamyślony, a ja prawie oplułam się jedzeniem, gdy się gwałtownie zakrztusiłam. – Ach, no i oczywiście nigdy nikogo nie związałem ręcznikiem i nie rozdziewiczyłem w łazience. I nie uprawiałem seksu przez pięć godzin z hakiem. I nigdy nie miałem tak wysokiego libido właściwie... – podrapał się po zaroście, a ja spojrzałam na niego z niedowierzaniem, co dopiero zobaczył, gdy znowu nabrał jedzenie na widelec, by mnie nim nakarmić. – Tak mało wiarygodne?
Pokiwałam głową, przeżuwając makaron.
- Przecież od momentu przekroczenia progu tego domu ciągle o tym gadałeś. – wytknęłam, a on znowu uśmiechnął się szeroko.
- Bo od momentu, gdy cię zobaczyłem, chciałem cię mieć w łóżku. Po takim czasie nie powinnaś się dziwić... O! I jeszcze... Właściwie to te wszystkie razy, kiedy przede mną uciekałaś. Cholera, żadna kobieta przede mną nie uciekała.
- Biedny Bill... – rzuciłam z wielką dozą ironii w głosie, a on nagle zwalił się całkiem swoim cielskiem na mnie i sapnęłam, czując, jak odbiera mi całe powietrze zapasowe z płuc. – Bill!...
- Biedna Lena... – prychnął, ale z powrotem się podciągnął na łokcie, a ja posłałam mu mordercze spojrzenie. – Jeśli tak będziesz patrzeć, to nici z jedzenia.
- Dupek.
- Ugodziłaś mnie prosto w serce. – wygiął usta w podkówkę, a ja trzepnęłam go w bok z otwartej ręki. – A teraz jeszcze w żebra. – parsknął śmiechem i znów zaaplikował mi do ust widelec ze spaghetti. – A tak między nami, to muszę cię zaskoczyć, ale ten stół został pozbawiony właśnie dziewictwa.
- Więc tego nie robiłeś.
- Nie. Nie jestem aż tak zdegenerowany, jak chciałbym być, a ty zjadłaś wszystko, co było w misce. – podniósł się, kucając na kolanach i rozejrzał się wokół. – Proponuję się wylegiwać w naszym łóżku, zanim ktoś się tu pojawi i nas nakryje. – oznajmił, a moje głupie serce podskoczyło na słowo „nasze”. Cokolwiek to tak naprawdę znaczyło. Ale, gdy on to mówił, brzmiało to zupełnie inaczej. Do osoby, na której mu by kompletnie nie zależało, mówiłby „moje łóżko”, prawda?... – Chodź. – zeskoczył ze stołu i podał mi dłoń, na której się wsparłam i chwilę później stałam obok niego, zastanawiając się, gdzie jest moja koszulka nocna. A okazało się, że leżała w kuchni.
Potrząsając głową, nie do końca rozumiejąc, co ona tam robiła, założyłam ją i razem z Billem ruszyliśmy na górę. Weszliśmy na piętro akurat w momencie, gdy drzwi od pokoju Toma się otworzyły i ktoś pojawił się na korytarzu. Zmrużyłam oczy, nie przypominając sobie, by w ciągu ostatnich kilku godzin starszy Kaulitz miał się aż tak skurczyć i wtedy moje oczy zrobiły się wielkości ćwierćcentówek.
- Ha ha! – usłyszałam z ust Billa, a Katarina stanęła w bezruchu, gdy dostrzegła nas przed sobą. Nawet nie musiała się tłumaczyć, bo po jej wyglądzie i tak wiedziałam, co ona tam robiła. I byłam w takim szoku, że nawet nie wiedziałam, jak mam na to zareagować. I ona chyba z resztą też. – Ha! Ha! – spojrzałam na Kaulitza, mrugając bezrozumnie oczami na jego zachowanie, a on nawet nie zwrócił na mnie uwagi, mając minę, która wyraźnie świadczyła o tym, że sytuacja była dla niego przekomiczna. – Punkt dla Kaulitzów, moja droga. – oznajmił Katarinie. – Teraz musisz przeprosić Lenę za swoje idiotyczne zachowanie, bo nie jesteś ani odrobinę lepsza. Dobrej nocy po udanym seksie wszystkim! – i złapawszy mnie za rękę, pociągnął moje zdezorientowane ciało do sypialni.

8 komentarzy:

  1. O kurczę xDD
    Najlepszy prezent świąteczny, ever! Odcinek świetny! Bardzo mi się podoba to, że Bill i Lena zachowują się tak, jakby byli zakochaną parą. Lena go kocha, a on ją? To, że się zmienił i pokazuje ludzkie uczucia, może świadczyć, że chociaż w minimalnym stopniu darzy Lenę nikłym uczuciem miłości?
    Katarina i Tom... Matko. Zadziwiło mnie to wyznanie Toma, kiedy powiedział dziewczynie, że mu się podoba. W ogóle tego nie pokazywał. Dobry z niego aktor.
    Wiedziałam jednak, że tak to się skończy! Seks. Seks. Seks. Tylko to jedno słowo opisuje to opowiadanie xD
    Jestem ciekawa, czy Katarina będzie rozmawiać o tym z Leną.
    Pozdrawiam i czekam na kolejny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Hell yeah! Jesteś genialna. Bill i Lena coraz bardziej mi się podobają. A Kat i Tom są obrzydliwie słodcy ;)) Uwielbiam Toma walącego prosto z mostu!
    Pozdrawiam i czekam na następny.
    C.

    OdpowiedzUsuń
  3. Oho, seksualny rozdział:D podoba mi się taki lowli Bill. Jest taki uroczy, kizi mizi, do czochrania idealny ^^. Cała panujaca atmosfera jest wręcz idylliczna. Nie mogę uwierzyc, że ich relacje uległy takiej zmianie. Cóż, przynajmniej otworzył się trochę przed Lena, ona zasługuje na to. Ha ha Katarina wychodzaca od Toma, piękny widok. Jestem ciekawa ich przyszłej rozmowy, może być zabawnie.
    Pozdrawiam Edyta

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie chce byc nachalna ale jutro juz weekend :D

    OdpowiedzUsuń
  5. mmm słodko ;) tak to mogę opisać ;d

    OdpowiedzUsuń
  6. Kocham Cię! mówiłam już Ci o tym? haha xD Po pierwsze: ogromnie poprawiłaś mój humor! Naśmiałam się xD a do tego w ogóle... było wszystko to, czego chciałam <3 Lena i Bill, Kat i Tom.. kuźwa i ta ostatnia scena! Ryknęłam śmiechem, wyobrażając to sobie! ahahhahahahha xD Kocham to opowiadanie <3 Jest genialne! Ty jesteś genialna! Pisz szybko kolejny ;p

    CZEKAM na nexta! ;D

    BuŹka! ;*

    OdpowiedzUsuń
  7. Eh, długo czekałam, ale w końcu przeczytałam xd
    Niby nic się nie działo, ale czytało się naprawdę dobrze. Tak lekko :D Lubię takiego normalnego Billa w twoim wydaniu i wyluzowaną Lenę. Kat mnie denerwuje, ale myślę, że w następnym rozdziale może się zrehabilitować... Albo wręcz przeciwnie xd
    Wyszło głupio, ale właściwie, to wiele ułatwia, niee? xd
    Jak tak ci się podoba publikowanie, to jedziesz dalej, czas na kolejny xd
    Pozdraaawiam :D

    OdpowiedzUsuń
  8. Dobra. Zaczęłam się diabolicznie śmiać po tym odcinku xD źle ze mną xD

    OdpowiedzUsuń