wtorek, 17 grudnia 2013

Chapter XXI

No jak zachoruję na święta, to się chyba pochlastam.

><><><><><><><><><><><><><


Przychyliłam głowę, ułatwiając mu dostęp do każdego zakamarka mojego ciała, poddając się mu całkowicie. I nie przeszkadzało mi to, że na moją twarz wciąż spadały gęsto krople deszczu, nie przeszkadzały mi mokre kosmyki jego włosów, które wodziły po mojej szyi i dekolcie, gdy jego usta poszukiwały coraz to lepszego miejsca do ulokowania. Obserwowałam go spod półprzymkniętych powiek i byłam dosłownie zachwycona tym, że potrafił odnaleźć każdy punkt z zamkniętymi oczami. Znał mnie na pamięć jak nikt inny. I tym razem nie biłam się z myślami, że to, co robiłam, było złe. Tym razem, kiedy już w końcu przyswoiłam sobie fakt, że go kocham, wszystko było znacznie łatwiejsze i przyjmowałam to, co mi dawał, z otwartymi rękoma. Nie liczyła się już Kat i jej hipokryzja i nie liczył się już Harry, któremu będzie beze mnie lepiej, skoro nie potrafiłam się odwdzięczyć mu tym, co on czuł do mnie. Byłam tylko ja i mężczyzna nade mną. To nie było ważne, że on nie umiał się przede mną otworzyć i tego nawet nie chciał. Nie liczyło się to, że taki był jego plan. W końcu wcale nie musiał wiedzieć, że złamałam daną sobie obietnicę, prawda? Prawda?
Westchnęłam, gdy wsunął pod moją mokrą koszulkę dłoń, choć było to niemałym problemem przez ściśle przylegający materiał tak, jakby był moją drugą skórą. Ale on się nie poddawał i wkrótce leżałam pod nim kompletnie naga, oddychając spazmatycznie. Powietrze nagle stało się ciężkie i gorące, ale żadne z nas nie przestawało. Moje ręce wędrowały po jego mokrych plecach i klatce piersiowej, badając ich gładkość opuszkami palców. Na jego ustach widniał delikatny uśmiech, jakby mój współudział zrzucił z niego jakiś ciężar. Nie rozumiałam go, ale jedyne, co się obecnie liczyło to to, że chociaż tej nocy mnie nie opuścił. Pewnie byłam głupiutka i naiwna.
Jego wargi swobodnie błądziły po moich piersiach, a jego dłoń zagłębiła się pomiędzy moimi nogami i gdy zaczął mnie delikatnie pieścić palcami, moje własne wczepiły się w jego włosy. Wciąż chciałam go bliżej siebie i dotarło do mnie, że to nie on pokazywał swoje emocje tej nocy i  pociągnęłam go lekko, acz stanowczo, by jego głowa znalazła się nad moją głową. Patrzyłam na niego, podczas gdy on patrzył na mnie, nie przestając mnie dotykać i wiedziałam, że oboje szukaliśmy czegoś w swoich spojrzeniach. Ja byłam tak banalna do odczytania, że zdawałam sobie sprawę, że gdybym była całkowicie świadoma tego, co robię, w życiu nie pozwoliłabym mu się w taki sposób eksplorować. Ale jego wzrok był łagodny i pełen czułości i udręki, którą chciałam unicestwić. Musiałam być szalona, żeby wyznaczyć sobie taką misję, ale wiedziałam też, że gra była warta świeczki. A potem zamknął oczy i jego twarz wtuliła się w zagłębienie mojej szyi. Moje ciało wygięło w jego stronę, a gdy on wciąż nie zabierał palców i wiedziałam, że nie uda mi się dosięgnąć rękoma jego dresów, jakimś niezbadanym dla mnie cudem, zsunęłam je swoimi stopami, zahaczając o gumkę palcami. Mimowolnie parsknęłam śmiechem i czułam, że on też się uśmiechnął. Gorąca męskość musnęła moje udo i słodki ucisk w podbrzuszu sprawił, że zagryzłam wargę. Palce powoli wsuwające i wysuwające się wraz z kciukiem stymulującym łechtaczkę wciąż wzmagały moje podniecenie, aż wkrótce zaczęłam się pod nim wić, szepcząc prośby, by we mnie wszedł. Bliżej. Chciałam go tak cholernie bliżej. Chwyciłam go za barki i użyłam całej swojej siły, by oderwać go od mojej szyi i spotkałam się z jego zdezorientowanym wzrokiem.
- Najpierw zostawiasz mnie na cztery dni, a potem... – żachnęłam się sfrustrowana, a on zmarszczył czoło. – Bill, przestań mnie... – urwałam, gdy przeszył mnie dreszcz zapowiadający tak dawno nie przeżywany orgazm.
- Cztery dni i dziewięć godzin z hakiem. – sprostował z nieodgadnionym wzrokiem. – Trochę długo. – dodał, zabierając palce. Mrugałam oczami, nie rozumiejąc, czemu to wyznanie zrobiło na mnie takie wrażenie. Była noc. To powinno wszystko tłumaczyć. Ale... On liczył? Ja nawet nie...
- Gdy w nocy przychodziłeś do sypialni, to trzeba było zostać. Bycie pijanym mogło być niezłą wymówką. – rzuciłam, wpatrując się w jego oczy, w których znów błysnęło zaskoczenie, a on sam znieruchomiał. Przez krótką chwilę wydało mi się, że może się tym speszył, ale potem spuścił wzrok i zwątpiłam.
- Więc nie spałaś?
- Bardziej zastanawiająca odpowiedź jest na pytanie, czy ja w ogóle spałam. – nie potrafiłam powstrzymać słów wypływających z moich ust. Byłam tak przyćpana jego nieobecnością, że musiałam mu pokazać, jak bardzo mnie to dobiło, żeby więcej tego nie robił. Czy to w ogóle miało sens? Chyba nie. Ale nie umiałam inaczej.
- Powinnaś być zadowolona, że mnie nie ma. – powiedział spokojnie, pochylając się nade mną, by pocałować mnie w podbródek. – Może powinnaś nawet w międzyczasie uciec...
- Nie rób tego. – zacisnęłam powieki, czując napływające wyrzuty sumienia. – Nie możesz najpierw sprawić, że nie chcę odejść, a potem mi mówić, że powinnam była to zrobić, jakbyś dał mi na to pozwolenie.
- Nie dałem ci żadnego pozwolenia. – jego ust parzyły moje policzki, a jego męskość znajdowała się tak blisko mojego wejścia, że ledwo się powstrzymywałam, by nie opleść go nogami i nie pchnąć ku sobie. Ale jego mówienie było ważniejsze. Chyba. Miałam mętlik. – Dobrze wiesz, że bym cię wyśledził.
- Więc po co mi to mówisz?
- Ja... – otworzyłam oczy i skonfrontowałam się z ciemnymi tęczówkami, które patrzyły na mnie z żarem. – Jeśli to powiem, ty coś powiesz i... Nie, ja nic nie... – potrząsnął głową i pochylił się nade mną, przyciskając swój policzek do mojego. – Przepraszam, że cię zostawiłem. – dodał i najwyraźniej uznał temat za zakończony, bo chwilę później zostałam cudownie wypełniona nim po brzegi.
On wiedział.
Prawda?

- Nie byłaś na śniadaniu.
- Nie byłam głodna.
- Więc się pogodziliście? – Katarina ubrana w czarne szorty i białą szeroką koszulkę z nadrukiem usiadła obok mnie, trzymając w ręku kubek z parującą kawą. Zagryzłam wargę, na chwilę zapominając, że maczam pędzelek w farbie i przycisnęłam go za bardzo, babrając go całego w czerwonym kolorze. Westchnęłam, przewracając oczami i wrzuciłam go do słoiczka z wodą. Nikt nigdy mi tu nie pozwoli w spokoju pracować. – Nabierz trochę białego. – spojrzałam na nią spode łba, a ona wzruszyła ramionami. Pieprzone krajobrazy. I to, że ona chyba była w malowaniu lepsza ode mnie. – Więc?
- Tak mi się wydaje... Godzenie i kłócenie się tu jest na porządku dziennym, więc ciężko mi stwierdzić, kiedy dzieje się jedno, a kiedy drugie. – za radą Kat, najpierw zagłębiłam pędzelek w czerwonej farbie, a potem w białej.
- On ci kupił sztalugę? – spytała, a gdy skinęłam głową, spojrzała na mnie z zainteresowaniem, które dojrzałam nawet kątem oka. – Poczekaj, niech ja sobie to poukładam w głowie. Mówisz, że on cię uderzył, dusił, krzywdził psychicznie, ale wkurwia się na mnie, że sprawiam, że jest ci źle, unika cię, zamiast cię zaciągać do łóżka, grozi Harry’emu, że ma cię nie szukać, bo jego przeszłość nie pozwoli wam być razem, czy coś w tym stylu, a gdy miałaś okres, on ci kupił czekoladki i inne czekoladowe rzeczy i kupił ci sztalugę i cały zestaw farb?
Przerwałam malowanie i zmarszczyłam czoło, patrząc na Katarinę, na której twarzy malował się jakiś głupawy uśmiech i dopiero dłuższa chwila musiała minąć, żeby do mnie dotarło, co ona insynuowała.
- Nie. – potrząsnęłam głową. – Nawet tak nie myśl. To by było zbyt proste.
- Ale co by było zbyt proste? To, że mogłoby mu na tobie zależeć?
Serce zaczęło mi tak napieprzać w klatce piersiowej, że aż mnie zemdliło. Odłożyłam pędzelek na ściereczkę i przetarłam twarz, prawdopodobnie brudząc się przy tym farbą. To, co ona mówiła, było tak absurdalne, że jeszcze trochę i zacznę się śmiać. Choć to wcale nie było śmieszne.
- Tak, Kat, bo on chce, żebym była zadowolona tylko dla własnego widzimisię. – wymamrotałam w dłonie i natychmiast poderwałam głowę i rozejrzałam się, by sprawdzić, czy nikt nam się nie przysłuchuje. Nikogo nie było. Tylko jamnik leżał po drugiej stronie basenu i wygrzewał się w promieniach słońca. Znów spojrzałam na Kat, która wyglądała tak, jakby próbowała rozwikłać problem, rozkładając go na części pierwsze. W skrócie to myślała. – Jemu nie zależy, okej? I nie próbuj mi tego więcej wmawiać, dziękuję bardzo.
- Dlaczego miałoby mu nie zależeć?
- A dlaczego Louisowi nie zależy, do kurwy nędzy? – wycedziłam i chwyciłam pieprzony pędzelek, mając ochotę wbić go jej między oczy. To mi wcale nie pomagało! Z której strony on wyglądał, jakbym go interesowała, do cholery? Chyba miałam oczy i znałam go dłużej, niż ona, prawda?!
- Cóż, przynajmniej Tomowi zależy. – mruknęła, a ja spojrzałam na nią ponuro. Co ona znowu gadała...? Jezu... – No co? Tom do ciebie tak lgnie, że...
- Skończ. – zgrzytnęłam zębami. – Czy tobie już całkiem na mózg padło? To coś, co między nami jest, ledwo można nazwać przyjaźnią. Ja się po prostu załamuję, a on mnie pociesza, bo mu mnie żal. Z resztą... – strzeliłam sobie w czoło. – O czym my w ogóle gadamy? Jakieś wyssane z palca hipotezy, niczym niepoparte... – wydałam z siebie jęk frustracji. A Kat po prostu na mnie patrzyła. Kurwa. Mać. Znałam. Ten. Wzrok. – Czy on ci się podoba? – spytałam ze zgrozą, a ona, robiąc się czerwona, natychmiast prychnęła śmiechem, machając ręką, jakbym powiedziała coś głupiego.
- No i komu na mózg padło? Halo, to ja, Katarina, ta laska, co ugania się za zajętym facetem. – wyrecytowała jak dla mnie zbyt szybko, a ja spojrzałam na nią, unosząc brew w niedowierzaniu. – No wiesz, Louis?...
- Kat?
- Słucham?
- Co ty pierdolisz? – wydęła wargi i odwróciła się do mnie plecami, a ja uśmiechnęłam się lekko. Przynajmniej wiedziałam, że przestanie mnie potępiać. Nie wierzyłam, że mogłam być tak głupia, by czekać na jakieś szczęśliwe zakończenie tej historii, a jednak naprawdę to robiłam. Burknęła coś w odpowiedzi, a ja wyszczerzyłam zęby.
- Rysujesz też akty? – usłyszałam nagle za sobą zaintrygowany głos Toma i podskoczyłam nie mniej gwałtownie, niż Katarina. Odwróciłam się do niego i poczułam się tak, jakbym została przyłapana na gorącym uczynku, choć przecież to nie mi się podobał ten człowiek. Znaczy, jeśli wierzyć Kat, to jej też nie. Ale ona jakoś nie była szczególnie przekonywująca.
- W aktach specjalizuje się ona. – wskazałam palcem na przyjaciółkę, a ona spojrzała na mnie wielkimi oczyma. – No co? Przecież to prawda. – wzruszyłam ramionami, a Tom wyszczerzył do nas zęby.
- Podoba mi się to. – oznajmił, a Kat zrobiła się naprawdę czerwona. Jasne i ona mi próbuje wmówić, że jej się nie podoba. Jakim cudem nie zauważyłam tego wcześniej? W sumie to jak miałam, skoro ciągle byłam zaabsorbowana wszystkim, tylko nie tym, by patrzeć, jak mnie gnoi spojrzeniem? Boże, może jej wreszcie Louis przejdzie? – Ile bierzesz za sesje? – spytał jej, kiwając jej zawadiacko głową, a ja parsknęłam śmiechem, w przeciwieństwie do Kat, która zażenowała się jeszcze bardziej. To było dziwne. Nie przypominam sobie, żeby kiedykolwiek tak zachowywała się w obecności nawet tego debila, z którym się spotykała.
- Nie robiłam tego za pienią... W sensie...
- W sensie rysuje tylko swoich kochanków. – biedna Kat. Chyba ją trochę dobijałam. Ale hej, to zawsze była jakaś rozrywka! Pomijając tę, którą mam zapewnioną w sypialni. Jezu, o czym ja myślę?
- Nie wierzę, ona się tak peszy, że aż mi ciężko sobie wyobrazić, że może być aż taka niegrzeczna. – i ryknęłam śmiechem, nie wierząc, że to naprawdę się działo. Ja się śmiałam. Tak po prostu, wprost z wnętrza.
- Gdyby umiała się sama bronić, to pewnie by wyśmiała twoją teorię, ale w zamian zrobię to ja. – wydusiłam pomiędzy salwami śmiechu. Boże, nie mogłam. Grzeczna Katarina? Ja byłam grzeczna, nie ona! Chociaż... Chociaż może już nie byłam...
- Wcale się nie peszę! – oburzyła się Katarina, a Tom oblizał wargę, zahaczając językiem o kolczyk, chwilowo się nim bawiąc, aż nawet mnie ukuło w podbrzuszu i uśmiechnął się, ukazując swoje krzywe zęby w pełnej krasie.
- To skoro jesteś taka niegrzeczna, to chodź mi pomóc w obiedzie. – wyciągnął do niej rękę i zanim się zreflektowałam, o co chodzi, zostałam sama ze sztalugą i pędzlami. Powinnam się bać?...

To wszystko zmierzało w jakimś złym kierunku. To nie było dla niej nowością, że żarty kierowane w jej stronę mają taki wydźwięk, ale, do cholery, w jego ustach to wszystko brzmi jak obietnica gorącego seksu. Przecież ona by nie była w stanie go naszkicować, nie rzucając się na niego. W nim było coś tak nadzwyczajnie magicznego, że gubiła się za każdym razem, gdy z nim obcowała. I wciąż trzymał ją za rękę. Znowu. Jej serce tłukło się w jej piersi tak szaleńczo, że miała problemy ze swobodnym oddychaniem. Chciała go. Naprawdę go chciała.
- Więc pogodziłyście się? – spytał nagle, wytrącając jej skupienie z równowagi. Czemu on ciągle mówił o Lenie? Naprawdę, za każdym razem, gdy rozmawiali, ona zawsze pojawiła się w trakcie konwersacji. Zawsze. Dlaczego nie pytał o nią? Była aż tak odrzucająca w porównaniu do jej przyjaciółki?
Czy ona była zazdrosna?
- Zależy ci na niej, prawda? – wyrzuciła, zanim zdążyła się powstrzymać i przyłożyła sobie w twarz, całkowicie tracąc kontrolę nad tym, co mówiła i robiła. Co ona wyprawiała?! Jak mogła wyskoczyć z takim idiotycznym pytaniem?! Nie, chwila. To normalne pytanie. Po prostu tak to brzmi, bo chce, żeby to na nią zwracał uwagę, nie na Lenę. W jej uszach to brzmi idiotycznie. Nie w jego. Nie w jego, prawda? Natychmiast zabrała rękę z twarzy, ale było już za późno, bo, chociaż on dalej ją ciągnął przez dom, jego wzrok był ulokowany na jej oczach. Niech to szlag, znowu się wkopała.
- Czemu mam wrażenie, że pytasz o to, czy zależy mi na niej w inny sposób, niż jak przyjacielowi na przyjaciółce? – wydawało jej się, że jego mina mówiła „jesteś chora psychicznie i powinni cię zamknąć w psychiatryku i faszerować tabletkami”, ale nie była do końca pewna, czy takie podejście było w jego stylu. W ogóle go nie znała, więc dlaczego jej się tak podobał? To było takie nielogiczne.
- Nie wiem. – odparła, a on zatrzymał się, mierząc ją swoimi brązowymi tęczówkami, aż z wrażenia przestała oddychać. Był tak wysoki, że zabierał jej przestrzeń.
Puścił jej dłoń i skrzyżował ręce na swojej umięśnionej klatce piersiowej, patrząc na nią spod uniesionej brwi.
- Sprecyzuj, Katarina. Najpierw pytasz, a potem unikasz od tego odpowiedzialności, nie bawię się w takie gierki. – oznajmił, a jej zażenowanie osiągnęło chyba poziom najwyższy z najwyższych. Policzki tak ją paliły, że sądziła, że zaraz pozostanie z niej popiół. Po jaką cholerę  w ogóle pytała? To takie upokarzające.
Chrząknęła.
- No bo wiesz, zachowujecie się tak i... i zawsze próbujesz ją pocieszyć i często ją dotykasz i... – urwała niezdecydowana. Jeśli dłużej będzie się wpatrywać w podłogę, to w końcu się pod nią zapadnie, prawda? Czy to by mogło się zdarzyć w rzeczywistości? Bo właśnie wyjątkowo potrzebowała tej umiejętności. – I myślałam, że wiesz, że ci się podoba i... – Boże, normalna kobieta by po prostu powiedziała, o co chodzi. A ona musiała kręcić na każdy możliwy sposób i doskonale wiedziała, że gubiąc się w tym, co mówiła, ujawniała powód, dla którego w ogóle o to wszystko pytała.
- Ona tego potrzebowała. – usłyszała w końcu zaskoczony głos Toma. – Myślałem, że tak zachowują się przyjaciele. Wiesz, dają to, czego załamane osoby potrzebują. Powinnaś to wiedzieć lepiej.
Nie. To jednak teraz poczuła się zażenowana w stopniu najwyższym z najwyższych.
- Eee... No bo u nas to wszystko było czarno na białym... – wymamrotała, wciąż gapiąc się w podłogę, jakby było w niej coś fascynującego. Może było. Te stopy ubrane w białe skarpetki, które nie należały do niej. – Znaliśmy się tak dobrze, że wszystko było jasne. A tutaj...
- A tutaj Bill chce Lenę i na odwrót. I to jest jedyna rzecz, która jest stała. Cała reszta nigdy nie będzie wystarczająco jasna, żebyś się nie gubiła. Przyzwyczaisz się. – i zaciągnął ją do kuchni, uznając najwyraźniej temat za zakończony.
Dziwne mrowienie wewnątrz niej mówiło jej, że temat dopiero się zaczął. Tylko nie był związany z jej przyjaciółką, a z nią samą. Niezbyt jej się to spodobało.

Od nocy łaknęłam jego uwagi jeszcze bardziej, niż zwykle, ale próbowałam się od tego powstrzymać, żeby nie zauważył zbyt wiele. Było to oczywiście trudne zadanie, bo nie byłam przyzwyczajona do tego, by opanowywać takie odruchy. Gdy ciągnęłam za Harrym, nie miałam problemu, by się wokół niego kręcić, bo byliśmy na takim etapie przyjaźni, że całowanie go w policzek było normalne, tak samo jak tulenie się do niego, gadanie o różnych rzeczach, które nie zawsze były niewinne i tak dalej... Teraz musiałam się zająć malowaniem, by tylko nie wrócić do niego. Próbowałam sobie wmówić, że tym bardziej nie powinnam go szukać, kiedy zbliżała się pora obiadu, a po tym, jak wyszłam z sypialni, nie widziałam go ani razu. Czyli on sam mnie nie szukał.
Biłam się z myślami tak długo, aż zamalowałam prawie całe płótno, wpadając w jakiś artystyczny szał, żeby skupić się na czymś innym. W końcu jednak nie wyrobiłam sama ze sobą i prawie zabijając się ze sztalugą, wstawiłam ją do biblioteki, a pędzelki opłukałam w łazience i popędziłam na złamanie karku na piętro. Skoro nie było go widać, to chyba był w sypialni, prawda?
Zanim nacisnęłam klamkę, odstałam chwilę, by uspokoić skołatane serce, odetchnęłam i weszłam do środka. W oczy natychmiast rzucił mi się Bill, który siedział na sofie, pochylając się nad stolikiem ze sztywną podkładką stabilizującą jego miękki materiał i zmarszczyłam czoło ze zdezorientowaniem, który znacznie się pogłębiło, gdy zobaczyłam, że coś pisze. Podniósł na chwilę głowę, by sprawdzić chyba, kto przyszedł i natychmiast wrócił do dużego zeszytu. Cóż, to chyba znaczyło, że mogę wejść, prawda?
Wzruszyłam ramionami i zamknęłam za sobą drzwi, by uwalić się na przeciwległej sofie. Gapiłam się na niego niczym stalker na swoją ofiarę, aż znów na mnie spojrzał. Mierzył mnie w zamyśleniu, nie odzywając się do mnie ani słowem, aż zrobiło mi się ciepło i znów grzywka opadła, zakrywając mu twarz, gdy jego dłoń sprawnie operowała długopisem. Miał ładne pismo. Chciałam spytać, co on takiego pisze, ale nie byłam pewna, czy powinnam mu przerywać. Wyglądał na naprawdę bardzo skupionego na tym, co robił. Nie chciałam tak bezczelnie rzucać okiem na to, co wychodziło spod jego ręki, ale jakoś nie mogłam się powstrzymać. Długą chwilę mi zajęło zreflektowanie się, że równe linijki, które tworzyły zdania, były albo wierszem, albo tekstem piosenki. To przecież powinno być dla mnie oczywiste na samym starcie, skoro już wielokrotnie byłam świadkiem tego, jak Harry tworzył. Nigdy nie wsłuchiwałam się w piosenki zespołu tego człowieka przede mną, żeby wiedzieć, o czym to może być i w jaki sposób jest napisane. Ciekawość zapaliła się we mnie czerwonym i rażącym światełkiem i westchnęłam mimowolnie. Głowa Billa znowu się poderwała do góry. Moje serce ścisnęło się na jego widok tak boleśnie, że na chwilę zaparło mi dech. To było coś zupełnie innego od twarzy, którą zobaczyłam u siebie w domu. Nie było na niej cynizmu i chłodu. Uwielbiałam go takiego. Znów się pochylił, więc postanowiwszy zaczekać, aż skończy, ułożyłam się bokiem na sofie, kładąc głowę na poduszkach. A on był tak skupiony, że nawet nie zwrócił na mnie uwagi. Nie, szlag. Jestem za bardzo ciekawska.
- Nie widziałam, żebyś...
- Ciii. – mruknął, wciąż zawzięcie pisząc. Ach, okej. Więc jednak mu przeszkadzam. Z ciężkim westchnięciem z powrotem usiadłam, ale gdy już się podnosiłam, znów na mnie spojrzał. – Chodź tutaj. – dodał, klepiąc miejsce obok siebie. Zmarszczyłam czoło, ale jego oczy znów skanowały zeszyt. No dobra, skoro tak woli... W trybie natychmiastowym znalazłam się na drugiej sofie, choć nie wiedziałam, co mam ze sobą zrobić. Cholernie chciałam mu zajrzeć przez ramię, by przeczytać choć jedno zdanie, które napisał, ale kultura mi tego zakazywała. Bill przesunął się na sam koniec sofy z prawej strony, robiąc mi więcej wolnej przestrzeni, a ja spostrzegłam okazję, by znaleźć się bliżej niego. Kilka sekund później leżałam z głową na jego udzie, a on patrzył na mnie spod uniesionej brwi.
- Przeszkadzam? – spytałam, patrząc na niego niewinnie, a on parsknął śmiechem.
- Dać ci palec, to ty od razu zabierasz całą rękę. – rzucił pod nosem, a ja wyszczerzyłam do niego zęby, nie rozumiejąc, co się właśnie działo. Serce napieprzało mi z radości tak, że czułam jego uderzenia w gardle i chyba właściwie to w każdym zakamarku wewnątrz ciała. – Nie, nie przeszkadzasz. – jego lewa dłoń wylądowała na moim brzuchu, by zacząć go gładzić, a ja z wrażenia przestałam oddychać. Spojrzałam z powrotem na niego, ale on znowu był zajęty pisaniem. Był zrelaksowany, a to oznaczało jedno.
Mogłam wyciągnąć z niego kolejne informacje na temat jego życia.

12 komentarzy:

  1. Boooooże! Jaki cudowny rozdział! Och! Ach! Ech! I inne takie!
    A na poważnie to ten rozdział w którym ja dostałam wypieków twarzy. Jestem tak kurewsko na bieżąco, że mam problem z przyswojeniem, ze tutaj jest tak.. No wiesz jak.
    Katarina i Tom. Katarina i Tom. Katarina i Tom.
    I tak mi ich mało. As always, ale co w tym dziwnego? O znalazłam coś innego co jest dziwne.
    Wiem mniej więcej co pisać. AKUKU, kurwa.
    Pewnie zanim sprodukuję komentarz, to już pierwsza nie będę, ale chuj.
    W każdym bądź razie to jest ten jeden z kilku moich ulubionych rozdziałów. I jaki on dłuuuuuugi! (tak, szukaj podtekstu czy coś tam)
    I własnie zapomniałam co chciałam jeszcze dodać, więc napiszę Ci tylko, że w ciągu dalszym życze Ci weny, chociaż to ja jej wybitnie potrzebuję o___O
    i czekam na nexta. I sorry, że poprzedniego nie skomentowałam. Wybaczysz? Wybacz.
    Kocham Cię!

    OdpowiedzUsuń
  2. och och och, uroczy rozdział:) Zapanował jakiś trochę inny nastrój, ale to może przez to, że podczas czytania leciały u mnie kolędy? Możliwe:D W końcu oczyszcza się atmosfera. Przyjaciółki pomału ,,wracają" do siebie. Kat zdobyła się na odwagę, żeby spytać Toma o jego uczucia względem Leny. I uwaga! Okazało się, że są przyjaciółmi. A coś Ty myślała, Kat? Droga Ann, tym razem dałaś nam scenę erotyczną w wersji light. Nie do tego przyzwyczaiłaś czytelniczki, ale mała dietka przed świętami się przyda:D
    ,,To skoro jesteś taka niegrzeczna, to chodź mi pomóc w obiedzie." Tom... ubawiłam się przy tym zdaniu. Już myślałam, że Bill wyzna Lenie, że nie jest mu obojętna, a tu takie zdziwionko. No nic, czekam dalej. Dobrze, że Kaulitz jest zrelaksowany, teraz Lena łatwiej wyciągnie od niego jakiekolwiek informacje.
    Pozdrawiam
    Edyta, still^^

    OdpowiedzUsuń
  3. Zaczęłam komentarz od Kat, bo ostatni wątek tak mnie zajął, żę zapomniałam co więcej było w tym rozdziale xD Oczywiście cieszę się, że Bill wrócił i cieszy mnie nawet ich spotkanie w takiej bardziej romantycznej odsłonie.
    Kat nadal nie przekonuje mnie do końca, ale zdecydowanie przestała mi przeszkadzać. Niech się gzi z Tomem i da Billowi i Lenie duuuużo wolnej przestrzeni i czasu :D Takie moje małe życzenie xD
    No i wreszcie przejdę do ostatniego wątku, który jest tak cholernie słodki na ich dziwny sposób, że mogłabym go czytać w kółko. Bill nadal jest psychopatą, w moich oczach nawet gdyby do końca opowiadania stał się ułożonym i grzecznym chłopcem to nie dam sobie wmówić, że nie ma w nim żadnego "pierwiastka zła". Nie żebym miała coś przeciwko, lubię go takiego popieprzonego xD
    Kontrast tego, co było kilka rozdziałów i tego, co działo się teraz jest fenomenalny. Lena zaczyna mu ufać, pomijając to, że przyznała się przed samą sobą, że go kocha, i jest teraz taka rozbrajająca xD Ale Bill w jakiś sposób pozostał zimny, przynajmniej ja tak to odbieram. Taki władczy, dojrzały, ze stoickim spokojem... No oni są genialni xD
    Pisz i publikuj, bo chcę ich więcej i więcej xD
    A poza tym, to też czuję, że będę chora, ale z moim szczęściem, prawdziwa tragedia zacznie sie dopiero w same święta i dzięki temu nie ominą mnie przygotowania, które wszyscy tak bardzo kochamy <3

    Pozdrawiam :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Okay, w końcu dorwałam się do laptopa, więc pisze ten obiecany komentarz :D
    A więc wiesz, że zazwyczaj nie komentuje i raczej szybko tego ponownie nie zrobię, więc zacznę od tego, że cię KOCHAM. Naprawdę xD Kocham twoje opowiadanie, poczucie humoru no i wgl wszystko XD Czytam twoje opowiadania chyba od gimbazy, pamiętam jeszcze Nelly ;o I nie trudno jest zauważyć, że twój styl piania jest inny i LEPSZY. W tej chwili ze wszystkich blogów czytam tyko twój, więc czuj się na prawdę wyróżniona. Ubóstwiam to jak przedstawiasz Billa! Taki totalny bad boy z totalnie przerośniętym ego <3 nie robisz z niego takiego złomasa jak te wszystkie hot 13. Ubóstwiam także każdą główną bohaterkę, może dlatego, że wydaje mi się tak pozytywnie popieprzona jak ty xD No i kocham sceny erotyczne, których swoją drogą powinno być więcej XD Moje osobiste porno ^^ och i nie wiem co jeszcze miałam napisać, ale chcę cie poinformować, że kiedyś zaczytałam się w któryś z odcinków i uciekł mi autobus, to chyba świadczy o tym, że opowiadanie jest super zawaliste i najlepsze xD
    No to chyba na tym skończę. Mam nadzieje, że podbudowałam twoje ego xD
    O czekaj przypomniałam sobie! Proszę, jak oni już sobie wyznają tą miłość i wgl będą ze sobą tak na prawdę, to nie rób z Billa cipy xD Lepszy jest taki... Niebezpieczny?
    A więc pisz więcej odcinków i dodawaj je szybciej, bo jestem zachłanna na twoją sztukę XD
    Anda ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. ja chcę kolejny!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! odcinek cudooownie słodki. uwielbiam takiego Billa, ale lubę też tego drugiego, sama sie gubie w swoich uczuciach do bohaterów.

    OdpowiedzUsuń
  6. Zwykle zanim komukolwiek napiszę komentarz, który jednogłośnie będzie wyrażać opinię na temat bloga, muszę trochę pomyśleć. Lecz gdy dokładnie dnia 07.12.2013r. natrafiłam na dont pick me, myśli przybywały do mojej głowy aż w iście niebezpiecznym tępie. Zacznijmy może od tego, iż chyba nigdy nie doszło by do czytania przeze mnie opowiadania o tokio hotel, gdyby moja dobra koleżanka nie startowała do konkursu niemieckiej piosenki, do którego pomagałam jej wybrać odpowiedni podkład. Jakoś trafiłam tu, nigdy w życiu nie sądziłam, że zostanę tutaj tak długo. Jestem uzależniona od czytania opowiadań różnych autorów w internecie. I niezależnie, jak bardzo ktoś pisze treściwie, przekonująco i z wielkimi emocjami, jeszcze nigdy nie trafiłam na taką fabułę, która odpowiadałaby mi w stu procentach. Uwielbiam przemoc, wulgaryzmy, sceny erotyczne (jak wiele z tego można wywnioskować :)) i całkowicie ciężką fabułę. I nawet jeżeli ktoś pisał perfekcyjnie z wątkami przemocy, to inne rzeczy ulatywały. Dlatego szybko się zniechęcałam. Może bez większych ceregieli po prostu powiem to, co myślę o Tobie, i Twojej twórczości?

    Jesteś wszystkim, czego potrzebowałam w autorce. Masz we krwi wszystko, czego szukałam w opowiadaniach. Ubrałaś moje najskrytsze myśli w słowa, które tu umieściłaś. Na początku, gdy czytałam raz po raz rozdziały, i między niektórymi występował dość duży odstęp czasu, myślałam: "Błagam, niech dieBeste nie miewa zastojów weny. Wykończy mnie wtedy" Nie mogę oczekiwać na twoje rozdziały, rozrywa mnie to. Chcę więcej i więcej i boli mnie to, że jednak muszę poczekać. Pierwszy raz ktoś wzbudził we mnie tak wielkie emocje. Z ręką na sercu muszę powiedzieć, że stawałam z zamglonymi oczami do szkoły po całonocnym czytaniu Twojej twórczości. Gdy doszłam do ostatniego rozdziału na dont pick me, przeczytałam wszystko to, co napisałaś wcześniej. Odrywałam się dopiero wtedy, gdy oczy same się zamykały. Błagam, nigdy się nie zmieniaj i nigdy nie trać pomysłów, bo gdybym miała przeżyć chociażby dwutygodniową przerwę, nie wiem, co bym zrobiła. Jesteś tak nieprzewidywalna, iż nie mogę wyobrazić sobie dalszej części histori. Gdy skończyłam czytać już wszystkie Twoje blogi szukałam innych, które byłyby chociażby w minimalnym stopniu podobne do Twojego. Ale ty przerosłaś według mnie wszystkie autorki. Nie znalazłam nic lepszego niż to, co ty piszesz. Wszystko jest zapięte na ostatni guzik. Nie mogę się oderwać! Uzależniłaś mnie! Uwielbiam postać Billa, którą wykreowałaś. Uwielbiam w ogóle postacie psychopatów, gdyż strasznie mnie pociągają (tak, podniecać - też podniecają :)). Nie mogę się już doczekać także tego momentu kulminacyjnego między Tomem a Kat. Wiesz, jak narkoman funkcjonuje bez narkotyków? Ja podobnie wunkcjonuje bez twoich myśli przelanych na rozdział. Mogłabyś pisać nawet codziennie - i tak będzie mi mało. Zauważyłam, że dodajesz posty mniej więcej co 3 dni i gdybyś kolejny rozdział dodała 20, byłby to cudowny prezent na moje urodziny. Nigdy się nie zmnieniaj, nigdy nas (zwłaszcza mnie!!!) nie zostaw.

    Twoja poddana,
    która od dziś będzie podpisywać się An.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z reguły nie odpisuję, ale uznałam, że muszę podzielić się jakże genialnymi myślami w tym momencie: Ja pierdolę, kurwa, jebłam.
      Kompletnie mnie rozwaliłaś tym komentarzem i chociaż powinnam się kłócić, że może i udaje mi się coś czasami napisać dobrego, to AŻ TAK dobra nie jestem, ale... Ale właściwie to nie wiem, co mam na ten temat napisać.
      Pozdrawiam i dziękuję za tak... za taki komentarz ;*
      dieBeste

      Usuń
  7. Koleżanka wyżej napisała wyżej taki komentarz, że zapomniałam, co ja chciałam napisać xD

    Chyba standardowo zacznę od tego, że coraz bardziej lubię Billa(mam takie dziwne wrażenie, że pisze to w każdym komentarzu xD) Biedna Lena, totalnie przepadła, ciekawi mnie jak chce wyciągnąć z Billa jakiekolwiek wyznania, nie tylko te dotyczące jego przeszłości, ale także jej osoby. Oni razem tworzą cudowną mieszankę wybuchową, że nie mogę się doczekać rozwoju ich relacji. A Kat nadal nie lubię :-P
    Życzę dużo zdrowia i weny <3
    K.

    OdpowiedzUsuń
  8. Nudny odcinek?! Kobieto, to Ty chyba nigdy w życiu nie czytałaś czegoś nudnego!
    Cholernie mi się podobało! Było tak... idealnie. Bill i Lena tacy... jak prawdziwa zakochana para... Tom i Katarina jak prawdziwi kumple. To naprawdę zaskoczenie i super napisałaś to wszystko :D
    Jedyna rzecz, jaką mogę Ci wytknąć, to taka, że jest zdecydowanie za krótko! Czy Ty zawsze pisałaś tak krótkie odcinki? Jestem zdecydowanie za tym, aby wydłużyć ten limit (co najmniej dwa razy taki odcinek).
    Pozdrawiam i czekam niecierpliwie na ciąg dalszy :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Ten odcinek był jedyną dobrą rzeczą, która mi się przydarzyła poprzedniego dnia:) Tyle się wydarzyło, że znalazłam dopiero teraz czas, aby coś napisać. Notka pokazuje coraz większą więź między Billem a Leną więc miło się o tym czytało:) Zastanawiam się też jak sytuacja się rozwinie między Kat a Tomem. Dziewczyna wydaje się być w równie popieprzonej sytuacji co jej przyjaciółka więc będzie o czym czytać:D
    A co do komentarza An to nie wiem czy zdajesz sobie sprawę, ale osób, które z podobnym uwielbieniem czytają twoje opowiadania jest co najmniej o jedną więcej;)
    Pozdrawiam
    D.

    OdpowiedzUsuń
  10. mm ^^ super tak ciekawie piszesz każdy ten odcinek że szkoda kończyć ;) Ciekawa jetem tak dalej się to potoczy ;))

    OdpowiedzUsuń
  11. O kuźwa... Tyyyyyle się tu działo, że nie wiem od czego zacząć! Boski seks! Tak... to najważniejsze! ;D Potem sama się śmiałam z 'aktu' ahahhahahahahha xD No to było genialne. Biedna Kat ;) W ogóle koniec był cudowny... Bill i Lena tacy... naturalni. Zwłaszcza Bill... taki ciepły, zero gniewu, złości, arogancji... podoba mi się to <3

    BuŹka! ;*

    OdpowiedzUsuń