No jak zachoruję na święta, to się chyba pochlastam.
><><><><><><><><><><><><><
Przychyliłam
głowę, ułatwiając mu dostęp do każdego zakamarka mojego ciała, poddając się mu
całkowicie. I nie przeszkadzało mi to, że na moją twarz wciąż spadały gęsto
krople deszczu, nie przeszkadzały mi mokre kosmyki jego włosów, które wodziły
po mojej szyi i dekolcie, gdy jego usta poszukiwały coraz to lepszego miejsca
do ulokowania. Obserwowałam go spod półprzymkniętych powiek i byłam dosłownie
zachwycona tym, że potrafił odnaleźć każdy punkt z zamkniętymi oczami. Znał
mnie na pamięć jak nikt inny. I tym razem nie biłam się z myślami, że to, co
robiłam, było złe. Tym razem, kiedy już w końcu przyswoiłam sobie fakt, że go
kocham, wszystko było znacznie łatwiejsze i przyjmowałam to, co mi dawał, z
otwartymi rękoma. Nie liczyła się już Kat i jej hipokryzja i nie liczył się już
Harry, któremu będzie beze mnie lepiej, skoro nie potrafiłam się odwdzięczyć mu
tym, co on czuł do mnie. Byłam tylko ja i mężczyzna nade mną. To nie było
ważne, że on nie umiał się przede mną otworzyć i tego nawet nie chciał. Nie
liczyło się to, że taki był jego plan. W końcu wcale nie musiał wiedzieć, że
złamałam daną sobie obietnicę, prawda? Prawda?
Westchnęłam,
gdy wsunął pod moją mokrą koszulkę dłoń, choć było to niemałym problemem przez
ściśle przylegający materiał tak, jakby był moją drugą skórą. Ale on się nie
poddawał i wkrótce leżałam pod nim kompletnie naga, oddychając spazmatycznie.
Powietrze nagle stało się ciężkie i gorące, ale żadne z nas nie przestawało.
Moje ręce wędrowały po jego mokrych plecach i klatce piersiowej, badając ich
gładkość opuszkami palców. Na jego ustach widniał delikatny uśmiech, jakby mój
współudział zrzucił z niego jakiś ciężar. Nie rozumiałam go, ale jedyne, co się
obecnie liczyło to to, że chociaż tej nocy mnie nie opuścił. Pewnie byłam
głupiutka i naiwna.
Jego wargi
swobodnie błądziły po moich piersiach, a jego dłoń zagłębiła się pomiędzy moimi
nogami i gdy zaczął mnie delikatnie pieścić palcami, moje własne wczepiły się w
jego włosy. Wciąż chciałam go bliżej siebie i dotarło do mnie, że to nie on
pokazywał swoje emocje tej nocy i
pociągnęłam go lekko, acz stanowczo, by jego głowa znalazła się nad moją
głową. Patrzyłam na niego, podczas gdy on patrzył na mnie, nie przestając mnie
dotykać i wiedziałam, że oboje szukaliśmy czegoś w swoich spojrzeniach. Ja
byłam tak banalna do odczytania, że zdawałam sobie sprawę, że gdybym była
całkowicie świadoma tego, co robię, w życiu nie pozwoliłabym mu się w taki
sposób eksplorować. Ale jego wzrok był łagodny i pełen czułości i udręki, którą
chciałam unicestwić. Musiałam być szalona, żeby wyznaczyć sobie taką misję, ale
wiedziałam też, że gra była warta świeczki. A potem zamknął oczy i jego twarz
wtuliła się w zagłębienie mojej szyi. Moje ciało wygięło w jego stronę, a gdy
on wciąż nie zabierał palców i wiedziałam, że nie uda mi się dosięgnąć rękoma
jego dresów, jakimś niezbadanym dla mnie cudem, zsunęłam je swoimi stopami,
zahaczając o gumkę palcami. Mimowolnie parsknęłam śmiechem i czułam, że on też
się uśmiechnął. Gorąca męskość musnęła moje udo i słodki ucisk w podbrzuszu
sprawił, że zagryzłam wargę. Palce powoli wsuwające i wysuwające się wraz z
kciukiem stymulującym łechtaczkę wciąż wzmagały moje podniecenie, aż wkrótce
zaczęłam się pod nim wić, szepcząc prośby, by we mnie wszedł. Bliżej. Chciałam
go tak cholernie bliżej. Chwyciłam go
za barki i użyłam całej swojej siły, by oderwać go od mojej szyi i spotkałam
się z jego zdezorientowanym wzrokiem.
- Najpierw
zostawiasz mnie na cztery dni, a potem... – żachnęłam się sfrustrowana, a on
zmarszczył czoło. – Bill, przestań mnie... – urwałam, gdy przeszył mnie dreszcz
zapowiadający tak dawno nie przeżywany orgazm.
- Cztery dni
i dziewięć godzin z hakiem. – sprostował z nieodgadnionym wzrokiem. – Trochę
długo. – dodał, zabierając palce. Mrugałam oczami, nie rozumiejąc, czemu to
wyznanie zrobiło na mnie takie wrażenie. Była noc. To powinno wszystko
tłumaczyć. Ale... On liczył? Ja nawet nie...
- Gdy w nocy
przychodziłeś do sypialni, to trzeba było zostać. Bycie pijanym mogło być
niezłą wymówką. – rzuciłam, wpatrując się w jego oczy, w których znów błysnęło
zaskoczenie, a on sam znieruchomiał. Przez krótką chwilę wydało mi się, że może
się tym speszył, ale potem spuścił wzrok i zwątpiłam.
- Więc nie
spałaś?
- Bardziej
zastanawiająca odpowiedź jest na pytanie, czy ja w ogóle spałam. – nie
potrafiłam powstrzymać słów wypływających z moich ust. Byłam tak przyćpana jego
nieobecnością, że musiałam mu pokazać, jak bardzo mnie to dobiło, żeby więcej
tego nie robił. Czy to w ogóle miało sens? Chyba nie. Ale nie umiałam inaczej.
- Powinnaś być
zadowolona, że mnie nie ma. – powiedział spokojnie, pochylając się nade mną, by
pocałować mnie w podbródek. – Może powinnaś nawet w międzyczasie uciec...
- Nie rób
tego. – zacisnęłam powieki, czując napływające wyrzuty sumienia. – Nie możesz
najpierw sprawić, że nie chcę odejść, a potem mi mówić, że powinnam była to
zrobić, jakbyś dał mi na to pozwolenie.
- Nie dałem ci
żadnego pozwolenia. – jego ust parzyły moje policzki, a jego męskość znajdowała
się tak blisko mojego wejścia, że ledwo się powstrzymywałam, by nie opleść go
nogami i nie pchnąć ku sobie. Ale jego
mówienie było ważniejsze. Chyba. Miałam mętlik. – Dobrze wiesz, że bym cię
wyśledził.
- Więc po co
mi to mówisz?
- Ja... –
otworzyłam oczy i skonfrontowałam się z ciemnymi tęczówkami, które patrzyły na
mnie z żarem. – Jeśli to powiem, ty coś powiesz i... Nie, ja nic nie... –
potrząsnął głową i pochylił się nade mną, przyciskając swój policzek do mojego.
– Przepraszam, że cię zostawiłem. – dodał i najwyraźniej uznał temat za
zakończony, bo chwilę później zostałam cudownie wypełniona nim po brzegi.
On wiedział.
Prawda?
- Nie byłaś na
śniadaniu.
- Nie byłam
głodna.
- Więc się
pogodziliście? – Katarina ubrana w czarne szorty i białą szeroką koszulkę z
nadrukiem usiadła obok mnie, trzymając w ręku kubek z parującą kawą. Zagryzłam
wargę, na chwilę zapominając, że maczam pędzelek w farbie i przycisnęłam go za
bardzo, babrając go całego w czerwonym kolorze. Westchnęłam, przewracając
oczami i wrzuciłam go do słoiczka z wodą. Nikt nigdy mi tu nie pozwoli w
spokoju pracować. – Nabierz trochę białego. – spojrzałam na nią spode łba, a
ona wzruszyła ramionami. Pieprzone krajobrazy. I to, że ona chyba była w
malowaniu lepsza ode mnie. – Więc?
- Tak mi się
wydaje... Godzenie i kłócenie się tu jest na porządku dziennym, więc ciężko mi
stwierdzić, kiedy dzieje się jedno, a kiedy drugie. – za radą Kat, najpierw
zagłębiłam pędzelek w czerwonej farbie, a potem w białej.
- On ci kupił
sztalugę? – spytała, a gdy skinęłam głową, spojrzała na mnie z
zainteresowaniem, które dojrzałam nawet kątem oka. – Poczekaj, niech ja sobie
to poukładam w głowie. Mówisz, że on cię uderzył, dusił, krzywdził psychicznie,
ale wkurwia się na mnie, że sprawiam, że jest ci źle, unika cię, zamiast cię
zaciągać do łóżka, grozi Harry’emu, że ma cię nie szukać, bo jego przeszłość
nie pozwoli wam być razem, czy coś w tym stylu, a gdy miałaś okres, on ci kupił
czekoladki i inne czekoladowe rzeczy i kupił ci sztalugę i cały zestaw farb?
Przerwałam
malowanie i zmarszczyłam czoło, patrząc na Katarinę, na której twarzy malował
się jakiś głupawy uśmiech i dopiero dłuższa chwila musiała minąć, żeby do mnie
dotarło, co ona insynuowała.
- Nie. –
potrząsnęłam głową. – Nawet tak nie myśl. To by było zbyt proste.
- Ale co by
było zbyt proste? To, że mogłoby mu na tobie zależeć?
Serce zaczęło
mi tak napieprzać w klatce piersiowej, że aż mnie zemdliło. Odłożyłam pędzelek
na ściereczkę i przetarłam twarz, prawdopodobnie brudząc się przy tym farbą.
To, co ona mówiła, było tak absurdalne, że jeszcze trochę i zacznę się śmiać.
Choć to wcale nie było śmieszne.
- Tak, Kat, bo
on chce, żebym była zadowolona tylko dla własnego widzimisię. – wymamrotałam w
dłonie i natychmiast poderwałam głowę i rozejrzałam się, by sprawdzić, czy nikt
nam się nie przysłuchuje. Nikogo nie było. Tylko jamnik leżał po drugiej
stronie basenu i wygrzewał się w promieniach słońca. Znów spojrzałam na Kat,
która wyglądała tak, jakby próbowała rozwikłać problem, rozkładając go na
części pierwsze. W skrócie to myślała. – Jemu nie zależy, okej? I nie próbuj mi
tego więcej wmawiać, dziękuję bardzo.
- Dlaczego
miałoby mu nie zależeć?
- A dlaczego
Louisowi nie zależy, do kurwy nędzy? – wycedziłam i chwyciłam pieprzony
pędzelek, mając ochotę wbić go jej między oczy. To mi wcale nie pomagało! Z
której strony on wyglądał, jakbym go interesowała, do cholery? Chyba miałam
oczy i znałam go dłużej, niż ona, prawda?!
- Cóż,
przynajmniej Tomowi zależy. – mruknęła, a ja spojrzałam na nią ponuro. Co ona
znowu gadała...? Jezu... – No co? Tom do ciebie tak lgnie, że...
- Skończ. –
zgrzytnęłam zębami. – Czy tobie już całkiem na mózg padło? To coś, co między
nami jest, ledwo można nazwać przyjaźnią. Ja się po prostu załamuję, a on mnie
pociesza, bo mu mnie żal. Z resztą... – strzeliłam sobie w czoło. – O czym my w
ogóle gadamy? Jakieś wyssane z palca hipotezy, niczym niepoparte... – wydałam z
siebie jęk frustracji. A Kat po prostu na mnie patrzyła. Kurwa. Mać. Znałam.
Ten. Wzrok. – Czy on ci się podoba? – spytałam ze zgrozą, a ona, robiąc się
czerwona, natychmiast prychnęła śmiechem, machając ręką, jakbym powiedziała coś
głupiego.
- No i komu na
mózg padło? Halo, to ja, Katarina, ta laska, co ugania się za zajętym facetem.
– wyrecytowała jak dla mnie zbyt szybko, a ja spojrzałam na nią, unosząc brew w
niedowierzaniu. – No wiesz, Louis?...
- Kat?
- Słucham?
- Co ty
pierdolisz? – wydęła wargi i odwróciła się do mnie plecami, a ja uśmiechnęłam
się lekko. Przynajmniej wiedziałam, że przestanie mnie potępiać. Nie wierzyłam,
że mogłam być tak głupia, by czekać na jakieś szczęśliwe zakończenie tej
historii, a jednak naprawdę to robiłam. Burknęła coś w odpowiedzi, a ja
wyszczerzyłam zęby.
- Rysujesz też
akty? – usłyszałam nagle za sobą zaintrygowany głos Toma i podskoczyłam nie
mniej gwałtownie, niż Katarina. Odwróciłam się do niego i poczułam się tak,
jakbym została przyłapana na gorącym uczynku, choć przecież to nie mi się
podobał ten człowiek. Znaczy, jeśli wierzyć Kat, to jej też nie. Ale ona jakoś nie
była szczególnie przekonywująca.
- W aktach
specjalizuje się ona. – wskazałam palcem na przyjaciółkę, a ona spojrzała na
mnie wielkimi oczyma. – No co? Przecież to prawda. – wzruszyłam ramionami, a
Tom wyszczerzył do nas zęby.
- Podoba mi
się to. – oznajmił, a Kat zrobiła się naprawdę czerwona. Jasne i ona mi próbuje
wmówić, że jej się nie podoba. Jakim cudem nie zauważyłam tego wcześniej? W
sumie to jak miałam, skoro ciągle byłam zaabsorbowana wszystkim, tylko nie tym,
by patrzeć, jak mnie gnoi spojrzeniem? Boże, może jej wreszcie Louis przejdzie?
– Ile bierzesz za sesje? – spytał jej, kiwając jej zawadiacko głową, a ja
parsknęłam śmiechem, w przeciwieństwie do Kat, która zażenowała się jeszcze
bardziej. To było dziwne. Nie przypominam sobie, żeby kiedykolwiek tak
zachowywała się w obecności nawet tego debila, z którym się spotykała.
- Nie robiłam
tego za pienią... W sensie...
- W sensie
rysuje tylko swoich kochanków. – biedna Kat. Chyba ją trochę dobijałam. Ale
hej, to zawsze była jakaś rozrywka! Pomijając tę, którą mam zapewnioną w
sypialni. Jezu, o czym ja myślę?
- Nie wierzę,
ona się tak peszy, że aż mi ciężko sobie wyobrazić, że może być aż taka
niegrzeczna. – i ryknęłam śmiechem, nie wierząc, że to naprawdę się działo. Ja
się śmiałam. Tak po prostu, wprost z wnętrza.
- Gdyby umiała
się sama bronić, to pewnie by wyśmiała twoją teorię, ale w zamian zrobię to ja.
– wydusiłam pomiędzy salwami śmiechu. Boże, nie mogłam. Grzeczna Katarina? Ja
byłam grzeczna, nie ona! Chociaż... Chociaż może już nie byłam...
- Wcale się
nie peszę! – oburzyła się Katarina, a Tom oblizał wargę, zahaczając językiem o
kolczyk, chwilowo się nim bawiąc, aż nawet mnie ukuło w podbrzuszu i uśmiechnął
się, ukazując swoje krzywe zęby w pełnej krasie.
- To skoro
jesteś taka niegrzeczna, to chodź mi pomóc w obiedzie. – wyciągnął do niej rękę
i zanim się zreflektowałam, o co chodzi, zostałam sama ze sztalugą i pędzlami.
Powinnam się bać?...
To wszystko zmierzało w jakimś złym kierunku. To
nie było dla niej nowością, że żarty kierowane w jej stronę mają taki wydźwięk,
ale, do cholery, w jego ustach to wszystko brzmi jak obietnica gorącego seksu.
Przecież ona by nie była w stanie go naszkicować, nie rzucając się na niego. W
nim było coś tak nadzwyczajnie magicznego, że gubiła się za każdym razem, gdy z
nim obcowała. I wciąż trzymał ją za rękę. Znowu. Jej serce tłukło się w jej
piersi tak szaleńczo, że miała problemy ze swobodnym oddychaniem. Chciała go.
Naprawdę go chciała.
- Więc pogodziłyście się? – spytał nagle,
wytrącając jej skupienie z równowagi. Czemu on ciągle mówił o Lenie? Naprawdę,
za każdym razem, gdy rozmawiali, ona zawsze pojawiła się w trakcie konwersacji.
Zawsze. Dlaczego nie pytał o nią? Była aż tak odrzucająca w porównaniu do jej
przyjaciółki?
Czy ona była zazdrosna?
- Zależy ci na niej, prawda? – wyrzuciła, zanim
zdążyła się powstrzymać i przyłożyła sobie w twarz, całkowicie tracąc kontrolę
nad tym, co mówiła i robiła. Co ona wyprawiała?! Jak mogła wyskoczyć z takim
idiotycznym pytaniem?! Nie, chwila. To normalne pytanie. Po prostu tak to
brzmi, bo chce, żeby to na nią zwracał uwagę, nie na Lenę. W jej uszach to
brzmi idiotycznie. Nie w jego. Nie w jego, prawda? Natychmiast zabrała rękę z
twarzy, ale było już za późno, bo, chociaż on dalej ją ciągnął przez dom, jego
wzrok był ulokowany na jej oczach. Niech to szlag, znowu się wkopała.
- Czemu mam wrażenie, że pytasz o to, czy zależy
mi na niej w inny sposób, niż jak przyjacielowi na przyjaciółce? – wydawało jej
się, że jego mina mówiła „jesteś chora psychicznie i powinni cię zamknąć w
psychiatryku i faszerować tabletkami”, ale nie była do końca pewna, czy takie podejście
było w jego stylu. W ogóle go nie znała, więc dlaczego jej się tak podobał? To
było takie nielogiczne.
- Nie wiem. – odparła, a on zatrzymał się, mierząc
ją swoimi brązowymi tęczówkami, aż z wrażenia przestała oddychać. Był tak
wysoki, że zabierał jej przestrzeń.
Puścił jej dłoń i skrzyżował ręce na swojej
umięśnionej klatce piersiowej, patrząc na nią spod uniesionej brwi.
- Sprecyzuj, Katarina. Najpierw pytasz, a potem
unikasz od tego odpowiedzialności, nie bawię się w takie gierki. – oznajmił, a
jej zażenowanie osiągnęło chyba poziom najwyższy z najwyższych. Policzki tak ją
paliły, że sądziła, że zaraz pozostanie z niej popiół. Po jaką cholerę w ogóle pytała? To takie upokarzające.
Chrząknęła.
- No bo wiesz, zachowujecie się tak i... i zawsze
próbujesz ją pocieszyć i często ją dotykasz i... – urwała niezdecydowana. Jeśli
dłużej będzie się wpatrywać w podłogę, to w końcu się pod nią zapadnie, prawda?
Czy to by mogło się zdarzyć w rzeczywistości? Bo właśnie wyjątkowo potrzebowała
tej umiejętności. – I myślałam, że wiesz, że ci się podoba i... – Boże,
normalna kobieta by po prostu powiedziała, o co chodzi. A ona musiała kręcić na
każdy możliwy sposób i doskonale wiedziała, że gubiąc się w tym, co mówiła,
ujawniała powód, dla którego w ogóle o to wszystko pytała.
- Ona tego potrzebowała. – usłyszała w końcu
zaskoczony głos Toma. – Myślałem, że tak zachowują się przyjaciele. Wiesz, dają
to, czego załamane osoby potrzebują. Powinnaś to wiedzieć lepiej.
Nie. To jednak teraz poczuła się zażenowana w
stopniu najwyższym z najwyższych.
- Eee... No bo u nas to wszystko było czarno na
białym... – wymamrotała, wciąż gapiąc się w podłogę, jakby było w niej coś
fascynującego. Może było. Te stopy ubrane w białe skarpetki, które nie należały
do niej. – Znaliśmy się tak dobrze, że wszystko było jasne. A tutaj...
- A tutaj Bill chce Lenę i na odwrót. I to jest
jedyna rzecz, która jest stała. Cała reszta nigdy nie będzie wystarczająco
jasna, żebyś się nie gubiła. Przyzwyczaisz się. – i zaciągnął ją do kuchni,
uznając najwyraźniej temat za zakończony.
Dziwne mrowienie wewnątrz niej mówiło jej, że
temat dopiero się zaczął. Tylko nie był związany z jej przyjaciółką, a z nią
samą. Niezbyt jej się to spodobało.
Od nocy
łaknęłam jego uwagi jeszcze bardziej, niż zwykle, ale próbowałam się od tego
powstrzymać, żeby nie zauważył zbyt wiele. Było to oczywiście trudne zadanie,
bo nie byłam przyzwyczajona do tego, by opanowywać takie odruchy. Gdy ciągnęłam
za Harrym, nie miałam problemu, by się wokół niego kręcić, bo byliśmy na takim
etapie przyjaźni, że całowanie go w policzek było normalne, tak samo jak
tulenie się do niego, gadanie o różnych rzeczach, które nie zawsze były
niewinne i tak dalej... Teraz musiałam się zająć malowaniem, by tylko nie
wrócić do niego. Próbowałam sobie wmówić, że tym bardziej nie powinnam go
szukać, kiedy zbliżała się pora obiadu, a po tym, jak wyszłam z sypialni, nie
widziałam go ani razu. Czyli on sam mnie nie szukał.
Biłam się z
myślami tak długo, aż zamalowałam prawie całe płótno, wpadając w jakiś artystyczny
szał, żeby skupić się na czymś innym. W końcu jednak nie wyrobiłam sama ze sobą
i prawie zabijając się ze sztalugą, wstawiłam ją do biblioteki, a pędzelki
opłukałam w łazience i popędziłam na złamanie karku na piętro. Skoro nie było
go widać, to chyba był w sypialni, prawda?
Zanim
nacisnęłam klamkę, odstałam chwilę, by uspokoić skołatane serce, odetchnęłam i
weszłam do środka. W oczy natychmiast rzucił mi się Bill, który siedział na
sofie, pochylając się nad stolikiem ze sztywną podkładką stabilizującą jego
miękki materiał i zmarszczyłam czoło ze zdezorientowaniem, który znacznie się
pogłębiło, gdy zobaczyłam, że coś pisze. Podniósł na chwilę głowę, by sprawdzić
chyba, kto przyszedł i natychmiast wrócił do dużego zeszytu. Cóż, to chyba
znaczyło, że mogę wejść, prawda?
Wzruszyłam
ramionami i zamknęłam za sobą drzwi, by uwalić się na przeciwległej sofie.
Gapiłam się na niego niczym stalker na swoją ofiarę, aż znów na mnie spojrzał.
Mierzył mnie w zamyśleniu, nie odzywając się do mnie ani słowem, aż zrobiło mi
się ciepło i znów grzywka opadła, zakrywając mu twarz, gdy jego dłoń sprawnie
operowała długopisem. Miał ładne pismo. Chciałam spytać, co on takiego pisze,
ale nie byłam pewna, czy powinnam mu przerywać. Wyglądał na naprawdę bardzo
skupionego na tym, co robił. Nie chciałam tak bezczelnie rzucać okiem na to, co
wychodziło spod jego ręki, ale jakoś nie mogłam się powstrzymać. Długą chwilę
mi zajęło zreflektowanie się, że równe linijki, które tworzyły zdania, były
albo wierszem, albo tekstem piosenki. To przecież powinno być dla mnie
oczywiste na samym starcie, skoro już wielokrotnie byłam świadkiem tego, jak
Harry tworzył. Nigdy nie wsłuchiwałam się w piosenki zespołu tego człowieka
przede mną, żeby wiedzieć, o czym to może być i w jaki sposób jest napisane.
Ciekawość zapaliła się we mnie czerwonym i rażącym światełkiem i westchnęłam
mimowolnie. Głowa Billa znowu się poderwała do góry. Moje serce ścisnęło się na
jego widok tak boleśnie, że na chwilę zaparło mi dech. To było coś zupełnie
innego od twarzy, którą zobaczyłam u siebie w domu. Nie było na niej cynizmu i
chłodu. Uwielbiałam go takiego. Znów się pochylił, więc postanowiwszy zaczekać,
aż skończy, ułożyłam się bokiem na sofie, kładąc głowę na poduszkach. A on był
tak skupiony, że nawet nie zwrócił na mnie uwagi. Nie, szlag. Jestem za bardzo
ciekawska.
- Nie
widziałam, żebyś...
- Ciii. –
mruknął, wciąż zawzięcie pisząc. Ach, okej. Więc jednak mu przeszkadzam. Z
ciężkim westchnięciem z powrotem usiadłam, ale gdy już się podnosiłam, znów na
mnie spojrzał. – Chodź tutaj. – dodał, klepiąc miejsce obok siebie.
Zmarszczyłam czoło, ale jego oczy znów skanowały zeszyt. No dobra, skoro tak
woli... W trybie natychmiastowym znalazłam się na drugiej sofie, choć nie
wiedziałam, co mam ze sobą zrobić. Cholernie chciałam mu zajrzeć przez ramię,
by przeczytać choć jedno zdanie, które napisał, ale kultura mi tego zakazywała.
Bill przesunął się na sam koniec sofy z prawej strony, robiąc mi więcej wolnej
przestrzeni, a ja spostrzegłam okazję, by znaleźć się bliżej niego. Kilka
sekund później leżałam z głową na jego udzie, a on patrzył na mnie spod
uniesionej brwi.
-
Przeszkadzam? – spytałam, patrząc na niego niewinnie, a on parsknął śmiechem.
- Dać ci
palec, to ty od razu zabierasz całą rękę. – rzucił pod nosem, a ja wyszczerzyłam
do niego zęby, nie rozumiejąc, co się właśnie działo. Serce napieprzało mi z
radości tak, że czułam jego uderzenia w gardle i chyba właściwie to w każdym
zakamarku wewnątrz ciała. – Nie, nie przeszkadzasz. – jego lewa dłoń wylądowała
na moim brzuchu, by zacząć go gładzić, a ja z wrażenia przestałam oddychać.
Spojrzałam z powrotem na niego, ale on znowu był zajęty pisaniem. Był
zrelaksowany, a to oznaczało jedno.
Mogłam
wyciągnąć z niego kolejne informacje na temat jego życia.
Boooooże! Jaki cudowny rozdział! Och! Ach! Ech! I inne takie!
OdpowiedzUsuńA na poważnie to ten rozdział w którym ja dostałam wypieków twarzy. Jestem tak kurewsko na bieżąco, że mam problem z przyswojeniem, ze tutaj jest tak.. No wiesz jak.
Katarina i Tom. Katarina i Tom. Katarina i Tom.
I tak mi ich mało. As always, ale co w tym dziwnego? O znalazłam coś innego co jest dziwne.
Wiem mniej więcej co pisać. AKUKU, kurwa.
Pewnie zanim sprodukuję komentarz, to już pierwsza nie będę, ale chuj.
W każdym bądź razie to jest ten jeden z kilku moich ulubionych rozdziałów. I jaki on dłuuuuuugi! (tak, szukaj podtekstu czy coś tam)
I własnie zapomniałam co chciałam jeszcze dodać, więc napiszę Ci tylko, że w ciągu dalszym życze Ci weny, chociaż to ja jej wybitnie potrzebuję o___O
i czekam na nexta. I sorry, że poprzedniego nie skomentowałam. Wybaczysz? Wybacz.
Kocham Cię!
och och och, uroczy rozdział:) Zapanował jakiś trochę inny nastrój, ale to może przez to, że podczas czytania leciały u mnie kolędy? Możliwe:D W końcu oczyszcza się atmosfera. Przyjaciółki pomału ,,wracają" do siebie. Kat zdobyła się na odwagę, żeby spytać Toma o jego uczucia względem Leny. I uwaga! Okazało się, że są przyjaciółmi. A coś Ty myślała, Kat? Droga Ann, tym razem dałaś nam scenę erotyczną w wersji light. Nie do tego przyzwyczaiłaś czytelniczki, ale mała dietka przed świętami się przyda:D
OdpowiedzUsuń,,To skoro jesteś taka niegrzeczna, to chodź mi pomóc w obiedzie." Tom... ubawiłam się przy tym zdaniu. Już myślałam, że Bill wyzna Lenie, że nie jest mu obojętna, a tu takie zdziwionko. No nic, czekam dalej. Dobrze, że Kaulitz jest zrelaksowany, teraz Lena łatwiej wyciągnie od niego jakiekolwiek informacje.
Pozdrawiam
Edyta, still^^
Zaczęłam komentarz od Kat, bo ostatni wątek tak mnie zajął, żę zapomniałam co więcej było w tym rozdziale xD Oczywiście cieszę się, że Bill wrócił i cieszy mnie nawet ich spotkanie w takiej bardziej romantycznej odsłonie.
OdpowiedzUsuńKat nadal nie przekonuje mnie do końca, ale zdecydowanie przestała mi przeszkadzać. Niech się gzi z Tomem i da Billowi i Lenie duuuużo wolnej przestrzeni i czasu :D Takie moje małe życzenie xD
No i wreszcie przejdę do ostatniego wątku, który jest tak cholernie słodki na ich dziwny sposób, że mogłabym go czytać w kółko. Bill nadal jest psychopatą, w moich oczach nawet gdyby do końca opowiadania stał się ułożonym i grzecznym chłopcem to nie dam sobie wmówić, że nie ma w nim żadnego "pierwiastka zła". Nie żebym miała coś przeciwko, lubię go takiego popieprzonego xD
Kontrast tego, co było kilka rozdziałów i tego, co działo się teraz jest fenomenalny. Lena zaczyna mu ufać, pomijając to, że przyznała się przed samą sobą, że go kocha, i jest teraz taka rozbrajająca xD Ale Bill w jakiś sposób pozostał zimny, przynajmniej ja tak to odbieram. Taki władczy, dojrzały, ze stoickim spokojem... No oni są genialni xD
Pisz i publikuj, bo chcę ich więcej i więcej xD
A poza tym, to też czuję, że będę chora, ale z moim szczęściem, prawdziwa tragedia zacznie sie dopiero w same święta i dzięki temu nie ominą mnie przygotowania, które wszyscy tak bardzo kochamy <3
Pozdrawiam :D
Okay, w końcu dorwałam się do laptopa, więc pisze ten obiecany komentarz :D
OdpowiedzUsuńA więc wiesz, że zazwyczaj nie komentuje i raczej szybko tego ponownie nie zrobię, więc zacznę od tego, że cię KOCHAM. Naprawdę xD Kocham twoje opowiadanie, poczucie humoru no i wgl wszystko XD Czytam twoje opowiadania chyba od gimbazy, pamiętam jeszcze Nelly ;o I nie trudno jest zauważyć, że twój styl piania jest inny i LEPSZY. W tej chwili ze wszystkich blogów czytam tyko twój, więc czuj się na prawdę wyróżniona. Ubóstwiam to jak przedstawiasz Billa! Taki totalny bad boy z totalnie przerośniętym ego <3 nie robisz z niego takiego złomasa jak te wszystkie hot 13. Ubóstwiam także każdą główną bohaterkę, może dlatego, że wydaje mi się tak pozytywnie popieprzona jak ty xD No i kocham sceny erotyczne, których swoją drogą powinno być więcej XD Moje osobiste porno ^^ och i nie wiem co jeszcze miałam napisać, ale chcę cie poinformować, że kiedyś zaczytałam się w któryś z odcinków i uciekł mi autobus, to chyba świadczy o tym, że opowiadanie jest super zawaliste i najlepsze xD
No to chyba na tym skończę. Mam nadzieje, że podbudowałam twoje ego xD
O czekaj przypomniałam sobie! Proszę, jak oni już sobie wyznają tą miłość i wgl będą ze sobą tak na prawdę, to nie rób z Billa cipy xD Lepszy jest taki... Niebezpieczny?
A więc pisz więcej odcinków i dodawaj je szybciej, bo jestem zachłanna na twoją sztukę XD
Anda ;*
ja chcę kolejny!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! odcinek cudooownie słodki. uwielbiam takiego Billa, ale lubę też tego drugiego, sama sie gubie w swoich uczuciach do bohaterów.
OdpowiedzUsuńZwykle zanim komukolwiek napiszę komentarz, który jednogłośnie będzie wyrażać opinię na temat bloga, muszę trochę pomyśleć. Lecz gdy dokładnie dnia 07.12.2013r. natrafiłam na dont pick me, myśli przybywały do mojej głowy aż w iście niebezpiecznym tępie. Zacznijmy może od tego, iż chyba nigdy nie doszło by do czytania przeze mnie opowiadania o tokio hotel, gdyby moja dobra koleżanka nie startowała do konkursu niemieckiej piosenki, do którego pomagałam jej wybrać odpowiedni podkład. Jakoś trafiłam tu, nigdy w życiu nie sądziłam, że zostanę tutaj tak długo. Jestem uzależniona od czytania opowiadań różnych autorów w internecie. I niezależnie, jak bardzo ktoś pisze treściwie, przekonująco i z wielkimi emocjami, jeszcze nigdy nie trafiłam na taką fabułę, która odpowiadałaby mi w stu procentach. Uwielbiam przemoc, wulgaryzmy, sceny erotyczne (jak wiele z tego można wywnioskować :)) i całkowicie ciężką fabułę. I nawet jeżeli ktoś pisał perfekcyjnie z wątkami przemocy, to inne rzeczy ulatywały. Dlatego szybko się zniechęcałam. Może bez większych ceregieli po prostu powiem to, co myślę o Tobie, i Twojej twórczości?
OdpowiedzUsuńJesteś wszystkim, czego potrzebowałam w autorce. Masz we krwi wszystko, czego szukałam w opowiadaniach. Ubrałaś moje najskrytsze myśli w słowa, które tu umieściłaś. Na początku, gdy czytałam raz po raz rozdziały, i między niektórymi występował dość duży odstęp czasu, myślałam: "Błagam, niech dieBeste nie miewa zastojów weny. Wykończy mnie wtedy" Nie mogę oczekiwać na twoje rozdziały, rozrywa mnie to. Chcę więcej i więcej i boli mnie to, że jednak muszę poczekać. Pierwszy raz ktoś wzbudził we mnie tak wielkie emocje. Z ręką na sercu muszę powiedzieć, że stawałam z zamglonymi oczami do szkoły po całonocnym czytaniu Twojej twórczości. Gdy doszłam do ostatniego rozdziału na dont pick me, przeczytałam wszystko to, co napisałaś wcześniej. Odrywałam się dopiero wtedy, gdy oczy same się zamykały. Błagam, nigdy się nie zmieniaj i nigdy nie trać pomysłów, bo gdybym miała przeżyć chociażby dwutygodniową przerwę, nie wiem, co bym zrobiła. Jesteś tak nieprzewidywalna, iż nie mogę wyobrazić sobie dalszej części histori. Gdy skończyłam czytać już wszystkie Twoje blogi szukałam innych, które byłyby chociażby w minimalnym stopniu podobne do Twojego. Ale ty przerosłaś według mnie wszystkie autorki. Nie znalazłam nic lepszego niż to, co ty piszesz. Wszystko jest zapięte na ostatni guzik. Nie mogę się oderwać! Uzależniłaś mnie! Uwielbiam postać Billa, którą wykreowałaś. Uwielbiam w ogóle postacie psychopatów, gdyż strasznie mnie pociągają (tak, podniecać - też podniecają :)). Nie mogę się już doczekać także tego momentu kulminacyjnego między Tomem a Kat. Wiesz, jak narkoman funkcjonuje bez narkotyków? Ja podobnie wunkcjonuje bez twoich myśli przelanych na rozdział. Mogłabyś pisać nawet codziennie - i tak będzie mi mało. Zauważyłam, że dodajesz posty mniej więcej co 3 dni i gdybyś kolejny rozdział dodała 20, byłby to cudowny prezent na moje urodziny. Nigdy się nie zmnieniaj, nigdy nas (zwłaszcza mnie!!!) nie zostaw.
Twoja poddana,
która od dziś będzie podpisywać się An.
Z reguły nie odpisuję, ale uznałam, że muszę podzielić się jakże genialnymi myślami w tym momencie: Ja pierdolę, kurwa, jebłam.
UsuńKompletnie mnie rozwaliłaś tym komentarzem i chociaż powinnam się kłócić, że może i udaje mi się coś czasami napisać dobrego, to AŻ TAK dobra nie jestem, ale... Ale właściwie to nie wiem, co mam na ten temat napisać.
Pozdrawiam i dziękuję za tak... za taki komentarz ;*
dieBeste
Koleżanka wyżej napisała wyżej taki komentarz, że zapomniałam, co ja chciałam napisać xD
OdpowiedzUsuńChyba standardowo zacznę od tego, że coraz bardziej lubię Billa(mam takie dziwne wrażenie, że pisze to w każdym komentarzu xD) Biedna Lena, totalnie przepadła, ciekawi mnie jak chce wyciągnąć z Billa jakiekolwiek wyznania, nie tylko te dotyczące jego przeszłości, ale także jej osoby. Oni razem tworzą cudowną mieszankę wybuchową, że nie mogę się doczekać rozwoju ich relacji. A Kat nadal nie lubię :-P
Życzę dużo zdrowia i weny <3
K.
Nudny odcinek?! Kobieto, to Ty chyba nigdy w życiu nie czytałaś czegoś nudnego!
OdpowiedzUsuńCholernie mi się podobało! Było tak... idealnie. Bill i Lena tacy... jak prawdziwa zakochana para... Tom i Katarina jak prawdziwi kumple. To naprawdę zaskoczenie i super napisałaś to wszystko :D
Jedyna rzecz, jaką mogę Ci wytknąć, to taka, że jest zdecydowanie za krótko! Czy Ty zawsze pisałaś tak krótkie odcinki? Jestem zdecydowanie za tym, aby wydłużyć ten limit (co najmniej dwa razy taki odcinek).
Pozdrawiam i czekam niecierpliwie na ciąg dalszy :)
Ten odcinek był jedyną dobrą rzeczą, która mi się przydarzyła poprzedniego dnia:) Tyle się wydarzyło, że znalazłam dopiero teraz czas, aby coś napisać. Notka pokazuje coraz większą więź między Billem a Leną więc miło się o tym czytało:) Zastanawiam się też jak sytuacja się rozwinie między Kat a Tomem. Dziewczyna wydaje się być w równie popieprzonej sytuacji co jej przyjaciółka więc będzie o czym czytać:D
OdpowiedzUsuńA co do komentarza An to nie wiem czy zdajesz sobie sprawę, ale osób, które z podobnym uwielbieniem czytają twoje opowiadania jest co najmniej o jedną więcej;)
Pozdrawiam
D.
mm ^^ super tak ciekawie piszesz każdy ten odcinek że szkoda kończyć ;) Ciekawa jetem tak dalej się to potoczy ;))
OdpowiedzUsuńO kuźwa... Tyyyyyle się tu działo, że nie wiem od czego zacząć! Boski seks! Tak... to najważniejsze! ;D Potem sama się śmiałam z 'aktu' ahahhahahahahha xD No to było genialne. Biedna Kat ;) W ogóle koniec był cudowny... Bill i Lena tacy... naturalni. Zwłaszcza Bill... taki ciepły, zero gniewu, złości, arogancji... podoba mi się to <3
OdpowiedzUsuńBuŹka! ;*